Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak radzić sobie z natrętnymi myślami? w nerwicy natręctw??


Rekomendowane odpowiedzi

jaki okultyzm i jaka magia?szukam roznych drog..

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:41 pm ]

Metoda ta polega na całkowitym lub częściowym pozbyciu się myśli, czyli po prostu niemyśleniu, bądź "wyłączeniu" mechanizmu wnioskowania. Na początku może się to zdawać trudne, zwłaszcza w sytuacjach stresowych, niemniej jednak metoda ma dużą skuteczność nie tylko przy zasypianiu, może także służyć wprowadzeniu się w stan relaksu w innych sytuacjach. Całkowite pozbycie się myśli na dłuższy czas wymaga treningu, zaprzestanie myślenia nie jest bowiem odruchem naturalnym. Najlepiej jest zacząć od tego, żeby nie skupiać się na żadnej myśli, która przychodzi do głowy. Pozwól aby myśli przelatywały przez twój umysł, ale nie poddawaj ich analizie (tak jakbyś obserwował przed sobą samochody przejeżdżające z dużą szybkością po autostradzie). Oddychaj równomiernie, ale swobodnie. Z każdym wydechem odpychaj od siebie kolejną myśl jaka przyjdzie ci do głowy. Ważne jest aby oddech był naturalny, nie za głęboki i nie za płytki.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:40 pm ]

ZNALEZIONE W NECIE:)"Kiedyś oglądałem taką bajkę, w której skrępowany człowiek za wszelką cenę starał się uwolnić z więzów. Im bardziej się szarpał i napinał tym bardziej sznur go krępował, im bardziej starał się rozerwać tym bardziej ciaśniej sznur przylegał. W momencie, kiedy przestał walczyć czyt. wchodzić w dialog z tym skrępowaniem sznury opadły. Śmieszne? Nie do końca. W stanach zapętlenia przez natrętne myśli między innymi ta scena scena spadających sznurów pozwalała mi wziąć głęboki oddech i na przekór wszystkiemu co miałem w głowie robić swoje choć czułem się tak jakbym górę ciągną za sobą albo po kolana w bagnie szedł. Walka z tymi myślami pochłania OLBRZYMIE ilości energii. Naprawdę niczemu to nie służy."

 

Ja myślę, że jeżeli chodzi o natręctwa to każdy z nas ma jakiś sposób. Już wcześniej pisałam, że pozbyłam się natręctw i nie miałam ich przez ok. 7 lat. Ale żeby pozbyć się ich włożyłam w to mnóstwo pracy i energii.

Przede wszystkim zaczęłam od wizyty u psychiatry + leki.

Jeżeli chodzi o mnie to pozbywam się natręctw poprzez przyglądanie się im a mianiowicie "badam" co czuję w danym momencie np. złość, nienawiść, żal itd. Potem staram się tą myśl zaakceptować - tak bym nie odczuwała lęku i dalej się przyglądam - nie uciekam od niej - wszyscy wiemy, że ucieczka od tych myśli to spychanie ich w głębsze wartstwy podświadomości (to powoduje, że przychodzą ze zdwojoną siłą). Próbuję odtworzyć tą myśl (w moim przypadku to myśl na temat siostry mojego męża - tj. myślowe przeżuwanie tego co kiedyś mi powiedziała, jak mnie traktowała itd.). W tym momencie odtwarzając tą myśl nie zawsze jestem w stanie zapanować nad lękiem - odczuwam lęk ale nie uciekam - próbuję zrozumieć co czułam (obserwuje siebie w tamtej sytuacji zadając sobie pytanie dlaczego siostra mojego męża jest dla mnie tak ważna, że odczuwam przy niej potworny lęk). I co czuję, co czułam:jasne że złość i wściekłość, że traktowała mnie jak powietrze. Ale dlaczego tak czuję: potrzebuję akceptacji. Ale dlaczego: chcę poczuc się ważna. Powiem Wam do czego zmierzam: poprzez analizowanie tej sytuacji z terapeutą zrozumiałam, że ta sytuacja sprzed lat była dla mnie przykra ale ja tak naprawdę wtedy nie pozwalałam sobie na to aby poczuć, że jest mi przykro, nie pozostawiłam tej sytuacji tak: jest mi przykro, ma prawo mi być przykro, nie wszyscy muszą mnie lubieć. I ja zamiast odczuwać, że jest mi przykro robiłam wszystko aby stłumić to uczucie w sobie i szłam do niej (wymyślałam różne powody aby z nią porozmawiać - aby poczuć akceptację.) Następnie gdy poczułam tą akceptację przez chwilę byłam wściekła i zadawałam sobie pytanie po co ja do niej poszłam - nienawidzę jej - potem myślałam nie tak nie można, trzeba wszystkich lubieć. Ale ona przecież mnie nie lubi - dlaczego? I tysiąc różnych myśli. I stąd te cholerne natręctwo. Wystarczyło tylko pozostawić tą sytuację tj. odczuć tą emocję, ten stan to, że jest mi przykro i uświadomić sobie, że mam prawo do odczuwania przykrych emocji a nie uciekać od nich, tłumić ich. Mam prawo kogoś nie lubieć, ktoś inny ma prawo mnie nie lubieć itd. To z tłumienia i nie wyrażania swoich emocji biorą się te natręctwa. Powiem Wam, że dopóki nie zrozumiemy własnych uczuć nie pomogą nam żadne książki. Ja nie mam nic przeciwko mądrym psychologicznym książkom (przeczytałam ich mnóstwo) ale one pomagają na chwilę. Najważniejsze jest zrozumienie własnych uczuć. Mam nadzieję, że choć trochę zrozumieliście coś z tego co napisałam. Ja wiem, że każdy przypadek nerwicy natręctw jest inny ale ma on swoje podłoże. Ja przez analizę tych natrętnych myśli bardziej rozumię siebie. Dzięki czemu przez 7 lat żyłam bez nich. Teraz wróciły ale nie mają już takiej siły. Trwa to juz 3 miesiąc ale wiem, że z nich wyjdę. Chciałam Wam powiedzieć, że ja nie uciekam od tych myśli tylko je analizuję. Gdy je analizuję odczuwam cholerny lęk - ale dzięki temu, one traca swoją moc tj. nie powracają z taką siłą a po jakimś czasie nie mają dla mnie znaczenia. Jak będę miała więcej czasu to napiszę Wam, jak poradziłam sobie ze strachem przed widokiem noża, ze sprawdzaniem czy mam zamkniete drzwi itd. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LOLA NAPISZ MI WIECEJ, JAK PORADZIłAS SOBIE Z WIDOKIEM NOZA ITD BARDZO POMAGASZ:)TUTAJ NAM:bo nie dołujesz, a dajesz nadzieje:)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:24 pm ]

znalezione w necie!!z cyklu doktor radzi:)

