Skocz do zawartości
Nerwica.com

Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym


Pablo123

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

chciałem się zwrócić z prośbą o pomoc. Od wielu lat zmagam się ze stanami depresyjnymi związanymi z bardzo dużym problemem wpasowania się w rynek pracy. Chodzi tu o moje preferencje i zawody, z których jest się bardzo ciężko utrzymać a które są od zawsze moją pasją. Z powodu moich problemów nie udało mi się skończyć odpowiedniego kierunku studiów, który by ułatwiał zajmowanie się tą dziedziną. Mam obecnie 39 lat i przebranżowienie się wydaje mi się już niemożliwe, studiowanie tak samo (w grę wchodzą wyłącznie studia stacjonarne, bez jakiegokolwiek czasu na pracę). Z tego powodu ostatnio moje objawy nasiliły się bardzo mocno, łącznie z myślami o samobójstwie. Sytuacji nie poprawia korzystanie z pomocy terapeutycznej, bo wszędzie słyszę tylko propozycję długoterminowej terapii (na którą mnie nie stać) i próba dostosowania się do rynku pracy i pogodzenia się z tym, że nie mogę zawodowo zajmować tym, czym chcę. Pomimo tego, że zaznaczam, że nie potrafię się zmienić, terapeuci nie reagują na to, co im mówię i mam poczucie, że to jest błędne koło. Moja sytuacja finansowa jest kiepska, nie jestem w stanie chodzić do żadnej pracy, towarzyszą temu ogromne lęki przed wykonywaniem czegoś, co mnie absolutnie nie interesuje i perspektywa, że tak już zostanie na zawsze.

Możecie pomóc? Są tu osoby, które miały podobną sytuację?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale po co? I tak jest już za późno. Musiałbym mieć skądś mnóstwo kasy na zamieszkanie w innym mieście, niż mieszkam (bo w moim tego typu kierunku nie ma) i przez 5 lat studiować i nie robić nic innego. To jest niewykonalne. Branża interesuje mnie w zasadzie jedna. Nie jestem elastyczna osobą, która chce robić wiele rzeczy która odnajduje się w wielu  pracach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Pablo123 napisał:

Ale po co? I tak jest już za późno.

Ja mam wrażenie, że nie dajesz sobie ani innym żadnej szansy. Zwłaszcza sobie, bo twoja pasja jest bezpieczna- nic tu nie musisz zrobić, bo wszystko jest niemożliwe, ale rajcujesz się tym, że przecież byłbyś świetny.

"Za późno" jest taką formułą którą mówisz "gdyby nie okoliczności to byłbym kimś, a tak, to sami widzicie...". Warto się zastanowić wobec kogo prowadzisz taką grę "chcę, ale nie chcę" i komu chcesz udowodnić, że jesteś kimś  ale bez żadnego wysiłku, bo "zły świat" (pieniądze, terapeuci, otoczenie) nie pozwalają. To bardzo bezpieczne: w marzeniach odnosisz sukces, masz pasję, ale w realu zawsze możesz powiedzieć, że jest niemożliwa, przy czym zostajesz męski i bezkompromisowy :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, doi napisał:

Ja mam wrażenie, że nie dajesz sobie ani innym żadnej szansy. Zwłaszcza sobie, bo twoja pasja jest bezpieczna- nic tu nie musisz zrobić, bo wszystko jest niemożliwe, ale rajcujesz się tym, że przecież byłbyś świetny.

"Za późno" jest taką formułą którą mówisz "gdyby nie okoliczności to byłbym kimś, a tak, to sami widzicie...". Warto się zastanowić wobec kogo prowadzisz taką grę "chcę, ale nie chcę" i komu chcesz udowodnić, że jesteś kimś  ale bez żadnego wysiłku, bo "zły świat" (pieniądze, terapeuci, otoczenie) nie pozwalają. To bardzo bezpieczne: w marzeniach odnosisz sukces, masz pasję, ale w realu zawsze możesz powiedzieć, że jest niemożliwa, przy czym zostajesz męski i bezkompromisowy :).

