Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

oj Venus, jak ja Ciebie rozumiem...właśnie zastanawiam się już na poważnie żeby zrezygnować ze studiów...szkoda tego czasu zmarnowanego, szkoda tego przeżytego stresu, ale skoro mam dalej się stresować i czuć przez to gorzej to wybieram zdrowie a nie edukację...wiem jednak, że bezczynnie nie będę mogła egzystować, spróbuję znaleźć jakąś pracę, Venus proszę Cię głowa do góry, spróbuj sobie wszystko przemyśleć i obrać jakąś konkretna drogę, która będziesz podążać bo przez bezczynność pogrążasz się tylko...trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj Venus, jak ja Ciebie rozumiem...właśnie zastanawiam się już na poważnie żeby zrezygnować ze studiów...szkoda tego czasu zmarnowanego, szkoda tego przeżytego stresu, ale skoro mam dalej się stresować i czuć przez to gorzej to wybieram zdrowie a nie edukację...wiem jednak, że bezczynnie nie będę mogła egzystować

oj Wiola_jaw, niedawno tzn. dokładnie cały styczeń przechodziłam te dziwne lęki, nie wiedziałam, co mi jest. z tej niewiedzy i obaw o własne zdrowie zaczełam poważnie zastanawiać się ,czy nie rzucić studiów (jestem na 2 roku, czyli połowa), które i tak nie są dla mnie. ile łez wypłakałam, żeby mnie zabrali, ile to odbyłam rozmów z mamą, ze znajomymi, z ciociami, które we mnie wierzą. każdy mówił, że nie można tak marnować czasu i pieniędzy (w końcu dzienne kosztują). w tej beznadziei poczułam bezsens moich studiów, tego miasta, gdzie studiuję, zwątpiłam w ludzi (choć nikt nie lubi Kielc). pomyślałam, że może przeniosę się do rodzinnego miasta na dalszą część studiów. to też nie pomogło, bo wizja ilości załatwianych papierów mnie przerosła.

dopiero mama mnie uświadomiła, że siedzenie w domu na pewno nie pomoże, a tylko pogorszy sytuację. wiem, że studia to spory stres, bo ludzie często nie sa przyjaźni, ale siedzenie w domu odcina nas od normalnego funkcjonowania! o pracę wcale nie tak łatwo, a żeby pracować trzeba chcieć i należy się wykazać. na studiach można czasem poleniuchować. życze trafnych wyborów! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja uwazam ze to forum tak naprawde to czesto zrodlo naszych nieszczesc. dowiadujemy sie o objawach, wczuwamy sie w role i je odgrywamy, tym trudniej wyrwac sie z tego kregu. uwazam ze ludzie ktorzy z tego wyszl to tylko tacy, ktorzy wzieli leki, zaczeli spokojnie zyc, brac magnez z wit b6, i przez ten czas uswiadomili soie ze sobie to wszystko wrzucaja do glowy zamiast myslec o czyms innym, przeskoczyli krag i tyle. takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlos wiem, że powinnam zacząć wychodzić do ludzi, ale...nie mam właściwie na to ochoty. Najlepiej czuję się w czterech ścianach, gdzie mogę dawać ujście emocjom przez łzy i nikt mnie nie pyta dlaczego płaczę, nie muszę się przed nikim tłumaczyć.

 

cytrynkaaa88 tak, moja sytuacja jest bardzo przygnębiająca, szczególnie, że były po drodze jeszcze inne sytuacje, które mnie w ten okropny stan wpędziły. Przeszłam koszmar, który za bardzo pamiętam i dlatego nie mogę z tego bagna wyjść. Ja już przestałam walczyć, bo już nie mam siły. Dla mnie już nic nie ma sensu.

 

wiola_jaw nie wiem co Ci doradzić, bo ja widzę teraz, że wybrałam zły kierunek jeśli chodzi o pracę teraz, ale dobry bo robiłam to co kocham, a może kochałam. Niestety, pracy w moim zawodzie nie zdobędę, więc mam trochę poczucie, że straciłam czas.

