Skocz do zawartości
Nerwica.com

Karolajna

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Karolajna

  1. Milutki odezwij się chociaż czy leczenie postępuje i czy korzystasz z pomocy psychologa. Pozdrawiam, papa.
  2. No Milutki, musi być nieźle, skoro już ponad miesiąc nic nie napisałeś... zatem się cieszę z Twojego powodzenia. :) U mnie niestety nie ma tak różowo...Trzymaj się, pozdrawiam. :)
  3. Hej Milutki. Jak sobie radzisz?? Ja Ci powiem, że raz lepiej raz gorzej, czuję, że bardziej mogę zapanować nad natręctwami, ale natrętne myśli i czynności czasem mnie pokonują albo dają do wiwatu. Najgorzej jest w pracy - gdzie mogą wystąpić natręctwa "o poważniejszych konsekwencjach". Staram się sobie tłumaczyć, że myślenie o danej rzeczy czy ciągłe wracanie d niej jest bez sensu, bo przecież jest zrobiona, ale czasem się nie udaje i analizuję po kolei co robiłam, żeby sobie wytłumaczyć, że dana rzecz jest jednak dobrze zrobiona, staram się o tym nie myśleć i czymś się zająć, ale bywa, że muszę wrócić do wykonywania danej czynności, czy sprawdzenia, bo coś sobie ubzdurałam. To jest męczące, bo zajmuje czas, nieraz później wychodzę z pracy bo sprawdzam dłużej kasę, albo liczę kilka razy, sprawdzam raporty, chociaż widzę, że są w porządku, bo jak sprawdzę raz to jest za mało,bo potem nie będę pamiętała czy aby na pewno było dobrze potem trzeba posprawdzać drzwi...eh... Okropnie. Bez tego życie byłoby dużo łatwiejsze, dużo....
  4. Milutki powiem Ci tak, leki dają siłę, żeby zacząć zmagać się z nerwicą min. z nerwicą natręctw, ale myślę też, że musimy też pracować nad sobą, żeby te natręctwa ustąpiły. Leki poprawiają samopoczucie, ale powtarzam - psychoterapia jest potrzebna, bo myślę, że leki tylko dają siłę żeby się zmierzyć z natręctwami, a to psychoterapia tak naprawdę z tego wyciąga, a przynajmniej mam taką nadzieję. Myślę, że to psychoterapia jest kluczem do całkowitego sukcesu i że to ona że pomaga znaleźć przyczyny tych natręctw i pomaga się ich pozbyć na dobre. Przecież te natręctwa się skądś wzięły, trzeba wiedzieć skąd, jakie są tego przyczyny, psycholog mam nadzieję mi w tym pomoże, bo teraz mam zamiar brać leki i chodzić do psychologa. Wcześniej brałam tylko leki i myślałam, że to wystarczy, że natręctwa same miną. Teraz już połączę leki i psychoterapię. Więcej optymizmu Milutki! :) [Dodane po edycji:] Więcej optymizmu Milutki i wszyscy pozostali również bądźcie optymistami! Nie poddawajmy się! :)
  5. Powiem tak jak brałam leki było, ok, teraz już niekoniecznie, nawet nie do końca mogę sobie przypomnieć teraz jak to było dokładnie, bo znowu jest źle i nie pamiętam wszystkiego co się polepszyło gdy brałam lek. Pamiętam, że jak brałam lek (Asentrę) to czułam się szczęśliwsza, bardziej spokojna, moje emocje były bardziej zrównoważone. Ktoś napisał na jakimś forum, że ogólnie wiele rzeczy wisi wtedy człowiekowi, i coś w tym jest. Wiem, że bez leków reagowałam lękiem na różne sytuacje np. gdy ktoś mnie opierniczał czy zwracał mi uwagę, krzyczał na mnie czy gdzieś obok. Potrafiłam się trząść strachu w środku i może nawet było to po mnie widać. Było tak jakbym bała się ludzi, no i że kogoś urażę itd. To chyba wynika z niskiej samooceny niestety. Ale po lekach byłam pewniejsza siebie i nie zastanawiałam się za bardzo, że powiedziałam coś głupiego i nie wyrzucałam sobie tego. Czułam się tak jakby wyszło ze mnie prawdziwe ja. Serio. :) Przed tym jak zaczęłam brać leki to podczas sprzątania