Skocz do zawartości
Nerwica.com

najsilniejszy

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez najsilniejszy

  1. Witam po długiej przerwie, nie pisałem bo tak jak niektórzy piszą lepiej jest odsunąć sie od tego forum chociaż mu bardzo wiele zawdzięczam bo gdyby nie ono to bym w ogóle nie wiedział co mi dolega. piszę sobie teraz na blogu jeśli nie łame regulaminu tego forum to www.powrot.blogx.pl. pozdrawiam serdecznie Victorka i Violę bo ich znam najepiej oraz wszystkich cierpiących.
  2. Witam wszystkich Przyjaciół. każdy pisze o swoich problemach i doznaniach i ja się z nimi w pełni zgadzam. w którymś z ostatnich postów ktoś napisał o problemach z mową, ja je mam i to straszne, mam aktywną pracę związaną z masą telefonów i poważnych spraw gdzie rozmowa jest bardzo ważna a ja sobie nie radzę. brakuje mi słów albo nie wiem jakie słowo powiedzieć i wstawiam jakieś inne, masakra. mam też dd cały czas. a teraz napiszę o tym o czym nikt tu nie pisze. walczę z tym już prawie rok i też bardzo chcę wrócić do tego co było wcześniej ale jak. w tamtym roku kiedy mnie to złapało miałem masę spraw na głowie bardzo ważnych i związanych z dużymi pieniędzmi i z ludźmi , terminami do tego obrona pracy mgr i wszystko inne. życie wcześniejsze też nie najlepsze, brak ojca i sytuacja w domu ciężka. obecna sytuacja też nie jest dobra ale ja nie mogę jej zmienić bo jak bym zmienił to bym przekreślił całe swe życie, wiem że jakbym cofnął się parę lat to bym dużo zmienił. o nerwicy czytałem że bardzo szybko ustępuje jak znikną jej objawy czyli stresy i to co na nas tak wpływa. trzymajcie się kochani. a na pociechę to już kilka lat temu to przechodziłem i minęło powoli ale minęło pewnie dlatego że wtedy mogłem coś zmienić bo tak było.
  3. Witam Victorka bo już się martwiłem o Ciebie. Powiem Wam że ostatnio nie odczuwam lęku tak jakby coś pękło i jest już dobrze. na pewno to rozumiecie. cały czas czułem jakby coś we mnie się zbierało i rosło, dodatkowe objawy dochodziły i narastały i nasilały się. zastanawiam się nawet czy jakby ktoś zapytał mnie czy chciałbyś aby było jak dawniej to nie wiem co bym odpowiedział. teraz mogę normalnie zasypiać, kładę się i odczuwam ulgę taką normalną jak to po pracy, odpoczywam. a kiedyś jak się kładłem to od razu lęk, zgasłem światło i jakby mi ktoś mózg ściskał jak gąbkę i co chwila pobudka i zastanowienie gdzie jestem i znowu sen i pobudka. kiedyś nie byłem świadom że można się zastanawiać nad byle pierdołą i analizować ją jak naukowiec, a każda rzecz była dziwna. nie mogę powiedzieć że nie odczuwam dd bo odczuwam ale nie mam np. tego przepiepszonego odczucia obcości moich bliskich. to tak jak powiedział Victorek że jak mam umrzeć to nic na to nie poradzę a jak mam oszaleć to też nic nie zrobię. kiedy piszę tego posta mam obok browarka i zaraz pójdę pooglądać telewizję. Może dd wróci za parę dni i dokopie mi jeszcze bardziej ale olać to. przynalmniej dziś. WAŻNE JEST TO ŻE ZACHOROWAĆ MOŻNA W JEDNEJ SEKUNDZIE A POWRÓT DO ZDROWIA TRWA BARDZO DŁUGO I NIE MOŻNA SIĘ ZAŁAMYWAĆ W TEJ CIĘŻKIEJ DRODZE BO ONA ZAOWOCUJE ZA JAKIŚ CZAS. Pozdrowionka
  4. Witam wszystkich serdecznie. chciałem przekazać że martwię się coś o naszego Victorka i chciałem przekazać że oddaję na jego poczet ostatnie resztki mych sił jeśli tylko jest mu ciężko . ale mam nadzieję że poczuł się znacznie lepiej i nie ma czasu na pisanie na forum bo ma dużo obowiązków związanych ze wspaniałym życiem. każdemu takiego życzę aby nawet najmniejsza chwilka i najmniej ważna rzecz jaką właśnie robimy sprawiała nam ogromną przyjemność. tak naprawdę nie tak łatwo zmienić swój charakter tylko czasem jest w życiu dosyć ciężko i to one nas stara się zgiąć i załamać. jeśli tylko masz siłę to podnieś ten ciężar i idź do przodu bo raczej nikt za rękę przez życie Cię nie przeprowadzi. pozdrowionka.
