Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

hej. a czy macie cos takiego ze z jednej strony sluchacie co kto do was mówi, co sie dzieje wokoło, a z drugiej strony tak jakby caly czas myslicie o czyms innym i obserwujecie siebie??jakie to jest denerwujace...ja mam tak szczegolnie gdy jestem z osoba ktorej nie chce czegos powiedziec i caly czas sie kontroluje zeby nie poruszyc tego tematu! a to jest bliska osoba i czesto z nia przebywam...czy to jest derealizacja czy jeszcze cos innego?

 

[*EDIT*]

 

czesto tez czytam ksiazke a z drugiej strony rownoczesnie mysle o czyms innym...wydaje mi sie ze to praca zatruwa mi zycie i psuje moja aure, jak to powiedziala kolezanka, czy myslicie ze to jest mozliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiola to w sumie nie za dobrze że tylko tym się leczysz, ale w sumie to też ci radzę, a sam niczego nie łykam oprócz mianseryny, która do tego nie jest zbytnio na takie zaburzenia. W każdym badź razie staraj się o tą terapię czy cokolwiek innego żebyś nie musiała już tego łykać...

Wim tylko że w tym stanie to by się wszystko zjadło...byle ulge poczuć

betty_boo, nie musi być to koniecznie derealizacja. może być też jakieś rozkojarzenie czy coś, ja nawet jak byłem zdrowy to i tak zatapiałem się w swoje myśli że często nie bardzo wiedziałem co ktoś gada, czy co czytam, ale teraz zatapiam się w myśli chorobowe i objawy, taka przynajmniej u mnie jest różnica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co Viktorek ja rozmawiałam z lekarzem i on mi powiedział, żebym się nie martwiła uzależnieniem, że powolutku będę zmniejszać dawki i będzie ok, ale mam zamiar skonsultować się z innym psychiatrą, w każdym razie biorę to cholerstwo już dosyć długo, więc pewnie już i tak się uzależniłam...kurde nie chce narazie myśleć o tym co będzie jak będę wychodzić z tych leków,mam nadzieję, że dam radę...Tobie też życzę powodzenia i żeby zarówno terapia u psychologa jak i terapia lekarstwami zadziałała na piątkę, buziaki:*

 

[*EDIT*]

 

momentami to już nie mam siły, hmmm momentami?ja wogóle nie mam już siły, nie chcę się poddawać, ale nie wiem co mam zrobić żeby nauczyć się z tym walczyć :( jestem totalnie dobita tym wszystkim, jeszcze gdybym wiedziała kim jestem to jakoś radziłabym sobie z resztą, a tak?niby mam dla kogo żyć, ale nie jestem pewna czy to aby napewno rzeczywistość, czy tylko wyobrażenie :( przepraszam was, że zanudzam, ale musiałam to napisać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanudzasz? ja lubię jak piszesz, bo wiem że ktoś wie jak to jest nie czuć siebie....to jest takie czasem nie do wytłumaczenia że nie ma się tożsamości, że to jest cholernie przerażające...że nie wiadomo jak żyć z tym, no bo jak? pozytywne myślenie....ja myślę pozytywnie, wszystko się atram robić z radością ale o tak to poczucie nie daje za wydraną w końcu lęk wygrywa i idzie dalej ataki itp.

