Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD Dzieci Dysfunkcyjnych Domów


plugins

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuje :) Zacząłem sie zastanawiać nad swoim samopoczuciem bo nerwica rzadko daje objawy depresyjne czy takie jak miałem. W moim przypadku tak nie bylo, aż naruszyłem ten syf... :D Jakaś wskazówka, a jakie miałas objawy? Ja mam natręctwa myślowe i niechęć do życia ale nie biore tego do siebie.

 

Łatwo mi sie mówi - ale nie patrz na siebie jak na zaburzenie. Jak tak patrzysz to moze znaczyc, ze jednak jakies depresyjne elementy u vciebie są. ale to przeciez bez znaczenia, wazne jak sie z tym czujesz. Jak ja naruszyłam górę lodową, to zaczęłam wszystko zapisywac, tak by odwrócic uwage. czyms się zając, pobiegac, cokolwiek. Pózniej zaczełam przyjmowac tzn. akceptowac. Niestey po jakims czasie przestałam siebie akceptowac. :( podjęłam trudne dla siebie decyzje i powrót na terapię i powrót do domu i to mnie zabiło. a samoświadomosc, jeszcze dała gwóźdź.

 

Moja rada , o ile chcesz- idz przyjmuj wszystko takie jakie jest i sie nie cofaj. Nigdy! Zostawiaj przesżłość, zyj tu i teraz, planuj przyszłość.

 

PS> ja wracam do osrodka, w którym mnie postawili na nogi. Ale tak naprawde to wszystko zalezy ode mnie a nie od terapeuty, jakoś brakuje mi sił i chęci, zniechęcona jestem. :( jak tam szłam miałam duzo samozaprcia, teraz jest gorzej. :(

 

-- 28 maja 2012, 13:03 --

 

Cóż, trzeba sie "zrobić" na nowo silnym tylko już bez maski :P Poszukam w wawie jakiejś terapii dla DDA i DDD bo nie jestem pewien ale wg mnie DDA miało mniejszy wpływ niż mój kochany tatusiek mający zaburzenia osobowości

 

 

to moge ci smialo polecic jedno miejsce- bardoz dobre, moze beda zbierali wlasnie ludzi na grupe. jesli masz max 25/26 lat to polecam od-do i anne Seweryńską. Ja po tym wyszłam innym cżłowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, mam 18 lat i zaburzenia nerwicowe spowodowane dzieciństwem :) A u Ciebie co jest nie tak? Depresji nie mam nie mam zamiaru leżec płakać z tego powodu i sie zabić :P Mam tylko takie mysli natrętne które aktualnie nie powodują tylko lęku ale i smutek, przez naruszenie tej góry lodowej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz, ja tez nie podejrzewalam u siebie depresji (niby wszystko ok, ale jest teza depresja maskowana). Nie musisz sie ciąc, by miec depresję. nerwica z deprechą często lubią być w parze. Smutek ma prawo byc i powiem wiecej, bardzo dobrze. Jak masz 18 lat, to spokojnie mozesz isc do od-do. miesci sie na ul siedmiogrodzkiej. wygooglasz sobie w necie. terapia trwa 2 lata, ale to byla wowczas jedna z najlepszych decyzji i inwestycji w moim zyciu.

 

no ja po terapii - niepotrzebnie wróciłam i do domu i na 2-ą terapię. 2-a terapia skonczyla sie dla mnie w nieodpowiednim momencie i spowodowała, że złość (a mialam dosyć dobry kontakt z własnymi emocjami) wrzuciłam w siebie, spowodowała nerwice i depresję. mam tez natrętne mysli, i to az za bardzo, no ale co zrobic.

 

link do stoawrzyszenia. kiedys za pieknych czasów płaciło się ok 50 zł na miesiac teraz coś ok 150 chyba, ale to jest nic w porónaniu ile biorą na miescie prywatni specjalisci, no i gorąco polecam. nie jest to miejsce "krzak". bo na niekopetentnego specjaliste naprawde nietrudno trafic. a tu są solidni.

http://www.od-do.org/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem saanno co za bardzo zrobiłaś by złapać znów depresje, ja okazywałem wtedy kiedy mogłem, dziś robie to bez problemu oprócz tych z dzieciństwa, wtedy tamowalem cały ten syf, płakalem sam a czasami powstrzymywałem, śmieszne jest to jak się rozwali tą góre lodową bo czuje się wszystkie emocje naraz i na dodatek jeszcze zmieszane :D Życzę siły i pamiętaj o samoświadomości i poznaniu pewnych schematów w swojej psychice, bo to jest ważne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niestety ja wiem co z czego i dlaczego. ja sobie spokojnie moge nazwac, ze moja depresja wynika z konfliktu wyrazania i tłumienia emocji zwiazanych ze smeircią matki w sytuacji konczenia przez terapeutek terapii. bleee, bełkot nie? No, ale mniej wiecej tego mnie nauczyla terapia analityczna. Zaczęłam analizowac, a nie czuc. a to błąd. terapie dla dda/dd są poznawcze i są naprawdę ok.