  5. Witaj Viola . byłem u jednego lekarza i się bardzo zniechęciłem. pani powiedziała że mnie rozumie po czym lek na wstępie a potem po miesiącu proszę się zgłosić. to nie dla mnie. powiesz że może nie czuję się aż tak źle ale ja naprawdę cierpię i to strasznie. czasem tak mnie to wszystko atakuje z każdej strony że nie potrafię tego odeprzeć. poza tym otoczenie nie bardzo akceptuje wizyty u takiego lekarza. wiem że to moje życie i powinienem o nie dbać ale jak się kogoś kocha to ciężko mu robić przykrość. tak to już jest. Ty Viola jesteś chyba gdzieś ze śląska, ja też mieszkam niedaleko może masz kogoś do polecenia. może się odważę kiedyś. ja może jeszcze dodam że kiedyś już przeżywałem coś podobnego dlatego może jestem odporniejszy. muszę napisać że twoje słowa naprawdę są bardzo silne i mocne. myślę że twoje zdrowie jest już w zasięgu ręki. Victorek gdzie Ty się podziewasz. zdrówka życzę. Nie dajcie się.
  6. witam wszystkich serdecznie.dzisiaj dotarło do mnie po przeczytaniu paru tematów że tak na prawdę to ciężko znależć jakiś dobry lek na nasze dolegliwości. każdy pisze że brał to czy tamto a skutki marne. piszę i choć ręce mi się strasznie trzęsą i nie trafiam w klawiaturę tam gdzie chcę a moje ręce od dwóch dni są jakby nie moje i ogólna słąbość, przerąbane jednym słowem. dotało do mnie jedno że do całkowitego wyleczenia należy zapomnieć całkowicie o tym co nam w głowie siedzi. inni nie potrafią nas zrozumieć no bo jak w jaki sposób skoro oni tego nie odczuwają. jak mam powiedziweć lekarzowi że czuję się jakbym wyskoczył ze swego ciałą, jakbym widział jakoś inaczej, nie da się. jedyną obcją według mnie to nie być tego świadomym, to teraz pytanie jak do tego doprowadzić. pracuję ile wlezie, chodzę na siłownię. tylko po takim solidnym ataku jak jakoś minię nie czuję się dobrze bo mój organizm jest tak wykończony jak po jakiejś bitwie. robię wszystko na siłę, a każda porażka czy jaki coś mi nie wychodzi przypisuję chorobie.nie brałem do tej pory żadnego leku bo wydaje mi się że się poddam biorąc go. choś jeden doby dzień samopoczucia dałby mi sił na walkę przez kolejny miesiąc tylko że go nigdzie nie ma.
  7. Victor nie poddaj się. Przecież ostatnio pisałeś mi że mam mieć siłe to ja Tobie tej mojej oddam troszkę. analizuję te wszystkie nasze przypadki i staram się znależć jakiś konsensus jeśli chodzi o przyczynę tego stanu. napiszcie jaki macie charakter. ja np. byłem strasznie zestresowany prawie zawsze. stres czy się nie spóżnie na autobus czy jak gdzieś pojadę to mi samochodu nie ukradną, każda mała sprawa to był stres. a niepowodzenie olbrzymią katastrofą. czy to nie jest np. rodzaj wycofania ze świata z powodu bezradności, braku pozycji w hierarhi społeczeństwa. nie jestem psychologiem ale jak sami nie będziemy szukać rozwiązań to raczej nam nikt nie pomoże. napiszę wam jeszcze że ja w młodych latach nie miałem ojca w domu i raczej życie rodzinne było ciężkie. jak widzicie jakieś podobieństwa to napiszcie może uda nam się coś znależć. pozdrawiam.
