Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

No nie umiem i zastanawiam się czy lepiej się zabić czy żyć będąc złym.

Nie osądzaj siebie zbyt surowo i ani mi się waż mysleć o śmierci są ciekawsze rzeczy na tym świecie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, Twoja decyzja. Zalezy czy juz jestes na prawde zly czy moze tylko bez wiary chwilowo. Ja np chyba jestem zla i zalosna czyli najgorsze z mozliwych. No i tchorzostwo. Z drugiej strony kocham i nie chce umierac bo nie bede juz widziec tej osoby. Boje sie tez smierci i tegoco po niej.

 

W sumie na prawde zly czlowiek nie bedzie chcial smierci...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za 'twoja decyzja' ale uwazam, ze czlowiek ma prawo taka decyzje podjac...

 

-- 20 wrz 2014, 18:51 --

 

Przepraszam za 'twoja decyzja' ale uwazam, ze czlowiek ma prawo taka decyzje podjac...

 

-- 20 wrz 2014, 18:55 --

 

torres, na prawde nie wierzysz, ze moze sie touciebie zmienic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie może. To nie jest kwestia wiary tylko w tym przypadku wiedzy. Na dodatek mam pojebany mózg, który nie jest w stanie się niczego nauczyć i zapamiętać a to co pamiętam to ztaką wiedzą skompromitowałbym się w familiadzie. Jednocześnie przy wysokim IQ to jest przekleństwo bo wszyscy myślą, że jestem mądry a prawda jest odwrotna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też czasem mam myśli samobójcze, coś jednak mnie tu trzyma. Sądzę, że przy aktualnej konstrukcji własnej psychiki, samobójstwo byłoby przemyślaną decyzją, umarłbym nie jak szaleniec, a jak ktoś kto współpracuje z naturą. Jednak póki co trzymam się i jest mało prawdopodobne, żebym to zrobił.

 

Jeśli leki mogą coś tu pomóc, ty chyba jedno z ich lepszych zastosowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie. W ten sposób usunę złą jednostkę z tej planety skoro wszechświat sam się ze mnie nie jest w stanie oczyścić.

 

 

Nie jesteś wierząca, prawda?

 

Kto mówi, że jesteś zła? Czym to się objawia?

 

Pomyśl, że jesteś na moście i stawiasz krok - i wiesz, no... Grawitacja :) Poczuj ten momentjak lecisz i nieuchornnie zbliżasz się do ziemi i NAGLE BACH... - Wyobraź sobie to nie tak o, jakw kreskówkach że lecisz i bach ale poczuj te emocje.

Jak dobrze to zrobisz to Ci powinno przejść :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesctoja, jestem facetem :)

 

Zrobiłem jak mówisz i mi nie przeszło. Wyobraziłem sobie jak lecę, aż poczułem jak mi zapiera dech i nie mogę złapać powietrza plus radość z lotu. Chyba przykurwię sobie na bungee :) No i jeb, spadłem na ziemię, nie ma mnie i zaczyna się pustka czyli to o czym marzę. Ale po drodze ból, który czuć jak przez mgłę bo adrenalina go minimalizuje i ludzie, którzy zbierają się koło mojego truchła. Smród z rozlanych flaków i myśl, koniec - brak myśli. Teraz poczułem smutek, że jednak żyję a nie mam odwagi spierdolić się z mostu ze względu na to, że można przeżyć i stać się kaleką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostateczne poddanie się oznacza, że życie w zasadzie nie ma już sensu żadnego.

Moje życie nauczyło mnie nie oceniać żadnej historii, bo ja jej nie przeżyłem.

 

Za to przeżyłem swoją - akurat myśli samobójczych nie miałem, aczkolwiek gdyby istniało proste rozwiązanie w postaci wyłączenia guzika kończącego moje życie, być może w przeszłości bym ten guzik wyłączył.

