Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem , czy nerwusy mają większe zapotrzebowanie na magnez. Czytałam gdzieś ,że powinniśmy go brać. Z własnego doświadczenia wiem, że czuję się lepiej. Objawy są łagodniejsze. Mam nerwicę od przeszło 2 lat. Moje samopoczucie bywa lepsze i gorsze ale nie ma nawrotu ataków, tych , o których ludzie piszą jako o umieraniu. W pierwszej fazie nerwicy lekarz przepisał mi Atenolol. Ale wzięłam tylko kilka tabletek, ponieważ po ich zażyciu miałam wrażenie ,że serce spowalnia swoją pracę do granic możliwości. Czułam się niekomfortowo i sama z nich zrezygnowałam. Nie biorę innych prochów. Popijam sobie melisę 3 razy dziennie, albo mieszanki ziołowe "dla nerwusów". Zażywam też krople CARDIOL. Uspokajają , wyciszają. Nie piję alkoholu ani kawy, rzadko herbatę czarną bo "one" pobudzają układ nerwowy. No i "gadam" do siebie, rzecz jasna pozytywnie. To nie jest łatwe ale mozliwe, by w jakimś stopniu "wyjść " z nerwicy. Nie chodzę do terapeuty. Ludzie piszą ,że to nie pomaga. Wiem, że nikt nie pomoże mi tak , jak ja sobie. Kto mnie wciągnął w nerwicę? Ja ... więc ja muszę się teraz z niej sama wykaraskać. I nie upatruję w tym stwierdzeniu winy. Po prostu moja psychika pozwoliła mi na gnębienie przez lata samej siebie , taka osobowość. Pomaga też modlitwa. Ja po prostu chcę być szczęśliwa. A szczęście przecież zależy ode mnie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

ostatnio kilka razy przytrafiło mi sie cos bardzo dziwnego.

Jak byłem z kolegami wieczorem to wydawało mi sie że co chwile urywa mi sie świadomość. Tak jakbym spał i to wszystko robił we śnie. Wszystko robie tak jakby chaotycznie, bez myślenia, jakby zaprogramowane było.

Jak sobie z tym poradzic? Dodam ze do psychiatry raczej nie pojde bo w moim miescie pracuja tam znajomi a nie chce zeby wiedzieli ze tam chodze.

 

Prosze pomozcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19-latek znam to uczucie. ja tez miewam okresy kiedy czuje sie jakbym byla polowa gdzies indziej, niby zachowuje sie normalnie ale czuje ze jest to takie sztuczne, na pozor, tak jakbym byla maszyna a myslami jestem zupelnie gdzie indziej. wszystko niby takie samo ale zupelnie inne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edda55, piszesz, że sama się nakręciłaś na nerwicę, to dziwne bo według mnie powoduje to środowisko w którym sie znajdujesz, Twoje przeżcia i jak na nie reagujesz, w jaki sposób odbierasz rzeczywistość i takie tak,

 

ale poczucie lęku czy strachy przy objawach nerwicowych nabywa się z wychowaniem, od dziecka i kiedy mamy gorsze momenty, kryzys wtedy dochodzą do głosu, ja sama nie wiem jak to się stalo, ale wieczorne napady miewam już regularnie, z tego należy się leczyć, a choroba jest podstępna, samej sobie pomagasz, bo masz świadomość kontroli, a kiedy to mija i ludzie nie dają sobie rady?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Nerwica z tego co udało mi się ustalić ,powstaje w wyniku niezaspokojonych potrzeb psychicznych, Pragnienia ludzkie niezaspokojone rodzą strach,lęk przed niemożliwością uzyskania tego czego się potrzebuje by normalnie funkcjonować. To niezaspokojone uczucia, emocje, brak poczucia własnej wartości, nieakceptacja środowiska nawarstwia się ... Organizm więc broni się jak umie. Wskazuje, że ma dosć! Dość takiego zachowania. Nie wiem ale być może nerwica jest uwarunkowana genetycznie, dziedziczy się ją . Moja mama ma od lat nerwicę , brat. Jedynie ojciec i siostra nie chorują. Po swoich doświadczeniach wiem ,że należy zmienić swoje nastawienie ,przede wsystkim do samego siebie, potem innych. Należy dostrzec siebie w środowisku POZYTYWNIE. Nauczyć się akceptować siebie, pokochać siebie, chociażby za sam fakt istnienia. Nie zamykać się w domu. Ograniczyć tez ( jeżeli ktoś ciężko pracuje) pracę fizyczną. Mam nadzieję ,że jestem na dobrej drodze, chociaż jeszcze wiele przede mną. Niedawno wyszłam za mąż. Przez wiele lat dążyłąm do tego ,żeby być kochaną na tyle ,że ktoś zechce mnie za żonę. Musiałam uwierzyć w to mocno i pomóc losowi by tak się stało. Jest miłatwiej kiedy mąż jest przy mnie. Są momenty w naszym życiu ,że przy nim zapominam o nerwicy. Cieszy mnie fakt, że nie miałam depresji. I mam nadzieję jej nie mieć. A z nerwicą muszę się oswoić. Dzisiaj jest o niebo lepiej, niż 2 lata temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Nerwica z tego co udało mi się ustalić ,powstaje w wyniku niezaspokojonych potrzeb psychicznych,

