Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze relacje z otoczeniem...?


Mada

Rekomendowane odpowiedzi

znajomi z reguły faktycznie dośc dziwnie patrzą na zjawisko ataku nerwicy :( budzi to ponad wszelką wątpliwośc coś w rodzaju litości lub za plecami kręcenia palcem po czole :( moja rada nie zwracac na to uwagi i byc ponad tym :!: mnie już osobiście nie obchodzi zdanie innych na ten temat i Tobie radzę to samo :D Najważniejszy w takiej sytuacji jesteś Ty a nie znajomi. Gwarantuję Ci, że w przypadku znalezienia się w sytuacji ataku nerwicowego "zdrowego znajomego" to przyprawi go to o niezły zawrót głowy i wielki strach w gaciach :!: pomyśl o tym i pamiętaj, że każdego to może złapac choć nawet sobie nie będzie zdawał z tego sprawy :D:D:D

proponuję luzik

pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama z własnego doświadczenia wiem że większość osób odwróciło się ode mnie bo straciło cierpliwość do moich ciągłych zmian nastrojów...kiedy przechodzilam najgorszy okres w życiu zostałam sama...odsunęlam się od ludzi, przestałam im ufać...Ci znajomi z którymi kontaktuję się do tej pory nie wiedzą o mojej nerwicy, nie zauważyli...i mam nadzieję że nie zauważą bo po co miałabym im mówić..., drażniły mnie ciągłe pytania o to jak się czuję bo nie mogę przecież ciągle mówić mam nerwicę, dostałam atak...nie wiem jak wy ale ja sądzę że w takim wypadku i tak każdy sam musi nosić swój krzyż..przynajmniej ja nosiłam..

 

[ Dodano: Nie Cze 04, 2006 5:44 pm ]

Mnie nigdy nie chodziło o to by robić zamiesznie wokól siebie czyjaś histeria tylko nasilała mój atak...więc staram sobie radzić sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zauważyłam,że na początku sprawiam wrażenie osoby dość niesympatycznej.Wyniosłej,niedostępnej i zarozumiałej.Moja przyjaciółka z rozbajającą szczerością wyjawiła mi,że na początku mnie nie lubiła.

Wszystko dlatego ,że jestem do przesady nieśmiała,ludzi się boję jak diabeł wody święconej,czasem nawet "Cześć" znajomym nie mówię.A oni przeca nie wiedzą co się w mojej głowie dzieje.Widzą normalną osobę,która się zachowuje tak jak się zachowuje.

:(

Trochę przykre,jednak udało mi się w życiu natrafić na kilka osób,którę ośmielę się nazwać moimi przyjaciółmi.Znają mnie,moje "jazdy" i akceptują to najwyraźniej,bo cały czas utrzymują ze mną kontakt.To inteligentni i wartościowi ludzie i na serio myślę,że mam cholerne szczęście ,że na nich trafiłam.

Czasami wychodzę gdzieś z Przyjaciółką,która obchodzi się ze mną jak z jajkiem i co chwila pyta czy dobrze się czuję,ale to dość urocze w sumie. ;) Kiedyś usłyszałam,że szkoda ,że tak niewielu ludziom pozwalam się poznać,bo świetna ze mnie babka 8) .Cóż...

 

Nie będe udawać,że nie obchodzi mnie opinia innych ludzi.Chyba wszyscy mamy to do siebie,że się przejmujemy tym co inni o nas pomyślą. :|

Z nieśmiałością walczę i chyba robię małe postępy,a jak ktoś się na mnie krzywo spojrzy zawsze mam się komu poskarżyć.I to jest piękne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

didado1 widze ze twoje przekonania wyklarowuja sie w sposob niezwykly ,gratuluje :!: wierze ze wszystko zaczyna sie ukladac zgodnie z twoimi pragnieniami i dazeniami ,wierze tez ze tak jak piszesz przedkladasz i bedziesz przedkladac swoje dobro ponad wszystko :!: wierze ze milosc i zaufanie stanie sie sensem twojego zycia :!:

w dalszym ciagu mozesz liczyc na moje wsparcie ;)

pozdrawiam cieplo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie raczej nie lubią mnie, nie akceptują bo jestem nerwowa wybuchowa bo mam zmienne nastroje..jestem chorobliwie nieśmiała, zamknięta, czasami przez nerwy biegnę jak szalona..nie mówię cześć, tylko z nielicznymi osobami rozmawiam..ale lubią u mnie moją wrażliwość...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi znajomi,przyjmuja to z niedowierzaniem.Z reguly mowia po co mi leki.Nierozumieja takze tego jak mozna sie czuc zle codziennie,nawet kiedy jest slonko bo przeciez wtedy ludzie czuja sie jak nowonarodzeni.Przestalam sie juz nawet tlumaczyc z moich trzesacych sie rak,nie mam ochoty kazdemu z osobna tlumaczyc dlaczego tak sie dzieje.Nikt kto nie byl na to chory i tak nie zrozumie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Diado:Czuję, że mnie nie lubią...takie osoby jak ja są raczej nieakceptowane przez rówieśników, spokojne, zamknięte, wrażliwe....niektórzy lubią tą moją dobrotliwość..i że jestem wrażliwsza na krzywdę innych...na nastroje, na otoczenie...