  8. Ja ostatnio dużo staram się ruszać jakoś aktywnie spędzać czas jednakże byłem z kolegami na nartach i chciałem coś powiedzieć zabawnego i tak się pogmatwałem że od razu przyszły myśli i znowu nie ciekawie, no ale cóż zrobić. zaczynam pomału analizować całe moje życie i wydaje mi się że gdybym mógł wrócić do paru chwil to bym je zmienił. mój umysł jest taki mądry że przypisuje tym złym chwilom ogromny wpływ na moją dotychczasową sytuację. walczę ile mogę. przez ostanie dni patrzę na świat jakby to był kanał telewizyjny który można przełączyć jak nam się nie podoba, chciałbym. Szczególne pozdrowionka dla Violi i Viktorka. nie dawać się.
  9. witajcie Przyjaciele. Opowiem Wam jak kiedyś jeszcze nie zastanawiałem się nad tym wszystkim czyli być może byłem zdrowy, to do mojej pracy przychodził pewien chłopak, nie zastanawiałem się nad tym jaki on jest bo czasem zachowywał się dziwnie ale z czasem jak miałem z nim chwilowy kontakt zauważyłem że mówię coś do niego a on jakby był gdzieś indziej. zapytałem kogoś kto znał go lepiej czy z nim wszystko w porządku i dostałem odpowiedź że ten chłopak był super kolesiem, wyluzowanym i bardzo kontaktowym dopóki nie zostawiła go żona z dziećmi. a teraz podobno na coś choruje ale nikt nie wie dla czego. jest mi smutno bo z chęcią bym z nim pogadał ale nie wiem jak, łatwiej jest pisać na forum. viola ma rację że jakoś dało by się radę gdyby nie ta cholerna d.... człowiek pamięta wszystko, znajomi, chwile z życia a coś jednak jest nie tak.ostatnio zastanawiam się w ogóle czy ja mam jakieś zasady . a tak na boku moja cicha teoria w którą nie wierzę ale skoro ktoś kto nie panuje nad sobą i mówi od rzeczy i ma swój świat, czyli widzi postacie, rozmawia z nimi to czy ten świat w którym żyję nie mógł by być takim światem wymyślonym a tak naprawdę moi bliscy i lekarze walczą w szpitalu o moje zdrowie, niezła teoria Co.Pozdrowionka wszystkim i nie dawać się.
  10. Dziękuję wam bardzo z całego serduszka. Nigdy nie usłyszałem tyle entuzjazmu na raz. a zazwyczaj " co ty opowiadasz, to na pewno od pogody" myślę że może uda się jakoś to wszystko przetrwać. oglądałem ten film co polecał kolega-the seckret. zgadzam się z tym że to jak się czujemy w danym momencie jest tym co sobie wypracowaliśmy albo jak się przygotowaliśmy do niej i że można pomyśleć o następnym dniu i starać się tak to wszystko poukładać aby następnego dnia być szczęśliwszym. tylko ciekawe co mogą o tym powiedzieć chore małe dzieci albo ktoś kogo w życiu spotkała tragedia na którą nie miał żadnego wpływu. może źle interpretuję ten przekaz i że może chodzi o to aby nie zależnie od sytuacji starać się odnaleźć tylko to nie takie proste. mi w każdym bądź razie daleko do tego aby życie było przyjemnością A NIE pieprzoną walką. pozdrowionka
  11. Witam wszystkich serdecznie. Widzę że ostatnio się troszkę posypało postów. nie wiem czy to dobrze bo skoro wszyscy piszą to znaczy że o tym myślą. Zbliża się weekend ale czy jest w człowieku choć trochę entuzjazmu z tego powodu jak kiedyś.? u mnie jakoś nie bardzo. na początki kiedy mnie to cholerstwo wzięło to za każdym atakiem że tak to nazwę (gorszą chwilą) odczuwałem straszny lęk tak jakbym był świadom że się coś niedobrego ze mną dzieje i sam organizm tym lękiem się bronił no bo to przecież normalna reakcja. ale po jakimś czasie lęk ustał.dzisiaj np. jak jechałem samochodem i złapało mnie odczucie jakby nie swoich rąk patrzę na nie jak uszczypę to czuję ale czy są moje.? mówię sobie w głębi a co tam już przecież tak miałem ze sto razy ale nie wiem czy się poddaję w ten sposób czy walczę? ostatnio się zastanawiam czy nie napisać jakiegoś listu czy co bo nie wiem w którym momencie padnę albo wszystko zapomnę i mi się wszystko powali w głowie. troszkę to wszystko pesimistyczne ale tak ogólnie to bardzo chcę dojść do siebie i siąść przed telewizorkiem jak kiedyś odpocząć a teraz takie pojęcie nie istnieje bo wieczorem czuję takie jakby ciśnienie od środka jakby cały czas coś mnie łamało i próbowało zwalczyć. jeśli chodzi o to pisanie to znacznie lepiej wychodzi jakbym miał to powiedzieć, słowami to pewnie tłuk bym to jakieś pół godziny. dajcie Mi troszkę optymizmu na sobotę!!!