 

-- 28 maja 2012, 13:26 --

 

ja juz czasem nie wiem, gdzie jestem ja, gdzie śa inni. gdzies siebie pogubiłam. :/ nie wiem, czy cos mnie ejszcze zaskoczy we mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opisz mi w bardziej szczegółowy sposób co się z Tobą dzieje. Umarła Ci mama i to był dla Ciebie wstrząs, poszłaś na terapie gdzie naruszyłaś emocje które u Ciebie tkwiły czując się lepiej. W końcu z jakichś powodów zakończyłaś terapię z przymusu co Cie wkurzyło a gniew zostawiłaś w sobie, teraz masz nerwicę i depresję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a więc tak - wychowawałam się w domu bez poczucia bezpieczeństwa, oboje rodzice chorzy somatycznie (matka tez miała mocne zaburzenia emocjonalne), była przemoc, genrealnie pomieszanie ról. Ja byłam dorosła,a rodzic dziecko (tak jak w typowym domu DDA/DDD). matka zmarla jak mialam 10 lat. i to byl dla mnie wstrzas, ale taki, ze sie w sobie zamknelam, nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. przez miesiac , dwa, prawie nic nie mówiłam. potem zaczelam byc agresywna, tłukłam talerze, wpadałamw furię. jak mialam lat 15 chcialam popelnic samovbójstwo. miedzyc zasie ialam pierwsze ataki nerwicy, jakos je zepchnelam, poradzilam sobie sama po prostu zajmujac sie czyms innym ;). potem poszlam na studia. kulminacyjnym dla mnie punktem bylo to, ze coraz bardziej zamykalam sie w sowich emocjach (nawet smialam sie cicho, albo mowilam cos znajomej szeptem, tak sie wstydziłam). Na 3 roku studiów, wpadlam w konflikt z bratem, któy mnie uderzyl, co mnie juz wyprowadzilo z równowagi, co ja znacze w rodzinie, miedzy czasie przezylam kolejne odrzucenie od strony chłopaka. byłam załamana, bezsilna i to w sumie to był plus, bo bylam gotowa na pomoc. a niestety do tej pory trzymam mocno garde :(, niepotrzebnie. bo stad mam te stresy. trafilam do od-do za namowa kolezanki. i wyszlam stamtad innym cżłowiekm. osoba, która mówila tylko szpe3tem, bala sie odebrac telefon, jakiejkolwiek oceny autorytetu, stałam sie osobą pewniejszą siebie (nigdy nie mialam w sobie wczesniej takiego mocnego poczucia wlasnego bezpieczenstwa i szczescia). zaczelam pracowac z ludzmi i co wiecej odnosic sukcesy. pracowalam z młodzieżą zaburzoną (dobre, nie), prowadziłam zajęcia socjoterapeutyczne, zaczełam tez sie rozwijac na innych polach - pokochałam podrózę, zaczełam sama podrózowac i oznawac ludzi. zjezdzilam stopem pół europy, zaczelam rozwijac pasje, np. nauke jezyków obcych. A miedzy czasie stwierdzilam, ze chce wiecej i wiecej. ze wciaz czegos mi brakuje. bylam otwarta na zwiazek, ale cos mnie hamowalo. trafilam na druga terapie, przyszedl kryzys (ale z perspektywy czasu taki kryzys to pikuś), wtedy podjelam nie rozsadne decyzje , choc od tych decyzji tez cos mnie odciagało. nie mniej jednak zachowałam sie WBREW SOBIE i tak sie potoczyło. taka mja historia zycia. ;) jestem bezrobotna teraz, mam bezsennosc , nerwice i depresje. zarzucialm podróze, pasje itd. emocje zamienilam z rozumem, zaczelam popadac w poczucie winy... ech dlugo by pisac. Niefajnie, niefajnie. ale dzis ide na spotkanie z terapeutą i zobaczymy co z tego wyjdzie.

Ech, a swojąd roga szewc bez butów chodzi. prace z ludzmi zarzucilam do momentu, gdy wyjde z kryzysu, bo jak mam komus pomoc, jak sama nie moge sobie? Przynajmniej tu jestem odpowiedzialna.

