Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychiatra


neal

Rekomendowane odpowiedzi

a ja trafilam na cudownego pana psychiatre ( moglabym sie w nim zakochac haha) wspanialy spokojny a jak sie na mnie patrzy ( niby jak na glupkaa) to tak chce mi sie smiac ze poprostu moglabym siedziec u niego w gabinecie zamiast chodzic na ta psychoterapie, niestety leki od niego mi nie pomagaja a czesto ma wiele pacjentow i nie poswieca im wiele czasu. a na dodatek chodzil do tej samej szkoly co ja i dlatego rozumie moje problemy z nia zwiazane :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam super psychiatrę, każdemu życzę, żeby na takiego trafił. Mądry facet, a przy tym sympatyczny. Chociaż czuję przed nim respekt spory. U mnie wizyta zwykle trwa koło 30 - 40 min. I jeszcze dobre jest to, że psychologa i psychiatrę mam w jednej przychodni, więc się mogą konsultować i tak robią. czyli nie zdarzy się nic takiego, że lekarz zapisuje mi leki, a psycholog będzie kazał mi je odstawić.

Tylko że to jest wszystko prywatnie. mam farta, rodzice mi to wszystko opłacają :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że to jest wszystko prywatnie. mam farta, rodzice mi to wszystko opłacają

 

 

zazdroszcze:)

ja mialam oplacanego psychiatre. mialam bo od kiedy zdecydowlam sie na psychoterapeute rodzice przestali mi cokolwiek finansowac mowiac ze " sama mam sobie w glowie poukladac". nawet nie wiedz jakie to trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że to jest wszystko prywatnie. mam farta, rodzice mi to wszystko opłacają

 

 

zazdroszcze:)

ja mialam oplacanego psychiatre. mialam bo od kiedy zdecydowlam sie na psychoterapeute rodzice przestali mi cokolwiek finansowac mowiac ze " sama mam sobie w glowie poukladac". nawet nie wiedz jakie to trudne

 

Ale wiesz, jak mi głupio, stara krowa ze mnie (21 lat), a rodzice tyle kasy co miesiąc wydają na moją terapię. Ostatnio poszłam do pracy i dokładam się do moich lekcji francuskiego i jest mi odrobinę mniej głupio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wiesz, jak mi głupio, stara krowa ze mnie (21 lat), a rodzice tyle kasy co miesiąc wydają na moją terapię. Ostatnio poszłam do pracy i dokładam się do moich lekcji francuskiego i jest mi odrobinę mniej głupio

 

uwazam ze nie powinno, czlowiek w depresji czy nerwicy lekowej sam sobie nie poradzi, rodizce powinni pomagac no i oczywiscie warto im dziekowac za to.:) pozatym sama sie starasz cos robic i troche zmiejszyc ich wklad w finansowanie wiec podziwiam :)

ja niestety mam 18 lat i mature na glowie i musze myslec jak zdobyc na kolejna wizyte u psychoterapeuty i psychiatry :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak zdobywasz? Chodzisz do szkoły i pracujesz?!

 

 

hm do szkoly nie chodze niestety, dlatego chodze na psychoterapie zeby do niej wrocic, mialam zaswiadczenie o indywidualnym toku nauczania co pozwoliloby mi pracowac i uczyc sie ale szkola stwierdzila ze to za duzy problem z organizacja tego a ilosc godzin jest zamala zeby przygotowac mnie do matury. szukalam pracy ale to tez nie jest takie proste. narazie mam troche oszczednosci ktore szybko topnieja w zwiazku z leczeniem, takze sama nie wiem co zrobie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to tak chce mi sie smiac ze poprostu moglabym siedziec u niego w gabinecie zamiast chodzic na ta psychoterapie,

 

może powinnaś znaleźć podobnego psychoterapeute :) zebyscie się rozumieli itd, żeby jego osoba w żaden sposób nie krępowała itd, bo wydaje mi się, że to bardzo ważne w terapi.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:40 pm ]

ja mialam oplacanego psychiatre. mialam bo od kiedy zdecydowlam sie na psychoterapeute rodzice przestali mi cokolwiek finansowac mowiac ze " sama mam sobie w glowie poukladac". nawet nie wiedz jakie to trudne