Nie rozumiem. Ja mam poczucie, że nie dam rady ogarnąć już tego tematu z powodu okoliczności. Widzę, jaki jest rynek pracy, boję się podjąć ryzyka i potem zostać kompletnie z niczym. Mam 39 lat i obawiam się, że na robienie tego, co bym chciał, jest już za późno. Plus problemy finansowe - nie dam rady połączyć dziennych studiów, gdzie nawet w weekendy trzeba nadrabiać (plus wyjazdy/praktyki terenowe w okresie wakacyjnym) z pracą, utrzymywaniem siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Pablo123 Tak, i tutaj normalnie by ktoś odpuścił. Pomyślałby:" nie ma ruchu, zajmę się czymś innym, świat jedno zabiera drugie daje". Ty tego nie robisz. Z jednej strony piszesz "tego nie mogę"  a z drugiej "nie mogę tego puścić, nie obchodzi mnie nic innego". Sam sobie zakładasz kleszcze trzymając się kurczowo akurat tego a nie dając szansy niczemu innemu. To jest w warstwie nieświadomej, nie robisz tego specjalnie. Takie niespełnienie, wydaje mi się, nie jest przyczyną depresji a jej rezultatem a także rezultatem pewnej sztywności i zewnętrzsterowności (ja się nie zmienię, to wy macie coś zrobić). Wymyślasz sobie coś czym możesz się dowolnie ranić i dołować, bezpiecznie tego nie realizować i przeżywać po tym żałobę. Ale tak myślę, że może dobrze byłoby jednak posłuchać terapeutów i spojrzeć głębiej co sobie taką sztywnością robisz  i po czym taka żałoba. Wymaga to pewnego otwarcia, zdolności do konfrontacji ze sobą, tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, doi napisał:

@Pablo123 Tak, i tutaj normalnie by ktoś odpuścił. Pomyślałby:" nie ma ruchu, zajmę się czymś innym, świat jedno zabiera drugie daje". Ty tego nie robisz. Z jednej strony piszesz "tego nie mogę"  a z drugiej "nie mogę tego puścić, nie obchodzi mnie nic innego". Sam sobie zakładasz kleszcze trzymając się kurczowo akurat tego a nie dając szansy niczemu innemu. To jest w warstwie nieświadomej, nie robisz tego specjalnie. Takie niespełnienie, wydaje mi się, nie jest przyczyną depresji a jej rezultatem a także rezultatem pewnej sztywności i zewnętrzsterowności (ja się nie zmienię, to wy macie coś zrobić). Wymyślasz sobie coś czym możesz się dowolnie ranić i dołować, bezpiecznie tego nie realizować i przeżywać po tym żałobę. Ale tak myślę, że może dobrze byłoby jednak posłuchać terapeutów i spojrzeć głębiej co sobie taką sztywnością robisz  i po czym taka żałoba. Wymaga to pewnego otwarcia, zdolności do konfrontacji ze sobą, tak.

Masz rację bo ja nie umiem odpuścić, pogodzić się z tym, że nie mogę czegoś robić, na czym mi bardzo zależało. Nie mam w sobie elastyczności i umiejętności płynięcia z życiem. Nie rozumiem takiego sposobu życia i nie potrafię go w sobie poczuć, wyobrazić. Takie coś powoduje u mnie ogromny lęk, który paraliżuje mnie całkowicie i nie pozwala działać w takim kierunku. Nie wiem, dlaczego tak jest, mam to od dziecka.

Terapia jest ok ale mnie na długotrwałą nie stać. Przekonałem się też, że korzystanie z usług przeciętnego terapeuty nie ma sensu a ci dobrzy biorą za to konkretne pieniądze. Jest jakiś inny, szybszy sposób na dowiedzenie się, dlaczego tak się u mnie dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Pablo123 napisał:

Jest jakiś inny, szybszy sposób na dowiedzenie się, dlaczego tak się u mnie dzieje?

