Skocz do zawartości
Nerwica.com

Objaw: uzależnienie od gier komputerowych


Vulpes

Rekomendowane odpowiedzi

Hey...

Wiele z tych wpisów zarówno mnie podłamało, ale i dodało sił...

Ja nie jestem uzależniona ani od gier, ani żadnych z tych rzeczy...mój chłopak wydaje mi się, że ma ten problem...

Walczę z tym jego nałogiem od 1,5 roku i chociaż wielokrotnie wydawało mi się, że to może być uzależnienie, to nie chciałam rzucać niewłaściwych wniosków, żeby go nie urazić.

Dzisiaj niestety już nie dałam rady i na prawdę już od dłuższego czasu jedyne co mi przychodzi do głowy to uzależnienie.

Gdy się poznaliśmy wiedziałam, że gra, jednak chyba sam fakt nie wydał mi się groźny, w życiu nie spodziewałabym się, że to może tak rujnować związek.

Głupio twierdzą Ci, którzy uważają, że ten nałóg jest mniej niebezpieczny...albo....również doprowadzający do szału...

Wszystko zaczęło się od takich głupot...nie pomagał mi w sprzątaniu, przeciągał kolejne rundki w Dotkę, potrafiłam wyjść do łazienki, a gdy wracałam on już grał...

Z początku sama bagatelizowałam cały problem, później zaczęło mi przeszkadzać to, że tak dużo czasu poświęca na gry, zaczęłam uważniej się temu przyglądać...Kiedy zaczęło się robić na prawdę źle, najpierw prosiłam, żeby trochę przystopował, później były kłótnie, ograniczenia czasowe (które chyba nigdy nie zdały egzaminu), później to już nawet ciężko było cokolwiek zrobić, bo ja znienawidziłam gry, a on też nie pomagał mi w tym, żebym zaczęła znowu je akceptować. Owszem nigdy nie powiedziałam, że nie może grać, właściwie to najmniejsze ograniczenie co do gier, wynosiło godzinę każdego dnia. To nie zdało egzaminu, bo za każdym razem nie musiałam czekać nawet doby, żeby nie dotrzymał słowa. Byłam załamana, a teraz to jestem chyba na skraju cierpliwości. Zawsze mówi, że czegoś nie dopowiedziałam, ale co jak co...pamięć mam świetną i zawsze przytaczam mu w słowo w słowo o co prosiłam i na co się godził. Zauważyłam też, że gdy gra, albo zamierza dopiero grać, jakby przestaje myśle....Często nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że siedzimy na gadu a on ze mną nie gada, pomimo, że nie szło zauważyć, że próbuję zacząć rozmowę...potem okazywało się, że zabiera się powoli za granie....Ciężko tu wymienić wszystkie problemy związane z grami, bo to jest główny problem w naszym związku, co staje się jeszcze bardziej frustrujące, gdy pomyślę, że jakaś tam głupia komputerowa rozrywka jest bardziej interesująca niż ja...Czuję się odrzucona, niekochana i w dodatku próbowałam już tylu rzeczy, że nie wiem co robić.

Niedawno nawet powiedziałam, że już nie mam sił na gry i że może grać ile chce (miałam nadzieję, że będzie szanował to, że nie przepadam za grami, byłam ciekawa czy będzie umiał sam je ograniczyć do jakiegoś stopnia) Niestety, grał nagminnie, grając więcej niż kiedyś....Żaliłam mu się już chyba z milion razy, że ten problem mnie wykańcza i już nieraz groziłam, że w końcu nie wytrzymam i odejdę...

Właściwie do takiego stopnia się uzależnił, że kiedyś gdy mieliśmy wybrać się na te same studia, obawiał się, że jakieś studenciaki będą mnie wyrywali i że może nawet go zostawię (dziwne to bo zawsze dbałam o to, żeby czuł się jedynym mężczyzną w moim życiu, zwłaszcza, że jest wyjątkowy:))...wracając do tematu, bał się, że go zostawię dla innego...tamto minęło, bo ja obecnie nie studiuję a on studiuje w innym mieście, więc widujemy się sporadycznie...gdy (przez gry) miałam doły i próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, bo brakowało mi go i brakowało mi tym samym towarzystwa, a nie mogłam nic zdziałać, żeby poprawiły się te stosunki między nami, to w końcu wręcz zaczęłam dopraszać się o rozmowę i pomoc w problemach...nic nie pomogło...Niestety nie mam tu zbyt wielu znajomych, cenię prawdziwych a niewielu przyjaciół, a wiadomo, że i oni mają swoje życie i nie mogę im truć d**** za każdym razem...zresztą jestem zdania, że to mój mężczyzna powinien wspierać mnie w najtrudniejszych chwilach (ja w tych trudnych chwilach zawsze z nim jestem)...zostawało mi spotkać się raz na tydzień lub dwa z przyjaciółką, a mojego faceta niestety nie było... Mam bardzo dużo propozycji spotkań z kolegami (nie preferuję tego, bo nie chcę wzbudzać niepotrzebnej zazdrości u chłopaka), ale w końcu w tych okolicznościach stwierdziłam, że muszę też dbać o siebie (bo już kiepsko psychicznie ze mną:D) i stwierdziłam, że będę się spotykała z nimi. On też nie pozwalał mi za bardzo na takie spotkania, więc zastanawiałam się co zrobi jak mu powiem, miałam maleńką nadzieję, że zacznie się obawiać, że odejdę z którymś i zacznie dbać o nas. Nie był zadowolony, spokojnie wyjaśniłam mu powody tej decyji, że potrzebuję jakiegokolwiek towarzystwa itd itd...nie wiem... czy nie załapał aluzji, czy jak bo zgodził się i było po sprawie :(

Najbardziej dobija mnie fakt, że to najcudowniejszy mężczyzna jakiego poznałam, czuły, sympatyczny, bardzo inteligentny, szanuje kobiety, nie ma tendencji do zdrad, świetnie się dogadujemy (gdy nie ma gier) i no w ogóle kocham go nieziemsko....a takie głupie gry, jakieś wymysły człowieka teraz są moimi konkurentkami, bo muszę walczyć o to, żebym była bardziej interesująca, niż one...TO OKROPNE!!

