Skocz do zawartości
Nerwica.com

Proszę możecie coś napisać


aniam97

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 13.06.2023 o 17:20, aniam97 napisał(a):

Szczerze to czuję sie jak ateista przekonywany do wiary w Boga kiedy ktoś mi mówi ze będzie dobrze, jestem 3 raz na zamknietym a tabletki nic nie zmieniają. Ja pamietam jesli ktos mi przypomni ale te dziury

Tabletki zmieniają stan psychiczny. A problem leży gdzie, w psychice która się nagle "wzięła i zepsuła", czy w doświadczeniach życiowych, złych wspomnieniach, złych relacjach z rodzicami, trzymanych w sobie traumach i zduszonych emocjach ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.09.2022 o 19:45, aniam97 napisał(a):

Cześć. Jakiś czas temu pisałam. Teraz stuknęło mi 25 lat.
Moja sytuacja jest beznadziejna. Nie mogę ze sobą wytrzymać! Nie mogę znieść wewnętrznego napięcia, tego braku, pustki.

Robię rodzinie której tak dużo mam za złe ciasto, żeby tylko ktoś mnie zobaczył. Nadskakuję, już nie kontroluję siebie. Moja rodzina jest przemocowa, zaniedbywała mnie.
Chce mi się płakać cały czas. Ryczę w komunikacji miejskiej. Nie widzę sensu w niczym. Już od dawna myślę o samobójstwie. Nie chcę umierać, ale nie chcę też żyć, nie da się tego już znieść.
Ten ból jest nie do zniesienia, nie chcę go już czuć, nie mogę tego znieść. Chodzę do psychiatry, dostałam proszki i że to może być borderline. Jest problem żebym brała te proszki, zapominam żeby jeść, zmuszam się. Nie umiem jej powiedzieć w czym problem, blokuję się, nawet jak napiszę na kartce, to mówię to tak że nie da się mi uwierzyć.
Dbanie o siebie u mnie jest już minimalne i jest tak na siłę, jest nieprzyjemne, jestem nieszczęśliwa, jak za karę, tak jak zawsze traktowała mnie mama. Mówię znacznie więcej niż mam ochotę, jestem złamana.
Okaleczam się. Mam psychoterapeutę, ale coś jest tutaj nie tak. Kiedy nie ma nikogo obok - nie istnieję. A jednocześnie nie umiem przebywać z ludźmi. Myślę cały dzień o tym i nie mogę przestać.
Nie umiem budować zdrowych relacji. Odczuwam tak fundamentalny brak, wszystko mnie boli, mam dosyć wszystkiego, na niczym nie mogę się skupić, nic mnie nie interesuje. Moja głowa mnie nienawidzi. Moi rodzice są nieobecni, nie zwracają na mnie uwagi, sami są jak niemowlaki. Mój ojciec nie ma żadnej sprawczości, oboje sprawiają wrażenie że mnie nie chcą. Moja mama nie przejęłaby się, gdyby została ze mnie mokra plama. Czuję że nie mam rodziców, nigdy nie miałam w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Jestem jak ich własność, od zawsze dla nich, nigdy nie miałam radzić sobie sama w życiu. Boję się każdego kolejnego dnia.
Chodzę do terapeuty, to już 8 próba i nie wychodzi. Nie mogę się z nim dogadać, nie umiem opisać problemu, zamykam się w sobie, czuję się niewidzialna, nie mam dostępu do siebie choćbym się zmuszała nie wiem jak. On mnie nie traktuje poważnie i moich słów, nie wierzy kiedy wyznaję, że się okaleczam. Mam wrażenie że to ja jestem dla niego, że ja mam się nim zajmować, to imperatyw. Nigdy nie miałam nikogo bliskiego w domu, nikt nie pytał co w szkole i co u mnie.
Nikogo to nie obchodzi, nie umiem mówić o uczuciach, nazywać ich, choćby nie wiem jak było źle, potrafię siedzieć cicho, nie przyjdzie mi do głowy żeby o tym powiedzieć, zakomunikować, uważam że to bezczelne to komunikować. Wyjątkiem jest ten post, który ciężko mi się pisze. Nie umiem niczego wyrzucić z siebie, wszystko jest jak implozja. Chodziłam na terapię DDA przez dwa lata, stoczyłam się w ten sam dołek, wszystko z tej terapii poszło na nic, nic nie zostało, nie wiem gdzie to jest. Strasznie się boję, że mnie olejecie, wyśmiejecie, że będziecie traktować z góry.

