Skocz do zawartości
Nerwica.com

SERTRALINA (ApoSerta, Asentra, Asertin, Miravil, Sastium, Sertagen, Sertralina Krka, Sertranorm, Seraloft, Stimuloton, Zoloft, Zotral)


shadow_no

Czy sertralina pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?  

124 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy sertralina pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?

    • Tak
      74
    • Nie
      30
    • Zaszkodziła
      20


Rekomendowane odpowiedzi

Mam propranolol, miałam brać przez tydzień a pózniej doraźnie (przepisany przez internistę), ale po konsultacji z psychiatrą stwierdził żeby nie brać. Nie wiem, skonsultuje się z nim jeszcze.

 

Ogólnie ja wegetuje nie funkcjonuje - śpię krótko, jeść nie mogę, odpocząć w ciagu dnia też nie... płakać momentami się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam propranolol, miałam brać przez tydzień a pózniej doraźnie (przepisany przez internistę), ale po konsultacji z psychiatrą stwierdził żeby nie brać. Nie wiem, skonsultuje się z nim jeszcze.

 

Ogólnie ja wegetuje nie funkcjonuje - śpię krótko, jeść nie mogę, odpocząć w ciagu dnia też nie... płakać momentami się chce.

 

Mogę o sobie powiedzieć to samo...każdy dzień kolejny dzień na leku to wegetacja. Jedyne co mi się do tej pory zmniejszyło to samoistne napływanie natrętnych myśli do głowy. Raczej wpadają zaindukowane przez bodźce z zewnątrz lub jak świadomie pomyślę. Jedyny plus. Chociaż lęk, stan napięcia jest nadal nasilony i towarzyszy mi przez cały dzień. Jestem przez to cały czas zmęczona.

Cztery lata temu kiedy brałam setaloft nie miałam aż takich uboków, szybko mi weszło, trudności udało się wygasić w kilka miesięcy. W porównaniu, teraz jest o wiele trudniej.

W od kiedy zaczęłam brać sertę i pojawienia się jadłowstrętu schudłam. Ale to może też być efekt odwodnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten gosciu chyba nie rozumie, ze my bysmy woleli wszyscy jechac sobie na wsypy czy gdziekolwiek i sie cieszcy. Nie zdaje sobie sprawy, ze nie da rady hehe. To znaczy jechac moge ale czy bedzie mi tam fajnie ta watpie.

 

Ja wiem że to mało prawdopodobne, ale czasem skok na głęboką wodę może nas otrząsnąć. Że tak powiem, jak jest możliwość (jesteście na zwolnieniach), zmienić otoczenie. Diametralnie. Wziąć ze sobą leki jak najbardziej, ale skupić się na spacerach, wyjściach. Nie siedzieć w miejscu, nie zagłębiać się w swój stan. I wtedy ocenić jak to jest. Też w wiele rzeczy wątpię jak na przykład, że sertralina to dobry lek. Jak dla mnie to straszne zło. Ale zaznaczam dla mnie! Każdy ma inaczej, każdy ma swoje leczenie. Nikomu źle nie życzę. Po prostu jestem tu z Wami na forum i czasem mam przejawy złośliwości. A szczególnie jeśli chodzi o ten znienawidzony lek. Przepraszam jak kogoś uraziłem. Liczę, że każdy z was dosięgnie swojego Graal-a :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten gosciu chyba nie rozumie, ze my bysmy woleli wszyscy jechac sobie na wsypy czy gdziekolwiek i sie cieszcy. Nie zdaje sobie sprawy, ze nie da rady hehe. To znaczy jechac moge ale czy bedzie mi tam fajnie ta watpie.