Wiolu nad całą moją sytuacją myślę cały czas i ciągle mam poczucie beznadziei. Nie wiem jaką drogę wybrać, nie wiem, w którą stronę iść. Ja się po prostu okropnie pogubiłam. Czuję się jak w jakimś labiryncie, w głowie mam chaos. Ale tęsknię za normalnością. :cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus, naprawdę wiem jak się czujesz, tez czuje zagubienie, czuje się zupełnie jakbym, niemogla nic już ze swoim życiem zrobić, żeby poczuć się lepiej, żeby być szczęśliwa jak dawniej...Venusik musimy wybrać jakąś drogę, coś zrobić, podjąć jakąś inicjatywę bo w przeciwnym razie tak jak jest teraz będzie zawsze...a przecież nie chcemy tego... cytrynkaaa88, doceniam dobre rady, wiem też, że szkoła jest dla mnie jakimś tam oderwaniem się od tego wszystkiego, ale czasem moja choroba przeszkadza mi chociażby na zajęciach...też jestem na drugim roku :smile: wiesz ja jestem tym zmęczona i sfrustrowana bo wybrałam sobie taki kierunek, że nauka mnie nie cieszy, nie robię tego co lubię, nie spełniam się, ale z drugiej strony nie wiem na jaki inny mogłabym go zamienić...naprawde czuję się czasem jak w potrzasku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapewne to przez co przechodzisz jest trudne. W końcu gdyby nie było, nie prowadziłoby to do takiej "dysfunkcji". Jednak musisz to wytrzymać i przeczekać. Tak wiem, że to naprawdę trudne jednak my wszyscy musimy kiedyś wyjść z tej nerwicy. Jakkolwiek nie poprzerwacałaby nam życia, nic nie trwa wiecznie, nawet nerwica :). Pozdrowionka i trzymaj Się Venus oraz reszta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma czegos taiego jak nowe objawy. wszystkie nerwice sa podobne do siebie, poza tym, wszystkie osoby dotkniete ta przypadlscia sa podatne na wkrecanie sobie roznych rzeczy. im bardziej o niej myslisz czy nie chcesz myslec (czyli myslisz) tym ardziej krag sie zaciesnia. trzeba rozluznic krag i go przeskoczyc, to jest oje zdanie. wtedy nie wroci.

poza tym, bardzo madre slowa "nic nie trwa wiecznie, kazde cierpienie kiedys minie" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie. chciałem przekazać że martwię się coś o naszego Victorka i chciałem przekazać że oddaję na jego poczet ostatnie resztki mych sił jeśli tylko jest mu ciężko . ale mam nadzieję że poczuł się znacznie lepiej i nie ma czasu na pisanie na forum bo ma dużo obowiązków związanych ze wspaniałym życiem. każdemu takiego życzę aby nawet najmniejsza chwilka i najmniej ważna rzecz jaką właśnie robimy sprawiała nam ogromną przyjemność. tak naprawdę nie tak łatwo zmienić swój charakter tylko czasem jest w życiu dosyć ciężko i to one nas stara się zgiąć i załamać. jeśli tylko masz siłę to podnieś ten ciężar i idź do przodu bo raczej nikt za rękę przez życie Cię nie przeprowadzi. pozdrowionka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus, nie oszalejesz, zapewniam Cię!powiedz, czy byłaś z tym u lekarza?

wiola_jaw byłam u lekarza i powiedziano mi to samo: nerwica. Zresztą te nerwicę potwierdziło mi czterech lekarzy.

