Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy jest dla mnie nadzieja?


Samniewiem

Rekomendowane odpowiedzi

26 minut temu, Samniewiem napisał:

Na reszte rzeczy, jak np. znalezienie terapeuty już brakuje motywacji, jeszcze trzeba by na tą terapie jeździć przecież...

Rozumiem brak motywacji, ale to jest w Twoim interesie. Nikt Cię na siłę tam nie zaciągnie, ani nie znajdzie za Ciebie terapeuty. Jak sam o siebie nie zadbasz w tej kwestii to będzie tak nijak jak jest teraz. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Samniewiem napisał:

. Na reszte rzeczy, jak np. znalezienie terapeuty już brakuje motywacji, jeszcze trzeba by na tą terapie jeździć przecież...

 

No i trzeba jeszcze mówić, a potem jeszcze myśleć o tym co sie mówiło i co terapeuta mówił, a potem jeezcze właczyć samokrytycyzm.. nie ma sensu, ja bym na twoim miejscu nie mieszal sie w takie bagno, jedno bagno juz jest, po co komu kolejne.. odpuśc sobie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te myśli samobójcze to już cięższa sprawa, bo zazwyczaj wskazują na to, że ktoś subiektywnie znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Mogą też być przejawem wewnętrznej, niewyżytej, stłumionej agresji. Też nie jest łatwo nad nimi pracować na terapii i tutaj byłbym bardzo ostrożny odnośnie wyboru rodzaju terapii, bo zbyt intensywna czy w nieodpowiednim podejściu terapeutycznym może jeszcze więcej narobić szkód niż by było bez terapii. Radziłbym najpierw ustabilizować swój słabszy stan mentalny lekami, a dopiero potem działać z jakąkolwiek terapią. Leki oczywiście są do leczenia objawowego, nie przyczynowego. Dlatego warto łączyć jedno i drugie. I też fakt, że terapia to harówka, zdarzają się w niej nieuniknione kryzysy, doły, zawahania. Też słyszałem, że terapia powinna uczyć nas bycia samym dla siebie terapeutą. No i tutaj zastanawia mnie, na ile takie błąkanie się po tych wszystkich meandrach umysłu bywa lepsze od takiego powiedziałbym bardziej życiowego, racjonalnego radzenia sobie z problemem z pomocą rodziny, znajomych, spotkań z innymi, które bardzo rozwijają. Są nawet spotkania dla obcych sobie ludzi, grupki, portale na których ludzie się poznają. Też nie każdy potrafi o taką pomoc z zewnątrz poprosić, wstydzi się, boi się odrzucenia, ośmieszenia, ale z czymś takim też należy walczyć, pokonywać te lęki, które tak bardzo dezorganizują życie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.01.2022 o 21:41, acherontia styx napisał:

Rozumiem brak motywacji, ale to jest w Twoim interesie. Nikt Cię na siłę tam nie zaciągnie, ani nie znajdzie za Ciebie terapeuty. Jak sam o siebie nie zadbasz w tej kwestii to będzie tak nijak jak jest teraz. 

Ja bym z checia poszedl na terapie. Dlaczego? A dlaczego nie? 
Nie uwazam to za wstyd. Nawet jesli miala by byc to strata czasu.
Tylko jest ten problem ze gdybym ja wybral sobie terapeute zaraz moja rodzina bylaby u niego z gotowka nastawiajac go przeciwko mnie, jesli nie rodzina to rodzina nakrecila by na to policje, jesli nie policje to prokurature sad a jesli mimo to by sie nie udalo bo to JA chcialbym chodzic na psychoterapie tam gdzie Ja chce chodzic na terapie to zamkneli by mnie w psychiatryku i po jezdzeniu do lekarzy ci drudzy stwierdziliby ze jestem chory psychicznie i terapia w moim przypadku nie ma sensu, chyba ze chodzi o terapeutow ktorych oni znaja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oh shit. He we go again.