"Od kilku lat choruję na nerwicę natręctw. Brałam leki, ale od mniej więcej pół roku już nie biorę. Ostatnio nasiliły mi się natrętne myśli, zwłaszcza te związane z możliwością zajścia w ciążę. Np. ostatnio całowaliśmy się z moim chłopakiem w samochodzie. W pewnym momencie włożył mi delikatnie rękę w spodnie i dotknął moich pośladków. Teraz nękają mnie myśli, że mogę być w ciąży. Mój chłopak wie o moim problemie związanym z nerwicą, więc zawsze myśli "o wszystkim", abym nie miała nawet cienia podejrzeń. Ja jednak wymyśliłam sobie, że tam wcześniej na siedzeniu mogły być plemniki i on, dotykając ręką kanapy, mógł je przenieść ręką na mój pośladek i teraz mogę być w ciąży. Bardzo się denerwuję, boję się z kimkolwiek porozmawiać. A teraz zbliża się moja "osiemnastka", boje się, że nie będę mogła pić alkoholu, bo jakbym była w ciąży, to mogłabym przez to poronić albo coś i nawet nie mieć pewności, czy tak naprawdę byłam w ciąży... Przepraszam, że zajmuję Wam czas, ale naprawdę nie wiem, co zrobić. Z góry dziękuję za odpowiedź. Alicja, lat 18, woj. zachodniopomorskie"

 

Droga Alu! Chorujesz na nerwicę natręctw, a to oznacza, że powinnaś być pod stałą opieką lekarza psychiatry (oraz psychologa). Pojawienie się tych myśli natrętnych jest, najprawdopodobniej, konsekwencją odstawienia leków. Najlepiej więc będzie, jeśli udasz się do swojego lekarza, który znów zaleci odpowiednie leki, po których poczujesz się lepiej.

Jeśli chodzi o same myśli natrętne, to są to tak naprawdę zupełnie irracjonalne, bezsensowne, nielogiczne myśli, które niczemu nie służą - wręcz przeciwnie. Zapewne zdajesz sobie zatem sprawę, że niemożliwym jest zajście w ciążę poprzez np. dotknięcie pośladków itp. Warto w takich sytuacjach, kiedy pojawiają się te myśli, skonfrontować je z rzeczywistością, wiedzą, doświadczeniem. Wówczas łatwiej jest zobaczyć ich nielogiczność, nieracjonalność, a tym samym, w jakimś tam stopniu, pokonać je bądź choćby zmniejszyć ich siłę. Ponadto, jeśli rzeczywiście obawiasz się, że możesz być w ciąży, wiedz, że nie ma prostszego i skuteczniejszego sposobu na rozwianie wątpliwości w tym względzie, jak zrobienie sobie testu ciążowego. I już!

I jedna uwaga! Pamiętaj, że nie można łączyć lęków z alkoholem! Nierozsądne jest również odstawianie leków tylko po to, aby się móc napić. Najważniejsze jest Twoje zdrowie oraz dobre samopoczucie! Pamiętaj! (jb)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:56 pm ]

CHCIALABYM ŻEBY TE SŁOWA WYCIETE Z ARTYKUŁU " fRANKLA WIKTOR E" POMOGŁY WAM TAK BARDZO JAK MNIE

 

 

..... Również w takich przypadkach terapia winna zaczynać się od

samych korzeni zła. A zło tkwi w tym, że wszyscy tego pokroju

neurotycy padają ofiarą błędu. Nie wiedzą, w każdym razie, zanim o

tym im się nie powie, że lękają się czegoś, czego lękać się,

właśnie przy swym nerwicowo-natrętnym usposobieniu, nie mają

żadnego, nawet najmniejszego, powodu. Mianowicie właśnie oni nie

mogą zachorować psychicznie, ponieważ jest rzeczą znaną wszystkim

psychiatrom, że ludzie skłonni do wyobrażeń natrętnych lub na nie

cierpiący są po prost odporni na prawdziwe choroby psychiczne, a

więc na psychozy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LOLA NAPISZ MI WIECEJ, JAK PORADZIłAS SOBIE Z WIDOKIEM NOZA ITD BARDZO POMAGASZ:)TUTAJ NAM:bo nie dołujesz, a dajesz nadzieje:)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:24 pm ]

znalezione w necie!!z cyklu doktor radzi:)

"Od kilku lat choruję na nerwicę natręctw. Brałam leki, ale od mniej więcej pół roku już nie biorę. Ostatnio nasiliły mi się natrętne myśli, zwłaszcza te związane z możliwością zajścia w ciążę. Np. ostatnio całowaliśmy się z moim chłopakiem w samochodzie. W pewnym momencie włożył mi delikatnie rękę w spodnie i dotknął moich pośladków. Teraz nękają mnie myśli, że mogę być w ciąży. Mój chłopak wie o moim problemie związanym z nerwicą, więc zawsze myśli "o wszystkim", abym nie miała nawet cienia podejrzeń. Ja jednak wymyśliłam sobie, że tam wcześniej na siedzeniu mogły być plemniki i on, dotykając ręką kanapy, mógł je przenieść ręką na mój pośladek i teraz mogę być w ciąży. Bardzo się denerwuję, boję się z kimkolwiek porozmawiać. A teraz zbliża się moja "osiemnastka", boje się, że nie będę mogła pić alkoholu, bo jakbym była w ciąży, to mogłabym przez to poronić albo coś i nawet nie mieć pewności, czy tak naprawdę byłam w ciąży... Przepraszam, że zajmuję Wam czas, ale naprawdę nie wiem, co zrobić. Z góry dziękuję za odpowiedź. Alicja, lat 18, woj. zachodniopomorskie"

 

Droga Alu! Chorujesz na nerwicę natręctw, a to oznacza, że powinnaś być pod stałą opieką lekarza psychiatry (oraz psychologa). Pojawienie się tych myśli natrętnych jest, najprawdopodobniej, konsekwencją odstawienia leków. Najlepiej więc będzie, jeśli udasz się do swojego lekarza, który znów zaleci odpowiednie leki, po których poczujesz się lepiej.

Jeśli chodzi o same myśli natrętne, to są to tak naprawdę zupełnie irracjonalne, bezsensowne, nielogiczne myśli, które niczemu nie służą - wręcz przeciwnie. Zapewne zdajesz sobie zatem sprawę, że niemożliwym jest zajście w ciążę poprzez np. dotknięcie pośladków itp. Warto w takich sytuacjach, kiedy pojawiają się te myśli, skonfrontować je z rzeczywistością, wiedzą, doświadczeniem. Wówczas łatwiej jest zobaczyć ich nielogiczność, nieracjonalność, a tym samym, w jakimś tam stopniu, pokonać je bądź choćby zmniejszyć ich siłę. Ponadto, jeśli rzeczywiście obawiasz się, że możesz być w ciąży, wiedz, że nie ma prostszego i skuteczniejszego sposobu na rozwianie wątpliwości w tym względzie, jak zrobienie sobie testu ciążowego. I już!

