Juz nic z tego nie rozumiem
Wiem, ze schiza nie mam ale i tak boje sie, ze kiedys mi sie wkreci. To moj najwiekszy koszmarek Zastanawialam sie czy ludzie chorzy na schizofrenie mieli nerwice, czy tak sie u nich zaczelo?
Przestraszylam sie tez tym, ze gdzies pisali, ze do schiza moga doprowadzic zaburzone relacje z rodzicami (na zasadzie kocham i nienawidze jednoczesnie - czyli dokladnie to, co mam ), tak samo
jak w nerwicy. Sa oficjalne teorie, ze schiz ma te same podstawy co nerwica, czyli nieudane relacje z rodzicami (glownie z matka). Kurde boje sie nie na zarty, ciagle o tym mysle i mam spiep...ne samopoczucie Plakac mi sie chce.
Im wiecej czytam, tym coraz ciekawsze objawy mi sie krecaja, jakies jazdy z lustrami w lazience, kamerami w domu itp. Po prostu panicznie boje sie, ze sie zaczne bac Co za paranoja.
Meczy mnie mysl, ze schizofrenia to przesunieta do granic wytrzymalosci ludzkiej psychiki nerwica, albo jakies tak mocno zwalczane albo kamuflowane zaburzenia osobowosci, ze w koncu zeby sobie ulzyc
psychika sama doprowadza sie do rozszczepienia, a czlowiek traci kontakt z rzeczywistoscia.
Druga mysl, ktora mnie meczy, to taka, ze jak przestane kontrolowac swoje mysli i zachowania to mnie dopadnie. Albo jesli bede narazona na jakis okropny stres.
No nic, tylko sie odstrzelic. Takie zycie, to nie zycie.
Doszlo do tego, ze przestudiowalam prawie od deski do deski forum dla schizo (wszystkie wypowiedzi schizo). Wcale mnie to nie uspokoilo... Tzn. glownie to, ze ci ludzie wydaja sie normalni, swiadomi
choroby. Czasem maja odchyly, ale nawet z tymi swoimi paranojami pisza na necie (dokladnie tak jak my ). Martwia sie o prace, o znalezienie milosci itp. Dokladnie tak jak tzw. "normalni". Dlatego ciezko mi uwierzyc w wersje, ze to choroba psychiczna a nie ciezka odmiana choroby emocjonalnej.
Duzo czytam na tem temat, ale nic nie pomaga. Znajduje wiecej podobienstw pomiedzy schi i nerwica niz roznic. Martwi mnie tez to, ze latwo mi jest sie postawic (wyobrazic sobie itp) w skorze
schizofrenika. Potrafie wyobrazic sobie, ze te wszystkie objawy mnie dotycza. Dobrze wiem jak wyglada paniczny lek przed potworami (postacie z horrorow), ludzmi (fobia spoleczna), smiercia, choroba,itp.
Strach przed schizem wiaze sie u mnie ze strachem przed: utrata kontroli nad soba, ogolnospolecznym "obciachem", byciem uzalezniona od lekow z milionem skutkow ubocznych, zmniejszeniem zdolnosci
umyslowych, otepieniem, wykluczeniem ze spoleczenstwa, brakiem milosci itp. Czyli w sumie duzo tego Oprocz tego, ze sie boje mam wyrzuty sumienia, ze sie boje; ciagle kontroluje myslenie, zeby
przypadkiem nie "przekroczyc" jakiejs tajemniczej linii dzielacej swiat zdrowych i psychicznych. Zycie z czyms takim jest przesrane. Schizofrenik przynajmniej sie nie obwinia i nie krytykuje
Dodam, ze bylam na jak myslalam udanej terapii dlugoteminowej, wydawalo mi sie, ze wyleczylam sie z glownych lekow. Niestety jak kiedys przyszla mysl o schizofrenii, to wszystko powrocilo.
Po psychoterapii potrafie rozrozniac zachowania nerwicowe od nienerwicowych. Czasami na jakas jedna sytuacje reaguje nerwicowo, a czasami normalnie i juz sama nie wiem kim jestem. "Rozkminiam" sie non stop, caly czas analizuje swoje zachowanie, czy dobrze cos robie, czy zle, gdzie jest problem, co z tym problemem zrobic itp itd. To wszystko sprawia, ze jeszcze bardziej sie boje, ze od takiego
obsesyjnego myslenia i zlego myslenia o sobie dostane wiadomej choroby.
Przesrane... Pomoze mi ktos?