Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Agnieszko, ja wiem, ze miedzy mna a terapeutka nie moze byc przyjazni. Dlatego to mnie tak boli i zaluje, ze obdarzylam ja tak silnymi uczuciami, chcialabym sie z tego wyplatac. Przestac czuc. Zapomniec. Dostac amnezji jeslli o nia chodzi. :(

 

Moniko, Twoja relacja z terapeutka opiera sie na innej zasadzie. Ty chodzisz na terapie przede wszystkim po to, zeby uzyskac pomoc. Niewazne dla Ciebie jest czy do tej terapeutki, czy do innej. Gdybys dowiedziala sie o jakiejs lepszej to pewnie bys sie na nia zdecydowala. Ja nie, u mnie jest inaczej. Bo mi bardziej zalezy na teapeutce niz na tearpii i nie moge juz tego wszystkiego zniesc, naprawde bardzo cierpie. Czuje sie wiezniem swoich uczuc, one mnie rozwalaja. Nie tyle tematy poruszane na sesjach, co relacja z terapeutka.

Mysle, ze w Twoim przypadku terapia grupowa moglaby byc dobrym pomyslem. Moze sprobuj??? To zawsze nowe doswiadczenie, zobaczylabys co wniesie w Twoje zycie. Masz mozliwosc zapisania sie na grupowa?

Co do dystansu to wiem, ze musza byc zachowane pewne granice. Moja terapeutka jest cholernie ciepla z natury osoba. I to juz wzbudza u ludzi w niej sympatie. Moja znajoma do niej poszla poradzic sie w sprawie corki. I odniosla takie samo wrazenie – niesamowicie cieply czlowiek.

Moze to sprawilo, ze od razu tak ja pokochalam, bo ja tak lakne ciepla. Z drugiej strony, gdyby nie byla ciepla i gdyby mi na niej tak nie zalezalo to NA PEWNO nie wytrwalabym w terapii tak dlugo, nie zaufalabym jej, rzucilabym to w cholere juz dawno temu. Dlatego czuje sie w sytuacji bez wyjscia. Co nie zrobie to bedzie zle. Wczoraj jeszcze wiedzialam co mam jej powiedziec, dzis juz nie wiem nic a za dwie godziny sesja, bede siedziec przed nia i patrzec na nia jak ciele na malowane wrota, zeby w koncu powiedziec, ze musze odejsc i tyle.

Ja nie chce tych uczuc, nienawidze, gdy terapeutka mnie prowokuje, a ja sie czasem daje na to zlapac I trace nad soba kontrole, mam dosyc wszystkiego. Najbardziej nie znosze uczuc, ktore do niej zywie. Zalewaja mnie. I tak mysle, ze moze Agnieszka faktycznie ma racje – ze powinnam zerwac ta relacje, bo nie jest ona zdrowa i sprawia, ze przestalam widziec wszystko inne wokol mnie, bo widze tylko terapeutke.

Pora lyknac cos uspokajajacego, zeby zaczelo na czas dzialac.

 

[Dodane po edycji:]

 

Basiu, Kochana, nie daj sobie wmowic czegos, co nie jest prawda, nie daj sie zranic. Jestes wspaniala dziewczyna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BasiU, nie jesteś okropna i zła, oni nie wiem dlaczego Ci dokuczają.

Jesteś piękna i mądra !

 

Asiu, porozmawiaj z terapeutką o twoich uczuciach, spytaj co sądzi o zrezygnowaniu z terapii ?

czy widzi w tym sens ? Ważne, żeby ona też Ci powiedziała co o tym sądzi, to bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bede siedziec przed nia i patrzec na nia jak ciele na malowane wrota, zeby w koncu powiedziec, ze musze odejsc i tyle.

Asia, dlaczego chcesz odejść? mi się wydaje że to wcale nie rozwiąże tego problemu, bo nadal będziesz do niej przywiązana... a nawet jeśli przestaniesz do niej przychodzić, to być może wkrótce znajdziesz sobie inną osobę do której się przywiążesz... nie wiem, tak się na głos zastanawiam... może pomyśl na ile te spotkania Tobie pomagają, czy pomagają ci wyjść na prostą czy też nie widzisz zmian na lepsze, i tym się kieruj?