Wczoraj też tata mi powiedział dwie rzeczy. W październiku, gdy leżałam w szpitalu po pojawieniu się pierwszych objawów nawrotu, bałam się bo wiązałam je z inną chorobą, którą mogłam mieć. Tata mój dopiero wczoraj mi powiedział, że jak poszli pewnego dnia do mojej lekarz prowadzącej to ona im powiedziała: "Drodzy Państwo to jest nerwica i to się leczy u psychiatry. Jeśli ktoś idzie do psychiatry to nie znaczy, że ma żółte papiery..." Ja o tym nie wiedziałam, rodzice mi nic nie mówili bo myśleli, że moja lekarz mi o tym powiedziała, ale nie. Ja się denerwowałam, ze to coś innego, bo nic mi nie powiedziano. W grudniu mój tata poszedł do naszej lekarz rodzinnej, u której z mamą leczy się od lat i ona właściwie prywatnie mu powiedziała, że to nerwica i że powinnam to leczyć. Ja w ogóle wiedziałam, że ona rozpoznała u mnie nerwicę, ale nie powiedziała mi tego. Po prostu obie lekarki bały się chyba mi to powiedzieć, że powinnam iść do psychiatry, albo i psychologa, bo obawiały się, że przeżyję szok i będę myślała, że robią ze mnie wariatkę. Ale nie...ja wiedziałam, że mam nerwicę, bo miałam ją rozpoznaną w 2007 roku, tylko nie wiedziałam, że pojawił się nawrót, bo myślałam, że to inna choroba. Przy okazji wyszły jeszcze problemy z kręgosłupem, przez które jeszcze bardziej nerwicowe dolegliwości odczuwam. Jednak ciągle coś sobie wkręcam, ale do lekarz rodzinnej, którą znają od lat moi rodzice i są pod jej opieką, mogę mieć jednak zaufanie. Tak więc czas sobie wpoić, że jestem nerwicowcem. ;):smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus, czyli mam rozumieć, że podjęłaś jakieś leczenie, tak?właśnie ja też cały czas mówię sobie, że to wszystko nerwica, a mimo to nie potrafię wkręcać sobie różnych rzeczy i się nimi przerażać...ciężko mi strasznie...biorę teraz nowy lek i chodzę ospała, ziewam cały dzień, kręci mi się w głowie, a w dodatku nasiliły mi się te głupie myśli...Venusik nie martw się ja oprócz nerwicy też mam wiele innych problemów, szczególnie ze zdrowiem, ogólnie słabiutki mam organizm, ale jakoś trzeba żyć, chociaż czasem już nie mam naprawdę siły...pozdrawiam!buziaki:* najsilniejszy, też się martwię o Viktorka i też mam nadzieje, że nie ma go ponieważ czuje się lepiej i wogóle...ale tak naprawdę czegoś tu brakuje odkąd go niema...a tak na marginesie to piękne słowa piszesz, zgadzam się z nimi, ale ja nie potrafię ich wcielić w życie...trzymaj się!

 

[*EDIT*]

 

acha Venus, co to znaczy z tymi żółtymi papierami?jakaś dziwna lekarka :? przecież nerwica to nie choroba psychiczna :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam czy mógł by mi ktoś opisać jak u was wygląda ta derealizacja/depersonalizacja i czy ktoś ma to tak ja ja obecnie ponieważ ja już ostatnio sam nie wiem czy u mnie to jest tak do końca właśnie ten stan tak więc ja to odczówam tak mam to 24 na dobe, mam wrażenie jakby wszystko było takie oddalone odemnie np.siedze w pokoju patrze przez drzwi na kuchnie i mam wrażenie ze ona jest daleko a tak naprawde jest pare metrów do niej tak jest ze wszystkim z całym otoczeniem do tego jestem taki przymulony jakby, choć ostatnio to przymulene jakby odchodzi i widze bardziej klarowniej wszystko ale znowu czuje sie tak jakby wszystko działo się obok mnie jak bym był ale mnie nie było,i mam takie wrażenie ze ja to nie ja, tylko kto jak nie ja:)to chyba ta depersonalizacja ale tak to dziwne odczuwam ostatnio, głównie chodzi mi o to oddalenie jestem w pokoju patrzę np na kanape i jest do nie z 2 metry a ja mam wrażene że jest ona jakby dalej w przestrzeni ale jest tu gdzie jest czyli blisko,jakoś wiekszego problemu z tym nie mam no oprucz lęku przed schiza który to D/D powoduje,jakoś sobie radze z tym ale chciałbym sie dowidzeć czy ktoś też tak ma /miał lub podobnie?

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co Wam powiem to Wam powiem, ale Wam powiem; My ludzie z nerwicą mamy tendencje do ciągłych wyszukiwań nowych objawów np. Kiedyś balem sie smierci, przezwyciezylem ten lęk to zaczalem sobie wkrecac ze zemdleje, przezwyciezylem ten lęk to zaczalem sobie wkrecac ze zwariuje, jak juz to przezyciezylem, to sie wzialem za opetania :lol: My to jestesmy takie bujne d... Ja to sie juz niedlugo wlasnego cienia zaczne bac.To takie zamkniete kolo, ktore trzeba poprostu przerwac, ja wiem i zrozumialem jedno:"Wszelkie objawy nerwicy ustepuja wtedy gdy zaczynamy je akceptowac i sie przestajemy ich bac, te objawy nie karmia sie niczym innym jak naszym wlasnym lękiem"Derealizacja jest mi blizsza niczym rodzona siostra, mi na nia zawsze najlepiej pomagala medytacja.Niedlugo w innym temacie opisze swoja wlasna historie.Pozdrawiam! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :)

