Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy depresja jest faktycznie chorobą?


Evia

Rekomendowane odpowiedzi

Evia, ta myśl ewoluowała w stwierdzenie, ze życie to jedno wielkie pole walki z polem minowym, a Jak wiadomo człowiek na takim polu do tego samotny ma mniejsze szanse niż w grupie.

 

Jak jeszcze byłem wierzący, czyli do 16/17 roku życia, to uważałem, że ziemia to czyściec i jesteśmy na niej za nasze grzechy. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choróbsko, w dodatku wbijające na semantyke. Ciało bolało mnie gorzej niż przy grypie. Tak jak np. grypa wpływa na psyche - izolujesz się od ludzi, nie masz ochoty na towarzystwo, tak choroba psychiczna wpływa na semnatyke - bóle ciała, zawroty głowy itp.
moja semantyka działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego

 

Rozumiem, że macie na myśli somatykę, a nie semantykę. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, to przecież zawaliście no i co tu leczyć?

 

Wiesz, hipomania to tylko preludium do manii, stan subiektywnie przyjemny. U mnie to jest tylko ChAD II/ SAD. Mania jest dużo gorsza. Znam parę osób z ChADem I czy rapid cycling. Czujesz się szczęśliwy, uważasz się za "Boga", nie śpisz, ale nie dlatego, że nie możesz zasnąć tylko dlatego, że nie odczuwasz takiej potrzeby, nie czujesz zmęczenia, masz mnóstwo energii, mózg pracuje na zwiększonych obrotach, robisz co chcesz, ruch.asz co popadnie , nikt nie jest w stanie Ci przeszkodzić. Brzmi fajnie z pozoru, prawda? Ale tak nie jest. W manii masz również zniekształcony obraz rzeczywistości (bo uważasz się za największego kozaka), podejmujesz działanie ryzykowne, lekkomyślne, szkodliwe. W manii mogą wystąpić objawy psychotyczne(np. urojenia), w ciężkich epizodach depresji w sumie też, ale rzadziej się to zdarza. Czym są urojenia pisałem już wcześniej. Poza tym potem nagle wypada się z hukiem z karuzeli królestwa życia (manii) i wpada się w "normalność", albo dla odmiany w depresję ,a niestety konsekwencje, reperkusje będące pokłosiem tego co człowiek nabroił w manii pozostają i trzeba się z nimi zmierzyć. Np. mimo, że byliśmy w szczęśliwym związku , kochaliśmy tę drugą osobę , to w manii wyru.chaliśmy pół miasta (bo jestem "Bogiem") , byliśmy odpowiedzialni, stateczni, a w trakcie manii wyjęliśmy wszystkie oszczędności z konta, przy tym mówiąc szefowi , że jest ujkiem i zwalniając się z pracy (bo jestem "Bogiem") , gorzej- zaczęliśmy brać kredyty, pożyczki, chwilówki, zastawiliśmy dom, wszystko przeyebaliśmy w grach hazardowych (bo jestem "Bogiem") , przy tym jako obywatele o nieposzlakowanej opinii parokrotnie wdaliśmy się w konflikt z prawem (bo jestem "Bogiem"). Z powodu urojeń ("fałszywych przekonaniach, błędnych sądach, odpornych na wszelką argumentację i podtrzymywane mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość") skrzywdziliśmy fizycznie lub psychicznie osoby nam bliskie (bo jestem "Bogiem" i nigdy się nie mylę!!!) . Wieczna huśtawka między górką , a dołkiem . Nie bez powodu mówi się, że depresja jest piekłem dla samego zainteresowanego, a mania jest piekłem dla jego otoczenia(rodziny,bliskich). Co prawda jest w tym tylko połowa prawdy, bo depresja również może być piekłem dla rodziny, bliskich.

