Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed schizofrenią


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ten temat jest dosc szeroko omówiony na forum w dziale Pozostałe zaburzenia w temacie Strach przed schizofrenią. Ogolnie to trudno powiedziec czy ktos zachoruje na schizofrenie czy tez nie. Jedno wiadomo, jezeli ktos przez dluzszy czas ma nerwice to praktycznie nie ma szans zachorowania na ta chorobe psychiczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam czy po 19 latach mozna zachorowac psychicznie ??

Po 19tu latach od czego? To jakas liczba-klucz?

 

chodzi mi tu o schizofrenie albo inne choroby psychiczne ktore mnie ogranicza??

Noge mozna zlamac, zlapac przeziebienie albo grype, wietrzna ospe w kolejce po bilet to i "psychiczni" sa mozliwi ;) Tobie pewnie chodzi o to czy schiza (lub inna deprecha czy nerwica) jest zarazliwa? O ile mi wiadomo to nie jest ;)

 

boje sie ze zglupieje

To nie choroba, mozesz sie juz nie bać ;)

 

ze zapomne wszystkich , zapomne pisac,czytac poprostu ze stane sie uposledzony

W wieku 19tu lat nie grozi Ci to o ile nie cpasz, nie wstrzykujesz sobie zadnych goowien, nie chlasz wódy z jełopami itd. Natomiast w wieku 91 wrecz byloby nietypowe gdybys pamietal wszelkie daty i imiona ;)

 

:/ juz teraz mama jakies dziwne sceny w glowie , czuje bezradnosc i glupote napewno nie jest tak jak kiedys,

Masz kaca? Moralniaka?

 

teraz zastanawia mnie dlaczego ja zyje

Mysle - wiec jestem! Kartezjusz ;P

 

glupie uczucie czy mge byc psychicznie chory??

Kazdy moze, ale nie kazdy o tym wie. Tu jest wlasnie najciekawszy wkręt wszelkich zaburzen psychicznych - maskują sie ;)

Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam czy po 19 latach mozna zachorowac psychicznie ?? chodzi mi tu o schizofrenie albo inne choroby psychiczne ktore mnie ogranicza?? boje sie ze zglupieje ze zapomne wszystkich , zapomne pisac,czytac poprostu ze stane sie uposledzony :/ juz teraz mama jakies dziwne sceny w glowie , czuje bezradnosc i glupote napewno nie jest tak jak kiedys, teraz zastanawia mnie dlaczego ja zyje :/ glupie uczucie czy mge byc psychicznie chory??

 

Sluchaj, jak na moj rozum, to korzystasz z komputera, ba korzystasz z forum, uzywasz wyszukiwarki google (tak pewnie znalazles forum), wiec nic nie wskazuje na to bys cierpial na cos innego niz NERWICA. Zdaj sobie sprawe z tej NERWICY i walcz z nia! To pierwszy krok do szczescia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wykryto u mnie HIPOGLIKEMIE:/ lezalem pod kroplowkami teraz juz jest ok cukier w normie. trafiłem do szpitala z cukrem 40 mialem taki niski przez kilka tygodni dlatego sie podobno tak czulem:/ ale czy tak niski cukier mogl wywolac jakies zaburzenia lub jakies urazy??? pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle,ze choroba mogla sie w Twoim przypadku przyczynic do zaburzenia nerwowo-depresyjnego. Jesli przezyles w zwiazku ze szpitalem i zdrowie traume....organizm mogl zareagowac nerwica. Stad te mysli.

Schizofrenik nie zdaje sobie sprawy z tego,ze jes chory, nie ma poczucia choroby. Inni widzaze zos z nim jest nie tak. Nie boj sie. Musisz zaakceptowac swoja chorobe i przyjac do wiadomosci,ze nania zapadles,a nastepnie poczynic kroki....zeby ja pokonac. Wskazana terapia oraz leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juz nic z tego nie rozumiem :roll:

Wiem, ze schiza nie mam ale i tak boje sie, ze kiedys mi sie wkreci. To moj najwiekszy koszmarek :? Zastanawialam sie czy ludzie chorzy na schizofrenie mieli nerwice, czy tak sie u nich zaczelo?

Przestraszylam sie tez tym, ze gdzies pisali, ze do schiza moga doprowadzic zaburzone relacje z rodzicami (na zasadzie kocham i nienawidze jednoczesnie - czyli dokladnie to, co mam ), tak samo

jak w nerwicy. Sa oficjalne teorie, ze schiz ma te same podstawy co nerwica, czyli nieudane relacje z rodzicami (glownie z matka). Kurde boje sie nie na zarty, ciagle o tym mysle i mam spiep...ne samopoczucie :( Plakac mi sie chce.

Im wiecej czytam, tym coraz ciekawsze objawy mi sie krecaja, jakies jazdy z lustrami w lazience, kamerami w domu itp. Po prostu panicznie boje sie, ze sie zaczne bac Co za paranoja.

 

Meczy mnie mysl, ze schizofrenia to przesunieta do granic wytrzymalosci ludzkiej psychiki nerwica, albo jakies tak mocno zwalczane albo kamuflowane zaburzenia osobowosci, ze w koncu zeby sobie ulzyc

psychika sama doprowadza sie do rozszczepienia, a czlowiek traci kontakt z rzeczywistoscia.