  12. Witam po małej przerwie. samopoczucie raczej bez zmian. dalej dd. ostatnie dni były dosyć ciężkie. zastanawiam się nad wszystkim prawie i zauważyłem że wystarczy mała radość czy śmiech już nie wspomnę o lęku i powoduje to taką burzę w moim organizmie jakbym nie wiem co przeżywał. dużo ostatnio pracuję, obserwuję ludzi i tak doszedłem do wniosku że nie ma żadnej fizycznej możliwości aby ktoś zrozumiał nasz stan, a każdy jest indywidualny. ludzie nie zastanawiają się nad jakimiś głupimi rzeczami, po prostu żyją i już a ja np. też żyję aczkolwiek nie do końca. a może my mamy dar taki którego nikt nie ma.tylko jak to wy korzystać? ps. mam rodzinkę w łodzi na styrskiej. byłem tam raz z kumplem i nieźle porządziliśmy na mieście, tylko wtedy nie zadawałem sobie pytań np. czy się zaraz nie zacznę dusić albo czy nie stracę możliwości zrozumienia słów jak ktoś mówi, niezła jazda. jakie to głupie jak ktoś normalny słucha czy czyta. przyznam że mam troszkę żal do życia. jestem w miarę młody i chciałbym się tym życiem cieszyć. pozdrawiam serdecznie ze śląska.
  13. witajcie. dobrze że wspominacie o tym spojrzeniu w oczy przy rozmowie, ja tak mam, po krótkiej chwili nie wiem gdzie z nimi uciekać a najchętniej to bym się wtedy oddalił. myślę że można to wyjaśnić brakiem pełnej osobowości czyli swojej postawy albo może tak- rozmawiasz z kimś masz swoje racje i przekonania a w naszym przypadku nasze argumenty są słabe. jak wspominałem wcześniej zdaję sobie sprawę co doprowadziło to takiego stanu-miałem ogromne stresy i dalej mam mniejsze ale są. chcąc to naprawić musiałbym zrezygnować z mojego życia, przekreślić wszystko czego dokonałem i co jest ode mnie zależne. to jest nierealne. a mój charakter jest bardzo słaby bo ja bym muchy nie skrzywdził. jak poradzić i stać się silniejszym. w głębi serca chciałbym zostać taki jaki jestem. pamiętam jak zawsze a jestem jedynakiem lubiłem gdzieś pojechać na rowerku usiąść i porozmyślać. teraz jest tylko dużo zajęć. dd przechodzi, ja wiem to na pewno. pozdrawiam załogę a tak na boku to jakbyście pisali trochę o sobie więcej to powiem wam że każdy z was jest inny i ma swój charakter i osobowość. najdłużej znam victorka i muszę powiedzieć że jakbym spotkał się z nim na jakiś small beer to miałbym o czym z nim gadać. pozdrawiam. [*EDIT*] no widzę że dzisiaj wszystkim minął piękny dzień. cieszę się aczkolwiek smutno że nikt nie zajrzał. ja dzisiaj jakoś też dałem radę choć nie było lekko. powiem wam że czasami zastanawiam się i myślę tak o innych ludziach i tutaj cytuję siebie " boże jak można być tak zasadniczym i trzymać się takich reguł, mieć tak wszystko poukładane, bez sensu" albo to jest zazdrość że ktoś tak potrafi albo ja jestem luzakiem, sam nie wiem, pozdrawiam.pa
  14. witaj mateusz. ja też walczę. zresztą każdy tutaj. ja raz już przeszedłem dd. teraz walczę drugi raz. też zaczęło się od ataku w samochodzie podczas zaśnięcia ale nie za kierownicą tylko z boku. może wydawało mi się że kieruję i się zerwałem bo wcześniej przejechałem około 500 km. lęk był bardzo duży i został razem z dd. do tego doszło też dużo wcześniejszych stresów. byłem u lekarza ale on nie powiedział mi jak sobie starać z tym radzić tylko leki. nie brałem ani jednej tabletki. leżą do dzisiaj i stanowią moją terapię. czyli jak wezmę to się poddałem. oczywiście zdaję sobie sprawę że czasem jest