Skocz do zawartości
Nerwica.com

marluca

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia marluca

  1. marluca

    Nerwica a praca

    Ja się w pracy czuję niemal komfortowo. Największy atak nerwicy zbiegł się z ogromnymi problemami w pracy-połowa załogi została zwolniona, druga połowa się rozchorowała i zostałam sama (!) z całym oddziałem na głowie. Lekarka powiedziała mi, że głupotą jest chodzenie w takim stanie do pracy-niestety nie mogłam zrezygnować bo nie miałby nawet kto otworzyć firmy. Przez miesiąc pracowałam na trzech stanowiskach naraz-zastępując nawet kierownika, mając na głowie ludzi, za których normalnie odpowiedzialny jest kierownik, dbając o wymianę żarówek (!) w oddziale, zakupy materiałów biurowych, organizując szkolenia, przyjmując ludzi z innych oddziałów z Polski-no i oczywiście zapewniając normalne funkcjonowanie firmy. Część rzeczy robiłam po raz pierwszy w życiu! Oczywiście pomogły mi leki i w miarę szczera rozmowa z wysokim przełożonym. Dzięki temu "chrztu bojowemu" dziś nie boję się chodzenia do pracy, nie boję się spotkań z dyrektorem-bo wiem, że ze wszystkim sobie poradzę. Faktem jest również, że lęki dopadają mnie wieczorami, a w ciągu dnia funkcjonuję w miarę normalnie. Nie lubię wieczorów, najchętniej nie kładłabym się w ogóle spać, gdyby nie to, że rano muszę wstać do pracy i być w miarę wypoczęta (i tak kiepsko sypiam po nocach ale lepsze to niż nic). Ale wydaje mi się, że gdyby nie ten "chrzest bojowy" to w pracy też byłoby mi ciężko-bo jak wszyscy tutaj, zbyt szybko się denerwuję.
  2. marluca

    Psychoterapia

    Za Wirtualną Polską: http://media.wp.pl/wiadomosc.html?kat=12351&wid=8306123&ticaid=1197a Chyba jednak się nie zdecyduję...
  3. marluca

    Psychoterapia

    Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Mam jeszcze dwa pytania: 1.czy opipramol (Pramolan) zalicza się do leków psychotropowych,czy tylko benzodiazepiny? 2. pytanie pewnie trochę głupie,ale je zadam-po czym rozpoznać czy psycholog jest dobry czy nie?
  4. marluca