Ja mam od małego problem ze schizofrenia, teraz to się uspokoiło mam podobnie do dziś ta obojętność życia, czasami niechęć do niego, nie wiem co robić w życiu, też czułam się gorsza w domu mniej kochana mniej ważna

 Mnie pytali co tam w szkole ale nie odpowiadałam bo potem i tak nie słuchali jakbym ich nie obchodziła to zaczęłam olewać głośne śmiechy w salonie gdzie rodzinka się super bawiła dla mnie to były katusze i tylko złość mamy i słowa :chodź się przywitaj" jak i tak byłam dla nich obojętna miałam być dodatkiem do stołu lub osoba posługująca a już miałam dość ja się produkował przynosiłam jedzenie, bo jestem empatyczna nastawiona na potrzeby a tu tylko miałam podawać jak usiadłam dalej coś tata zlecał do przyniesienia cierpiałam że siostry oto nie prosi nie słuchała go. A co mówi  piosenka o żabce, trzeba zawsze słuchać mamy. Nie czułam sensu by z nimi siedzieć wolałam swoj pokój. Nie umieli ze mną pogadać o życiu poważnych sprawach a ja nie umiałam prosić oto tylko wew chciałam by to robili. Wiem co czujesz moja siostra lepiej jest traktowana bo ma dzieci już męża zawsze była bo jest zdrowa. A my to takie czasem popychadła czy 5 koła u wozu tak nie powinno być. Nie wiadomo jak brak rozmów na mnie wpłynął, ja się zaciełam w mowie w SP bo mama była zła w sensie zdenerwowana bałam się jej lubiała krzyczeć i doskonale od nauczycielek wiedziała co się działo w szkole bo nieraz dawała wyraz temu(mówiła coś czego wiadome jej nie mówiłam) więc uznałam że skoro i tak wie to po co się wysilać. Byłam, jestem wrażliwa przywykłam do egzystencji milczenia zaspakajania podst potrzeb jedzenie, woda spanie itd raczej nie mówię: dzień dobry bo wiem że to zaczątek rozmowy w którą i tak nikt ze mną nie wejdzie. Kogo ja obchodzę chora jestem więc na pewno gadam bzdury nieprawdę. Tak myślą zamiast pozwolić mi żyć jakbym choroby nie miała rozmawiać a wszędzie widzę unikanie, olewanie. 

Edytowane przez kabe1789

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.06.2023 o 18:07, aniam97 napisał(a):

Raczej traumy i zduszone emocje 

Nie wiem czy powinienem to pisać - ale logiczny wniosek jest taki, że miejsce w którym Cię faszerują lekami, nikt z Tobą nie rozmawia i nikt nie wzbudza Twojego zaufania - nie jest dla Ciebie najlepszym miejscem. Z tego co pisałaś i tak jesteś bardzo mocno zablokowana, nawet przed zwyczajnym psychoterapeutą (w szpitalu psych to sytuacja jest raczej "niezwyczajna"). Blokujesz się, masz tendencje do przenoszenia na terapeutę obrazu relacji z rodzicem (sam tak miałem), czujesz się niewidzialna i niesłuchana (nie mówię, że nieprawidłowo, bo być może trafiłaś na takiego terapeutę).

Kiedyś moja psychoterapeutka mówiła, że w czasie terapii chce mi dać "dużo przestrzeni ",bo mi tego potrzeba.  Tobie chyba też przydałby się psychoterapeuta, która da Ci przestrzeń i nie będziesz się przy nim zmuszać do udawania nieprawdziwych emocji czy postępowania wbrew sobie ze strachu przed odrzuceniem/ niezrozumieniem ? Potrzebujesz większej asertywności, żeby w ogóle zacząć poruszać własne problemy, takie mam wrażenie.