Teraz moim postanowieniem jest dać mu jak najwięcej pozytywnych rzeczy, interesujących, żeby spróbować go bardziej zainteresować sobą...

Dzisiaj powiedziałam mu o tym, że myślę, że to uzależnienie, przyjął to całkiem spokojnie (chociaż właściwie taki jest, najpierw trzeba mu podać tysiąc argumentów, że możliwe, że to to, żeby sam w to uwierzył i zechciał mnie wysłuchać). Ustaliliśmy, że przestanie grać...Od razu wiedziałam, że w tym przypadku uzależnienia zupełne odcięcie się nie ma raczej sensu, bo musi nauczyć się kontrolować czas spędzony na grach...On się upiera...ale i tak myślę że nie wytrzyma dłużej niż dwa tygodnie...wtedy chciałam pomóc mu dostosować się do jakiegoś limitu czasowego...tak polecają na stronach w tym temacie i ja tak od razu pomyślałam, ale nie wiem... Nigdy to nie pomogło... Mam nadzieję, że uporamy się z tym razem, bo nie chcę go tracić zwłaszcza z takiego powodu.

Sorry, że tak duuużo się rozpisałam, ale na prawdę musiałam się wygadać, zresztą może uzyskam od Was jakieś wskazówki i porady w tym temacie:) Dzięki za wysłuchanie i poprzednie wątki, bardzo mi pomogły w ocenie sytuacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uzależenie jest w momencie gdy osoba uzależniona gra bardzo dużo. Tj. np. po 13 godzin na dobę, a bez grania nie wie co ze sobą zrobić. Gdy osoba gra te 3-4 godziny na dobę i nie zawala innych spraw (tj. studia, praca, związek etc.) to nie można mówić o uzależnieniu. Kobiety spędzają pół doby w łazience i nikt z tego uzależnienia nie robi. A każdy powinien mieć jakieś hobby, zainteresowania dzięki którym będzie mógł to wszystko odreagować. Codzienne stresy, nerwy. Niektórzy szukają ukojenia w narkotykach, rozrabianiu z lokalnymi dresiarzami i wiele innych.

 

Granie przy tym nie jest groźne akurat. Może spróbuj z nim grać w te gry i podczas tej gry rozmawiaj, to może dotrze :D Jeśli woli granie od spotkań z Tobą to jest problem. Jeśli gra gdy ma wolny czas, to lekkie przegięcie.

 

Ja dużo gram w gry, ale też dużo siedzę w necie przed PC. I ten drugi nałóg uważam za o wiele groźniejszy i staram się to ograniczać. Jednak nie ma fizycznej możliwości by zejść poniżej 1.5h na dobę. W gry gram do 4 godzin na dobę, choć są dni że nie gram w ogóle. Na szczęście moja dziewczyna to akceptuje, a sam tę pasję gier przenoszę też w świat realny latając razem z girl po różnych typowo growych eventach:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

on nie gra tak dużo, ale tak jak określiłeś uzależnieniem można nazwać również fakt, że zawala on normalne życie, mówię tu o nas, ale także o szkole i takich prostych rzeczach jak inne hobby. On uwielbia grać w piłkę i sam nawet dzisiaj stwierdził, że to, że gry usprawiedliwiał tym, że to jego hobby to tylko dlatego, że ja mu tak jakby poddałam ten pomysł, że zawsze raczej piłkę traktował jak hobby.

Wspomniałeś o tym, że przegina gdy spędza każdą wolną chwilę na tym...w tym też jest problem, bo gdy on nie ma zaplanowanej szkoły, czy spotkań czy jakiegokolwiek zajęcia, to nawet właściwie nie szuka innego jak tylko grania...

Ostatnio gdy wspomniałam o chwilowym całkowitym ograniczeniu, to sam przyznał, że idzie spać bo nie wie co ze sobą zrobić. Uważam, że to problem, bo nawet nie próbuje znaleźć innego zajęcia, że np nie pisze do znajomych i nie proponuje wypadów, jest facetem mógłby potrenować zwłaszcza, że sztangi czekają w pokoju, mógłby iść nawet na spacer, pobiegać, albo poświęcić czas na szukanie jakiegoś klubu piłkarskiego. Najlepiej zwyczajnie poddać się i grać, a jeśli nie może iść spać. Dlatego uważam to za problem. Fakt, że gra tak mało jest spowodowany bardziej tym, że po prostu mu zabraniam, niemniej gdyby mógł każdą chwilę spędzałby na tym.

Co do grania z nim...próbowałam Lineage 2. Identycznie jak już ktoś inny wspomniał w tym wątku. Zaczęłam grać, żeby go zrozumieć i usprawiedliwić to hobby, graliśmy cały czas....czas na ts-ie (podczas grania) chciałam poświęcić na rozmowę, ale albo kanał ogólny (nie będę rozmawiała o problemach przy innych) a gdy siedzieliśmy sami, to i tak czułam się raczej tak jakbym prowadziła monolog, bo wiadomo...trudno skupić się na rozmowie o trudnych sprawach i na graniu. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to błędne koło, skończyło się tak, że nie gadaliśmy o niczym tylko o graniu, gdy dzwoniliśmy do siebie od razu umawialiśmy się na granie...potem gdy to przemyślałam, to byłam przerażona.... NIE BYŁO NAS, BYŁO ŻYCIE W GRZE! Zrezygnowałam praktycznie w jednej chwili ;) i wyjaśniłam mu jaki jest tego powód :)

Teraz jest jednak nadzieja, po tym gdy przeczytałam to forum postanowiłam namówić go do walczenia z tym:) szczerze to większość postów, może nie w całości, ale bardzo dużo się zgadza z naszą sytuacją, to dało mi powód do tego, żeby potraktować to poważnie.

