Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tchórz


Gość beznadziejniak

Rekomendowane odpowiedzi

Gość beznadziejniak

Boję się wziąć odpowiedzialność za siebie. Boję się zmienić pracę. Boję się kiedy ktoś na mnie krzyknie. Unikam sytuacji stresowych. Boję się negatywnej oceny. Boję się zagadać do dziewczyny. Boję się odrzucenia. Boję się kundla który ujada kiedy jadę rowerem. Boję się zmian. Boję się postawić na swoim.

 

Jestem tchórzem.

Jak to zwalczyć? Jak nabrać odwagi?

 

Dzisiaj skończyłem 28 lat.

Zarabiam na siebie i na rodziców. Chciałbym założyć własną rodzinę, ale boję się wykonać jakikolwiek ruch. Zawsze wygaduję jakieś głupoty. Zrażam tym do siebie ludzi. Widzę, że wciąż jeszcze jestem niedojrzałym chłopcem.

Właściwie to nie wiem czego chcę.

 

"Prawdziwy facet nigdy nie ucieka z pola."

 

Żyję w pogardzie do własnych słabości. To chyba za mało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejniak,

 

Wszystko jest dobrze, możesz to na pewno w jakimś stopniu zmienić - jedni stosują do tego leki lub psychoterapię, inni idą za wskazówkami różnorakich doradców, a skoro już przy nich to ten koleś wydaje mi się być całkiem sensowny:

 

https://www.youtube.com/results?search_query=elliot+hulse+fear

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie nazywa rzeczy po imieniu, tzn. trafnie zidentyfikował problem, ale warto wiedzieć, że to nie jest prawdziwe pełne ja, które dopiero się się rozwinie po usunięciu tych blokad.

 

Bardzo inglisz... Przeszkoda nie do przeskoczenia.

 

Są tam napisy, również angielskie, a to już można przeskoczyć z translatorem bez znajomości tego języka. Przekaz tego człowieka jest z grubsza taki, że lęku przed działaniem, strachu, nie pokonuje się umysłem, który już jest przez ten strach skrzywiony, a raczej poprzez wyzwolenie ciała z blokad psychicznych - zinternalizowanych, zakodowanych w ciele wzorców postrzegania sytuacji i reagowania na nie. Wzorców wpojonych za dzieciaka przez otoczenie. Pokazuje na to odpowiednie ćwiczenia fizyczne, w tym również oddechowe czerpiąc m.in. z metod Alexandra Lowena

https://pl.wikipedia.org/wiki/Alexander_Lowen

Nie wiem na ile to jest efektywne, bo sam nie próbowałem, ale nic nie kosztuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Patrzcie na tchórza.

Chłop narzeka, że mu źle, ale nie zrobi nic, aby to zmienić.

Dlaczego?

Co czeka na końcu drogi? Czy efekt będzie taki jak oczekuję? Czy warto? Czy już nie jest za późno?

Ile lat trzeba było, abym zrozumiał, że mam problem... Ile lat będzie trzeba, abym podjął działanie?

 

W takim wypadku też się sprawdza ''iść na żywioł' i z ciekawości zobaczyć co się będzie działo.
Kiedyś myślałem sobie: Dopóki nikt do mnie nie strzela, wszystko jest ok.

 

Zagadaj, nic się nie stanie najwyżej zostaniesz odrzuconym i tyle.
Zawsze kończy się odrzuceniem, więc dałem sobie spokój. Nie chcę robić z siebie głupka. Po co później babrać się w niskiej samoocenie przez pół roku? Lepiej nie zagadywać i jakoś żyć. Tylko.... co to za życie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kończy się odrzuceniem, więc dałem sobie spokój. Nie chcę robić z siebie głupka. Po co później babrać się w niskiej samoocenie przez pół roku? Lepiej nie zagadywać i jakoś żyć. Tylko.... co to za życie?

Każdy ma swój indywidualny limit odrzuceń/porażek po którym już nic się nie chce robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
A później limit osamotnienia i ogółem nędznego życia, po którym znowu się coś chce ;)

Prawda. Kiedy jednak coś się znowu chce, przypominają się negatywne doświadczenia i znowu się nie chce. Człowiek rzuca się w wir codziennej pracy, aby zapomnieć o wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrzcie na tchórza.

Chłop narzeka, że mu źle, ale nie zrobi nic, aby to zmienić.

Dlaczego?

Co czeka na końcu drogi? Czy efekt będzie taki jak oczekuję? Czy warto? Czy już nie jest za późno?

Ile lat trzeba było, abym zrozumiał, że mam problem... Ile lat będzie trzeba, abym podjął działanie?

 

W takim wypadku też się sprawdza ''iść na żywioł' i z ciekawości zobaczyć co się będzie działo.
Kiedyś myślałem sobie: Dopóki nikt do mnie nie strzela, wszystko jest ok.

 

Zagadaj, nic się nie stanie najwyżej zostaniesz odrzuconym i tyle.
Zawsze kończy się odrzuceniem, więc dałem sobie spokój. Nie chcę robić z siebie głupka. Po co później babrać się w niskiej samoocenie przez pół roku? Lepiej nie zagadywać i jakoś żyć. Tylko.... co to za życie?