Ja nie znam. W twoim przypadku (żeby sie dowiedzieć czemu) pomyślałam o psychodynamicznej. Ale możesz też spróbować poczytać, żeby obwąchać się z tematem. Np. o Cieniu, o wyparciu, o neurotycznym lęku. Pomyśl też jak to było w dzieciństwie, czy ci ta sytuacja czegos nie przypomina. Do kogo się zwracasz jak sobie zabraniasz rozwoju, zmiany? Komu to robisz? czego ci zabraniano? Ja tez pomyślałam, ze frajdę masz z odmawiania sobie, z tego, ze nie możessz osiagnąć. Może coś o prokrastynacji cie zainspiruje.

Na szybko jest coaching.

Może ktos inny cos podpowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby Cię to miało w jakiś sposób pocieszyć, to jestem w twoim wieku, problemy ze sobą od dziecka i nawet skończyłem dzienne studia techniczne. Niestety problemy okazały się na tyle silne, że uniemożliwiły mi pracę w zawodzie i od 10 lat łapie się prac poniżej kwalifikacji, bo z czegoś żyć trzeba. Na terapię długoterminową u dobrego terapeuty też mnie nie stać, pozostało się posiłkować tymi przeciętnymi. W zwązku z czym sam mam obawy odnośnie swojej przyszłości, a więc nie jesteś sam w tej sytuacji.

Pytanie co jeszcze można by dla siebie zrobić, by poprawić swoją sytuację ?

Edytowane przez natrętek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Pablo123 napisał:

Mam obecnie 39 lat i przebranżowienie się wydaje mi się już niemożliwe, studiowanie tak samo (w grę wchodzą wyłącznie studia stacjonarne, bez jakiegokolwiek czasu na pracę).

Sprawdź to. 

8 godzin temu, Pablo123 napisał:

Sytuacji nie poprawia korzystanie z pomocy terapeutycznej, bo wszędzie słyszę tylko propozycję długoterminowej terapii (na którą mnie nie stać) i próba dostosowania się do rynku pracy i pogodzenia się z tym, że nie mogę zawodowo zajmować tym, czym chcę.

Skorzystaj z bezpłatnej terapii.

Spróbuj podjąć jakąkolwiek pracę ale nie zapominaj o swoich marzeniach/planach:) 

8 godzin temu, Pablo123 napisał:

Pomimo tego, że zaznaczam, że nie potrafię się zmienić, terapeuci nie reagują na to, co im mówię i mam poczucie, że to jest błędne koło.

 Próbowałaś? Każdy może się zmienić. 

Mam za sobą trudne dzieciństwo. Czego skutkiem jest zaburzenie osobowości. Bardzo trudno mi zmienić moje niewłaściwe zachowanie.

8 godzin temu, Pablo123 napisał:

Moja sytuacja finansowa jest kiepska, nie jestem w stanie chodzić do żadnej pracy, towarzyszą temu ogromne lęki przed wykonywaniem czegoś, co mnie absolutnie nie interesuje i perspektywa, że tak już zostanie na zawsze.

Wykonywałem pracę fizyczną aby zarobić a ukończyłem studia matematyczne. Teraz udzielam korepetycji. Ode mnie zależy jaki będzie mój kolejny krok.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia:),

johnn

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, doi napisał:

Ja nie znam. W twoim przypadku (żeby sie dowiedzieć czemu) pomyślałam o psychodynamicznej. Ale możesz też spróbować poczytać, żeby obwąchać się z tematem. Np. o Cieniu, o wyparciu, o neurotycznym lęku. Pomyśl też jak to było w dzieciństwie, czy ci ta sytuacja czegos nie przypomina. Do kogo się zwracasz jak sobie zabraniasz rozwoju, zmiany? Komu to robisz? czego ci zabraniano? Ja tez pomyślałam, ze frajdę masz z odmawiania sobie, z tego, ze nie możessz osiagnąć. Może coś o prokrastynacji cie zainspiruje.

Na szybko jest coaching.

Może ktos inny cos podpowie.

