Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

wiem, że to nie wątek muzyczny, ale myślę, że utwór mówi sam za siebie

jest cudowny (Haniu, dla Ciebie)

 

[videoyoutube=wYWv_NSBZQI][/videoyoutube]

 

PS - dzięki Doksia. jeszcze go nie posłałam M. ;)

a mnie ta piosenka zdołowała :( Ja jestem mężatką, mam dzieci, a wcale nie jestem szczęśliwa i często czuję się samotna. Nie mówię o dzieciach, bo dzieci mnie bardzo uszczęśliwiają, dają mi siłę i wsparcie(gdyby nie one to nie wiem :roll: ) ale niestety nie mąż, jeśli o niego chodzi to czuję się z nim samotna i dlatego ta piosenka mnie zdołowała, bo w związku powinno być inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana, przykro mi, że się zasmuciłaś. I myślę, że po części każda z nas tutaj pewien smutek odczuwa.

 

Ten kawałek odzwierciedla moje uczucie do M., z którym nie jestem, więc jest dla mnie taki słodko-smutny.

On jest naprawdę "the nicest thing I've ever seen".

Przed chwilą staliśmy bardzo blisko siebie, przyglądając jakieś papiery, ponieważ druk był drobny, trzeba było się bardzo zbliżać..., ja już osobiście nie wiedziałam już, co czytam, jego bliskość, jego głos, jego delikatna aura mnie otuliła..., zamykałam tylko oczy, wdychałam go i chciałam, żeby czas się zatrzymał. Pamiętam, gdy go poznałam, zawsze czułam tą magię, kiedy pojawiał się blisko mnie, tak jakby na kilka sekund czas się zatrzymywał..., pamiętam, że ta aura była tak silna, że dosłownie miękły mi kolana, to jest nie do opisania, nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Niedawno myślałam, że ten czar już prysł..., ale ostatnio znowu zaczynam to odczuwać.

Taką miałam ochotę wtulić się w niego, on tak idealnie do mnie pasuje......

Przepraszam, musiałam to opisać. Mało tak chwil magicznych mam, więc je kolekcjonuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, nie znam sytuacji miedzy Toba a M., rozkminiam, że kiedyś razem byliście i sie rozstaliście? Moze warto by było sprobowac jeszcze raz? Z tego co opisujesz i czytam to Ty go bardzo kochasz:)

Nie gniewaj sie ze poruszam ten temat, nie chce wchodzic w czyjes zycie z butami, jak nie masz ochoty to nie odpisuj.

Ale w Twoich opisach M. jest niesamowite zakochanie i jakaś wiara, że on mógłby wyciągnąć Cie z tej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ALEKS*OLO, bo to jest takie porąbane.... nie wiem przede wszystkim czemu to się pochrzaniło, ale nie pierwszy raz miał miejsce ten schemat. ja się zachłysnęłam byciem z nim, zachłysnęłam się nim.. był dla mnie chodzącym królewiczem, który nie wiedzieć czemu chce mieć do czynienia z takim brzydkim kaczątkiem jak ja ;) dla mnie bycie z nim NIGDY nie stanie się codziennością, czymś, co mi się należy - jest bajką. a bajki... w bajki się wierzy w dzieciństwie. mnie zaczęło powoli odbijać, a wiedzę na temat mojej choroby i dolegliwości podawałam mu w ograniczonych ilościach, żeby tylko nie uciekł ode mnie, bo jestem wariatką. więc trochę kręciłam i kłamałam.... potem w ogóle on mnie zaczął okropnie drażnić, a ja jego, pracujemy razem, więc gdy emocjonalna więź się wypaliła, odreagowywaliśmy na siebie w pracy. nasze kłótnie nieraz rozwiązywały się w gabinecie u prezesa.... zażarcie kłóciliśmy się o drobiazgi, ja wręcz zaczynałam dzień od rozkminiania w czym by mu dokuczyć. nagle doszłam do wniosku, że ja już kompletnie nic do niego nie czuję. próbowałam na siłę przypomnieć sobie te uczucia, które były, wpatrywałam się w niego i szukałam tego, w czym się zakochałam - ale nic. nie było nic. doszłam więc do wniosku, że już go nie kocham. że po prostu nie jestem w stanie kochać i nie mogę z nikim być.