Dlatego tez mówiłam, ze zbyt duza swiadomosc czasem szkodzi. ja bylam tez od diagnozowania czy to depresji u dzieci, czy innych zaburzen itd. Wiem, co sie objawia i niestety ta wiedza mi przeszkadza we wlasnej pomocy sobie, bo sie etykietuje, ale to sa natretne mysli i mi wchodzą, tak. nie wiem wszystkiego. widze jak sie zachowuje. ja moge sobie nazwac- brak poczucia bezpieczenstwa, no ale co z tego? ano nic. Tez sie mozna pogubic. W sumie wszelkiej masci terapeuci, psychologowie, pedagodzy, lekarze to jeden z najbardziej depresyjne branże. Moj problem polegał na tym (poniekąd wyniesiony z domu), ze wolalam pomoc komus, i skupic sie na kims niz na sobie. i ta pomocówka troszke tez sie na mnie zemscila. no i oczywiscie bylam narazona na dluuugotrwaly stres, wlascznie z zagrozeniem zycia.

 

-- 28 maja 2012, 14:10 --

 

sorry za liczne bledy, ale pisałam na prędce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja już z dnia na dzień coraz bardziej zaczynam mieć dość swojego życia. I nawet nie mam z kim o tym porozmawiać. Tylko wiecie co? Pewnie nawet, gdybym miał kogoś takiego, to nic by z tego nie wyszło. Bo ja nawet nie umiem o tym mówić. Już samo myślenie o tym boli mnie od środka, a co dopiero mówienie. Musiałbym napisać tak wiele, by zostać zrozumianym, że nawet sam nie wiem, czy byłbym to wszystko w stanie ogarnąć, by nie pominąć czegoś istotnego. Dlatego nie wiem, czy ten pierwszy post nie będzie jednocześnie ostatnim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba temat dla mnie ... niestety.

Do niedawna wydawało mi się że mam już trochę za sobą ból i żal ale jednak nie jest tak.

Wychowałam się w dziwnej rodzinie. Małe mieszkanko z wiecznymi awanturami. Wiecznie wrzeszcząca matka i taki dochodzący 'tatuś' który mógł zawsze więcej niż mu się należało ale nigdy ojcem nie było poza faktem iż jest dawcą materiału genetycznego.

