Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Perfekcjonizm w pracy też nauczyłem się olewać... Nie zrozum mnie źle, wyjaśnię. Gdy starałem się robić coś naprawdę dobrze słyszałem "słabo pracujesz", kiedy się wkurzałem i zaczynałem robić na odwal, ale za to 20% szybciej wtedy było "o, przestałeś się pierdolić" czy tam "nie jebiesz się już z tym" :D Tak było w przynajmniej 2 miejscach gdzie zdarzyło mi się popracować. :smile:

Hahah, też raz tak miałem. Rozwaliło mnie to wtedy, bo naprawdę robiłem fuszerę totalną, żeby się wyrobić, a tu pochwała. :D

 

Monk, ja też chcę wrócić na studia, od października. Trzecie podejście. :P Jaką szkołę teraz robisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mnie zastanawia? Od lat zawsze było tutaj pełno nowych użytkowników, którzy zaczynali "przygodę" z fobią szkolną, a teraz jakby cisza :smile: . Są dwie możliwości, albo fobia szkolna przestała istnieć, albo dopiero w grudniu przy końcu semestru pojawi się nam tu paru fobistów :smile:

Oby to pierwsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierwsze wagary w życiu i jedyne które trwały 2 miesiące

 

witaj w dużym klubie, większość z nas w tym temacie miała 1,5-2 miesiące wagarów za pierwszym razem :smile:

 

ja miałam, zaraz... 4 miesiące prawie :D

 

-- 23 lis 2012, 23:14 --

 

fobia nadal jest i zawsze będzie ;)

 

Miałam atak fobii w poniedziałek, wtorek i środę... Bo odstawiłam leki. Masakra :(

Ale już wróciłam do nich :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mnie zastanawia? Od lat zawsze było tutaj pełno nowych użytkowników, którzy zaczynali "przygodę" z fobią szkolną, a teraz jakby cisza :smile: . Są dwie możliwości, albo fobia szkolna przestała istnieć, albo dopiero w grudniu przy końcu semestru pojawi się nam tu paru fobistów :smile:

Oby to pierwsze.

No zostali tylko Ci starzy wyjadacze, co od lat się pozbierać nie potrafią. :P A może faktycznie pojawią się po semestrze, mnie się zaczęło pod koniec lutego wszystko, może to jakaś przełomowa data? :)

 

Lady Em., i jest poprawa?

 

ja za drugim razem miałem 5 miesięcy, ale to już powtarzanie roku było potem. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ej, a próbowaliście zrozumieć przyczyny swojej fobii szkolnej? Samemu rozpracować lub na jakiejś terapii?

Co mogło u was być przyczyną - zbyt wysokie wymagania względem was, zbyt duże oczekiwania, które nie pokrywały się z rzeczywistością w szkole, agresja i przemoc?

 

U mnie to chyba było to, że nie mogę mieć za dobrze, bo jak mam za dobrze wszystko się zaraz rozpier.... Jak chodziłem do gimnazjum żadna fobia szkolna czy lęki mnie nie dręczyły. Mimo, że była to straszna szkoła (mnie osobiście nic strasznego nie spotkało) spotykałem się codziennie z takim nagromadzeniem agresji, zezwierzęceniem i zachowaniami wziętymi z półświatka, że głowa boli. Gdy poszedłem do wymarzonej szkoły, która była raczej spokojna, nie spotkało mnie tam nic złego, a niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego dopadła mnie fobia... :D

Jak tu być mądrym :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No pewnie, że próbowałem to zrozumieć, zapewne setki razy. Nigdy nie doszedłem do żadnych konstruktywnych wniosków. Ani teraz, ani lata temu, kiedy się to zaczęło. Moja sytuacja szkolna była zresztą podobna do Twojej. Z agresją wobec mnie nie spotkałem się w szkole nigdy (zresztą zawsze byłem dość wyszczekany więc się potrafiłem obronić jak coś).

Co do wymagań, oczekiwań, też raczej nie to.