 

Jeżeli interesuje Cię szeroko pojęta tematyka ChAD to wygogluj książkę autorstwa jednego z naszych forumowiczów- Robert W. Relacja z pierwszej ręki. Cyklofrenia - choroba afektywna dwubiegunowa .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na co dzień mam coś podobnie jak ego i Evia, ale potem tabletki zaczynają działać do tego zajaram blanta, puszczę jakieś 2 pseudo optymistyczne piosenki i jest na kilka godzin lepiej ;) Bo w całym tym bagienku są ludzie, momenty i miejsca dla których warto się "pomęczyć", chyba. Depresja utrudnia odczuwanie pozytywnych emocji, dostrzeganie tej dobrej strony życia, więc no to oczywiste zaburzenie/choroba. Oczywiście udawanie, że świat jest piękny, kolorowy i sprawiedliwy to przegięcie w drugą stronę XD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choróbsko, w dodatku wbijające na semantyke. Ciało bolało mnie gorzej niż przy grypie. Tak jak np. grypa wpływa na psyche - izolujesz się od ludzi, nie masz ochoty na towarzystwo, tak choroba psychiczna wpływa na semnatyke - bóle ciała, zawroty głowy itp.
moja semantyka działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego

 

Rozumiem, że macie na myśli somatykę, a nie semantykę. :P

 

Czepiasz się semantyki :lol:

 

ego, a nie jest tak, że poczucie humoru, nawet wisielcze, pomaga ci funkcjonować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo lepiej mi korespondują z moim wisielczym humorem, tylko mój wisielczy humor, wynika właśnie z tego jak wygląda moje ( zjebane) życie

 

Już kiedyś pisałam, że Twoje poczucie humoru podchodzi pod mój gust.

Wisielczy humor... No tak, teraz już wszystko jasne :D

 

( u mnie jest trochę inaczej niż u Evii- mniej przejmowania całym światem, a więcej własną dupą).

 

Ale w moim przypadku jest to właśnie bardzo ściśle ze sobą powiązane. Skoro cały świat jest popaprany to i moje życie również. W końcu ja również tkwię w tym bagnie, czyli jak najbardziej moja dupa również jest poszkodowana.

 

I nikt , absolutnie nikt mi nie wmówi, żaden uczony psychiatra, czy psycholog mi takiego kitu nie wciśnie, że to jest chore. Chore, to by było dla mnie właśnie przejście wobec tego jakby nigdy nic, czy z bananem na ustach.

 

 

Dokładnie

 

Evia, ta myśl ewoluowała w stwierdzenie, ze życie to jedno wielkie pole walki z polem minowym, a Jak wiadomo człowiek na takim polu do tego samotny ma mniejsze szanse niż w grupie.

 

Kurczę, u mnie było trochę odwrotnie. Od dziecka wiedziałam, że życie jest jednym wielkim polem walki, tylko, że w końcu ta nieustanna walka zaczęła już mnie męczyć. Bo w imię czego?

Nie podoba mi się to, że również jestem do tego zmuszona, że zostałam w to wplątana... Żeby ta walka była chociaż trochę wyrównana i istniałaby jakaś sprawiedliwość, to byłoby to do zniesienia.

 

Jak jeszcze byłem wierzący, czyli do 16/17 roku życia, to uważałem, że ziemia to czyściec i jesteśmy na niej za nasze grzechy. :pirate:

 

 

Hah, i tu również widzę podobieństwo. Moja wyżej wspomniana żądza sprawiedliwości doprowadziła do tego (i w sumie nadal to robi), że zaczęłam sobie szukać jakichś wytłumaczeń, które jakby nie inaczej działały na zasadzie mechanizmów obronnych. Tak więc wymyśliłam sobie piękną bajkę, która połączyła wszystkie największe religie świata łącznie z kosmitami itd :D