 

 

Nie jest tak, że chciała byś widzieć w psychoterapeucie rolę dobrego rodzica, który Ci pomoże (wręcz uratuje), a z drugiej jak już trochę mu zaufasz i zaczynasz w nim dostrzegać rodzica właśnie, to ten obraz prawdziwego rodzica nachodzi i czujesz, że ta osoba Cię "pochłania", że kurczy się Twoje "Ja", że zaczynasz zanikać i w tej relacji jesteś tylko po to,by spełniać oczekiwania tej osoby ?

 

Obserwuję ten wątek przez dłuższy czas i w pewnym momencie zauważyłem/zaniepokoiłem się, że zmienił się Twój styl wypowiedzi - czy było to spowodowane załamaniem nerwowym i rezygnacją, czy zaczęłaś brać silne neuroleptyki ?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To było spowodowane pobytem w szpitalu i chyba swoistym załamaniem... Jeśli dobrze Cię zrozumiałam. W wielu sprawach się z Tobą zgodzę, szpital nie byl dobrym miejscem dla mnie. Wyszłam już jednak wciąż mam tendencje samobójcze, w styczniu jestem zapisana do Babińskiego w Krakowie, do tego czasu będę chodzić do psychologa a później od sierpnia na terapię. Leki mi się nie zmieniły 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

 

Przede wszystkim chciałabym Ci powiedzieć, że bardzo jest mi przykro, że tyle zła Cię spotkało. :( 

Nic co napiszę, nie będzie odkrywcze i magicznie nie pomoże na to, jak się czujesz.

 

Bardzo razi mnie to, co usłyszałaś od terapeuty i psychiatry. 

Pierwsze, to że terapeuta nie będzie Twoją mamą.

Fakt, jest to niemożliwe tak zwyczajnie, ale terapeutycznie terapeuta wchodzi w taką rolę.

Oczywiście zapewne w odpowiednich granicach i pewnie nie cały czas. Terapeuta musiałby się wypowiedzieć. 

 

Na którymś z profili W Mediach Społecznościowych pracowni psychologicznej czytałam cytat z książki na ten temat, który właśnie coś takiego mówił. Jeżeli uda mi się na to znów trafić, to Ci podeślę, abyś mogła do tego wrócić, kiedy znów usłyszysz taki tekst, bądź przypomni Ci się ten usłyszany.

Nie znam kontekstu Twojej rozmowy z terapeutą, ale przypomniało mi się to, kiedy przeczytałam o tej sytuacji, która Cię spotkała. 

 

Co do psychiatry. Nie rozumiem jak mógł powiedzieć, że nie masz mówić wszystkiego. Znów... nie znam kontekstu, ale przecież im dokładniejsze informacje, tym lepiej dobrane leki. Masakra jakaś. :( 

 

Też trafiałam na różnych psychiatrów i terapeutów. Najgorsze co pamiętam, to jak w mega epizodzie depresyjnym, terapeutka zasugerowała mi, że za mało pomagam w domu mamie. Przede wszystkim, to nie była prawda a po drugie poczułam się jakbym była rozpuszczonym dzieciakiem (to było jakieś 10 lat temu, może nieco więcej). Wychodząc miałam ochotę się powiesić. A wtedy byłam bardziej podatna na takie "autorytety". 

 

Współczuję Ci bardzo, bo jest to straszne, kiedy ludzie pracujący w zawodach, w których mają styczność z osobami cierpiącymi i wrażliwymi, opowiadają takie rzeczy. Nie wiem po co decydują się na ten zawód, nie mając w sobie odpowiednio dużej empatii. 

 

Mi w terapii i radzeniu sobie ze sobą na co dzień pomogło pomyślenie w taki sposób, że jeżeli depresja jest chorobą, DDA jest syndromem, który mam nie tylko ja a terapia i leki są narzędziami, które dają szansę na nauczenie się radzenia sobie z tym i poprawy samopoczucia. To znaczy, że w jakimś stopniu jest to możliwe, że nie jestem, jedyna przede wszystkim.