nieraz musiałam wytrzeć to samą rzecz kilka razy czy to samo miejsce. Po prostu czuje się taki przymus, ale Tobie nie muszę tego tłumaczyć. :) Gdy brałam leki nabrałam pewności siebie, nie przejmowałam się różnymi rzeczami tak mocno, nawet powiem Ci chciało mi się robić różne rzeczy i nie czułam, że muszę powtarzać jakiejś czynności np. jak sprzątałam, to po prostu sprzątałam i czułam, że nie muszę wycierać tej samej rzeczy kilka razy - nie zdarzało się to wcale albo prawie wcale, w każdym razie myślę, że dużo rzadziej. Czułam, że nie muszę sobie zawracać głowy natręctwami (przynajmniej tymi błahymi takimi, które też potrafią utrudnić życie). Z tego co pamiętam większości tych błahych natręctw się pozbyłam, ale to pewnie dzięki temu, że lęki praktycznie ustąpiły (miewałam je rzadko), i życie wydawało się lepsze. A jeśli chodzi o sprawy z cyferkami to nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że jak np. wpisywałam do książeczki numer konta, to było mi łatwiej, nie denerwowałam się przy tym tak bardzo, czułam, że dam sobie radę i chyba nawet nie czułam potrzeby ciągłego sprawdzania czy wszystko się zgadza. :) Po prostu sprawdziłam kilka razy i ok. myślę, że tak jak normalnie. Albo blisko. Myślę, że w moim leczeniu zabrakło psychoterapii po prostu, farmakologia jest pomocna, ale to chyba nie wystarczy, a może po prostu za krótko się leczyłam. Albo jedno i drugie. Teraz mam zamiar skorzystać z psychoterapii, ale to dopiero w czerwcu i to pod koniec z tego co pamiętam. Wcześniej się nie da. ;/ [Dodane po edycji:] Gdy brałam leki, czułam że mogę ignorować te natrętne czynności. Miałam świadomość, że nie mają za bardzo sensu i umiałam z nimi walczyć, a natrętne myśli chyba same ustąpiły. Po prostu lęki bardzo się zmniejszyły, z tego co pamiętam były sporadyczne. A to już dużo.
  6. Milutki, wielkie dzięki, że odpowiedziałeś na moją historię. Poczułam, że nie jestem sama i że, ktoś rozumie co się ze mną dzieje. To dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieję, że będziemy się wspierać, bo nie jest mi łatwo a Tobie pewnie również nie. Dodam tylko tyle do mojej opowieści już i tak dość rozwlekłej, że pewnych natręctw, zwłaszcza tych o poważniejszych konsekwencjach typu liczenie, cyferki, wycenianie towaru (pracuję w sklepie - przecież mogę się pomylić i co wtedy...konsekwencje finansowe, a sklep jest raczej ekskluzywny), zamykanie drzwi, sprawdzanie czy świeczka się nie pali, czy woda jest zakręcona w kranie, czasem obawiam się tak bardzo, że nie potrafię jeść, po prostu ściska mnie w żołądku już nawet na samą myśl.Tak jak dziś, a dziś mam dzień wolny od pracy. Złapałam się na tym, że w chwilach kiedy nie pracuję min. w weekendy wracam myślą do pracy i myślę czy wszystko zrobiłam jak trzeba. A mój umysł jest tak sprytny, że potrafi sobie wyszukać takie czynności, które potem analizuję czy aby na pewno są zrobione i czy aby na pewno dobrze, czy wszystko jest wyłączone jak trzeba. Są czynności których nie jestem pewna czy je wykonałam, albo boję się, że coś jest nie tak i potem o tym myślę i muszę sama siebie przekonywać, że jest ok, albo przypominać sobie po kolei pewne rzeczy aby upewnić się, że jednak czynność została wykonana albo/i że została wykonana dobrze. To jest koszmar.I mam chyba to samo co Ty z "namacalnością rzeczy" - póki ją widzę lub czuję jest ok, a jak zniknie mi z oczu to już gorzej. Pozdrawiam Ciebie i innych forumowiczów i jeszcze raz dzięki za Twój odzew.