a on. on wrócil do NIEJ (i o tym już nie mam siły mówić, bo zwymiotuję).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mój gust to byl poprostu kryzys,wspolna praca nie sluży raczej związkowi,do tego zatajanie choroby chyba też nie.Troszkę nisko Go ocenilas,Kasia.Pewnie by zachowal się zupelnie inaczej gdyby zdawal sobie sprawwę,że cierpisz i w jak dużym stopniu Twoje zaburzenie determinuje choroba.Dlugo byliscie parą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

błagam, błagam nie piszcie, że jestem żałosna.... mam od tego inną koleżankę, która mi to mówi i ja to dobrze wiem, więc błagam nie mówcie mi że jestem żałosna i że mam się wziąć w garść i dać sobie z nim spokój....

 

[Dodane po edycji:]

 

jakieś pół roku Haniu, co to jest, tyle co nic. ale znamy się i przyjaźnimy już kilka lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, -asia-, Shadowmere, wrazliwy, Lili-ana, Korat, Cześć.

 

Ja już na nogach od 6:00, rano byłam u mojego naturoterapeuty, chodzę do niego raz w miesiacu, przepisuje mi mieszankę z 7 - miu ziół, którą piję 3 razy dziennie. Za każdym razem to inna mieszanka. Oprócz ziół robi mi masaż, uciska mi punkty na ciele, stopach, masuje kręgosłup, twarz. I zawsze rozmawiamy o somatycznych objawach moich, on mi tłumaczy skąd się biorą.

 

Wiecie,ze byłam 6 dni na urlopie. I wiecie co? Oprócz siusiu nie robiłam nic! Kuźwa przez tyle dni. I dzisiaj mu mówię,że jak mam jego mieszankę to jest Ok, a jak mi sie kończy to za nic w swiecie nie moge się wypróżnić. I powiedziałam mu,ze boli mnie odcinek lędźwiowo-krzyżowy. Wytłumaczył mi skąd u mnie te podswiadome blokady, nie pozwalające załatwic się w obcym miejscu. Plecy bolą mnie od toksyn....tyle dni się nie załatwiłam. To nerki-tak powiedział. Sprawdził stan błon śluzowych, skóry, puls, język. Dzisiaj miałam bardzo bolesne punkty na biodrach. Chyba jestem wytrzymała na ból bo nie krzyczałam. Za to pacjent przede mną ryczał jak lew.

Wykupiłam zioła w zielarskim, zmieszałam i już parzę.

 

Sorry,że na temat załatwiania się podjęłam temat ;) Teżtak macie na wyjazdach? Takie jazdy?

 

-asia-, wrazliwy, ho , ho , ho......może male spotkanko? ;)

Dołączyłabym, gdybym blizej mieszkała. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi dzisiaj źle. :cry: Czuję się tak samotna jak już dawno się nie czułam. Przeglądałam zdjęcia mojego ex ze swoją obecną dziewczyną na NK, chcąc nie chcąc zaczęłam wspominać... W ogóle prawie wszyscy moi znajomi są jeśli nie zaobrączkowani to co najmniej sparowani, wielu z nich ma już dzieci... A ja jestem sama jak palec, bardzo brakuje mi kogoś u mojego boku, kogoś, kto nadałby mojemu życiu sens. Chciałabym kochać i być kochana. W takich chwilach odechciewa mi się żyć, myślę sobie - po co, dla kogo, po co się tak trzymam i nie poddaję za wszelką cenę, jaki to ma sens. Nie wiem, może to ta zmiana pogody też tak na mnie wpływa (chmury --> pochmurny nastrój), chciałabym być niewidzialna, zniknąć. Chcę żyć, ale to jest takie trudne.