Druga mysl, ktora mnie meczy, to taka, ze jak przestane kontrolowac swoje mysli i zachowania to mnie dopadnie. Albo jesli bede narazona na jakis okropny stres.

No nic, tylko sie odstrzelic. Takie zycie, to nie zycie. :-|

 

Doszlo do tego, ze przestudiowalam prawie od deski do deski forum dla schizo (wszystkie wypowiedzi schizo). Wcale mnie to nie uspokoilo... Tzn. glownie to, ze ci ludzie wydaja sie normalni, swiadomi

choroby. Czasem maja odchyly, ale nawet z tymi swoimi paranojami pisza na necie (dokladnie tak jak my ;) ). Martwia sie o prace, o znalezienie milosci itp. Dokladnie tak jak tzw. "normalni". Dlatego ciezko mi uwierzyc w wersje, ze to choroba psychiczna a nie ciezka odmiana choroby emocjonalnej.

Duzo czytam na tem temat, ale nic nie pomaga. Znajduje wiecej podobienstw pomiedzy schi i nerwica niz roznic. Martwi mnie tez to, ze latwo mi jest sie postawic (wyobrazic sobie itp) w skorze

schizofrenika. Potrafie wyobrazic sobie, ze te wszystkie objawy mnie dotycza. Dobrze wiem jak wyglada paniczny lek przed potworami (postacie z horrorow), ludzmi (fobia spoleczna), smiercia, choroba,itp.

Strach przed schizem wiaze sie u mnie ze strachem przed: utrata kontroli nad soba, ogolnospolecznym "obciachem", byciem uzalezniona od lekow z milionem skutkow ubocznych, zmniejszeniem zdolnosci

umyslowych, otepieniem, wykluczeniem ze spoleczenstwa, brakiem milosci itp. Czyli w sumie duzo tego :-| Oprocz tego, ze sie boje mam wyrzuty sumienia, ze sie boje; ciagle kontroluje myslenie, zeby

przypadkiem nie "przekroczyc" jakiejs tajemniczej linii dzielacej swiat zdrowych i psychicznych. Zycie z czyms takim jest przesrane. Schizofrenik przynajmniej sie nie obwinia i nie krytykuje :mrgreen:

 

Dodam, ze bylam na jak myslalam udanej terapii dlugoteminowej, wydawalo mi sie, ze wyleczylam sie z glownych lekow. Niestety jak kiedys przyszla mysl o schizofrenii, to wszystko powrocilo.

Po psychoterapii potrafie rozrozniac zachowania nerwicowe od nienerwicowych. Czasami na jakas jedna sytuacje reaguje nerwicowo, a czasami normalnie i juz sama nie wiem kim jestem. "Rozkminiam" sie non stop, caly czas analizuje swoje zachowanie, czy dobrze cos robie, czy zle, gdzie jest problem, co z tym problemem zrobic itp itd. To wszystko sprawia, ze jeszcze bardziej sie boje, ze od takiego

obsesyjnego myslenia i zlego myslenia o sobie dostane wiadomej choroby.

Przesrane... Pomoze mi ktos? :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amatorka_wrazen, bardzo łatwo dosztrzec podobieństwa nerwic i schizofreni w objawach opisanych, ale w życiu jest inaczej. Tekst interpretujesz w okreslony sposób i wydaje ci się że to jest prawidłowe , ale niekonicznie tak jest. Najlepiej określą te podobieństwa fachowcy, ale w bezpośrednim kontacie z chorym. Ty masz lęki więc wszystko interpretujesz pod kątem choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

Po pierwsze bardzo się cieszę że znalazłem to forum. To chyba największa skarbnica wiedzy o nerwicy, na jaką trafiłem. Piszę w tym temacie, bo przez ostatnie kilka godzin czytam go z zapartym tchem. Jakże jest on bliski mojemu sercu i jak dobrze potrafię Was zrozumieć. Jakieś pół roku temu dopadło mnie coś, czego jeszcze wtedy nie znałem. Teraz wiem już, że to nerwica z silnymi objawami a najbardziej dokuczliwym z nich jest właśnie strach przed schizofrenią. Pomimo tego, że, na moje własne życzenie, badało mnie niezależnie 3 psychologów i dwóch psychiatrów i żaden z nich nie stwierdził nawet najmniejszych objawów schizofrenii, ja ciągle boję się jej i to panicznie. Wszystko interpretuję "na jej korzyść". Na przykład, dopadającą mnie czasami, pustkę emocjonalną, bóle głowy (na szczęście już przeszły), derealizację, z którą miałem epizod (na szczęście z nią też już wygrałem), cieknącą wodę w rurach jako omamy słuchowe, swędzenie ciała jako omamy dotykowe, itp. itd. Do tego stopnia, że kiedy stwierdziłem, że chyba powinienem zainteresować się sprawami duchowymi, bo do tej pory zabrakło ich w moim życiu, czytając Pismo Święte bałem się że za bardzo wezmę sobie jego słowa do serca i zacznę mieć jakieś objawienia religijne. Każdy z nas zna to od podszewki i nie muszę chyba wymieniać. Historia, jakich multum na tym forum.