Mi to się nie wydaje dziwne że się przywiązujemy do niektórych osób, zwłaszcza tych które są dla nas miłe, mądre, przekazują nam coś pozytywnego, myślę że to całkiem normalna reakcja kogoś takiego polubić... tylko żeby to nie było autodestrukcyjne... myślę że przed twoją terapeutką jest trudne zadanie, wyprowadzić cię z tej pętli, ciekawa jestem jak sobie ona z tym poradzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_,

 

jak tam? już Ci włosy odrosły czy nadal masz jeżyka?

 

Ps. jak tam podoba Ci się nadal Twoja terapeutka?Bo o ile dobrze kojarzę to coś pisałaś takiego w lutym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to nie jest zwyczajna sympatia, pokochalam ja!!!!!!!!! :(:oops: Na zmiane z nienawiscia – wtedy probuje ja zranic I gdybym mogla to bym ja zrownala z ziemia. To jest za silne, dlatego nie umiem odejsc. To inna I bardzo dziwna milosc, jaka w moim calym zyciu zywilam do kilku troche starszych ode mnie kobiet, wiazaca sie z wielkim oddaniem i przywiazaniem. Troche podobna do milosci, jaka dziecko zywi do kochajacej mamy, ale jednoczesnie laczy sie jednak tez z pociagiem fizycznym (w sumie zachowania mojej mamy terapeutka nazywa molestowaniem, wiec moze dlatego rowniez ten watek...).

Juz wiem, z jakiego powodu najbardziej nie moge juz wytrzymac w tej relacji – BO NIE POTRAFIE ODEJSC, PO RAZ PIERWSZY KUR.WA NIE UMIEM!!! Nie moglam, nie moglam zdecydowac, ze nie bede juz do niej przychodzic. Nie moglam!!!! :why: Jestem w rozsypce, bo dalej to ciagne i sie mecze, ale ja nie potrafie, ja ja za bardzo kocham i za bardzo sie do niej przywiazaalam. :roll: Jestem beznadziejna. Ta sytuacja jest beznadziejna. Choc moja terapeutka mowi, ze wlasnie bardzo dobrze sie stalo, ze obdarzylam ja tak silnym uczuciem, bo mam szanse przepracowac wiele problemow, nauczyc sie budowac zdrowe I trwale relacje z ludzmi. Tylko ze ja chyba nie dozyje tego momentu. :( Ona uwaza tez, ze trudno mi wytrzymac w tej relacji, bo budzi ona we mnie silne uczucia, ktore wczesniej tak gruntownie zakopalam I przykrylam pozorna sila. Dzieki tej relacji uczucia zostaly znow wydobyte na powierzchnie, a ze sa bardzo silne I skrajne to sobie z nimi nie radze I dlatego chce to skonczyc. Zeby znow nie czuc. I powtorzyc w ten sposob schemat.

Ja juz moi Kochani nic nie wiem, ta sytuacja mnie przytlacza. Tyle razy probowalam juz od niej odejsc I za kazdym razem nie potrafie. Bo ja za bardzo kocham, nad zycie - czy Wy to rozumiecie? :(:why: I sama nie wiem co to za milosc. Dziekuje Wam za zainteresownie i wsparcie. Przez to wszystko nie chce juz w ogole Swiat, nie chce jechac do domu... Ale musze, jutro. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia - nawet sobie nie wyobrażasz jak Cię bardzo rozumiem... Też mam za sobą (i w trakcie) 5 takich "zakochań" (czy jak to nazwać), które zawsze były związane z czarnowłosymi kobietami... Mam za sobą też wiele zakochań w facetach, ale one są zupełnie inne. W gruncie rzeczy, po tych kilku latach przestałam się na siebie "jeżyć" jak to mi się przydarza, tylko zaakceptowałam to, że jestem biseksualna...

 

Twoja mama naprawdę Cię molestowała? ? ? W takim razie masz za sobą bardzo ciężkie przeżycie (o ile to prawda).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, no wlasnie ja tez mam za soba kilka takich dziwnych zakochan... -ja z kolei w kobietach srednio o 9 lat starszych ode mnie, zawsze delikatnych, bardzo ciepplych. I tez jestem zdaje sie biseksualna.

