Skocz do zawartości
Nerwica.com

Homoseksualizm, samotność i niepokojące myśli


eleniq

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, którzy zajrzeli do mojego postu, miło mi 😊 Od razu chciałbym powiedzieć, że przeczytanie tego postu będzie wymagać samozaparcia, gdyż jest dość długi i rozbudowany (specjalnie go porozdzielałem go na wątki), ale chciałem w końcu opisać, to co mnie najbardziej ostatnio niepokoi.

 

Mam na imię Marek i mam 22 lata. Moja osobowość właściwie odkąd pamiętam była "inna niż wszystkie", dlatego, że przejawiałem większą skłonność do rozmyślań, interesowały mnie poważne tematy, drastyczne obrazy, ludzie z dysfunkcjami itd. Bywałem często zamyślony, zamknięty w sobie, miałem też taką cechę, że byłem dla wszystkich taki "za dobry", łatwo było mnie wykorzystać, manipulować mną, zwalać na mnie winę, dlatego najczęściej ja dźwigałem winę za wszystkich, można powiedzieć, byłem jakby odpowiedzialny za cudze czyny. 

Z przedszkola niewiele pamiętam, lecz jedyne co mnie niepokoi z tego okresu, to bardzo nerwowa pani przedszkolanka, która darła się na mnie (i tylko na mnie) bardzo złym, podniesionym głosem, bywało, że niedosłyszałem, zawieszałem się często i wolno jadłem, byłem też słabszy fizycznie, nie lubiłem grać w piłkę, ale za to preferowałem indywidualne sporty. Do tego najlepszą atrakcją w przedszkolu były lekcje rytmiki, kiedy pani grała na pianinie, ja lubiłem słuchać dźwięków, nie lubiłem śpiewać.

Później trafiłem do klasy integracyjnej w szkole podstawowej, w mojej klasie byłem oczywiście jako normalny uczeń bez orzeczenia o kształceniu specjalnym, radziłem sobie w miarę dobrze, nie wymagałem pomocy nauczyciela, jedynie miałem małe problemy z matematyką i sprawnością fizyczną, zniechęcałem się szybko do gier zespołowych, ale sami pewnie rozumiecie - słaby fizycznie chłopak kto by chciał taką p****, dziewczyny w klasie nabijały się z tego czasem. Do tego w mojej klasie była dziewczynka z zespołem Downa, z którą nawet lubiłem się bawić, ale teraz spoglądam na to jak na coś dziwnego - jak normalna osoba, może spoufalać się z osobą dysfunkcyjną. Koledzy pewnie też zauważali to moje dziwne zachowanie... przepraszam ale nie mogę dłużej o tym tu opowiadać, za dużo mi to sprawia jakiegoś "dziwnego uczucia"...

 