I jedna uwaga! Pamiętaj, że nie można łączyć lęków z alkoholem! Nierozsądne jest również odstawianie leków tylko po to, aby się móc napić. Najważniejsze jest Twoje zdrowie oraz dobre samopoczucie! Pamiętaj! (jb)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:56 pm ]

CHCIALABYM ŻEBY TE SŁOWA WYCIETE Z ARTYKUŁU " fRANKLA WIKTOR E" POMOGŁY WAM TAK BARDZO JAK MNIE

 

 

..... Również w takich przypadkach terapia winna zaczynać się od

samych korzeni zła. A zło tkwi w tym, że wszyscy tego pokroju

neurotycy padają ofiarą błędu. Nie wiedzą, w każdym razie, zanim o

tym im się nie powie, że lękają się czegoś, czego lękać się,

właśnie przy swym nerwicowo-natrętnym usposobieniu, nie mają

żadnego, nawet najmniejszego, powodu. Mianowicie właśnie oni nie

mogą zachorować psychicznie, ponieważ jest rzeczą znaną wszystkim

psychiatrom, że ludzie skłonni do wyobrażeń natrętnych lub na nie

cierpiący są po prost odporni na prawdziwe choroby psychiczne, a

więc na psychozy....

 

Hej wszystkim!

 

Potęga podświadomości pytałaś jak poradziłam sobie z widokiem noża. Może to będzie śmieszne dla niektórych z Was ale powiem Wam, że mój terapeuta uświadomił mi kilka spraw związanych ze znaczeniem noża (w moim przypadku). Zastanówcie się przez chwilę do czego służy nóż. Takie pytanie zadał mi mój terapeuta (chciałam jeszcze dodać, że chodzę do bardzo dobrego terapeuty z wieloletnim stażem). Na to pytanie odpowiedziałam: nóż służy do cięcia, krojenia, zarżnięcia. Zwróćcie uwagę co kojarzy Wam się z ostatnim słowem tj. rżnięciem. Ja na psychoterapii stwierdziłam, że z sexem. I właśnie w moim przypadku zadziałało. Wczoraj u terapety uświadomiłam sobie, że ten nóż to pokazuje mi, że zwyczajnie zamiast zajmować się sprawdzaniem czy zamknęłam dzwi, czy wszystko w szafkach poukładałam itd. to powinnam sie nie ograniczać tylko zająć się moim mężem i zająć się sexem, kiedy chcę i nie ważne czy w domu jest syf czy nie itd. Powinnam robić to na podłodze, pralce, w samochodzie itd. A ja swoją seksualnośc zamiast rozwijać to ograniczam do cholernych rytuałów. Powiem Wam, że jeśli czegoś się boimy to tak naprawdę czegoś w środku bardzo pragniemy. Ale żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie musimy udać się do terapeuty, który razem z nami będzie odkrywać nasze pragnienia ponieważ`sami nie jesteśmy w stanie. Ja już noża się nie boję - nie ma dla mnie zanczenia ale to tylko dlatego, że pielęgnuje swoją seksualność. Powiem Wam, że każde natręctwo, każda natrętna myśl podpowiada nam, że czegoś bardzo pragniemy. Rozpoznanie tego jest trudne ale się opłaca-wtedy czujemy się spełnieni. I co najważniejsze nie mamy natręctw. Ja dzisiaj czuję się super i Wiem, że tak będzie nadal - nie muszę walczyć z tymi natręctwami. Jak uświadomię sobie pewne sprawy to natręctwa same odejdą.

Jakiś czas temu pisałam na forum, że mam obsesyjne myśli na punkcie siostry mojego męża - czuję do niej żal, złość, czuję się przy niej gorsza, poniżona itd. To nienormalne ale już wiem dlaczego jest dla mnie tak ważna, że czuję przy niej lęk. Terapeuta uświadomił mi to - ja po prostu jej zazdroszczę (a przez tą zazdrość gromadzi się we mnie mnóstwo negatywnych uczuć, agresji) że ma dzidziusia a ja jeszcze nie mam. A dziecka pragnę najbardziej na świecie. I sami widzicie kolejne pragnienie. A ja do tej pory robiłam wszystko, żeby nie mieć jeszcze dzieci, tłumiłam w sobie potrzebę bycia mamą. Zaczynam sobie to uświadamiać i natręctwo samo znika a nawet powiem Wam,że zaczęłam pozytywnie myśleć o siostrze mojego męża. Może jeszcze raz się powtórzę ale uwierzcie mi, że jak zrozumiecie tak naprawdę do czego możecie odnieść a właściwie w psychologii mówi się "przypiąć" te cholerne natręctwa to zrozumiecie siebie. I powiem Wam,że dopóki nie zrozumiecie własnych uczuć to tak naprawdę nie poczujecie się w pełni wartościowymi ludźmi. Naprawdę jeśli możecie zacznijcie w miarę szybko uczęszczać na terapię bo z tymi natręctwami jest tak, że z jednego natręctwa wchodzimy w drugie itd. A potem to już tylko się boimy i nakręcamy żeby nas "niedopadły". Ja raz z tego wyszłam dlatego teraz jest mi łatwiej - mimo tego, że czasami odczuwam lęk - czuję większy dystans do tych natręctw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was forumowicze. Myślę, że też mam nerwicę natręctw: natrętne myśli i natrętnie wykonywane czynności zabierają mi czas i nie pozwalają normalnie żyć. Cały czas boję się, że dojdzie coś nowego. Chyba przez te natręctwa mam takie lęki. Najgorsze z natręctw to wracanie się i sprawdzanie czy prostownica jest wyłączona albo gaz, czy nawet drzwi (choć po prostu staram się więcej razy sprawdzić, żeby się już nie wracać) albo natrętne myśli, że czegoś się nie zrobiło, albo że zrobiło się nie tak i że to może wywołać poważne konsekwencje (np. finansowe) albo, że coś się stanie jak czegoś nie zrobię. Towarzyszy temu ogromny lęk, człowiek aż ma dość. Np. idę ulicą czy chodnikiem i widzę papierosa czy nawet na śmietniczce, w miejscu do tego przeznaczonym czuję, że muszę go nadepnąć bo jeżeli jeszcze trochę się pali, to potem coś się od tego zapali i będę miała wyrzuty sumienia, że temu nie zapobiegłam. Nawet jak widzę, że ten papieros się nie pali to i tak muszę go nadepnąć, nawet kilka razy, czasem uda mi się powstrzymać, ale nie zawsze. Czasem też przyglądam się temu papierosowi i przyglądam czy aby na pewno się nie pali.Podobnie jest jak liczę coś w pracy to potrafię liczyć i liczyć a potem popatrzeć na dwie kwoty które się zgadzają i sprawdzać ileś razy, potem już sama nie wiem czy dobrze widzę czy nie. A jak zobaczę tylko raz, to za mało muszę sprawdzić przynajmniej jeszcze raz. To chyba z nerwów. Często jest tak, że przyglądam się jakiejś rzeczy idąc ulicą czy to nie jest coś co może się zapalić i takie tam.Oglądam się na studzienki czy są zamknięte, potrafię się obejrzeć nawet kilka razy .Zdarza mi się wrócić i znów sprawdzić. Znowu boję się, że ktoś może wpaść do tej studzienki i potem będę sobie wyrzucać, ze nie zapobiegłam temu.