W tej bajce istnieje wiele planet, na których jest życie i na każdej z nich panują inne zasady. Tak więc są te lepsze jak i gorsze (czyli Ziemia) a każda istota ma swój własny krzyż do pociągnięcia, i dopóki nie osiągniemy wyższego stanu duchowego (coś ala budda) to będziemy się tu odradzać w kółko (reinkarnacja) a każde nasze wcielenie będzie powiązane z naszym postępowaniem w życiu wcześniejszym i dlatego też nie pamiętamy naszych poprzednich wcieleń, bo to by zaburzyło dojście do wyższego stanu uduchowienia. A jeśli w końcu nam by się to udało, to po śmierci przenosimy się na korzystniejszą planetę i tak dalej (można też znów ewentualnie wrócić na Ziemię)

 

Taka wizja jest sprawiedliwa i bardzo mi się podoba :105:

 

Niestety to tylko wydumana bajka jak i nie jedyna, którą potrafię wymyślić i połączyć ze sobą :?:lol:

Wszystko przez to, że istnieje coś takiego jak sumienie czy właśnie żądza sprawiedliwości, co mi nie do końca pasuje do tego popapranego świata (ale nie potrzebnie to napisałam bo zaraz znajdę na to jakąś pesymistyczną odpowiedź i pogrążę się już na amen :?:D )

 

Czy ja nie mogę myśleć o jakichś normalnych rzeczach typu "co mam zrobić na obiad" lub "w co się ubrać"? :bezradny:

 

Bo w całym tym bagienku są ludzie, momenty i miejsca dla których warto się "pomęczyć", chyba.

 

dostrzeganie tej dobrej strony życia,

 

A jak nie ma?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MamSwojePoglady, kiedyś też mi to wystarczało dopóki nie zdałam sobie sprawy, że wszystko co sprawiało mi przyjemność jest tak naprawdę iluzją, czy też czymś powierzchownym, i że każde moje szczęście jest ściśle powiązane z czyimś nieszczęściem.

 

 

W sumie to niby mam te swoje koty, które w pewnym sensie mnie uszczęśliwiają, ale z drugiej strony również przyczyniają się do moich depresyjnych myśli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, a nie jest tak, że poczucie humoru, nawet wisielcze, pomaga ci funkcjonować?
Śmierć by mi najbardziej pomogła, niekoniecznie funkcjonować, ale ja i tak nie funkcjonuję, więc to jeden ..uj.

 

W sumie to niby mam te swoje koty, które w pewnym sensie mnie uszczęśliwiają, ale z drugiej strony również przyczyniają się do moich depresyjnych myśli...

Dokładnie, podobnie mam z moim psem, co z tego, że jego towarzystwo daje mi teraz jakieś pozytywne emocje, jak pewnego dnia będę patrzeć jak zwija się w bezwzględnej agonii śmierci, a ja w niczym nie będę w stanie mu pomóc. A zdrowy człowiek na to powie - Cóż za cudny świat! :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponuractwo i depresja to co innego. Wyszłam z depresji i dzięki temu mogę normalnie funkcjonować, ale w głębi duszy dalej jestem ponurakiem i uważam, że życie jest generalnie do niczego. Różnica polega chyba na tym, że teraz się tym nie zadręczam i doceniam też jego lepsze i ciekawsze strony (mimo tego że te fajne chwile to jednak zdecydowana mniejszość). I nie obnoszę się ze swoim czarnowidztwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jaki jest swiat? Jest taki, jakim człowiek sobie go wykreuje w swojej rzeczywistości swoim małym móżdżkiem. Więc logicznym jest, że to czy jest cudowny czy raczej okrutny i bezwgledny, zależy tylko od naszej głowy. Bo przecież nie da się spojrzeć na świat z perspektywy czegoś innego niż nasza głowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...każde moje szczęście jest ściśle powiązane z czyimś nieszczęściem......

To też jest iluzja lub blędne przekonanie. Taka stała zależnośc nie istnieje. Co więcej, zdarza sie, że "szczęście" własne jest skorelowane z obcym.

 

Według moich obserwacji istnieje taka zależność (chociaż nie zawsze jest to ukazane w bezpośredni sposób)

W skrócie to wszystkie dobra materialne wiążą się z niszczeniem innych organizmów żywych.

