witam,jestem nowa i pierwszy raz pisze na jakimkolwiek forum.Sklonilo mnie do tego poczucie pustki samotnosci i bezradnosci jakich doswiadczam ostatnio w moim zwiazku.Opisze w skorocie moja sytuacje.Poznalam chlopaka rok temu u znajomych.Mieszkalismy w roznych krajach,pol roku odwiedzajac sie 2 razy na miesiac po oare dni.Doszlismy do wniosku,ze trzeba razem zamieszkac i sie dobrze poznac,normalna kolej rzeczy..Pol roku temu postanowila z wielkim bole w sercu,oposcic najukochansza rodzine,paru przyjaciol i poleciec do niego.Pelna nadziei i uczucia milosci w sercu.Mam za soba d5 letni zwiazek z mezczyzna ktorego bardzo kochalam,ale raz popelnilam blad,powiedziawszy mu o tym ,nie doczekalam sie przez rok wybaczenia,mimo ze odwiedzal mnie przez tamten czas trzymajac w niepewnosci,to byla straszna tortura,po czym dowiedzialam sie ze utrzymywal rownoczesnie zwiazek z kims nowym,juz sa po slubie.Wracajac do mojego aktualnego zwiazku,chodzi o to ze moj partner ma bardzo odpowiedzialna prace,po 12 godz.Malo ma czasu dla nas,ja staram sie mu dogadzac pod kazdym wzledem,ma wszystko pod nos.Jednak martwi mnie to,ze jest strasznie znerwicowany przez ta prace,przed wyjsciem do niej,nie mozemy wogole normalnie pogadac.Najmniejsze zeczy wyprowadzaja go z rownowagi.Ma wtedy taka wscieklosc w glosie i mowi ze ma uczucie zeby kogos zabic.I to mnie przerazilo,zaznaczam ze nigdy mnie nie uderzyl,ale boje sie czy nie jest do tego zdolny?!Ogolnie to usposobienie jego jest lagodne,ale w co on sie zamienia pod wplywem stresu!!moim zdaniem za bardzo przezywa,nie proporcjonalnie do sytuacji...prosze kogos o jakas opinie...Na marginesie dzis tez jest w pracy a ja zlapalam ospe,,super sie nowy rok zaczal,hehe