 

kolego, po prostu tobie jest potrzebna dobra terapia.zastanow sie np.nad grupowa na NFZ.

 

mialam podobnie jak ty, stagnacja, lek przed zmianami, beznadzieja. ty pracujesz i zarabiasz-swietnie! masz z czego byc dumnym

 

nie jestes beznadziejny!

 

piszesz ze zarabiasz na siebie i rodzicow.dlaczego? wymagaja pomocy? sa niepelnosprawni?

wierze ze chcialbys miec wlasna rodzine ale najpierw trzeba ''uwolnic sie ''od rodzicow-emocjonalnie.

 

najpierw terapia-potem stopniowe zmiany.

 

bedzie dobrze, dasz rade jesli bardzo chcesz.

mnie udalo sie zmienic moje zycie na lepsze)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
Zarabiam na siebie i na rodziców.
Jestem ciotą.
A ja myślę, że po prostu masz trudności, nad którymi trzeba popracować. Zdanie, które zacytowałam jako pierwsze coś znaczy. Coś robisz, potrafisz, dajesz radę. To jest już dużo, to jest punkt zaczepienia. Obawy, lęki - no są. Trudno. Można spróbować je przełamać. Przynajmniej spróbować. Zrobić malutki kroczek. Jak się nie uda, to trudno. Nie ma co sobie tego wyrzucać. Najważniejsze, żeby się nie poddawać i nie wyrzucać sobie, że nie wyszło. Ani dowalanie sobie za coś nieudanego, ani wyzwiska - nie pomogą. A próbowac zawsze warto - do skutku.

Właśnie chodzi o to że próbowałem. Najbardziej boję się upokorzenia, wyśmiewania, odrzucenia. To mnie załatwia na min. pół roku. Tak jest za każdym razem. W sumie to ja już nie wiem co chcę.

 

Dzisiaj czuję się lepiej.

 

kolego, po prostu tobie jest potrzebna dobra terapia.zastanow sie np.nad grupowa na NFZ.

 

mialam podobnie jak ty, stagnacja, lek przed zmianami, beznadzieja. ty pracujesz i zarabiasz-swietnie! masz z czego byc dumnym

 

nie jestes beznadziejny!

 

piszesz ze zarabiasz na siebie i rodzicow.dlaczego? wymagaja pomocy? sa niepelnosprawni?

wierze ze chcialbys miec wlasna rodzine ale najpierw trzeba ''uwolnic sie ''od rodzicow-emocjonalnie.

 

najpierw terapia-potem stopniowe zmiany.

Mama niedawno zmarła na raka płuc. Zjebałem wszystkie ostatnie lata. Zamiast zaopiekować się mamą, użalałem się nad sobą. Nie było we mnie miłości do samego siebie więc nie potrafiłem okazać miłości mamie w ostatnich dniach. Bardzo krzyczałem na nią kiedy zdejmowała maskę tlenową z twarzy. Następnego dnia zmarła. Przewiązałem ją pasami, żeby nie zdejmowała maski. Jestem potworem. Tak mało czasu jej poświęcałem....

Wszystko inne jest bez znaczenia.

Zawiodłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byles bezsilny wobec choroby mamy...nie wiedziales co robic.rozumiem ze to jest wielka trauma,ale sprobuj nie katowac sie tym. terapia by ci pomogla.

 

sluchal-masz TYLKO 28 lat. ja w wieku 35 poszlam na terapie i zaczelam zmieniac swoje zycie. warto. wszystko jest mozliwe!

 

a teraz mieszkasz z ojcem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
byles bezsilny wobec choroby mamy...nie wiedziales co robic.rozumiem ze to jest wielka trauma,ale sprobuj nie katowac sie tym. terapia by ci pomogla.

 

sluchal-masz TYLKO 28 lat. ja w wieku 35 poszlam na terapie i zaczelam zmieniac swoje zycie. warto. wszystko jest mozliwe!

 

a teraz mieszkasz z ojcem?

 

Mieszkam z ojcem. Spłacam ogromne długi. Chciałbym założyć rodzinę, ale jestem ciotą. Na terapii musiałbym mówić o tym jak bardzo żałosny jestem. Wstydzę się siebie i ukrywam wszystko przed ludźmi. Jak więc mam pójść na terapię (indywidualną, bo już nawet nie myślę o grupowej). Mój brat żeni się w przyszłym tygodniu, a ja wstydzę się podejść do dziewczyny i zagadać. Bo w sumie o czym miałbym gadać? Nic nie osiągnąłem, pracuję na wydziale dla przygłupów, praktycznie nigdzie nie wychodzę, bo nie mam gdzie i z kim. Po pracy zamykam się w moim pokoju i gniję i tak już zostanie na zawsze. Chcę sobie zaszkodzić maksymalnie. Nienawidzę siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć beznadziejniak. Czytając twoje słowa mam wrażenie jakbym czytał samego siebie. Dziele dokładnie ten sam problem, jestem tylko rok młodszy od Ciebie. Poradziłeś sobie? Poszedłeś na terapie? Ja wciąż tkwię w tym damy punkcie co ty. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×