  7. Witam was forumowicze. Myślę, że też mam nerwicę natręctw: natrętne myśli i natrętnie wykonywane czynności zabierają mi czas i nie pozwalają normalnie żyć. Cały czas boję się, że dojdzie coś nowego. Chyba przez te natręctwa mam takie lęki. Najgorsze z natręctw to wracanie się i sprawdzanie czy prostownica jest wyłączona albo gaz, czy nawet drzwi (choć po prostu staram się więcej razy sprawdzić, żeby się już nie wracać) albo natrętne myśli, że czegoś się nie zrobiło, albo że zrobiło się nie tak i że to może wywołać poważne konsekwencje (np. finansowe) albo, że coś się stanie jak czegoś nie zrobię. Towarzyszy temu ogromny lęk, człowiek aż ma dość. Np. idę ulicą czy chodnikiem i widzę papierosa czy nawet na śmietniczce, w miejscu do tego przeznaczonym czuję, że muszę go nadepnąć bo jeżeli jeszcze trochę się pali, to potem coś się od tego zapali i będę miała wyrzuty sumienia, że temu nie zapobiegłam. Nawet jak widzę, że ten papieros się nie pali to i tak muszę go nadepnąć, nawet kilka razy, czasem uda mi się powstrzymać, ale nie zawsze. Czasem też przyglądam się temu papierosowi i przyglądam czy aby na pewno się nie pali.Podobnie jest jak liczę coś w pracy to potrafię liczyć i liczyć a potem popatrzeć na dwie kwoty które się zgadzają i sprawdzać ileś razy, potem już sama nie wiem czy dobrze widzę czy nie. A jak zobaczę tylko raz, to za mało muszę sprawdzić przynajmniej jeszcze raz. To chyba z nerwów. Często jest tak, że przyglądam się jakiejś rzeczy idąc ulicą czy to nie jest coś co może się zapalić i takie tam.Oglądam się na studzienki czy są zamknięte, potrafię się obejrzeć nawet kilka razy .Zdarza mi się wrócić i znów sprawdzić. Znowu boję się, że ktoś może wpaść do tej studzienki i potem będę sobie wyrzucać, ze nie zapobiegłam temu. Pracuję w sklepie i liczenie oraz sprawdzanie zamków, czy woda jest zakręcona w łazience i takie tam są dobijające, trochę trwa zanim wyjdę, dobija mnie to, czasem nie potrafię sobie poradzić i zbiera mi się po prostu na płacz. Zwłaszcza, że ktoś może to zobaczyć, raz nawet było, że stał facet przed sklepem jak zamykałam drzwi i sprawdzałam chyba długo czy są zamknięte i powiedział mi, że drzwi są na pewno zamknięte a ja musiałam jest dobrze posprawdzać.Poczułam się debilnie.Czy ktoś ma jakąś receptę na te natręctwa albo jak sobie radzicie. Ja staram się wychodzić z domu, ale ten cholerne natręctwa pojawiają się wszędzie. Najgorzej jak ktoś to zauważy. Miałam tak w jednej pracy - wydaje mi się, że przynajmniej jedna osoba to zauważyła i potem zaczęła mnie dziwnie traktować. To jest chyba najgorsze, wtedy dopiero człowiek czuje się jak jakieś nic. Jak brałam Asentrę to poprawiło mi się, ale nie do końca. Pewnie dobrze by było gdybym chodziła na psychoterapię ale nie mogłam się przemóc po 1 wizycie gdzie pani psycholog wzięła mnie za inną osobę,że tak powiem bez zagłębiania się w szczegóły. Ale i tak mam umówioną wizytę ale dopiero na czerwiec. Dostałam od psychologa Sertagen i nie wiem czy to nie to samo co brałam ( Asentra - tylko kto inny mi przepisywał). Asentrę brałam pół roku teraz nie biorę jakieś 3,5 miesiąca. Nie wiem czy mogę brać Sertagen bo nie wiem czy to nie to samo co Asentra a Asentrę można brać pół roku i potem chyba robi się pół roku przerwy. Jak to brałam było naprawdę dużo lepiej , ale wtedy nie pracowałam, więc nie wiem na ile by mi to pomogło wtedy. Bo wydaje mi się, że przy bardziej odpowiedzialnych zadaniach bardziej się boję, że coś źle zrobię, albo że stanie sie coś złego jak czegoś nie dopilnuję. Już nie wiem co mam robić. Jak ktoś gdzieś na forum napisał, że to powoli wykańcza, czy coś takiego. Zastanawiam się po co coś takiego jest, to po prostu wyłącza człowieka z życia, bo nie robi się różnych rzecz żeby zminimalizować natręctwa. Pozdrawiam forumowiczów.
×