Neurotyczny lęk pasuje ale nie ma jakiegoś szczególnego wydarzenia, które by mogło wpłynąć na mnie tak destrukcyjnie. Pamiętam tylko, że jako bardzo małe dziecko panicznie bałem się zostać sam a zdarzyło się to kilka razy, nie z winy rodziców a po prostu tak wyszło. Raz, kiedy musiałem zostać pod opieką dziadków na całą noc bo rodzice jechali na wesele. Strasznie się bałem. Potem jakieś wspomnienie, kiedy rodzice próbowali po raz pierwszy zaprowadzić mnie do przedszkola, pokazać, gdzie to jest potem kazali wrócić samemu (to było ze dwa bloki od domu). Pamiętam paniczny strach przed porzuceniem. I tylko tyle. Nie miałem żadnych stresogennych sytuacji (no, może poza podstawówką na samym początku bo byłem nieśmiałym dzieckiem i dopiero potem się rozkręciłem). I nic mi obecna sytuacja nie przypomina poza tym lękiem, który noszę w sobie od zawsze.

Do kogo się zwracasz jak sobie zabraniasz rozwoju, zmiany?

Ciekawe, bo ja nie zwracam się do siebie tylko obwiniam społeczeństwo, że jest takie a nie inne, że nie robi dla mnie miejsca. I to się zaczęło jak zacząłem wchodzić na rynek pracy a należę do pokolenia, które najgorzej doświadczyło okresu bezrobocia w Polsce w latach 1997-2000. Wtedy strasznie wkurzony łaziłem i miałem pretensje do ludzi, że to ich wina, że tak u nas jest.

czego ci zabraniano?

W domu czy na podwórku niczego co nie wykraczało poza zdrowe normy. Ale odczuwam, że społeczeństwo hamuje mnie pod wieloma względami, chociażby pod względem rynku pracy i zapotrzebowania na dane specjalizacje (lub jak w moim wypadku, że na kontynuowanie mojej jest już za późno).

Ja tez pomyślałam, ze frajdę masz z odmawiania sobie, z tego, ze nie możessz osiagnąć. Może coś o prokrastynacji cie zainspiruje.

Ja w ogóle nie mam zadowolenia z tego, co się dzieje. A prokrastynacja nie pasuje do mnie zupełnie, bo jak mogę robić to, co chcę to raczej popadam w jakiś pracoholizm i mam niespożytą energię do pracy i nauki a nie do odkładania. Zdarza mi się niecierpliwić i mieć konflikty z ludźmi którzy się ociągają w robieniu czegoś, co dla mnie jest totalnie proste albo kiedy druga strona się ociąga z lenistwa czy czegoś jeszcze.

Przypominam sobie też, że kiedyś jeszcze w szkole podstawowej chyba psycholog powiedział moim rodzicom, że ja albo będę robić to co chcę i wtedy będę w tym wybitny albo będę mieć kłopoty w robieniu czegokolwiek, co mnie nie interesuje. Zgadza się to z tym, co mam teraz - nie mogę robić tego, co kocham więc nie robię nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Zed napisał:

Neurotyczny lęk pasuje ale nie ma jakiegoś szczególnego wydarzenia, które by mogło wpłynąć na mnie tak destrukcyjnie. Pamiętam tylko, że jako bardzo małe dziecko panicznie bałem się zostać sam a zdarzyło się to kilka razy, nie z winy rodziców a po prostu tak wyszło. Raz, kiedy musiałem zostać pod opieką dziadków na całą noc bo rodzice jechali na wesele. Strasznie się bałem. Potem jakieś wspomnienie, kiedy rodzice próbowali po raz pierwszy zaprowadzić mnie do przedszkola, pokazać, gdzie to jest potem kazali wrócić samemu (to było ze dwa bloki od domu). Pamiętam paniczny strach przed porzuceniem. I tylko tyle. Nie miałem żadnych stresogennych sytuacji (no, może poza podstawówką na samym początku bo byłem nieśmiałym dzieckiem i dopiero potem się rozkręciłem). I nic mi obecna sytuacja nie przypomina poza tym lękiem, który noszę w sobie od zawsze.

 

 

Ciekawe, bo ja nie zwracam się do siebie tylko obwiniam społeczeństwo, że jest takie a nie inne, że nie robi dla mnie miejsca. I to się zaczęło jak zacząłem wchodzić na rynek pracy a należę do pokolenia, które najgorzej doświadczyło okresu bezrobocia w Polsce w latach 1997-2000. Wtedy strasznie wkurzony łaziłem i miałem pretensje do ludzi, że to ich wina, że tak u nas jest.