Moje dd miał swój początek ok 10 lat temu. Do momentu kiedy trafilam na ta strone nie mialam pojecia, ze moje dolegliwosci mozna jakos nazwac. Wszystko zaczelo sie kiedy zaczelam miec problemy z sercem. Tzn doznawalam naglych uczuc szybkiego bicia serca, przy tym pojawial sie straszny lek. Serce walilo mi jak zwariowane a ja nie wiedzialam co ze soba zrobic. zaczely sie badania i szukania dziury w calym. Oczywiscie wszystko pod wzledem fizycznym bylo wporzadku. Wowczas zorientowalam sie ze moje zle samopoczucie bierze sie w mojej glowie i zaczelam z tym walczyc. Nawroty pojawialy sie czesto jednak zawsze probowalam to jakos przezwyciezyc. Czulam sie jak by z innej bajki, myslami bylam tylko w czasach kiedy nie mialam takiego uczucia. Jakies dwa dni temu mialam nawrot tego strasznego uczucia, juz zapomnialam jak to jest i strasznie spanikowalam, serce znowu walilo jak zwariowane, mialam wrazenie jak by ktos przed sekunda wybudzil mnie ze snu. Wzielam gleboki oddech przeszlam sie i bylo lepiej. Wiem ze to siedzi w naszych glowach i tylko sposob w jaki do tego podchodzimy pomoze nam to przezwyczciezyc. Jestem osoba ze sklonnosciami panicznymi :) wszedzie doszukuje sie choroby, paranoji, przerobilam juz guzy mozgu, artymie, wszelkie nowotwory :))

Mi pomaga ruch i zajecie sie czyms, kiedy czuje ze to dziwne odczucia wracaja poprostu staram sie nie dopuszczac ich do siebie, a nawet jezeli sa to staram sie je ignorowac i z tym zyc. Mysle ze kazdy czlowiek ma takie stany ale tylko tacy paranoicznie przewrazliwieni ludzie jak my zwracamy na to uwage i doszukujemy sie Bog wie czego :)

 

Zycze wszystkim powodzenia i pamietajcie ze wiara to polowa sukcesu :) a przez pograzanie na pewno nie poczujemy sie lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roman Tyczny,

ja wiem i zrozumialem jedno:"Wszelkie objawy nerwicy ustepuja wtedy gdy zaczynamy je akceptowac i sie przestajemy ich bac, te objawy nie karmia sie niczym innym jak naszym wlasnym lękiem"

Chciałbym podkreślić tą część wypowiedzi jako bardzo istotną! Akceptacja, a następnie samoświadomość i zrozumienie są kluczem pozbycia się objawów.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey!! Dawno nic nie pisałem, ani nie odwiedzałem naszego forum, i widzę że trochę znowu nas przybyło :(, Dało też się zauważyć że dawno nic nie napisał nasz "naczelny" Viktorek. Ostatnie tygodnie dla mnie są naprawdę ciężkie. Moja nerwica się strasznie wzmożyła. Nie wiem dlaczego, czy to ta pora roku czy co tam jeszcze. Ale powiem Wam że już długo się tak nie czułem. Wiecie cały czas czuję taki straszny ciężar na duszy, który nie pozwala mi się skupić na niczym innym jak tylko na sobie. Mam lęki sam nie wiem na jakiej podstawie i o co chodzi. Już czasem sam nie wiem co się ze mną dzieje. Kiedyś pisałem że miewałem takie jazdy związane z tym że idąc gdzieś, nachodziły mnie myśli typu jak ja się tu dostałem itp. czy pamiętam wszystko. A ktoś kiedyś odpisał na takiego posta ze po prostu za mocno się skupiam na naszym wnętrzu, na sobie i potem spojrzymy co się dzieje w okół nas i może coś takiego nastąpić :( Miewacie tak że już czasem myślicie że już dłużej tak nie wytrzymam ?? Ja ostatnio mam coraz mniejsze nadzieje że jakoś z tego wyjdę.

Tak szczerze to na nerwice cierpię już kilka lat, i nigdy nie byłem u lekarza, do tej pory zawsze dawałem sobie radę. Co myślicie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sephirothf, ja też tak sądzę, tu nie chodzi o to czy dawałeś sobie do tej pory radę, to oczywiście bardzo fajne, ale chodzi o przyszłość, postaraj się o nią zadbać...ja też naprawdę już czasem nie mam siły...ostatnio wogóle nie czuję siebie...czuję jakby było coraz gorzej :( jakby moja osobowość łącznie z tożsamością zupełnie zniknęły :( chcę żeby było znowu normalnie, chciałabym przynajmniej wierzyć w to, że nadejdą lepsze dni...nie wiem czy ta dd kiedyś minie...chciałabym żeby ktoś napisał, że miał dd i że z tym wygrał...pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×