Jesli chodzi o mame to sama nie wiem jak mam to nazwac co sie dzialo.. Moim zdaniem to nie bylo molestowanie. Widze w tym tylko swoja wine. Albo losu. A co mi tam, nie wstydze sie tego - oto, co napisalam terapeutce o tym problemie:

Brzydze sie siebie i widze w tym wszystkim tylko swoja wine, bo robilam to

z wlasnej woli i mimo pewnego rodzaju wstretu czulam podniecenie i

przyjemnosc. Cos jak przyjemny wstret. Czesto lezac w lozku bawilysmy sie z

mama, ze ona probowala mnie niby dotykac w miejscach intymnych, gdy mialam

na sobie majtki, a ja sie nie dawalam. Czulam przy tym dziwne

podekscytowanie, ale tez i wstyd. Ja z kolei zaczepialam mame kopiac ja

delikatnie w tych miejscach. Ona juz nie miala na sobie majtek, bo spala

bez. Mialam lodowate stopy i mama czesto kladla je na swoich udach bardzo

wysoko tak, ze zahaczalam nimi o jej wlosy lonowe. Czesto chwytalam palcami

u nog za jej wlosy, delikatnie je ciagnelam. Mama niby mowila, zebym

przestala, ale sie przy tym smiala jakby to byla dla niej tez zabawa. To

byla moja inicjatywa, dlatego czuje sie winna.

A zebym spala bez majtek tak jak ona to mama namawiala mnie czesto, zeby mi

sie jak to mowila moja ******* przewietrzyla. Czesto nazywala moje miejsca

intymne pieszczotliwie. To tez mnie podniecalo choc i jednoczesnie bardzo

zawstydzalo.

Pamietam jak przez mgle, ze wchodzilam pod piezyne i chyba zaczepialam mame

probujac ja tam dotknac, nie pamietam dokladnie, moze to moje urojenia. W

kazdym razie mama nigdy mnie nie molestowala, nie dotykala w niewlasciwy

sposob, to ja dotykalam ja i to byla moja inicjatywa. Probowalam tez chyba

w lozku dla zabawy dotykac jej piersi, nie jestem pewna. Pamietam jak przez

mgle potem tez epizod z ciocia zakonnica, ktora wiadomo, ze nie chodzila u

nas w habicie, a ze bylo akurat lato to rozebrala sie do koszulki. Chyba

jej piersi tez probowalam dotknac czy nawet dotknelam, ale ona wyraznie

powiedziala, ze tak nie wolno czy cos w tym stylu. To wszystko pamietam

bardzo niewyraznie, az sie zastanawiam czy mi sie to nie przysnilo.

Nie wiem skad, ale pamietam dokladnie jak wygladala mamy wagina, moze

widzialam pod koldra, gdy tam wchodzilam, a moze jak mama lezala na kanapie

w spodnicy bez majtek i wszystko bylo widac, bo czesto ich nie nosila, albo

jak sie podmywala to tez widzialam. Pamietam, ze sie dziwilam, ze jej

dziura jest taka duza, ze w ogole te czesci ciala sa takie duze, inaczej

wygladaja niz u mnie. Ona chyba tez musiala widziec moje miejsca intymne,

gdy bylam juz troszke starsza, bo zartowala i sie smiala, ze u mnie one sa

takie suche malutkie. A ja naprawde sie balam, ze cos ze mna nie tak,

zwlaszcza, ze faktycznie przez notoryczna masturbacje moje wargi sromowe

nie wygladaly dobrze i normalnie, tak jak u innych dziewczynek jak mialam

okazje obserwowac bedac np. nad jeziorem. Z moja sluzowka w tamtych

miejscach bylo jeszcze gorzej. Strasznie sie brzydzilam, gdy musialam

usiasc i za pomoca lusterka zobaczyc dokladnie jak to wyglada. Wygladalo

koszmarnie – ropa, zasklepiajace sie strupy, otarcia. Bardzo sie balam a

i tak nie moglam przestac sie masturbowac, zeby to sie chociaz zagoilo. Z

powodu uplawow mama chciala mnie smarowac w miejscach intymnych. Gdy bylam

mniejsza to sie dawalam, potem juz nie, a ona czesto robila mi na zlosc i

zartowala, ze mnie tam posmaruje. Obruszalam sie i krzyczalam, zeby sobie

sama posmarowala. Bawilo ja moje wkurzenie.