Pracuję w sklepie i liczenie oraz sprawdzanie zamków, czy woda jest zakręcona w łazience i takie tam są dobijające, trochę trwa zanim wyjdę, dobija mnie to, czasem nie potrafię sobie poradzić i zbiera mi się po prostu na płacz. Zwłaszcza, że ktoś może to zobaczyć, raz nawet było, że stał facet przed sklepem jak zamykałam drzwi i sprawdzałam chyba długo czy są zamknięte i powiedział mi, że drzwi są na pewno zamknięte a ja musiałam jest dobrze posprawdzać.Poczułam się debilnie.Czy ktoś ma jakąś receptę na te natręctwa albo jak sobie radzicie. Ja staram się wychodzić z domu, ale ten cholerne natręctwa pojawiają się wszędzie. Najgorzej jak ktoś to zauważy. Miałam tak w jednej pracy - wydaje mi się, że przynajmniej jedna osoba to zauważyła i potem zaczęła mnie dziwnie traktować. To jest chyba najgorsze, wtedy dopiero człowiek czuje się jak jakieś nic. Jak brałam Asentrę to poprawiło mi się, ale nie do końca. Pewnie dobrze by było gdybym chodziła na psychoterapię ale nie mogłam się przemóc po 1 wizycie gdzie pani psycholog wzięła mnie za inną osobę,że tak powiem bez zagłębiania się w szczegóły. Ale i tak mam umówioną wizytę ale dopiero na czerwiec. Dostałam od psychologa Sertagen i nie wiem czy to nie to samo co brałam ( Asentra - tylko kto inny mi przepisywał). Asentrę brałam pół roku teraz nie biorę jakieś 3,5 miesiąca. Nie wiem czy mogę brać Sertagen bo nie wiem czy to nie to samo co Asentra a Asentrę można brać pół roku i potem chyba robi się pół roku przerwy. Jak to brałam było naprawdę dużo lepiej , ale wtedy nie pracowałam, więc nie wiem na ile by mi to pomogło wtedy. Bo wydaje mi się, że przy bardziej odpowiedzialnych zadaniach bardziej się boję, że coś źle zrobię, albo że stanie sie coś złego jak czegoś nie dopilnuję. Już nie wiem co mam robić. Jak ktoś gdzieś na forum napisał, że to powoli wykańcza, czy coś takiego. Zastanawiam się po co coś takiego jest, to po prostu wyłącza człowieka z życia, bo nie robi się różnych rzecz żeby zminimalizować natręctwa.

Pozdrawiam forumowiczów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze z natręctw to wracanie się i sprawdzanie czy prostownica jest wyłączona albo gaz, czy nawet drzwi (choć po prostu staram się więcej razy sprawdzić, żeby się już nie wracać) albo natrętne myśli, że czegoś się nie zrobiło, albo że zrobiło się nie tak i że to może wywołać poważne konsekwencje (np. finansowe) albo, że coś się stanie jak czegoś nie zrobię. Towarzyszy temu ogromny lęk

...

Czasem też przyglądam się temu papierosowi i przyglądam czy aby na pewno się nie pali.Podobnie jest jak liczę coś w pracy to potrafię liczyć i liczyć a potem popatrzeć na dwie kwoty które się zgadzają i sprawdzać ileś razy, potem już sama nie wiem czy dobrze widzę czy nie. A jak zobaczę tylko raz, to za mało muszę sprawdzić przynajmniej jeszcze raz.

Witaj Karolajna, no i cóż... można by powiedzieć: witaj w naszym klubie... :smile:

 

Doskonale rozumiem, co czujesz, bo ja czuję dokładnie tak samo... :cry:

Niektóre czynności mam inne, ale sporo takich samych: sprawdzanie, zamykanie, liczby, patrzenie i wątpliwości "czy dobrze widzę/czuję" daną rzecz ...

Bardzo uciążliwe mam to ostatnie (wątpliwości co do stanu danej rzeczy), bo wiem, że z niektórymi natręctwami mógłbym sobie dość łatwo poradzić, ale nie potrafię STWIERDZIĆ namacalnie lub też naocznie, że dana rzecz JUŻ JEST OK i można ją zostawić. Dopóki ją trzymam lub mam ją na oku, to jest OK, ale próba pozostawienia jej samej sobie "grozi", że stanie się z nią coś złego...

 

O mojej chorobie możesz sobie przeczytać tutaj post230132.html#p230132

i tu natr-ctwa-w-czytaniu-pisaniu-i-u-ywaniu-komputera-t16802.html

 

Ja dopiero od miesiąca zabrałem się za tą chorobę, byłem u psychiatry, od 6. tyg. biorę Asertin.

Sertagen to jest dokładnie to samo, po prostu - substancja czynna: sertralina.

Asertin, Sertagen, Zoloft itp. to tylko nazwy handlowe poszczególnych producentów.

 

Polecam Ci czytanie wątków (również tych starszych) na tym forum, znajdziesz dużo opisów jak ludzie sobie radzą, co im pomaga, a co nie.

 

Niedawno znalazłem takie coś:

"zastanów się, od czego to natręctwo chce odwrócić Twoją uwagę ?

bo tak to działa: masz natręctwa po to, aby nie zajmować się Twoim głównym problemem..."

 

No i żeby odkryć ten nasz "główny problem" to pewnie czeka nas psychoterapia, bo - jak sama się przekonałaś - po odstawieniu leku te problemy powracają...

 

Jak na razie ja trochę próbuję ignorować natręctwa. Czasem udaje się, ale niestety na razie tylko przy takich "bezpiecznych" czynnościach, bo z tymi poważniejszymi (niosącymi potencjalnie większe ryzyko) jest już dużo trudniej...

 

Dobrze, że tu trafiłaś, musimy się wzajemnie wspierać,

mi to forum naprawdę pomaga :D mam nadzieję, że Tobie też pomoże...

 

pozdrawiam Cię serdecznie

M.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milutki, wielkie dzięki, że odpowiedziałeś na moją historię. Poczułam, że nie jestem sama i że, ktoś rozumie co się ze mną dzieje. To dla mnie naprawdę ważne.

Mam nadzieję, że będziemy się wspierać, bo nie jest mi łatwo a Tobie pewnie również nie.

Dodam tylko tyle do mojej opowieści już i tak dość rozwlekłej, że pewnych natręctw, zwłaszcza tych o poważniejszych konsekwencjach typu liczenie, cyferki, wycenianie towaru (pracuję w sklepie - przecież mogę się pomylić i co wtedy...konsekwencje finansowe, a sklep jest raczej ekskluzywny), zamykanie drzwi, sprawdzanie czy świeczka się nie pali, czy woda jest zakręcona w kranie, czasem obawiam się tak bardzo, że nie potrafię jeść, po prostu ściska mnie w żołądku już nawet na samą myśl.Tak jak dziś, a dziś mam dzień wolny od pracy. Złapałam się na tym, że w chwilach kiedy nie pracuję min. w weekendy wracam myślą do pracy i myślę czy wszystko zrobiłam jak trzeba. A mój umysł jest tak sprytny, że potrafi sobie wyszukać takie czynności, które potem analizuję czy aby na pewno są zrobione i czy aby na pewno dobrze, czy wszystko jest wyłączone jak trzeba. Są czynności których nie jestem pewna czy je wykonałam, albo boję się, że coś jest nie tak i potem o tym myślę i muszę sama siebie przekonywać, że jest ok, albo przypominać sobie po kolei pewne rzeczy aby upewnić się, że jednak czynność została wykonana albo/i że została wykonana dobrze. To jest koszmar.I mam chyba to samo co Ty z "namacalnością rzeczy" - póki ją widzę lub czuję jest ok, a jak zniknie mi z oczu to już gorzej.

