Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

neon, nie zanegował tylko rozróżnił, jedno od drugiego, taki paradoks bo wszystko ma tą samą fundamentalną naturę ale na poziomie zjawisk musi być tym samym? chyba niekoniecznie. trudno powiedzieć :bezradny:

 

zresztą ja nie wypowiadam się tu za Ole, musiałbyś Jego zapytać, wiem tylko, że ktoś go zapytał czy można kogoś nie lubić będąc buddystą to odpowiedział, że nie lubi tam kogoś i zasadziłby mu kopa w dupe, jednocześnie wie, że ta osoba ma naturę Buddy :]

 

było jeszcze coś takiego powiedziane przez Olego, że jest jedne absolutne źródło, okej, ale jest też inne już na poziomie zjawisk - ignorancja, złudzenie oddzielenia i to jest źródłem negatywności, choć to drugie źródło zdaje się być takim pasożytem nie może istnieć samo z siebie (to już mój domysł)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neon, widzisz podobnie w chrześcijaństwie jest rozpatrywany problem zła:

skąd zło skoro wszystko jest w Bogu, Bóg jest jedynym samodzielnym bytem, podtrzymującym wszystkie inne, dosłownie wszystko jest zanurzone w Bogu, Bóg jest przecież nie tylko transcendentny ale i immanentny czyli wszystko przenika, a jednak zło się pojawia, skąd ten paradoks skoro Bóg jest dobry? są różne sensowne teologiczne odpowiedzi, między innymi, że zło jest takim pasożytem właśnie, nie ma samodzielnego bytu i to jest jedna z główny odpowiedzi... dostrzegasz podobieństwo? :)

 

niemniej w tych ludowych wersjach chrześcijaństwa ludzie wyobrażają sobie demony i diabły rogate, wierzą w egzorcyzmy, że tam ludzie chodzą po ścianach, no szkoda, że tak jest ale niech sobie ludzie wierzą po swojemu :bezradny:

 

choć przyznam, że jak mi jedna kobitka fanatyczka radia maryja powiedziała, że Szatan mnie opętał to się zirytowałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ole gdyby kierował się ortodoksyjnie tym, co się doświadcza podczas takich praktyk, to jedyną prawdą byłoby milczenie. Zasadził w dupę, dlaczego? ponieważ nie uwlonił się całkowicie od wpływu umysłu, musiał postąpić tak, jak on mu dyktował i on później mówi o jakimś poczuciu wolności. Na początku moich poszukiwań natrafiałem na różnych nauczycieli, ich opowiesci również w jakimś stopniu podtrzymywały we mnie żar poszukiwań. Potem mistrzowie są zbędni, ponieważ nauka nie płynie już od nich tylko z Twojej głębi.

 

Dla mnie zło i dobro pochodzi z tego samego źródła, jednym i drugim posługuje się natura. A to wszystko zanużone jest w tym czymś miłosiernym, co nazywa sie Bogiem. Dlaczego w ten sposób, to chyba za życia sie nie dowiemy, a pewnie i po nim też, choć tu szanse są 50% na 50%

 

Co do diabłów, jeżeli kiedyś zaczniesz praktykować np. 1h dziennie, i mało Ci będzie, zrobisz sobie jakieś odosobnienie to może poznasz zło w czystej postaci, a wtedy może zrozumiesz dlaczego ludzie piszą o diabłach rogatych :D Gdy płyniesz pod prąd, zaburzasz jakiś naturlany ład na tym świecie i natura uruchamia systemy obronne (dlaczego? może dlatego, ze zycie nie jest po to by znać prawdę?). Jest taki cytat nawet, biblijny ?"Odważ się siłą wyłamać te dźwierze, U których każdy chyłkiem rad by przejść". To jest przestroga, jogini wyłamują właśnie te drzwi prawdy, płynąc pod prąd, ale ta tym swiecie nie ma nic za darmo. Jeżeli od Boga pochodzi wszystko, to Bóg jest wyrachowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neon,

dlaczego? może dlatego, ze zycie nie jest po to by znać prawdę?). Jest taki cytat nawet, biblijny ?"Odważ się siłą wyłamać te dźwierze, U których każdy chyłkiem rad by przejść". To jest przestroga, jogini wyłamują właśnie te drzwi prawdy

