Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam.


everyday577

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 21 lat.Leczę się od 2002r. na nerwicę natręctw.Mam również zaburzenia schizotypowe , paranoję a w międzyczasie wystąpiła parafrenia.Nie pracuję , studiuję jedynie przez internet.Całe dnie palę papierosy i piję kawę.Na dzień wychodzi około 40 sztuk mocnych papierosów oraz 4 do 5 kaw.Jestem aspołeczny.Nie potrzebuję kontaktów towarzyskich.Potrafię po kilka dni w ogóle nie wychodzić z domu.Całe moje zycie koncentruje się wokół używek oraz apatii. Mobilizuję się już blisko 2 lata żeby coś zmienić a jest coraz gorzej;/Nie mam dziewczyny ani znajomych.Jedynie 1 przyjaciela i 1 przyjaciółkę.Jestem nieufny.Miewam urojenia ksobne oraz prześladowcze , wiele we mnie argresjii.

Napisałem na to forum ponieważ jest tu wiele użytkowników którzy może spróbuję zmienić mój tok myślenia.Ale zaznaczam że jestem strasznym egocentrykiem , indywidualistą...Sam już się w tym wszystkim gubię;/.Niby chcę pomocy , dostaję wiele wskazówek a zero chęci , zero!!:((

 

Mam pytanie do forumowiczów.

 

Czy to moja nieodpowiedzialność , brak wiary w siebie czy może co innego że cały czas jest jak jest w moim zyciu??;/::( Nie jestem schizofrenikiem , mam kontakt z rzeczywistością.Urojenia miewam paranoiczne które tworzą zwarty konstrukt myślowy.Mam kochających rodziców , szkołę ale cały czas czuję że zycie mi ucieka sprzed oczu:(( Ile można siedzieć w domu , cpając kofeinę i nikotynę i obojętnie na to patrzeć?!

 

Zaznaczę jeszcze że sam jestem w sobie sprzeczny i dlategop tak niejasno piszę;/

 

Proszę o jakieś rady...:()

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby nie zaśmiecać forum podczepiam się pod topic i też witam!

 

Przewertowałam to forum wzdłuż i wszerz i sama nie wiem od czego zacząć. Jest tu tyle cudownych osób, wrażliwych, mądrych życiowo... poczułam się nagle jak "w domu", bo nikt nie ocenia, każdy przechodzi podobną męczarnię i wie jak wesprzeć.

 

Jestem tu pierwszy raz, ale nie ostatni. W maju ubiegłego roku udałam się do psychiatry z objawami - jak sądziłam - depresji (albo jej pierwszych kroków). Byłam rozchwiana emocnonalnie, bardzo płaczliwa, z zaniżoną samooceną, nadwrażliwa, nieumiejąca pokonać przeciwności losu (nawet sie nie starałam, tylko uciekałam, m.in. postanowiłam zmienić studia bo uznałam, że na poprzednich nie dam rady), przejmuąca się najdrobniejszą uwagą pod swoim adresem (zwłaszcza w związku), niepotrafiąca zmusić się do wykonywania czynności, które potencjalnie sprawiłyby mi radość (np. czytanie książki) itp. Pani psychiatra uznała, że to nie jest depresja, nie jest to także nerwica (właściwie nie powiedziała co to jest), że jestem jeszcze młoda (23) i poradzę sobie bez długotrwałego leczenia. Wysłała mnie do psychologa i przepisała Wellbutrin "na dobry początek terapii". Wellbutrin brałam około 3 miesiące (przez ten czas nie poszłam do psychologa bo wyjeżdżałam). Stałam się nieco bardziej agresywna, libido prawie całkiem zanikło (co dziwne przy Wellbutrinie, który ponoć je pobudza), płaczliwość i huśtawka nastrojów odrobinę osłabły, ale uznałam, że to zasługa chwilowego braku problemów i przeciwności losu (były wakacje), a nie leku. Odstawiłam lek i zwątpiłam. Przez miesiąc nastrój był stosunkowo stabilny, ale wraz z nadejściem jesieni wszystko uderzyło ze zdwojoną mocą. Mam ogromne problemy w związku, ponieważ mój partner nie jest już w stanie wytrzymywać moich histerii i ciągłego płaczu "bez powodu" i zaniżonej samooceny, przez którą jestem zazdrosna o inne kobiety (jego koleżanki, które wg.mnie mogłyby mi zagrozić i być lepsze, zabawniejsze, podzielać jego zainteresowania - nie to co ja). Przestałam mieć kontrolę nad emocjami, w afekcie, podczas ataków płaczu bądź histerii myślałam o samobójstwie. Głównie po to, żeby zemścić się m.in. na chłopaku za brak pomocy i osądzanie (on nie przyjmuje do wiadomości, że można sobie nie radzić ze sobą.. uważa, że wszystko da się opanować wyłącznie dzięki silnej woli...). W pon. jestem umówiona z psychologiem. Poczekam na jego opinię i zadecyduję czy wracać do psychiatry i dać lekom jeszcze jedną szansę.