 

Po drugie, chciałbym dodać Wam otuchy - nie macie schizofrenii, tak samo jak ja jej nie mam. Mieć ją a bać się jej to dwie różne rzeczy a jedno wyklucza drugie. Zacytuję psychologa, z którym rozmawiałem: "Jeżeli boi się Pan choroby psychicznej, to najlepszy dowód na to, że Pan jej nie ma."

 

I po trzecie chciałbym Wam coś poradzić - jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście - idźcie do dobrego terapeuty. Jeżeli terapia nie skutkuję - porozmawiajcie z nim o tym i zastanówcie się wspólnie nad dalszym jej przebiegiem. Ostatecznie, zawsze możecie go zmienić. Z terapeutami jest jak z lekami - nie każdy pasuje do każdego więc trzeba dobrać najlepszego metodą prób i błędów. Gorąco namawiam Was na wizytę u takiego specjalisty, bo psychoterapia to fantastyczne doświadczenie - jak budowanie czegoś nowego na gruzach. Nerwica wynika między innymi z ukrytych w nas neurotyzmów a jestem przekonany, że zanim 98% z nas zaczęła mieć z nią do czynienia, właśnie one przeszkadzały im w życiu najbardziej, chociaż mogli nawet o tym nie wiedzieć. Tak więc nasza przypadłość bardzo często jest punktem wyjścia do przewartościowania całego swojego światopoglądu i wzbogacenia swojej osobowości a w końcu wejścia na wyższy niż przedtem poziom zdrowia psychicznego. Nie ma takiego dołka, z którego nie moglibyśmy się podnieść i jeszcze czegoś nauczyć. Jest jeden warunek - trzeba chcieć i robić coś w tym kierunku, bo to draństwo nie przechodzi samo ale za to można przekuć je na pozytywne, niepowtarzalne i niesamowicie rozwijające doświadczenie. Mam żywy przykład w moim najbliższym otoczeniu. Jeden z moich bliskich znajomych był w tak ciężkim stanie, że na pół roku zaszył się w domu, bo bał się wychodzić nawet do swojego terapeuty, który urzędował dwie ulice od niego. Później spędził dwa miesiące na oddziale zamkniętym a następnie dwa lata na terapii. Teraz patrzę na niego z podziwem. Chciałbym być takim człowiekiem jak on - pełna samoakceptacja, tryskające emocje i radość życia, fantastyczna kobieta u boku i grono oddanych przyjaciół. Słowem - chodzące szczęście i wewnętrzny spokój. Mam szczerą wiarę, że każdego z nas to czeka - jednego prędzej, drugiego później ale każdy z nas dojdzie w końcu do tego stanu więc głowa do góry. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy wypada, czy się "godzi" dawać linka do forum z "esejami" jednej pani (chorej), ale tak sobie myślę, że co mi tam... poczytajcie...

 

http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?f=10&t=4732

http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?f=10&t=4813

http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?f=10&t=4731

 

... słowotok, "sałata słowna", absolutny brak logiki w wypowiedziach, chociaż mają być to "eseje" - są to chaotyczne "opowiadania" pełne neologizmów i kwestii zrozumiałych wyłącznie dla autorki, chociaż widać tu pomysłowość i na swój sposób "inteligencję" autorki - to nie da się ukryć, że widać też czynną chorobę. . .

Owszem, większość schizofreników na własnych forach tematycznych ma już i świadomość choroby i nawet godne pochwały podejście do problemu. Jednakże są to osoby leczone, zaleczone i w swojej chorobie dojrzałe, z paroletnim stażem - wciąż leczące się i uświadamiane od dawien dawna. . .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc witajcie... ja od wczoraj mam strasznie dziwne uczucie , jak bym byl w truman show mianowicie czuje sie jak bym by moje zycie bylo reżyserowane a ludzie to sa aktorzy. a to wiążę sie z bardzo duzym lekiem nie wiem co robic strasznie boje sie ze to jest schizofrenia choć nie slysze zadnych glosow. wczoraj myslalem ze zwaruje dzis mam znow uczucie takiej wewnętrznej pustki oraz ogłuszenia za 2 tyg jade do specjalisty aby mi wystawil djagnoze.tez strasznie sie boje ze nie dlugo strace nad soba kontrole i moge narozrabiac albo co gorsza zrobic komus krzywde. MAM STRASZNE POCZUCIE CHOROBY LECZ NIE WIEM JAKIEJ PROSZE O SZYBKA ODPOWIEDZ CZY TO MOZE BYC POCZATEK SCHIZY

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc nasza przypadłość bardzo często jest punktem wyjścia do przewartościowania całego swojego światopoglądu i wzbogacenia swojej osobowości a w końcu wejścia na wyższy niż przedtem poziom zdrowia psychicznego. Nie ma takiego dołka, z którego nie moglibyśmy się podnieść i jeszcze czegoś nauczyć. Jest jeden warunek - trzeba chcieć i robić coś w tym kierunku, bo to draństwo nie przechodzi samo ale za to można przekuć je na pozytywne, niepowtarzalne i niesamowicie rozwijające doświadczenie.