tak ciężko że się po prostu nie da wytrzymać a co najgorsze to nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. ja jakoś sobie już potrafię radzić ale uczucie jakby oddzielenia oczu jest najgorsze. patrzę jakbym widział świat inaczej ,jakby mnie nie było, muszę sobie zasłaniać palcami oczy to wtedy mam pewność że jestem. wyobraźcie sobie jakbym to chciał komuś wytłumaczyć, zdrowemu, niezła jazda.mózg absorbuje i analizuje za dużo rzeczy na raz. nie potrzebnie. bo normalnie to człowiek funkcjonuje na płytszych wodach. nie poddawać się!!! oczywiście pozdro dla victorka i violi. kiedyś pewnie zapomnimy o sobie a szkoda bo fajna z was banda.
  15. witajcie. jakoś minął kolejny dzień, nie był łatwy ale bywały gorsze. ja staram się jakoś poznać siebie i starać sobie pomóż samemu. ostatnio wpadłem na ciekawy sposób terapii. to znaczy, że otwarłem stary album ze zdjęciami i ja na nich byłem.(dowód rzeczywistości) to były fajne lata mojej młodości i moich przyjaciół i pomogły mi ponadto przypomnieć co wtedy robiłem. robiłem szalone rzeczy, jeździliśmy ze znajomymi po najlepszych dyskotekach po całym śląsku i nic tak naprawdę się nie liczyło. graliśmy w piłkę, rowery i dużo innych ( teraz jak gdzieś pojadę na rowerze a oddale się daleko to nie wiem czy trafię z powrotem). viola_jaw trzymaj się i wszyscy zresztą też. dla victorka browar gratis.
  16. viola jaw nie poddaj się. ja przeszedłem już jedną dd. jakieś siedem lat temu.jeśli doda Ci to otuchy to powiem Ci że to był okres końca technikum. nie wiedziałem co dalej jaka przyszłość plus problemy no i mnie złapało. po jakimś około roku przeszło. czułem się super. znalazłem wizję na swą przyszłość. cały okres był super. ukończyłem studia techniczne. teraz po siedmiu latach znów mnie dorwało ale tylko przez to że znowu narobiło mi się parę stresów. nie można się poddawać. mówię tak chociaż samemu mi jest ciężko ale tak trzeba. szkoda że człowiek sam musi walczyć z tym dziadostwem. tak z ciekawości napiszcie z skąd klikacie, ja z okolic częstochowy. skoro nie wiesz kim jesteś i czy w ogóle istniejesz to napisz jeśli możesz coś o sobie np. czy się uczysz, co lubisz robić albo co lubiłaś, jakie masz problemy. ja Ci wtedy napiszę że jesteś osobą z krwi i kości o swoich zainteresowaniach. napiszmy coś innego oprócz naszych ataków choć raz. pozdrwiam i trzymać się mocno (najsilniej) a tak poza jestem Michał
  17. witam. dzisiaj mam totalny odjazd. wydawałoby się że jest ok ale przychodzi dzień i jest kiepsko. najgorsze jest to że pamiętam wszystko jak grałem w piłkę, jak się potrafiłem bawić, jaki byłem. a teraz jestem ten sam tylko jakbym się nie obudził do końca. staram się to niektórym tak mój stan wytłumaczyć. tłumaczę że czuję się jakby ktoś zasnął a po godzinie najlepszego snu ktoś obudził nagle kazał wstać i normalnie żyć, mówić podejmować decyzje. coś koło tego. (tutaj łyczek piwka) choć to mi zostało w porządku bo zawsze lubiłem. ale wracając do sprawy to uważam że znam przyczynę mojego stanu. ciężko miałem zawsze, a ostatnio nasilenie stresu i obciążenia psychicznego było tyle że coś nie wytrzymało i pękło. tylko że nie da się jakoś tak łatwo powrócić. palenie mostów też nie jest proste bo się nie da. a teraz trochę optymizmu (spotkajmy się , nawalmy , pogadajmy, poszalejmy na imprezie a rano się obudzimy i wszystko będzie jak dawniej) co wy na to?