Pamietam specyficzny zapach mamy dloni, ktorymi sie zapewne czesto

dotykala. Czasem widzialam jak wacha swoje dlonie. Czasem, gdy zauwazyla,

ze to widzialam to sie z zaklopotaniem smiala, usmiechala. Mama lubila

trzymac reke pod spodnica, nie wiem co ona tam dokladnie robila, czesto po

prostu bawila sie chyba wlosami, nawet zwyczajnie odpoczywajac i ogladajac

telewizje, to ja chyba uspokajalo, tak jakby w pewien sposob relaksowalo.

Do tej pory pamietam ten zapach. Ba, nawet go wyczuwam teraz, gdy mi poda

np. kubek i sie bardzo brzydze. Gdy bylam mala to czasem jakby specjalnie

prosila mnie, zebym podala jej raczke do pocalowania. Wiedziala, ze tez ja

tam trzymalam. Calujac ja smiala sie i pytala wlasnie, gdzie ja trzymalam.

A mi bylo bardzo wstyd, obruszalam sie i mowilam, ze nigdzie. Potem nie

chcialam jej tej reki podawac.

Czulam i wstret, i podniecenie, gdy widzialam ja nago, kiedy sie przy mnie

przebierala, zmieniala podpaske czy wate, kiedy sie zalatwiala, kiedy jej

mylam plecy w wannie.

Czasem zdarzalo jej sie wachac moje majtki z uplawami, ale po prostu

chciala sprawdzic jak pachna. Usmiechala sie przy tym i mowila, ze

nieladnie. To bylo wtedy krepujace. Ale za to teraz do dzis wszystko mi

jedno nawet, gdy ktos pierze moje majtki. Nic mnie to nie obchodzi, nie

wstydze sie. Tak samo jak nie jest dla mnie problemem rozebranie sie przed

kims czy zalatwienie sie przy kims. Wlasciwie to moge zrobic wszystko co

ktos chce. Nie mam zahamowan. Nie wiem czy czegos nie chce. Ktos mnie prosi

to to robie i tyle. Moglabys wymyslec cokolwiek wstydliwego - zrobie to bez

mrugniecia okiem. Dziwne, z mowieniem o czyms mam problem, a z robieniem

czegos nie...

Ale mama mi nic takiego zlego nie robila. Do tej pory ma tylko czasem nawyk

udawania, ze uderza mnie w krocze, i dotykania mnie w tym miejscu przez

ubranie, z nienacka, ale ja ostro reaguje. Bo to glupie zarty. Mama mnie

nie molestowala sexualnie.

Moja mama mnie kocha i wiele dla mnie robi, a ja czesto sie zastanawiam, ze

moze te wszystkie wspomnienia w ogole przekoloryzowuje, ze moze cos sobie

wymyslilam, ze mi sie te wspomnienia po prostu mieszaja i dodaje cos czego

nie bylo, bo nic nie pamietam dokladnie, moze przypisuje znaczenie jakims

nic nie znaczacym epizodom. Poza tym czuje jakbym w ten sposob zdradzala

mame – mowiac o niej zle. Bo tyle jej zawdzieczam, ona wciaz sie o mnie

troszczy tak, jak potrafi. A ja bylam zwyczajnie zboczona i traktowalam ja

poniekad jak obiekt sexualny. Ona po prostu nie potrafila postawic granic,

nie wiedziala, ze ta bliskosc bedzie dla mnie krzywdzaca.

Czuje sie koszmarnie z tymi wszystkimi wspomnieniami. Temat sexualnosci

wciaz wraca do mnie jak bumerang choc tak bardzo chce zapomniec o tej

sferze. Im jestem chudsza, tym mniej sexualne jest moje cialo. Wtedy je

lubie.