Sztukmistrz, twój post jest bardzo pozytywny... dodaje wiary i otuchy, czyli tego czego wielu osobom tu brakuje! :D Jestem jeszcze przed psychoterapią, ale mam nadzieję że moje doświadczenie będzie takie jak opisujesz... mam takie przeczucie że po - człowiek już zawsze będzie inny niż przed. Pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

mamproblem, masz raczej derealizację a nie schizofrenię, schizofrenii się tylko boisz. Życzę ci abyś trafił na dobrego lekarza który cię wyleczy z nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam tu po roku praktycznie wyleczony i proponuje wam zrezygnować z tego forum, a przynajmniej z tej zakładki. Wierzcie to pomoże wam szybciej wyjść z tego szamba w którym jesteście. A tak wbijacie sobie do głowy kolejne lęki, obawy. Jak pod koniec 2008 roku powiedziałem sobie dość tego forum wszystko poleciało z górki. Teraz czytam swoje dawne posty inie wiem czy śmiać się czy współczuć sobie co sie wtedy ze mną działo. To forum w pewnych okolicznościach może być pomocne (zwłaszcza w tym, ze możecie poczuć iż nie jesteście odosobnieni w swych przezyciach - no jednak zdecydowanie nie przyśpieszy waszego powrotu do zdrowia bo ciągle czytając czyjąś historie choroby będziecie ja przenosić na własne dolegiwości i rozwijać je o dodatkowe symptomy). To opinia, do której sam doszedłem a psycholog i psychiatra swego czasu ją tylko potwierdzili.

 

Pozdrawiam i życze powrotu do zdrowia wszystkim!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam tu po roku praktycznie wyleczony i proponuje wam zrezygnować z tego forum, a przynajmniej z tej zakładki. Wierzcie to pomoże wam szybciej wyjść z tego szamba w którym jesteście. A tak wbijacie sobie do głowy kolejne lęki, obawy. Jak pod koniec 2008 roku powiedziałem sobie dość tego forum wszystko poleciało z górki. Teraz czytam swoje dawne posty inie wiem czy śmiać się czy współczuć sobie co sie wtedy ze mną działo. To forum w pewnych okolicznościach może być pomocne (zwłaszcza w tym, ze możecie poczuć iż nie jesteście odosobnieni w swych przezyciach - no jednak zdecydowanie nie przyśpieszy waszego powrotu do zdrowia bo ciągle czytając czyjąś historie choroby będziecie ja przenosić na własne dolegiwości i rozwijać je o dodatkowe symptomy). To opinia, do której sam doszedłem a psycholog i psychiatra swego czasu ją tylko potwierdzili.

 

Pozdrawiam i życze powrotu do zdrowia wszystkim!!!!!

 

 

RACJA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, zastanawia mnie jedno, dlaczego ja tak grzebię w tych objawach psychosomatycznych, zagłębiam sie w to, co komu pomaga?