 

Ja wiem że to mało prawdopodobne, ale czasem skok na głęboką wodę może nas otrząsnąć. Że tak powiem, jak jest możliwość (jesteście na zwolnieniach), zmienić otoczenie. Diametralnie. Wziąć ze sobą leki jak najbardziej, ale skupić się na spacerach, wyjściach. Nie siedzieć w miejscu, nie zagłębiać się w swój stan. I wtedy ocenić jak to jest. Też w wiele rzeczy wątpię jak na przykład, że sertralina to dobry lek. Jak dla mnie to straszne zło. Ale zaznaczam dla mnie! Każdy ma inaczej, każdy ma swoje leczenie. Nikomu źle nie życzę. Po prostu jestem tu z Wami na forum i czasem mam przejawy złośliwości. A szczególnie jeśli chodzi o ten znienawidzony lek. Przepraszam jak kogoś uraziłem. Liczę, że każdy z was dosięgnie swojego Graal-a :)

Wiesz, piszesz trochę tak jakbyśmy nie chcieli "się wziąć w garść" tylko siedzieć i się zamartwiać. Powiem ci jednak, że my o niczym innym nie marzymy tylko tych spacerach i wyjściach ale zwyczajnie potrzebujemy czasu, żeby je pozytywnie uskuteczniać. Gdy miałam zły dzień wyjście na spacer kończyło się myślami maniakalnymi, że joggerzy chcą mnie dźgnąć nożem. Jaka wtedy jest przyjemność ze spaceru? Podpowiem - nie za duża :P Jeżdżąc samochodem wierciłam się na siedzeniu pasażera, bo wszystko mnie przytłaczało. Chciałam zniknąć.

Teraz, po prawie miesiącu jest lepiej. Ale jesteśmy dorosłymi ludźmi, którym zależy do powrotu do życia (to ważne) więc sami potrafimy sobie ustawić dzień w taki sposób, żeby było najlepiej. I żebyśmy dźwignęli to psychicznie. Jeżeli ktoś "ma ochotę" (a raczej musi) leżeć pół dnia w łóżku i gapić się w sufit to niech to robi. Jest na tyle świadomy swojego stanu, że widać, nic innego nie jest w tym czasie robić. Nie jesteśmy leniami, symulantami - jesteśmy chorzy. Tak jak osoba po operacji serca nie może najpierw biegać maratonów, tak samo osoby wchodzące na sertrę w przypadku depresji/nerwicy nie mogą brać na siebie za dużo i mają prawo się źle czuć. A pisanie o tym zwyczajnie pomaga.

 

Inna rzecz widzę, że ty zwyczajnie sertry nie lubisz i próbujesz w jakiś dziwny sposób się tym utwierdzać na podstawie naszych wpisów. No cóż, ja cie w tym wspierać nie będę. Mnie sertra pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby metoda "weź się w garść", "skocz na głęboką wodę" działała, to terapeuci by właśnie w Warszawie ruch blokowali, że ich roboty pozbawiasz bez licencji :)

 

Widziałem kiedyś program o leczeniu silnych fobii przez bezpośrednie, szokowe konfrontacje. Przekoloryzowany.

 

Poza tym, nie wiem jak Wy,ale mój problem polega na tym, że mój mózg sprzężony z ciałem nie komunikuje się jego inna częścią sprzężoną z rozsadkiem. Wiem jak głupie są rzeczy, które robie, ale je robie. Wiem jak niedorzeczne są moje obawy, ale wątpliwości są liczniejsze niż siła zrozumienia.

 

To jakbyś zapytał kogoś z NN dlaczego robi to co robi i dlaczego po prostu nie przestanie. To tak nie działa, nie działa kurfa i już :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nawidzę "WEŹ SIĘ W GARŚĆ" jak leżałem w szpitalu na terapii to nawet terapeuci sie z tego śmieli, jeżeli jestes w ciężkim stanie z wielkimi lękami to nic nie zrobisz prędzej sie za przeproszeniem zesrasz w majtki niż się weźmiesz w garść.