Cóż wiola na pewno nie możesz się poddać, bo wiedz że to przechodzi, wiem że śmiesznie to brzmi bo sam płacze często na tym forum,że nie mam siły bo nie mam... aleeee wierzę że będe zdrowy i te momenty chociaż bez tego dodają mi siły. Trzymaj się!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki Viktorek za dobre słowo, to wiele daje,nie jestem sama a to dopiero pokrzepia (oczywiście wolałabym żeby tego nikt nie miał), jak dobrze, że ktoś mnie rozumie...bo tego uczucia nie da się opisać słowami, to jest takie dziwne i okropne...okropny dziś dzień znowu był, przez całe dotychczasowe życie nie płakałam tyle ile teraz... ale dobrze, że są łzy bo dają czasem ulgę...dzięki Viktorek jeszcze raz, dobrze, że tu jesteś, jesteś taką dobrą duszą tego forum, pozdrawiam!buźki :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie Przyjaciele. Opowiem Wam jak kiedyś jeszcze nie zastanawiałem się nad tym wszystkim czyli być może byłem zdrowy, to do mojej pracy przychodził pewien chłopak, nie zastanawiałem się nad tym jaki on jest bo czasem zachowywał się dziwnie ale z czasem jak miałem z nim chwilowy kontakt zauważyłem że mówię coś do niego a on jakby był gdzieś indziej. zapytałem kogoś kto znał go lepiej czy z nim wszystko w porządku i dostałem odpowiedź że ten chłopak był super kolesiem, wyluzowanym i bardzo kontaktowym dopóki nie zostawiła go żona z dziećmi. a teraz podobno na coś choruje ale nikt nie wie dla czego. jest mi smutno bo z chęcią bym z nim pogadał ale nie wiem jak, łatwiej jest pisać na forum. viola ma rację że jakoś dało by się radę gdyby nie ta cholerna d.... człowiek pamięta wszystko, znajomi, chwile z życia a coś jednak jest nie tak.ostatnio zastanawiam się w ogóle czy ja mam jakieś zasady . a tak na boku moja cicha teoria w którą nie wierzę ale skoro ktoś kto nie panuje nad sobą i mówi od rzeczy i ma swój świat, czyli widzi postacie, rozmawia z nimi to czy ten świat w którym żyję nie mógł by być takim światem wymyślonym a tak naprawdę moi bliscy i lekarze walczą w szpitalu o moje zdrowie, niezła teoria Co.Pozdrowionka wszystkim i nie dawać się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najsilniejszy, wiesz, że ja też czasem wymyślam sobie takie pseudo-teorie na temat samej siebie...wydaje mi się, że to przez to, że naoglądaliśmy się kiedyś filmów o takiej tematyce;]ja wprost uwielbiałam takie filmy, o jakichś schizofrenikach itp. teraz nie miałabym odwagi obejrzeć czegoś w tym stylu...wolę komedie :smile: a co do tego chłopaka o którym mówisz to właśnie tak jest, że się nie zauważa i nie rozumie takich rzeczy dopóki się samemu tego nie pozna, u mnie na uczelni też jest kilka takich dziwnych osób, ale ja nigdy wcześniej nie zastanawiałam się co im może być, zawsze myślałam "dziwni są" i tyle...ehhh szkoda, że musiałam to poznać na własnej skórze żeby zrozumieć...a wracając do Twojego kolegi to jeżeli znacie się mniej więcej, to nic nie stoi na przeszkodzie żebyś z nim pogadał tylko nie wiadomo czy on będzie chciał rozmawiać, jeśli masz odwagę to spróbuj, powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Pierwszy raz jestem na tym forum i cieszę się, że nie jestem odosobniony w moich problemach.

 

Pamiętam jak wczoraj, kiedy po raz pierwszy zaczęły się pierwsze objawy dd. Byłem wtedy w szkole na J.Polskim. Patrzyłem przez okno na okoliczne bloki i nagle Pani nauczycielka chciała się coś o mnie zapytać. Nie odpowiadałem. Cały czas byłem skupiony na budynkach. Nagle do mnie podeszła i mnie szturchęła. W tej samej chwili lekko podskoczyłem po czym nie wiedziałem co się dzieje. Dziwnie na mnie spojrzała. Jeszcze dziwniej Ja spojrzałem na nią. Nie wiedziałem co tak dokładnie się przed chwilą wydarzyło. Zacząłem się pocić, spoglądać w jeden punkt i cały czas skupiony - patrzyłem. Przerażające uczucie. Gdy wróciłem do domu pomyślałem, że to zmęczenie, stres. Poszedłem się przespać na kilka godzin, ale gdy się obudziłem uczucie nie zniknęło. Nie mówiłem o tym nikomu. Ani rodzicom, ani przyjaciołom. Od tego dnia minęło 5 lat. Do dziś zastanawiam się czy coś źle zrobiłem, gdzieś nie wydarzyło się coś co mogłoby wpłynąć na mój stan. Nic takiego nie znalazłem.

 

