Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

teraz jestem w kosciele... tak na kredyt... przychodze, siadam na koncu rycze z bezsilnosci... nic nie pamietam z mszy... no moze tylko to jedno: patrze na podloge i nie moge nie myslec: mieso, mieso,mieso, mieso mieso, mieso ale co ma zrobic: ta podloga wyglada jak stare wyschniete mieso....

 

po burzach w kwestii wiary :arrow: bylam w zakonie i na studiach tematycznych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas wierzyłem w mojego boga. Wcześniej (przeszło dekadę mego krótkiego żywota) w katolickiego.

Teraz nie wiem, ale rzadko o tym myślę. Mój chory umysł jest wystarczająco inspirującym obiektem rozważań ;)

Religie, w każdym razie, nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas wierzyłem w mojego boga. Wcześniej (przeszło dekadę mego krótkiego żywota) w katolickiego.

Teraz nie wiem, ale rzadko o tym myślę. Mój chory umysł jest wystarczająco inspirującym obiektem rozważań ;)

Religie, w każdym razie, nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurwa w dupe mać, że tak powiem :x

Niewiem co sie ze mną dzieje.

Chce coś do Was napisać, nie wychodzi mi... jest żle a ja nawet nie umiem wypowiedziec tego co czuje...nikt mnie mnie rozumie...ani lekarz ani rodzina.

Powoli sam już sie w tym niełapie.Pieprzone natręctwa... :(

 

Cyba pójde spać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatni raz w kosciele bylam kiedy moj syn podchodzil do komunii swietej.Bog jest oktutny,ktos mi kiedys tak powiedzial mimo tego u mnie jest podobnie mi wiara upadla a moja siostra ktora jest schizofreniczka poglebila swoja wiare choc biedactwo nie chodzi do kosciola bo niewychodzi wogle z domku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chodzę do kościoła w każdą niedzielę. Wierzę w Boga - zresztą od zawsze. Oczywiście w kościele miałam niejeden atak! Grrryy, okropne uczucie. Zazwyczaj wolę stać, bo nie potrafię usiedzieć!!!! Jak siedzę to od razu zaczyna mi sie robić DUSZNO i ta niewidzialna ręka na garde :cry: !! Ostatnio jak miałam ''mega'' atak, to myślałam, że to już koniec. Na szczęście był w kościele mój tato, podeszłam do niego ''rozryczana'' i wyszedł ze mną z koscioła :]. Oczywiście ludzie dziwnie patrzyli :!: A zazwyczaj to mam takie "średnie napady". Wtedy też rozglądam sie, czy aby przypadkiem nie ma w pobliżu kogoś znajomego, kto ewentualnie wyszedłby ze mną i udzielił ''jakiejś'' pomocy. Zimą jest lepiej. Latem.......wiadomo............... :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekied się modle, jak dopadnie mnie jakiś atak... tak ze strachu, żeby przeszedł, kiedyś miałem drewniany krzyżyk który mi pomagał, nie chodze do kościoła, nauki chrzescijanstwa nie sa mi do konca znane, ale jest wiele fundamentalnych prawd ktore przstudiowalem, i niekiedy wierze, ze cos tam jest, a niekiedy nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o mnie to kiedyś byłem praktykującym katolikiem i chodziłem do kościoła.Teraz jednak to się zmieniło i chyba mogę powiedzieć,że jestem niewierzący.

Może to zabrzmi troche dziwnie,ale uważam,że jesteśmy tylko istotami nie dużo różniącymi się od zwierząt obdarzonymi samoświadomością.

Stopień rozwinięcia naszego mózgu w porównaniu do innych gatunków jest znacznie wyższy,co pozwala nam np na rozważanie o życiu,śmierci itp.

Sądze,że po smierci nie ma nic i nasze zycie kończy się,kiedy nasze ciało umiera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest żle a ja nawet nie umiem wypowiedziec tego co czuje...nikt mnie mnie rozumie...ani lekarz ani rodzina.

Powoli sam już sie w tym niełapie

Z natręctwami sobie radzę, ale pod powyższym mógłbym się podpisać :/

Cholernie głupi się czuje, kiedy próbuję ogarnąć natłok myśli, ubrać je w słowa... :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziś palmowa niedziela.

pójdę.nie chodze do kościoła bo nie czuję takiej potrzeby, ale w Boga wierzę (po swojemu)...ciekawa jestem jak się będe czuła.

