Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Mogę mieć prośbę do osób...mających odmienne zdanie do nas? Nie wiem czy macie na celu pognębienie nas czy pomoc, być może że pomoc. Jeżeli tak to moglibyście to robić delikatniej po prostu? Nie gadać nam to,co chcemy usłyszeć,ale faktycznie pomóc, zasugerować. po prostu Wasze posty brzmią kpiąco, zabijają wszelką nadzieję, a przecież mają pomóc. Z góry dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan napisał im coś naprawdę złego bo ich zaszufladkował, zasugerował, że wie o nich więcej niż oni sami.... tylko na jakiej podstawie? gangsterski chwyt... bardzo nieetyczny... szkoda, że tego nie dostrzegasz....
Ciebie też to się tyczy. Czego się od 'nich' oddzielasz? Uważasz, że wiesz więcej o 'nich'?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze ? Dla mnie to blisko 230 stron o niczym.......dosłownie o niczym. Odpowiedź na pytanie z tematu:

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....? NIC, kompletnie nic się nie stanie - bo jak przestaniesz go/ją kochać to przestanie ci zależeć i odejdziesz albo on/ona odejdzie.

Miliony ludzi na świecie rozpacza że kiedy ich partner/partnerka odejdzie to:

-umrą z żalu

-będą sami do końca życia .... a jak się dzieje: owszem jest ból i cierpienie, może trwać krótko....lub bardzo długo ale w końcu przechodzi się nad tym do porządku dziennego...człowiek sobie żyje, pamięta, jest mu przykro ale żyje dalej...aż w końcu znajduje kogoś kto go zaczyna rozumieć i zaczyna okazywać mu uczucie. TO SIĘ STANIE!

 

-- Cz lut 17, 2011 11:53 pm --

 

Ja tak to widzę ......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli nie masz kwalifikacji psychoterapeutycznych pozostaje Ci albo podnieść kogoś na duchu albo przemilczeć...

Ty chyba kpisz......

Ludzie zrobiliście z tego tematu enklawę i nikt, absolutnie nikt kto się z wami nie zgadza nie ma prawa tu pisać? No zaraz zaraz......oczekujecie zrozumienia a asami za grosz nie dajecie go od siebie..... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, macie prawo pisać, piszcie ;) zresztą akurat Ty nie napisałaś nic strasznego,nie zrobiło to jakoś na mnie wrażenia :P

co chciałam Ci napisać: masz rację, pewnie nic by się nie stało. pocierpielibyśmy my, nasi partnerzy, a potem ułożyli sobie jakoś życie, zapomnieli - zgadzam się w 100%. tylko nie o to w tym temacie chodzi, przynajmniej ja tak to odbieram. chodzi o to, że to jest problem, realny, my sobie wymyślamy miliony bzdur, typu: pewnie zakocham się w koledze, pewnie jestem lesbijką, on nie czyta, a może potrzebuje faceta,który będzie na mnie wrzeszczał cały czas...itp itd. to nie jest kwestia (tzn. nie wiem czy u wszystkich,nie mogę tego stwierdzić,nie jestem psychologiem, ale tak mi się wydaje) faktycznego braku uczucia tyko czegoś innego. a od problemów nie należy uciekać, bo co z tego, że kiedyś zapomnę o moim chłopaku skoro z następnym i następnym prawdopodobnie będzie to samo? i cały czas mam uciekać? tak się nie da, trzeba nauczyć się kochać dojrzale. poza tym,kto wie czy zawsze byśmy trafiali na tak cudownych ludzi,którzy rozumieją i chcą nam pomóc? którzy to znoszą, nawet jak im ciężko? nie będę się wypowiadać w imieniu innych, ale ja właśnie mam taką osobę, o której pisałaś: która mnie rozumie, którą znam na wylot. i to nie sztuka uciec. a że wątek ciągnie się... no niestety ;/ ale staramy sie podnosić tu siebie nawzajem na duchu, poza tym dochodzą nowe osoby. a jednak czytanie innych, jak mają identyczne objawy i czasem widać wyraźnie, że to co piszą, nie jest normalne, bardzo podnosi na duchu :)

 

to tak bez żadnego wyrzutu, chciałam wyjaśnić ;) pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słuszna uwaga, Linka. jak się przestaje kochać, to już jest po problemie.

najgorzej jest, gdy się beznadziejnie mocno kocha.

natomiast w toksycznym związku lub po bolesnym rozstaniu uświadomienie sobie, że już się nie kocha jest wybawieniem.