Dajcie znać co myślicie :). Czy to depresja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale Twój chlopak nie ma racji. Tego nie da się opanować dzięki silnej woli.

Dobrze ze idziesz wpierw do psychologa - może obedzie sie bez lekarstw.

Ciezko na postawie Twojego postu wywnioskowac czy to depresja.. Moga to byc jej poczatki!

Daj znac po wizycie u psychologa i Trzymaj sie cieplutko :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że nie ma racji i właśnie to mnie boli. Liczę na to, że któregoś razu wybierze się ze mną do psychologa (bo dobrze by było, gdyby powiedział coś od siebie na temat mojego zachowania, przedstawił swój punkt widzenia) i od niego - jako autorytetu (?) - usłyszy, że to nie do końca moja wina. Martwie się, że mój chłopak nie ma pojęcia jak mi pomóc. Twierdzi, że gdybym złamała nogę na chodniku, to by mnie wziął na ręce i zaniósł do szpitala, ale kiedy chodzi o moją głowę, to nie jest w stanie nic wymyslić. Dam znać w poniedziałek po wizycie co powiedział psycholog. Chciałabymdostać od niego jakąkolwiek dawkę nadziei, że kiedyś mi się uda zapanować nad własnym umysłem i emocjami.

Dzięki serdeczne za słowa otuchy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy dobrze trafilem, czy w odpowiednim watku pisze, wszedlem tu jako przed ostatnia deska ratunku. Zreszta g.... widze bo lzy zalewaja mi oczy. Zyc mi sie nie chce, ale niestety jestem parszywym tchorzem i nie potrafie zalozyc sobie sznurka na szyje, latwiej mi dac w morde komus na ulicy bo jestem wsciekly. Ale ja tak nie chce !!!! Chce zyc normalnie, bo jestem u kresy wytrzymalosci nerwowej. Nie mam drzenia rak nie boli mnie brzuch z nerwow, ale jak wyjede na ulice to wokol widze samych wrogow ktorych najchetniej zabilbym. Z drugiej strony wiem ze to sa sympatyczni w wiekszosci ludzi a ot ja tworze konflikty. Dlatego moze kiedys sie upije i zaloze ten sznurek.

Wczoraj bylem u psychiatry, mialem pecha gabinet zamkniety, a dzis? Dzis juz mam ochote skonczyc z soba by nie zawadzac ludziom na tym swiecie. Moze w koncu narkotyki mi dodadza odwagi. Tylko gdzie stary h... moze je kupic, mlodziezy jest latwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj bylem u psychiatry, mialem pecha gabinet zamkniety, a dzis? Dzis juz mam ochote skonczyc z soba by nie zawadzac ludziom na tym swiecie. Moze w koncu narkotyki mi dodadza odwagi. Tylko gdzie stary h... moze je kupic, mlodziezy jest latwiej.
Gosciu, narkotyki nie sa dobrym pomyslem. Owszem, odwaga po nich wzrosnie ale najwyzej sprowokujesz gdzies burde, porzygasz stolki, przyjada po Ciebie i zamkna na 24. Jesli komus cos zrobisz, bo raczej nie sobie, to bedziesz mial sprawe z KK i wyladujesz pod rynną. To juz lepiej idz drugi raz do psychiatry: poszukaj sobie w sieci, moze znajdziesz jakiegos w okolicy, zadzwon, wygadaj sie, umow sie na wizyte i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sztygarek, myślę, że sam fakt, że tu przyszedłeś jest dowodem na to, że wolałbyś znaleźc pomoc i wsparcie, niż ze sobą skończyć. Majster ma rację, narkotyki to nie jest wyjście z sytuacji. Daj sobie szansę, daj szansę specjalistom, którzy są po to, by pomagać. Spróbuj jeszcze raz z tym psychiatrą, przecież zawsze jest szansa na to, że będzie lepiej, skoro teoretycznie gorzej już być nie może. Nie płacz, tylko pooddychaj głęboko, poszukaj w internecie lekarza, poczytaj opinie osób, którym udało się zażegnać najgorsze.. Wiem, że w takim stanie niełatwo jest myśleć racjonalnie, sama o tym doskonale wiem, ale spróbuj. Trzymam kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz swoje słabosci,potrafisz sie do nich przyznac,szukasz pomocy.To wszystko jest bardzo pozytywne,super ze tak jest,jeszcze tylko nie rezygnuj z psychologa,jutro bedzie nowy dzien,nowych szans,wyjdzie dla Ciebie słonce-zobaczysz!!!Trzymaj sie ,nie poddawaj,bo zycie potrafi Cie zaskoczyc pozytywnie jeszcze nie raz.Jestem z Toba

