Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Na kwalifikacji na grupową dowiedziałam się,że mogę się nienadawać bo niestety jestem w zbyt silnej paranoi...Może i prawda bo na obecnej terapii już zaczęłam się awanturować...Cholera chyba najlepszy pomysł to szpital...Był w ogóle ktoś z Was hospitalizowany?

 

 

słowianka a kto Ci powiedział ,że masz paranoję ? :shock:

Paranoja (zespół paranoiczny) to choroba psychiczna, psychoza ,bardzo poważna i gdybyś była na to chora, to wogóle nie chciałabyś się leczyć, miałabyś urojenia bardzo uporczywe ,trwające bez przerwy, wogóle nie weszłabyś na to forum.Odrazu było by widać to u Ciebie bo ta choroba zwraca uwagę otoczenia i tu na forum już dawno wszyscy by to zauważyli tym bardziej ,że sa tu także specjaliści.Awanturowanie się to nie objaw paranoi.Kto to wogóle kwalifikuje i takie bzdury Ci mówi ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na kwalifikacji na grupową dowiedziałam się,że mogę się nienadawać bo niestety jestem w zbyt silnej paranoi...Może i prawda bo na obecnej terapii już zaczęłam się awanturować...Cholera chyba najlepszy pomysł to szpital...Był w ogóle ktoś z Was hospitalizowany?

 

 

słowianka a kto Ci powiedział ,że masz paranoję ? :shock:

Paranoja (zespół paranoiczny) to choroba psychiczna, psychoza ,bardzo poważna i gdybyś była na to chora, to wogóle nie chciałabyś się leczyć, miałabyś urojenia bardzo uporczywe ,trwające bez przerwy, wogóle nie weszłabyś na to forum.Odrazu było by widać to u Ciebie bo ta choroba zwraca uwagę otoczenia i tu na forum już dawno wszyscy by to zauważyli tym bardziej ,że sa tu także specjaliści.Awanturowanie się to nie objaw paranoi.Kto to wogóle kwalifikuje i takie bzdury Ci mówi ?

 

Chodziło o to,że mam bardzo silne paranoiczne zaburzenie osobowości.Źle napisałam.

Tup tup ja się boję trochę szpitala,ale w sumie chciałabym już jednej strony tam pójść,jeśli to mogłoby pomóc...Tam przecież pracują ludzie nie z przypadku i myślę,że znają się na rzeczy.

A tak w ogóle wie ktoś na jakie oddziały kierowani są ludzie z zaburzeniami osobowości?Ja mam konkretnie typ chwiejny emocjonalnie,paranoiczny i histrioniczny,dodatkowo nerwica natręctw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co by nie zakładać nowego wątku, dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. Niestety nie starczyło mi sił by do czekać "fachowej" pomocy. Nie widzę w tym już sensu i nie będę dalej próbować. Nie mam już nawet ochoty na śledzenie tego, co się tutaj dzieje - a był to swego czasu rytuał jak picie kawy. Tak jak przeżyłam te (co najmniej) 9 lat - w totalnym nieładzie, chaosie, bezsensie - tak przeżyje kolejne...

Pozdrawiam wszystkich i życzę "szybkiego powrotu do zdrowia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem inna niż inne osoby na ulicach chodzę zaniedbana, w kolorowych sukienkach swojej mamy, nie umiem si e ubrać gustownie,boję się ludzi każdej osoby nawet 15 latków się boję ze mnie wysmieja bo naprawde bardzo odbiegam wygladem i zachowaniem:/ Każdy się śmieje ze mnie na ulicy, zawsze sie patrzyli na mnie:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotna: może właśnie chcesz zwrócić uwagę otoczenia, chcesz żeby ktoś się Tobą zainteresował...? problem w tym, że przeginając w jakąś stronę z ekspresją (i zdając sobie z tego sprawę) prowokujesz odrzucenie. po co?