Od trzech dni, zaczęliśmy rozmawiać o tym, a teraz wspólnie zastanawiamy się jak pozbyć się tego zagrożenia. Postanowiliśmy, że zaczniemy od rozmowy o tym....Dzisiaj siedzieliśmy na telefonie i ROZMAWIALIŚMY o graniu przez prawie 3 godz, wczoraj też coś koło tego, o tym czym to może być spowodowane, czy warto tego się pozbyć i co możemy stracić.

Duży postęp jest w ogóle w tym, że rozmawiamy tak długo i nie ma tej ciszy w słuchawce co zazwyczaj ;)

Jestem dobrej myśli, on też mówi, że już mu lepiej w pewnych aspektach ;)

I właśnie za to go kocham, że potrafi rozmawiać, bez tego jaki po prostu jest pewnie nie dalibyśmy rady...czasami trudno mi coś mu wytłumaczyć, ale przynajmniej nie krzyczy na mnie i nie wyzywa mnie...Zresztą po takich kilku godzinach rozmowy o problemach zawsze uda nam się choć odrobinę coś zmienić na lepsze:)

Wszystkim kobietom, no i panom raczej doradziłabym chociaż spróbować stawić czoła temu problemowi, nie zawsze dobrym rozwiązaniem jest uciekać, czasami trzeba powalczyć ;)

Trzymajcie kciuki, chociaż myślę, że niebawem się odezwę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

on nie gra tak dużo, ale tak jak określiłeś uzależnieniem można nazwać również fakt, że zawala on normalne życie, mówię tu o nas, ale także o szkole i takich prostych rzeczach jak inne hobby. On uwielbia grać w piłkę i sam nawet dzisiaj stwierdził, że to, że gry usprawiedliwiał tym, że to jego hobby to tylko dlatego, że ja mu tak jakby poddałam ten pomysł, że zawsze raczej piłkę traktował jak hobby.

Jeśli woli grać od spotkań z Tobą to jest problem, że gry są dla niego ważniejsze od Ciebie. Jeśli tak jest to jest problem. Granie w gry jest bardziej czasochłonne, bardziej wciągające, a jednocześnie wymagające mniejszego wysiłku fizycznego niż granie w nogę w realu. Dzięki grom możemy realizować pasję niemożliwe do zrealizowania. Np. mogę się ścigać w rajdach samochodowych, co jest nie wykonalne w realu ze względu na koszta i mój wiek. Ale gry z upływem lat się nudzą. Jak będzie miał siebie na utrzymaniu to całkiem mu to przejdzie. Kiedyś grałem nawet 8 h na dobę, tak teraz gram mniej. Wczoraj grałem dosłownie pół godziny :P. Ale z upływem lat na pewno mu to przejdzie, pytanie tylko kiedy i czy nie będzie za późno.

 

Ostatnio gdy wspomniałam o chwilowym całkowitym ograniczeniu, to sam przyznał, że idzie spać bo nie wie co ze sobą zrobić. Uważam, że to problem, bo nawet nie próbuje znaleźć innego zajęcia, że np nie pisze do znajomych i nie proponuje wypadów, jest facetem mógłby potrenować zwłaszcza, że sztangi czekają w pokoju, mógłby iść nawet na spacer, pobiegać, albo poświęcić czas na szukanie jakiegoś klubu piłkarskiego. Najlepiej zwyczajnie poddać się i grać, a jeśli nie może iść spać. Dlatego uważam to za problem. Fakt, że gra tak mało jest spowodowany bardziej tym, że po prostu mu zabraniam, niemniej gdyby mógł każdą chwilę spędzałby na tym.

Może tamto już go nie interesuje. Ja przez gry rzuciłem nałóg oglądania telewizji :P.

 

Ten problem jego grania występuje odkąd się znacie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można tak powiedzieć...

Na początku nie mówiłam nic o graniu, bo w ogóle nie widziałam w tym problemu, zresztą wiadomo jak to jest, gdy się zaczyna ze sobą być... Człowiek stara się trochę pomijać temat problemów, bo cieszy się tymi pozytywnymi chwilami w życiu z tą osobą. Dlatego nawet gdy powiedzmy spędzaliśmy wspólnie czas i on prosił mnie o granie, to wolałam ugryźć się w język niż powiedzieć o tym, że to denerwujące.

Z czasem stopniowo zaczęłam o tym mówić, nie tyle dlatego, że robił to jakoś często tylko zdziwiłam się, że jest tak...no właśnie uzależniony od grania. Było bardzo dużo sytuacji typu, że siedzimy razem w pokoju, ja wychodziłam na chwilę do łazienki, a gdy wracałam to on już miał grę włączoną. Ja brałam się za sprzątanie, chociaż on mógł mi pomóc, bo wcale nie musiał ze mną mieszkać i pomagać mi w robieniu bałaganu ;), to ja sprzątałam a on zamiast zapytać o pomoc, to odpalał grę i jazda...

Zwracałam mu na to uwagę, ale ciężko było. Nie jest leniwy, a przynajmniej nie jeśli chodzi o pomoc mi, tylko tak jak już wcześniej wspomniałam, on jakby przestaje myśleć gdy pojawia się gra. Więc to wygląda tak jakby nie zdaje sobie sprawy z tego, że przykładowo muszę się męczyć sama ze sprzątaniem czy że wychodzę na minutę do łazienki, tylko "jest wolna chwila = granie" a wtedy cały świat nie istnieje.

Niestety też źle zabierałam się za tłumaczenie mu pewnych rzeczy...zamiast konsekwentnie rozmawiać, ja często kłóciłam się i na niego naskakiwałam. Pewnie dlatego, że od kilku dni patrzę na jego granie jak na problem i dowiedziałam się co może być przyczyną tego jego ucieczki i wiem, że tak na prawdę dokładałam mu stresów.