 

Tak to wyglada... :oops::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc ujmę to tak, ostatnio niebezpiecznie zmiksowałam i wyłączył mi się błędnik albo cuś, wywaliłam się w łazience i upadłam na buźkę, przy okazji walnęłam się w biodro, co okazało się później, bo mnie zaczęło boleć. Boli mnie kość skroniowa, nos, no i przecięłam sobie wargę, więc wyglądam jakby mi ktoś dał w zęby. Cały dzień wczoraj bolała mnie głowa i było mi niedobrze, ale myślałam, że to skutek mixu. W nocy ból głowy zrobił się jakiś dziwny, ból rozszedł się na kark, ramiona i odcinek piersiowy kręgosłupa. Ból nie do wytrzymania, nawet ketonal nie pomagał, nie spałam do rana, kręgosłup mnie nadal okropnie boli i skroń jak nią ruszam. Boli mnie głowa jak kaszlę :shock:

 

Chce mi się płakać. Pojechałam dzisiaj po prezenty, kupiłam prezentów dla 6 osób i oczywiście przegięłam z kasą, bo ja w niczym nie znam umiaru. Idę dziś do rodzinnej i biorę dalej L-4, mam dość, dość, dość i katar nadal nie mija...., ileż można powiedzcie, ileż można.

Rozmowy telefoniczne z moją siostrą wcale mi nie pomagają, odbiera moje telefony słowem "Co??!!". I wydaje rozkazy. Wydaje mi się, że wszystko to, co mi się dzieje to somatyzacja strachu, jeszcze trochę czasu do wyjazdu, może mnie sparaliżuje albo jeszcze raz się wyje bię i rozwalę się czaszkę, nie wytrzymam już nie wytrzymam, nie wytrzymam.....

 

Z drugiej strony, nie powinnam narzekać. Sama jestem sobie winna.

 

Dajcie mi zdechnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia, przeczytałam to co napisałaś... podziwiam cię że to opublikowałaś, ja myślę że aby się pozbyć traum to trzeba jednak i nich mówić, chociaż ja nie przeżyłam tego samego co ty, nie wiem czy umiem cię zrozumieć, ale myślę że miłość dziecka do matki jest tak silna że dziecko nie jest w stanie myśleć obiektywnie, wszystko co robi rodzic jest ok, bo dziecko nie zna niczego innego, innego zachowania. Jak ja to widzę, twoja matka NAUCZYŁA CIĘ ekscytacji jej własnymi miejscami intymnymi. Ona się w ten sposób bawiła, śmieszyło ją to co robisz, a dziecko robi to co rodzicowi sprawia przyjemność. Twojej matce sprawiało przyjemność to jak sie z nią bawiłaś, ona cię tego nauczyła.

 

Do tej pory ma tylko czasem nawyk udawania, ze uderza mnie w krocze, i dotykania mnie w tym miejscu przez ubranie, z nienacka

Asia, proszę nie mów że twoja matka nie jest niczemu winna bo jako dziecko się wielu rzeczy nie wie, ale jesteś dorosłą i inteligentą osobą, rozmawiasz z ludźmi, chodzisz na terapię i myślę że teraz już inaczej wyczuwasz jakie zachowania są na miejscu a jakie są nie na miejscu. Moim zdaniem twoja matka cię zniszczyła, twoja anoreksja, nieumiejętność zbudowania relacji, jak sama o tym opowiadałaś, są rezultatem relacji jakie pokazała ci rodzina... wybacz że mówię tak wprost, ale tak to widzę... na twoim miejscu uciakałabym byle dalej od tej rodziny, i szukała jakiegoś miejsca gdzie możesz mieć bezpieczną przystań... i dziwię się że tak bardzo dążysz do zerwania relacji z terapeutką, która w gruncie rzeczy nie zrobiła ci nic złego, a nie dążysz do tego aby zerwać relacje z matką i rodziną która ma na ciebie niszczący wpływ - o ile to możliwe abyś się utrzymywała sama. To bardzo delikatny temat, mam nadzieję że nie piszę bzdur, może ktoś inny powie coś bardziej z sensem...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, kurna Kacha, wtedy alko Ci złagodził ból widocznie... ale rzeczywiście powinnaś pojechać na pogotowie żeby Ci zrobili prześwietlenie... Być może to tylko obtłuczenie, ale warto jednak pojechać!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia, zrobiło mi się słabo i niedobrze jak teraz myślę o tym wszystkim, matka jest od tego aby dziecku zapewnić bezpieczeństwo, poczucie bezpieczeństwa, być może w sferze materialnej tak jest, ale w sferze emocjonalno-seksualnej - nie. A jednocześnie cię podziwiam że o tym napisałaś tu na forum, choć to nie grupa terapeutyczna, ale myślę że czeka cię dużo pracy nad sobą żeby znaleźć swój punkt odniesienia i swoją "normalność" bo myślę że wszystko jest możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiola173, nie chcę na pogotowie. porozmawiam dzisiaj z moją rodzinną. jest mi wstyd przed nią bo latam do niej co 2 tygodnie za każdym razem coś mi jest :roll: Na szczęście wie o borderze, więc jest wyrozumiała.