Odkąd pamiętam słyszałam że jestem dzieckiem wpadkowym , że w zasadzie można było mnie oddać ( bo ktoś tam chciał niby mnie po urodzeniu) ale wspaniałomyślnie/z miłości tudzież żeby ludziom pokazać że (cytat ;'sie nie puściłam') żyłam. Byłam dzieckiem bardzo chorującym. Odkąd pamietam zawsze było bicie ; za wszystko i o wszystko i krzyki . Bałam się własnego cienia. Matka zawsze była niestabilna emocjonalnie. Szkołę podstawową jakoś przetrwałam, ciągle mi wmawiano że jestem tępa, glupia, brzydka i nic ze mnie nie będzie. Raz 'mamusia a raz tatuś' tak mnie wychowywali. 'Tatus' nie mieszkał z nami a jedynie dochodzil do czasu urodzenia sie mlodszego brata czyli moich 10. Do tego czasu jakoś tam było... tzn nie było jeszcze jego metod na codzien a jedynie co jakiś czas + przychodzenie pijanym w nocy i robienie nam awantur i ta matka ktora wszystko dla niego by zrobila. Matka wpadajac w zlosc z powodu bzdety - nie mogła znaleźc nożyczek/kleju potrafiła zdemolować nam pokój wywalając wszystko z półek , przechodzac po tym i każąc sprzątać to na czas. Bardzo sie bałam powrotów ze szkoły bo nigdy nie wiedziałam co mnie spotka. Jak urodził sie mlodszy brat to musialam sie nim duzo opiekować i wtedy moja chec do nauki calkiem juz poszła w las a że nikt mnie nie pilnował i nie motywował to ciagle byłam na końcu byle jaka co jeszcze w domu było cementowane ze tak jest na pewno. W szkole sredniej - zawodowej oczywiscie nie bylo lepiej. Ciagle awantury i krzyki . Bicia bylo mniej bo kiedys sie sprzeciwilam.... kupiłam nie takie lody jak chciala matka i wziela kij spod sciany i zaczela mnie nim bic a 'tatus' i starszy brat siedzieli ogladajac tv , wtedy to wlasnie krzyknelam ' dlaczego mnie bijesz? nic ci nie zrobilam' i bici sie skonczylo prawie. W miedzyczasie chcialam sobie podciąć żyly ( w 8 klasie) ale mi sie nie udalo. Matka jak zauwazyla to nie zapytała mnie dlaczego, nie pozałowala w sumie tylko podlozyla mi dlugi kuchenny noz do gardla ze slowami ' idz sie zabij ale pod las zebym nie musiala po tobie sprzatac' -tyle warta bylam. Jak sie wprowadzil ten niby tatus to sie zaczelo dopiero bo.... wychowac chcial dzieci. Kosmos.Nic nie wolno bylo. Muzyki słuchac nie wolno bo za glosno, kolezanek zaprosic nie. Ciagle czegos chcial i wymagal a matka mu pozwalala. Ciagle mnie gnoil jak nie on to ona. Ucieklam z domu bo nie widzialam sensu a zabic po raz kolejny nie udalo sie - nawet to mi nie szlo ... znalezli mnie po 4 dniach i mialo byc lepiej. Bylo gorzej. Ciagle wojny i nic nie wolno bylo . 'Tatus' nie uzywal mojego imienia w sumie ' swieta krowa' ew 'ona' tak sie zwracal. Ciagle wysylal mnie po zakupy tak czasem 7 razy raz za razem a jesli nie przynioslam 1grosza bo mi nie wydała pani w sklepie to byłam złodziejem. Mial zwyczaj rzucac na mnie jakies swoje klątwy , ciagle mi mowil ze mi sie nic w zyciu nie uda. Sprawdzal mnie ciagle. Nie moglam sie spoznic do domu nawet o 20sek... jak byla 17.00 i 20 sek juz bylam spozniona . Wmawial mi rozne rzeczy ktorych nie robilam ze niby ludzie mu mowili. Poznalam fajnego chlopaka to nie moglam sie z nim spotykac bo? byl za stary - 4 lata wiecej niz ja a ja mialam 17 wtedy , bylam dziwka ku.... puszczalska itd. Jesli mialam jakas pasje musialam z niej zrezygnowac bo mnie wysmiewali albo rezygnowalam sama zeby sie nie czepiali majac chyba nadzieje ze im sie przypodobam. Nie raz dostalam po twarzy przy kolezance np za to ze za mocno pociagnelam za sznurowadło w bucie. Mama rzucala we mnie nozyczkami, szklankami, stolkami a ja musialam stac i tylko sie uchylac ... a po wszystkim? zjesc posilek ' na jedzenie sie obrazasz?!' . Nie wiele wychodzlam z domu . Zmuszali mnie do roznych wyjsc i wyjazdow . Mama czesto niszczyla moje rzeczy np zrzucajac na podloge za bałagan.... a z drugiej strony starała sie zapewnic w miare dobre ubrania ... Potem wyjechalam na 3 lata i wrocilam niestety znowu po tym czasie w ta paranoje i znowu bylo podobnie tylko nikt mnie nie bil fizycznie . Bylo tyle wojen i awantur ze nauczylam sie wstrzymywac fizjologie by nie wyjsc z pokoju do 10 i pozniej dopoki 'tatus' byl w domu. Siedzialam cicho bo draznil go mój głos nawet. Ciagle mi mowil jaka to jestem beznadziejna i 'odporna na wiedze' leniwa.... Generalnie bylam 5 kołem u wozu.

 

To taki wielki skrót ....

 

 

Nie mieszkam z nimi od 7 lat. Mam meza i dziecko. Staram sie nie popelniac tego co cwiczono na mnie. Niektorzy mowia ze nawet niezle mi idzie. Nie wiem.

Wiecie co jest najgorsze? Nie wiem kim jestem. Nie wiem po co jestem. Dotarło do mnie z czego mnie okradziono , czego mi nie dano a co mi sie slusznie nalezalo. Tak probuje to zycie swoje ukladac bez tego czego mi nie dano. Obserwuje ludzi. Ucze sie normalnosci i zycia w ogole.... Zwróciłam ostatnio uwage ze nie lubie wychodzic z mieszkania poza chwilami kiedy musze lub cos sie dzieje , jednak moge i tydzien nie wychodzic jesli nie ma potrzeby. Nie lubie wchodzic w grupy ludzi nieznajomych bo bardzo niepewnie sie tam czuje. Dziecko mnie motywuje do wszelkich działań i mąż ale jak tylko brakuje mi ich potrzeb zamieram , kamienieje i moge nic nie robic nie sprzątac nie gotować ....

 

taka jestem porąbana i pokawałkowana az sie zastanawiam czasem czy sobie tego nie wymyslilam i nie wmowilam bo mama co jakis czas opowiada mi te historie zupelnie inaczej ....