Ale szkoła podstawowa to i tak był pikuś, bo koszmar zaczął się w gimnazjum. Tam były zupełnie inne osoby w klasie. Okazałem się być ofermą i najsłabszym ogniwem, kozłem ofiarnym. Ale żeby nie było - nie zdawałem sobie wtedy do końca z tego sprawy, nie wiedziałem tak dużo o sobie, by to rozumieć - byłem w końcu dzieckiem 13 lat... Np. jeden taki jak zaczął mi dokuczać to komentował każde moje zachowanie, naprawdę to było chore, ciągle mi powtarzał, że jestem głupi, że mam się do niego nie odzywać, że dla niego mam nie istnieć, bo patrzeć na mnie nie może, że jestem taką pierdołą, wmawiał mi, że jestem chory psychicznie, że dziwnie chodzę, dziwnie mówię itd... przez niego popadłem w obłęd - zacząłem kontrolować swoje zachowanie, potem namówiłem rodziców na psychologa - pani psycholog stwierdziła, że nie mam żadnego zaburzenia, że jestem tylko troszkę nieśmiały i nadwrażliwy na cudze emocje czy coś takiego... no to tak przeszedłem przez to gimnazjum jako kłębek nerwów... jednak nie tylko ten chłopak mi dokuczał... bo do tego wszystkiego dziewczyny też na mnie krzywo patrzyły, bo byłem słaby fizycznie, że jestem słabym i głupim chłopakiem, że nie rozumiem dziewczyn, że żadna dziewczyna mnie nie zechce, bo te dziewczyny z klasy nabijały się ze mnie po prostu za moją osobowość wszyscy mi zaczęli wówczas dokuczać, mało tego niektórzy tak na mnie dziwnie patrzyli, zaczął mnie przerażać ich wzrok, nie mogłem wytrzymać ich kontaktu wzrokowego takiego dziwacznego, wnikliwego, jakby chcieli mi coś zrobić - nie wiem czy nie miałem wtedy urojeń... nauczyciele też nie potrafili zrozumieć mojego zachowania, w miarę narastania we mnie negatywnych emocji wywołanych tym dokuczaniem zacząłem mieć natręctwa i ponure myśli, cały czas siedziałem w domu, nie wychodziłem na podwórko, cały czas byłem przejęty rozmyślaniem o sobie, dlaczego taki jestem, popadałem w coraz głębszą jakby depresję, zacząłem mieć odmienne stany psychiczne niż wcześniej, apatia, anhedonia, wybuchy gniewu, tiki nerwowe... ale psycholog szkolna na to wszystko przymykała oko, mówiła że dramatyzuję i powinienem być bardziej pewny siebie, ale wtedy nie wiedziałem co mam z tym zrobić, przecież byłem dzieckiem!!! Do tego wszystkiego zacząłem odkrywać w sobie fascynację płcią męską co przerodziło się w homoseksualizm - nie wiem czy miałem to od zawsze, czy to szykany ze strony dziewczyn skierowały mnie w stronę chłopaków... no wyobraźcie sobie teraz co taka młoda osoba myśli o sobie, kiedy odnajduje w sobie przeciwną orientację seksualną... to wręcz pogłębiło jeszcze bardziej moje (TERAZ WIEM, ŻE BŁĘDNE WÓWCZAS!!!) przekonanie tylko, że coś ze mną jest nie tak...

Potem po gimnazjum nadeszło liceum. No tutaj nie za wiele się działo, było znacznie spokojniej niż w gimnazjum, jednak dalej chłopaki się ze mnie na wfie nabijali - tylko ten nieszczęsny WF był moją zmorą. Jednak pozostałości przeżyć po gimnazjum okazały się burzące moją psychikę. Niestety depresja dalej się pogłębiała, rodzice zaczęli ze mną jeździć po poradniach psychologicznych, w końcu któraś pani psycholog skierowała mnie na konsultację do lekarza psychiatry. Wówczas w 2 klasie liceum otrzymałem trzy DOBRE!!! diagnozy od lekarza psychiatry, bo 3 wizytach, mianowicie:

1. Ostra reakcja na stres i zaburzenia adaptacyjne

2. Epizod depresyjny umiarkowany

3. Całościowe zaburzenia rozwojowe 

Muszę wam powiedzieć, że moja Pani Doktor psychiatra to naprawdę świetna osoba, leczę u niej depresję do dnia dzisiejszego. Jest psychiatrą z dwoma specjalizacjami (psychiatra dzieci i młodzieży oraz psychiatra dorosłych), do tego jest psychoterapeutą psychoanalitycznym i przez długi czas pracowała w szpitalu psychiatrycznym, ale zrezygnowała ostatnio z pracy z powodu złych warunków w szpitalu (tu macie wywiad z nią w internecie https://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/585243,agnieszka-dabrowska-mcn-jozefow-psychiatria.html) obecnie pracuje w fundacji "Dzieci Niczyje" jako lekarz psychiatra.

 

W drugiej klasie liceum zapisałem się też na siłownię na treningi siłowe z trenerem (trenowałem z trenerem później przez 5 lat do teraz, co bardzo mi się podobało). Mój trener był bardzo miły, wyrozumiały, spokojny i znał się na tym co robi. Naprawdę cieszę się, że tak poznałem swojego trenera wtedy. No ale te treningi to nie wszystko, bo wciąż w mojej głowie drzemały te nieprzyjemne myśli i konflikty wewnętrzne. Wciąż się izolowałem od ludzi, nie miałem poczucia równowagi psychicznej. Potem przyszła matura i studia, a ja dalej tkwiłem w przeszłości, niestety właśnie ta trudna przeszłość niszczyła moją psychikę… nie byłem nawet tego świadomy. Z racji, że miałem dopiero 17 lat mogłem brać z leków tylko Fevarin, bo u dzieci i młodzieży jedynymi lekami zarejestrowanymi do leczenia depresji są sertralina i fluwoksamina.