jak najbardziej zgadzam się, tylko osobiście mnie to dotknęło jak napisałaś, że sama się do tego przyczyniłaś, tak z pewnością nie jest :smile:

 

moje potrzeby są często nie do zrealizowania ale to nie nasza wina, że czegoś potrzebujemy, myślimy ciągle, i zderzenie z rzeczywistością nas rozczaruje :cry: problem polega na tym, czy my nauczymy się z tym żyć, znależć sposób odreagowania,

 

to wspaniale, że masz wsparcie w mężu:) oby tak dalej, u mnie ujawniają się jeszcze epizody depresyjne, jestem na początku leczenia i jestem przepełniona większym pesymizmem, ale też mam większą determinację do leczenia. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie! Zapisalam sie do forum,bo chce Wam wszystkim powiedziec,ze nerwice da sie zwalczyc!U mnie czasem tylko pojawia sie gdzies jej cien,ale nie robi juz na mnie wrazenia-jest najwyzej przelotna mysla ,jak kazda i choc podstepna i niebezpieczna -ignorowana odchodzi w niepamiec w ulamku sekundy.Nerwice stwierdzono mi 5 lat temu i kiedy czytam te wszystkie posty,serce mi peka.Wszystko to pamietam,kazde z waszych przezyc i odczuc bylo moimi.Wiem ,jak ciezko sie z tego podniesc,szczegolnie,kiedy choroba napada znienacka i nie wiemy ,co sie z nami dzieje,tracimy panowanie nad zyciem,a nasze dni uplywaja na notorycznym leku i natrectwach,w najlepszym wypadku znieczulicy . Ja balam sie zyc i umrzec,czulam ,ze jesli nie umre,to zwariuje.Tak bardzo poszukiwalam kogos,kto by mnie zrozumial i wiedzial,o czym mowie,a nie (jak wszyscy) radzil ,by wziasc sie w garsc.Nie mialam internetu i myslalam ,ze jestem jedyna na swiecie z takim problemem.Nerwice stwierdzili mi wszyscy lekarze,do jakich sie udalam (psychologowie,psychiatrzy ,neurolodzy,internisci)-tylko,ze kazdy podchodzil to mnie jak do rutynowego przypadku i nie pomagalo mi to zbytnio.Bylam wykonczona atakami paniki,omdleniami,wykrecaniem rak i nog.Podochodzily jeszcze problemy z hormonami,depresje itp.No i zapomnialam dodac ,ze pozostawalam sama z dwojka malenkich dzieci ( 2lata i 1 rok) na cale dnie ,bo maz pracowal.A kiedy wracal ,uciekal przed problemami-bal sie moich atakow,i bal sie malych dzieci :)Nie musze dodawac,co sie dzialo,kiedy lapal mnie atak w ich obecnosci.Potrzebowalam pomocy ,glownie ze wzgledu na nie.Czasem musialam sie mobilizowac,aby w trakcie ataku podniesc z ziemi placzace dziecko-to bylo wyczerpujace.Potem okazalo sie ,ze moj dwuletni synek ma autyzm i to bylo kolejnym ciosem a zarazem kopem do walki.Teraz jest duzym madrym chlopcem i nikt nie widzi u niego zadnych sladow choroby :smile: Nie bralam zadnych lekow ,bo balam sie uzaleznienia,nie pije i nie pale.To wszystko ze strachu ,ale na zdrowie :) Wiem,ze nie ma nadziei ,kiedy nerwica nas przerasta,ale nie wolno jej sie poddac.Prosze ,uwierzcie-po tym wszystkim mozna byc jeszcze szczesliwym jak dziecko,czuc wyraznie zapachy,widziec kolory i cieszyc sie swiatem.Bedzie normalnie ,bedzie dobrze,choc trudno w to uwierzyc,kiedy jest sie zmeczonym choroba. Jezeli ktokolwiek ma jakiekolwiek pytania ,prosze pytac-szczerze odpowiem. Jezeli