 

 

W domu czy na podwórku niczego co nie wykraczało poza zdrowe normy. Ale odczuwam, że społeczeństwo hamuje mnie pod wieloma względami, chociażby pod względem rynku pracy i zapotrzebowania na dane specjalizacje (lub jak w moim wypadku, że na kontynuowanie mojej jest już za późno).

 

 

Ja w ogóle nie mam zadowolenia z tego, co się dzieje. A prokrastynacja nie pasuje do mnie zupełnie, bo jak mogę robić to, co chcę to raczej popadam w jakiś pracoholizm i mam niespożytą energię do pracy i nauki a nie do odkładania. Zdarza mi się niecierpliwić i mieć konflikty z ludźmi którzy się ociągają w robieniu czegoś, co dla mnie jest totalnie proste albo kiedy druga strona się ociąga z lenistwa czy czegoś jeszcze.

Przypominam sobie też, że kiedyś jeszcze w szkole podstawowej chyba psycholog powiedział moim rodzicom, że ja albo będę robić to co chcę i wtedy będę w tym wybitny albo będę mieć kłopoty w robieniu czegokolwiek, co mnie nie interesuje. Zgadza się to z tym, co mam teraz - nie mogę robić tego, co kocham więc nie robię nic.

Mam niemal tak samo, jak Ty.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, johnn napisał:

Sprawdź to. 

Skorzystaj z bezpłatnej terapii.

Spróbuj podjąć jakąkolwiek pracę ale nie zapominaj o swoich marzeniach/planach:) 

 Próbowałaś? Każdy może się zmienić. 

Mam za sobą trudne dzieciństwo. Czego skutkiem jest zaburzenie osobowości. Bardzo trudno mi zmienić moje niewłaściwe zachowanie.

Wykonywałem pracę fizyczną aby zarobić a ukończyłem studia matematyczne. Teraz udzielam korepetycji. Ode mnie zależy jaki będzie mój kolejny krok.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia:),

johnn

 

Johnn, sprawdzałem, niestety jest za późno aby wskoczyć na rynek i zrobić konieczne studia. Nie miałbym czasu na pracę bo to studia dzienne interdyscyplinarne z ogromną ilością nauki i praktyk terenowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, shira123 napisał:

nie wiem jaki to kierunek ten wymarzony

ale czy nie moglbys tego robic w ramach hobby,wolontariatu?

i isc do innej pracy?

np.moja kuzynka marzyla o malarstwie ale poszla na farmacje ale maluje wieczorami,jako hobby.

Hej, właśnie nie umiem tak, próbowałem i lipa totalna. Ja muszę się spełniać w tym co robię inaczej to męka piekielna. Po prostu chodzę wypruty z energii i nie ma ze mnie żadnego pożytku wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Pablo123 napisał:

Hej, właśnie nie umiem tak, próbowałem i lipa totalna. Ja muszę się spełniać w tym co robię inaczej to męka piekielna. Po prostu chodzę wypruty z energii i nie ma ze mnie żadnego pożytku wtedy.

Ja mam wrażenie jakiejś gry. Jasne jest, że przy takim stawianiu sprawy nie ma wyjścia. Jest to sytuacja bez wyjścia, totalny brak ruchu. Bezradność. Ale ludzie coś podpowiadają, a ty wszystko odrzucasz. Sprzedajesz im swoją bezradność i oczekujesz jak król rozwiązań, bo sam jesteś bierny, ale masz komfort, że inni przychodzą do ciebie i coś ci chcą dać. Sam nic nie musisz i nic nie robisz. Czy to jakiś twój schemat z przeszłości? jakiś sposób na kontakt z innymi? Jakiś sposób na funkcjonowanie z rodzicami?

Jak innym sprzedajesz bezradność, to za moment skontaktujesz się z ich złością, frustracją lub z bezustannymi dawcami- coś ci to robi? Było już tak? I dowolnie możesz się też złościć na tych, co nie dają rozwiązań (terapeuci). No jasne, że nie dają takich jak ty chcesz, bo to kwestia twojej głowy a nie okoliczności.

