Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Do wszystkich na forum zdających mature-poradzicie sobie,wiem że trudno Wam w to uwierzyć ale tak będzie,jesteście fajnymi mądrymi ludżmi i zdacie mature ;)

 

Anonim- powiem Ci ze masz tak samo jak ja,bo chyba również bym tak nie mógl....kurcze dlaczego my ludzie wrażliwi mamy takiego pecha z miłością :cry:

Czasami myśle ze w moim przypadku to jakaś kara od Boga ale nie wiem za co,w każdym razie wiem jedno:w tej chwili napewno nikt mnie nie będzie chciał...gościa bez pracy,wyglądu....teraz nawet myśle że osiągnięcie dobrego wyglądu będzie niemożliwe.....

Jak myślicie czy tam po drugiej stronie istnieje coś takiego jak bezwarunkowa miłość?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, prawie dwa lata temu poradziłam sobie z tym - sama nie wiem, jak ten mechanizm myśli samobójczych nachodzących z nienacka działa, one były takie intensywne, że zawsze kończyło się przynajmniej na okaleczaniu... Nie bardzo pamiętam ilości moich prób zabicia się... Nie rozumie tego mechanizmu do dzisiaj, ale najważniejsze jest dla mnie, że już go nie ma - właśnie - pozostało przyzwyczajenie - wyobraźcie sobie, że czasem jeszcze zdarza mi sie pomyśleć: 'nie lepiej to wszystko zakończyć?' itp. Ale te myśli nie są już tak natrętne, nie mają takiego samego charakteru - dochodzę do wniosku, że one wynikają z przyzwyczajenia :!: Ale ta myśl nadal mnie kusi, nadal jest dla mnie atrakcyjna :? Nie potrafię tego zmienić :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdenerwuje to już w ogóle będzie masakra- gdybym jeszcze mógł chociaż siedzieć...

 

na ustnych sie siedzi

ja tak mature prezywalam ze wtedy zaczela sie nerwica dzis z tego mi sie smiac che

tabsy mialam wiec przezylam wy tez dacie rade

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz jak patrze z perspektywy kogoś kto zdawał rok temu moge tylko dołączyć sie do churu "matura to bzdura" bo tak jest ;] sam sie denerwowałem , prezentacja z polskiego była w kawałkach jeszcze w piatek a miałem zdawac w poniedziałek, no i była lekka załamka. Siedziałem nad tymi rozwalonymi kartkami i totalne nic, najlepiej to olać to wszysko i isć na most. Ale przyszedł moj ojciec, posiedział ze mna pogadalismy i poszło... podobnie jak cała matura która pozwoliła mi sie dostać na wymarzone studia. Nie tylko z maturą tak miałem podobnie przeżywałem nawet głupi egzamin z prawka. Jak oblałem za 3 razem naprawde byłem mocno załamany, ogolnie był to ciezki okres a dodatkowo nakładały sie inne rzeczy i sprawy sercowe. Moje i tak niskie poczucie własnej wartości spadło do zera i naprawde planowałem iść na dżwig z poblskiej budowy i skoczyć... Teraz naprawde widze ,że to był idiotyzm i tak naprawde brakowało mi dystansu do wszystkiego, ale zawsze tak jest ,że dopiero z perspektywy czasu sie to widzi. Teraz np takie "matury" mam co chwila na studiach, i nie ma sie co łudzić ,że po maturze wszystko bedzie już pieknie bo problemy rosną razem z nami. Każdy musi przez to przejść, ważne żeby tylko nie przesadzić ze stresem i patrzeć na swiat troszke szerzej... bo czym są takie problemy jak matura, studia czy prawo jazdy w porownaniu do innych problemow ktore mogą i prawdopodobnie spotkają nas jeszcze w życiu, tak czy siak POWODZENIA hehe :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze gadasz, Extrawelt, ale każdy z nas musi to przeżyć i dopiero wtedy to zrozumie. Teraz nie mam nic ważniejszego niż matura i sprawy sercowe i dlatego mnie tak załamują...w przyszłości jeśli dotrwam to być może będę się z tego śmiał, ale z czasem przyjdą coraz większe problemy i tak niestety w kółko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, tak bywa już się niejednokrotnie przekonałam stąd mam nastawienie, że nigdy nie gdybam ;) Jestem ciekawa Twoich wierszy - jeśli nie masz nic przeciwko to poślij mi na pw lub emila - chętnie przeczytam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisanie wierszy..muzyka, spacery robienie czegokolwiek co tylko jakos pozwala dać upust złej energi ;] Choć to mało meskie też po przez wiersze oczyszczałem sobie umysł, z tym ,że ich czytanie może być szkodliwe i pogłebić komuś depresje :shock: poprostu powstawały tylko dla procesu powstawania nie na jakieś inne potrzeby :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja czuję satysfakcję potem jak coś napiszę - bez względu na to czy to co napisałam jest dobre czy złe. A czytanie u mnie wierszy zarówno cudzych jak i własnych nie powoduje ani nie pogłębia u mnie depresji akurat - może dlatego bo interesuje mnie głównie warstwa artystyczna. I Extrawelt - pamiętaj, to wcale nie jest niemęskie. Znam wielu "męskich" facetów super piszących :smile: nie dajmy się zwariować przez stereotypy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż życie... Dziś o mało ja sobie nie podciąłem, na razie jestem na lorafenie i czuję się dobrze, wyluzowany, spokojny, ale co będzie gdy przestanie działać tableta ? :/ nie biorę lorafenu, chyba ze jestem w takim ekstremalnym stanie :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale te myśli nie są już tak natrętne, nie mają takiego samego charakteru - dochodzę do wniosku, że one wynikają z przyzwyczajenia :!: Ale ta myśl nadal mnie kusi, nadal jest dla mnie atrakcyjna :? Nie potrafię tego zmienić :!:

 

Mam podobnie, tzn. jestem opanowana i spokojna, ale chwilami jak mnie sieknie, to zastanawiam się, czy nie trzasnąć tego wszystkiego na 4 wiatry :roll:

tak się zastanawiam, czy to życie jest tak trudne dlatego, że sama tak sobie wmawiam, czy dlatego, że ten świat jest taki paskdny, czy jedno i drugie? mam wrażenie, ze nie powinno mnie tu być :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większość czasu jestem opanowany i spokojny. Samo samobójstwo traktuję jak droge na skróty [zawsze, szedłem na skróty, po najmniejsze lini oporu, itp]

 

"Najgorsze" to że rodzina trzyma mnie przy życiu [rodzeństwo i matka]

 

- Chociaż ostatnio, zastanawiam się by rozegrać to inaczej, kupić bilet [fartem wpadło mi 7000 zł] za granicę i skończyć ze sobą na jakimś zadupiu.

 

Zawsze zostaje nadzieja że gdzieś tam jestem :? [Zawsze unikałem ludzi, mógłbym żyć na pustkowiu. BARDZO mało rozmawiam z rodziną, lubie niebezpieczne zwierzęta]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja najchętniej zrobilbym to gdybym miał odwage.......moje życie zmierza do nikąd zawszxe będe gościem który jest zwyklym nieudacznikiem..................nie mającym sily żeby coś ze sobą zrobić:(

Jak pomyśle ile rzeczy mnie omija i ominie w tym życiu to nie widze sensu tego życia.....

No bo po,myslcie co ze mnie za facet...................który się wszystkiego boi............który nigdy w niczym nie bedzie dobry

:cry:

Znowu nienawidze siebie tak bardzo................ :twisted::twisted::twisted::twisted::twisted::twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica samobójstwo to droga bez wyjścia.Pamiętam swoją próbę z lutego tego roku - już byłam bliska tego żeby ten pasek od łańcuszka na szyi mocniej zacisnąć, już niewiele mi brakowało tylko sekunda żebym dyndała jak worek na tym drzewie za osiedlową przychodnią, a jednak... Zadzwoniłam natychmiast do P., opanowałam się. To było dla mnie straszne przeżycie. I naprawdę nie róbcie tego co ja próbowałam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam takie mysli tylko czasem..tzn jedna mala blacha rzecz potrfi wprowadzic mnie w taki stan ze poprostu mam ochote ze soba skonczyc, ale mieszkam z przyjaciolka i mysle ze gdyby jej nie bylo juz dawno byloby po mnie.

 

zwykle to jest tak:

siedze sobie i czym sie zajmuje, cos mi nie wyjdzie, siadam wtedy spokojnie i zaczynam myslec jaka to jestem beznadziejna...myslec o tym jacy ludzie sa straszni, o tym ze nie poradze sobie wsrod tylu klamstw i falszu i ze nie czuje potrzeby zycia ze nie mam dla kogo ze to wszytsko nie ma sensu i wtedy chce to zrobic...ale ona tu jest i nie moge "naszczescie" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 35 lat i dwoch synow ktorych wychowuje sama. Jakies dwa miesiace temu zdecydowalam sie isc do lekarza bo stalo sie ze mna cos strasznego. Kiedys (jakies dziesiec-pietnascie lat temu) bylam wesola kobietka ktora cieszyla sie z kazdego kolejnego dnia. Potrafilam sie cieszyc nawet tym ze pada deszcz i zachwycac sie pieknem kropli spadajacych z nieba wprost na szybe mojego okna. Nie ma juz teraz tej dawnej wesolej kobietki. Moze wyjasnie ze pierwszego syna urodzilam gdy mialam 22 lata i bylam najszczesliwsza matka na swieci. Do czasu. W pol roku po porodzie moj maz zmienil sie w demona i kata. Znosilam wszystko bo mialam nadzieje ze moja milosc do niego cos zmieni i slepo kochalam dalej. Pewnego dnia nie wytrzymalam i sprobowalam przejsc na druga strone "lustra". Nie udalo mi sie. Od tamtej pory stalam sie innym czlowiekiem ale dla syna pozbieralam sie jakos (tak mi sie przynajmniej wydawalo) i po jakims czasie wyszlam drugi raz za maz. Zavzelam powoli zapominac o koszmarze jaki przeszlam, usmiech bardzo czesto goscil na moich ustach. Szczescie tryskalo we mnie i ze mnie w dniu narodzin mojego drugiego syna. Mowi sie ze historia lubi sie powtarzac. W moim przypadku powtorzyla sie rozwodem. Walczylam o meza do samego konca ale niestety ponioslam porazke. Znow przestalam sie smiac i wszystko stracilo dla mnie sens. A teraz ? To co nas nie zabije to nas wzmocni. Zaczelam walczyc o siebie i o dzieci bo tylko one mi zostaly. Z rezerwa podchodzilam do facetow. Poznalam kogos i boje sie ze po raz trzeci poniose porazke.