Pozdrawiam Ciebie i innych forumowiczów i jeszcze raz dzięki za Twój odzew.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mój umysł jest tak sprytny, że potrafi sobie wyszukać takie czynności, które potem analizuję czy aby na pewno są zrobione i czy aby na pewno dobrze, czy wszystko jest wyłączone jak trzeba. Są czynności których nie jestem pewna czy je wykonałam, albo boję się, że coś jest nie tak i potem o tym myślę i muszę sama siebie przekonywać, że jest ok, albo przypominać sobie po kolei pewne rzeczy aby upewnić się, że jednak czynność została wykonana albo/i że została wykonana dobrze.

No właśnie, to wracanie do wykonanych czynności i ich analizowanie...

Ja też się na tym łapię, a co gorsza trzeba wtedy od początku przypominać sobie *wszystkie* czynności i to biegle, w sposób płynny, bo każde zatrzymanie się w toku przypominania sobie, powoduje zwiększenie wątpliwości i powrót do początku analizy...

 

Czy mogłabyś dokładniej opisać, jak było z tymi lękami u Ciebie wtedy, gdy brałaś lek ?

Napisałaś, że wtedy poprawiło się, ale co to dokładnie znaczy ? Jak wtedy radziłaś sobie z natręctwami ?

Chodzi mi o stronę "praktyczną": jak udawało Ci się nie wykonywać tych czynności, ale również jaki był wtedy Twój stan psychiki.

Bardzo mnie to interesuje, bo Ty już przeszłaś trochę dłuższą drogę leczenia, a ja dopiero zaczynam.

 

Czy da się jakoś "zapamiętać" ten stan, kiedy mamy wspomaganie przez lek i przenieść te swoje zachowania na czas późniejszy, gdy już się nie bierze leku ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak jak brałam leki było, ok, teraz już niekoniecznie, nawet nie do końca mogę sobie przypomnieć teraz jak to było dokładnie, bo znowu jest źle i nie pamiętam wszystkiego co się polepszyło gdy brałam lek. Pamiętam, że jak brałam lek (Asentrę) to czułam się szczęśliwsza, bardziej spokojna, moje emocje były bardziej zrównoważone. Ktoś napisał na jakimś forum, że ogólnie wiele rzeczy wisi wtedy człowiekowi, i coś w tym jest. Wiem, że bez leków reagowałam lękiem na różne sytuacje np. gdy ktoś mnie opierniczał czy zwracał mi uwagę, krzyczał na mnie czy gdzieś obok. Potrafiłam się trząść strachu w środku i może nawet było to po mnie widać. Było tak jakbym bała się ludzi, no i że kogoś urażę itd. To chyba wynika z niskiej samooceny niestety. Ale po lekach byłam pewniejsza siebie i nie zastanawiałam się za bardzo, że powiedziałam coś głupiego i nie wyrzucałam sobie tego. Czułam się tak jakby wyszło ze mnie prawdziwe ja. Serio. :)

Przed tym jak zaczęłam brać leki to podczas sprzątania nieraz musiałam wytrzeć to samą rzecz kilka razy czy to samo miejsce. Po prostu czuje się taki przymus, ale Tobie nie muszę tego tłumaczyć. :) Gdy brałam leki nabrałam pewności siebie, nie przejmowałam się różnymi rzeczami tak mocno, nawet powiem Ci chciało mi się robić różne rzeczy i nie czułam, że muszę powtarzać jakiejś czynności np. jak sprzątałam, to po prostu sprzątałam i czułam, że nie muszę wycierać tej samej rzeczy kilka razy - nie zdarzało się to wcale albo prawie wcale, w każdym razie myślę, że dużo rzadziej. Czułam, że nie muszę sobie zawracać głowy natręctwami (przynajmniej tymi błahymi takimi, które też potrafią utrudnić życie). Z tego co pamiętam większości tych błahych natręctw się pozbyłam, ale to pewnie dzięki temu, że lęki praktycznie ustąpiły (miewałam je rzadko), i życie wydawało się lepsze. A jeśli chodzi o sprawy z cyferkami to nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że jak np. wpisywałam do książeczki numer konta, to było mi łatwiej, nie denerwowałam się przy tym tak bardzo, czułam, że dam sobie radę i chyba nawet nie czułam potrzeby ciągłego sprawdzania czy wszystko się zgadza. :) Po prostu sprawdziłam kilka razy i ok. myślę, że tak jak normalnie. Albo blisko.

Myślę, że w moim leczeniu zabrakło psychoterapii po prostu, farmakologia jest pomocna, ale to chyba nie wystarczy, a może po prostu za krótko się leczyłam. Albo jedno i drugie.

Teraz mam zamiar skorzystać z psychoterapii, ale to dopiero w czerwcu i to pod koniec z tego co pamiętam. Wcześniej się nie da. ;/

 

[Dodane po edycji:]

 

Gdy brałam leki, czułam że mogę ignorować te natrętne czynności. Miałam świadomość, że nie mają za bardzo sensu i umiałam z nimi walczyć, a natrętne myśli chyba same ustąpiły. Po prostu lęki bardzo się zmniejszyły, z tego co pamiętam były sporadyczne. A to już dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sprzątałam, to po prostu sprzątałam

nie czułam potrzeby ciągłego sprawdzania

czułam, że nie muszę wycierać tej samej rzeczy kilka razy

..........

Gdy brałam leki nabrałam pewności siebie

czułam, że dam sobie radę

..........

po lekach byłam pewniejsza siebie i nie zastanawiałam się za bardzo, że powiedziałam coś głupiego i nie wyrzucałam sobie tego. Czułam się tak jakby wyszło ze mnie prawdziwe ja

Dzięki, że tak dokładnie to opisałaś.

Przyznam, że czytałem trochę o tych lekach, ale nie za bardzo wierzyłem, że jakaś chemiczna substancja może tak zmienić nasz sposób myślenia i odbierania świata... :shock:

Ot, tak po prostu sobie sprzątałaś, nie czułaś potrzeby ciągłego sprawdzania, czułaś, że dasz sobie radę, ciekawe... :shock::?:

 

Szkoda tylko, że takie pozytywne zmiany można osiągnąć dzięki lekowi, a bez niego już się to łatwo nie udaje... :(

Trochę mi się smutno zrobiło, bo ja właśnie teraz biorę lek i powoli zaczynam nieco opanowywać natręctwa. Ostatnio już nawet cieszyłem się, że jestem spokojniejszy, że mam dobre nastawienie do zmagań z nerwicą i że w ogóle sobie poradzę.