Od ostatniego posta w tym temacie niestety zadziało się tyle, że leki mnie podniosły, czułem się w miarę dobrze i...nie zrobiłem nic więcej. Wiem, że bez terapii się nie obejdzie, ale mam w sobie strach przed rozgrzebaniem niektórych rzeczy z przeszłości. Mam też w sobie strach, który opisałem gdzieś tutaj na początku, że mi się nie będzie dało pomóc. Że braknie mi siły na walkę. Zbyt duże bagno. Traumy, ocd, nerwica, depresja, /cenzura/ wie co jeszcze. 
Ostatnie 2-3 lata udowodniły mi w sumie jednak, że bez chociażby spróbowania dalej nie pociągnę. Za często zaczęły się nawroty. Póki co czekam, żeby mnie leki chociaż trochę podniosły i od razu działam.

Jest ciężko w uj, dlatego jestem tutaj trochę nadaktywny, bo czytam, piszę, szukam chociażby pierwiastka nadziei, ucieczki czy pieron wie w sumie czego, ale jakoś muszę dotrwać aż mnie leki znów podniosą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Samniewiem napisał:

Jest ciężko w uj, dlatego jestem tutaj trochę nadaktywny, bo czytam, piszę, szukam chociażby pierwiastka nadziei, ucieczki czy pieron wie w sumie czego, ale jakoś muszę dotrwać aż mnie leki znów podniosą. 

Nie myśl w ten sposób, że jesteś nadaktywny.  Sama miałam czas, że gdybym nie miała się gdzie schować i myślę o forum to czułabym się najsamotniejszym człowiekiem na ziemi. Tutaj właśnie poczułam, że tak naprawdę jest mnóstwo takich osób jak ja dlatego nie zapominam o tym a mój pierwszy nick brzmiał beznadzieja ;) Mijają lata a nadzieja jest zawsze...bądź silny i w razie czego co pisz ;)

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Samniewiem, ja trochę ci opowiem.
Rozumiem twój stan, przynajmniej jeśli chodzi o myśli samobójcze i takie poczucie beznadziei. 
Kiedyś, w moim przypadku kiedy sam to rozważałem, to tego wcale nie chciałem. I jak robiłem sobie research w necie to doszukałem się, że mało kto tego chce, tylko ludzie nie chcą też żyć w okolicznościach w jakich się znaleźli. Np. nie każdy kto nagle zostaje bezdomnym, godzi się na to. Jest to dla nich nie do przyjęcia i odchodzą.

Ja odczuwałem to jakby samobójcze myśli chciały przejąć nade mną kontrolę. Bałem się ich, tak jakby to nie były moje myśli, tylko jakieś obce i one były bardzo natarczywe. Taka ciężka energia, która nie chciała dać mi spokoju.
Brakowało tylko jednego, mojej decyzji. Ja już wiedziałem jak, gdzie i co zrobić, to było bardzo łatwe wymyśleć skuteczne rozwiązanie i się przygotować, Właściwie nie widziałem też swojego powodu by żyć, raczej to, że wszyscy wokół mnie, odczuli by tylko ulgę, gdyby mnie nie było. Ja też, więc widziałem dobre strony tego swojego zejścia.

ale w pewnym momencie, mimo że nie wiedziałem co zrobić by swój stan polepszyć, postanowiłem że ja będę żył. I niech się dzieje co chce, niech cierpię też, ale ja będę żył.
Tak postanowiłem i to była moja decyzja. Nawet jeśli te myśli jeszcze powracały często to nie wchodziłem z nimi w interakcje. 
Szukałem za to rozwiązań w różnych miejscach. To może ci się przydać, bo takie osoby mogą zrobić wszystko. Mogłem poszukać rozwiązań tam, gdzie rodzinie czy znajomym nie przyszło by nawet do głowy, ale co miałem do stracenia, walczyłem o wszystko. To był długi i nadal jest proces by dojść do takiej jakby normalności, szkoda mi tylko rzeczy których się już fizycznie odwrócić nie da. Ale duchowo zyskałem i widzę to teraz, widzę więcej niż kiedyś. 