 

Ale każde życie ma sens, mimo że czasami prawie niemożliwe jest go znaleźć. Ja przez nieciekawe dzieciństwo i szukanie wrażeń w życiu popadłem w długi i problemy emocjonalne, z którymi jest mi bardzo ciężko, toteż poszedłem na psychoterapię. Cały czas, mimo na maxa ciężkich chwil, wciąż nadzieja się we mnie odzywa.

 

Mimo, że jestem w tym sam jak palec, stawiam małe kroki - psychoterapia od niedawna, trochę sportu, czasami piwo z kolegą, znajomymi, trochę dobrej diety - poczytałem na tym forum i inne.

 

To żadna złota metoda, ale sposób na przetrwanie.

 

Na pewno masz jakichś bliskich, którzy by po Tobie płakali, jakichś znajomych.

Marzenia też na pewno masz jakieś przykryte choćby 30m betonu, ale one tam są.

 

Mi najgorzej w samotności - wtedy siada mi dosłownie moja sfera emocjonalna, ale się nie poddaje.

 

Nigdy nie można się całkiem poddać, być na dnie w sensie dosłownym czy przenośnym, jest to w jakimś sensie ludzkim.

 

Sam do dziś nie rozumiem ani nie umiem się pogodzić pewnymi lekcjami życiowymi.

Moja nadzieja czasami wynosi 0.01 ale nigdy zero.

 

Żadne życie nie jest obojętne, mimo że wiem co czujesz, kiedyś chodziłem po lesie na spacery bo myślałem, że zwariuje i inne rzeczy, jak sam nie widziałem sensu życia, ale 0.01 nadziei nigdy nie umiera, pamiętaj o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

white Lily,

Gdybys myslał logicznie ,racjonalnie nawet o samobojstwie bys nie pomyslal poniewaz zycie by Cie cieszylo,to co piszesz przeczy jedno drugiemu.

 

ojjjj, wcale niekoniecznie.

logiczne, racjonalne myślenie doprowadza wielu ludzi do wniosku, że dni świąteczne nie są żadnym cudownym zjawiskiem, tylko po prostu przekazywaną z pokolenia na pokolenie umową między ludźmi, konwenansem.

przez co tzw. magia świąt pryska jak bańka mydlana. podobnie jest z życiem, ono również może zostać odczarowane poprzez logiczne, racjonalne myślenie, wszystko zależy od tego jakie przesłanki uznaje się za prawdziwe.

przykładowo jeśli dla kogoś piękno przyrody jest złudzeniem - emocją projektowaną na przyrodę samą w sobie obojętną to jej widoki tracą swój czar, można nadal je podziwiać, ale z przeświadczeniem, że to tylko wrażenie i logiczne myślenie na bazie przesłanek w duchu naturalistycznym może odczarować wiele innych dziedzin życia.

 

mnie się wydaje, że do życia komuś kto patrząc na rzeczywistość widzi ją odczarowaną, potrzebna jest bardziej pasja niż chwile uniesienia, pasja, która w takiej perspektywie daje chęć życia a nie sens życia, który jak dla mnie jest czymś bardzo dyskusyjnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostateczne poddanie się oznacza, że życie w zasadzie nie ma już sensu żadnego.

Moje życie nauczyło mnie nie oceniać żadnej historii, bo ja jej nie przeżyłem.

 

Za to przeżyłem swoją - akurat myśli samobójczych nie miałem, aczkolwiek gdyby istniało proste rozwiązanie w postaci wyłączenia guzika kończącego moje życie, być może w przeszłości bym ten guzik wyłączył.

 

Ale każde życie ma sens, mimo że czasami prawie niemożliwe jest go znaleźć. Ja przez nieciekawe dzieciństwo i szukanie wrażeń w życiu popadłem w długi i problemy emocjonalne, z którymi jest mi bardzo ciężko, toteż poszedłem na psychoterapię. Cały czas, mimo na maxa ciężkich chwil, wciąż nadzieja się we mnie odzywa.