 

Wujek_Dobra_Rada, próbowałam - aulin, opokan, ketonal - zero reakcji.

 

_____________

 

Asiu. Jestem głęboko poruszona Twoim wyznaniem. Nie będę się na siłę wymądrzać, czy pocieszać. Bo czasem lepiej przemilczeć, niż powiedzieć banał. Ale bardzo mnie ścisnęło w serduszku i myślę o Tobie. Co do jednej rzeczy mogę się odnieść. Do dziś mam wrażenie, że zdradzam matkę mówiąc o niej źle. Historia z moją mamą jest kompletnie inna, natomiast gdy ludzie mówili że jest taka czy owaka, to zawsze się złościłam, a teraz poprzez terapię mówię czasem o niej okropne rzeczy, opowiadam o złych rzeczach z nią związanych i ostatnio nawet doszłam do wniosku, że te wszystkie tortury, które teraz się ze mną dzieje, które sobie serwuję, są po prostu karą (jej karą dla mnie z zaświatów) i że przez to już nigdy nie wyzdrowieję.

Wiem, że się powtarzam, ale jesteś bardzo dzielna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Ale możesz mieć jakieś poważne uszkodzenia, to nie żarty:( Jedź tylko i powiedz ,że się przewróciłaś i mocno boli. Przecież jest ślisko i nie będzie w tym nic dziwnego. Prześwietlą i jak będzie ok to będziesz spokojna./

 

Asiu Dopiero wróciłam wstecz i przeczytałam , nie wiem co powiedzieć:( ale jedno wiem na pewno - to nie Ty jesteś winna takim relacjom z mamą i nie usprawiedliwiaj jej. Możesz ją kochać mimo że przyznasz ,że Cię molestowała bo tak niestety było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To inna I bardzo dziwna milosc, jaka w moim calym zyciu zywilam do kilku troche starszych ode mnie kobiet, wiazaca sie z wielkim oddaniem i przywiazaniem. Troche podobna do milosci, jaka dziecko zywi do kochajacej mamy, ale jednoczesnie laczy sie jednak tez z pociagiem fizycznym

Choc moja terapeutka mowi, ze wlasnie bardzo dobrze sie stalo, ze obdarzylam ja tak silnym uczuciem, bo mam szanse przepracowac wiele problemow, nauczyc sie budowac zdrowe I trwale relacje z ludzmi. Tylko ze ja chyba nie dozyje tego momentu. :( Ona uwaza tez, ze trudno mi wytrzymac w tej relacji, bo budzi ona we mnie silne uczucia, ktore wczesniej tak gruntownie zakopalam I przykrylam pozorna sila. Dzieki tej relacji uczucia zostaly znow wydobyte na powierzchnie, a ze sa bardzo silne I skrajne to sobie z nimi nie radze I dlatego chce to skonczyc. Zeby znow nie czuc. I powtorzyc w ten sposob schemat.

Asia, ja myślę że terapeutka ma rację, jeżeli widzisz podobienstwo między związkiem z matką a związkiem z terapeutką, to może terapeutka pomoże ci przejść przez te trudne sprzeczne emocje, dać sobie radę ze sobą. Jeżeli ona będzie potrafiła to zrobić. Zerwanie z nią relacji nie załatwi sprawy, bo te emocje nadal w tobie będą. Moim zdaniem zdrowy sposób odejścia od terapeuty jest wtedy kiedy będę czuła że już się nauczyłam tego co potrzebowałam, i idę dalej, szukać swojego szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×