Niematerialne (między innymi duchowe) są zazwyczaj iluzją.

 

 

Dokładnie, podobnie mam z moim psem, co z tego, że jego towarzystwo daje mi teraz jakieś pozytywne emocje, jak pewnego dnia będę patrzeć jak zwija się w bezwzględnej agonii śmierci, a ja w niczym nie będę w stanie mu pomóc. A zdrowy człowiek na to powie - Cóż za cudny świat! :lol:

 

 

A ja karmiąc swoje koty i otwierając im puszkę z żarciem myślę o tym, że to one mogłyby być tą zawartością, i że przyjaźnienie się ze swoim potencjalnym posiłkiem jest dosyć perfidne.

Druga sprawa to obserwując ich zabawę (czyli szkolenie w zabijaniu) znów się nakręca moja spirala myśli.

No i muszę myśleć o tym, że jeśli mnie zabraknie to one sobie same nie poradzą.

 

doceniam też jego lepsze i ciekawsze strony

 

co jest lepszą i ciekawszą stroną życia?

 

No jaki jest swiat? Jest taki, jakim człowiek sobie go wykreuje w swojej rzeczywistości swoim małym móżdżkiem. Więc logicznym jest, że to czy jest cudowny czy raczej okrutny i bezwgledny, zależy tylko od naszej głowy. Bo przecież nie da się spojrzeć na świat z perspektywy czegoś innego niż nasza głowa.

 

Racja, wszystko zależy od naszego postrzegania i projekcji, tylko co w związku z tym?

Każdy uważa swoje postrzeganie za te słuszne i będzie się utwierdzał w tym przekonaniu wieloma dowodami czy też doświadczeniami życiowymi, więc nie sądzę aby dało się to komuś wyperswadować.

Podam pewien przykład, którym dosyć często się posługuję.

Istnieje sobie pewien morderca, dajmy na to Kuba rozpruwacz, który lubuje się widokiem flaków i czerpie przyjemność z zarzynania ludzi.

Dla postronnych ludzi jest on czubkiem i nie potrafią na to spojrzeć tak jak on.

U mnie jest odwrotnie i to świat jest tymi wyprutymi flakami, w których lubuje się całe społeczeństwo (i nie jest to wcale dziwne, bo taka nasza natura)

Nie zmienia to jednak faktu, że moje postrzeganie poszło w innym kierunku i natura wcale mi się nie podoba i nie sądzę aby mogło się to zmienić, tak jak niektórym z was nigdy nie przejdzie ochota na skalpowanie ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To też jest iluzja lub blędne przekonanie. Taka stała zależnośc nie istnieje. Co więcej, zdarza sie, że "szczęście" własne jest skorelowane z obcym.

Według moich obserwacji istnieje taka zależność (chociaż nie zawsze jest to ukazane w bezpośredni sposób)

W skrócie to wszystkie dobra materialne wiążą się z niszczeniem innych organizmów żywych.

Jesteś tak enigmatyczna, że nie potrafię odtworzyć Twojego toku myślenia, choc nie wykluczam istnienia punktu widzenia, z ktorego może on okazać się prawdziwy.

 

Niematerialne (między innymi duchowe) są zazwyczaj iluzją....

Bez znaczenia.

Wiele ludzkich potrzeb jest irracjonalnych. Ich zaspokojenie jest dla jednostki korzystne niezależnie od formy zaspokojenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś tak enigmatyczna, że nie potrafię odtworzyć Twojego toku myślenia, choc nie wykluczam istnienia punktu widzenia, z ktorego może on okazać się prawdziwy.

 

Więc się postaram napisać jaśniej.

Ten świat skonstruowany jest w ten sposób, że każda nasza inicjatywa ma na coś wpływ.

Tak więc produkcja czy też budowa jakichś dóbr materialnych wiąże się z tym, że musimy niszczyć naturalne środowiska innych, lub też je zanieczyszczamy.