 

Mimo, że jestem w tym sam jak palec, stawiam małe kroki - psychoterapia od niedawna, trochę sportu, czasami piwo z kolegą, znajomymi, trochę dobrej diety - poczytałem na tym forum i inne.

 

To żadna złota metoda, ale sposób na przetrwanie.

 

Na pewno masz jakichś bliskich, którzy by po Tobie płakali, jakichś znajomych.

Marzenia też na pewno masz jakieś przykryte choćby 30m betonu, ale one tam są.

 

Mi najgorzej w samotności - wtedy siada mi dosłownie moja sfera emocjonalna, ale się nie poddaje.

 

Nigdy nie można się całkiem poddać, być na dnie w sensie dosłownym czy przenośnym, jest to w jakimś sensie ludzkim.

 

Sam do dziś nie rozumiem ani nie umiem się pogodzić pewnymi lekcjami życiowymi.

Moja nadzieja czasami wynosi 0.01 ale nigdy zero.

 

Żadne życie nie jest obojętne, mimo że wiem co czujesz, kiedyś chodziłem po lesie na spacery bo myślałem, że zwariuje i inne rzeczy, jak sam nie widziałem sensu życia, ale 0.01 nadziei nigdy nie umiera, pamiętaj o tym.

 

Napisane tak prosto, a jednocześnie pięknie, nie patetycznie, a uroczyście.

Gratuluję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maverickWAW, też mi się to miło przeczytało.

 

dla mnie w stanie w którym jestem najgorsze jest poczucie bezsensu, pustki i świadomość, że nikt mi nie jest w stanie pomóc. nie wiem jakie pokrętne mechanizmy psychologiczne zawiodły mnie do przekonania (chyba podświadomego), że "opłaca" się w tym tkwić, ale to najdłuższy epizod zwątpienia i rozpaczy jaki pamiętam. jasne, że racjonalizuję ile mam ochronnych elementów wokół np. rodzinę która się martwi (od znajomych się odcięłam, szersze grono społeczne nie istnieje), terapeutkę która dba o moje emocje (ale też cudów nie zdziała)...próbuję też przekonać siebie ile pięknych rzeczy może być wokół i że kiedyś wreszcie znajdę swoje miejsce, pracę, ale to też się rozpada w pustce i roztapia w bezsensie. leżę, śpię i boję się kolejnych dni.

 

ale może jest tak jak napisałeś, i w tym dole gdzieś również czai się nadzieja. po co w innym wypadku bym pisała? po prostu bym milczała i planowała. widać, jednak ufam że to minie, choć na razie sama nie wierzę że to napisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro tu piszesz, znaczy, że nadzieja jest i żyje. Pisanie na forum to dobra rzecz, tu dużo aktywnych ludzi widzę, więc pomocna dłoń jest i wsparcie.

 

Poczytaj historie innych ludzi, historii ciężkich, ludzie walczą o swoje życie, mimo wielu traum.

 

Podam ci swój przykład, żeby cię pocieszyć. Moje posty brzmią optymistycznie, ale ciężko mi jak każdemu, słowa słowami, a potem przychodzi proza życia i trzeba rano wstać i samemu się z tym zmierzyć. Samemu iść do pracy, na studia, gdziekolwiek i po cokolwiek - to droga każdego z nas.

 

Moje problemy rozmaite ciągną się od 10 lat, 2004- 2014, kupa czasu co?. Jeszcze się nie skończyły, a życie mi dało tyle ciosów, że może w innym wątku napisze, bo w tym o co innego chodzi.

 

Każdy człowiek ma jakieś marzenie, nawet jeśli teraz tego nie wie, Jakieś cele, mimo że ich dziś nie dostrzega.

 

Nikogo nie pouczam, bo sam byłbym w swych oczach śmieszny. Sam miałem chwile, gdy kładłem się na kanapie i byłem tak otępiony emocjonalnie, że nie czułem nic.