    Psychoterapia

    Zdecydowałam się. Zamierzam podjąć się psychoterapii. Znalazłam w książce telefonicznej numer do Centrum Leczenia Nerwic w Poradni Zdrowia Psychicznego i... tu właśnie pojawia się kilka pytań. Ponieważ będzie to "mój pierwszy raz", proszę o kilka porad: -co powiedzieć przez telefon? Zarejestrować się od razu? Do kogo-do psychiatry czy do psychologa? -może lepiej od razu iść do poradni-i tu znowu pojawia się pytanie, prosić o zarejestrowanie do psychologa czy do psychiatry? -czy jeśli trafię do psychiatry to od razu mu powiedzieć, że chcę psychoterapii a nie leków? (podobno psychiatra chętnie proponuje leki na dzień dobry) -jaką psychoterapię lepiej wybrać-indywidualną czy grupową? -czy informacja o wizytach w PZP jest możliwa do "wyciągnięcia" np. przez firmy ubezpieczeniowe? (zastanawiam się nad indywidualnym ubezpieczeniem zdrowotnym w jakimś towarzystwie ubezpieczeniowym) albo sądy (przez sądy pewnie tak... ) -jak często odbywają się seanse psychoterapeutyczne? (2x w tygodniu, co 2 tygodnie itp)? Na razie tyle przychodzi mi do głowy, przepraszam, że tak dużo ale będę wdzięczna za odpowiedzi.
  5. Wiecie co mi się zdarzyło wczorajszego wieczora? Jak zwykle nie mogłam zasnąć, miałam paskudne myśli, jak tylko zamknęłam oczy widziałam pożar (który doprowadził mnie do takiego stanu) i nagle... nie wiem dlaczego ale wyobraziłam sobie Ojca Świętego JPII... położył mi rękę na głowie (jakby chciał mnie pogłaskać) , poczułam ciepło bijące od tej dłoni i ogarnął mnie błogi spokój. Wszystkie wypadki i pożary zniknęły i stał tylko On i trzymał dłoń na mojej głowie. Wierzę, że tam z góry opiekuje się nami bo gdyby to były tylko moje chore urojenia, nie uspokoiłabym się, nie minąłby mi lęk. Wierzę.
  6. A ja spałam! Przespałam dziś caaałą noc! Czytałam książkę do pierwszej w nocy a potem niemal od razu zasnęłam. Chyba ziółka ojca Gabriela tak na mnie działają, albo głęboka wiara w nie. A tak przeważnie (jak skończyły mi się leki, a po nowe nie poszłam) to były ogromne problemy z zaśnięciem, bałam się zasnąć, jak już zasnęłam koło 2-3 nad ranem, to budziłam się co chwila, śniły mi się koszmary-jedynie jak w ciągu dnia przekopałam cały ogródek, to spałam w nocy jak dziecko. Z nocy na noc jest jednak trochę lepiej. Na wszelki wypadek trzymam przy łóżku hydroxyzynę, którą łykam jak o 3 nad ranem wciąż jestem przytomna, a rano trzeba do pracy wstać. W weekendy-trudno, najwyżej zasnę o 4, zawsze mogę rano dłużej pospać (jak zaczyna się robic jasno, nie boję się spać). No i nigdy nie jestem w nocy sama w domu, inaczej pierwszej nocy dostałabym zawału ze strachu.
  7. Dzięki za słowa otuchy. Zaczynam pić ziółka, ostatnią noc przespałam budząc się jedynie dwa razy, w dzień chodzę nieprzytomna ale nic to-wolę reanimować się rano kawą niż nie móc zasnąć wieczorem. Odczuwam za to bóle serca, nie wiem czy są one związane z tymi ziołami czy nie, na razie nie zaprzestanę terapii, zobaczę co dalej. Wieczorne spacery nie są dla mnie za bardzo odprężeniem, cały czas spoglądam po oknach czy gdzieś się nie pali (trauma-tamten pożar rozpoczął się właśnie wieczorem). Wiem, że to nie jest normalne, ale zachowania ludzi z nerwicą nie są normalne. Całe szczęście, że nie mieszkam sama bo bym już dawno umarła na zawał.
  8. marluca