Potraktowałam się trochę jak kolejny "przypadek medyczny". Pozwoliło mi to nabrać dystansu i trochę oddzielić od emocji tę część racjonalną, która mniej lub bardziej pomagała w trudnych momentach, ale mogłam iść dalej dzięki temu. 

 

Taki jest mój sposób, choć wiadomo, że najczarniejszą dziurę trzeba przeczekać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, HerShadow napisał(a):

Co do psychiatry. Nie rozumiem jak mógł powiedzieć, że nie masz mówić wszystkiego. Znów... nie znam kontekstu, ale przecież im dokładniejsze informacje, tym lepiej dobrane leki. Masakra jakaś. :( 

 

 

 

Współczuję Ci bardzo, bo jest to straszne, kiedy ludzie pracujący w zawodach, w których mają styczność z osobami cierpiącymi i wrażliwymi, opowiadają takie rzeczy. Nie wiem po co decydują się na ten zawód, nie mając w sobie odpowiednio dużej empatii. 

Hamowałabym się z takimi ocenami specjalistów, bo znamy tylko opowieść z jednej strony, przepuszczoną przez jej filtr. Może specjalista wcale nie miał nic złego na myśli, a ona po prostu odebrała to tak jak odebrała, przefiltrowane przez jej doświadczenia i przekonania.

 

Ja jakbym opisała niektóre teksty mojej terapeutki, np. "pani A., głupi powód do samobójstwa" (autentycznie takie coś padło) to też na pewno uznałabyś, że jest nieprofesjonalna itd. itp. ciężko oceniać fragment rozmowy nie znając całego kontekstu.

Mojej psychiatry też szczegółowo nie interesują moje przeżycia, tylko to jak się czuje na dany moment. Inna sprawa, że ja raczej i tak nigdy nie próbowałam nawet opowiadać takich rzeczy. Wie tyle ile musi, ale bez szczegółów. Od tego dla mnie jest terapia.

 

Oczywiście nie bronię tu specjalistów, bo jak w każdym zawodzie są lepsi i gorsi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Hamowałabym się z takimi ocenami specjalistów, bo znamy tylko opowieść z jednej strony, przepuszczoną przez jej filtr. Może specjalista wcale nie miał nic złego na myśli, a ona po prostu odebrała to tak jak odebrała, przefiltrowane przez jej doświadczenia i przekonania.

 

Pełna zgoda, dlatego napisałam, że nie znam kontekstu, co oznacza, że trzeba wziąć poprawkę.

 

1 godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Mojej psychiatry też szczegółowo nie interesują moje przeżycia, tylko to jak się czuje na dany moment. Inna sprawa, że ja raczej i tak nigdy nie próbowałam nawet opowiadać takich rzeczy. Wie tyle ile musi, ale bez szczegółów. Od tego dla mnie jest terapia.

 

Moja psychiatra rozmawia ze mną prawie godzinę. Nie chodzi o to, że każdy element tej wizyty jest jej potrzebny do postawienia diagnozy, natomiast ja jako pacjentka, czuję jej zainteresowanie, czuję się dzięki temu bezpiecznie, bo wiem, że nie traktuje pacjenta schematycznie: objawy - leki - następny. 

Dla pacjenta sceptycznego wobec leków, a nadal jest ich sporo, niekonsekwentnego w braniu leków, takie podejście może być pomocne np. wpłynąć na jego zaangażowanie. 

 

Byłam mile zaskoczona jak dopytała o niektóre sprawy, o które nie musiała pytać pod kątem przepisywania leków. 

U psychiatry przecież też może pojawić się pacjent, który będzie w takim momencie, że takie podejście uratuje mu życie. 

Myślę, że gdyby autorka posta trafiła na takie zachowanie lekarza, nie miałaby do swoich doświadczeń kolejnego ziarenka utwierdzającego ją w negatywnym odbiorze siebie, ludzi i w ogóle życia. 

Nie rozwiąże to problemów, ale może byłoby jakąś motywacją? A przynajmniej nie było kolejnym negatywnym doświadczeniem, a to już dużo. 