Pocieszam się,że inni mają gorzej? Albo dołuję się,że ktoś ma lepiej? PO co mi to.Naprawdę nie wiem. Czyżby podswiadomośc brała górę? Ukryty mój problem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że to działa na zasadzie "poczytam, puszkam, a nóż znajdę coś, co zaprzeczy moim podejrzeniom, a może znajdę jakiś objaw, ktorego nie mam? A może znajdę coś, co będzie pewniakiem, że schizofrenii nie mam?" - to działa na zasadzie szukania czegoś, czegokolwiek, co nie będzie pasowało do własnych objawów - tak myślę. Hipochondryk zawsze szuka - żeby upewnić się, że nie jest tak źle i złagodzić lęk. Lęk hipochondryka, łagodzą mocne argumenty(naprawdę mocne) i najlepiej powielane na forach -stąd to czytanie. Raz ktoś napisze: "nie masz schizofrenii", drugi raz ktoś napisze "nie masz schizofrenii, bo zachowujesz krytycyzm", trzeci raz ktoś dopisze "nie masz schizofrenii, bo zachowujesz krytycyzm i nie przejawiasz jej osiowych objawów" i tak wciąż ktoś dopisuje coraz to mocniejsze "dowody" a hipochondryk się uspokaja. Niestety - ma to dwie strony medalu. Czasem ktoś nieświadomie taki lęk "podkręci" bo napiszę, albo zasugeruje "nie każdy schizofrenik ma ograniczony krytycyzm" albo "nie wszystkie objawy musisz mieć" i tak dalej. Wtedy powstaje błędne koło. Hipochondryk grzebie w necie, w googlach, wszędzie - i zaczyna się w tym gubić. Kiedy znajdzie coś pocieszającego - jego radość długo nie potrwa, bo znowu znajdzie coś "dołującego" i tak non - stop i znowu: będzie szukał "pocieszających informacji" i znowu trafi na nie pocieszające.... W poszukiwaniu "pocieszenia" nerwicowiec zawsze trafi na coś, co "dołuje" na jakąś informację, może źle odczyta fachowy artykuł, może trafi na forum tematyczne - i tam naczyta się głupot.. i w kółko. Ktoś posłuży się fachowym terminem (objawem) to już w grę wchodzą google: i sprawdzanie, cóż to za termin i czy przypadkiem nie dotyczy mnie? I tak z linka do linka, z forum do forum... To taka pogoń za "prawdą", bo przecież podświadomość - czy jak kto woli "instynkt" przemawia za tym, że taki strach przed schizofrenią jest fałszywym alarmem, objawem nerwicy. Chodzi o to, żeby się upewnić. Nabrać pewności, że to TYLKO nerwica. :-) Tak myślę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam tak. Od dziecka bylam dziwna, inna niz wszystkie dzieci. Dziwacznie sie zachowywalam, mialam ogromna wyobraznie, swoj wlasny, wymarzony swiat, bylam odrealniona i sama czulam sie jak nie z tego swiata. Mialam kolezanki, kolegow, lubilam sie nimi bawic, ale oni sami mowili za moimi plecami, ze mnie nie lubia, bo jestem jakas taka "dziwna" co oczywiscie bardzo mnie bolalo, bo pomimo odchylow chcialam byc akceptowana przez rowiesnikow. Histerie, poobgryzane pazury, placzliwosc, paralizujace lęki , chore problemy. Nie ukrywam, wychowywalam sie w patologicznej rodzinie co napewno mialo na to ogromny wplyw, tymbardziej , ze bylam dzieckiem bardzo wrazliwym. W okresie dojrzewania zaczelam miec pierwsze powazniejsze schizy, ktorych oczywiscie nie traktowalam jak choroby. Czasem tylko na filmach w ktorych poruszany byl watek choroby psychicznej stwierdzalam, ze mam wiele wspolnego z tymi "wariatami". Rzeczywiscie, z dzisiejszej perspektywy uwazam, ze szukanie kamer po kiblach, pokojach, przeswiadczeniu , ze ktos sprawuje nade mna wladze i kieruje moim zyciem (nie pisze tu o Bogu), wrzuca mi kamery i dyktafony przez okno badz pod nim mnie podsluchuje, dziwne wyobrazenia o zmianie rysow mojej twarzy (co pare dni), bezsennosc, teorie spiskowe o podtruwaniu mnie przez domownikow czy to, ze podejrzewalam bzdurnie mojego ojca o to ze zgwalcil mnie gdy bylam mala po zaaplikowaniu mi srodkow nasennych ( totalna glupota i nieprawda) ,trudno uznac za normalne. Ale wtedy w ogole nie zdawalam sobie sprawy . Gdzie tam... Ja chora? Jestem napewno inna, jestem wyjatkowym przypadkiem ale nie wariatem. Tylko czemu slysze jak ludzie mnie wyzywaja a gdy sie na nich spojrze w ogole sie nawet w moja strone nie patrza ? Przeslyszenia. Ale to niewazne. Pozniej zaczelam ostro wariowac z narkotykami i alkoholem. Alkohol pilam od trzynastego roku zycia a narkotyki bralam od 17. Gdzies w okolicach 20 wiosenki zaczal sie meksyk. Niewinnie. Kroki, pojedyncze dzwieki, wolanie mojego imienia, lęki, zaburzenia pamieci. Przemeczenie, schizy ponarkotykowe...zawsze mozna to jakos wytlumaczyc. Ale choruje na bezsennosc, wiec zglosze sie do psychiatry po cos na spanie. Dalej. Wszyscy mnie obgaduja,moje kolezanki umawiaja sie po kryjomu przede mna i zasmiewaja sie z moich wad, ludzie na ulicy chca mi zrobic krzywde, strach przed wysokoscia,pociagami, totalne rozkajarzenie, degradacja mysli, coraz powazniejsze zaburzenia pamieci przypominajace bardziej stany amnestyczne niz jakis ponarkotykowy deficyt. Wreszcie omamy wzrokowe,dotykowe i sluchowe. Balam sie gasic swiatlo, zasnac, widzialam ludzi ktorzy nie istnieja, czulam jak cos mnie dusi po przebudzeniu i we mnie wchodzi, moj krolik patrzyl sie na mnie oczami szatana, szczur oczami weza, ciagle cos za mna sapalo, po ciemku dotykalo, na glowie czulam wciaz w tym samym miejscu robaki (sprawdzalam kilkanascie razy - wydawalo mi sie), bylam totalnie poschizowana, czasem w swoich oczach widzialam diabla, zmienil sie moj charakter ( stalam sie moim zdaniem lepszym czlowiekiem ale niestety bardziej nieszczesliwym), mialam stany depresyjne i chroniczne uczucie pustki. Niektore wizje nie byly tak przerazajace. Widzialam postacie z obrazow, dziela sztuki, potrafilam spojrzec na jedna sprawe z kilkunastu punktow widzenia, poczulam potrzebe realizowania sie artystycznie i odkrylam w sobie pewne zdolnosci (ale co z tego skoro nie potrafie ich wykorzystac?). Nie jestem osoba wierzaca, wiec omamy na tle religijnym i ogolna nierealnosc moich widzen byly bardzo zastanawiajace. Raz w nie wierzylam, innym razem nie, ale w wieksosci przypadkow mialam zachowana swiadomosc i w pelni zdawalam sobie sprawe z tego,ze to wszystko nie istnieje. Zbyt wiele wiedzialam aby znow dac sie nabrac. Wiedzialam, ze cos sie dzieje niedobrego, ale nie chcialo mi sie mowic o tym psychiatrze, aby dalej faszerowali mnie tymi zasranymi neuroleptykami. Balam sie tez, ze potraktuje mnie jak hipohondryka, ktory wmawia sobie choroby. Wiedzialam, ze gdy pojde do niego i usiade na krzeselku zamiast pieknie ulozonej historii swojego zycia wydukam pare zdan i zrobie z siebie idiotke. Ile razy tak bylo... Ale na dzien dzisiejszy juz mam dosyc. Wczoraj mialam dziwna schize . Ktos trzasnal drzwiami od mojego pokoju i szedl w moja strone. Nie widzialam tego. Czulam to. Ale znowu nic nie bylo, to tylko chore wyobrazenia. Mam tragiczne zaburzenia pamieci, moja psychika przezywa totalny rozpad, obecnie nie spalam prawie 3 dni mimo przyjmowania neuroleptykow ktore podpierdzielam ojcu. Boje sie spac, zgasic swiatlo. Za duzo mysli, za duzo lękow. Nie skonczylam nawet liceum, co chwile zmieniam prace a nadmiar wolnego czasu mnie niszczy. Najlepszym lekarstwem jakie moglabym otrzymac to zapewnienie mi stalych obowiazkow i rozrywki. I znowu sie boje pojsc do psychiatry.Powinnam juz sie szykowac, ale pewnie znowu ztchorze....No coz. Moj post nawiazuje do tematu o zachowanej swiadomosci choroby w przebiegu schizofrenii. Nie mam wystawionej diagnozy, jednak nie musze jej miec aby to wiedziec. Jeszcze bardziej przemawia za tym fakt iz w mojej rodzinie kilka osob na to chorowalo. Babcia, wujek,ciotka...