Robiłem wiele badać tj: rezonans magnetyczny głowy, hormony tarczycy etc. Wszystko wyszło w normie. Z czasem nauczyłem się z tym żyć. Aktualnie uczę się w liceum i mam zamiar pójść na studia medyczne. Lubię pomagać ludziom. Wiem, że będę dobrym lekarzem, bo rozumiem ludzkie problemy. Nie bagatelizuje ich. Wiem jak to jest cierpieć w ukryciu bez żadnego zrozumienia. Uważam dd jako coś co wpłynęło na moje życie. Sprawiło, że stałem się wrażliwszą osobą. Znajomi patrzą na mnie dziwnie, bo właśnie tak się zachowuję. Uważają, że się zmieniłem. Lubie dodawać do tego trochę tajemniczości i mówię, że życie z czasem zmieni i was. Może trochę głupio gadam, może moja wypowiedz nie spotka się z większym zrozumieniem, ale wydaje mi się, że trzeba w tym wszystkim znaleźć jakiś sens. Każdy dźwiga swoje brzemię. Jedno jest lżejsze, inne jest cięższe. Właśnie takie zjawiska kształtują nas, ludzi. To prawda, że ten kto tego nie przeżył nie wie jak to jest. Dużo z was pisało, że będzie w przyszłości się z tego śmiać. Ja nie będę. Mam zamiar patrzeć na to z sentymentem jako na coś co dało mojemu życiu jakiś kierunek. Może i to lepiej, że właśnie mnie się to przydarzyło. I tutaj pozwolę sobie przytoczyć słowa piosenki Sylwii Grzeszczak & Libera pt "Co z nami będzie":

 

"Nawet jeśli życie dawno zna odpowiedz, może lepiej gdy nam teraz nic nie powie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj w naszym gronie :smile:Zamyślony, fajnie że chociaż ty jesteś pozytywnie nastawiony do dd, ja jakoś nie potrafię z tym żyć, nie potrafię normalnie funkcjonować kiedy nie wiem kim jestem i wciąż zadaje sobie to pytanie...mam zupełnie odwrotnie, dd powoduje, że bez przerwy płaczę, ostatnio nawet jak byłam na uczelni to niemogłam powstrzymać łez tak mnie to przytłaczało, często myślę o najgorszym, ale nie mogę się poddać (chociaż czasem mam wielką ochotę to zakończyć)...może poprostu twoje dd nie jest takie silne, że uważasz je za dar, że jeszcze nie odebrało Ci chęci życia, że masz ambitne plany, to wszystko jest naprawdę super, oby Ci się ułożyło tak jak sobie planujesz :smile: może kiedyś będziesz pomagał takim jak ja...

powodzenia Zamyślony!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najsilniejszy, w takie tezy w mojej główce wolę nawet nie wnikać...:) a cio do tego chłopaka to ja ostatnio w pracy miałem gościa, który zachowania miął niektóre tak gdyby miął nerwicę i trochę jakby natrectw, naczytałem się o tym wszystkim tyle:) że mi pasowało jego zachowanie do tego...

w każdym bądź razie, chciałem zagadać i tak zwlekałem zwlekałem aż po dwóch tygodniach się zwolnił i to jeszcze trochę obrażony na mnie, bo uważał że myślę o nim jak o dziwaku :)tak przynajmniej ja to odczułem. zabawne gdyby tylko wiedział... :)

Zamyślony, ważne jest, że ciągle realizujesz swoje plany, marzenia, tak jak napisała wiola jesteś pozytywnie do tego nastawiony.

Wiesz ja też jakoś uważam, że to trochę uszlachetniło u mnie poziom szczęścia, chociaż zawsze mój próg był zaniżony :) ale teraz kiedy są lepsze dni to cieszę się ze słoneczka :), ptaków :) deszczu :) tego że to czuję i odczuwam, wrażliwości jakoś nie nadało, chyba dlatego że zawsze miałem jej nadmiar :) w każdym bądź razie też bym mógł coś dobrego w tym zauważyć i nawet czasem widzę gdy to jest mniejsze. aleee niestety równocześnie mnie to nie pozwala na normalne funkcjonowanie, na realizowanie planów, marzeń a miałem ich wiele, w sumie to czasem nawet nie mgoę sobie w spokoju pomarzyć ani poplanować. Ale wierzę że będzie lepiej!