 

Poza tym nie każdy ma takie rzeczowe podejście. Ludzie czują się skrępowani i życzliwa rozmowa i zainteresowanie zwyczajnie pomaga przełamać bariery i pokonać wstyd. Stwierdzenie, że ktoś ma nie mówić za dużo, może co najwyżej przyblokować pacjenta, który odbierze to mocniej i zastosuje nie daj boże w terapii. 

 

Naprawdę czasami specjaliści paradoksalnie zapominają, mam wrażenie, z czym mają do czynienia. 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, HerShadow napisał(a):

 

Pełna zgoda, dlatego napisałam, że nie znam kontekstu, co oznacza, że trzeba wziąć poprawkę.

 

 

Moja psychiatra rozmawia ze mną prawie godzinę. Nie chodzi o to, że każdy element tej wizyty jest jej potrzebny do postawienia diagnozy, natomiast ja jako pacjentka, czuję jej zainteresowanie, czuję się dzięki temu bezpiecznie, bo wiem, że nie traktuje pacjenta schematycznie: objawy - leki - następny. 

Dla pacjenta sceptycznego wobec leków, a nadal jest ich sporo, niekonsekwentnego w braniu leków, takie podejście może być pomocne np. wpłynąć na jego zaangażowanie. 

 

Byłam mile zaskoczona jak dopytała o niektóre sprawy, o które nie musiała pytać pod kątem przepisywania leków. 

U psychiatry przecież też może pojawić się pacjent, który będzie w takim momencie, że takie podejście uratuje mu życie. 

Myślę, że gdyby autorka posta trafiła na takie zachowanie lekarza, nie miałaby do swoich doświadczeń kolejnego ziarenka utwierdzającego ją w negatywnym odbiorze siebie, ludzi i w ogóle życia. 

Nie rozwiąże to problemów, ale może byłoby jakąś motywacją? A przynajmniej nie było kolejnym negatywnym doświadczeniem, a to już dużo. 

 

Poza tym nie każdy ma takie rzeczowe podejście. Ludzie czują się skrępowani i życzliwa rozmowa i zainteresowanie zwyczajnie pomaga przełamać bariery i pokonać wstyd. Stwierdzenie, że ktoś ma nie mówić za dużo, może co najwyżej przyblokować pacjenta, który odbierze to mocniej i zastosuje nie daj boże w terapii. 

 

Naprawdę czasami specjaliści paradoksalnie zapominają, mam wrażenie, z czym mają do czynienia. 

 

 

 

 

Miło mi że stoisz po mojej stronie, ja juz się poddałam trochę 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

@aniam97

 

Miło mi że stoisz po mojej stronie, ja juz się poddałam trochę 

 

Wierzę, że taki stan może wyczerpywać. :(

 

Wiesz, najgorzej, że nie da się powiedzieć nic, co mogłoby pomóc, bo tak naprawdę, niestety, każdy z tą bitwą jest sam. Można, a nawet trzeba mieć miejsce, w którym można pogadać zwłaszcza kiedy jest źle, ale ostatecznie ze swoimi demonami ścierami się sami. 

Dobrze, że tu trafiłaś, bo może to być taki trening odsłaniania się dla Ciebie. 🙂 

Sprawdzania jak reagujesz, analizowania dlaczego.

Rozpoznawania sytuacji, w której coś jest Twoją opinią sprzeczną z opinią kogoś innego a co nadmierną i nieadekwatną reakcją. Pod warunkiem, że spróbujesz to robić. Nie ma niestety złotej metody na terapii, która Cię szybko wyleczy. Będzie ona miała szansę zadziałać wtedy, kiedy Ty będziesz na niej i przede wszystkim poza nią pracować na tyle, na ile jesteś w stanie. Praca terapeutyczna nie odbywa się tylko w gabinecie, a przede wszystkim poza nim, w życiu. 

 

Ja mam taki sposób, że przed wejściem do gabinetu sama sobie przypominam, co mi uprzykrza życie (jakby dało się zapomnieć, wiem. Ale w tym momencie się często da. Sama wiesz najlepiej ;) ), a przez kolejny tydzień staram się podczas tych konkretnych problemów wracać do rozmów w gabinecie. Nasze problemy nie bez powodu nie są widoczne i trzeba się do nich dokopywać. 