 

a od siebie dodam, że nadal nie wiem jakie zaburzenie utrudnia mi życie, czy też jakim zaburzeniem sama sobie je utrudniam..ale jest bardzo źle. większość moich myśli skupia się na tym,że chcę umrzeć (choć wiem, że bardzo chcę żyć!), że moje życie donikąd nie prowadzi, bla bla, nawet nie chce mi się tego opisywać. podczas tygodnia, kiedy chodzę na terapię przynajmniej gdzieś się ruszam, normalnie tylko leżę w łóżku i przesypiam tak wiele jak się da. jestem do tyłu z uczelnią, i przeraża mnie perspektywa zawalania wszystkiego. widząc się z ludźmi czuję, że mnie nie ma w tych kontaktach, unikam więc umawiania się z kimkolwiek. leki, które biorę na poruszenie mojego mózgu chyba nie działają, bo nadal jest apatia, smutek, brak działania. nie tracę na wadze, choć jedzenie mi nie smakuje. śpię (jak widać) dobrze, więc to pewnie nie depresja. więc co mi jest?! niedługo kończę terapię i zostanę sama, zupełnie sama w tym, i nadal nie wiem nawet co mi dolega...chociaż w zasadzie nie zależy mi tak bardzo na diagnozie. zależy mi na zrozumieniu o co w tym chodzi, co mi daje ten stan i po co sobie to robię. a najważniejsze - czy jest jak z tego wyjść. bo póki co czuję, że wegetuję a nie żyję. czuję się jak w pół martwa i chyba dlatego tak mocno mi tkwi w głowie pragnienie, żeby już przestać czuć cokolwiek i przestać się męczyć...jak długo można tak się zamęczać życiem, które przecież mogłoby przynosić satysfakcje?!

hm, a może to jest tak, że ja po prostu boję się życia...a już na pewno tego dorosłego, odpowiedzialnego? dramat w tym, że nie ma dokąd od niego uciec. wszystko co teraz niszczę dopadnie mnie i tak. jeśli zawalę studia, ostatni rok...nawet nie chcę o tym myśleć...czy może być jeszcze gorzej? może.

znów chcę się pociąć. ale nie zrobię tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo wiesz:( Ja się ubieram w zależności od tego kim jestem :( Bo ja niestety sobą nie jestem tylko zawsze kimś .Jak byłam jedną piosenkarką nosiłam fryzurę i ubrania podobne do niej, jak inną to takie jak inna. W podstawówce byłam swoją koleżanką z innej klasy to ona sobie zrobiła fryzurę ja kilka dni po niej taką samą. Nie mogłam spojrzeć jej w oczy że jestem nią. Chciałam żeby jej nie było bo nie może być dwóch takich samych osób. Wczoraj obejrzałam Nostalgię Anioła i dzisiaj się czuję główną bohaterką i wiem że mnie spotka ten sam los że mnie zabiją i wrócę na ziemię, innyn razem jestem czarownicą i chodze na czarno cala

 

[Dodane po edycji:]

 

pozatym czuję że chyba jednak jestem wybrana żeby się umartwiać, cierpieć że to Bóg mnie wybrał żeby mi bylo źle tutaj na ziemi.I żebym miała zdolność bycia różnymi osobami ale teraz chyba jestem opętana:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rimbaud: to nie jest tak,że nie ma co napisać, bo nie ma sytuacji bez (dobrego) wyjścia...ale ja osobiście nie wiem Ci doradzić. też mam f60, tylko jeszcze niedookreślone, chodzę na terapię, a w zasadzie ją już kończę i po części mam tak jak Ty - tzn. zastanawiam się co dalej i na jakie leczenie powinnam się zdecydować. co do przedawkowania leków, dzisiaj o tym myślałam, ale zrezygnowałam, bo przeczytałam, że jest małe ryzyko śmierci...zresztą, mam trochę jak Ty, tak naprawdę nie chcę umierać. chcę żyć...ale nie czuć tego co teraz czuję, tej bezsilności, smutku, przekonania, że moje życie donikąd nie zmierza. w części Twoich słów odnalazłam siebie z tym, że nie mam takich problemów jak Ty z kontaktami z ludźmi, nie mam też nikogo pod opieką, jestem sama i poniekąd niezależna.

 

nie mam rady...ale pytanie - jeśli rzucasz/uciekasz z terapii dziennej to jakie widzisz inne wyjście niż nie spróbowanie pobytu stałego w szpitalu? a co do leków - może warto dać szansę, spróbować dobrać inny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madseason: Dlaczego, w poście z 25 Stycznia (8str. forum) napisałaś, że "właśnie miałam drugą sesję" Czytałem twoje posty bo interesuje mnie terapia grupowa a ty opisywałaś co się z tobą działo podczas tej terapii więc uważnie śledziłem twoje posty i nie rozumiem czy ty zaczęłaś jeszcze jakąś inną terapię czy co?