 

nie wiedzą, bo nie mieli takich problemów:/ wkurza mnie, że ludzie mają takie podejście do psychoterapii:/ jakby bolała Cie głowa to pewnie każde pienądze zapłaciliby za lekarza, który mógłby Ci pomoc:/ ja sama kiedyś nie wierzyłam w to wszystko, ale z każdą wizytą u terapełty widze sens tego, to jest niesamowite, ale to gadanie naprawde coś daje... moja propozycja dla Ciebie jest taka, zebyś poszukała sobie psychiatry i psychoterapeuty w jednym, może rodzice wtedy zaakceptowaliby to, że chodzisz do psychiatry a nie jakiegoś psychologa czy zwykłego psychoterapeuty... wogóle pogadaj ze swoim psychiatrą co powinnaś zrobić w takiej sytuacji, może zaproponuje Ci jakiegoś państwowego terapeute, godnego uwagi...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może powinnaś znaleźć podobnego psychoterapeute :) zebyscie się rozumieli itd, żeby jego osoba w żaden sposób nie krępowała itd, bo wydaje mi się, że to bardzo ważne w terapi.

 

 

Bardzo bym tak chciala, tylko ze jak juz pisalam w innym temacie jestem juz po podpisaniu umowy , pozatym nie mam pojecia czy w mojej okolicy ktos taki istnieje a jesli nawet to pewnie jest drogi (jak zwykle kwestia pieniedzy wszystko uniemozliwia) ale pan psychiatra mi wszystko rekompensuje (choc nie mam juz mozliwosci bywania u niego w gabinecie, szkoda:()

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję za odpowiedź :*

hihi a czy na pieczątce która mi wbije do ksiażeczki będzie ogromny napis "psychiatra" ??

tak wogóle to chciałąbym dostać jeszcze na ten tydzien też, źle się czuje ale nie wiem na ile jest taka możliwość i na ile mi nie będzie głupio prosić :?

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:35 pm ]

z braku laku nie poprosilam o zwolnienie i będe musiala odrabiać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BirdyNamNam

jeśli chodzi o leczenie państwowe-oczywiście, w Twojej kartotece pojawi się to, że się leczysz, będzie o tym wiedział także ZUS, policja itp, oczywiście jeśli będą mieli powód, by się o to pytać. Np. ponieważ wylądowałam w państwowym szpitalu psychiatrycznym w czasie roku akademickiego-wie o tym moja uczelnia. Ale na razie tylko pani w dziekanacie jest dla mnie bardziej miła...

Mój psychiatra bierze 100zł za pierwszą wizytę, za kolejne 60. Natomiast w trudnych sytuacjach można zadzwonić tam bez problemu, jest kompetentna i miła.

Częstotliwość zależy od potrzeb.

Ceny też sporo zależą od województwa, wielkości miasta itp. Za 100zł w Warszawie to pewnie można z psychiatrą tylko przez telefon pogadać.

 

Czy mam rozumieć , że szpital psychiatryczny musi (i zwykle to robi)informować o pobycie pacjenta uczelnie w której on studiuje? Jeśli tak jest to dlaczego to robi? Co ma uczelnia do tego? Bo rozumiem policja czy Zus mają prawo w uzasadnionych przypadkach mieć dostęp do takich informacji, ale po co to komuś potrzebne w szkole????? :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie uczelnia ma obowiązek zachować tą info wyłącznie dla siebie. Ale w praktyce różnie bywa. Mimo to, nie powinnaś ESTER przejmować się tym faktem. Świadomość społeczeństwa w tych sprawach jest wysoka a jeśli nawet znajdzie się cymbał nie uświadomiony, to go po prostu wyśmiej. Zdrowie jest najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za pocieszenie.Fakt , że zdrowie jest najważniejsze. Ja akurat studiuję zaocznie więc zwolnienie nie bedzie mi potrzebne bo w wekendy nie ma psychoterapii wiec bede mogła chodzić do szkoły.Bardzo zależy mi na tym żeby moja uczelnia nie dowiedziała sie , że sie lecze. Spytałam dzisiaj czy szpital pod który podlega ten oddział dzienny musi poinformować uczelnie i dowiedziałam sie , że jest coś takiego jak ustawa o ochronie danych osobowych i w związku z tym szpital czy inna taka placówka nie ma prawa informować uczelni.Mam jednak jeszcze jedno pytanie. Co to znaczy, że uczelnia ma obowiązek zachować to dla siebie? Czy to znaczy , że może być tak ,że szpital może przekazać to uczelni ,ale ja nie powinnam się o tym dowiedzieć ? Możliwa jest wogóle taka komunikacja pomiędzy tymi dwoma placówkami bez mojej wiedzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to znaczy , że może być tak ,że szpital może przekazać to uczelni ,ale ja nie powinnam się o tym dowiedzieć ? Możliwa jest wogóle taka komunikacja pomiędzy tymi dwoma placówkami bez mojej wiedzy?