A dopiero teraz dotarła do mnie ta świadomość, że nawet jeżeli będzie lepiej, to tak naprawdę nie będzie to moje własne osiągnięcie...

nawet gorzej - że kiedyś to wszystko powróci, gdy tylko przestanę brać lek... :cry:

 

Może coś pocieszającego z Twojej opowieści jest to, że już samo poczucie pewności siebie jest wystarczające do pozbycia się sporej części natręctw...

no i ta psychoterapia :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milutki powiem Ci tak, leki dają siłę, żeby zacząć zmagać się z nerwicą min. z nerwicą natręctw, ale myślę też, że musimy też pracować nad sobą, żeby te natręctwa ustąpiły. Leki poprawiają samopoczucie, ale powtarzam - psychoterapia jest potrzebna, bo myślę, że leki tylko dają siłę żeby się zmierzyć z natręctwami, a to psychoterapia tak naprawdę z tego wyciąga, a przynajmniej mam taką nadzieję. Myślę, że to psychoterapia jest kluczem do całkowitego sukcesu i że to ona że pomaga znaleźć przyczyny tych natręctw i pomaga się ich pozbyć na dobre. Przecież te natręctwa się skądś wzięły, trzeba wiedzieć skąd, jakie są tego przyczyny, psycholog mam nadzieję mi w tym pomoże, bo teraz mam zamiar brać leki i chodzić do psychologa. Wcześniej brałam tylko leki i myślałam, że to wystarczy, że natręctwa same miną. Teraz już połączę leki i psychoterapię. Więcej optymizmu Milutki! :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Więcej optymizmu Milutki i wszyscy pozostali również bądźcie optymistami! Nie poddawajmy się! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację Karolajna, leki trzeba traktować pomocniczo, żeby łatwiej było osiągnąć jakieś pozytywne efekty i mieć chęć do kontynuacji leczenia.

Przydają się też w sytuacjach trudnych, gdy sobie nie radzimy.

 

A o tym poznaniu przyczyny nerwicy i eliminacji lęków za pomocą psychoterapii, to rzeczywiście, przewija się to stale, w wielu wątkach na forum.

 

Dzięki i pozdrawiam :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Milutki. Jak sobie radzisz?? Ja Ci powiem, że raz lepiej raz gorzej, czuję, że bardziej mogę zapanować nad natręctwami, ale natrętne myśli i czynności czasem mnie pokonują albo dają do wiwatu. Najgorzej jest w pracy - gdzie mogą wystąpić natręctwa "o poważniejszych konsekwencjach".

Staram się sobie tłumaczyć, że myślenie o danej rzeczy czy ciągłe wracanie d niej jest bez sensu, bo przecież jest zrobiona, ale czasem się nie udaje i analizuję po kolei co robiłam, żeby sobie wytłumaczyć, że dana rzecz jest jednak dobrze zrobiona, staram się o tym nie myśleć i czymś się zająć, ale bywa, że muszę wrócić do wykonywania danej czynności, czy sprawdzenia, bo coś sobie ubzdurałam. To jest męczące, bo zajmuje czas, nieraz później wychodzę z pracy bo sprawdzam dłużej kasę, albo liczę kilka razy, sprawdzam raporty, chociaż widzę, że są w porządku, bo jak sprawdzę raz to jest za mało,bo potem nie będę pamiętała czy aby na pewno było dobrze potem trzeba posprawdzać drzwi...eh... Okropnie. Bez tego życie byłoby dużo łatwiejsze, dużo....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No,wreszcie jakiś wątek gdzie mało stękania a więcej pozytywnych doświadczeń.Lola1980 i Bananovy-dzięki.Bardzo mnie zainteresowało,co pisze lola o tych pragnieniach,bo ja niestety te sprawy trochę lekceważę.

Moje natręctwa myśli pojawiają się b.silnie(kiedyś pisałem,że już ich nie mam :? )wtedy,gdy zostanę odrzucony przez mężczyznę,na którego miłości,przyjażni,życzliwości mi najbardziej zależy.Chodzi tu o mojego najlepszego kumpla,ojca i braci.

Wtedy robię tylko tyle,że staram się nazwać uczucia,jakie się chowają pod tymi myślami.

Mówię wtedy tak:"czuję agresję skierowaną do wewnątrz",albo "czuję samopotępienie",albo"lęk przed odrzuceniem"(widocznie znów przywiązałem się w chory sposób do ludzi).

A wycisza mnie najlepiej różaniec(na palcach),w autobusie czy w drodze. Także,a raczej przede wszystkim,eucharystia,czy tylko posiedzieć w pustym kościele.

A poza tym,z nerwicą może nie jest przyjemnie,ale na pewno ciekawie.Gdybym miał nie mieć nerwicy,ale też nie mieć moich talentów i wrażliwości,to już wolę ją mieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chce jeszcze przedstawić moją hipotezę związaną z NN, chociaż może to być odkrywanie koła na nowo. Wydaje mi się że za podtrzymanie nerwicy natręctw stoi m.in. „odruch Pawłowa” . Bodźcem pierwotnym w przypadku nerwicy natręctw jest natręctwo, bodźcem wtórnym też to samo natręctwo. Co z tego wynika ? „Odruch Pawłowa z dodatnim sprzężeniem zwrotnym” który można nazwać błędnym kołem. Jak to można wykorzystać w praktyce ? Jak wiadomo mózg traktuje różne sytuacje z innymi priorytetami. Trzeba wprowadzić coś o wyższym priorytecie żeby przerwać błędne koło

 

Przykład z życia osób które miały depresję i NN na temat "życia, śmierci i przemijania". Życie je zmusiło do pracy z nadgodzinami, dołożyło dużo obowiązków. Spały po góra 6 godzin i były tak zabiegane że nie miały czasu ani siły myśleć o śmierci. Wyszły z tego całkowicie; jedna po 3 miesiącach, druga po 5. Jeżeli ktoś nie ma psychicznych sił poddać się "terapii za pomocą pracy" to może jakiś prozak na motywację i odczucie szczęścia ? Taka terapia jest o tyle dobra moim zdaniem, że człowiek wie że ma nad sobą bata i jak będzie źle pracował to ma gwarantowane nieprzyjemności u przełożonych, a nawet brak środków do życia co jeszcze bardziej zmusza do skupienia się na pracy i NN odchodzi na dalszy plan. Tu można zauważyć pewien paradoks; nieraz życie wpędza ludzi w NN i depresję i nieraz z niego leczy. Śmieszne to, ale życie to lek, a jak każdy lek może pomóc lub zaszkodzić w zależności od dawki :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwykłyfacet:

"Trzeba wprowadzić coś o wyższym priorytecie żeby przerwać błędne koło"

 

Tak! Bingo! Nie tylko chodzi o ważniejsze zajęcia, ale o jakiś sens nadrzędny, który rozwiąże konflikt na niższym poziomie powodujący natręctwa. To znaczy jeśli wprowadzimy hierarchię, co jest w życiu dla nas najistotniejsze, to łatwiej zapanujemy nad myślami absurdalnymi. Bo jeśli wyznaczymy sobie jasny cel, to ewidentnie będzie widać absurdalne myśli, które przeszkadzają w jego osiągnięciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwykłyfacet:

"Trzeba wprowadzić coś o wyższym priorytecie żeby przerwać błędne koło"

 

Tak! Bingo! Nie tylko chodzi o ważniejsze zajęcia, ale o jakiś sens nadrzędny, który rozwiąże konflikt na niższym poziomie powodujący natręctwa. To znaczy jeśli wprowadzimy hierarchię, co jest w życiu dla nas najistotniejsze, to łatwiej zapanujemy nad myślami absurdalnymi. Bo jeśli wyznaczymy sobie jasny cel, to ewidentnie będzie widać absurdalne myśli, które przeszkadzają w jego osiągnięciu.

