Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, nieprzenikniona napisał(a):

Ja mam też coś co przypomina dysocjacyjne zaburzenia osobowości, może nie aż tak jak w opisywanych w książkach przypadkach ale dość często zmienia mi się wszystko o 180 i nie zawsze jestem w stanie przypomnieć sobie siebie w innych stanach niż tym który mam w danej chwili. Przez to tygodniowe przerwy to było jak zaczynanie terapii za każdym razem od nowa. Teraz najdłuższe przerwy to 2 dni i zdecydowanie łatwiej o kontynuację, chociaż często i tak z dnia na dzień zdarza mi się całkiem zmienić i odbierać świat już zupełnie inaczej.

Ja mam zaburzenia dysocjacyjne po traumie i faktycznie mam podobne odczucia bardzo zmienia mi się odbiór siebie i rzeczywistości plus bardzo się wyłączałam także np. przez 2 lata nie widziałam jak moja obecna terapeutka wygląda a to jak ja wyglądam to dalej nie wiem. Mam nadzieję, że pocieszy Cię trochę to co napiszę, że masz najważniejszy moim zdaniem czynnik, który decyduje czy ktoś da sobie radę po traumach czyli aktualnie dobre życie. Patrząc po swoim przykładzie to tego się nie da przeskoczyć ja nie mam motywacji żeby dalej walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, 123she napisał(a):

Ja mam zaburzenia dysocjacyjne po traumie i faktycznie mam podobne odczucia bardzo zmienia mi się odbiór siebie i rzeczywistości plus bardzo się wyłączałam także np. przez 2 lata nie widziałam jak moja obecna terapeutka wygląda a to jak ja wyglądam to dalej nie wiem. Mam nadzieję, że pocieszy Cię trochę to co napiszę, że masz najważniejszy moim zdaniem czynnik, który decyduje czy ktoś da sobie radę po traumach czyli aktualnie dobre życie. Patrząc po swoim przykładzie to tego się nie da przeskoczyć ja nie mam motywacji żeby dalej walczyć.

Tak mam dobre życie to na zewnątrz ale w głowie nadal syf, niestety traumy jak pewnie wiesz to nie coś co mija/ a wiele z nich rozgrywa się tu i teraz , chociaż tylko w głowie (nadaję pewnym rzeczom takie samo znaczenie i przeżywam tak samo jak wszystkie najgorsze rzeczy w moim życiu). Mimo wszystko dopóki można walczyć to trzeba próbować, poddać się można zawsze…ale wtedy już nigdy nie sprawdzisz czy mogło być inaczej…a podobno dopóki trwa życie to zawsze jest nadzieja…

 

ja już po prostu nie wierzę, że da się z tego wszystkiego wyleczyć, raczej na terapii staramy się pracować nad tym aby to wszystko sprawiało finalnie jak najmniej bólu, aby było do wytrzymania…

 

dysocjacje są niestety okropne ale to po prostu bardzo mocny mechanizm obronny, jedyny w danym momencie dostępny, no i zdecydowanie odkąd biorę neuroleptyk to bardzo osłabły. A Ty bierzesz jakieś leki?

 

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, nieprzenikniona napisał(a):

Tak mam dobre życie to na zewnątrz ale w głowie nadal syf, niestety traumy jak pewnie wiesz to nie coś co mija/ a wiele z nich rozgrywa się tu i teraz , chociaż tylko w głowie (nadaję pewnym rzeczom takie samo znaczenie i przeżywam tak samo jak wszystkie najgorsze rzeczy w moim życiu). Mimo wszystko dopóki można walczyć to trzeba próbować, poddać się można zawsze…ale wtedy już nigdy nie sprawdzisz czy mogło być inaczej…a podobno dopóki trwa życie to zawsze jest nadzieja…