 

Do dziś mnie napędza moje marzenie, a jest nim odnalezienie kobiety mojego życia. Nie chodzi o żadne romantyczne idealizowanie tej sfery, takie mam marzenie z wielu względów i koniec.

 

 

I na pocieszenie dla mnie i wszystkich zmagającymi się z rozmaitymi problemami. Jeśli kiedyś moje marzenie się spełni i poznam tą kobietę, to sobie postanowiłem już dawno, że jak nadejdzie odpowiednia chwila ciszy i spokoju, sam na sam, opowiem jej historie swojego życia nie po to by się żalić do życia czy jej, ale po to by jej powiedzieć 100 procent szczerze, że przetrwałem to wszystko po to, by ją spotkać.

 

I wtedy ta historia, te wszystkie lata złych stanów emocjonalnych, nieprzespanych nocy, alkoholu, zagubienia, wyczerpania w jakimś sensie STRACĄ NA ZNACZENIU. Nie znikną, nie przemienią się w chwilę radosną, ale pokażą, że było warto.

 

Mimo, że moje marzenie się nie spełniło, a ja dopiero zacząłem 2 miesiące temu psychoterapię, jestem na starcie do swojego życia lepszego, przez te 10 lat to sobie właśnie powtarzałem ,walcz nawet jak nie masz sił, bo jak się spełni twoje marzenie to zobaczysz, że ta droga pozostanie wspomnieniem.

 

Życzę wszystkim w najgorszych chwilach niech każdy pamięta o swoich marzeniach, nawet jeśli tym marzeniem będzie podróż za granicę, bo każde marzenie jest piękne, pozwala wstawać po upadku.

 

Nie wiem ile razy upadłem, jakbym powiedział tysiąc to bym nie skłamał, ale zawsze wstałem.

Nieraz ciało fizyczne dało sobie spokój, to zmusiła je psychika, jak wysiadła psychika, wstałem z łózka na siłę ciałem fizycznym.

 

Trzeba dawać radę, mimo że czasami ciężko jak nie wiem, wszystko to przeżyłem, wiem co mówię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wolę się nie zastanawiać jeszcze dodatkowo nad tym czy znajdę kogoś z kim będę, bo zwykle jak zaczynam myśleć nad tym tematem to mi się pogarsza. większość (byłych) znajomych już zaręczonych albo po ślubie albo homoseksualnych.

do własnych marzeń nie umiem dotrzeć, chyba ich nie mam. niedawno znajoma mnie spytała co lubię robić i też nie potrafiłam odpowiedzieć. obecnie chyba tylko spać, ale to obronne a nie z własnej woli i dla przyjemności.

 

jasne, że trzeba dawać radę. próbować jak długo się da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie martw się, ja mam 33 lata i wszyscy znajomi i mam ich masę, mają już parterów i dzieci, też mnie nachodzą myśli z tym związane, ale co zrobię?

 

Teraz się skupiam na naprawie swojej sfery emocjonalnej, będzie to jak baza do dalszego życia a Ty chodzisz na psychoterapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wolę się nie zastanawiać jeszcze dodatkowo nad tym czy znajdę kogoś z kim będę, bo zwykle jak zaczynam myśleć nad tym tematem to mi się pogarsza. większość (byłych) znajomych już zaręczonych albo po ślubie albo homoseksualnych.

do własnych marzeń nie umiem dotrzeć, chyba ich nie mam. niedawno znajoma mnie spytała co lubię robić i też nie potrafiłam odpowiedzieć. obecnie chyba tylko spać, ale to obronne a nie z własnej woli i dla przyjemności.

 

jasne, że trzeba dawać radę. próbować jak długo się da.

 

Ja chciałabym kogo znaleźć, ale tracę już na to nadzieje. Wszyscy kogoś mają, a jak nie mają, to chociaż mają gdzie poznać, a ja jestem w czarnej dupie.

 

Przesypiasz cały wolny czas, żeby nie myśleć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×