  18. witam ponownie.jakiś czas temu napisałem że już nie odwiedzę tego forum bo chcę się odizolować od tych myśli a czytając ciągle zostaję jakby w miejscu i nie mogę o tym zapomnieć. traktuję was prawie jak rodzinę dosłownie bo mamy ten sam problem.szczególne pozdro dla victorek bo on konsekwentnie pisze i na bieżąco podaje swoje odczucia. dzisiaj miałem taką jazdę że sam nie wiedziałem co już się ze mną dzieje. powiem wam że przeżyłem już jeden atak kilka lat temu i przeszło samo więc mam troszkę doświadczenia. ten atak był dosyć poważy i trwa już około 7 miesięcy. każdy obczytał się internetu i na pewno martwi się że to schizofrenia czy coś podobnego, ja sam zanim znalazłem to forum minęło dużo czasu i w ogóle że istnieje takie coś jak dd. jak wcześniej wspomniałem przeżyłem już coś podobnego kiedyś i minęło. teraz odczuwam to samo. jak mi się coś dzieje czyli (przewracam się . mdleję , tracę świadomość, nie mogę mówić, czy w ogóle istnieje, czy świat jest realny, czy to co powiedziałem ma sens) dużo jeszcze podobnych, końcowy etap był podobny. teraz jak mam to odczucie to już je lekceważę. daje sobie radę sam. nie brałem żadnych leków. czasem było tak ciężko że musiałem wychodzić np. z pracy bo myślałem że to koniec. napiszcie proszę nie o objawach tylko o sobie. jakie macie życie. co robicie, problemy. to jest bardzo ważne i istotne. jak macie pytania to proszę. pozdrawiam wszystkich bliskich życiu a jednak tak odległych.
  19. oj prawda. to jest bardzo ważne-za bardzo analizujemy niektóre rzeczy. kiedyś miałem taki stan że już wydawało mi się że tracę mowę. albo zastanawiam się skąd tworzę słowa. porąbane. piszę troszkę o mojej historii na mojaosoba.blog.onet.pl
  20. drodzy koledzy i koleżanki. Dzisiaj tak poczytałem po tym forum troszkę i znowu naczytałem się o chorobach o tym jak ktoś powiedział że to początek większej choroby i tak dalej i tak dalej. Postanowiłem więc że nie będę czytał już więcej postów i na tym forum też nie będę się już pokazywał bo wy jesteście jakby po mojej stronie czyli Ci chorzy. doskonale się rozumiemy co to znaczy że się przewracamy mdlejemy, tracimy świadomość, no i oczywiście nie poznajemy samych siebie. jak pisałem wcześniej o początku kiedy to mnie spotkało to staram się teraz analizować krok po kroku tą przyczynę. staram się zrozumieć objawy. do rzeczy. ja wysiadam z tego pokoju i przesiadam się do drugiego bo przecież do tego dążymy. nie można myśleć ciągle o tym bo to można zwariować w bardzo szybkim tempie. można podziwiać ludzki mózg bo tylko chyba takie osoby jak my są w stanie doświadczyć jego zdolności do poglądu na świat a inny żyją na tych płytszych wodach bez wyobraźni. ja już się nie wkręcam. zaczynam ćwiczyć na siłowni a latem będę biegał i grał w piłkę. oto moje podejście. pozdrawiam.