Ja myślę, że twoja opowieść jest opowieścią o bezradności i sposobem zarządzania złością. To, że byłbyś szczęśliwy gdybyś mógł a nie możesz, więc nie jesteś szczęśliwy. Zabraniasz sobie sięgnąć po cokolwiek- oprócz nieosiągalnego. W ten sposób zawsze pozostajesz "czysty", dobry", "sprawny", bo nie kontaktujesz się z porażką i własną aktywnością. Jak dla mnie to jest schemat depresji - przekierowana złość, niemożność działania, podjęcia ryzyka, paraliż, poczucie bezradności i pławienia się w niemożności, zewnątrzsterowność, oczekiwanie że ktoś coś zrobi.

Nadal upieram się przy sensownej psychoterapii, ale to już oczywiście twój wybór.

I to tylko moje skojarzenia i odczucia, ale może się przydadzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaka kurwa gra?! Skoro społeczeństwo nie daje komuś robienia tego, co uważa za cenne a tylko ciągle wymaga, to ten ktoś będzie czuć się wykorzystywany i zdołowany. Ja tak miałem bardzo długo, mieszkając w PL. Ludzie pluli na mnie, że nic nie robię, że nie chcę się dostosować, zawsze znalazł się jakiś powód, aby mnie uderzyć. Psycholog stwierdził, że mam zaburzenia narcystyczne...hehe dobre, skoro latałem i uczestniczyłem w akcjach pro-społecznych na rzecz mniejszości narodowych, ochrony środowiska itp. Więc spakowałem się i wypierdoliłem do UK gdzie znalazłem zajebistą, spokojną i w miarę dobrze płatną robotę. Tu takie zachowanie nie przechodzi, za takie coś ludzie przestają się do Ciebie na ulicy odzywać. Nie radzisz sobie, idziesz do social center, robią z tobą wywiad i szukają dla ciebie najlepszego rozwiązania. W PL idziesz do urzędu pracy i zderzasz się z szara, chamską, polską rzeczywistością pod tytułem albo bierzesz to, co jest albo spierdalaj.

To wy prowadzicie grę a nie człowiek, który szuka pomocy. Skoro urodził się, żyje, nie kradnie, nie robi niczego złego to należą mu się takie same prawa jak każdemu innemu. A że w Polsce są lepsi i gorsi to widać gołym okiem. Wykorzystywanie i zmuszanie ludzi do robienia tego, co robią inni bez patrzenia, czy to się komuś podoba, czy daje radę czy nie jest przyjęte za normę.

Polska to PATOLOGIA i to was trzeba leczyć a nie jednostki, które mają na tyle świadomości i wrażliwości, że nie przystają do tego szamba!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, doi napisał:

Nieświadoma gra umysłu, tworzenie sobie narracji.

Skoro człowiek nie może znaleźć pracy zgodnej z jego potrzebami to problem może leżeć nie tylko po jego stronie. Mieszkałem w PL i wiem, co to znaczy bezrobocie, praca na czarno, wykorzystywanie, wyścig szczurów. Jak ktoś jest bardziej wrażliwy, to nie wytrzymuje tego. I nie ma szans, aby go zmusić czy przystosować do takiego pędu za ,,mięsem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, Zed napisał:

Skoro człowiek nie może znaleźć pracy zgodnej z jego potrzebami to problem może leżeć nie tylko po jego stronie. Mieszkałem w PL i wiem, co to znaczy bezrobocie, praca na czarno, wykorzystywanie, wyścig szczurów. Jak ktoś jest bardziej wrażliwy, to nie wytrzymuje tego. I nie ma szans, aby go zmusić czy przystosować do takiego pędu za ,,mięsem".

No jasne, że nie tylko. Ale np.  myślenie czarno-białe, "zawsze", "tylko to nic innego nie" "zróbcie coś" "wszyscy są źli" - już tak, to jest kwestia umysłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, doi napisał:

 

No jasne, że nie tylko. Ale np.  myślenie czarno-białe, "zawsze", "tylko to nic innego nie" "zróbcie coś" "wszyscy są źli" - już tak, to jest kwestia umysłu.