 

Nie o to mi chodziło. NN jest obsesją i wymyka się z pod kontroli. Wyobraź sobie że masz jakiś egzamin i ogłoszenie wyników będzie za 3 tygodnie. Wpadasz w NN na punkcie tego egzaminu, cały czas myślisz czy zdałeś czy nie. Teraz pomyśl sobie że przechodzisz o trzeciej godzinie w nocy przez jakiś tunel (pod wiaduktem, albo na PKP) i ktoś Ciebie atakuje. Zaczynasz się bronić albo ucieczką albo atakiem. Załóżmy że taka walka trwa minutę, po tym czasie udaje Ci się uciec. O czym myślałeś przez tą minutę gdy byłeś atakowany ? Na 99,999999% o obronie, ucieczce. Na pewno nie myślałeś o NN na punkcie egzaminu. Ten atak na Twoje życie był właśnie wyższym priorytetem i mózg się skupił tylko na tym problemie.

W tej terapii którą podałem tym wyższym priorytetem jest praca, dlatego bo bez pracy nie masz pieniędzy i lądujesz na śmietniku. Praca to Twoja walka o żyć albo nie żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale to nie działa tylko jako odwracacz uwagi. Jeżeli wiesz, że praca jest twoim priorytetem a jednocześnie masz np. natręctwo, żeby nie stawać na linie na chodniku, co utrudnia ci dotarcie do niej, to jednak łatwiej uświadomić sobie absurdalność tej myśli mając wyższy cel - sens niż go nie mając.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1

Tak! Bingo! Nie tylko chodzi o ważniejsze zajęcia, ale o jakiś sens nadrzędny, który rozwiąże konflikt na niższym poziomie powodujący natręctwa. To znaczy jeśli wprowadzimy hierarchię, co jest w życiu dla nas najistotniejsze, to łatwiej zapanujemy nad myślami absurdalnymi. Bo jeśli wyznaczymy sobie jasny cel, to ewidentnie będzie widać absurdalne myśli, które przeszkadzają w jego osiągnięciu.

 

2

Tak, ale to nie działa tylko jako odwracacz uwagi. Jeżeli wiesz, że praca jest twoim priorytetem a jednocześnie masz np. natręctwo, żeby nie stawać na linie na chodniku, co utrudnia ci dotarcie do niej, to jednak łatwiej uświadomić sobie absurdalność tej myśli mając wyższy cel - sens niż go nie mając.

 

1

W NN chodzi o niemożliwość kontrolowania swoich myśli związanych z NN i na tym ta nienormalność polega.Wtedy mamy sytuację "że samochód kontroluje kierowcę a nie odwrotnie"

2

Częściowo mogę się z tym zgodzić, ale do pracy idziesz 10-20 minut w jedną stronę a pracujesz 8-12 godzin. Przez te 20-40 minut NN się utrwala na zasadzie " odruchu Pawłowa z dodatnim sprzężeniem zwrotnym", ale przez 8-12 godzin musisz być skupiony na pracy. To oznacza że przez 8-12 godzin błędne koło jest przerwane i NN zanika zgodnie z ogólnie znaną zasadą w medycynie(" nieużywane zanika"). Po powrocie do domu człowiek ma jeszcze jakieś obowiązki i znowu siłą rzeczy musi się na nich skupić, do tego jest bardzo zmęczony i nie ma siły myśleć o NN co daje kolejny czas w którym błędne koło jest przerwane. Bilans czasu w którym myślisz o NN i nie myślisz jest dłuższy dla fazy przerwania błędnego koła.

Ta metoda nie tylko wyleczyła tych ludzi z NN, ale też z depresji. A tak w ogóle to nie widzę przeszkód w uwzględnieniu Twoich uwag w tej metodzie.

Przy okazji osoba która dużo pracuje dużo zarabia, ma pieniądze na pozytywne zmiany w swoim życiu. Pozytywne i progresywne bodźce w życiu wprowadzają optymizm a to dodatkowo pomaga wyjść z depresji. Tylko wiesz, praca po 12 godzin jest dobra w tym wypadku ale nie na całe życie z oczywistych przyczyn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałem poprawić moją poprzednią wypowiedź.Wydaje mi się, że w "odruchu Pawłowa z dodatnim sprzężeniem zwrotnym" może brać udział świadomość, która może być albo częścią błędnego koła NN, albo błędne koło tak jak by "zasila" się energią świadomości. Głównym celem jest przerwanie tego błędnego koła i utrzymanie tegoż przerwania, aż do zaniku NN.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głównym celem jest przerwanie tego błędnego koła i utrzymanie tegoż przerwania, aż do zaniku NN.

Zgadzam się z tym, ale... wydaje mi się, że to o czym dyskutowaliście Zwykłyfacet i refren, to niestety tylko teoria...

W praktyce nie jest tak dobrze jak opisaliście.

Przede wszystkim ani razu nie padło słowo kluczowe - LĘK.

A przecież właśnie lęk leży u podłoża natręctw!

Natręctwa to nie są takie sobie czynności lub myśli, których można łatwo się pozbyć, wytłumaczyć sobie: nie mam czasu dla Was, mam coś ważniejszego. Owszem, od czasu do czasu da się tak zrobić: przy lżejszym lęku, w chwilowym pośpiechu, w sytuacji rozgrywania się ważnej sprawy.

Ale przez większość czasu dzieją się rzeczy "słabiej motywujące". Nie wyobrażam sobie, żeby codziennie wiele razy przeżywać jakieś napięcia i stresy, tylko dlatego, żeby były one silniejsze od lęków związanych z natręctwami... Człowiek nie może długo żyć na takich obrotach, szybko by opuścił ten nędzny padół...

 

Przez te 20-40 minut NN się utrwala na zasadzie " odruchu Pawłowa z dodatnim sprzężeniem zwrotnym", ale przez 8-12 godzin musisz być skupiony na pracy. To oznacza że przez 8-12 godzin błędne koło jest przerwane i NN zanika zgodnie z ogólnie znaną zasadą w medycynie ("nieużywane zanika").

Guzik prawda. Ja jestem przez wiele godzin zajęty pracą i różnymi rzeczami i nie myślę wtedy o natręctwach, ale to i tak nic nie pomaga. Mam natręctwa w stałych porach dnia: rano po wstaniu, po przyjściu z pracy i potem wieczorem. Czasem jeszcze w ciągu dnia.

Natręctwa dobrze "wiedzą", kiedy się do nas dobrać i tyle. Zajmowaniem się różnymi rzeczami możemy tylko ograniczyć ich czas, ale i to w niedużym stopniu.

No i niestety, w ten sposób nie pozbędziemy się tego kluczowego czynnika, tzn. lęku.