Takie powroty są jak łączenie klocków ze złej strony - obracasz, obracasz je i w końcu "kliknie". Jak długo to zajmuje? Różnie, ale cieszy, kiedy odkrywasz kolejne pole. :D

 

Ale do tego wszystkiego trzeba się trochę zaprowadzić. 

Nie chodzi o to, żeby się zmuszać kiedy totalnie jesteś niegotowa, ale kiedy masz już jakieś pozytywne odczucia względem terapeuty i czujesz, że go lubisz, możesz zrobić kolejny krok i zacząć rozważać pójście dalej. 

 

Terapeuta nie jest w stanie być za Ciebie gotowym. 

Nie pójdzie z nami dalej, jeżeli sami siedzimy po uszy w czymś i nie jesteśmy w stanie zrobić kolejnego kroku. 

 

Próbuj dostać się do tego racjonalnego umysłu. On jest! 

 

Mam taki ebook, który Ci tu załączam - http://www.psychotekst.pl/pdf/psychoterapia_po_ludzku_PSYCHOTEKST.pdf. Tam jest rozdział o tym, jakie są granice w psychoterapii, które muszą być przestrzegane przez terapeutę oraz chyba dla Ciebie istotniejsze - o bezpiecznym gabinecie, po czym poznać dobrego terapeutę itd. 

Powinien Ci pomóc ocenić, czy coś jest Twoją nadinterpretacją czy skandalicznym zachowaniem terapeuty.

 

Mam nadzieję, że mojego wpisu nie odbierasz jako atak. 

Prawda, bądź czyjeś zdanie nie zawsze jest na nas atakiem. Próbuj dystansować się od emocji. NIE ODCINAĆ! Dystansować. To jest bardzo pomocne. Czasem się nie da i ok. Jak już siedzimy w nich po uszy, trzeba przeczekać i próbować jeszcze raz. Ale próbuj. Zawsze ❤️ 

 

Ja dziś pięknie dałam się pokonać swojemu oporowi, a zapewne bardziej lękowi przed zadaniami.

Ni cholery nie wiem z czego się to bierze, a przydałoby się mocno tego pozbyć. 😕 

Też szukam i póki co wiem co się dzieje ze mną w tym momencie już, ale przyczyny na horyzoncie nie widać, więc też szukam. 

 

Znów się rozpisałam...  więc kończę swoje gadanie. ;)

 

Edytowane przez HerShadow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziekuje za Twój wpis naprawdę... szczerze to chciałabym się rozpłynąć w powietrzu, zniknąć, ciągle myślę o śmierci... Nie poradzę sobie, już się pogodziłam że mieszkam z rodzicami, z którymi się nie dogaduję i że nie umiem się usamodzielnić. W piątek mam rozmowę o pracę, ale ją zawalę, nie umiem być innej myśli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 W piątek mam rozmowę o pracę, ale ją zawalę, nie umiem być innej myśli

Nie od razu Rzym zbudowano. Grunt to podejmować jakieś działanie i dążyć do czegoś - prędzej czy później dopniesz swego, ale nie stój w miejscu i zdobywaj doświadczenie.

 

Co ma być to będzie, ale z pewnością przeżyjesz tę rozmowę. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Praca jako sekretarka 

Super 🙂 Daj znać jak poszło w Twoim odczuciu. 

13 godzin temu, aniam97 napisał(a):Nie poradzę sobie, już się pogodziłam że mieszkam z rodzicami, z którymi się nie dogaduję i że nie umiem się usamodzielnić. W piątek mam rozmowę o pracę, ale ją zawalę, nie umiem być innej myśli


Masz moment rezygnacji. Trzeba go przetrwać. Mówi się, że jak twierdzisz, że do niczego nie dojdziesz, to tak będzie i odwrotnie. 
 

Jakkolwiek banalnie to brzmi, to tak jest.