 

ja bym się raczej bała tego co będzie, jak go nie przestanę kochać mimo iż sprawia mi to cierpienie.

 

-- 18 lut 2011, 10:27 --

 

aussie, oczywiście, od problemów nie należy uciekać, lecz nie należy ich też nakręcać ciągłym "co będzie, gdy". myślenie przyciąga dokładnie to, o czym się obsesyjnie myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aussie zgadzam się z tym co napisałaś.

A szczególnie z tym , że:

 

od problemów nie należy uciekać, bo co z tego, że kiedyś zapomnę o moim chłopaku skoro z następnym i następnym prawdopodobnie będzie to samo? i cały czas mam uciekać? tak się nie da

 

Ja właśnie byłam w takiej sytuacji od dawna ... i doszłam do wyżej opisanego przez Ciebie momentu , kiedy zaczęłam uciekać. Trwało to dość długo bo nie zdawałam sobie z tego sprawy. A to się zaczynało robić dla mnie destruktywne i nadal twierdzę , ze tak jest. W końcu się zatrzymałam . Problem nie zniknął , ale na pewno nie chce uciekać dalej chociaż pokusa jest aż za wielka !

Przyznaje rację tak się nie da !

Ja każdego dnia walczę z z nowymi schizami . Zazwyczaj to , to że nadal kocham swojego byłego partnera , ze nie pasuję do świata mojego aktualnego partnera (jakbym była co najmniej z innego materiału) i jeszcze setki innych powodów których nie jestem w stanie wypisać bo nie wiem co mi za chwile do głowy przyjdzie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aussie ale nie chodzi o to żeby uciekać ...tylko porozmawiać o tym z kimś kto pomoże je rozwiązać a nie z razem z innymi nurzać się w tym wszystkim, karmić tymi lękami, podpowiadać sobie czego jeszcze można się bać.......... bo cóż to za grupa wsparcia gdy jedna osoba mówi: mam x problem - a inna odpowiada jej - nie martw się, nie myśl o tym, na pewno ci przejdzie...ale ja mam problem Y ( i tu go opisuje) - wtedy ta pierwsza osoba pociesza tą drugą...ale za godzinę obie mają problem XY ......

Nie jestem do końca w temacie - czy ktoś z was tutaj uczęszcza na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka ja uczęszczam na terapię , przypuszczam , że inni też a jak nie to mają to chociaż w zamiarze. Ale mówię w imieniu swoim a nie innych ;)

Było by świetne gdyby jedna rozmowa rozwiązywała raz na zawsze wszystkie problemy niestety na to potrzeba czasu a nawet lat ... i przede wszystkim chęci.

To co opisałaś w swoim poście , przypomina mi terapię grupową , gdzie postępuje się mniej więcej wg . takiego schematu ... no może bez tego "nie martw się będzie dobrze" .

I może terapia grupowa nastawiona jest przede wszystkim na leczenie uzależnień to poprzez rozmowę z innymi zwiększa się samopoznanie , poprawiają się stosunki międzyludzkie a nawet opracowuje się nowe sposoby radzenia sobie w różnych trudnych sytuacjach ... i to wszystko dzięki innym ludziom.

Forum nie jest terapią grupową ale dla wielu ludzi może ją przypominać .