Jutro przyjeżdża do mnie moja koleżanka z liceum, nie widziałyśmy się bardzo długo, w ogóle nie mam ochoty na te odwiedziny, chciałabym się zakopać w łóżku, ale już nie chcę kolejny raz odwoływać tej wizyty. Ona jest szcześliwą żóną, spodziewa się dziecka... Cieszy mnie to, bo na to zasługuje, to fajna dziewczyna... A co ja jej powiem... Choruję, nie mam pracy, siedzę ciągle w domu rodzinnym, jestem sama... Co się ze mną stało... Nasuwa mi się od razu skojarzenie, że mam co chciałam, że to na moje własne "życzenie", "zapracowałam" sobie na to... Żeby było śmieszniej przez całe życie byłam uważana za człowieka sukcesu, szczęśliwą osobę idącą pewnie do przodu, mającą jasno określone cele i dążącą do nich... A to tylko pozory, cholerne pozory. Mam dziś dosyć wszystkiego, echhh.. Chciałabym się do kogoś przytulić, ale nie mam do kogo. :(

Jeszcze się martwię wysoką gorączką mamy. :(

Trafiłeś mnie prosto w serce tym co napisałaś...Zrobiło mi się cholernie smutno po przeczytaniu Twojego posta. :cry: Wróciło tyle wspomnień... Również pragnę kochać i być kochanym.

 

Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy, w tym stanie to chyba niemożliwe... Boję się bliskości a jednocześnie jej pragnę, najbardziej na świecie. Z nikim nie byłem dłużej niż pół roku, nigdy nie odsłaniam wszystkich kart, nie zdejmuję maski za którą kryje się prawdziwe JA - wolę odejść, bo nie wierzę, że ta osoba mógłby mnie kochać za to jaki naprawdę jestem. Wciąż czuje ten cholerny przymus udawania, kształtowania siebie dla potrzeb innych. Niech to szlag, znowu dotarło do mnie jak bardzo siebie nienawidzę. :evil: Prawie wszyscy koledzy i koleżanki z technikum mają kogoś, niektórzy pozakładali rodziny. Co roku w wakacje organizują zjazdy klasowe - przyjeżdżają oczywiście ze swoimi drugimi połówkami. Dwóch kumpli z którymi do dziś utrzymuje kontakt usilnie stara się mnie wyciągnąć na te spotkania - bezskutecznie. Czułbym się wśród nich jeszcze bardziej beznadziejnie. Jakbym był wart mniej od psiego gó.wna przyklejonego do podeszwy... :(

 

Bardzo chcę wyzdrowieć i zaznać prawdziwego nie zniekształconego chorobą uczucia, czego i Tobie z całego serca życzę. Wciąż mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi. Ściskam Cię mocno, oby jak najszybciej udało Ci się z tego wyjść i odnaleźć szczęście. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sensitive Soul, dziękuję Ci, ja także życzę Ci tego samego... W ogóle nam tu wszystkim, żebyśmy w końcu odnaleźli szczęście, prawdziwy sens życia... Bo kiedyś chyba w końcu to nastąpi, prawda? Ja mimo wszystko w to wierzę. Bo to trzyma mnie przy życiu.

Ja otworzyłam się trochę w moim pierwszym związku, który zresztą był długi – trwał prawie 5 lat. A potem się wszystko posypało i całkiem się znowu zamknęłam. Nie potrafię od tamtej pory być z kimś na dłużej (pozostałe moje związki były krótkie, czasem trudno je było nazwać w ogóle związkiem), nie potrafię zdjąć maski, nie wiem zresztą już kiedy jestem prawdziwa. To wszystko, co napisałeś – mogę się podpisać pod tym obiema rękami, bo czuję dokładnie to samo...

 