Przywiazalam sie do niego, moi chlopcy bardzo go lubia jego syn lubi mnie.

Od dluzszego juz czasu mysl ze moze mi sie znowu nie udac nie daje mi spokoju. Zaczelam robic bilans mojego zycia i niestety nie wypada on najlepiej. W pracy mialam dostac awans. Coz... mimo moich wysilkow wkladu pracy i calego mojego zaangazowania awans dostala ale moja kolezanka. Kolejna porazka mojego zycia. A ja myslalam ze zacznie sie juz ukladac. Zaczely mi przychodzic do glowy rozne mysli. Straszne mysli. Ciagle snia mi sie koszmary ze jest pozar i widze jak ja sie pale czuje bol potworny bol albo ze stoje na torach a po nich pedzi pociag i tak noc za noca. Znowu przestalam sie smiac balam sie wyjsc z domu do teraz sie boje. Biore leki od dwoch miesiecy ale nie czuje praktycznie zadnej poprawy. Czasami modle sie do Boga o ...smierc. Czasami bardzo zaluje ze wtedy mnie uratowali. Placze wciaz placze. Dlaczego tak wlasnie jest ze nic mi sie nie udaje ? Potrafie nie jesc kilka dni...Zrobienie sniadania dzieciom do szkoly to dla mnie ogromny wysilek...samo wstanie z lozka to juz dla mnie zadanie za trudne z samego rana. Moj obecny partner wie ze poszlam do psychiatry a ja boje sie ze nie On nie wytrzyma tych moich "humorow" i zostawi mnie. Wiem widze ze robi wszystko zeby choc troszke poprawic mi nastroj. Teraz zabral mnie prawie sila na kilka dni do Soliny. Zwiedzalismy elektrownie

i jedno co siedzialo mi w glowie to mysl ze mozna skoczyc z tej zapory i...wtedy skoncza sie koszmary, placz i pustka w mojej glowie.Mam juz po prostu dosc zycia. Chcialabym skonczyc ze soba ale za drugim razem jest duzo trudniej...moje dzieci sa juz duze i boje sie ze nigdy nie wybaczylyby mi tego...wiec musze wymyslec cos takiego zeby wygladalo na wypadek...Jesli te leki nie zaczna mi pomagac to boje sie ze ktoregos dnia zrealizuje ten plan. Mam 35 lat i niczego sie nie dorobilam niczego nie mam niczego nie osiagnelam nikt tak naprawde nigdy mnie nie kochal cale moje dorosle zycie to jedna wielka porazka. Jestem zrozpaczona bezsilna nikomu nie potrzebna nie kochana nic nie umiem i nic mi nie wychodzi boje sie ze dalej dla mnie nie ma juz nic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, To co napisalas to maly koszmarek.Zastanow sie co jeszcze moglabys zrobic aby pogorszyc swoja sytuacje?A moze polozyc sie do lozka i nie wstawac? Moj kuzyn(dzisiaj 54letni)od 30 lat "leczy sie" na depreche.Potrafil miesiacami lezec w lozku,ale on to mial komfort choroby bo mamusia mu wszystko pod buzie podkladala.Problem zaczal sie od rozwodu z zona.Ty masz 2 synow ale jestes na dobrej drodze skonczenia jak on.To straszne,nie zycze ci tego.Widze, poniewaz nie masz mamusi ktora ci pomoze wpasc w gorszy stan, to spuscilas sie na swojego partnera.On sie stara, zabiera cie na wycieczke,a ty myslisz jakby tak sobie skoczyc w dol? ale by bylo! rozsmiesza cie ,i im bardziej sie stara to ty bardziej w depresji.Po drugie chcesz swoj problem zrzucic na "dzialanie lekow", no i czekasz az zaczna dzialac.Nie czekaj bo leki moga tylko wspomoc ale wyjsc z tego musisz ty i jeszcze raz TYLKO TY SAMA,innej mozliwosci nie ma.

Nie licz na to ze ktos(w twoim przypadku, twoj partner) lub cos(w twoim wypadku leki) zrobia to za ciebie.

Zastanow sie co twoim zdaniem moglabys zrobic aby wpedzic sie w jeszcze wieksza depresje? Nie pomylilam sie, masz wlasnie myslec nie jak polepszyc ale jak moglabys pogorszyc twoj stan.Bo tak naprawde to masz racje zycie jest do dupy,nikt nas nie kocha nie docenia itd. ale jak mozna by zrobic aby bylo jeszcze gorzej , napisz mi o tym, a ja ci powiem co dalej masz robic aby z tego bagna wyjsc. Powodzenia Dorota

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×