 Mało tego byłem ogółem dość delikatny z charakteru, lubię np. słuchać muzyki klasycznej, zacząłem od Bacha, potem był Mozart, Beethoven, Chopin, aż w końcu najtrudniejszy kompozytor i mój ulubiony – Franz Liszt. Niestety z tego powodu też mnie koledzy zaczepiali, że ja baletu, opery nieraz lubię posłuchać. I do tego wszystkiego dawałem się wykorzystywać, żeby inni mnie lubili itd., ale teraz dzięki psychoterapii powoli uczę się nawiązywać zdrowe relacje z ludźmi za co dziękuję mojej terapeutce, którą poleciła mi moja ukochana Pani doktor, moja terapeutka pani Klaudia doskonale wie z czym się borykałem przez te wszystkie lata, ile ja przeżyłem, ile mnie to nerwów kosztowało, ale też podziwia mnie za moją siłę, bo nie dałem się samookaleczać…

Potem były studia, akurat miałem duży problem z wyborem kierunku, studiowałem trzy różne kierunki po kolei: biologię, chemię i matematykę. Potem zniechęciłem się do studiów i teraz wybrałem szkołę policealną dzienną na kierunku technik farmaceutyczny i nawet mi się podoba, mam nadzieję, że to już ostatnia zmiana kierunku, ale w trakcie studiów też nadal dokuczał mi brak tej równowagi psychicznej, sztywność osobowości, było coraz gorzej, leki nie pomagały na takie stany, miałem derealizację i depersonalizację momentami przez ten cały opisany wyżej trudny okres dojrzewania. W końcu zdecydowałem się na psychoterapię zanim miało by dojść do całkowitego rozstroju, bo naprawdę momentami byłem na granicy, chciałem popełnić samobójstwo, depresja mi się pogłębiała bardzo mocno. Terapia dawała bardzo dobre skutki – chodzę na nią już 2 lata, ale w międzyczasie z racji nasilonych lęków i myśli samobójczych dostałem do Fevarinu Ketrel, i czułem się fantastycznie, poprawiła mi się pamięć, myślenie, stałem się wyluzowany i mniej zagubiony w świecie, ale wtedy zacząłem mieć też nasilone, żywe i koszmarne sny, dlatego po roku razem z panią psychiatrą zmieniłem Fevarin na wenlafaksynę, która również nie pomagała a wręcz tłumiąco na mnie działała. Pani Doktor zdecydowała, że skieruje mnie do szpitala psychiatrycznego, w celu zmiany leczenia farmakologicznego (było to w te wakacje), w szpitalu zamienili mi Ketrel na olanzapinę, a wenlafaksynę na Anafranil. Pobyt w szpitalu nie był dla mnie niczym przyjemnym, jako dla młodej osoby, pielęgniarki odzywały się do pacjentów łaciną podwórkową, psycholog nie chciała ze mną spędzać dużo czasu, bo mówiła, że to nie oddział terapeutyczny i nikt nie będzie się mną opiekował w tym szpitalu, do tego WIELKA PANI PSYCHOLOG stwierdziła po zaledwie 15 minutach rozmowy ze mną, że dramatyzuję, że jestem za bardzo skupiony na sobie, że powinienem chodzić na psychoterapię (ale mówiłem jej, że chodzę cały czas), sama nie była psychoterapeutą i gówno się znała na tym i jeszcze chciała mnie diagnozować i pouczać. Na dodatek jak ją poprosiłem, zaznaczam POPROSIŁEM o to, żeby raz w tygodniu się ze mną widziała, bo potrzebowałem kogoś do rozmowy w czasie hospitalizacji to stwierdziła, że DOMAGAM się specjalnego traktowania i jestem roszczeniowy… nie no powiedzcie mi gdzie??? Totalny brak wglądu w pacjenta przez tą panią psycholog, powierzchowna analiza, zero kompetentności jak dla mnie. Z ludźmi się ROZMAWIA, a nie zadaje pytania wzięte z dupy i wydaje swoje chore osądy. W ogóle to nie była rozmowa z panią psycholog tylko jakieś nie wiem… głupie pytania mi zaczęła zadawać typu – a dlaczego nie poszedł pan wcześniej na psychoterapię, skoro wiedział pan, że coś z Panem nie tak itd… to wszystko działo się w szpitalu Tworkowskim i odradzam wam ten szpital, przestrzegam przed pielęgniarkami, które wg mnie same powinny się leczyć psychiatrycznie… przepraszam, ale nie potrafię ukryć swojej złości do tego szpitala! Nie wierzyłem że w szpitalach psychiatrycznych pracują tacy niekompetentni ludzie, bez wiedzy. Pielęgniarki w tym szpitalu chciały mnie zamknąć w izolatce bo miałem napady paniki i powiedziały mi, że jak dalej będę tak „cudował” to zamkną mnie z tymi najgorszymi – jeden taki w izolatce chodził cały czas z gołą dupą i zaczepiał innych, a drugi to był głęboko upośledzony i srał w pieluchę cały czas, weźcie sobie to wyobraźcie, cały jebany miesiąc z debilami siedzieć… 