pozdrawiam[/code]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie z Wami wszystkimi..... ludzie nie rozumieja dlaczego sie zachowuje tak jak sie zachowuje. Oprocz wybuchowosci (ale to raczej w gronie rodzinbnym) pojawila sie u mnie jakis czas temu (2 lata?) dziwna uszczypliwosc Nie umiem ludzi krytykowac wprost.... wiec "pomagalam" sobie ironia, aluzjami.... teraz dopiero dotarlo do mnie, ze to moglo kogos zranic... a ja tylko chcialam zwrocic na siebie uwage -"zobacz, jest mi zle... zainteresuj sie, dlaczego tak jest, dlaczego tak sie zachowuje...." - Ile mozna tolerowac tak zachowujaca sie osobe...? :(

 

Druga sprawa: nikt nie lubi panikarzy!

Uslyszalam kiedys z ust kolezanki "Moja siostra powiedziala, ze lepiej by bylo zebym Cie nie spotkala wtedy przed matura, bo to mnie strasznie zestresowalo choc bylam spokojna" Wiem, ze nasze emocje udzielaja sie innym (zarowno te pozytywne jak i negatywne) Zrobilo mi sie przykro, ze zestresowalam kolezanke i ze przez jej siostre zostalam uznana za osobe, ktorej lepiej unikac, zeby zachowac spokoj! To naprawde bardzo, bardzo przykre.....

A gdy zaatakowala nerwica nikt nie dal mi swojej obecnosci... kolezanka zaproponowala mi po jednej rozmowie bym wziela jakies tabletki na uspokojenie - miala racje... potrzebowalam ich, ale przede wszystkim potrzebowalam wtedy czlowieka

Ludzie widza tylko objawy, ale nie chca zrozumiec ich przyczyn...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj telimenka chce podzielić sie opinią nz temat postrzegania przez znajomych niestety nie wszyscy to rozumieją ponieważ nie znaja ogromu cierpienia ludzi z nerwica poz

 

[ Dodano: Nie Cze 04, 2006 6:16 pm ]

smutna:

niestety często ludzie nie rozumieją cierpiących na nerwice nie znają bowiem cierpienia zw z tą chorobą pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:( zawsze ukrywałam swoją chorobę i ukrywam, mam swoją kochaną rodzinkę która mnie traktuje inaczej, poprostu chronią mnie przed ,,trudnym życiem''lecz przyjaciół mam niewiele, poprostu straciłam koleżanki, gdy nie poszłam na spotkanie.... na ,,latanie po sklepach za ciuszkami''- nikt kto na to nie zachorował nie uwierzy, że ty nie wyjdziesz do ludzi, bo ty się ich boisz!!!!śmieszne-prawda?? :( Tak jak my kiedy biegniemy, nie widzimy ludzi bez nóg!!Wszyscy ode mnie się odsunęli,widocznie nie było prawdziwej przyjażni :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim znajomym to nie przeszkadza i nawet musze przyznac,ze trafilam w sumie na super ludzi bo oni wspierają mnie,dzwonią,doradzają tak jak umieją,zabieraja na spacery bo chcą mnie rozerwć i za to jestem im wdzięczna.Myslę ,ze tak naprawdę to są moi przyjaciele

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do przyjaźni to ja przestałam już wierzyć...moi niby przyjaciele na początku wspierali mnie...potem przestali rozumieć to było tak jakbyśmy byli z dwóch światów...teraz mam w nerwicy człowiek pozostaje niestety samotny i nieszczęśliwy :( tak to już jest bo gdzie tu wyjść jak w każdej chcwili można dostać ataku, zacząć myśleć o złych rzeczach...izolować się...u mnie tak jest zawsze jak niby próbuję staram się żyć normalnie wszystko powraca...przez chwilę jest normalnie ok. a potem znów mam zły nastrój mam ochotę uciec i płakać..tylko nikt niestety nie rozumie dlaczego..sama przekonałam się o tym że moja nerwica odcięła mnie od zdrowych ludzi którym wciąż zazdroszczę..a nie chcę tego że są szczęśliwi...nie męczą się tak jak ja- ta której życie się nie ułożyło po prostu i za bardzo poplątało by zacząć naprawiać... :(

 

[ Dodano: Nie Cze 04, 2006 9:57 pm ]

Ludzie w wieku 17 lat cieszą się bawią, nie potrafią zrozumieć czemu ja siedzę w czterech ścianach, płaczę po kątach...i nie mam ochoty na rozrywki...