 

W gimnazjum byłem - delikatnie mówiąc - baaardzo średnim uczniem, pierwsze dwa lata ledwo co zdałem przez oceny i frekwencję. Ale wtedy wagarowałem ze zwykłego buntu i lenistwa... No, a później dlatego, że wiedziałem, że gdy tylko pojawię się w budzie, to będę pytany, bo brakowało mi ocen. Miałem straszną wychowawczynię, która robiła mi za to jazdy przy całej klasie. Zresztą połowa nauczycieli była wredna. W trzeciej klasie bardzo się poprawiłem, chodziłem do szkoły, skończyłem ze średnią 4,5.

Wracając do jednego ze zdań napisanych powyżej - bałem się tego, że będę pytany, bo brakowało mi ocen przez wagary - może wtedy utrwalił się nawyk uciekania przed problemami, odpowiedzialnością, co ułatwiło zadanie fobii szkolnej? Łatwiej było nie iść do budy i się nie denerwować na lekcjach (i przed nimi), niż zmierzyć się z lękiem.

 

No i gdy zaczęło mi dobrze iśc, to nie mogło być wiecznie. Wtedy, gdy się zaczęło piekło fobii szkolnej, miałem bardzo spokojne liceum, gdzie byli super nauczyciele, atmosfera też spoko (potem się zjebała, ale to już i tak wtedy wiedziałem, że nie zdam). I co najlepsze, dobrze mi w tym liceum szło od samego początku. Na 1 semestr 1 klasy średnia 4,6. I zaraz po tym semestrze koniec. Źle się poczułem w szkole (okazało się, że miałem coś z żołądkiem), potem już bałem się wrócić, że złe samopoczucie wróci. No, teraz już nie mam jazdy z tego powodu, ale zachowanie się utrwaliło. Powalone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak. No i ciągnie się to za mną do dzisiaj.

 

A co do fobii pracy - walczę z nią. W sumie jak praca była fajna, to mi przechodziło i szedłem bez stresu, szkoda, że tylko raz tak trafiłem. Może niepotrzebnie się przejmowałem detalami, kto wie. Wczoraj byłem na rozmowie, zobaczymy jak dalej się to potoczy. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to być jakaś fobia szkolna, w sumie objawy pasują, ale nikt z nas diagnozy nie może dać... nie jesteśmy specjalistami :smile:

 

Pierwsze i najważniejsze co musisz zrobić to udać się do lekarza specjalisty (psychiatry), no i do psychologa. Oni będą mogli udzielić tobie realnej pomocy i odpowiednio pokierować, doradzić :smile:

 

 

Werty, próbuje dociec do dziś. W gimnazjum spotkałam się parę razy z agresja skierowana do mnie, ale tam żadnej fobii nie było, psychicznie czułam się super. A w liceum było ciężko, wymagająca szkoła... I nauczyciele też. Byłam bardzo ambitna...

 

A jak ogarniasz dzisiaj? Wiem, że nadal masz ataki fobii, ale czy teraz lepiej ci z tym kiedy wiesz co to jest, z czym to się je. Uodporniłaś się trochę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Jezeli to zly dzial, to z gory bardzo przepraszam, ale nie wiedzialam gdzie umiescic moj post.

Od wrzesnia bardso sie stresuje. Wali mi serce przed wyjsciem do szkoly. Jak chce cos powiedziec na lekcji to dopada mnie straszny lek (zaczynaja mi sie pocic rece, serce lomocze i trzese sie) i rezygnuje. Najgorzej jest na angielskim przez pewna osobe, wszystko zaczelo sie w poniedzialek tak nasilac. W niedziele mialam stres w domu (stluklam umywalke) i moze to przez to taka poszlam do szkoly. W pierwszy dzien tygodnia mialam na angielskimprzeczytac plakat na ocene, k