Obecnie mimo terapii i brania Anafranilu 150mg i Ketrelu 200mg (zamieniłem ostatecznie olanzapinę, którą mi podawali w szpitalu na Ketrel, bo olanzapina to strasznie mnie muliła) dalej mam wahania nastroju w stronę depresyjną, co dzień dokuczają mi depresyjne, ponure, dziwaczne, porozrywane jakby myśli, ale lęków nie mam na szczęście, jeszcze mam nadzieję, że mój stan się wyrówna, bo Anafranil biorę dopiero 3 miesiące więc to krótko jak na antydepresant. Ale dalej mimo terapii jestem troszkę zamknięty w sobie i nie mam przyjaciół przez to, ale wierzę ciągle, że mi się uda poznać fajnych ludzi, jak tylko mój stan psychiczny się jeszcze bardziej ustabilizuję i przestanę rozpamiętywać przeszłość i zacznę żyć "tu i teraz" uffff

 

No nic na tym kończę moją historię, dziękuję tym co dotarli do tego miejsca, jesteście SUPER 🙂 i zdrówka wszystkim wam życzę, będzie mi miło jak skomentujecie mój post, wesprzecie ciepłym słówkiem. Pozdrawiam, Marek 🙂

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamiętaj że zawsze jest nadzieja.. choć moja nie wiem czy istnieje.. obecnie boję się i covida i śmierci.. i wracają wspomnienia..

dodatkowo mam wsparcie.. jakbym nie miał.. czemu? mam dwóch psychologów.. którzy nie są terapeutami.. a termin do terapeuty..

cóż.. przejebany.. bo 2021/2022.. a i też to data jaką mi dawali w 2019.. teraz nie wiadomo.. i o tym myślę.. i boję się.. tylko boję się..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.11.2020 o 04:42, Michu95 napisał:

pamiętaj że zawsze jest nadzieja.. choć moja nie wiem czy istnieje.. obecnie boję się i covida i śmierci.. i wracają wspomnienia..

dodatkowo mam wsparcie.. jakbym nie miał.. czemu? mam dwóch psychologów.. którzy nie są terapeutami.. a termin do terapeuty..

cóż.. przejebany.. bo 2021/2022.. a i też to data jaką mi dawali w 2019.. teraz nie wiadomo.. i o tym myślę.. i boję się.. tylko boję się..

 

Wiem, że ostatnio ciężko z psychologami i psychiatrami bo wiesz koronawirus i wszyscy się "lękają" heh, nie no są poważniejsze problemy niż ten wirus - właśnie tacy ludzie jak my. Ale to na NFZ chcesz psychoterapię czy prywatnie dali ci taki termin? Bo prywatnie jest lepiej mówię z własnego doświadczenia, ziomuś

 

Oj gdybym tylko miał takie problemy jak ten wirus, a nie takie zjebane dzieciństwo po całości uhhh - w każdym razie zdrówka i nie bój się wirusa naprawdę! ;)

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@MarekWawka01 mam tak samo, z tym że jeszcze dodatkowo słyszę obce myśli, więc nie użalaj się tak nad sobą, bo inni mają gorzej. A szpital w Tworkach jest w porządku, chociaż to może zależy od oddziału. Prawdziwe piekło przeszłam w szpitalu w Garwolinie w roku 2000, czy też może 2001.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, z o.o. napisał:

@MarekWawka01 mam tak samo, z tym że jeszcze dodatkowo słyszę obce myśli, więc nie użalaj się tak nad sobą, bo inni mają gorzej. A szpital w Tworkach jest w porządku, chociaż to może zależy od oddziału. Prawdziwe piekło przeszłam w szpitalu w Garwolinie w roku 2000, czy też może 2001.