Teraz, mam nadzieję wiem co muszę robić i zamierzam zmienić wszystko...rozmowy, będę go wspierała a w razie problemów po prostu rozmawiała na spokojnie, aż nie rozwiążemy problemu lub nie pójdziemy na jakiś kompromis. Po drugie zamierzam go popchnąć w kierunku jakiś innych zajęć, byłabym szczęśliwa, gdy znalazł jakąś drużynę piłkarską i spędzał tam tyle czasu co na granie. Tam przynajmniej mogę iść z nim i mu kibicować, cieszyć się również tym, że uprawia sporty, w końcu to dla zdrowia i cieszyć się ogólnie jego szczęściem ;)

Minęło kilka dni odkąd rozmawiamy o tym i już jest o niebo lepiej, sam to przyznał ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Było bardzo dużo sytuacji typu, że siedzimy razem w pokoju, ja wychodziłam na chwilę do łazienki, a gdy wracałam to on już miał grę włączoną. Ja brałam się za sprzątanie, chociaż on mógł mi pomóc, bo wcale nie musiał ze mną mieszkać i pomagać mi w robieniu bałaganu ;), to ja sprzątałam a on zamiast zapytać o pomoc, to odpalał grę i jazda...

Jeśli Ty się myłaś, a on grał to ok. Jeśli Ty sprzątałaś a on grał w najlepsze to już średnio ok (zakładając że nie masz jakieś nerwicy natręctw na punkcie porządku i ładu). Ale powinien Ci pomóc przy sprzątaniu, przy myciu w sumie też by mógł skoro jesteście parą.

 

Jeśli on sam nie ma ochoty rzucić tego nałogu, bo np. mu to sprawia przyjemność, to łatwo nie będzie.

 

PS: rób akapity, bo jak zlane tak wszystko w całość jest to trudniej mi się to czyta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Mam bardzo duży problem z mężem, jesteśmy po ślubie 4 lata, mamy 3 letniego synka i głównie tylko ze względu na niego wciąż jeszcze podejmuje walkę dla ratunku naszego małżeństwa, ale jestem już wykończona i szczerze mówiąc nie wiem sama co mam jeszcze zrobić by mąż w końcu zrozumiał ze jest uzależniony od gier, internetu.. Rozmowy, prośby, krzyki, terapia rodzinna nic nie dało rady a ja jestem wykończona już psychicznie.

Problem nastał gdy na świat przyszedł nasz synek, potrzebowałam jakiejś pomocy w obowiązkach domowych, podczas gdy mąż uciekał od tego siadając przed komputerem. Gdy stęskniona wyczekiwałam z obiadem na powrót męża z pracy i potrzebowałam chwili by mąż zajął się synem bym mogła swobodnie przygotować i podać obiad to mąż zarzucał mi że akurat muszę "odcedzać ziemniaki, lub robić zasmażkę" gdy on akurat prowadzi ważną walkę w grze.. pod jego okiem nie jedno krotnie synek spadł z łóżka bo mąż większe zainteresowanie wykazywał dla gier niż własnego dziecka.. Zaczęło między nami dochodzić do kłótni. Stopniowo wygasało życie płciowe, bo byłam tylko widziana w nocy gdy miał zachcianki, a podczas dnia nie dostrzegał mnie, na próby moich zbliżeń, przytuleń reagował nerwowo że przeszkadzam mu.. dodatkowo pojawiły się problemy finansowe, skończyło mi się macierzyńskie, zasiłek, gdy do męża wspominałam przytakiwał tylko głową, a momencie gdy ruszyłam pieniądze na życie z chrzcin dziecka wyzwał mnie od złodziejek że okradłam synka i zaprzeczył temu obym wspominała mu o naszych problemach.. zaczął żyć życiem gier kompletnie nie wiedział co dzieje się w życiu realnym. Prosiłam się o każdy grosz na życie, miał duże wymagania co do jedzenia, dziecko miało być ubrane a dawał grosze.. przykład gdy dał 20zł i wymagał by starczyło to na 2 tygodnie i z tego miałam kupić jeszcze mleko modyfikowane dla synka.. wyganiał mnie do pracy, nie słuchając moich przeliczeń ile musiałabym zapłacić opiekunce a ile bym zarobiła że wychodziło by na zero. Parę razy przyłapałam go na tym że przelewał pieniądze na punkty do gry które umożliwiały mu wspięcie się na wyższe poziomy w grze, był rozrzutny, podczas gdy mnie rozliczał z każdego grosza, nie wytrzymałam złożyłam pozew o alimenty. Od tej pory wielokrotnie przychodził pijany do domu, zaczął mnie kompletnie olewać i coraz więcej czasu spędzać przed komputerem, gdy próbowałam z nim porozmawiać zakładał słuchawki lub uciekał. Życie płciowe zupełnie wygasło, wyszłam do pokoju do dziecka gdy mąż przychodził pijany, lub nie było go wcale..

Obecnie pracuję, synek chodzi do przedszkola, i miałam nadzieję że tak sytuacja może polepszy nasze życie, a jest co raz gorzej, mąż oprócz swoich kilku już gier zaczął grać jeszcze w opencaching która polegała na poszukiwaniach w terenie geo skrzynek i zakładaniu nowych.. zaczął jeździć w poszukiwaniach. Rozbił raz samochód firmowy, potem swój a mandatów już nie zlicze ile nałapał, komornik siadł mu na głowie.. płacił co prawda rachunki domowe typu czynsz prąd, woda.. ale do innych rzeczy kompletnie się nie dokładał, ale to nie jest najgorsze, najgorsze jest to że w swoje wyprawy ciągną jeszcze dziecko, bo ja mam pracę zmianową, pracuję również w nocy, więc albo podrzucał komuś dziecko, albo brał go ze sobą.... Do gier nabrałam strasznego obrzydzenia, nie wiem kompletnie co mam dalej robić, nic nie pomaga by go od nich oderwać, ani prośby, groźby, ani nawet to że przestałam dla niego gotować, bo doszło do tego że zaczął mnie traktować jak służącą, że mam zrobić zakupy ugotować i by mu nie przeszkadzać a najlepiej by mnie nie było... była niejednokrotnie rozmowa na temat rozwodu, ale nie godzi się na to że jest to jego wina i chce bym ja papiery wniosła... nie wiem co mam dalej robić, ze względu na dziecko nie chce rozbijać małżeństwa mam cały czas nadzieje że w końcu się zmieni wydorośleje, skończy z grami, ale jest tylko gorzej... Proszę pomóżcie mi, czy jest może jakaś klinika gdzie bym mogła zgłosić męża, dobrowolnie na pewno nie podda się leczeniu, w jaki sposób mogłabym na niego jeszcze wpłynąć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Edi77

Nie ma czegoś takiego jak leczenie na siłę osoby uzależnionej...a już na pewno nie jest to dobre wyjście z sytuacji..rzadko pomaga..