Też mam kiepski etap. Ugrzęzłam w jakimś g….wnie. Rozumiem. 
Ale trzeba próbować. Nasz umysł jest plastyczny i obiektywnie można go przekierować na inne nawyki myślowe. Próbuj. Zrób co się da na tej rozmowie. Małymi krokami do przodu. Niech rozmowa będzie pierwsza a po niej, w nagrodę, zrób coś co lubisz - idź na lody, spacer. Ja bym poszła na jakąś mega kawkę. ☕😋

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, aniam97 napisał(a):

Przełożyli mi rozmowę na wtorek 

 

Masz więcej czasu, żeby się przygotować. 🙂 

 

3 godziny temu, postrzeleniec napisał(a):

Dobrze poczytać w necie jakiego typu pytania padają na rekrutacjach. Z mojego doświadczenia te "typowe" pytania nie padają zbyt często ale dobrze mieć wcześniej przygotowane odpowiedzi.

 

Te pytania, to jest farsa. Niby chodzi o to, żeby sprawdzić kandydata, jednak wszyscy wiedzą, że odpowiadamy zgodnie z tym jak jest ok. żeby zwiększyć swoje szanse. Instrukcje mniej więcej zna każdy. Dlatego uważam, że ostatecznie rekruter nie jest w stanie  sensownie ocenić predyspozycji pracownika na dane stanowisko. :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, HerShadow napisał(a):

 

Te pytania, to jest farsa. Niby chodzi o to, żeby sprawdzić kandydata, jednak wszyscy wiedzą, że odpowiadamy zgodnie z tym jak jest ok. żeby zwiększyć swoje szanse. Instrukcje mniej więcej zna każdy. Dlatego uważam, że ostatecznie rekruter nie jest w stanie  sensownie ocenić predyspozycji pracownika na dane stanowisko. :D 

Ale na pewno warto poczytać o firmie do której idzie się na rozmowę. Ja kiedyś tym, że sprawdziłam stronę internetową potencjalnego miejsca pracy wygrałam rekrutację, bo były tam informacje, o które nawet mnie nie zapytano, ale jakoś w rozmowie wyszło, że wiem i sama osoba prowadząca rozmowę była zaskoczona tym faktem ;) pracę dostałam oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Ale na pewno warto poczytać o firmie do której idzie się na rozmowę. Ja kiedyś tym, że sprawdziłam stronę internetową potencjalnego miejsca pracy wygrałam rekrutację, bo były tam informacje, o które nawet mnie nie zapytano, ale jakoś w rozmowie wyszło, że wiem i sama osoba prowadząca rozmowę była zaskoczona tym faktem ;) pracę dostałam oczywiście.

 

Tak, to fakt. I to właśnie mnie irytuje w tych rozmowach, że na przykład gdyby w Twoim przypadku temat nie wypłynął, a ktoś inny zaprezentowałby sie lepiej, to może on by pracę otrzymał a nie ty nawet, jeżeli miałabyś lepsze kompetencje. 

Oczywiście nie twierdzę, że ich nie miałaś. Podaję przykład. 

W dodatku w dużej mierze człowiek czuję się na nich idiotycznie odpowiadając na niektóre pytania. 

Może po prostu odpowiednia osoba w odpowiednim miejscu sama się wybroni, jednak często ludzie wybierają jakieś miejsce pracy, bo muszą a nie dlatego, bo to ich praca marzeń a musza opowiadać głupoty. 

 

 

Edytowane przez HerShadow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, HerShadow napisał(a):

Te pytania, to jest farsa. Niby chodzi o to, żeby sprawdzić kandydata, jednak wszyscy wiedzą, że odpowiadamy zgodnie z tym jak jest ok. żeby zwiększyć swoje szanse. Instrukcje mniej więcej zna każdy. Dlatego uważam, że ostatecznie rekruter nie jest w stanie  sensownie ocenić predyspozycji pracownika na dane stanowisko. :D 

Farsa, nie farsa. Lepiej nie dać się zaskoczyć 🙂 Poza tym nadal można odpowiadać na te pytania w taki sposób, aby jednakć jakąś realną informację przekazać.

 

W rekrutacjach, gdzie ja biorę udział wydaje mi się, że najczęściej decydującym czynnikiem był staż pracy. Jak zebrałem kilka lat stażu, to łatwiej było mi zmienić pracę, chociaż nie powiedziałbym, że moje kompetencje jakoś szałowo poszły do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×