A ja nie wiedziałem na co chorujesz. Po drugie nie użalam się nad sobą, tylko opisuję przeżycia. Faktycznie list jest pełen cierpienia, bo po prostu w momencie pisania jego byłem pochłonięty negatywnymi myślami na swój temat, byłem pełen niepokoju. Ty też z pewnością tak masz, to znaczy ja mam 22 lata, kto wie czy ja nie będę miał głosów, bo ostatnio i tak to się zaczyna nasilać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@MarekWawka01 przepraszam, może za mocno napisałam, tak już mam. Nie mam nic do Ciebie, życzę Ci zdrowia i żeby Ci się wiodło. Chodziło mi o to, żebyś nie myślał, że to, co przeżyłeś ani to, co odczuwasz, jest jakieś wyjątkowe. Większość ludzi ma spieprzone dzieciństwo, i ani Ty, ani ja nie jesteśmy pod tym kątem wyjątkowi. To samo dotyczy chorób psychicznych. Większość ludzi przechodzi w życiu przynajmniej jeden kryzys psychiczny, a sporo żyje na co dzień z jakąś chorobą lub zaburzeniami.

 

Jak jesteśmy przy temacie psychiatryków, to pozwólcie, że opiszę ten w Garwolinie (przypominam, że był rok 2000/ 2001, miałam tam 18. urodziny). Ludzie z różnymi chorobami byli stłoczeni w małym oddziale. Były tam osoby ze schizofrenią, depresją, po próbach samobójczych, uzależnieni od narkotyków, z anoreksją, była też dziewczyna, która usiłowała kogoś zabić. Większość pacjentów to dzieciaki z tzw. środowisk patologicznych. Dlatego ten oddział przypominał trochę więzienie z kiepskiego filmu. Panowała przemoc, był i seks. Personel totalnie sobie z nami nie radził. Nie było żadnych zajęć, poza oglądaniem telewizji i szyciem. Nie było terapii, sportu itd. Jeden z sanitariuszy molestował pacjentkę. Koszmar.

 

Za to w Tworkach byłam w 2019 r. Był to żeński oddział XIV, jeśli dobrze pamiętam. Opieka była wspaniała. Miałyśmy tyle zajęć terapeutycznych, że wizyty rodziny umawiałam na późne popołudnie, bo nie chciałam stracić cennych zajęć.

To tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

 

Wiem, że ostatnio ciężko z psychologami i psychiatrami bo wiesz koronawirus i wszyscy się "lękają" heh, nie no są poważniejsze problemy niż ten wirus - właśnie tacy ludzie jak my. Ale to na NFZ chcesz psychoterapię czy prywatnie dali ci taki termin? Bo prywatnie jest lepiej mówię z własnego doświadczenia, ziomuś

 

Oj gdybym tylko miał takie problemy jak ten wirus, a nie takie zjebane dzieciństwo po całości uhhh - w każdym razie zdrówka i nie bój się wirusa naprawdę! ;)

na NFZ i to jeszcze zadziwię cię bo przed Covidem dokładniej to rok temu w lipcu.. masakra jakaś.. jadę 30km... no i mam.... wyrok.... przesrane... wyrokiem jest ten termin... gdyby nie to wiesz co? byłoby zajebiście.... tylko nie.... nie bo ciężko.... a obecna psycholog?

ona mnie nie pojmuje.... dla niej traumy przez szpital to kosmos.... no i? chcę z niej zrezygnować nie potrzebuje jej....

wolę siedzieć przed kompem.... robić muzykę.... bo po co mi ona? i tak to nie żadna terapia.... tylko pomoc psychologiczna....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×