 

jest też taki cytat: "Prawda Cię wyzwoli". :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Buddyzm ma różne odłamy. Tybetański czci diabła, różne demony. Może zen jest normalniejszy, ale to też zależy od odłamu. Ogólnie to grząski grunt, chociaż medytacja jako ogólne poznawanie siebie i doświadczanie świata/Boga (którego w buddyzmie nie ma) nie jest zła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paluszka ? A może wibratorka ;) a co do joginów.To kiedyś widziałem w tv,jogę.Ciekawe to jest.Ale nie próbowałem.

 

Ale co chciałbyś osiągnąć orgazm, za pomocą jogi? To o czym mówi nasza koleżanka, to jakieś skrajne przypadki. Nie ma jogina, którego celem jest orgazm ;)

Nie znam joginów :lol: jakoś nie poznaje ich :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wychowałam się w katolickiej rodzinie i gdzieś tam nadal wierzę, że Bóg istnieje ale z upływem lat narosło we mnie zbyt wiele wątpliwości, tak wielu rzeczy nie mogę zrozumieć i nie we wszystkim zgadzam się z nauką kk. Z jednej strony chciałabym móc Bogu zaufać, z drugiej nie rozumiem ważnej kwestii. Bóg jest przedstawiany jako najlepszy ojciec, który kocha swoje dzieci miłością nieporównanie większą od najczulszej ziemskiej matki a z drugiej strony patrzy i nie przeszkadza kiedy ludzie dokonują różnych, okrutnych form barbarzyństwa, którego ofiarami padają też małe, niewinne dzieci. To się kłóci z wizją dobrego Ojca. Nie jestem matką ale mam siostrzenice i wiem, ze nie zniosłabym widoku ich cierpienia, po prostu nie mogłabym nie zareagować. Myślę sobie, dlaczego miałby się litować nade mną, pomagać mi, jeżeli w sytuacjach o wiele gorszych nie reaguje. Dawniej tłumaczono to tym, że Bóg daje człowiekowi wolną wolę i nie chce się wtrącać bo to byłoby pogwałceniem raz nadanej mu wolności a ja się pytam co w takim razie z wolną wolą ofiar, czy ona się nie liczy? Od prawie 20-stu lat mam natręctwa na tle religijnym, żyję w ciągłym lęku i łapię się czasami na tym, że troszkę zazdroszczę ateistom... Moim zdaniem religia jest dobra tylko dla osób o zdrowej, silnej psychice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem religia jest dobra tylko dla osób o zdrowej, silnej psychice.

 

Ja zaś uważam, że tacy ludzie religii nie potrzebują. ;)

 

Kiedyś bliski był mi nurt deizmu, bo zakładał on, że coś nieosobowego stworzyło świat, ale potem dało sobie z nim spokój i się nie wtrąca. Z czasem porzuciłem nawet i tę myśl, gdyż wiara wydaje mi się tak mocno irracjonalna, że nie warto tracić na nią czasu. Współczuję natręctw na tym tle, pewnie nie jest to łatwy kawałek chleba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem religia jest dobra tylko dla osób o zdrowej, silnej psychice.
osoby o zdrowej silnej psychice nie potrzebują boga i religii, religia to raczej domena słabych i zaburzonych choć na forum ateiści są mocno nad reprezentowani i to by temu przeczyło. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, serio widzisz tu jakąś chmarę ateistów? Ja mam raczej odmienne spostrzeżenie. No i dochodzi też kwestia rodzaju zaburzeń, z depresją i tymczasowymi stanami nerwicowo-lękowymi boryka się sporo osób, nieuprawnione byłoby stwierdzenie, że wszyscy oni są słabi. Po prostu życie bywa ciężkie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była tutaj kiedyś ankieta dotycząca wyznania i ateiści wraz z agnostykami stanowili tam grubo ponad 50%, a nawet nie wiem, czy nie ponad 60%.
wydaje mi się, ze po tym co my przechodzimy, ciężko o zaufanie w miłosierdzie boże czy jakiś boski plan :? jakos nie wierze, ze 60% userów urodziło się w rodzinach ateistycznych czy agnostycznych, raczej stracili wiarę .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tęczowa,