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie pojde napewno. Nie potrafie o takich sprawach rozmawiac na trzezwo z obca osoba. A moze zrobie tak, ze napisze wszystko na kartce i wrecze to psychiatrze aby przeczytal? Ona wie, ze nie umiem rozmawiac z obcymi ludzmi. Leczylam sie u niej na fobie spoleczna, sama mi zarzucala ze niewiele o sobie mowie i nie moze mi wystawic dokladnej diagnozy. Jak bylam u psycholozki to sama mi zaproponowala abym tak zrobila i zrobilam. Oczywiscie polowy symptomow zapomnialam , ale to cala ja :) Boje sie tez tego, ze jak zaczne wypisywac objawy fachowym jezykiem to pomysli , ze sie naczytalam bzdur w internecie i teraz udaje wielce chora. No to powiem jej przed tym, ze zaczelam interesowac sie swoim zdrowiem i zaczelam czytac...Stad te jasno okreslone objawy. Najchetniej bym wcale nie poszla, ale nie moge normalnie funkcjonowac bez snu, musze szukac sobie pracy i nie moge jej znowu zawalic. Przy moich zaburzeniach pamieci stosowanie takich mozgotrzepow w koncu skonczy sie fatalnie. Jak czlowiek ktory ma 21 lat moze 3 razy zapomniec gdzie mieszka? Ze kaczki lataja?Ze nie mam 17 lat a 21? Pytac sie swojego odbicia w lustrze o godzine? Nie wiem juz sama... Tak szczerze to bycie tym powszechnie uwazanym za "normalnego" musi byc strasznie nudne. Smutno byloby mi bez moich przemyslen, wznioslych nastrojow, magicznych doznan. Neuroleptyki tego nie zalatwia. Nie, nie i nie. A Bromazepan ktos bral z was? On podobno tak nie otumania myslenia jak pozostale badziewia. Nie,nie bede brac tych syfow. Sprawa postanowiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

„Moj post nawiazuje do tematu o zachowanej swiadomosci choroby w przebiegu schizofrenii”

hmmmm....

Szczęśliwy chomiczku, powiem szczerze, że nieco niepokojące objawy opisujesz... oczywiście nie mam prawa sugerować Ci schizofrenii – i tego robić nie będę, bo może być to zaburzenie osobowości a może i zwyczajna schizotypia... nie jestem lekarzem, wyłącznie psychiatra może stawiać diagnozy, ale o schizotypi piszę bo.. - przemawiałby za tym fakt częściowego wglądu w problem... dlaczego częściowy? Bo widzisz: dostrzegasz swoje objawy i potrafisz je nawet barwnie opisać, wiesz, że diabelskie oczy królika – to psikus umysłu a lęki i przeczucie, że”obgadują” to wyłącznie przewrażliwienie i nic więcej. Masz tego świadomość. Masz ją jednak dopiero „po” fakcie, tzn. wtedy, kiedy rozmyślasz o danym zjawisku na jakiś czas po jego ustaniu. Mówię „częściowy wgląd” - bo tak naprawdę głęboko w sobie tłumaczysz sobie samej, że tak jest „dobrze”. Mówisz, że nie chcesz leczenia – a to może oznaczać, że nie boisz się takich stanów. Zauważ, że nerwicowcy wręcz mają ataki paniki na samą myśl o chorobie.. - Ty z kolei piszesz: „ Smutno byloby mi bez moich przemyslen, wznioslych nastrojow, magicznych doznan”...