 

ja już po prostu nie wierzę, że da się z tego wszystkiego wyleczyć, raczej na terapii staramy się pracować nad tym aby to wszystko sprawiało finalnie jak najmniej bólu, aby było do wytrzymania…

 

Jest tak jak piszesz to ciężkie i długotrwałe zmaganie a wręcz bym napisała męczenie się w niektórych przypadkach pewnie nawet do końca życia. Tylko jak jesteś kochana, masz swoją rodzinkę i dzieci to te zmagania mają jakiś sens. Gdybyś była samotna to pomyśl jakby to mogło wyglądać tak samo tylko znaaaaacznie gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, 123she napisał(a):

Jest tak jak piszesz to ciężkie i długotrwałe zmaganie a wręcz bym napisała męczenie się w niektórych przypadkach pewnie nawet do końca życia. Tylko jak jesteś kochana, masz swoją rodzinkę i dzieci to te zmagania mają jakiś sens. Gdybyś była samotna to pomyśl jakby to mogło wyglądać tak samo tylko znaaaaacznie gorzej.

Gdybym była samotna to nie wiem czy bym jeszcze żyła…więc wiem doskonale o czym mówisz i nie będę Cię pocieszać bo nie umiem :( jedyne co mogę napisać to, że mniej więcej wiem jak to jest z tym co Ci jest i trzymać kciuki abyś znalazła jakąś motywację do przetrwania…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, nieprzenikniona napisał(a):

Gdybym była samotna to nie wiem czy bym jeszcze żyła…więc wiem doskonale o czym mówisz i nie będę Cię pocieszać bo nie umiem :( jedyne co mogę napisać to, że mniej więcej wiem jak to jest z tym co Ci jest i trzymać kciuki abyś znalazła jakąś motywację do przetrwania…

😞

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, nieprzenikniona napisał(a):

A Ty bierzesz jakieś leki?

 

Jakoś nie zauważyłam wcześniej Twojego pytania, nie mogę niestety zasnąć już prawie 3 lata i biorę coś na spanie. Tak poza tym brałam długo fluoksetynę troszeczkę mi zmniejszało odczuwanie negatywnych emocji. W ostatnim czasie dosłownie prawie z dnia nadzień pojawił mi się stan jak w ciężkiej depresji (prawdopodobnie blokowałam odczuwanie smutku i nagle to mnie dosłownie zalało) i teraz biorę escitalopram. W ogóle nie chciałam iść do psychiatry, bo nawet jak wcześniej próbowałam to z reguły to była porażka albo ktoś mi nie wierzył albo uważał, że ja nie mam na co narzekać. Teraz było na tyle źle, że sama już nie potrafiłam nic wymyśleć i poszłam do znajomej mojej terapeutki. Wcześniej terapeutka porozmawiała z panią doktor i  powiedziała jej o co chodzi, żebym ja już nie musiała za dużo opowiadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, 123she napisał(a):

Jakoś nie zauważyłam wcześniej Twojego pytania, nie mogę niestety zasnąć już prawie 3 lata i biorę coś na spanie. Tak poza tym brałam długo fluoksetynę troszeczkę mi zmniejszało odczuwanie negatywnych emocji. W ostatnim czasie dosłownie prawie z dnia nadzień pojawił mi się stan jak w ciężkiej depresji (prawdopodobnie blokowałam odczuwanie smutku i nagle to mnie dosłownie zalało) i teraz biorę escitalopram. W ogóle nie chciałam iść do psychiatry, bo nawet jak wcześniej próbowałam to z reguły to była porażka albo ktoś mi nie wierzył albo uważał, że ja nie mam na co narzekać. Teraz było na tyle źle, że sama już nie potrafiłam nic wymyśleć i poszłam do znajomej mojej terapeutki. Wcześniej terapeutka porozmawiała z panią doktor i  powiedziała jej o co chodzi, żebym ja już nie musiała za dużo opowiadać.