Setra jest moim którymś lekiem z kolei jestem teraz na 150 pierwszy dzien i uboki sa ,napiecie nerwowość ale wole to niż straszne lęki ,choć dziś pierwszy dzień gdzie tych lęków miałem bardzo malutko Lek zaczyna chyba działać!!! :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze dodam, że przez całe swoje życie używałam "techniki szokowej" (co? ja nie dam rady?!) i zmuszałam się do ekstremum, wbrew sobie... co mi to dało? Zaawansowaną nerwicę. Nienawiść do siebie i połowy świata. Bo ta technika wymaga nie pokazywania po sobie - lęku, stresu, zagryzania zębów, bycia "normalnym" za każdą cenę. A w środku to się wszystko kotłuje i w końcu klasycznie, po traumatycznym zdarzeniu, wylało się wszystko na raz - depresja, nerwica, NN... To nie jest problem by iść pod prąd, człowiek wiele gówna zniesie, problem jest aby w dobrym momencie sobie powiedzieć DOŚĆ. Dać sobie luz. Przyznać się do słabości, poklepać siebie po plecach i odpuścić. A potem poprosić o zgrozo o pomoc. Ci najsilniejsi paradoksalnie w pewnym momencie wieszają się na gałęziach lub w mniej ekstremalnych przypadkach zostają alkoholikami, narkomanami, a dopiero później się wieszają. Bo każdy ma granice wytrzymałości. A wrażliwi, obciążeni genetycznie lub społecznie ludzie mają z tym generalnie pod górkę. Nie jest problemem wieść ujowy żywot pełen łez, zgryzoty, lęku i nałogów, byleby nie pokazywać po sobie "słabości". (film Dzień Świra się kłania). Sztuką jest wieść życie dobre i zadowalające nas, nawet "za cenę" brania leków czy "użalania" się od czasu do czasu. Każde wyjście jest dobre. Ale na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że "branie się w garść" nie jest zawsze jest tym dobrym. Może na chwilę albo w pewnych okolicznościach... nawet na dłuższą chwilę, ale świat kocha balans i koniec końców to co w sobie trzymamy, któregoś dnia zaleje nas mocno. A wtedy w myśl zasady: jeżeli spanikuję i będę się miotał bez sensu, to utonę. A jeżeli wyluzuję i odpuszczę, to uniosę się na powierzchni i przeżyje. Dlatego czasem warto zwyczajnie odpuścić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz ponad 10 lat sie zmagam takze wiem dobrze co jest szesc. I duzo rzeczy probowalam. Wiele antydepresantow probowalam. Jedne dzialaly lepiej inne gorzej.

Nienawidze tabletek. Moim marzenim jest bez nich funcjonowac. Ale narazie nie moge. Nie dalam rady a probowalam, zawsze to gowno wracalo i gdyby nie tabletki to moze i bym sobie zycie odebrala bo przychodzi mometn, ze jest nie do wytrzymania i jedyna ugla to...

Ja juz bylam w takim sanie, ze nikt i nic by na mnie nie zadzialalo. Wiec moge powiedziec, ze leki uratowaly mi zycie. Jestem uzalezniona od benzo i staram sie zmniejszac dawke powolutku. Ale w swoim czasie tez uratowaly mi moze i nawet zycie.

Zawsze mam nadzieje, ze ym razem bedzie inaczej. Tym razem sie wygrzebie. Tym razem wygram. I teraz tez ja mam...

 

DO tych co zaczynacie sertraline: ile czasu juz bierzecie i dalej macie uboki? Ja miesiac juz a jest kicha. Zaden antydepresant tak dlugo nie dawal ubokow. Tzn Paroxetyna do konca dawala uboki delirki, lapy mi sie trzesly ze podpisac nic nie moglam. Na poczatku mega jazda bez trzymanki, przynajmniej raz dziennie na pogotowiu albo u lekarza. Trzepalo mna jak stonka na chmielu. Zyganie, zero apetytu, ktos musial mnie trzymac schodzac ze schodow. Ale te uboki trwaly 2 tygodnie a nie miesiac. Ale pozniej nastapil czas zejbistego samopoczucia. Trzesly mi sie rece i troche cialo cale. Taka telepawka non stop. Ale kopa dalo na depresje i nerwice.