chcecie sie podzielic czymkolwiek-chetnie wyslucham. Chce,zeby wszczycy uwierzyli w swoja sile i byli szczesliwi jak ja:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!Powiem Ci szczerze,ze staralam sie odzwyczaic od tego nalogowego uczucia leku (choc dlugo nie kojarzyla, tego z lekiem-nie wygladalo to jak strach,owszem towarzyszyl temu niepokoj,ale taki niekonkretny) i zapomniec o wszystkim ,co mi sie z tym kojarzylo. Jak pewnie wiesz, to w zasadzie niewykonalne dla kogos ,kto ma po kilka atakow paniki dziennie.Ale z uplywem czasu moge juz o tym mowic,nie bojac sie o to ,ze nagle znow zacznie dziac sie ze mna ten koszmar. Jesli chodzi dokladnie o kliniczne objawy ,to mniej wiecej cos takiego : ze strony fizycznej:-ciagle migreny i bole brzucha,drzenie rak ,ciagly skurcz miesni calego ciala,omdlenia ,zawroty glowy,zaburzenia wzroku ,czucia i sluchu (szumy),dusznosci,mdlosci,zmeczenie,albo ciagly sen,albo bezssennosc,bol w klatce piersiowej,kolatania serca,zimne poty,fale goraca,slabosci,bardzo silne drgawki.Oczywiscie te objawy nasilaly sie ,kiedy nadchodzil atak i czasem dochodzilo do tego ,ze musialam biegac po mieszkaniu,aby nie stezaly mi rece i nogi, a zdarzalo sie ,ze je wykrecalo .Przyjezdzalo pogotowie .Dostawalam tramal,relanium 10 i cos tam jeszcze. Mialam ponoc po tym spac,a nawet nie usiadlam.Rozsadzalo mnie od srodka.Oczywiscie dusilo mnie wtedy ,walilo mi serce itd. Kladlam sie na lewym boku i modlilam sie ,zeby przetrwac -konczylo sie na silnych drgawkach(tak,ze maz musial mnie trzymac) i ogolnym wyczerpaniu.Z objawow psychicznych :niepokoj,natrectwa,ciagle czuwanie,strach przed zyciem i przed smiercia,przed kolejnym atakiem,szalenstwem w koncu lek absurdalny (nawet o to,ze lata mucha,albo liscie na drzewach sie poruszaja).Szczegolnie nasilalo sie to wtedy ,gdy pozostawalm sama,albo na odwrot-w duzym skupisku ludzi.Pamietam jak dzis ,ze balam sie miejsc,w ktorych mi sie zdarzyl atak i wszystkiego ,co mi sie z tym kojarzylo.I potrafilo mi to zwyczajnie wywolac atak.Z perspetywy czasu wiem,ze to nie miejsca i sytuacje byly winne,tylko moje sugestie.Dlatego mialam dylemat czy to wszystko pisac,zeby nie wyszlo komus na szkode :)Pamietam jednak,ze ja chcialam wiedziec jak najwiecej,zeby moc byc przygotowana na wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zeppelin, zapytam się jeszcze o senm może przeżyłaś coś podobnego i jak to leczyć, jak narazie nie dostałam fachowej porady nawet od lekarzy:(

 

Od kilku miesięcy mam poważne problemy ze snem. Cały dzień jestem zmęczona, kiedy przychodzi wieczór mam ochote się położyć i zasnąć jak kiedyś, jednak zaczynam mieć dziwne objawy, sama nie wiem czy to za sprawą depresji czy nerwicy. Drętwieją mi ręce, serse przyspiesza, bije nie równo mam wrażenie, że nie mogę oddychać, a gdy jestem już tak blisko zaśnięcia wtedy czuje się jakby były to ostatnie moje chwile, robi mi się ciepło, jakby brak grawitacji i wtedy zaczynam chodzić by nie zasnąć bo moge zejść....dopiero nad ranem, kilka godzin śpię, po tym jak się przebudze to znów dosypiam,

