Skocz do zawartości
Nerwica.com

kazia35

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kazia35

  1. Mam 35 lat i dwoch synow ktorych wychowuje sama. Jakies dwa miesiace temu zdecydowalam sie isc do lekarza bo stalo sie ze mna cos strasznego. Kiedys (jakies dziesiec-pietnascie lat temu) bylam wesola kobietka ktora cieszyla sie z kazdego kolejnego dnia. Potrafilam sie cieszyc nawet tym ze pada deszcz i zachwycac sie pieknem kropli spadajacych z nieba wprost na szybe mojego okna. Nie ma juz teraz tej dawnej wesolej kobietki. Moze wyjasnie ze pierwszego syna urodzilam gdy mialam 22 lata i bylam najszczesliwsza matka na swieci. Do czasu. W pol roku po porodzie moj maz zmienil sie w demona i kata. Znosilam wszystko bo mialam nadzieje ze moja milosc do niego cos zmieni i slepo kochalam dalej. Pewnego dnia nie wytrzymalam i sprobowalam przejsc na druga strone "lustra". Nie udalo mi sie. Od tamtej pory stalam sie innym czlowiekiem ale dla syna pozbieralam sie jakos (tak mi sie przynajmniej wydawalo) i po jakims czasie wyszlam drugi raz za maz. Zavzelam powoli zapominac o koszmarze jaki przeszlam, usmiech bardzo czesto goscil na moich ustach. Szczescie tryskalo we mnie i ze mnie w dniu narodzin mojego drugiego syna. Mowi sie ze historia lubi sie powtarzac. W moim przypadku powtorzyla sie rozwodem. Walczylam o meza do samego konca ale niestety ponioslam porazke. Znow przestalam sie smiac i wszystko stracilo dla mnie sens. A teraz ? To co nas nie zabije to nas wzmocni. Zaczelam walczyc o siebie i o dzieci bo tylko one mi zostaly. Z rezerwa podchodzilam do facetow. Poznalam kogos i boje sie ze po raz trzeci poniose porazke. Przywiazalam sie do niego, moi chlopcy bardzo go lubia jego syn lubi mnie. Od dluzszego juz czasu mysl ze moze mi sie znowu nie udac nie daje mi spokoju. Zaczelam robic bilans mojego zycia i niestety nie wypada on najlepiej. W pracy mialam dostac awans. Coz... mimo moich wysilkow wkladu pracy i calego mojego zaangazowania awans dostala ale moja kolezanka. Kolejna porazka mojego zycia. A ja myslalam ze zacznie sie juz ukladac. Zaczely mi przychodzic do glowy rozne mysli. Straszne mysli. Ciagle snia mi sie koszmary ze jest pozar i widze jak ja sie pale czuje bol potworny bol albo ze stoje na torach a po nich pedzi pociag i tak noc za noca. Znowu przestalam sie smiac balam sie wyjsc z domu do teraz sie boje. Biore leki od dwoch miesiecy ale nie czuje praktycznie zadnej poprawy. Czasami modle sie do Boga o ...smierc. Czasami bardzo zaluje ze wtedy mnie uratowali. Placze wciaz placze. Dlaczego tak wlasnie jest ze nic mi sie nie udaje ? Potrafie nie jesc kilka dni...Zrobienie sniadania dzieciom do szkoly to dla mnie ogromny wysilek...samo wstanie z lozka to juz dla mnie zadanie za trudne z samego rana. Moj obecny partner wie ze poszlam do psychiatry a ja boje sie ze nie On nie wytrzyma tych moich "humorow" i zostawi mnie. Wiem widze ze robi wszystko zeby choc troszke poprawic mi nastroj. Teraz zabral mnie prawie sila na kilka dni do Soliny. Zwiedzalismy elektrownie i jedno co siedzialo mi w glowie to mysl ze mozna skoczyc z tej zapory i...wtedy skoncza sie koszmary, placz i pustka w mojej glowie.Mam juz po prostu dosc zycia. Chcialabym skonczyc ze soba ale za drugim razem jest duzo trudniej...moje dzieci sa juz duze i boje sie ze nigdy nie wybaczylyby mi tego...wiec musze wymyslec cos takiego zeby wygladalo na wypadek...Jesli te leki nie zaczna mi pomagac to boje sie ze ktoregos dnia zrealizuje ten plan. Mam 35 lat i niczego sie nie dorobilam niczego nie mam niczego nie osiagnelam nikt tak naprawde nigdy mnie nie kochal cale moje dorosle zycie to jedna wielka porazka. Jestem zrozpaczona bezsilna nikomu nie potrzebna nie kochana nic nie umiem i nic mi nie wychodzi boje sie ze dalej dla mnie nie ma juz nic...
×