Z jednej strony chciałabym móc Bogu zaufać, z drugiej nie rozumiem ważnej kwestii. Bóg jest przedstawiany jako najlepszy ojciec, który kocha swoje dzieci miłością nieporównanie większą od najczulszej ziemskiej matki a z drugiej strony patrzy i nie przeszkadza kiedy ludzie dokonują różnych, okrutnych form barbarzyństwa, którego ofiarami padają też małe, niewinne dzieci. To się kłóci z wizją dobrego Ojca. Nie jestem matką ale mam siostrzenice i wiem, ze nie zniosłabym widoku ich cierpienia, po prostu nie mogłabym nie zareagować. Myślę sobie, dlaczego miałby się litować nade mną, pomagać mi, jeżeli w sytuacjach o wiele gorszych nie reaguje. Dawniej tłumaczono to tym, że Bóg daje człowiekowi wolną wolę i nie chce się wtrącać bo to byłoby pogwałceniem raz nadanej mu wolności a ja się pytam co w takim razie z wolną wolą ofiar, czy ona się nie liczy? Od prawie 20-stu lat mam natręctwa na tle religijnym, żyję w ciągłym lęku i łapię się czasami na tym, że troszkę zazdroszczę ateistom...

 

a szukalas odpowiedzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe, widzę, że dalej jest lansowany ten stereotyp, że niewierzący to silni ludzie a wierzący słabi i naiwni, ehh, ze Wam sie jeszcze nie znudziło...

a ja sobie zamówiłem fajną książkę "Drogi od nauki do Boga" napisaną przez biochemika z Oxfordu

tutaj jest spis treści:

http://www.sklep.zysk.com.pl/drogi-od-nauki-do-boga.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była tutaj kiedyś ankieta dotycząca wyznania i ateiści wraz z agnostykami stanowili tam grubo ponad 50%, a nawet nie wiem, czy nie ponad 60%.
wydaje mi się, ze po tym co my przechodzimy, ciężko o zaufanie w miłosierdzie boże czy jakiś boski plan :? jakos nie wierze, ze 60% userów urodziło się w rodzinach ateistycznych czy agnostycznych, raczej stracili wiarę .

 

Miłosierdzie jest zawsze gdzieś blisko Ciebie. To jest gwarancja, że cokolwiek złego przechodzisz, to coś Cię nie opuszcza i czuwa. Dlatego tak wiele potrafimy znieść. Nie oznacza to, że przeprowadzi Cię przez życie za rękę, i że nie doznasz nawet najgorszych w życiu krzywd. Może zabrzmi to troche irracjonalnie, ale ból przynosi najwięszke nauki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, trzeba dysponować jakąś wewnętrzną siłą by, po pierwsze, przeciwstawić się indoktrynacji KK, a po drugie uświadomić sobie, że jest się częścią wszechświata, która nic nie znaczy. Rodzimy się, mamy swój czas, umieramy. I koniec. Wyzbycie się ideologii i wiary, że ktoś nad nami czuwa, że możemy się pozbyć części odpowiedzialności za własne życie, a jak umrzemy, to czeka nas istny raj, jest mrzonką i znacznym ułatwieniem sobie bytu. Tylko on nie polega chyba na tym, żeby zatruwać sobie głowę utopijnymi wizjami. Dla mnie to właśnie szczyt obłudy lub głupoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłosierdzie jest zawsze gdzieś blisko Ciebie. To jest gwarancja, że cokolwiek złego przechodzisz, to coś Cię nie opuszcza i czuwa. Dlatego tak wiele potrafimy znieść. Nie oznacza to, że przeprowadzi Cię przez życie za rękę, i że nie doznasz nawet najgorszych w życiu krzywd. Może zabrzmi to troche irracjonalnie, ale ból przynosi najwięszke nauki
Przykro mi, kiedy byłam dzieckiem i rodzice się nade mną znęcali, nie czułam że coś mnie nie opuszcza czy czuwa. Nie potrafię tez wynieść nauki z tego, ze ktoś krzywdzi dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×