Inne leki juz nie bylo tak zle. Niektore prawie wcale nie dawaly ubokow. Ale tez slabiej daly kopa od paroxetyny.

Sertralina to cos inne ma dzialanie.

 

Mozesz napisac, dlaczego tak nienawidzisz sertry? czy wszystkich lekow ogolnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień 6, 3 na 50 mg. Wczoraj miałam już tak wszystkiego dość, że poszłam spać o przed 22. O 4.30 obudził mnie pies, byłam z nim na spacerze, wróciłam, wzięłam "działkę" i teraz jak sobie myśle o tym spacerze to go pamietam jak przez mgłę. Dziwne.

Póki co odczuwam niepokój, nawet z niczym nie związany, tak po prostu. Chce mi się pić i jestem jakby lekko zmulona, taki dziwny stan.

Co do waszych sraczek - u mnie tego nie ma, ale tak jak normalnie rzadko szłam do łazienki, tak teraz codziennie rano ;).

 

Jednym słowem lek się wkręca. Póki co serce nie wali, więc jakiś plus jest ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heather - święte słowa, święte... Sam nie rozumiałem kiedyś jak można mieć nerwicę czy depresję. Masz handrę? Napij się, albo wyśpij się, idź z kumplami na imprezę, przejdzie ci. Kwestia woli. Tiaaaa.

A tu wstajesz któregoś dnia z derealizacją, takim rozpizdzielem w głowie, że nie wiesz czy chcesz leżeć czy iść, jeść czy rzygać, rozmawiać z kimś czy uciec od wszystkich. I łeb Ci nie działa, lęk się sączy, mózg działa na 10%, szczytem skupienia jest przypomnienie sobie dnia tygodnia. Sam nie rozumiałem kiedyś co to myśli samobójcze, aż w najgorszym dole escitalopram nakręcił mi lęki tak, że poczułem co to obłęd. To przeepcony stan chorobowy, a nie smuteczek czy emocjonalny dołek. Różnica jak między Bajkałem a kałużą...

 

Dziś dzień 7 i pełne 100mg na poranną kawkę zapodane.

 

miss worldwide - ja na sercie uboki miałem długo za pierwszym razem, sraczki czyba ponad 2 tygodnie, mdłości i szarpania nastrojów ponad miesiac. Potem już nie wiem co było nerwicą a co efektem ubocznym. Gdzieś tutaj jakiś człowiek pisał, że mu się uboki na sercie włączyły po paru miesiącach i nawet na początku nie powiązał ich z lekiem. Różnie ludzie reagują na chemię. Trzeba czekać i obserwować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę o sobie powiedzieć to samo...każdy dzień kolejny dzień na leku to wegetacja. Jedyne co mi się do tej pory zmniejszyło to samoistne napływanie natrętnych myśli do głowy. Raczej wpadają zaindukowane przez bodźce z zewnątrz lub jak świadomie pomyślę. Jedyny plus. Chociaż lęk, stan napięcia jest nadal nasilony i towarzyszy mi przez cały dzień. Jestem przez to cały czas zmęczona.

Cztery lata temu kiedy brałam setaloft nie miałam aż takich uboków, szybko mi weszło, trudności udało się wygasić w kilka miesięcy. W porównaniu, teraz jest o wiele trudniej.

W od kiedy zaczęłam brać sertę i pojawienia się jadłowstrętu schudłam. Ale to może też być efekt odwodnienia.

 

Świergotek, a który dzień u ciebie?