Częściowy wgląd, częściowy krytycyzm – to taki, w którym ktoś coś podejrzewa, nazywa siebie „dziwnym” i czasem zastanawia się czy nie jest to przypadkiem jakieś zaburzenie. ALE: taka osoba nie ma większych lęków, nie boi się tak bardzo jak nerwicowiec – bo prawdę mówiąc głęboko wierzy we własne zdrowie. Napisałaś: „Jestem napewno inna, jestem wyjatkowym przypadkiem ale nie wariatem.” - osoba ze schizotypowymi zaburzeniami czuje, że coś jest nie tak. Ale nie myśli – głęboko w sobie nie myśli – że jest to schizofrenia. Woli nazwać siebie „dziwnym” aniżeli „schizofrenikiem, wariatem, świrem” itp.

Świadomość, że jakiś omam (np. przesłyszenia) jest rzeczywiście omamem i zjawiskiem chorobowym też jest różna. Jeśli ktoś W TRAKCIE „omamu” wie, że to nie ma prawa zaistnieć (np. widzę jakąś postać i wiem, że nie jest prawdziwa) – to taki ktoś zachowuje pełen krytycyzm (takie omamy wyst. W padaczkach na przykład). Jeśli jednak ktoś nazywa omam omamem dopiero po przemyśleniu sprawy a w trakcie jego trwania weń wierzy – to krytycyzm w tym wypadku jest skąpy. Piszesz: „Tylko czemu slysze jak ludzie mnie wyzywaja a gdy sie na nich spojrze w ogole sie nawet w moja strone nie patrza ?” - w trakcie trwania omamu/przesłyszenia – wydaje Ci się, że to dzieje się naprawdę (dlatego się odruchowo odwracasz) i dopiero po stwiedzeniu, że nikt nie woła – dochodzisz do wniosku, że jest to omam. Tymczasem osoba, która ma zachowany pełen krytycyzm wie, co jest omamem a co nim nie jest.

Z drugiej strony mówisz o narkotykach a nawet o podpierdzielaniu tacie neuroleptyków :-) Wszyscy wiemy, co narkotyki robią z mózgu, podobnie źne dobrane lekarstwa neuroleptyczne. Być może wszystko czego doświadczasz ma z nimi związek – i nie jest to schizofrenia taka jaką znamy wszyscy (odziedziczona, typowa, taka przeciętna, bez wyraźnych przyczyn) – a jedynie efekt „ponarkotykowy”...

Ja bym jednak polecała psychiatrę.. na dzień dzisiejszy zachowujesz świadomość – częściową czy nie – ale zachowujesz. A pewnego dnia może stać się coś takiego, że ratunku będą szukali dla Ciebie inni – a Ty sama nie zechcesz pomocy.. - to może być wszystko i nie musi być to schizofrenia. Wachlarz jest szeroki – od zaburzeń osobowości po schizotypię czy schizofrenię. Warto sprawdzić i warto leczyć. Nie masz czego żałować! Stany które opisujesz tylko z pozoru są atrakcyjne... ulgę poczujesz dopiero po leczeniu! Nerwicowiec – chociażby ze strachu poszedłby do psychiatry i domagał się pomocy – to przede wszystkim odróżnia Cię od nerwicowców... brakuje Ci lęku... i to jest niepokojące. Lęk przed chorobą psychiczną może być zabezpieczeniem przed nią – często jest dowodem na jej nie istnienie – lęk odróżnia zdrowych (nerwicowców) od chorych... aż chce się rzec, że lęk w tym wypadku jest pożyteczny... :-) Nie żałuj tych rzeczy - i marsz do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ZetVi, biore leki neuroleptyczne od poltora roku i mam dosc duza wiedze na temat psychiatrii , wiec to napewno wplywa na moj krytycyzm. Nie wiem jakby sprawy sie potoczyly gdybym ich nie brala, ale z racji na niewiarygodne efekty uboczne tych syfów, postanowilam je od jutra calkowicie odstawic. Narkotyki sa juz odstawione od paru miesiecy, teraz czas na psychotropy. Takie poddanie sie eksperymentowi uwazam za koniecznie, aby dowiedziec sie co naprawde mi dolega. Sklonnosci psychotyczne mam na bank , uzywki i rozne wydarzenia w zyciu mogly to przyspieszyc badz wywolac wilka z lasu, ale niewiadomo czy to wroci lub jeszcze bardziej sie poglebi. A moze w ogole zniknie? Mam dopiero niecale 21lat, wiec rozwiazanie zagadki dopiero przedemną. Faktycznie, nie boje sie choroby i objawy nie wystepuja u mnie przez "wkrecanie sobie". Wrecz przeciwnie, im mniej o tym mysle tym wieksze dzieja sie cyrki. Dziekuje Ci za odpowiedz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczęśliwy chomiczku, nawet jeśli faktycznie "coś" tam jest, jakieś zaburzenie - to i tak rokujesz bardzo, bardzo dobrze na całkowite wyzdrowienie :-) Właśnie ze względu na świadomość, krytycyzm i gotowość podjęcia pracy nad tym... większość - ba, zdecydowana większość, - osób z takimi zaburzeniami w żadnej mierze nie chce się leczyć i nie widzi problemu, nawet najmniejszego. Takie osoby - ta znakomita większość - uważają siebie za osoby zdrowe i wieloletniego leczenia potrzeba aby takie osoby potrafiły krytycznie odnieść się do własnych, psychicznych problemów. Natomiast Ci, którzy zachowują pewną miarę krytycyzmu rokują znakomicie, powiedziałabym nawet, że takie osoby mogą przez całe życie utrzymać się w remisji.