Co bierzesz na spanie? Jak objawia Ci się bezsenność? Mi w ogóle nie pojawia się poczucie senności, cały czas jest załączony układ współczulny i jest wywołany kortyzolem. Biorę mirtę, kortyzol opada i pojawia się🤔 ja to nazywam okno snu i w nie wskakuje:) inaczej w ogóle nie pojawia mi się poczucie senności

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał(a):

Jakoś nie zauważyłam wcześniej Twojego pytania, nie mogę niestety zasnąć już prawie 3 lata i biorę coś na spanie. Tak poza tym brałam długo fluoksetynę troszeczkę mi zmniejszało odczuwanie negatywnych emocji. W ostatnim czasie dosłownie prawie z dnia nadzień pojawił mi się stan jak w ciężkiej depresji (prawdopodobnie blokowałam odczuwanie smutku i nagle to mnie dosłownie zalało) i teraz biorę escitalopram. W ogóle nie chciałam iść do psychiatry, bo nawet jak wcześniej próbowałam to z reguły to była porażka albo ktoś mi nie wierzył albo uważał, że ja nie mam na co narzekać. Teraz było na tyle źle, że sama już nie potrafiłam nic wymyśleć i poszłam do znajomej mojej terapeutki. Wcześniej terapeutka porozmawiała z panią doktor i  powiedziała jej o co chodzi, żebym ja już nie musiała za dużo opowiadać.

Myślę a nawet już jestem pewna, że dobrze dobrane leki to podstawa, zwłaszcza podczas intensywnej terapii. Bez leków to już dawno byłabym w ziemi. Ja mam psychiatrę w tym samym miejscu co terapię i też terapeutka konsultuje się czasem z moją lekarką (i na odwrót) dzięki czemu leczenie jest bardziej kompleksowe…dla mnie to kluczowa sprawa i nie wyobrażam sobie innej możliwości. 
Swoją drogą też mam ostatnio jakiś zjazd w dół…chyba będę prosić o nowe leki (tzn jeden nowy lek) bo czarno widzę swoje możliwości przeżycia jeśli całkiem zejdę z Wenlafaksyny. Znowu wpadam w anhedonię, nie czuję żadnej przyjemności z niczego, to tak jakby ktoś nagle zgasił mi światło… 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, betelgeuse napisał(a):

aż tak źle bywało z Tobą?

Nadal bywa, ale chyba z mniejszą częstotliwością i mimo wszystko udaje się zawsze to jakoś przeczekać. U mnie problemem jest to, że mogę się zabić „przez przypadek”… tzn. mała rzecz potrafi urosnąć do takiej rangi, że dzieli mnie już tylko krok od runięcia w przepaść. To nie są długofalowe myśli samobójcze, snucie planów etc. To kilka chwil i zaczynam czuć, że jedyne co muszę to muszę się zabić.

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość betelgeuse
37 minut temu, nieprzenikniona napisał(a):

Nadal bywa, ale chyba z mniejszą częstotliwością i mimo wszystko udaje się zawsze to jakoś przeczekać.

czyli jest poprawa. warto pracować, a może będzie jeszcze lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, DEPERS napisał(a):

Co bierzesz na spanie? Jak objawia Ci się bezsenność? Mi w ogóle nie pojawia się poczucie senności, cały czas jest załączony układ współczulny i jest wywołany kortyzolem. Biorę mirtę, kortyzol opada i pojawia się🤔 ja to nazywam okno snu i w nie wskakuje:) inaczej w ogóle nie pojawia mi się poczucie senności

Ja nie mogę zasnąć w nocy, coś się wydarzyło i tak z dnia na dzień przestałam spać. Biorę niestety zolpidem chociaż nie powinno się go długo brać ale nic innego na mnie nie działa:/ co dziwnego w dzień mogę zasnąć sobie na chwilę jak mam taką okazję i potrzebę 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, nieprzenikniona napisał(a):