Ważna jest właśnie wewnętrzna motywacja, taka niezależna od innych. Inni mogą nam troszkę pomóc, ale nie mogą np. spełnić naszych marzeń, nie wiedzą też po co tu jesteśmy i to my sami znamy siebie najlepiej. Nikt nie poradziłby sobie lepiej na naszym miejscu tak jak my. 
Aaaaa masz jakieś marzenia?? :))


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Relfi przeoczyłem Twój  wpis. Dzięki za niego bardzo, dał mi do myślenia. W przeszłości udawało mi się wskoczyć na ten poziom myślenia o którym myślisz. Tym razem jest dużo ciężej. Ale tak jak mawia kolega @DEPERS każdy kolejny raz jest cięższy.
Jestem w trakcie instalowania 150mg wenli i dziś mam taki skok lęków, że aż odkopałem ten temat i czytam Wasze posty na pocieszenie, bo powoli tracę nadzieję, że w ogóle może być dobrze. Myślami jestem aktualnie w bardzo ciemnej otchłani.
Czekam aż te leki wskoczą, czekam na terapie, ale jeśli to nie pomoże w miarę szybko, to nie wiem skąd ja /cenzura/ wezmę siły na dalszą walkę.
Przepraszam za jojczy post, musiałem wypluć emocje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Samniewiem napisał:

@Relfi przeoczyłem Twój  wpis. Dzięki za niego bardzo, dał mi do myślenia. W przeszłości udawało mi się wskoczyć na ten poziom myślenia o którym myślisz. Tym razem jest dużo ciężej. Ale tak jak mawia kolega @DEPERS każdy kolejny raz jest cięższy.
Jestem w trakcie instalowania 150mg wenli i dziś mam taki skok lęków, że aż odkopałem ten temat i czytam Wasze posty na pocieszenie, bo powoli tracę nadzieję, że w ogóle może być dobrze. Myślami jestem aktualnie w bardzo ciemnej otchłani.
Czekam aż te leki wskoczą, czekam na terapie, ale jeśli to nie pomoże w miarę szybko, to nie wiem skąd ja /cenzura/ wezmę siły na dalszą walkę.
Przepraszam za jojczy post, musiałem wypluć emocje.

Za dużo razy zadajesz sobie pytanie, a jeśli nie pomoże, wyprzyj go pytaniem, a dlaczego miało by nie pomóc? Ty piszesz, a ja już byłem w takim stanie, że nikt nie miał prawa się do mnie odezwać. Odtrąciłem wszystkich i znienawidziłem cały świat, nie spałem nie jadłem i tak 13 miesięcy, aż trafiłem do szpitala z wyczerpania schudłem ponad 30kg w rok z kawałkiem. Po powrocie ze szpitala, zacząłem wyszukiwać fizycznej przyczyny mojego stanu, tak jak Ci już pisałem MRI prześwietliłem każdy milimetr mojego ciała, angiografie, krew na setki odczynników, choroby egzotyczne i nic. Jak już to wszystko wyelminowałem, to trza było pogodzić się z tym, że to depresja. Pierwsi lekarze okazali się niewypałem, bo ja jestem pacjentem który oczekuje i za darmo na pewno pieniędzy im nie zapłace, zresztą dwóm nie zapłaciłem bo w ryj im powiedziałem, że są śmieszni i nie zapłacę za wizytę z której nic nie zyskałem.  Trafiłem na lekarkę która mnie na kierowała na zrozumienie z czym się borykam. Kopałem, kopałem i wykopałem słynne CRF i na tamten czas był to dla mnie strzał w dziesiątkę. Teraz nawet niekiedy do niego wracam. Myślę, że u Ciebie problem polega na znalezieniu takiego lekarza który wytłumaczy i oświeci. Na pewno niechęć będziesz musiał przełamać sam jeśli chodzi o tą terapię. Jeśli już te lęki ustąpią na tyle, że będziesz funkcjonował , to trza się zmusić i wyrwać z tego błędnego koła w które wpędziła Cię nerwica. Twoja sytuacja jest całkowicie do opanowania. Ja byłem w dużo gorszej i się wygrzebałem, a już czekałem na śmierć. Po tych przeżyciach postanowiłem, że już nigdy nie dopuszczę do takiego stanu. Musisz dokładnie opowiadać lekarzowi co Cię najbardziej trapi z czym masz problem. Podstawą jest Cię wyciągnąć na taki poziom z którego będziesz w stanie tą terapię podjąć. Jak lęki się nasiliły, to znaczy, że coś się dzieje i stopniowo będzie się to stabilizowało:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.02.2023 o 23:17, Relfi napisał:

I jak robiłem sobie research w necie to doszukałem się, że mało kto tego chce, tylko ludzie nie chcą też żyć w okolicznościach w jakich się znaleźli.


Tak sobie myśle @Relfi czytając ten fragment, że ja tak trochę mam. Tak mnie już zmęczyły te wszystkie nerwice, depresje, problemy, że nie chciałbym realnie umrzeć, ale czasem człowiek nie ma już siły na życie tym życiem. Pytanie jak się wyrwać kiedy nie chcesz żyć w życiu, które masz, a zmienić go nie można. 

 

W dniu 19.03.2023 o 18:59, DEPERS napisał:

Myślę, że u Ciebie problem polega na znalezieniu takiego lekarza który wytłumaczy i oświeci.


Dokładnie @DEPERS. Czasem mam wrażenie, że te moje wizyty, to takie odbębnienie dla hajsu. I to wygląda niestety tak, że wiem, że potrzebuje zmiany lekarza i terapii, a sił na ich znalezienie i umówienie często brakuje. W ostatnim tygodniu codziennie kończyło się to na "dobra jutro poszukam" i szedłem znowu spać. I tak zleciał kolejny tydzień i już w sumie 3 miesiące. Potrzebuje chociaż lekkiego dzwignięcia z dna tak jak piszesz, póki co się nie udaje. Nawet na odpisanie Wam tutaj zbierałem się kilka razy.

Edytowane przez Samniewiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Samniewiem napisał:


Tak sobie myśle @Relfi czytając ten fragment, że ja tak trochę mam. Tak mnie już zmęczyły te wszystkie nerwice, depresje, problemy, że nie chciałbym realnie umrzeć, ale czasem człowiek nie ma już siły na życie tym życiem. Pytanie jak się wyrwać kiedy nie chcesz żyć w życiu, które masz, a zmienić go nie można. 

 


Dokładnie @DEPERS. Czasem mam wrażenie, że te moje wizyty, to takie odbębnienie dla hajsu. I to wygląda niestety tak, że wiem, że potrzebuje zmiany lekarza i terapii, a sił na ich znalezienie i umówienie często brakuje. W ostatnim tygodniu codziennie kończyło się to na "dobra jutro poszukam" i szedłem znowu spać. I tak zleciał kolejny tydzień i już w sumie 3 miesiące. Potrzebuje chociaż lekkiego dzwignięcia z dna tak jak piszesz, póki co się nie udaje. Nawet na odpisanie Wam tutaj zbierałem się kilka razy.

Pregabalinę jeszcze bierzesz? Co Ci najbardziej doskwiera, lęk, czy bezsens? 

 

Czujesz się inaczej niż za pierwszym epizodem? Brakuje Ci myśli zradzających nadzieję i nie masz ochoty nawet na nic przyjemnego, bo jest Ci to obojętne? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, DEPERS napisał:

Pregabalinę jeszcze bierzesz? Co Ci najbardziej doskwiera, lęk, czy bezsens? 


Od dziś zacząłem schodzić. Aktualnie to bezsens i brak motywacji do życia.
 