Jesteś młoda - z jednej strony, to ten wiek, właśnie ten wiek: w którym wypływają wszelkie wewnętrzne problemy, manifestują się zaburzenia - a z drugiej zaś strony: w tym wieku zdarzają się przejściowe problemy psychiczne, depresje, nerwice i czasem jednorazowe psychozy. Psychozy - mogą zdarzyć się każdemu i nie muszą świadczyć o dożywotniej schizofrenii. Tymbardziej po przejściach z narkotykami - one zawsze "jakiś" ślad, mniej lub bardziej trwały - zostawiają w psychice. Tutaj jedynie psychiatra może coś więcej powiedzieć no i oczywiście czas... czas pokaże. :-)

PS. Tylko nie eksperymentuj za dużo (z tymi neuroleptykami :-) ), najlepiej wcale bez porozumienia z lek. psychiatrą.. czasem można sobie niezłego "syfu" narobić cudzymi, niedopasowanymi lekarstwami... - jeszcze mogłoby się okazać, że masz lekkie zaburzenia osobowości - a przed doprawienie ich źle dobranymi neuroleptykami, zrobi się coś gorszego.. - psychotropy... niby nic nie szkodliwego, jedynie "uspokajacze" a jednak! Chorego - postawią na nogi. A zdrowego.. mogą skutecznie "rozłożyć"..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pojde napewno. Nie potrafie o takich sprawach rozmawiac na trzezwo z obca osoba. A moze zrobie tak, ze napisze wszystko na kartce i wrecze to psychiatrze aby przeczytal?

wydrukuj to, co wyżej napisałaś!

i ewentualnie coś dopisz, ale generalnie chyba większośc faktów tam zawarłaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paradoxy ma rację, to bardzo dobry pomysł i sposób na niewerbalne przekazanie lekarzowi odpowiednich informacji.. możesz zrobić coś na styl "pamiętnika" i lekarzowi zaproponować, aby poczytał taki pamiętnik.. czasem jak się proponuje komuś taką metodę przekazania informacji, to powstają obawy, czy przypadkiem nie jest to "przypał".. nie jest - ale jeśli się obawiasz, jeśli poczujesz wstyd - możesz lekarzowi powiedzieć, że takie pamiętniki piszesz od dawna (żeby nie było, że pisałaś specjalnie na tę okazję :-) ).

Ja jednak myślę, że jeśli się dobrze przygotujesz psychicznie, zrozumiesz, że to normalne, że takie rozmowy są dla lekarza "normą", że nic go nie dziwi, że będzie Cię oceniał "technicznie", że będziesz dla niego przypadkiem medycznym któremu ma pomóc jako lekarz specjalista (a nie gościem z którego lekarz wścibsko chce wyłudzić prywatne informacje i osobiste historie) - to jak to wszystko przyjmiesz do wiadomości, nie powinno być problemu z wywiadem. Pomyśl o rozmowie z lekarzem jak o wizycie u zwyczajnego lekarza, np. ginekologa

. Stresu całe mnóstwo - ale to tylko lekarz. Nic, co "medyczne" "lekarskie" nie jest mu obce. :-) Przedstaw mu sprawę jasno, nie musisz rozryczeć się na fotelu czy rozgadywać o wszystkich bardzo osobistych sprawach. Wytarczy, że powiesz: "chciałam sprawdzić czy z moim zdrowiem jest wszystko O.K", wspomnieć o objawach "wydaje mi się, że występują u mnie omamy" etc. Wykorzystaj swoją wiedzę! Posługuj się językiem technicznym, terminami.. - raz, że nie będziesz musiała się specjalnie "rozklejać" a dwa, bardzo ułatwisz lekarzowi pracę :-)

Zawsze możesz też pójść z taką wydrukowaną kartką jak mówi Paradoxy i osobiście dopowiedzieć resztę. Tak naprawdę chodzi o jeden trudny, długi wywiad. Później, na kolejnych wizytach, powinno być o wiele łatwiej.. :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekaw czemu mi na forach diagnozują nerwicę skoro jestem bardzo podobny do chomiczka. Jedyna różnica to brak głosów, gwałtów, narkotyków.Też umiem swoje objawy nazwać medycznym terminem, wcale nie mam potrzeby ich leczenia bo mi wiszą dyndają i powiewają. Siedzę całymi dniami w domu i ostatnio se myślę po co to się wszystko dzieje. Jakby się z kasety wideo odtwarzało. Są inne wymiary w których dzieje się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Nerwicę to prędzej miałem kilka lat temu jak myłem łapy po czymkolwiek dotkniętym bo czułem brud lecz bez strachu.

 

 

Widząc wynik z MMPI 2 powinienem mieć sraczkę całymi dniami ze strachu, a mi to jest obojętne, że dość wysoki poziom Sc i objawy na tle psychotycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×