    Zioła

    Korzystając z ostatniego dnia urlopu, postanowiłam w końcu rozliczyć się z fiskusem, a w drodze powrotnej wpadłam do sklepu zielarskiego. Miałam przy sobie 30 zł i karteczkę z podanymi wyżej składnikami. Pani w sklepie wzięła sobie dwa kosze i poszła ładować. Naładowała mi dwie pełne reklamówki ziółek :) Aby je zmieszać, musiałam wziąć wielką miskę a i tak jeszcze było mało. Teraz się parzą. Zobaczymy co z tego wyniknie :) Pierwsza porcja będzie przed kolacją :) 3majcie kciuki!
  9. Witam wszystkich nerwusków. Mam na imię...mało istotne,dobiegam trzydziestki,pracuję w banku, od prawie dziesięciu lat leczę się na dolegliwości ze strony układu pokarmowego, które co jakiś czas nawracają. Tak było i tym razem, kolejna wizyta u lekarza, zwolnienie, zestaw leków, który zawsze biorę, ale tym razem znalazł się tam jeden specyfik, który dostałam po raz pierwszy. Nie pamiętam już nazwy, nie jest ona istotna, w każdym razie zaczęłam go brać w sobotę. A w niedzielę wieczorem miał miejsce ogromny pożar w sąsiedztwie. Płomienie buchające z okien, ewakuacja, strażacy szukający ofiar w zgliszczach...wszystko to widziałam. Zestresowałam się okrutnie, dostałam drgawek, łzy płynęły mi z oczu, nie spałam całą noc-no ale to normalne po takm przeżyciu. W poniedziałek dowiedziałam się, że w tym pożarze zginęła jedna osoba-prawdopodobnie spłonęła żywcem. Dzień jakoś przeżyłam, w stresie, ale przeżyłam. Gdy nadszedł wieczór, powrócił stres dnia poprzedniego, tym razem spotęgowany informacją o ofierze pożaru. Następnego dnia koleżanki wyciągnęły mnie na piwo. Przypomniawszy sobie o nowym specyfiku, postanowiłam sprawdzić, czy można w trakcie terapii pić alkohol. Zaczęłam czytać ulotkę i ogarniało mnie coraz większe przerażenie-skutki uboczne zażywania tego leku to m.in.:kołatanie serca, lęki, wahania ciśnienia-i masa innych. Tego dnia nie piłam alkoholu, za to rzuciłam ten specyfik, z mocnym postanowieniem pójścia do lekarza na następny dzień. Wracając po zapadnięciu zmroku z "piwka" do domu ulicą pełną ludzi miałam wrażenie, że zza rogu za chwilę ktoś wyskoczy na mnie i coś mi zrobi. Sprawdziwszy w domu ciśnienie okazało się, że mam straszliwe skoki, serce waliło mi okrutnie i tradycyjnie bałam się zasnąć. Niestety do lekarza nie udało mi się zarejestrować następnego dnia, dopiero po prawie tygodniu (musiałam wrócić do pracy a lekarka tylko raz w tygodniu przyjmuje po południu i trzeba się dwa dni wcześniej rejestrować). Gdy weszłam do gabinetu, lekarka tylko spojrzała na mnie, nie musiałam wiele mówić, niemal krzyknęła, że nie powinnam była przyjść do niej tylko od razu do psychiatry. Zestresowała mnie tym jeszcze bardziej. Zapłakana wyjąkałam, że w ulotce leku na żołądek było napisane, by zgłosić się do lekarza w przypadku wystąpienia opisanych (i nieopisanych) skutków ubocznych, a ja byłam święcie przekonana, że to przez ten lek. Lekarka trochę spuściła z tonu, wyjaśniła mi spokojnie, że to nerwica lękowa-coś musiało we mnie siedzieć już od dawna, a ogromne przeżycie spowodowane pożarem spowodowało tylko wybuch przyczajonej nerwicy. Zapisała mi pramolan i hydroxyzinum, kazała brać wieczorami (aby zasnąć) i w razie potrzeby rano. Niestety w tym czasie zaczęły się ogromne stresy w pracy i to "w razie potrzeby" miało miejsce niemal codziennie. Dwa opakowania pramolanu szybko się skończyły, teraz już nie mam wieczorami takich straszliwych lęków, ale nadal mam problemy ze snem. Miałam zamiar wybrać się do psychiatry, ale czytając wypowiedzi na tym forum, że wizyta u psychiatry wygląda tak:" Dzień dobry, co dolega?-Nerwica-A to tableteczki przepisuję, do widzenia" stwierdziłam, że nie ma większego sensu faszerować się lekami, które już wystarczająco wpłynęły mi na psychikę. Będę stawiać raczej na psychoterapię jeśli uda mi się znaleźć psychologa, do którego można iśc bez skierowania, oraz postanowiłam pić ziółka (ojca Gabriela o ile dobrze pamiętam), na które przepis znalazłam na tym właśnie forum. Nie jest ze mną jeszcze tak źle, żebym nie mogła normalnie funkcjonować (w dzień jest całkiem normalnie, horror zaczyna się po zmroku), tak więc mam nadzieję, że ziółka pomogą. Jeśli nie, pójdę po receptę na pramolan. Staram się wychodzić z domu po zapadnięciu zmroku, choćby do sklepu czy do znajomych, żeby pokonać swój lęk. Wychodzę, idę, wracam, jestem zadowolona, że mi się udało-ale to nie jest to, co powinno być. Żeby po prostu nie bać się zmroku.
×