Możesz założyć sprawę sądową i mąż dostanie wyrok zgłoszenia się do poradni uzależnień..czasem jest to dzienna poradnia ..albo odwyk zamknięty,

ale nie spotkałem człowieka ,który zrozumiałby swój problem przy takim sposobie leczenia..

Wiem, nie jest to żadne pocieszenie dla Ciebie,ale według mnie dopóki sam nie zrozumie co się z nim dzieje nie wiele można zrobić.

Mówię Ci to jako osoba uzależniona od alkoholu, narkotyków i hazardu...z tym, że ja mam spokój z nałogami od kilkunastu lat.

Próbuj rozmawiać, tłumaczyć mam nadzieję ,że w końcu się obudzi ...bo jest to chyba najlepszy moment ...

Pozdrawiam..i pisz co się dzieje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie, zaczynam się już zastanawiać nad dłuższym trwaniem takiego związku, w którym najbardziej cierpi dziecko. Z mężem nie da się porozmawiać po prostu na każdym kroku mnie olewa i nic nie jest w stanie go ruszyć.. gdy rozmawiałam z teściową i powiedziałam że chciałabym mieć partnera, by skończył z grami skomentowała to że dlaczego stawiam warunki, moje życie to koszmar i cały czas czekam na to że się zmieni a jest coraz gorzej, trwa to już 3 lata. Nie wiem co mam dalej robić.. Zastanawiam się nad założeniem tej sprawy o leczenie i jeśli mąż nie pójdzie lub zrezygnuje to myślę że byłby powód do rozwodu z jego winy, bo inaczej jest ciężko mi cokolwiek udowodnić. Nie wiem już sama co mam o tym myśleć ale chyba muszę coś z tym zrobić bo nie da się tak dalej żyć. Jakie mogą być koszta takiej sprawy i za jakiekolwiek wskazówki w tym temacie byłabym bardzo wdzięczna. Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Edi77

Najprościej jest zgłosić sprawę do dzielnicowego..przeprowadzi wywiad środowiskowy i jeśli jest tak jak mówisz sami zgłoszą wniosek do sądu

o leczenie przymusowe..nie zapłacisz nic.Możesz też wynająć adwokata i on załatwi wszystko za Ciebie..ale to kosztuje..nie wiem ile.

W sądzie i na policji ważne jest tylko to..czy dostajesz pieniądze na utrzymanie dziecka,czy znęca się nad wami psychicznie.

Trudno jest udowodnić uzależnienie od hazardu gdyż ani sąsiedzi ani rodzina nic o tym nie wiedzą...nie tak jak z alkoholem czy narkotykami...ale próbuj.

Zaznaczę ..,że może Cię to wiele kosztować ..nawet rozwód..więc poważnie się zastanów.

Nigdy nie byłem na przymusowym odwyku,ale poznałem dużo ludzi którzy dostawali wyroki i byli tam razem ze mną...i powiem Ci jak się zachowują..

..Są wkurwieni na cały świat,drażliwi nawet przez myśl im nie przejdzie żeby się leczyć..przecież odbiera się im ostatnią szanse wyzwolenia emocji........ a po wyjściu robią wszystko tak samo ze zdwojoną siłą....tylko nieliczni rozumieją swoje błędy.

Nie mogę Ci doradzić co masz zrobić..to jest Twoje życie..po dwóch postach nie mogę określić czy Twój mąż jest typowym nałogowcem

czy dopiero raczkuje w temacie hazardu.

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem uzależniony od Starcrafta 2 i od robienia muzyki we FL Studio. Jak to sie objawia? potrafie bez końca siedzieć przy jednym lub drugim i tracić czas. Po pewnym czasie grania mam dosyć i robie sobie przerwe na dzień, czy dwa net kasuje tą gre ale po paru dniach jak mi sie nudzi znowu ją włączm i gram. Cholerne natrectwo. Oddałbym wszystko żeby chociaż nie mieć komputera na którym to "chodzi". Co innego z muzyką. Znacie te programy? Takie jak FL Studio, Reason, Ableton Live. Nie wiem czemu ale ta muzyka daje jedyne ujście moim emocjom i w pewnym stopniu się "uzależniłem, bo też siedzę nad nią godzinami, potem i tak jej nikomu nie puszczam. Nie wiem czemu bo przecież muzykę robi się dla innych do słuchania, ja jednak się wstydzę ją puszczać komukolwiek, bo nigdy nie jestem zadowolony z żadnego kawałka i nie chce sie przyznawać, że to JA zrobiłem w wyniku kompulsji.... bardzo to dziwne. Najdziwniejsze, że jak tego nie robie to nie wiem co ze sobą zrobić. Zupełnie jakby ta gra i muzyka pochłoneły całkowicie moje życie i nie chcą mi go "oddać". Nie umiem tego wytłumaczyć ale to tak jakby jedna strona mojej osoby chciała mieć wreszcie "spokój" z tym wszystkim i już do tego nie wracać a druga mnie korciła właśnie żebym do tego usiadł i spróbował jeszcze raz - jeszcze raz zagrać, jeszcze raz posiedzieć przy muzyce. Potem zawsze mam poczucie straconego czasu, kompletnej bezproduktywności. Co więcej - wszystkie kawałki które zrobię i tak kasuję, bo nie jestem zadowolony z tego co powstało. Krótko mówiąć robienie tej muzyki nie jest dla mnie czymś naturalnym. Jest to dążenie do jakiejś formy, postaci której nigdy nie osiągam, bo nie potrafię. Czuję się jak syzyf który wtacza kamień i nigdy nie może go do końca wtoczyć. Kamień się stacza a ja kasuję kawałek nad którym pracowałem cały dzień nic nie jedząc ani nie pijąć. Jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo kto miałby podobne uzależnienie, ale widać "przecieram nowe szlaki" :)