Myślę a nawet już jestem pewna, że dobrze dobrane leki to podstawa, zwłaszcza podczas intensywnej terapii. Bez leków to już dawno byłabym w ziemi. Ja mam psychiatrę w tym samym miejscu co terapię i też terapeutka konsultuje się czasem z moją lekarką (i na odwrót) dzięki czemu leczenie jest bardziej kompleksowe…dla mnie to kluczowa sprawa i nie wyobrażam sobie innej możliwości. 
Swoją drogą też mam ostatnio jakiś zjazd w dół…chyba będę prosić o nowe leki (tzn jeden nowy lek) bo czarno widzę swoje możliwości przeżycia jeśli całkiem zejdę z Wenlafaksyny. Znowu wpadam w anhedonię, nie czuję żadnej przyjemności z niczego, to tak jakby ktoś nagle zgasił mi światło… 

Przykro mi, że Ci jest też tak ciężko:( Wiem, że to niesprawiedliwe ale dobrze, że chociaż trafiłaś dobrze i do psychiatry i psychologa. Ja to i z tym miałam duże przejścia 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, 123she napisał(a):

Przykro mi, że Ci jest też tak ciężko:( Wiem, że to niesprawiedliwe ale dobrze, że chociaż trafiłaś dobrze i do psychiatry i psychologa. Ja to i z tym miałam duże przejścia 

Wcześniej też miałam sporo przejść, chyba ciężko od razu trafić na właściwe osoby, ale bez próbowania nie da się o tym dowiedzieć ;) życzę Ci aby obecna lekarka i terapeutka też były już tymi „trafionymi”. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał(a):

Ja nie mogę zasnąć w nocy, coś się wydarzyło i tak z dnia na dzień przestałam spać. Biorę niestety zolpidem chociaż nie powinno się go długo brać ale nic innego na mnie nie działa:/ co dziwnego w dzień mogę zasnąć sobie na chwilę jak mam taką okazję i potrzebę 

A mirtazapinę, albo mianserynę próbowałaś? Boisz się wieczorem? Masz jakieś poczucie, niepokój którego za dnia nie odczuwasz? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, nieprzenikniona napisał(a):

Wcześniej też miałam sporo przejść, chyba ciężko od razu trafić na właściwe osoby, ale bez próbowania nie da się o tym dowiedzieć ;) życzę Ci aby obecna lekarka i terapeutka też były już tymi „trafionymi”. 

Myślę, że najbardziej by mi pomogło jakbym teraz miała szczęśliwe życie. Wtedy miałoby to sens się męczyć a tak to nie mam już jakoś woli walki a naprawdę dużą miałam determinacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, 123she napisał(a):

Myślę, że najbardziej by mi pomogło jakbym teraz miała szczęśliwe życie. Wtedy miałoby to sens się męczyć a tak to nie mam już jakoś woli walki a naprawdę dużą miałam determinacje.

To jeszcze przed Tobą, terapia w końcu ma do tego prowadzić 🙂 a szczęście z życia można czerpać na wiele sposobów przecież. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, DEPERS napisał(a):

A mirtazapinę, albo mianserynę próbowałaś? Boisz się wieczorem? Masz jakieś poczucie, niepokój którego za dnia nie odczuwasz? 

Tych leków nie próbowałam. Mam taki niepokój właśnie wieczorem zdecydowanie silniejszy. Mam takie dziwne historię i to nie pomaga mi poczuć się bezpiecznie. Dzisiaj byłam u terapeutki wyszłam zdenerwowana i po drodze na przystanek zaczepił mnie człowiek, który wcześniej przez 2 lata mnie stalkerował (jeśli tak się poprawnie mówi) i na serio mi ręce opadły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tak zrytą głowę, że nawet bardzo  dobre życie w niczym nie jest w stanie pomóc, ostatnio coraz częściej myślę, że marnuję tylko innym czas na swoje bezużyteczne istnienie i żałuję, że nie skończyłam ze sobą zanim założyłam rodzinę. 
BPD to koszmar, jeszcze jak jest stabilnie to da się w miarę żyć a jak przestaje być stabilnie to chyba tylko zostaje wpakować się w kaftan w szpitalu i czekać na cud prochów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość kszykszy