poza tym nie wiem ...coraz bardzej mnie tam ciągnie. może niedługo bedę jak ta dewotka...a może nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mi się zdarzyło wczorajszego wieczora? Jak zwykle nie mogłam zasnąć, miałam paskudne myśli, jak tylko zamknęłam oczy widziałam pożar (który doprowadził mnie do takiego stanu) i nagle... nie wiem dlaczego ale wyobraziłam sobie Ojca Świętego JPII... położył mi rękę na głowie (jakby chciał mnie pogłaskać) , poczułam ciepło bijące od tej dłoni i ogarnął mnie błogi spokój. Wszystkie wypadki i pożary zniknęły i stał tylko On i trzymał dłoń na mojej głowie. Wierzę, że tam z góry opiekuje się nami bo gdyby to były tylko moje chore urojenia, nie uspokoiłabym się, nie minąłby mi lęk. Wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drań! Co Ty żeś znowu napisał z tą przyjaciółką co Cię nie zawiodła nigdy :shock: Szczerze powiem,że nie tyle to jest straszne i dołujące co cholernie...prawdziwe. Jako trafne ubranie myśli w słowa to Ci się pochwała należy,ale jakbyś miał zamiar w to wierzyć to byłby to horror. Z tą nerwicą jest jak z przyjacielem tylko dlatego,że ona rzeczywiście jest ciągle i cały czas-taka wierna towarzyszka raczej i co najgorsze nieproszona. Ale jestem w szoku,bo jak sobie pomyślę to mnie moja nerwica też nigdy nie zawiodła. A popatrz tak zawsze chciałam,żeby mnie zdradziła,rzuciła dla kogo innego,znudziła się mną. A ta nie jak się uprze i "pokocha" ;) to na całego. :D:D:D Na szczęście nie ona jedna ma do gadania w tym związku. dopiero niedawno zauważyłam,że ja również mam coś do powiedzenia i to jest bardzo ważne. Masz rację Draniu z nerwicą jak z natrętną miłością. Ale to plus,bo natręta można przecież chociażby nawet nie zacząć,ale postanowić zacząć olewać. i już jestem krok do przodu,poprostu staram się ignorować tę mą "nachalną przyjaciółkę" nie przeżywam tego co mi mówi,co szepcze do ucha i poprostu corasz mniej się nią przejmuję. A niech sobie gada i straszy i pojawia się zawsze i wszędzie ja ją poprostu łaskawie toleruje,ech taka głupia to niech sobie gada. Tak ostatnio to mi jej nawet się szkoda robi(następny krok do przodu),ze taka wystraszona i trochę ją uspokajam. Mówię "nie bój się pójdziemy tylko do sklepu,w razie czego wrócimy". I ona nagle taka bidulka się zrobiła,trochę się nią poopiekuję,pouspokajam zacznę być bardziej miła. I okazuje się,że to nie żaden potwór co chce nas zniszczyć tylko mały wystraszony dzieciaczek-poprostu my sami. myślę,że trzeba na tę naszą przyjaciółkę popatrzeć trochę łaskawiej i zamiast z nią walczyć trochę uspokoić. Kto myślał o tym,ze pozytywny stosunek do swojej nerwicy może przynieść jakieś korzyści? Ja tak ostatnio myślę i czuję się dobrze. pozdrawiam :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I okazuje się,że to nie żaden potwór co chce nas zniszczyć tylko mały wystraszony dzieciaczek-poprostu my sami.

 

Masz rację. Też sobie lubię wyobrazić, że noszę w sobie (jak to brzmi) łkającego dzieciaka. Trzeba mu dać to czego się nie zaznał w życiu. W końcu uśnie;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W kościele ostatni raz byłam chyba na własnym bierzmowaniu.Od dawna nie chodzę i nie czuję takiej potrzeby.Wierzę w Boga rozumianego jako jakaś Siła ,ale odnoszę wrażenie,że jest Ona wobec świata obojętna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zarówno przed chorobą jak i w jej trakcie byłem niewierzący. Może nawet nie niewierzący... określiłbym to raczej jako agnostycyzm.

Natomiast całkowicie oddzielam kościół od Boga. Ten pierwszy służy raczej samemu sobie nie czemukolwiek (czy komukolwiek) innemu w związku z czym jestem jego gorącym przeciwnikiem :)

 

drań, witam Gostyń, ja jestem z Leszna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie BÓG to BÓG a kosciól to kosciól.ja chodze do koscioła bo czuję taką potrzebę ale księżą nie wierze.własciwie to oni często psóją wiare w naszych oczach.mało w nimch tolerancji i zrozumienia nie mówiąc już o milosci.nie kazdy ale wiekszosc na pewno.pamietam moja pierwszą siostrę katechetke miała na imię apolonia i nas strasznie straszyła nie tylko wyglądem ale gadką.zbrodnia i kara ,zakazy i nakazy

.a gdzie w tym miłosc i miłoscierdzie.wystarzy posłuchać programów prowadzących przez księzy lub z ich udziałem,zero zrozumienia ,ciągła krytyka.nie chce się słuchać.wierzę w BOGA,WIEM ŻE JEST MIŁOSCIA I DOBROCIĄ,ale tylko w takiego BOGA jakiego mam w sercu a nie tego z lekcji religii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×