tory zrobilam tak jak reszta grupy. babka mnie nagle wziela pierwsza niespodziewanie. Czytalam to i nie moglam tchu zlapac, wiec mimo ze wiedzialam jak sie czyta jakies slowka, pytalam sie jej jak sie czyta zebym miala chwile wytchnienia. Cala sie trzeslam, chwilami zacinalam, glos sie zalamywal, glowa i rece sie trzesly, a babka jak sie potemdowiedzialam krzywo sie gapila na mnie. We wtorek na lekcji jak mi kazala przeczytac zadanie, to bylo trifhe lepiej, ale widac bylo, jak trzesie sie lawka przeze mnie. Raz mialam rowniez taka sytuacje, ale juz poza szkola, ze musialam do obcej baby zagadac przy dwoch osobach. Wtedy byly te same objawy o ktorych wxzesniej pisalam, ake tak mi drzaly wszystkie miesnie twarzy, ze musialam tej kobiecie mowic dwa razy swoja kwestie.

Poradzcie mi prosze cos. Powinnam isc z tym do psychologa, psychiatry czy neurologa? Te objawy sa codziennie, codziennie sie boje, a do tego ostatnio przytylam duzo :/

PS. Jak potem mam powiedziec o wszystkim mamie? ze chce isc do psycholofa/psychiatry/neurologa? Mam dopiero 14 lat i moze mnie wysmia

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na nerwicę połączoną z fobią szkolną, społeczną. To zależy jakie masz relacje z rodzicami? Jeśli dobre, to spróbuj z nimi porozmawiać. Pewnie Ci powiedzą, "że oni też się denerwują, że przesadzasz, żebyś się wyluzowała", itp. Ale powiedz im, że to nie jest zwykły stres, który już w swoim życiu przeżywałaś, tylko, że jest to dużo silniejszy strach i chciałabyś pogadać z psychologiem/psychiatrą na ten temat. Może masz w szkole psychologa? Jeśli tak, to może z nim najpierw porozmawiaj.

 

Trzymaj się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że powinnaś jak najszybciej coś z tym zrobić. U mnie też się to pojawia, i wstydziłam się tego, momentami dalej wstydzę, ale naprawdę nie ma czego. Wiedz, że nie jesteś sama z podobnymi objawami, a masz dopiero 14 lat, więc im szybciej podejmiesz walkę, tym możesz z tego wyjść z lepszym skutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama nie wiem. Wiele dni mam takich, kiedy nie czuję żadnej fobii.. Patrzę, i nie widzę niczego, czego mogłabym się bać.. A jednak gdy pojawią się te myśli, natrętne, lęki, objawy, przeraża mnie wszystko-czy ktoś się na mnie popatrzy, czy o coś zapyta, czy jest mądrzejszy ode mnie, czy też nie, po prostu nie jestem w stanie nad tym zapanować. Wiele wydaję mi się że wiąże się z tym, że nie chciałam być 'ofiarą'. Robiłam wszystko, by wyjść na normalną, fajną, chociaż taka nigdy nie byłam, jak wszyscy. Teraz się zastanawiam, po co mi sympatia osób, które nic dla mnie nie znaczą? Które są puste, mają 'problemy' wielkie jak pustynia, chociaż ich problemy w porównaniu z tym, jakie ja mam problemy, to miód. Moja klasa to same dziewczyny.. Z resztą, niezbyt sympatyczne. Utworzyły się grupki, każdy troszczy się o siebie i swoje wygody. Mam może kilka koleżanek, z którymi się trzymam, ale kiedy mnie TO dopada, chcę się usunąć jak najdalej, tylko nie wiem dlaczego rzadko kiedy jest to zauważone. Chyba za dużo sobie wyobrażam o sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak miałam tylko ,że "nabytą" tzn.,że zdaje sobie sprawe ,że sama sobie na nią zapracowałam (swoim zachowaniem,podejściem itp.),ale też wiem ,że mimo wszystko ktoś niesprawiedliwie jednak trochę mi w niej pomógł.Zresztą to skomplikowane ,że aż nie chce mi się tłumaczyć ,ale na pewno jeden z głównych etapów mojego życia i późniejszych(do dziś) konsekwencji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też znów dopadło, mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Moi rodzice umywają ręce - twierdzą, że wymyślam i najlepiej będzie jak rzucę szkołę, pójdę do pracy i przestanę się spotykać z moich chłopakiem. Oczywiście cała wina jest po mojej stronie, a oni są świetni! Wiecznie powtarzają, że robię im przykrość, że ich wykańczam psychicznie, mają mnie dosyć, tak jak cała rodzina. Twierdzą, że ani trochę się nie staram, cały czas tylko uciekam od problemów, ale ja nie umiem stawić im czoła...