Wszystkiego dobrego życzę i oby to znikneło ci całkiem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio dużo staram się ruszać jakoś aktywnie spędzać czas jednakże byłem z kolegami na nartach i chciałem coś powiedzieć zabawnego i tak się pogmatwałem że od razu przyszły myśli i znowu nie ciekawie, no ale cóż zrobić. zaczynam pomału analizować całe moje życie i wydaje mi się że gdybym mógł wrócić do paru chwil to bym je zmienił. mój umysł jest taki mądry że przypisuje tym złym chwilom ogromny wpływ na moją dotychczasową sytuację. walczę ile mogę. przez ostanie dni patrzę na świat jakby to był kanał telewizyjny który można przełączyć jak nam się nie podoba, chciałbym. Szczególne pozdrowionka dla Violi i Viktorka. nie dawać się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Jestem tutaj pierwszy raz. Mam zespół DD już od... 18 lat. Tak dzień po dniu bez chwili wytchnienia. Jeszcze kilkanaście lat temu myślałem, że można z tym normalnie żyć dostosować się. I tu się mocno pomyliłem. Z biegiem lat wyraźnie osłabłem. Jestem w totalnym dole, a na domiar tego moje stany doprowadziły do poważnego kryzysu małżeńskiego. Obecnie kończę terapię grupową, bez specialnych efektów. Leki? Właściwie nigdy niczego nie wniosły w moje "odmienne" stany. Samotność. Może tutaj można choć trochę znaleźć zrozumienia. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Chciałbym na tym forum poruszyć tą b. ważną kwestię funkcjonowania z zespołem DD w związku małżeńskim. Moje stany doprowadziły do poważnego kryzysu w związku małżeńskim. Z zespołem DD żyję już 18 lat. Jeśli na tym forum znajdą się osoby z podobnymi problemami bądż chcącymi zawrzeć związek małżeński chętnie podzielę się doświadczeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co najsilniejszy, ja też ostatnio żyję aktywniej, a nie tylko uczelnia, książki, dom, staram się nie stresować. Nie przejmuj się tym zagmatwaniem, doskonale Cię rozumiem, ja ostatnio nawet z psychologiem nie potrafię normalnie pogadać, za bardzo w głowie analizujemy to co mamy powiedzieć, no cóż...jakoś trzeba żyć, dobrze, że też starasz się gdzieś wyrwać, robić coś innego, żeby chociaż przez chwilkę nie myśleć. Ja też wiele bym zmieniła z mojej przeszłości, ale niestety się nie da, trzeba się z tym pogodzić i patrzeć do przodu a nie do tyłu, wyciągać wnioski. Też Cie mocno pozdrawiam, zresztą Viktorka też :smile: nie damy się :smile:Radi, przeraziłeś mnie tą wiadomością, że masz dd od 18 lat...nie wiem co mam o tym myśleć, może brałeś nieodpowiednie leki, może nie trafiłeś na odpowiedniego terapeutę...napisz jak to było w twoim przypadku...

 

[*EDIT*]

 

a jeżeli chodzi o zrozumienie to nie martw się możesz na nas liczyć :smile: pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój przypadek? Nagle ułamek sekundy który odmienił moje życie. Poniedziałek 29 lipiec 1991r godzina 17,01. Ja wysportowany młody chłopak bez nałogów w miarę z poukladanym życiem, umówiłem się z dziewczyną w kościele. Kiedy ją zobaczyłem chciałem się podnieść z kolan. Z miejsca jednak obsunąłem się na nie z powrotem. To pyło uczucie jakbym stracił prawą nogę. Szybko pozbieralem się i wyszliśmy z kościoła. Ja od tego czasu nigdy już nie byłem sobą. tak powstał mój plastikowy świat. Dziewczyna odprowadziła mnie do domu. Zaraz pogotowie zabrało mnie do szpitala. Za dwie godziny byłem w domu z diagniozą 'silnych wzruszeń emocionalnych"... Za pół roku trafiłem na dzienny pobyt w szpitalu neuropsychiatrycznym. Trzy miesiące diagnoza zespół DD i takie słowa na pożegnanie: przykro mi ale nie możemy ci pomóc... Dwa wyjścia skończyć ze sobą lub walczyć. Wybrałem to drugie. Praca, sport, i koszmar życia. Izolacja od społeczeństwa (to jeden z czynników kryzysu w moim małżeństwie). Tak żyłem z dnia na dzień. Ożeniłem się dzieci mój inny świat... Tak ten inny świat w którym ciągle tkwię można się w nim ukryć kiedy nikt cię nie rozumie kiedy nie radzisz sobie z samym sobą. Ale to ma swoją cenę. Tą największą cenę rozpadu związku małżeńskiego. Nieformalna separacja życie w jednym domu i ten tatuś nieudacznik... To wszystko jest tak skomplikowane. Trudno mi pisać to taka pustka w głowie klawisze mi się mieszają. Muszę chwilę odpocząć chętnie z wami popiszę. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radi, mogłeś szukać pomocy u innych lekarzy, w innych szpitalach, nie ma sytuacji bez wyjścia. Twoja historia jest rzeczywiście bardzo smutna...wiem, że bardzo cierpisz, rozumiem Cię, wiele osób tutaj ma to uczucie pustki, braku tożsamości...może ten kryzy w małżeństwie da się jeszcze pokonać, może da się to odbudować...?próbuj, walcz, pamiętaj, że życie mamy tylko jedno i warto walczyć o najbliższych, o uczucia...nie przejmuj się tym co o Tobie myślą inni, nikt zdrowy tego nie zrozumie, a najgorsze jest kiedy się przejmujemy...wiem, że to skomplikowane, ale pamiętaj, że nie jesteś w tym sam...trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po 18 latach mogę powiedzieć tylko tyle, że tak właściwie leki nie pomogą inny lekarz? Było ich kilku, terapie... To na nic. Mam zbyt zmienioną może inaczej utrwaloną psychikę związaną z DD. Do tgo mam jeszcze 50% ubytek słuchu związany z poważnymi operacjami z dzieciństwa. To mi też nie sprzyja właściwym relacjom z ludzmi. Tak to jest. A żyć trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nadzieje , że nie będę musiał znosić takiego stanu tak długo.