 

Ja właśnie sobie przypomniałam jak było te ponad 10 lat temu jak wchodziłam na sertrę. Wszystko nasilone, ogólnie to z każdym lekiem miałam tak samo. Dlatego ciągle sobie powtarzam, że jakoś przetrwam te początki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę o sobie powiedzieć to samo...każdy dzień kolejny dzień na leku to wegetacja. Jedyne co mi się do tej pory zmniejszyło to samoistne napływanie natrętnych myśli do głowy. Raczej wpadają zaindukowane przez bodźce z zewnątrz lub jak świadomie pomyślę. Jedyny plus. Chociaż lęk, stan napięcia jest nadal nasilony i towarzyszy mi przez cały dzień. Jestem przez to cały czas zmęczona.

Cztery lata temu kiedy brałam setaloft nie miałam aż takich uboków, szybko mi weszło, trudności udało się wygasić w kilka miesięcy. W porównaniu, teraz jest o wiele trudniej.

W od kiedy zaczęłam brać sertę i pojawienia się jadłowstrętu schudłam. Ale to może też być efekt odwodnienia.

 

Świergotek, a który dzień u ciebie?

 

Ja właśnie sobie przypomniałam jak było te ponad 10 lat temu jak wchodziłam na sertrę. Wszystko nasilone, ogólnie to z każdym lekiem miałam tak samo. Dlatego ciągle sobie powtarzam, że jakoś przetrwam te początki...

 

Siódmy dzień, chociaż wydaje mi się to wiecznością. Czwarty dzień na 50 mg. Mojego napięcia już czasem nie potrafi opanować nawet Afobam (0,25 mg), dzisiejsza noc to była dla mnie męka. Myśli, spocona, bicie serca, napięcie na granicy. Już sama się zaczynam zastanawiać czy mój problem jest faktycznie ROCD czy sobie to wkręcam. Chociaż raczej OCD, bo to wpadło z dnia na dzień, obudziłam się z tym lękiem. Z ogromnym dyskomfotem. I już miałam kiedyś taki epizod, 4 lata temu. Ale lęki nie dotyczyły relacji ale mojego zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to jesteśmy na tym samym etapie leczenia :). Ja tam wierzę, że za kilka dni zrobi się lepiej mimo, że póki co nic na to nie wskazuje.

 

Ja Afobam wzięłam tylko w poniedziałek, wczoraj pomogła mi hydroksyzyna. Dziś, póki co, po porannym napięciu i innych uroczych odczuciach czuje totalne zamulenie... to się strasznie szybko zmienia, ale mi lekarz powiedział, że fale są normalne.

 

Co do jedzenia, dziś zjadłam 2 banany... Normalnie byłabym po śniadaniu (kanapka) i siedząc w pracy myślałabym już o lunchu ok. 12....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@miss wordwide

Ja miałam najgorsze uboki 3 tyg, a potem zwiększyłam dawkę i jest lepiej. Tobie radzę to samo, tym bardziej, że lekarz też ci to zalecił. Moim zdaniem bierzesz za mało i lek nie moze ci pomoc w pełni, dlatego tak długo ciągną sie uboki.

 

Ludziska, nie bójcie się zwiększać dawek :) To jak jak z innymi lekami, zwiększenie dawki ma wam pomóc, a nie pogorszyć stan. Sertre stosuje się do 200 mg, a w USA leczą dawkami 400-600, także 50 mg to niemalże dawka dla niemowlaka ;) Ja sie o niebo lepiej czuje na 75 mg niz na 50, dzis umówiłam sie np na wyjście do kawiarni, kiedy dokładnie tydz temu miałam myśli paranoiczne, że mąż podkrada mi Asentre w nocy :lol: Także jest poprawa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heather, gratulacje :). Ja się zwiększania dawki nie boje i zapewne mnie to czeka w poniedziałek na wizycie.

 

Jak wiemy, najgorsze w tych cholernych SSRI jest to, że nie zaczynają działać od razu, a najpierw pogarszają nastrój i te uboki. Człowiek, który czuje się źle chciałby po prostu poczuć się lepiej, ale na to niestety nie mamy żadnego wpływu.