 

[ Dodano: Nie Cze 04, 2006 10:05 pm ]

Droga Limbo: Nie martw się tym zbytnio, według mnie są w życiu również inne wspanialsze i bardziej przyjemne rzeczy niż latanie po sklepach za ciuszkami, czy spotkania pod latarnią..Nie każdy musi za tym przepadać..Czasami dobra zabawa zależy również od towarzystwa...jestem przekonana, że na pewno w twoim otoczeniu znalazły by się osoby godne prawdziwej przyjaźni..czasami nie trzeba długo szukać..pomyśl może spotkałaś kiedyś osobę która może potrzebować Ciebie..chociażby rozmowy, która czuje się równie samotna i nieszczęśliwa jak Ty...Jeśli nie lubisz latania po sklepach, spotkań pod latarnią i dyskotek możesz przecież zawsze..wyjść na spacer, na rower...sprawić sobie czymkolwiek przyjemność..od razu zrobi się lepiej..

a co do przyjaźni to jestem pewna że na pewno istnieje gdzieś osoba podobna do ciebie...

pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak juz wspominalam znajomi maja mnie takze za dziwaka, kogos innego itp.

moze uwazaja mnie za wariatke, w sumie jestem wariatka :)

nietolerancja szaleje, tak trudno zrozumiec drugiego czlowieka :/

ja wyznaje zasade: 'czlowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce'

eh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam wszystko to jak moje przyjaciółki darły się na mnie że mam iść do psychiatry i psychologa albo kupić sobie laki na uspokojenie bo inaczej się zatrzęsę...mówiły że nie zamierzają odwiedzać mnie w psychiatryku...a ja często myślę że tam byłoby mi lepiej może bym wyzdrowiała, coś by się zmieniało niż żyjąc na codzie z takimi ludźmi..w końcu stracilam ze wszystkimi kontakt, odcięłam się odizolowałam od ludzi bo się wstydzę wiem że w każdej chwili mogą mi zacząć szczerbiotać zęby ja zacznę się trząść a oni znów będą się na mnie głupio i dziwnie patrzeć..chociaż tym się już tak bardzo nie przejmuję..wiem że będzie mi bardzo trudno budować na nowo relacje z ludźmi..będzie ciężko nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będzie to możliwe...ja i zdrowe relacje z ludźmi z otoczeniem....bo teraz wiem że są złe bardzo złe... :oops::( i zawsze były

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak non stop. Bylam chora rok, zaczelo sie na poczatku roku akademickiego i ja zamiast wziac od razu dziekanke, przez caly rok oszukiwalam siebie i sama sobie wmawialam, ze juz czas wyzdrowiec i zaczac zdawac egzaminy, oczywiscie nie udalo sie i wzielam wsteczna dziekanke, ale dopiero w maju i dopiero wtedy odetchnelam z ulga.

Teraz znowu zle sie czuje, choc zdawalo mi sie, ze bedzie juz dobrze, wiec po raz kolejny miast odpoczac i zadbac o siebie to poganiam wlasny oranizm, ze nie moge sie zle czuc, ze mam tyle rzeczy do roboty, ze musze byc zdrowa.

Wiesz Feniks, ja mysle, ze taka postawa jaka prezentujemy robi nam wielka krzywde. Moje otoczenie nie wywiera na mne presji, ale ja cierpie na permanentne poczucie winy. Przeciez powinnysmy dac sobie odpoczac i pozwolic sobie na chorowanie spokojnie. Takie pospieszanie to niepotrzebny stres wiecej (latwo sie pisze, ale sama sie jeszcze tego nie nauczylam). A co takiego sie wlasciwie stanie, jakbys nie byla w przyszlym roku zdrowa? Swiat sie nie zawali, bedziesz miala znowu nauczanie indywidualne i nic poza tym. Nie wolno Ci samej sie pograzac przez to poganianie siebie. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi tu o presje otoczenia ale o samego siebie ! trzeba chcieć wyzdrowieć a nie odkładać to na później ja chciałam byc jak najpredzej zdrowa , nie mam czasu na chorobę bo życie mi ucieka.Dzieki takiemu podejściu mogę już teraz np poleciec samolotem na wakacje a jeszcze niedawno nie mogłam wyjść z domu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×