Krótko mówiąc- uzależnienie jak każde inne. Tylko takie dziwne, bo niby "kreatywne" a i tak nic z tego nie powstaje, nie pozostaje żaden kawałek i nic mi się nie podoba co stworzę. Pamiętam, że 2 lata temu kiedy miałem traume te wszystkie zaburzenia przeszły, bo po prostu trauma zdruzgotała moją osobowość w takim stopniu, że poczułem się wolny od uzależnień. Krótko mówiąć moja osobowość się "zdezidentyfikowała" od muzyki i gier, bo czułem, że żeby się wyleczyć z traumy muszę się "oduzależnić". To musiał być bardzo skomplikowany mechanizm działający tylko w chwilach kryzysowych, bo gdy trauma przeszła, to jest gdy dostałem leki, wróciłem któregoś dnia do muzyki i do dziś pluję sobie w brodę, że tego stanu "wolności" nie umiałem utrzymać na dłużej. Bardzo mi przykro, bo nadal cierpię i nie umiem niczego ciekawego sobie znaleźć w życiu. Dużo gram, robie muzyke, oglądam youtube, gdzie można obejrzeć mecze w Starcrafta 2 na światowym poziomie. I za nic nie moge sobie poradzić z problemem. Zwykle kasuje gre i muzyke raz na jakiś czas licząc, że wolność wróci, ale koszmar powraca, zwykle ze zdwojoną siłą. To tak jakbym naciągał gumę w procy i próbował ją rozciągnąć do maksimum, licząc że tym razem sie uda ją przerwać, a gdy już nie mam siły ona nagle mnie pakuje spowrotem w uzależnienie ze zdwojoną siłą. Ja się poddaję, nie mam siły walczyć choć jutro ide do psychologa, może on coś poradzi...

 

pozdrawiam, zdrowia wam życze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ami91

Ja mam w domu to samo z mężem. Wiedziałam, że gra jak się poznaliśmy. Ja też lubię czasem się oderwać od rzeczywistości i często grywaliśmy razem. Ale to nie pomaga. Problem zaczęłam dostrzegać kiedy zamieszkaliśmy razem. Wracam z pracy - on gra, gotuję - on gra, sprzątam - on gra. Na każdą prośbę żeby coś zrobił, w czymś mi pomógł jest tylko "Dobrze, dobrze. Już idę". Czasem się doczekam pomocy ale co z tego jak potem wraca do komputera i znów gra. Czuję się odpowiedzialna za cały dom, bo on w ogóle o tym nie myśli. Jak się zbuntuję i nie zgotuję obiadu, to je zupki chińskie albo zamawia pizzę.

Nie mogę tu raczej mówić o uzależnieniu, bo on też pracuje, więc siedzi przed kompem mniej więcej 16-22. Zresztą nie przez cały czas gra, bo jeszcze siedzi na fb albo skype. A potem narzeka, że jestem oziębła, bo nie jestem zainteresowana pieszczotami jak już wreszcie się oderwie od PC i idzie spać.

W każdym razie jest, ale jakby go nie było. Czasem myślę, że jakby go nie było, to nawet może byłoby lepiej - miałabym na głowie tylko siebie.

 

Jeśli ktoś zna sposób na takie zachowanie, to chętnie wysłucham wszelkich porad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marnuję dzień za dniem - nie mogę zerwać z... grami.

 

Witam,

 

to mój pierwszy post na tym forum. Będzie, zdaje się, bardzo chaotyczny, za co przepraszam z góry.

 

Nie wiem od czego zacząć. Już kilka zdań napisałam i usunęłam. Uff. I tak łatwiejsze to niż rozmowa z drugim człowiekiem na żywo. Znaczy się – wyszukać w sieci portal, na którym można porozmawiać raczej anonimowo o tym, co człowieka gnębi. I tak z góry wiem, że będzie to wszystko brzmiało strasznie głupio, a mi głupio będzie (już jest) w trakcie pisania. Szczerze? Chyba jednak wolałabym siedzieć cicho – jak zawsze.

 

Mam na imię K. i 22 lata „w tyłku”, jak to mawia mój tata. Jestem uzależniona od gier komputerowych. Nieciekawie to wygląda, bo mówiąc o tym przy ludziach - na zewnątrz śmieję się, żartuję z tego, wyśmiewam sama siebie i traktuję jako błahostkę; w środku czuję gorzki posmak kłamstwa, ale wiem, że muszę być twarda i nie okazywać właśnie pod tym względem słabości. Inni muszą widzieć, że dobrze się z tym czuję i świetnie bawię, a nie funkcjonuję z czymś, co wcale nie jest takie fajne… no jest fajne, ale jedyne co zostawia po sobie, to ogromne wyrzuty sumienia i problemy mnożące się jak króliki. Dla mnie, prywatnie i na serio przyznać się do tego uzależnienia to wstyd i porażka. W dodatku napawające strachem. Dlaczego? Bo bardzo, bardzo długo pracowałam swoim zachowaniem na to, że powiedzenie prawdy mogłoby zostać odebrane jako kłamstwo, bardzo wyrachowane kłamstwo. Znowu okazałoby się, że jestem nieodpowiedzialna i wszystkie wcześniejsze przewinienia byłyby wyciągane na światło dzienne dołączając do nich nową „wymówkę”.

Poza tym na czym miałaby polegać pomoc ze strony rodziny? Tu w domu, gdzie mieszkam – zapewne rodzice kazaliby mi pousuwać z komputera wszystkie gry, bo zabrać go nie da rady. Komputera potrzebuję też (powinnam raczej powiedzieć: przede wszystkim) do pracy. I ot, zwieńczone by to było słowami, że mam skończyć grać. I co? Ja wiem, że tak się tej sprawy nie załatwi. Jest tysiąc pięćset sto dziewięćset sposobów na to, żeby i tak z powrotem zorganizować sobie „gierczenie”. Na zewnątrz skrucha, a w środku sprawne kalkulacje, jak obejść nowe zakazy… ostatecznie zawsze mogę przerzucić się na środek zastępczy – tj. oglądanie seriali. A właściwie jednego, czy dwóch od samego początku, który widziałam już po tysiąckroć, ale nigdy mi się nie nudzi – Chirurdzy.