Od 8 miesięcy mam to bez przerwy ( chyba jedynie 2 razy czułem się "normalnie ). Obecnie moje leki przeciwlękowe chyba działają. Nie zmienia to niestety tego faktu, że poczucie tego "dziwnego patrzenia" budzi we mnie niechęć do życia,odrazę, izolację i ogromne poczucie wyobcowania. To smutne.. bo jak patrzę na wszystko to zdaje mi się być nierealne i nie umiem opisać dokładnie tego jak ja to widzę. Po prostu nie znam chyba wyrazów, które są w stanie oddać prawdziwe znaczenie tej wizualizacji. Ostatnio w szkole, na 1 lekcji poczułem taki jakby "odpływ" typu "łooo, co ja robie co się dzieje, jakie to dziwne". :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie żle od wczoraj :( i to bardzo :( nawet nie jestem w stanie pisac na forum, łeb mnie cały piecze okropnie i do tego depersonalizacja straasznie mi się nasiliła :( mam potworny lęk i w ogóle się nie zmniejsza tak trwa drugi dzień....nie wiem ale już chyba z tym nie dam rady, ja kompletnie nie wiem kim jestem, ten brak tożsamości...., co robię, gdzie jestem i tak non stopa, czy u was tez to się ciągnie całymi dniami bez chwili przerwy???

źle coś ze mną, nie dajcie się temu jak ja!!

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorku ja uważam to samo, bynajmniej ja też nie mogę się przyzwyczaić do tych wszystkich paskudnych objawów, nie potrafię się z nimi pogodzić, nie potrafię zaakceptować. Nie wiem już co zrobić, ale będę kombinowała do tej pory aż zostawią mnie w spokoju... :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorek, wiesz dobrze, że nie jesteś sam, ja też tak mam i też okropnie cierpię, są czasem dni, że to mi nie daje wogóle spokoju, a są czasem też takie chwile, że tego nie czuje po prostu, Ty tez tak masz...sam pisałeś, że motywują Cie te dni, które są w miarę normalne, myśl pozytywnie, proszę Cię i nie próbuj mi się nawet na chwilę poddawać!wiem, że niemożna się do tego przyzwyczaić, bo to jest okropny stan, który uniemożliwia normalnie funkcjonowanie, ale to minie, musimy mieć nadzieje, że będzie ok bo bez tego to wiesz...nie ma po co żyć, ale jeśli będziemy mieć nadzieje to ona doda nam otuchy!pozdrawiam, trzymaj się!

 

[*EDIT*]

 

acha i zobaczysz, że jutro albo pojutrze będzie znowu lepszy, pozytywniejszy dzień :smile: główka do góry:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victor nie poddaj się. Przecież ostatnio pisałeś mi że mam mieć siłe to ja Tobie tej mojej oddam troszkę. analizuję te wszystkie nasze przypadki i staram się znależć jakiś konsensus jeśli chodzi o przyczynę tego stanu. napiszcie jaki macie charakter. ja np. byłem strasznie zestresowany prawie zawsze. stres czy się nie spóżnie na autobus czy jak gdzieś pojadę to mi samochodu nie ukradną, każda mała sprawa to był stres. a niepowodzenie olbrzymią katastrofą. czy to nie jest np. rodzaj wycofania ze świata z powodu bezradności, braku pozycji w hierarhi społeczeństwa. nie jestem psychologiem ale jak sami nie będziemy szukać rozwiązań to raczej nam nikt nie pomoże.

napiszę wam jeszcze że ja w młodych latach nie miałem ojca w domu i raczej życie rodzinne było ciężkie. jak widzicie jakieś podobieństwa to napiszcie może uda nam się coś znależć. pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×