ja mam takie mysli tylko czasem..tzn jedna mala blacha rzecz potrfi wprowadzic mnie w taki stan ze poprostu mam ochote ze soba skonczyc, ale mieszkam z przyjaciolka i mysle ze gdyby jej nie bylo juz dawno byloby po mnie.
zwykle to jest tak:
siedze sobie i czym sie zajmuje, cos mi nie wyjdzie, siadam wtedy spokojnie i zaczynam myslec jaka to jestem beznadziejna...myslec o tym jacy ludzie sa straszni, o tym ze nie poradze sobie wsrod tylu klamstw i falszu i ze nie czuje potrzeby zycia ze nie mam dla kogo ze to wszytsko nie ma sensu i wtedy chce to zrobic...ale ona tu jest i nie moge "naszczescie" :)