 

może ktoś inny ma jakiś pomysł na takie dolegliwości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie,ze mialam tego typu objawy.Moim zdaniem to tez jest cos w rodzaju paniki. Wlasnie identycznie ,jak to opisujesz -uczucie ,ze sie umiera i ogromy przed tym lek.Objawy ,ktore opisalas to wlasnie jedne z najgorszych.Ja nie przespalam setki nocy wlasnie dlatego ,ze balam sie tego stanu.I dopiero ,kiedy wykonczona nieswiadomie padalam ,przychodzil krotki i zbawczy sen.To bylo w najgorszym okresie choroby.Myslalam ,ze dojde do obledu. Nie dosc ,ze caly dzien czlowiek sie meczyl ,kazdaminuta sie ciagnela jak wiecznosc,to takze noc nie przynosila ulgi. mi pomoglo oddychanie przeponowe i wiara w to,ze jednak to ja jestem Panem swojego losu ,a nie jakies chore odczucia ,ktore mna zawladnely.W dzien tez miewasz ataki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich nerwusow.Jakis czas temu bylem stalym uczestnikiem tego forum.Mialem silna nerwice.Leczylem sie 2 lata z roznym skutkiem.Az moj lekarz doszedl do wniosku ze kuracja zakonczona.Czulem sie swietnie,zero jakichkolwiek objawow,wewnetrzny spokoj.Jednym slowem heppi.Tak bylo przez rok az nagle...Budze sie rono i czuje sie jakos tak nie tego.Sam nie umialem tego okreslic.Taki jakby podenerwowany,niespokojny no ale tak bez powodu.Az tu nagle kolo poludnia silny zawroty,mdlosci, serce na pelnych obrotach ogolna slabosc, ciemno przed oczami.Wezwane pogotowie.Lekarz po badaniu stwierdza-silna nerwica.Dostaje zastrzyk i wszystko po godz. ustaje.Od tej pory objawy powterzaja sie co dzien.Badania nic nie wykazaly.Nadmienie ze w rodzinie moj tata i mama sa po udarach muzgu.Jestem zalamany tymi objawami.Juz nie wiem co robic.Sorry ze sie tak rozpisalem.P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi dolega to od jakiegos czasu wstaje z rana serducho wali jak oddycham to czuje takie gorace powietrze w gardle, wczoraj wyszedlem z domu jechalem autobusem ciezko bylo oddychac jakby zmeczony a siedzialem nic nie robilem serce szybko bilo i mocno czulem, zaczalem sie krecic w tym autobusie nie dalem rady usiedziec w miejscu nie widzialem co ze soba zobic jakos dojechalem na miejsce ale jak wyszedlem z autobusu to serce tak walilo szybko ze szok nie moglem ustac w miejscu nogi jak z gompki chcialo sie biegac chodzilem szybko, zaraz dostalem tabletke i sie uspokoilo po jakiejs pol godzinie i tak mam za kazdym razem jak wyjde z domu. powiedcie mi co mam robic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi dolega to od jakiegos czasu wstaje z rana serducho wali jak oddycham to czuje takie gorace powietrze w gardle, wczoraj wyszedlem z domu jechalem autobusem ciezko bylo oddychac jakby zmeczony a siedzialem nic nie robilem serce szybko bilo i mocno czulem, zaczalem sie krecic w tym autobusie nie dalem rady usiedziec w miejscu nie widzialem co ze soba zobic jakos dojechalem na miejsce ale jak wyszedlem z autobusu to serce tak walilo szybko ze szok nie moglem ustac w miejscu nogi jak z gompki chcialo sie biegac chodzilem szybko, zaraz dostalem tabletke i sie uspokoilo po jakiejs pol godzinie i tak mam za kazdym razem jak wyjde z domu. powiedcie mi co mam robic

 

