Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Shadowmere, ja też tak mam, nie umiem wytrwać w fazie szczęśliwości powyżej kilku minut, ona jest sama w sobie zła :(

 

 

Kacha, zrobiłaś sobie coś ?

 

 

Byłem na terapii, oczywiście sprawdziłem czy mogę wyjść do toalety i nie ma żadnych przeszkód, tylko czemu ten niemy lęk, opór i pustka ?

Pani J. mówi, że będę zmieniał jednak terapeutę i warto by było, żebym poszedł do tego pana.

No nie wiem, co wy uważacie, Haniu nie słyszałem jeszcze twojego zdania... (?)

 

[Dodane po edycji:]

 

Magi43, :(, nie wiem co powiedzieć więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magi43, a wierzysz w Boga ?

Tylko on może pomóc nam przestać Bać się śmierci, dzieki niemu gdy wybierzemy go, będziemy w wiecznej szczęśliwości w krainie miodem i mlekiem płynącej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia :(:(

Cos sie stalo konkretnego,czy tak Cię naszlo poprostu?

 

Nie wystarczy,wiem o tym boleśnie,że nie wystarczy.

A nawet jedna osoba...chcesz sie w nią wgryzc,otoczyc się nią,wchłonąć...i nijak nie można,nijak nie jest dość.

 

Przypomnialam cos sobie.Pamietasz?

 

To plakanie z tęsknoty i rozpaczy,kiedy ktos kogo kochasz leży kolo Ciebie.kiedy jest blisko,a jednak daleko.i jest wciąż za malo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Haniu, natknęłam się na wspomnienie jednego, małego, ale bolesnego odrzucenia. Przekształciło się ono w jedno wielkie wspomnienie wszystkich ważnych lub mniej ważnych odrzuceń, których doznałam.

Wpadłam w histerię, szał, porównywalne do tych, które miałam z 10 lat temu.

Gdybym miała możliwość, dzwoniłabym z płaczem do M. albo W., ale nie miałam takiej możliwości.

M. jest z żoną, a W. w powietrzu.

Terapeutka zadzwoniła i nic mi to nie dało.

Ozdobiłam moją kratkę i tyle.

Chyba nie dam rady tego znieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wygrać walkę z borderem/histrioniczną i jakimkolwiek zaburzeniem osobowości/psychicznym? Bo ja czuję , że przegrywam że ONO czyli moje zaburzenie (nie wiem jakie) jest silniejsze. Co zrobić kiedy głowa nasuwa myśli typu "trzeba się zabić jak ma się krótkie włosy" i wtedy ciężko im się przeciwstawić, kiedy nachodzą myśli że jesteś kimś innym niż w rzeczywistości. Jak ONO okaże się silniejsze to będzie źle :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udało się dotrzeć do pracy, choć o 7.00 rano wyglądało to na niemożliwe.

ale jestem.

ładnie ubrana, pomalowana, w środku zgnojona.

a M. cóż. boli, ale to etap zamknięty.

może ja potrzebuję, żeby mnie walnąć w pysk, żebym zrozumiała.

 

ale jestem gotowa. dziś poproszę W. o rozmowę i powiem mu o swoich problemach.

po wczorajszym zrozumiałam, że moje zaburzenie zaczyna przeciagać granice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

potrzebowalas wiedziec na pewno..

 

nie umiemy zyc w zawieszeniu,pomiedzy "tak" a "nie"..

 

półprzyzwolenie nas kaleczy tak naprawde bardziej niż opuszczenie.

 

nie pocieszy Cię to,ale może zmniejszy poczucie osamotnienia:

 

ja też uslyszalam magiczne "już jest za pozno".

 

2 razy zmiotlo mnie to z powierzchni ziemi,za trzecim...udalam,że nic sie nie stalo.I do dzis tego nie przezylam.

 

Za kazdym razem wiedzialam,że to moja wina,tak bardzo sie nienawidzilam.Pozniej byla diagnoza i mialam ochote wszystkim wyslac listy ze sprostowaniem:"to nie bylam ja".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu

Ale wiesz co jest najbardziej dobijające?

Jego sms-y w stylu "tęsknię".

Po kiego ch... mi to pisze?

Po kiego wydzwaniał do mnie codziennie, gdy byłam chora?

A dzisiaj mówi "teraz to już za późno" ??

 

Wiesz Haniu... Ja mam wrażenie, że ja wcale nie chciałam do niego wrócić.

Ja po prostu chciałam dostać po pysku.

Bo po telefonie od terapeutki, która kazała mi odstawić żyletkę - co uczyniłam - znalazłam inny sposób na okaleczenie.

Bo na dobrą sprawę, ja też uważam, ze już za późno.

Jednakże mimo wszystko, te słowa były jak sztylet.

Takie rany się nie goją. Przez całą noc pławiłam się w bagnie odrzucenia.

 

Masz rację. Nie umiemy żyć "pomiędzy".

Dlatego mnie moje podkochiwanie się w W. zadręcza a nie cieszy. Bo to już jest "pomiędzy".

Ja chcę już zasypiać przy nim na kanapie.

Nie jestem typem laseczki, która będzie zalecać się do faceta, chociaż staram się.

Staram się okazać mu czułość, a może raczej opiekuńczość, jak chociażby zrobieniem mu pysznej latte, bo w nocy w końcu dotarł z Monachium, gdzie wstrzymali loty i spędził tam ponad dobę.

Jednak dla mnie to wszystko męczarnia, zakochanie, sranie w banie.... Nie umiem z tym żyć.

Albo wielka wzajemna miłość albo muszę być kamieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×