Z tym , że faktem iż na terapii grupowej na pewno nie ma czegoś takiego jak ostra krytyka i ocena wypowiedzi innych ... agresja słowna czy psychiczna ... ale na pewno są faworyzowane takie cechy jak szczerość , wolność wypowiedzi , wsparcie, szacunek, życzliwość i akceptacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piotrek_d04, A może nie chodzi nam o żadne przeprowadzanie terapii na chama ....ale o wypowiedzenie własnego zdania, bo ciężko patrzeć jak przez 230 stron, jak to Litr Maślanki określił ktoś miesza patykiem w kupie..... Po raz kolejny piszę to samo : należy pamiętać, ze jak się umieszcza jakiś post na publicznym forum, to trzeba liczyć się z tym, ze nie wszyscy będą nas głaskać po głowie.... niestety.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wiecie co , każdy ma jakąś racje. Jeden w tym , że forum jest publiczne i że nie każdy będzie głaskany za to co napisał ... drugi , że to grzebanie w ... , trzeci że coś tam i inny że coś tam ... I nie powinniśmy się z tego powodu oskarżać czy użyje tego brutalnego słowa "linczować" za własną szczerość ;)

Skoro wątek dotyczy danego tematu to przecież nie będziemy rozmawiać o czymś co jest totalną abstrakcją w odniesieniu do tego tematu ... czyli np. o pogodzie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aussie ale nie chodzi o to żeby uciekać ...tylko porozmawiać o tym z kimś kto pomoże je rozwiązać a nie z razem z innymi nurzać się w tym wszystkim, karmić tymi lękami, podpowiadać sobie czego jeszcze można się bać.......... bo cóż to za grupa wsparcia gdy jedna osoba mówi: mam x problem - a inna odpowiada jej - nie martw się, nie myśl o tym, na pewno ci przejdzie...ale ja mam problem Y ( i tu go opisuje) - wtedy ta pierwsza osoba pociesza tą drugą...ale za godzinę obie mają problem XY ......

Nie jestem do końca w temacie - czy ktoś z was tutaj uczęszcza na terapię?

 

ale to też pomaga,uwierz. wiesz,jak czytam niektórych ludzi i widzę jakie głupoty czasem opowiadają i pomyślę, że robię to samo, mogę spojrzeć na własny problem z innej perspektywy, wtedy stwierdzenie, że to i to nie jest normalne nie wydaje mi się już bzdurą wyssaną z palca, bo WIDZĘ, że takie zachowania są nienormalne. to trochę uspokaja. poza tym wielu ludzi chodzi do psychologa i może się podzielić tym,co na terapii usłyszeli, co też pomaga. pisze też wiele mądrych ludzi, których posty bardzo uspokajają i tłumaczą wiele rzeczy. a i w gównie czasem dobrze pogrzebać,wyżalić się ludziom, którzy problem rozumieją, bo w swoim otoczeniu, oprócz mojego chłopaka,nie mam osoby, której mogłabym o tym powiedzieć,bo zwyczajnie by tego nie zrozumieli,tak jak wy tutaj. popatrzyliby na mnie zdumieni, stwierdzili, że jestem na siłę z facetem, do którego nic nie czuję i pewnie poradziliby mi, żebym go zostawiła. a ja go nie zostawię,bo mi zależy, a słuchanie takich rzeczy wcale nie sprawia że czuję się lepiej. jeśli o mnie chodzi, byłam u psychologa parę razy. ale niekoniecznie byłam zadowolona z osoby,na którą trafiłam, poza tym to za dużo by mnie kosztowało,nie mogę sobie na to pozwolić. na razie postanowiłam, że postaram się jeszcze walczyć sama, a jeśli nie dam rady, poszukam pomocy :)