 

Przeczytałam kilka tematów w dziale Uzależnienia, a ze szczególną uwagą temat założony przez Vulpesa – dosyć obszerny i co jakiś czas odświeżany. To tutaj przekonałam się, że nie ja jedna w „tym” siedzę. Co więcej, chyba zaczęłam wiązać ze sobą pewne sprawy i coś tam sklejać w głowie w ramach odpowiedzi na pytania „dlaczego? Skąd?” i chyba po raz kolejny uświadamiam sobie, jak bardzo żałosna jestem (co piszę z niesmakiem do swojej osoby). Nie potrafię jednak zrozumieć, w jaki sposób mimo wszystko, Wy, odnajdujecie w swoich wzajemnych wypowiedziach motywację do tego, aby walczyć, działać i zmieniać swoje postępowanie. Wiem i po sobie widzę, jak gry potrafią wykończyć człowieka, ale nie umiem wycisnąć z siebie nic, żeby się przeciwstawić na poważnie.

 

Może dlatego, że wiem, iż skutek będzie bardzo, bardzo krótkotrwały… a o coś takiego nie warto się starać. Hm… właściwie to można na chwilę zapomnieć o tym i innych problemach. O, może jeden rajd dla odprężenia? Albo meczyk LoLa. Hm… nie, szybciej będzie przelecieć się do krów na koszu w D2. A potem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze tylko pięć minut…

 

Komputer w moim domu był od zawsze. W wielkim skrócie powiem, że w podstawówce byłam popychadłem. Gimnazjum było kolejnym etapem, który w bardzo stereotypowy sposób – niczym z filmów amerykańskich – pokazał mi, że osoba taka jak ja nie zasługuje na bycie „popularnym”. Pod koniec dotarło do mnie, czym jest indywidualizm, o którym zawsze opowiadali rodzice. W liceum postanowiłam sobie, że pokażę się z najlepszej strony i nie będę więcej stała w cieniu innych ludzi. Że jestem wartościową osobą i dam sobie radę z nawiązywaniem znajomości. A teraz, na studiach, osiągam apogeum kiszenia się w domu przed kompem. Nie będę mówiła o ilości moich nieobecności, tym bardziej, że w ciągu ostatnich kilku dni - jak już raczyłam zjawić się na uczelni - kilka osób wypowiedziało się w taki sposób, że pomimo szerokiego uśmiechu na mojej twarzy bądź miny poważnej (jako dobra do złej gry), miałam wrażenie, że jestem na dnie. Sama do tego doprowadziłam...

Unreal, Diablo, Starcraft, Warcraft, Neverwinter, World of Warcraft, League of Legends – to moje dopalacze. To czołówka gier, które od lat mi niezmiennie towarzyszą i utrudniają poprawne funkcjonowanie w świecie realnym. Tak teraz się zastanawiam… to dosyć zabawne, że mam wiele wspaniałych wspomnień z wirtualnej rzeczywistości, a tak niewiele z tego, co dzieje się poza nim. Najwięcej chyba mogłabym opowiedzieć o przygodzie z WoWem. Kiedy po trzech latach i stosunkowo niedawno rozpadła się gildia, w której byłam, płakałam przez dwa tygodnie. Żenujące, ale dalej mnie ściska w dołku, kiedy myślę jak fajnie było bawić się z tymi ludźmi ingame. Zawsze też tłumaczyłam sobie, że gdyby wszyscy ci, których poznaję w sieci mieszkali niedaleko, w tym samym mieście, to wcale nie siedzielibyśmy w grze!

 

Mam na imię K. i 22 lata „w tyłku”. Ludzie, których znam chyba nie wiedzą nic o tym, że jestem zakompleksionym burakiem, o ujemnej samoocenie. Zawsze starałam się być słuchaczem, a bycie słuchaczem po pewnym czasie sprawia, że filtrujesz informacje, które napływają z zewnątrz i nabierasz dziwnego przekonania, że sam nie powinieneś o tym, co dotyczy ciebie, a brzmi podobnie, w ogóle nikomu mówić. Bo to głupie. Bo zostaniesz oceniony. Zabawne. Zawsze powtarzam, że nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie myślą. Rzecz w tym, że mogą wyciągać wnioski jedynie na podstawie wiadomości, które im podaję. Bezpiecznych wiadomości. Takich, które nie pozwalają im ocenić mnie w sposób, w jaki boję się być oceniona. Jezu, jakie to… pokręcone i głupie!

Mam też zainteresowania, nawet jakieś marzenia – tylko, że tych marzeń nie da się spełnić. Uniemożliwia to moja śmieszna postawa.

Mój zapał jest słomiany. Optymizm wypalił się kilka lat temu. I co dzień przed snem chce mi się płakać. Bo nawet mimo tego, że zaplanuję sobie, co zrobić – nie potrafię wygrać z brakiem motywacji. To trudne przebywać wśród ludzi, którzy potrafią dążyć do obranych przez siebie celów. Wśród ludzi ambitnych, pracowitych, odpowiedzialnych. Tak bardzo im zazdroszczę. Teoretycznie wiem, że też bym tak mogła, ale jest coś silniejszego niż przekonanie o tym, że dam radę. Że mogę im dorównać.

 

Nie będę opisywać, jak funkcjonuję, ponieważ we wspomnianym gdzieś wyżej temacie powiedziane zostało wystarczająco wiele, abym mogła się pod tym podpisać rękami i nogami. Muszę jednak dodać, że rozwijające się z roku na rok uzależnienie, w ciągu roku ostatniego zbiera największe żniwo (łącznie, odliczając krótkie przerwy i kary będzie jakieś 6 lat). Tym bardziej, że nakłada się z problemami domowymi, w jakimś stopniu rodzinnymi, i rosnące do naprawdę wielkich rozmiarów poczucie winy, wykańcza mnie. Totalnie mnie wykańcza. Nie, że umieram, chcę umrzeć czy planuję się okaleczać. Po prostu wykańcza mnie psychicznie – im więcej tego jest, analogicznie – więcej muszę odreagowywać tam, gdzie sprawy z tu i teraz nie mają znaczenia. I nikt o niczym nie wie, a moje błędne koło bezustannie się toczy.