Jak byś mogła podsumować co dała Ci terapia grupowa. Co nowego wiesz jak się czujesz. Czy poprawiło się twoje życie po tej terapii?

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpisanie.

Próbowałam tylko z taką psychoterapią 2 razy w tygodniu. Może dobrym rozwiązaniem byłby jakiś tryb dzienny? Ale potem powrót do domu, gdzie jedna wielka depresja, gadanie o szkole, pracy, pieniądzach. Tyle, że bym nie musiała sie martwić o psa. Naprawdę mam na jego punkcie świra, ciągle wydaje mi się, że mu się nudzi, że jest nieszczęśliwy, niekochany, odrzucony.

 

madseason wolałabym nie pakować się znów w leki. Nie wiem jaka inna opcja... bardzo mi smutno, że muszę się tym zajmować sama, że nikt z rodziny, przede wszystkim rodzice nie pomagają. A ja w tym stanie poszukiwanie pomocy ciągle odkładam na 'jutro' i tak minęło wiele lat.

Najgorsze jest to, że niedawno uświadomiłam sobie, że mam już 22 lata i wydaje mi się, że teraz już ' z górki'. Zmarnowana młodość. Nic mnie nie czeka, wszystko bez sensu, naokoło tylko cierpienie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rimbaud: ja mam 26, perspektywa końca studiów i tego że nic mnie już dobrego nie czeka przeraża...ale to wszystko w naszych głowach, ja czuję się tak od liceum a mimo wszystko żyję i nawet przez deprechę przebiło się wiele dobrych chwil, więc nie może być tak zupełnie beznadziejnie. może intensywna terapia była by dobra dla Ciebie, popołudniami byłabyś w domu - ja właśnie taką terapię przechodzę, forma jest dobra a pobyt na oddziale dużo mi dał.

 

onyx: napisałam Ci priva. a ogólnie co mi dał pobyt - mam wrażenie, że wzięłam stamtąd tyle ile byłam w stanie na dany moment. nie zmieniło się moje negatywne myślenie o sobie (cudów nie ma) i pęd ku autodestrukcji, ale przyjrzałam się bliżej jego przyczynom (choć jeszcze niewystarczająco), zauważyłam wiele swoich tendencji (szczególnie automatyzmu myślenia) na które wcześniej nie zwracałam uwagi, przećwiczyłam kilka zachowań (bo na terapii jest dużo zajęć twórczych, praca z ciałem i ruchem, elementy dramy), co do których wcześniej uważałam że nie jestem zdolna (np. obserwowanie swoich reakcji podczas odgrywania bliskości emocjonalnej, nieśmiałe próby buntu, sprzeciwu autorytetom, podbudowywanie pewności siebie) i teraz wyraźniej widzę jak funkcjonuję w grupie ludzi, jak oni mnie postrzegają a jak widzę sama siebie, które informacje zwrotne od nich słyszę a które wypieram, wreszcie - jakie tematy są dla mnie tak trudne do poruszenia, że wolę je przemilczeć oraz co sprawia, że reaguję tak silnie, że aż sama jestem zaskoczona (opowieści niektórych osób wywoływały we mnie drgawki - nigdy bym nie przypuszczała, że mogę tak silnie emocjonalnie na coś reagować).

 

co mogę powiedzieć z całą pewnością to, że nie był to czas stracony.

ale dodam też od razu - nie wychodzę stamtąd z poczuciem 'wyleczenia' z objawów. niektóre się nasiliły, bywało że mój stan był wręcz na skraju totalnego załamania i rozsypki nerwowej.

tak więc, nadal potrzebuję pomocy. tylko nie wiem dokąd teraz iść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madseason, a ile to trwa godzin dziennie? co się robi? bardzo się boję że mogłabym nie zostać zakwalifikowana przez fobię społeczną, nie wyobrażam sobie terapii grupowej, ogarnia mnie taaaki lęk... przeglądając forum przewijają się jakieś badania psychologicznie, nigdy tego nie miałam. Co to za badania i gdzie je się wykonuje, wie ktoś może?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rimbaud, taka terapia to kilka godzin, do południa zwykle,przez kilka miesięcy, na oddziale psychiatrycznym otwartym, tam jest terapia, indywidualna, grupowa i jakieś zajęcia terapeutyczne.