 

a wiecie co jeszcze jest trochę przykre? że ten wątek jest traktowany lekceważąco. nie sądzę, żeby ktoś odpisał komuś,kto np. boi się, że zgwałci swoje dziecko czy wymorduje rodzinę, że faktycznie chce to zrobić i wykręca się nerwicą. takiej osobie każdy by powiedział, że jest chora i musi iść na terapię. a tutaj? osoba,która nie jest w temacie,która tego nie przeżywa, wchodząc na takie forum stwierdza, że wszyscy się oszukujemy i mówi nam to. w sumie może trochę was rozumiem,pewnie sama bym tak pomyślała. bo jak ktoś boi się, że jest pedofilem,widać że coś z nim nie tak, jak ktoś boi się, że nie kocha,faktycznie się odkochał i się oszukuje - jakie to proste,prawda? tylko dlaczego setki ludzi się rozstają, nawet jak trochę cierpią z tego powodu,ale jednak podejmują decyzję i się rozstają, a my nie możemy? potraktujcie nasz problem bardziej serio,bo my mamy problem. to są setki pytań,przeróżnych, tak jak pisałam. i to jest męczące i uprzykrza życie,wierzcie mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Manka, 3181 postów :hide: i w większości kłótnia albo użalanie się nad sobą :hide:

 

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać...? 3181 postów...? A nico by sie nie stało jest nas tylu na planecie ,że trzeba być bałwanem ,żeby nie zauważać innych ludzi . I trzymać się kurczowo jednej osoby...która prawdopodobnie ma nas w *upi*

 

Skoro wątek dotyczy danego tematu to przecież nie będziemy rozmawiać o czymś co jest totalną abstrakcją w odniesieniu do tego tematu ... czyli np. o pogodzie :P

 

totalna abstrakcja jest to ,ze są ludzie lamentujący 15,30,40 lat a gdy nadchodzi kres plują sobie w brody ,że przefiukali własne życie .

Wiec nawet pogoda jest lepszym tematem jeżeli coś wniesie w nasze życia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Totalna abstrakcją jest to,że ten watek sie rozciąga i rozciąga,robi się z tego "Jęczarnia bis"

Sam mam nerwicę natręctw,przechodziłem wiele różnych myśli....Jak sobie z tym radziłem?

Ignoruję je-wiem,że one są,i robię to na tej zasadzie:" helooooł :mrgreen: to nie są moje myśli,te złe myśli powoduje tylko choroba a ja sam przecież wcale tak nie myślę".I owszem te "myśli od choroby" są.ale wiem,że to nie są moje prawdziwe myśli i dlatego je pieprze,mam je gdzieś.Potem same przechodzą te "myśli" po jakimś czasie oczywiście,przy czym ja na nie w ogóle nie zwracam uwagi.

Tu w tym temacie i mówie to bez uszczypliwości,może działać zasada typu:ktoś z problemem wchodzi,może i coś z nim robi ale czyta następną osobę która ma to samo,a potem ta osoba dopisuje cos nowego czego nie ma ta pierwsza osoba,i następuje sobie wkręcanie czegoś nowego,pojawiają się nowe "myśli" i tak robi się trochę z tego tematu takie miejsce gdzie człowiek z nn wkręca sobie nowe objawy i upewnia się,że u innych też one występują i w ogóle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piotrek_d04, A dlaczego ? Mi współczujesz ???????

Bo nie mam już ochoty biczować się wspomnieniami ? Może zaczyni sobie współczuć ,może wyjdzie z tego coś konstruktywnego ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Manka, 3181 postów :hide: i w większości kłótnia albo użalanie się nad sobą :hide:

 

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać...? 3181 postów...? A nico by sie nie stało jest nas tylu na planecie ,że trzeba być bałwanem ,żeby nie zauważać innych ludzi . I trzymać się kurczowo jednej osoby...która prawdopodobnie ma nas w *upi*

 

.

 

Ja naprawdę napiszę to najmilej jak się da.

Jesteśmy tu wszyscy z tego względu,ponieważ kazdy z nas ma problemy.

Rozumiem,że osoby,które mają problem z OBSESYJNYM myciem rąk,OBSESYJNYM strachem przed autobusami..czy zupełnie coś innego,a nie spotkały się wcześniej z takim czymś a przede wszystkim nie doświadczą tego na własnej skórze,nie zrozumieją tego.