 

Dziś po niepokoju rano, nastąpiło duże zamulenie u mnie, miałam też moment "jak przez szybę" i myśl czy tracę kontakt z rzeczywistością... Dziwne rzeczy, czy to normalne?

 

Co do dawek jeszcze, mój lekarz też mówi, że 50 mg to dawka dla dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... kiedyś na pewno opracują leki, albo i operacje i będziemy mogli wyzdrowieć po jednym dniu... ale na razie niestety żyjemy w 2017 r. gdzie nic lepszego nie wynaleziono jeszcze :P

Mnie derealizacja cały czas trzyma, ale mniej przez nią panikuje. W sensie zauważam w swoim otoczeniu "dziwne rzeczy" ale nie reaguję na nie panicznym lękiem. Np. dziś na stole zauważyłam starą mp3, która na pewno była koloru srebrnego, a teraz jest czarna... Z tydz. temu wpadłabym w panikę, że tracę zmysły... A teraz nawet się tym nie zainteresowałam w sensie "na pewno jest na to wytłumaczenie" i dalej zajęłam się pracą na komputerze :)

Edit: mp3 jest czarna, a nie srebrna, bo mąż zdjął z niej obudowę, ta da! :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie, to ja tak nie mam jak ty. Po prostu momentami mam uczucie, że świat się toczy a ja gdzieś z boku (trudno to nawet wytłumaczyć).

 

Najważniejsze, Heather, że widzisz poprawę i ja też na to liczę. Teraz mam zagwozdkę, bo w piątek mam ostatni dzień zwolnienia, ale póki co dalej nie nadaje się do pracy. Mam specyficzną sytuacje - nie mam szefa w PL tylko w USA, team też mam międzynarodowy. Ogólnie mój obecny stan to też wynik stresu w pracy i mojej szefowej. Zastanawiam się jak to wszystko załatwić, lekarz wystawi mi zwolnienie w poniedziałek, ale głupio mi troche, bo niby zdrowa jestem (wyniki badań wzorcowe), ale głowa chora. Na nerwice nigdy nie brałam zwolnienia (raz, 2 lata temu), zawsze zaciskałam zęby i szlam, ale teraz, póki co zdecydowanie się nie nadaje. Mam też schizę, że wrócę do pracy i mnie wywalą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się pracą przejmuje. Lekarz powiedział, żebym się nie tłumaczyła, tylko powiedziała, że mam zwolnienie od tego do tego i tyle. To choroba jak kazda inna. Ludzi po operacjach się nie pytają czemu nie wracają do pracy :P Ale oczywiście jak szefowa zadzwoniła z pytaniem "czy mają kogoś szukać na stałe?" to zaczęłam się tłumaczyć jak głupia :\ A teraz mam wyrzuty sumienia, bo trzeba było przekazać prostą informację, że nie, że chce wrócić, ale nie podważam decyzji swojego lekarza. Niepotrzebnie się jej tłumaczyłam :/ I teraz też mam przez to schizę, że mnie wywalą, bo na co im pracownik, który przeżył załamanie nerwowe? A nuż będzie miał kolejne. Poszukają sobie jakiegoś bez takich problemów... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heather, a ile jesteś na zwolnieniu? Ja 2,5 tyg. Z tym, że najpierw była próba czy "odstawienie czynnika toksycznego" pomoże, ale niestety nie pomogło i w zeszły czwartek zaczęłam znów brać prochy. Żeby jeszcze moja szefowa się zgodziła np przez tydzień na pracę z domu, ale ona wychodzi z założenia, że jak człowiek chory to chory, nie ma półśrodków, a taka możliwość u mnie w pracy jest (w sensie praca z domu). Zastanawiam się jak to załatwić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na zwolnieniu od początku kwietnia w zasadzie, ale to było zwolnienie ciążowe... Na początku maja poroniłam... I na zwolnieniu od psychiatry byłam, jestem i będę 6 tyg. w sumie o ile oczywiście nie zdecyduje mi się go jeszcze przedłużyć - ja w jego kompetencję nie wchodzę.