Trzeba na taką terapię dostać skierowanie a później (o ile dobrze wiem) to rozmowa kwalifikacyjna na oddziale.

Z tym, że jeśli dobrze zrozumiałam - nigdy nie byłeś u psychiatry? Psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka, w moim poście z wczoraj 21.40 opisałam w skrócie historię. Byłam u psychologów, psychiatrów. Mam skierowanie na pobyt w szpitalu, ale waham się czy taki tryb dzienny nie byłby lepszy w moim wypadku.

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie wiem jak to jest być zdrową. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się dobrze..... prócz chwilowych euforycznych stanów zawsze zakończonych histerią. Już nie wiem który mój stan jest prawdziwy, które zachowanie właściwie. Nie wiem czy jestem jeszcze jakkolwiek w sobie prawdziwa, czy choroba zaatakowała każdą część ciała, psychiki. Od czasu przedawkowania Cipramilu ( gdzie najgorsze skutki uboczne do niewydolność serca ) coraz częściej i bardziej natrętnie myślę o swoim sercu- kołatanie, gorąco, ucisk w klatce. Idę, siedzę, i czuje jakby coś w miejscu serca mi ciążyło. EKG miałam robione zaraz po przyjęciu na oddział, przed wymiotami, ale prawdziwy koszmar zaczął się po kilku godzinach- jedno z gorszych fizycznych odczuć w życiu, a przecież większość tabletek zwróciłam. Dlatego boję się, że dopiero potem leki coś mi zrobiły.... w serce.

Jak przekonać tatę, że jest ze mną źle, że potrzebuję pomocy, że cały dzień płakania w łóżku to nie objaw zwykłego lenistwa...

 

madseason studia, znajomi..... wydaje mi się to tak wiele, dla mnie to odległe jak słońce...

Czasem próbowałam zadbać o siebie, odnowić jakiś kontakt, i co z tego skoro tak się przy tym stresowałam że wracałam i jakoś musiałam upuścić napięcie, no i natręctwa gotowe. Poza tym następne dwa tygodnie rozmyślałam jaką idiotkę z siebie zrobiłam na spotkaniu, co mówiłam, jak wyglądałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 znajomości zerwanych w ciągu tygodnia. Wszystkie uznały że negatywnie na nie wpływam i że ode mnie trzeba się izolować i wyzwały mnie od wariatek. Wiem,że będę sama do końca ale już przywykłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie moi drodzy, wróciłam ze szpitala, w szpitalu miałam akcje, 2 razy sie pociełam i podrapałam do krwi, raz z powodu bólu, drugi raz z powodu uczucia samotności, trzeci również. Pojechałam na "konsultacje do psychiatry" która napisała że mam osobowość nieprawidłową, stany depresyjne, uczucie odrzucenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, to świetnie, że wróciłaś już ze szpitala! I jak leczenie boreliozy..?

To bardzo niedobrze, że się tam cięłaś, nie rób już tego... :roll: Rozumiem, że czułaś się tam samotna, ale cięcie się nie zmieni tej sytuacji...

A ta pani psychiatra - dała Ci jakieś leki, jakąś terapię zaleciła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, wiem, że źle zrobiłam, dostałam zwiekszone dawki tych leków co obecnie biore czyli rano 40 mg paroxetyny, wieczorem 10 mg cloranxenu i 10 mg mianseriny.

 

obecnie jestem w trakcie zmiany lekarza wiec nie chodzę na terapie, ale dziś bylam po termin i mam na za tydzień, do psychiatry też będę chodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To dobrze, że za tydzień idziesz na terapię... Bo w przypadku zaburzeń osobowości ważniejsza od leków jest właśnie psychoterapia...

 

A jak u Ciebie stwierdzono tą boreliozę? Jakie to badania się robi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o kurcze, przykro mi... :(

Pytam, bo mi kiedyś reumatolog sugerował, żebym zrobiła badania w kierunku boreliozy, ale jakoś to zlekceważyłam, bo oprócz tego męczę się z candidą i innymi "zwierzątkami"... Teraz myślę, że może jednak by zrobić...

 

[Dodane po edycji:]

 

A na jaką psychoterapię się wybierasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×