Podkreślam OBSESYJNYM,ponieważ jak sama nazwa mówi,jest to obsesja.I wiem,że wy chcecie wszyscy nam pomóc ,ale teorie typu 'Nie użalaj się nad sobą' lub 'Nie myśl o tym ' jest dla nas jak dla kulawego 'Wstań i podejdź tu'.

Szczerze?Mam stwierdzoną nerwice natręctw ,czyli zaburzenie obsesyjno kompulsywne,ale czy to faktycznie choroba ,czy tez nie myślę 9478578910 razy dziennie. Jesteście moderatorami,a więc jeśli widzicie ,że boli nas to co piszecie..i jeszcze bardziej cierpimy...proszę o większe wyrozumienie. To co napisał wcześniej LucidMan(przepraszam,jeśli napisałam z błędem,ale śpieszę się) było przypisaniem nas do danej kategorii,owszem szczere,bolesne rownież ,ale prawdziwe tylko dla osób,które nadal nie wiedzą o co w tym wszytskim chodzi.

 

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....? to tylko tytuł,a każdy się jego czepia. My naprawdę wiedząc,że możemy tu wejść i mamy komu to powiedzieć,bo powtórzę osoby ,które nie mają z tym nic wspolnego nie zrozumieją czujemy się lepiej. Z waszej storny wygląda to jak nakręcanie.Dlatego każdy z nas wchodzi tu niekoniecznie codziennie tylko jak potrzebuje pomocy ,od osoby ,która go zrozumie. Ja jestem tu czasami raz w miesiącu,czasem co 2 dni.Kiedy jest mi lepiej nie wchodzę.Nie chcę.

Wasze komentarze,naprawdę nam nie pomagają.Wygłosiliście swoje zdanie,ok. Ale są to osoby,faktycznie chore...i wydaje im się,ze nas zrozumieją.Jest to inny przypadek i inny tok myślenia...inna perspektywa.

 

Proszę zamknijmy tą walkę swojego słowa. Każdy z nas ma swoje zdanie,kótrą postrzega jako racje .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem radykalizm nie jest dobry, nigdy... bo trwając chorobliwie przy swoim możemy stracić z oczu coś naprawdę wartościowego, będziemy ślepi... umysł zawsze powinien być otwarty przynajmniej na szczere wysłuchanie tego co druga strona ma do powiedzenia i przemyślenie tego, nie trzeba od razu wystawiać kolców i atakować...

ja podejmując terapię też się bałam, ale starałam się być otwarta też na to co mogłoby mi się bardzo nie spodobać, słuchałam spokojnie i nie myślałam że ma wyjść że go kocham nie! myślałam tak: ja chce być normalna, chce wiedzieć co jest grane, a wtedy będe wiedziała co chce dalej zrobić, chce poznać prawdę o sobie za wszelką cenę nawet gdyby miała być brutalna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać...? [/b]3181 postów...? A nico by sie nie stało jest nas tylu na planecie ,że trzeba być bałwanem ,żeby nie zauważać innych ludzi . I trzymać się kurczowo jednej osoby...która prawdopodobnie ma nas w *upi*

 

totalna abstrakcja jest to ,ze są ludzie lamentujący 15,30,40 lat a gdy nadchodzi kres plują sobie w brody ,że przefiukali własne życie .

Wiec nawet pogoda jest lepszym tematem jeżeli coś wniesie w nasze życia .

 

jeśli chodzi o cytat nr 1 - tu właśnie wychodzi jak bardzo nie rozumiesz problemu i jak bardzo Twój światopogląd różni się od naszego. A może po prostu bardzo mało wiesz o miłości? Tego nie wiem, ale dla mnie, mimo wszystko, miłość to nie jaranie się drugą osobą przez miesiąc a potem wymienienie jej na inną, bo przecież 'tyle ludzi jest na świecie' - no na pewno jest wiele ludzi. wiele wspaniałych ludzi, atrakcyjnych, inteligentnych. No i? Co w związku z tym? Miłość polega na czymś zupełnie innym, ale nie chce mi się tego tutaj tłumaczyć-po co? Twój problem.