 

(i raz kozie śmierć - wysyłam)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to faktycznie taki wielki krok do przodu. Ha! Dziś, teraz jak już wstałam i zaglądam do tego tematu - zastanawiam się, po co to w ogóle smarowałam. Głupota.

Ja mogę mówić, że jestem uzależniona od gier, mówić podczas rozmowy z ludźmi, ale tylko wówczas, gdy traktuję to jako żart. Na poważnie to trochę inna sprawa. Takie uczucie: jeśli im powiem, jak jest - powiedzą/pomyślą, co też ja sobie wymyślam? Wystarczy się przecież od tego odciąć!

Hm... jestem pewnie bardzo ograniczona, a moja postawa i ośli opór towarzyszący jej obronie wcale nie są sprzymierzeńcem. Wiem, że to okropnie głupio brzmi.

 

O terapii, jeżeli chodzi o spotkanie z jakimś lekarzem, psychologiem, czy psychiatrą - myślałam raz, czy dwa. I na tym poprzestałam. Żeby iść do specjalisty chyba musiałabym zrobić to w tajemnicy i nawymyślać znowu jakichś kłamstw. To zdaje się wiązałoby się też ze skończeniem zabawy w wirtualnym świecie... auć. To dosyć skomplikowane - chcieć, ale nie do końca. Bo mam złudną nadzieję, że granie mogę pogodzić z innymi obowiązkami. Bez przerwy oszukuję nie tylko siebie, ale i bliskich.

Ktoś - chyba ktoś musiałby wiedzieć o tym, że wybieram się do lekarza. Ale znowu... mam iść do lekarza i powiedzieć, że nie mogę się obejść bez gier komputerowych?? Żenujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zulei, Musisz zadecydować czy te gry komputerowe na tyle uprzykrzają Ci życie, że nie potrafisz normalnie funkcjonować.

Może też być tak, że gry są ucieczką przed przytłaczającą Cię rzeczywistością.

Masz konflikt w związku z tym.

 

Jeśli jesteś pełnoletnia nie masz obowiązku opowiadać wszystkim, że rozpoczęłaś leczenie/psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie od gier, internetu ogólnie świata online to poważna sprawa. Fajnie, że jesteś w stanie o tym w ogóle napisać, bo serio mało kto ma tyle odwagi. Poza tym masz dużą świadomość o problemie, nie wypierasz go przynajmniej teraz ;) pójście do psychiatry nie zobowiązuje od razu do natychmiastowego wyrzucenia komputera i gier za okno, warto skorzystać z pierwszej konsultacji, czysto informacyjnej. Zapytać co lekarz zaleca w takiej sytuacji? Może znajdzie się rozwiązanie, które wyda się korzystne dla Ciebie? Hmm? :) Co Ty na to? :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak,też mogę stwierdzić, że jestem uzależniony, może nie tyle co tylko od samych gier, to od PC,internetu,1 co robię po powrocie do domu, nie licząc rozłożenia zakupów to PC, moje wspomnienia, jeśli dobre, to zawsze wiązały się z tym przeklętym pudłem,które jest jedynym "przyjacielem". Internet jest miejscem w którym spędzam najwięcej czasu,prawie nic w "rzeczywistości" mnie nie cieszy,ciężko się zebrać do czegokolwiek,sieć,sieć, wiecznie sieć, jedynie książki czasem odrywają od nałogu ale imprezy,wyjścia do ludzi itp - myślę tylko o tym kiedy wrócę do domu i znów odpale to cholerstwo.

Jest to problem... rady - zajmij się czymś innym, za przeproszeniem gdy to słyszę - mam ochotę wsadzić tej osobie spowrotem do gardła :<...

Teoretycznie nie jest to "szkodliwy" nałóg, - narkomania,alkoholizm i inne niszczą znacznie szybciej..

Niby da się tak żyć, ale czasem to boli wewnątrz - marnowanie czasu przed tym...

z 2 strony, internet to jedyne miejsce gdzie mogę być sobą, odciąć się od gównianej rzeczywistości..

Ciężko oderwać się od czegoś, co w sumie pochłonęło większość życia...

A potem teksty że muszę być taki i taki, a nie być aspołeczny.

Muszę, to przyjść do roboty, by mieć na zafajdane podatki,i kiedyś wykitować :<.

Jest to spory problem tak czy siak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Też chciałem się przyznać do uzależnienia. Jestem uzależniony od grania na konsoli. Teraz gram mniej niż kiedyś a mimo to czuje się znacznie gorzej. Mam kilka pytań odnośnie tego nałogu i mam nadzieje, że odpowiedzi mi trochę rozjaśnią sytuację - oczywiście będę wdzięczny za pomoc.

 

- Czy taki objaw jak zamulenie (utrata uczuć, pustka w głowie, zanik inteligencji) jest odwracalny ?

- Jak wygląda terapia uzależnień ? czy są tam jakieś konkretne ćwiczenia i nauki, czy może tutaj chodzi o wzmocnienie własnej woli na tyle żeby z tego wyjść- pytam o to ponieważ chodzę na terapię psyho dynamiczną gdzie mój terapeuta nie zajmuje się uzależnieniami i nie wiem czy nie zmienić terapii.

- czy można z tego wyjść w taki sposób: grając np: 1 raz w tyg. (około 2-4 godz), czy to może jest tak że jak już się decyduję na zerwanie z tym to jest bezwzględny zakaz grania?

- i najważniejsze gdzie są ośrodki prywatne ( tanie) lub państwowe gdzie można leczyć uzależnienie od gier. Z tego co wiem, to dużo jest dla alkoholików i narkomanów. Czy któraś z tych terapii może pomóc z nałogiem grania? - woj. małopolskie lub śląskie

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×