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy dobrze trafilem, czy w odpowiednim watku pisze, wszedlem tu jako przed ostatnia deska ratunku. Zreszta g.... widze bo lzy zalewaja mi oczy. Zyc mi sie nie chce, ale niestety jestem parszywym tchorzem i nie potrafie zalozyc sobie sznurka na szyje, latwiej mi dac w morde komus na ulicy bo jestem wsciekly. Ale ja tak nie chce !!!! Chce zyc normalnie, bo jestem u kresy wytrzymalosci nerwowej. Nie mam drzenia rak nie boli mnie brzuch z nerwow, ale jak wyjede na ulice to wokol widze samych wrogow ktorych najchetniej zabilbym. Z drugiej strony wiem ze to sa sympatyczni w wiekszosci ludzi a ot ja tworze konflikty. Dlatego moze kiedys sie upije i zaloze ten sznurek.

Wczoraj bylem u psychiatry, mialem pecha gabinet zamkniety, a dzis? Dzis juz mam ochote skonczyc z soba by nie zawadzac ludziom na tym swiecie. Moze w koncu narkotyki mi dodadza odwagi. Tylko gdzie stary h... moze je kupic, mlodziezy jest latwiej.

 

 

Narkotyki? To jest bagno. Nie próbuj !

Zbierz siły w sobie , i czym prędzej idz do psychiatry!

Dasz radę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sztygarek

 

spokojnie.........emocje w Tobie szaleją.Musisz je poznać.Musisz poznać sam siebie. Jeśli nie czujesz siena siłach to tak jak napisała joanna5 zgłoś sie na oddział dzienny, wspomóż sie u psychiatry jakimś lekiem zanim psychoterapia odniesie u Ciebie sukces. Masz w sobie dużo złości. Skąd sieona wzięła? Z niezrozumienia siebie?Jesteś zły na kogoś? Potrafisz to rozgraniczyć?

 

Wpadaj do nas. Czytaj, podziel się z nami swoimi odczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

everyday577,

 

Widzę ,że inni doczekali się odpowiedzi, a Ty tylko "kopniaka"od Freddiego. Myślę tez ,że nie maiła racji. Jesteś chory , nie wiem na co , ale na pewno masz jakieś problemy ze sobą. Dobrze więc, że napisałeś. Moim zdaniem szukaj pomocy u psychologa , tak na początek i pisz co słychać.

Kocimiętka i Sztygarek -- Witam:) Myślę, że dobrze ,że tu trafiliście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

joanna5 gdzie to wyczytalas ze sztygarek szantazuje samobojstwem? Kocimietka napsiala ci wiecej wyczucia, ale czy wiesz co to znaczy? Sztygarek ma problem, jest mu zle, zel ze samym soba, jest tego swiadomy to juz sukces. A ty? ty wchodzisz na forum i wypisujesz jakies brednie. Masz wielki problem ze soba, wiekszy jak sztygarek. Dla ciebie obawiam sie juz tylko oddział zamkniety. I zostaw tutaj ludzi w spokoju. Az dziw bierze, ze admini nie reaguja i to w tak delikatnym tematycznie portalu.

Sztygarek trzymaj sie, ludzie sa naprawde dobrzy, a tobie potrzebna jest tylko pomocna dlon i na pewno dostanies ja na terapii. Idz nacisnij jeszcze raz te klamke, za drzwiami jest ktos kto chetnie Ci pomoze.

Pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

Kocimiętka, napisz prosze, co Ci powiedział psycholog?

Jak przeczytałem twoje objawy, to znalazlem bardzo duże podobieństwo do moich. Moja partnerka tez ma już dość moich wahań nastroju.

Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×