Moniko, ja mam tak praktycznie zawsze na wyjazdach, za każdym razem. Dopiero jak wracam do domu to się wszystko automatycznie normuje... Jakie ziółka pijesz? Trzeba uważać, żeby organizm się nie przyzwyczaił do danych suplementów, najlepiej stosować różne rotacyjnie, robić przerwy itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam pytanko do was gdy mam stan pustki i takiego wylączenia totalnego ,jestem tego świadomy to co z tym zrobić próbowałem kilku lekarzy teraz chce znowu isć do nowego ,w szpitalach tez nie pomogli i terapia nie pomogła...psychodynamiczna dokładnie...nie widze zadnego sensu tego wszystkiego co z tym zrobić?obecnie nie biore leków a kiedyśb byłem w ciągu kilkuletnim dopóki nie stwierdzili zaburzeń osobowosći i leki przestały pomagać i wpadłem w dziwny stan depresji ale nietypowej lekarka powiedziałą ze psychika mi sie zablokowała...miałem straszne napięcie w głowie bół i nic innego nie czułęm...to trwało długo pózniej zeszło i była pustka ,wtedy też była pustka ale z tym napieciem ,blokada coś strasznego mówie wam ...wtedy byłem w psychiatryku 2 msc i mówiłęm lekarce ze nic nie czuje ze straciłem emocje:( i tak jest do dziś....czyli dramatycznie żle ...i tak cudownego leku nie ma na to to już wiem ale czy ek jakiś moze w jakis sposób pomóc mi czuć??libido zeby sie pojawiło bo tez zanikło do 0 kiedyś była kobita masturbacja tez a teraz nic mnie nie podnieca bo nie czuje...dziwnie moze to brzmi ale dlaczego tak mam???i jak z tego wyjśc???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magic, to może być anhedonia lub zaburzenia afektu, może być też derealizacja lub depersonalizacja (lub jedno i drugie). Rozumie, co masz na myśli - długo borykałam się z tym problemem co Ty, wywoływało to we mnie ogromne napięcie wewnętrzne, często objawiało się somatycznie spięciem mięśni, telepaniem się, szczękaniem zębami, bólami głowy, ogólnym wyczerpaniem. W desperacji aby poczuć cokolwiek robiłam głupie rzeczy... Właściwie nie wiem, co się stało, że przeszło. Chyba terapia grupowa bardzo mi w tym pomogła. Być może dlatego, że różne cyrki się na tej terapii działy które i mnie dotyczyły i w końcu coś pękło i z kolei zalały mnie emocje i od tamtego czasu nie mogę sobie z kolei z nimi poradzić o ironio :lol: ze skrajności w skrajność....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na terapii byłem w 2006 roku w krakowie w kobierzynie na oddziale 7f i przez pól roku za bardzo nie pomogła terapia ja jedno o pustce oni drugie...wiaodmo ze lęki były i stres czyli emocje tak ale jak już negatywne najgorsze że nei mam energii życiowej,libido czegoś pozytywnego chodze jak zombie...niewiem co robić bo terapii nie kontynuowałem a powinienem i chce zaczać coś na nowo ale co to da...mozę w mózgu czegoś brakuje moze leki +terapia tylko że ja zawsze twierdze zdrowie seksualne to zdrowie psychiczne jezlei te 2 kwestie są połączone a wg freuda tak...to u mnie jest to popieprzone kurna jego mać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm ale terapia mi wróci emocje zaburznia seksulane tez leczy??bo ja straciłęm zaufanie do leczenia psychiatrycznego bo tak braem leki kiedyś bo miałem objawy wiadomo z nudów raczej ich sie nie bierze...lecz po pewnym czasie przestały one pomagać i wpadałem w dziwną depresje dziwny stan i wtedy widzialem moja lekarke a jest dobra bezradną...a jjak już było dramatycznei żłe skierowanie do kliniki no i poszedłem...idą powiedziała mi ze podejrzewa zaburzenia depresyjno-lęowe lub zaburzenia osobowosći na to pierwsze raczej terapia ni jest potrzebna z teco co wiem lub w mneijszym stopniu ale stwierdzili mi konsylium lekarskim dopiero po miesiacu pobytu ze to zaburzenia osob...i psychoterapia która moze trwac nawet DEKADE albi i wiecej....hmmm fajnie najpierw faszerowali lekami a póżniej si eokazłąo zę nei musiałem ich brać tyle...cóż nasza medycyna niestety nie jest na wysokim poziomie choć to sie zmieniea a to była już praiwe 10 at temu jak zaczełęm sie leczyć...z terapia jest o tyle problem ze jak czytam wasze posty to róznie pomaga nieraz trzeba zmienic jak leki zapewne tylko znowu sa rózne nurty i formy i neiwiadomo co wybrac a pewien ksiad doradzał mi nawet LOGOTERAPIE ...która odnajduje sens w życiu...mozecie poczytać o niej w necie brzmi ine najgorzej...inny ordynator zalecil mi ericksonowską,inny integratywną, w sumie psychodynamicznej mi nikt nie proponował za bardzo po kobierzynie tu na wolnosci...ale w teorii ona jest najbardziej pomocna przy zaburzeniach osob. próbowaliscie jakiejs innej terapii na nasze dziadostwo??moze którąs z tych co wymieniłem???czy raczej trzymacie sie psychodynamiki i co ona wam daje???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×