 

jeśli o chodzi o cytat nr 2 - tu się zgadzam, szkoda marnować życie. dlatego należałoby coś z problemem zrobić, co nie zmienia faktu, że i pożalić się czasem fajnie. mi to przynosi ulgę, a innym nic do tego, nie podoba Wam się temat,nie zaglądajcie.

 

a tak poza tym to mam dość tego forum. wkurzają mnie te kłótnie i nie mogę czytać tych herezji, sorry. nie ruszają mnie, spokojna głowa. po prostu drażni mnie, że ludzie,którzy o problemie nie mają pojęcia, do powiedzenia na ten temat mają najwięcej, dają kupę świetnych rad, a wzbudzają tym tylko moje zażenowanie. chcecie to zmieniajcie sobie partnerów co miesiąc-wolny kraj, moje podejście do związków jest inne, wybaczcie. a swoją drogą zastanawiające jest, że wojnę z nami toczą tu sami moderatorzy + ex-moderator. aż się zaczynam zastanawiać czy nasz wątek nie zamula nadto serwera i ktoś nie próbuje nas skłonić do zaprzestania pisania. w końcu tyle stron o niczym, a non stop są awarie systemu. nie oskarżam nikogo, to tylko takie moje skojarzenie. a niezależnie od tego jak jest, więcej wchodzić tu nie zamierzam. z kim chcę mieć kontakt,będę miała. a jeśli ktoś nie miałby do kogo się zwrócić z problemem,potrzebował pilnie pogadać,cokolwiek,niech pisze na gg: 3864048. tylko niech się przedstawi.

 

pozdrawiam wszystkich a szanownym moderatorom życzę szczęścia w miłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aussie, masz racje wiem bardzo mało ..zostałem zdradzony ...rozpiłem się ..próbowałem się kilka razy zabić .

Wyłem ,nie spałem zniszczyłem własne życie .

 

Ale teraz już dość ,przestałem być żałosnym pajacem i chce normalnie żyć z kimś kto mnie kocha .

A Ty proszę Cię bardzo -Twój wybór ..zamartwiaj się ,rycz do poduszki ,wzdychaj nad zdjęciem ..użalaj się nad sobą bo boisz się spróbować normalnie żyć W moim wypadku to nie był nastoletnia miłość tylko żona z która żyłem wiele lat ...ale co mi tam niech będzie ,że Ty masz racje .Miłej pobudki za kilka/ kilkanaście lat jako starzec/staruszka która przejęczała życie ,zamiast je przeżyć .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LitrMaślanki, przepraszam, poniosło mnie chyba. czasem można odebrać coś inaczej, niż osoba miała na myśli. szczerze przepraszam. co do mnie-wcale nie chcę zmarnować życia,myślisz że chcę? po prostu to nie takie łatwe. ile razy sobie obiecywałam, że dość, i nawet czasami kładłam się spać pozytywnie nastawiona, po czym budziłam się rano z gulą w gardle, zanim jeszcze zorientowałam się o co chodzi. choć w zasadzie to nie wiedziałam o co chodzi tylko zaraz próbując znaleźć przyczynę wracałam do tematu przewodniego. ile razy odpowiadałam sobie na jedno pytanie,już się uspokoiłam na moment, już byłam pewna co czuję i co chcę, a 5 sekund później znowu echem w glowie to samo pytanie. i tak ciągle ciągle... ja już nawet nie kontroluję tego. czasem myślę i nie myślę jednocześnie,nie umiem tego nawet dobrze opisać. chcę coś przemyśleć a trwam w jakimś takim dziwnym stanie zawieszenia. tak jak pisała mia, milion razy dziennie zastanawiam się czy coś mi jest czy faktycznie te myśli mają jakieś podstawy, bo tak naprawdę nie wiem tego. nie chcę myśleć, chcę się cieszyć życiem, chcę się z nim cieszyć życiem,bo jest mi najbliższy na świecie, ale to jest silniejsze ode mnie. nie umiem tak po prostu nie myśleć ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×