Ale może dla niego to jest coś na tyle wartościowego, emocjonalnego, że nie potrafi tego puścić? Może ma to związek z jego wspomnieniami, dzieciństwem, czymś bardzo osobistym, co chce w sobie zatrzymać, bo mu się dobrze kojarzy? 

Na co ma się ten ktoś otworzyć? na ten syf w PL? Pracy nie ma, a jak jest to jest słabo płatna i w beznadziejnych warunkach. Nie każdy nadaje się na budowę, na kasę czy do magazynu. A w PL dostanie lepszej roboty bez znajomości lub pożądanych kwalifikacji graniczy ciągle z cudem.

To jest błędne koło. Samemu byłem w bardzo podobnej sytuacji bo nie potrafiłem już znieść polskiej rzeczywistości, dlatego wyjechałem. Ludzie w PL wariują od warunków i atmosfery wśród ludzi.

Edytowane przez Zed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Zed napisał:

Ale może dla niego to jest coś na tyle wartościowego, emocjonalnego, że nie potrafi tego puścić? Może ma to związek z jego wspomnieniami, dzieciństwem, czymś bardzo osobistym, co chce w sobie zatrzymać, bo mu się dobrze kojarzy? 

 

I stąd pomysł poddania tego refleksji i dorośnięcia.

 

34 minuty temu, Zed napisał:

Na co ma się ten ktoś otworzyć? na ten syf w PL? Pracy nie ma, a jak jest to jest słabo płatna i w beznadziejnych warunkach.

A to już jest kwestia umysłu i postrzegania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to już jest kwestia umysłu i postrzegania.

Hahahahaha....kwestia postrzegania...raczej kwestia świadomości. Wydaje mi się, że spora liczba Polaków w ogóle nie przejmuje się warunkami, jakie ma bo jest im z tym dobrze. A ta część, której dobrze nie jest tkwi  w marazmie bo nie ma siły przebicia.

Pamiętam, jak terapeuta powiedział mi, że jeśli chcę uzyskać komfort, to muszę dostosować się do warunków, w których jestem. Jego za chuja obchodziły moje własne predyspozycje, potrzeby, liczyła się zbiorowość. Czułem się, jak w obozie - mam wykonywać polecenia i iść za stadem. Chciałbym widzieć mine tego terapeuty teraz, jakbym mu powiedział, że mieszkam w UK, mam w dupie trzymanie się ogółu i że żyję wedle swoich widzi mi się i że nikomu to tutaj nie przeszkadza.

Kurwa, naprawdę przecieram oczy ze zdumienia, ilekroć zachodzę na to forum. Pierdolicie o tym, jak chcecie pomagać ale jak pojawia się problem pod tytułem niechęć do dostosowania się (wyartykułowana konkretnie, dlaczego tak jest), od razu pojawia się mur. Masz robić to, co inni i chuj,. A jak nie to cierp. I tym właśnie różni się Polska od Zachodu. W Polsce mniejszości czy inności są ciągle spychane na margines bo niewygodne dla ogółu społeczeństwa, które ma w dupie problemy innych chyba, że zagraża to bezpośrednio im. Przykro patrzeć, jak kolejni ludzie nie potrafiący w tym wytrzymać podawani są presji społecznej i tłamszeni.

Ja tu już chyba nic nie dodam, bo nie umiem przebić się przez mur ignorancji i braku empatii. Dobrze mi w UK i każdemu radzę, kto tylko ma taką możliwośći i nie odnajduje się w PL - wyjeżdżajcie jak tylko możecie. Im szybciej, tym lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Zed Jeśli ci dobrze, to ok. Ale wyobraź sobie, że są innym jest dobrze w innych warunkach. Ciasnota myślenia (jak mnie jest źle to znaczy że wszystkim jest źle i innej opcji nie ma) - tak, też jest kwestią umysłu. Do reszty się nie mogę odnieść, bo mam wrażenie, że piszesz nie do mnie. I za "Polskę" nijak nie odpowiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×