Nie wspominając już o łańcuchu pokarmowym i noszeniu trupów (no ale to jest już akurat bezpośrednio ukazana zależność szczęścia cudzym kosztem)

I znów sprowadza się to wszystko do walki, w której biorą udział wszystkie organizmy żywe, łącznie z tymi jednokomórkowymi.

Możemy żyć tylko śmierci innych i odwrotnie.

Nie byłoby to może jeszcze takie złe, gdyby nie wiązało się z cierpieniem, lub żeby było ono w każdym przypadku zasłużone, jednak niestety tak nie jest.

 

Bez znaczenia.

Wiele ludzkich potrzeb jest irracjonalnych. Ich zaspokojenie jest dla jednostki korzystne niezależnie od formy zaspokojenia.

 

Dla mnie było korzystne dopóki nie zdawałam sobie z tego sprawy, a nawet kiedy sobie zaczęłam zdawać, to jeszcze pozostawał materializm.

Teraz już zostałam spustoszona :lol::?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od czytania tego tematu rozbolały mnie zęby.

 

Hah, i w pewnym sensie to dobrze :D

 

Pewne moje zapatrywania na świat są podobne do Twoich, ale to jest smutne, jednak nie potrafię się oszukiwać.

 

Dlatego tak napisałam, bo ten temat w sumie powinien być depresyjny i na podstawie tego co napisałeś cel został osiągnięty

 

Kiedyś zawsze sobie myślałam, żeby o tym nie gadać aby nie burzyć czyjegoś pięknego wizerunku świata, bo to i tak nic nie zmieni

No ale ostatnio to jest silniejsze ode mnie i nie mogę się już powstrzymywać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś zawsze sobie myślałam, żeby o tym nie gadać aby nie burzyć czyjegoś pięknego wizerunku świata, bo to i tak nic nie zmieni
heh gdy jeszcze brałam pod uwagę opcję wybrania się do psychologa, to jednym z czynników, które mnie przed tym powstrzymywały, była właśnie obawa przed niepotrzebnym zburzeniem obrazu świata, spokoju jakim dysponowałbym ten człowiek. Na szczęście w porę zrozumiałam, że jestem zdrowa i psycholog mi niepotrzebny, co najwyżej ja jestem potrzebna psychologom, tylko niestety wątpię, aby oni chcieli się u mnie leczyć. A ceny też mam przecież promocyjne. :]

 

 

my_name, nie wiem co dokładnie rozumiesz pod pojęciem czarnowidztwa, ale jeśli masz na myśli postrzeganie, opisywanie świata, czy własnego życia jako coś gorszego niż jest w rzeczywistości, to mnie to nie dotyczy, a jeśli jawne mówienie o dominującej ciemnej stronie tychże, to nie widzę powodu dla którego miałoby się o tym nie mówić, łudząc się, że wszystko jest cacy. Na wymioty mnie ciągną takie sielankowe klimaciki jakimi ludzie się otumaniają, udając jak to jest fajnie. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Dlatego tak napisałam, bo ten temat w sumie powinien być depresyjny i na podstawie tego co napisałeś cel został osiągnięty

 

To wszystko jest takie... zgniłe. Chodzą, szaleją, pracują jak te mrówki, płodzą dzieci, a to nie jest nic warte. Co by nie robili na koniec i tak do grobu. Do tego ta walka o energię albo puszenie się przed innymi z nadmiaru pieniędzy. Z entropią nie wygrają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, można się zmienić na tyle, żeby pozbyć się niektórych rzeczy, które przeszkadzają Ci w życiu, nie stając się jakimś wesolutkim optymistą. Przecież nie wierzysz w to, że terapeuci mają jakiś magiczny wpływ na ludzi;)

 

Od epatowania czarnowidztwem do sielankowych klimatów jest daleko. Czasem idę na kompromis, bo jednak zależy mi tam, żeby ktoś mnie lubił. Pewne rzeczy można zachować dla siebie albo dla wybranych. To nie znaczy, że stałam się duszą towarzystwa i nigdy nie zachowuję się jak odmieniec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×