Z tego co czytałam to podczas L4 prawnie nie można pracować (wykonywać żadnych świadczeń zarobkowych), więc może dlatego pracodawca tak zadecydował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... kiedyś na pewno opracują leki, albo i operacje i będziemy mogli wyzdrowieć po jednym dniu... ale na razie niestety żyjemy w 2017 r. gdzie nic lepszego nie wynaleziono jeszcze :P

Jest alternatywa - elektrowstrząsy, wbrew panującej opinii metoda skuteczna (bardziej skuteczna niż leki) oraz bardzo bezpieczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na zwolnieniu od początku kwietnia w zasadzie, ale to było zwolnienie ciążowe... Na początku maja poroniłam... I na zwolnieniu od psychiatry byłam, jestem i będę 6 tyg. w sumie o ile oczywiście nie zdecyduje mi się go jeszcze przedłużyć - ja w jego kompetencję nie wchodzę.

Z tego co czytałam to podczas L4 prawnie nie można pracować (wykonywać żadnych świadczeń zarobkowych), więc może dlatego pracodawca tak zadecydował.

 

Tzn. wiesz, ja bym mogła coś robić w domu od przyszłego tygodnia, nie mowię o tych 2 tygodniach co mijają. Sama z resztą nie wiem. W końcu to zdrowie jest najważniejsze a nie jakaś tam praca.

 

Miałam kiedyś szefa, który był na zwolnieniu ponad miesiąc, bo go dopadły problemy (depresja czy nerwica), wrócił normalnie i pracował też normalnie. Z tym, że to dyrektor, więc może inne podejście niż do zwykłego szaraczka. Teoretycznie z powodu zwolnienia lekarskiego zwolnić nie mogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozesz napisac, dlaczego tak nienawidzisz sertry? czy wszystkich lekow ogolnie?

 

Dlatego bo mi ją lekarze obrzydzili. I ona sama siebie swoim działaniem. Miałem tego stosy, zresztą tak samo jak neuroleptyków. Dostawałem tego tyle że zacząłem kolekcjonować leki. Lekarze mi wciskali to mówiąc że pomoże na wszystko, na lęki, na spanie, no normalnie cud-lek. No ale niestety nie pomogło na nic. Zaszkodziło. Nie jestem zwolennikiem tego typu leków. To nie są zabawki na poprawę samopoczucia. Jak będę chciał je sobie poprawić to po prostu wciągnę koks. Jest to znacznie bardziej pewny sposób. Ale wiąże się z kosztami i całą siecią powikłań. Dlatego tego nie robię. Wole stosować legalne benzodiazepiny. Nie jestem też zwolennikiem zwiększania dawki w przypadku benzodiazepin. Prowadzi to do nabijania tolerancji. Wiadomo czasem warto sobie zarzucić więcej aby było lepiej, mocniej. Ale to od święta, w kryzysowym stanie.

Dlatego też nie lubię sertraliny i innych pochodnych w tym neuroleptyków. Biorę zolpidem od ponad roku i jest mi dobrze. Znacznie lepiej śpię. Ale ze względu na to że nie chcę go brać codziennie włączyłem agomelatynę na próbę. Aby spróbować odstawić zolpidem i później również agomelatyne. Zostać na zero. Od czasu do czasu przy bezsenności biorąc tylko zolpidem, klonazepam, midazolam albo nitrazepam. Innych leków nie chcę. Do tych mam już otwartą furtkę dopóki moja Pani doktor żyję ;) A ona dobrze wie że SSRI i neuro strasznie mi szkodzą. Widzi to, widzi moje przemiany, widzi mój stan faktyczny i nie ma oporów nawet przed przepisaniem mi dormicum 15mg. Pozdrawiam

P.S aa i jeszcze co zauważyłem. Nigdzie nie napisałem "weź się w garść". To już sobie dopowiedzieliście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×