 

3 godziny temu, DEPERS napisał:

Czujesz się inaczej niż za pierwszym epizodem?


Ten epizod rok temu był inny jakoś. Zaczął się, od razu wjechałem z wenlą 75 (nawet nie czekając na lekarza) i po miesiącu mniej więcej było już czuć pierwsze efekty, coś tam zacząłem wychodzić, żyć i szybko się skończyło. 
Tutaj najpierw był ten brintellix w styczniu, który mi jeszcze większego syfu narobił przez miesiąc, potem dopiero wenla, potem zwiększanie wenli i tak czas leci i nic.

 

3 godziny temu, DEPERS napisał:

Brakuje Ci myśli zradzających nadzieję i nie masz ochoty nawet na nic przyjemnego, bo jest Ci to obojętne? 


Niestety dokładnie tak...
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Samniewiem napisał:


Od dziś zacząłem schodzić. Aktualnie to bezsens i brak motywacji do życia.
 

 


Ten epizod rok temu był inny jakoś. Zaczął się, od razu wjechałem z wenlą 75 (nawet nie czekając na lekarza) i po miesiącu mniej więcej było już czuć pierwsze efekty, coś tam zacząłem wychodzić, żyć i szybko się skończyło. 
Tutaj najpierw był ten brintellix w styczniu, który mi jeszcze większego syfu narobił przez miesiąc, potem dopiero wenla, potem zwiększanie wenli i tak czas leci i nic.

 


Niestety dokładnie tak...
 

Może pregabalina tłumiąc lęk, stłumiła też chęci i wprowadziła Cię w apatyczny stan.  Jak odstawiasz to powinieneś po paru dniach poczuć się lepiej, a wenla może okiełzna lęk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.03.2023 o 05:23, DEPERS napisał:

Może pregabalina tłumiąc lęk, stłumiła też chęci i wprowadziła Cię w apatyczny stan.  Jak odstawiasz to powinieneś po paru dniach poczuć się lepiej, a wenla może okiełzna lęk


Jak u mnie z lekami, to wiesz. W zeszłym roku jak załapała wenla (i to bardzo szybko), to miałem podobne myślenie, jak @Relfi że co by się nie działo, to dam sobie radę ze wszystkim. W tym roku jakoś nie mogę dojść do tego momentu niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Samniewiem napisał:


Jak u mnie z lekami, to wiesz. W zeszłym roku jak załapała wenla (i to bardzo szybko), to miałem podobne myślenie, jak @Relfi że co by się nie działo, to dam sobie radę ze wszystkim. W tym roku jakoś nie mogę dojść do tego momentu niestety.

Wiem. No musisz to skonsultować z lekarzem wiesz, że Twoja sprawa jest delikatna ze względu na samobóje i nie chce Ci zaszkodzić. Może ona wprowadza Cię w stan zobojętnienia emocjonalnego i nie czujesz pozytywnego działania wenlafaksyny. Mi tak robi sulpiryd, ile czego bym nie brał to on wszystko tłumi. Dziś potrzebowałem mocy bez emocjonalnej, wziąłem rano o 5 i nie czułem nawet, że mam dość poważną infekcję, a to świadczy o jego mocy, on zabijał nawet 450mg wenlafaksyny, że nie czułem po niej nic i to robił w najmniejszej dawce bo 50mg, a biorą nawet po 1,6 grama, to już pewnie nie czujesz nawet, że jesteś człowiekiem. Istnieje taka możliwość, że ona miesza Ci w działaniu wenlafaksyny, bo na pewno nie działa tylko wybiórczo na tłumienie lęku tylko zapewne otępia cały układ nerwowy skoro podstawowym jej działaniem jest tłumienie bólu, ale to musisz ustalić z lekarzem. Powiedz, że nie czujesz dziania pozytywnego i podejżewasz o to pregabalinę, bo wcześniej bez niej efekt terapeutyczny wenlafaksyny był znaczny w dużo mniejszej dawce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×