 

Po powrocie do domu człowiek ma jeszcze jakieś obowiązki i znowu siłą rzeczy musi się na nich skupić, do tego jest bardzo zmęczony i nie ma siły myśleć o NN co daje kolejny czas w którym błędne koło jest przerwane.

Ha, ha... facet, sorry, czy Ty miałeś lub masz natręctwa ??

Wydaje mi się że nie, skoro takie rzeczy piszesz...

Owszem, MY nie mamy siły myśleć o NN, ale zapominasz, kto tu kim kieruje.

To nie my myślimy o natręctwach. TO ONE KIERUJĄ NAMI, a w zasadzie lęk. Wpychają się nam na siłę, mimo zmęczenia i różnych obowiązków.

Przecież człowiek nie ma tak w 100% zajętego dnia, żeby nie wetkały się gdzieś jeszcze natręctwa.

Co najwyżej zrezygnujemy z jakichś drobnych przyjemności, typu przejrzenie gazetki, TV, rozmowa, właśnie na rzecz wykonania natręctw. Bo one i tak muszą być. Niestety, niewiele jest rzeczy ważniejszych niż wykonanie natręctw, bo jest to powodowane lękiem, że jeżeli tego nie zrobimy, to stanie się coś złego...

Poza tym jeszcze zauważyłem, że gdy jestem zmęczony to mam cięższe natręctwa, bo wiem, że i tak muszę je wykonać, a mam wtedy mniej sił do zmagania się z nimi. Zmęczenie nie ułatwia ich ignorowania.

 

Bilans czasu w którym myślisz o NN i nie myślisz jest dłuższy dla fazy przerwania błędnego koła.

Ta metoda nie tylko wyleczyła tych ludzi z NN, ale też z depresji.

Nie zgadzam się z tym. To nie jest problem ilości czasu, kiedy myślimy albo nie myślimy o NN.

To że dłużej "nie myślimy" niż "myślimy" o NN, nie oznacza, że natręctwa słabną.

Mi wystarczy 15 minut silnych kompulsji i już daje mi w kość na cały dzień.

Dodatkowo jeszcze jakąś godzinkę (sumarycznie z całego dnia) słabszych natręctw i te pozostałe 23 godziny spokoju wcale mi nie gwarantują, że następnego dnia znowu nie będę się męczył... Sorry, to nie tędy droga.

 

Trzeba pozbyć się podstawy tego wszystkiego - czyli lęku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie niedawno odkryłem coś bardzo pomocnego w uwalnianiu lęku.Czytałem na "Kroki do wolności" historię jakiegoś chirurga,któremu podczas operacji zaczynały trząść się ręce i był załamany(utrata pracy,tyle lat studiów).Psycholog doradził mu,żeby właśnie chciał,żeby trzęsły mu się ręce,nie zakazywał sobie tego.

Nie będę opisywał dokładnie mojego przypadku,ale ostatnio miałem właśnie silne napięcia i stresy i zastosowałem metodę z przypadku tego chirurga,i to działa! Właśnie odwrotnie niż dotąd(próby tłumienia i ucieczki od tych uczuć) mówiłem do siebie przekonywająco:"A właśnie będę się bał!Chcę się bać!Właśnie będę się czuł odrzucony!Potępiony itd..." Widzę,że trzeba bezwzględnie wyjść naprzeciw temu,czego się boimy.

Aha,i jeszcze jedno,przy pierwszym podejściu do takiego zmierzenia się ze swoim problemem lęku,namacalnie poczułem,jak nazywa się ten potwór,który mnie od wewnątrz tak gnębi.To Ojco-matko-brato-brat,tak go sobie nazwałem(bo dwóch braci mam).Poczułem,że od razu chcę mu odrąbać ten wstrętny łeb,ale on ma chyba więcej głów(chyba bajki będę pisać :D).

A jak jeżdziłem autem,to modliłem się "Pod Twoją obronę",żeby właśnie wywołać lęk,i wzmocnić koncentrację,bo to modlitwa trwogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Ja mam pytanie. Przeczytałem kilka ostatnich postów w tym wątku. Z moją NN 6 lat się zmagam. Ostatni rok, przynajmniej do końca czerwca dał mi nadzieję, że będzie lepiej. Już naprawdę dobrze mi się funkcjonowało. Może dlatego zlekceważyłem chorobę. Leki brałem nieregularnie, wydawało mi się, że znam przyczynę natręctw i potrafię sobie wytłumaczyć ich absurdalność. No i choroba znowu zaatakowała. Pojawiły się lęki, że przez szturchnięcie jakiejś Pani, która jest w ciąży mogę spowodować, ze straci dziecko. Jeżeli już szturchnąłem to zaczynałem się obwiniać. Myślałem o tym non stop. W lipcu robiłem praktyki i nawet przez moment w pracy(podczas innych zajęć, które powinny odwracać uwagę od NN) nie przestawałem o tym myśleć. Tylko sen dawał mi wytchnienie od myśli. Jeżeli już rozmowa z np. księdzem egzorcystą, do którego się udałem po pierwszym poważnym ataku tego rodzaju natręctwa, uświadomiła mi, że nic złego nie mogło się stać, nagle powracała chwilowa radość. tylko, że znowu cały czas miałem wtedy obawę,że znowu nie zrobić czegoś złego. A myśli są coraz bardziej absurdalne. Nawet jeśli w ogóle nie dotknąłem danej Pani to pojawiają się myśli, że może jednak dotknąłem,że nie poczułem. Kiedy obije się o mnie facet, to pojawiają się myśli, ze to może jednak kobieta była, że się nie przyjrzałem. Albo obawa o dziecko mojej młodszej siostry, która jeszcze nigdy nie współżyła... zaczęły się pojawiać myśli, że moje mocniejsze tupnięcie o podłogę wywoła drgania, które przeniosą się na drugą osobę i spowodują coś złego. Ostatnio szedłem z laptopem przez miasto i mijałem Panią rozmawiającą przez telefon i przyszła myśl, że pole elektromagnetyczne wytworzone przez telefon będzie przyciągnięte prze baterię laptopa i przejdzie przez ciało tej Pani i zrobi coś złego.

Dodam jeszcze, że żadna z Pań, co do których miałem te moje myśli najpewniej w ciąży nie była(nie wspominając o facetach;). Jest mi trudno. Naczy ze starych doświadczeń nauczyłem się,że jedno natręctwo może mnie męczyć przez np. 3 tygodnie bez przerwy ani na moment, ale w ostatnim czasie jest mi bardzo ciężko. Do tego wszystkiego mam teraz naprawdę dużo roboty, bo robię drugie praktyki, dokańczam nieoddane projekty na studia. Szkoda, że nie mogę się na tym skupić. Potrzebuję pomocy. Muszę zacząć terapię jakąś chyba. Był już taki moment, że o chorobie zapominałem na dłuższe momenty, z pojedynczymi natręctwami radziłem sobie w miarę szybko i nagle kiedy już przestałem się zajmować i przejmować chorobą(nie całkiem wprawdzie, ale było wyraźnie lepiej) ona sama o sobie przypomniała.

Jest mi ciężko z tymi myślami. Nie wiem jak sobie z nimi radzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×