 

przepraszam ze taki elaborat ale chyba czuje potrzebe wyrzucenia tego z siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MNie sie tez kiedys wydawalo ze jestem jedyna... moje kolezanki mialy normalne matki i porabanych ojcow a ja odwrotnie.

 

Czasem chciałabym sobie wyprać mózg tylko że sie niestety nie da .

 

zapomniec nie zapomnisz ale mozesz to przepracowac zeby przestalo uwierac. MNie juz od dawna nie boli. Czas zdecydowac sie na terapie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w zasadzie można było mnie oddać ( bo ktoś tam chciał niby mnie po urodzeniu) ale wspaniałomyślnie/z miłości tudzież żeby ludziom pokazać że (cytat ;'sie nie puściłam') żyłam.

jezu, to może lepiej by było właśnie gdyby cię oddali, może byś lepiej trafiła, zamiast słuchac takich rzeczy

Jak urodził sie mlodszy brat to musialam sie nim duzo opiekować

A młodszy brat też był wpadką?

wtedy to wlasnie krzyknelam ' dlaczego mnie bijesz? nic ci nie zrobilam' i bici sie skonczylo prawie.

Brawo! Ja nigdy takiej odwagi nie miałam.

podlozyla mi dlugi kuchenny noz do gardla ze slowami ' idz sie zabij ale pod las zebym nie musiala po tobie sprzatac' -tyle warta bylam

:shock: Mam nadzieję, że wiesz że jesteś i byłas dużo wiecej warta?

Mial zwyczaj rzucac na mnie jakies swoje klątwy , ciagle mi mowil ze mi sie nic w zyciu nie uda

No ale może sobie, że tak powiem, naskoczyć. Zorientowałaś się, że jest problem, jestes już dorosła, z pomocą terapii będzie tylko lepiej.

 

Obserwuje ludzi. Ucze sie normalnosci i zycia w ogole.... Zwróciłam ostatnio uwage ze nie lubie wychodzic z mieszkania poza chwilami kiedy musze lub cos sie dzieje , jednak moge i tydzien nie wychodzic jesli nie ma potrzeby. Nie lubie wchodzic w grupy ludzi nieznajomych bo bardzo niepewnie sie tam czuje. Dziecko mnie motywuje do wszelkich działań i mąż ale jak tylko brakuje mi ich potrzeb zamieram , kamienieje i moge nic nie robic nie sprzątac nie gotować ....

 

Mam tak samo. Ale normalności to trzeba sie uczyc chyba na terapii , a nie od innych. Nie było u ciebie żadnej dorosłej osoby, która byłaby wspierająca i stanowiła wzór? Ciocia, wujek, nauczyciel? Zapraszam do wątku :http://www.nerwica.com/mamusiu-dlaczego-mnie-nie-kochasz-t37218.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 mam tak że raz uwiera raz nie. Czasem żyję tak odważniej a potem znowu się zaczyna.

Jakoś po 30stce zaczął się bunt na to ogromny.

 

kafka zapewne lepiej byłoby. lepiej. To jest wielki skrót historii i tego co słyszałam i mam gdzieś głęboko....

Cała nasza 3 była wpadką a i 4 byłby tylko mama poroniła (na szczęście!).

Stałam sie warta więcej jak pojawił sie mój chlopak a obecny mąż (ale to róznie bywa we mnie czasem) i córka i w zasadzie ona jest głównym motorem moim. Jestem skłonna powiedzieć że gdyby nie ona to wąchałabym kwiatuszki już od spodu (o ile by mi się udało ).

Miewałam różnych ludzi na drodze ale zawsze jak wychodziło że ja szukam pomocy (bo sie ktoś wygadał w czym rzecz) w domu była wojna gigantyczna. Wyrzuty itd. Koszmar w zasadzie i hasla ; wyprowadz sie, wynies sie , tam ci bedzie lepiej itd. Wieczne wzbudzanie poczucia winy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

awsze jak wychodziło że ja szukam pomocy (bo sie ktoś wygadał w czym rzecz) w domu była wojna gigantyczna

No bo wszyscy żyli w zakłamaniu i podtrzymywali "spokój rodziny".

Stałam sie warta więcej jak pojawił sie mój chlopak a obecny mąż (ale to róznie bywa we mnie czasem) i córka i w zasadzie ona jest głównym motorem moim.

Też tak mam.Tzn w ogóle ostatnio wyszło, że mój chłopak obecny jest moją pierwszą osobą wspierającą w życiu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×