i zapomnialem dodac nie moge spac wogle zasypiam o 6 wstaje o ok. 15

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!! ja też tak miewam w autobusie, ale wtedy od razu wysiadam, bo nie jestem w stanie dalej jechać, problem jest tylko taki że dojeżdżam 15 km codziennie:/ ostatnio jeżdżę prawie zawsze samochodem, ale jak się zepsuje, to tragedia... musisz znaleźć coś co cię zajmie, ja na przykład słucham muzyki, albo muszę zacząć tak intensywnie o czymś myśleć, żeby się wyłączyć z otoczenia i zapomnieć o tym ze jade autobusem i nie mogę wysiąść;>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wróbelek Elemelek, mam tak samo, tyle, że dojeżdżam pociągiem.. to jest jakieś 20 minut jazdy, a dla mnie to koszmarna wieczność. Wiele razu uciekałem z pociągu na najbliższej stacji i czekałem na następny (luźniejszy), albo szedłem dalej piechotką. Taka podróż potrafiła się przeciągnąć w nieskończoność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie miałem takiego komfortu.. po prostu musiałem dotrzeć z punktu A do punktu B i już. No i jakoś docierałem... z przygodami, przeklinając świat i chorobę, która mi towarzyszy. Taka podróż odbiera chęci do życia. I u mnie także świadomość, że muszę (analogicznie do OSTATNIEGO autobusu) wsiąść to tego konkretnego pociągu sprawiało, że nerwica odzywała się bardziej niż normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskolane rozumiem co czujecie, przeżywacie... po pierwszych atakach i strasznie złym samopoczuciu przez całe dnie jakość mojego życia uległa kolosalnej zmianie. Zmianie na gorsze. Powroty z pracy autobusem stały się koszmarem. Brakowało tchu, trzęsły się ręce i nogi. Było mi gorąco, serce waliło jak młot. I ten wewnętrzny niepokój, który skłaniał mnie do tego żeby wstać , chodzić, czy wreszcie wysiąść z autobusu. " Umierałam" tak czułam. Miałam dość dni wypełnionych strachem o siebie o innych... Były dni ,że stojąc przed tablicą ( jestem nauczycielką) nie miałam siły by unieść kredę, pisać. Ale to wszystko przeszłość. Nie wiem na jak długo ale teraz jest o niebo lepiej. Teraz chcę żyć.Jeżeli chcecie porozmawiać na ten temat,chętnie porozmawiam , podzielę się swoimi spostrzeżeniami w walce z nerwicą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to ,ze nie ma leku takiego :"pstryk " i juz jest w porzadku.Ale to bardzo dobry sposob ,o jakim pisze Wrobelek Elemelek: zajac sie czyms innym. Wiem ,ze to na poczatku strasznie trudne ,ale powoli ,malymi kroczkami trzeba probowac odwracac swoja uwage od tego stanu. Trzeba probowac zachowac zimna krew i sprobowac pomoc sobie ,jak innej osobie.Nie dac sie zhiperwentylowac.Ja nawet przez chwile czulam ,jakbym miala rozdwojenie jaźni ... Najwazniejsze jest chyba to,zeby zrozumiec,ze mozemy nad tym zapanowac nawet w najgorszym momencie. To moze wydac sie niemozliwe,ale czasem ,kiedy juz nauczylam sie walczyc z atakami ,a one mimo to przychodzily -po prostu mowilam sobie ,ze ich sie nie boje. I tak sie dzialo: atak przechodzil ,zanim jeszcze nadszedl,w odpowiedniej chwili wyczuty.I jak sie okazuje ,to wszystko jest tylko w naszych glowach,myslach. Musimy je zmienic,wzmocnic psychike a powoli sie wroci do rownowagi. Tez nie moglam chodzic do kosciola, do sklepow ( bo w takich tlocznych miejscach,gdzie brak tlenu ,kazdemu szybciej robi sie slabo ),potem juz otwarta przestrzen byla powodem atakow( bo wystarczylo,ze zasugerowalam sobie chora mysl). Trzeba wyczuc podloze swojej nerwicy . To kosztuje wiele cierpliwosci i pokory ,ale jest wykonalne:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zeppelin, dobrze mówisz, tylko ze to jest naprawde trudne... ja od tygodnia nie wychodze z domu i naprawde czuje się jakbym była w całkiem innym świecie niż tydzień temu;> ale dziś postaram się pojechać autobusem.. wachlarz w dłoń i do dzieła;) zobaczymy co sie będize działo;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś mi kiedyś powiedział, żeby przełamać strach... ciekawa rada, tylko, że ja codziennie go przełamuje, no przecież jeżdżę pociągami dzień w dzień. Chodzę do pracy i nie unikam odpowiedzialności, a nerwica wciąż wierna.. i niestety trudno się skoncentrować na czymś innym, gdy atak sprawia, za na niczym nie można się skupić :( Kiedyś czytałem książki w pociągach, a teraz po prostu nie jestem w stanie... to dziwne, bo przecież zawsze mnie pochłaniały tak, że nie wiedziałem, kiedy podróż minęła. A teraz pogłębia to ataki... ale i tak jest lepiej niż na początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×