Witajcie,
Po pierwsze bardzo się cieszę że znalazłem to forum. To chyba największa skarbnica wiedzy o nerwicy, na jaką trafiłem. Piszę w tym temacie, bo przez ostatnie kilka godzin czytam go z zapartym tchem. Jakże jest on bliski mojemu sercu i jak dobrze potrafię Was zrozumieć. Jakieś pół roku temu dopadło mnie coś, czego jeszcze wtedy nie znałem. Teraz wiem już, że to nerwica z silnymi objawami a najbardziej dokuczliwym z nich jest właśnie strach przed schizofrenią. Pomimo tego, że, na moje własne życzenie, badało mnie niezależnie 3 psychologów i dwóch psychiatrów i żaden z nich nie stwierdził nawet najmniejszych objawów schizofrenii, ja ciągle boję się jej i to panicznie. Wszystko interpretuję "na jej korzyść". Na przykład, dopadającą mnie czasami, pustkę emocjonalną, bóle głowy (na szczęście już przeszły), derealizację, z którą miałem epizod (na szczęście z nią też już wygrałem), cieknącą wodę w rurach jako omamy słuchowe, swędzenie ciała jako omamy dotykowe, itp. itd. Do tego stopnia, że kiedy stwierdziłem, że chyba powinienem zainteresować się sprawami duchowymi, bo do tej pory zabrakło ich w moim życiu, czytając Pismo Święte bałem się że za bardzo wezmę sobie jego słowa do serca i zacznę mieć jakieś objawienia religijne. Każdy z nas zna to od podszewki i nie muszę chyba wymieniać. Historia, jakich multum na tym forum.
Po drugie, chciałbym dodać Wam otuchy - nie macie schizofrenii, tak samo jak ja jej nie mam. Mieć ją a bać się jej to dwie różne rzeczy a jedno wyklucza drugie. Zacytuję psychologa, z którym rozmawiałem: "Jeżeli boi się Pan choroby psychicznej, to najlepszy dowód na to, że Pan jej nie ma."
I po trzecie chciałbym Wam coś poradzić - jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście - idźcie do dobrego terapeuty. Jeżeli terapia nie skutkuję - porozmawiajcie z nim o tym i zastanówcie się wspólnie nad dalszym jej przebiegiem. Ostatecznie, zawsze możecie go zmienić. Z terapeutami jest jak z lekami - nie każdy pasuje do każdego więc trzeba dobrać najlepszego metodą prób i błędów. Gorąco namawiam Was na wizytę u takiego specjalisty, bo psychoterapia to fantastyczne doświadczenie - jak budowanie czegoś nowego na gruzach. Nerwica wynika między innymi z ukrytych w nas neurotyzmów a jestem przekonany, że zanim 98% z nas zaczęła mieć z nią do czynienia, właśnie one przeszkadzały im w życiu najbardziej, chociaż mogli nawet o tym nie wiedzieć. Tak więc nasza przypadłość bardzo często jest punktem wyjścia do przewartościowania całego swojego światopoglądu i wzbogacenia swojej osobowości a w końcu wejścia na wyższy niż przedtem poziom zdrowia psychicznego. Nie ma takiego dołka, z którego nie moglibyśmy się podnieść i jeszcze czegoś nauczyć. Jest jeden warunek - trzeba chcieć i robić coś w tym kierunku, bo to draństwo nie przechodzi samo ale za to można przekuć je na pozytywne, niepowtarzalne i niesamowicie rozwijające doświadczenie. Mam żywy przykład w moim najbliższym otoczeniu. Jeden z moich bliskich znajomych był w tak ciężkim stanie, że na pół roku zaszył się w domu, bo bał się wychodzić nawet do swojego terapeuty, który urzędował dwie ulice od niego. Później spędził dwa miesiące na oddziale zamkniętym a następnie dwa lata na terapii. Teraz patrzę na niego z podziwem. Chciałbym być takim człowiekiem jak on - pełna samoakceptacja, tryskające emocje i radość życia, fantastyczna kobieta u boku i grono oddanych przyjaciół. Słowem - chodzące szczęście i wewnętrzny spokój. Mam szczerą wiarę, że każdego z nas to czeka - jednego prędzej, drugiego później ale każdy z nas dojdzie w końcu do tego stanu więc głowa do góry.