 

moim zdaniem szpital nie przekazuje takich informacji uczelni, nie robisz nic zlego, leczysz , chcesz być zdrowa ;) Ja uczęszczałam na terapie grupową, jak studiowałam i nikt nawet nie wspomniał o powiadamianiu uczelni. Tak samo jak teraz jestem pacjentką poradni leczenia nerwic, korzystam z pomocy psychiatry nikt o tym nie wie, a pracuje w szkole, więc to byłoby ważne ;) To, że się leczę, chodze na psychoterapie jest moją osobistą sprawą, to ja decyduje komu i ile mówię. Ja to traktuje tak,jakby się leczyła u kazdego innego lekarza, np.kardiologa ;)

Myślę, że inna sytuacja wygląda, jeśli chodzi o leczenie szpitalne, jakiś oddział zamknięty, ale też mi się nie chce wierzyć, że szpital zawiadamia inne instytucje, że pacjent jest w szpitalu, ile roboty by sobie dolożyli sami ;) Na pewno na L-4 to ejst napisane, ale żeby celowo zawiadamiali, mieli takie procedury, to sie nie spotkałam z tym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ESTER czyli to oddział półzamknięty. To jeszcze lepiej ;) Uczelnia, pracodawca czy policja mają obowiązek poufności. Za naruszenie tego obowiązku można ujawniającego pozwać do sądu. Uczelnia to w ogóle nie wiem w jakim celu miałaby być informowana. Co innego pracodawca, który może zlecić ZUSowi kontrolę osoby przebywającej na L4, ale i na ZUSie i na pracodawcy ciążą obowiązki poufności. Osobiście pracowałam gdy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym i nigdy nic w związku z moim tam pobytem nie usłyszałam z niczyich ust.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki wszystkim za wsparcie. Już sie tego nie obawiam.To wszystko przez to , że się naczytałam i nasłuchałam plotek na ten temat.

Bethi to nie jest oddział zamknięty ani półzamknięty i ten szpital pod który podlega ten oddział dzienny jest szpitalem otwartym tzn. takim , że można sobie z niego wyjść w każdej chwili.Ja chciałabym wziąć udział w terapii grupowej która odbywa się na oddziale dziennym, to są spotkania każdego dnia od 9.00 do 14.00 (oprócz weekandów). Po godzinie 14.00 idzie się do domu.Trwa to ok. 3 miesiące, ale w każdej chwili jak komuś nie bedzie to odpowiadać to może z tego zrezygnowć dlatego jest to otwarty. Powiedziano mi , że to jest Oddział Dzienny Nerwic a nerwica nie jest chorobą więc osoby które to mają same decydują o tym czy chcą z tego wyjść czy nie, więc nie muszą przebywać na oddziałach zamkniętych gdzie są umieszczani ludzie chorujący na takie choroby których nieleczenie mogłoby spowodować , że mogliby oni sobie zrobić krzywdę lub innym.Mam więc nadzieje, że w takiej sytuacji kiedy osoba leczy się na takim otwartym oddziale dziennym też wszystkich obowiązuje poufność :roll: Czy tak? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no z reguly chyba nie mozna do konca nikomu ufac i zawsze warto zachowac troche zdrowego rozsadku choc w przypadkach niektorych zaburzen to nie jest wlasciwie mozliwe

oczywiscie zdarzaja sie niekompetentne pasztety ale nie powinnismy chyba generalizowac to tak samo jak zdarzaja sie mechanicy do bani.

probowac trzeba

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×