  21. Witam koledzy i koleżanki. dzisiaj miałem chwilkę czasu i tak przeglądałem to forum dogłębniej. co chciałem powiedzieć. mianowicie ja mam takie same objawy jak pisał wcześniej Lucjan. Sztywność ciała, uczucie że niczego nie umiem że wszystko zapomnę itd. ale najgorsze czyli brak poczucia siebie i uczucie że nie mogę mówić, czasem brakuje mi słów albo widzę rzecz i zapominam jej nazwy. ale do rzeczy. moja przygoda zaczęła się z tym cholerstwem parę lat temu- pierwszy raz. pamiętam to dobrze bo chodziłem na siłownie i miałem słaby przyrost masy ciała więc sięgnąłem po metanabol. wziąłem jedną tabletkę i ok. moja mama w ten sam dzień spojrzała mi w oczy i powiedziała że mam że strasznie żółte białka. tak się wystraszyłem że popsułem sobie wątrobę itd. rano obudziłem się już innym człowiekiem czyli w stanie dd. męczyło mnie to jakieś dobre pół roku ale rozeszło się po kościach, nie brałem żadnych leków-jedynie piwko czasem pomaga. Musicie mi uwierzyć że jak mi to przeszło to było wszystko ok. żyłem naprawdę na maksa. teraz minęło jakieś dobre siedem lat i zaatakowało znowu. tylko mocniej. czasem objawy są nie do zniesienia szczególnie wieczorem przed zaśnięciem. męczę się już 5 miesiąc ale walczę ile mogę. słuszne jest aby czytać, starać ćwiczyć mózg choć czasem na siłę. najgorsze jest to że tyle co skończyłem studia, pracuję mam żonę i maleństwo w drodze a ja nie potrafię się przemóc ku takiej radości. pisał też kolega że bardzo by chciał choć raz napić się piwka siąść z kolegami wyluzować jak kiedyś też bym chciał. nie potrafię nawet zbyt długo patrzeć komuś w oczy bo mam dziwny stan. muszę zaraz uciec wzrokiem. chciałbym się spotkać z kimś albo zrobić jakiś zjazd i pogadać bo tylko wy mnie zrozumiecie. pamiętajcie że tak czy siak prowadzimy normalne życie i ono raczej chyba jest realne no chyba że się zaraz obudzę. pa trzymać się wszyscy.
  22. Witam was najdrożsi. Na początku chciałem podzielić wasz ból i cierpienie. Jestem nowy na tym forum i mam na imię Michał. Ja cierpię na depersonalizację i derealizację już jakieś 5 miesięcy. Początek był atakiem. Spałem sobie w samochodzie jako pasażer i obudziłem się nagle jakbym siedział za kierownicą i kierował. złapał nie straszny lęk bo nie mogłem przełknąć śliny ani oddychać. Atak minął a uczucie pozostało. na pewno znacie to jak to jest jeśli już odważymy się powiedzieć komuś bliskiemu co nam się dzieje to jak oni to przyjmują. znacie jak się patrzy na własny dom własne rzeczy a wydają się jakbyśmy je widzieli pierwszy raz. do tego lęki że jestem chory na jakąś psychiczną chorobę czy coś, że zaraz oszalejemy i zaczniemy mówić do siebie bez kontroli i zapomnimy wszystko. ja mam np. objawy że nie mogę mówić chociaż mówię, że nie mogę się poruszyć chociaż się ruszam. piszę o tym swobodnie bo teraz jest mi troszkę lepiej. napiszę wam o wizycie u psychiatry na którego zdecydowałem się bardzo niechętnie jednakże to uczucie tak mi dokuczało że nie mogłem już wytrzymać. wizyta normalna. normalni ludzie w poczekalni ale oczywiście pani powiedziała przyjść za miesiąc i tu są tabletki które zresztą leżą do dziś przede mną i nie wziąłem ani jednej. teraz dalej. mój obecny stan jest taki że nie mam zbytnio lęków i dobrze śpię ale cały ten okres stresu tak olbrzymiego wypala człowieka i ciężko powrócić do siebie. a byłem człowiekiem pełnym życia. każdy z nas na pewno obczytał się internetu i pasują do nas wszystkie choroby- to bez sensu. ja jestem jedynakiem i zawsze chodziłem swoimi ścieżkami. dorosłe życie jest inne i wszystko się zmienia- my się zmieniamy- tylko jest taki problem że żyjemy albo wspomnieniami albo lepszym światem. optymizm? polecam gdy jest źle - ku-wa dam sobie radę to te słowa są ważne. a i najważniejsze jak macie uczucie że musicie szybko wyjść to nie wychodźcie-nic się nie stanie. odpiszę chętnie bo tylko ten kto to przeżywa jest w stanie zrozumieć.
×