Dopiero od niedawna siedzę w temacie bordera. Boję się zaglądać do książek na ten temat, bo ostatnio ciężko to przeżyłam. Usłyszałam, że można przy tym całkowicie zejść z leków. Jak duża jest na to szansa i od czego zależy predyspozycja do tego? Być może odpowiedź w wątku padła, ale jakoś niebardzo mam ochotę i cierpliwość, aby przejrzeć cały wątek.. Czy border może być "lepszy" od F20? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, kszykszy napisał(a):

Dopiero od niedawna siedzę w temacie bordera. Boję się zaglądać do książek na ten temat, bo ostatnio ciężko to przeżyłam. Usłyszałam, że można przy tym całkowicie zejść z leków. Jak duża jest na to szansa i od czego zależy predyspozycja do tego? Być może odpowiedź w wątku padła, ale jakoś niebardzo mam ochotę i cierpliwość, aby przejrzeć cały wątek.. Czy border może być "lepszy" od F20? 

Nie ma czegoś takiego jak lepsze czy gorsze. Chyba za mocno zasugerowałaś się tym że borderline jest pograniczem zab. osobowości i psychozy, a to są 2 różne od siebie problemy.

Co do szans na zejście z leków, one zależą w dużej mierze od Ciebie, ale do tego potrzebna jest często długotrwała psychoterapia. Także tak, jest to możliwe. Ja sama w najgorszym okresie brałam 6 różnych leków, teraz biorę 2 i zmierzam do ich odstawienia, bo już nawet moja terapeutka na to naciska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość kszykszy

@acherontia styx Właśnie dlatego napisałam "lepszy" i czy "może być". Interesują mnie osobiste odczucia osób dotkniętych zaburzeniami albo schizofrenią. Co jest bardziej dotkliwe. Ja mam swoje zdanie na ten temat, ale nie wiem czy słuszne. 

 

Mniemam, że przy schizofrenii ciężko jest osiągnąć remisję. Czy w borderze istnieje coś takiego jak remisja?

 

Są osoby, które miały diagnozę F20 i została ona zmieniona na bordera. Jak zareagowały na tę zmianę i czy wprowadziło to w ich życiu jakieś zmiany, gorsze bądź lepsze nastawienie. 

 

Jak mówię, kuleję w tematach. Dlatego ciekawi mnie jak to wygląda. Nie chcę też doprowadzić do debaty nad tym kto ma gorzej. Obie przypadłości są bardzo poważne. Jednak są zapewne osoby, które mają jasne stanowisko. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, kszykszy napisał(a):

Są osoby, które miały diagnozę F20 i została ona zmieniona na bordera.

W życiu nie słyszałam, żeby osoba ze schizofrenią miała zmienioną diagnozę na BDP, a trochę w tym siedzę. Prędzej CHAD/BDP - tu tak, zdarzają się pomyłki. Ale jeszcze z ciekawości zapytam terapeutkę jutro, bo akurat mam terapię.

Stan psychotyczny w BDP a stan psychotyczny w schizofrenii to są inne bajki zupełnie i to jest na prawdę trudne do pomylenia, zwłaszcza schizofrenia. Prędzej pomyli się zab. schizotypowe ze schizofrenią niż BDP ze schizofrenią.

Jakbym już miała wybierać, to dla mnie z dwojga złego lepsze jest BDP, bo rokuje na wyleczenie (chociaż nie jest to proste), schizofrenia nie, leki do końca życia.

 

Chcesz się więcej dowiedzieć o BDP to przeczytaj sobie książkę Nienawidzę Cię! Nie odchodź!

 

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×