Powtarzają, że mnie wyrzucą ze szkoły (mam ok. 150 godzin uspr i żadnej nieklasyfikacji), że staczam się na dno. Wiecznie tylko mi grożą, że jak nie pójdę do szkoły to blablabla ALBO wywołują we mnie poczucie winy - "wykańczasz mnie, umrę przez Ciebie" (dosłownie)

Nie wiem co mam robić.

Lady Em., jak dzisiaj, dałaś radę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ratunku, to gówno znow wraca... :why:

 

Lady M przemęcz się do matury. Zostały, tak na dobrą sprawę, 4 miesiące (w sumie to nawet 3,5). Tyle wytrzymałaś to i trochę jeszcze wytrzymasz :smile: Pamiętaj, że twoje wymarzone studia czekają :smile:

 

Mnie też znów dopadło, mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Moi rodzice umywają ręce - twierdzą, że wymyślam i najlepiej będzie jak rzucę szkołę, pójdę do pracy i przestanę się spotykać z moich chłopakiem. Oczywiście cała wina jest po mojej stronie, a oni są świetni! Wiecznie powtarzają, że robię im przykrość, że ich wykańczam psychicznie, mają mnie dosyć, tak jak cała rodzina. Twierdzą, że ani trochę się nie staram, cały czas tylko uciekam od problemów, ale ja nie umiem stawić im czoła...

Powtarzają, że mnie wyrzucą ze szkoły (mam ok. 150 godzin uspr i żadnej nieklasyfikacji), że staczam się na dno. Wiecznie tylko mi grożą, że jak nie pójdę do szkoły to blablabla ALBO wywołują we mnie poczucie winy - "wykańczasz mnie, umrę przez Ciebie" (dosłownie)

Nie wiem co mam robić.

 

Próbowałaś z nimi pogadać? Rozumiem na czym rzecz polega. Sam miałem baaaardzo podobną sytuację z rodzicami i nielicznymi znajomymi, z którymi się wtedy zadawałem. Wszyscy myśleli, że to nic wielkiego, że wyolbrzymiam, że wmawiam sobie problemy... i jedyne co muszę zrobić to cytuję "wziąć się garść" czy tam "ogarnąć się". Chodziłem indywidualnie więc tym bardziej nikt nie rozumiał dlaczego mając indywidualne nadal czasami zrywam się ze szkoły. Dla każdego to był problem sztucznie wytwarzany.

 

Czasami próbowałem gadać z ludźmi, aby chociaż trochę ich uświadomić. Często zadawałem im ćwiczenia "stary, boisz się wysokości, to pomyśl, że ktoś zawiązał cię na najwyższym piętrze empire state building, w żaden sposób nie możesz się wydostać". Nie mogę powiedzieć, by po czymś takim kogokolwiek olśniło, ale lekko zmieniali stosunek do mojej fobii szkolnej.

U mnie też matka gadała, że ja ją "wykańczam, kurwa, wykańczam". Dopiero niedawno po latach przyznała, że widziała jak bardzo się zmieniałem z każdym rokiem zaburzeń lękowo-depresyjnych, fobii szkolnej. Powiedziała mi, że nie ja denerwowałem ją najbardziej, ale bezsilność, poczucie tego że nie jest w stanie mi pomóc, oraz strach o moją przyszłość. Dlatego czasami mnie wyzywała - nie z sadyzmu czy bujnych ambicji względem mnie, ale z tej bezsilności i bezradności.

Po latach przyznała mi trochę racji (mimo iż ma w zwyczaju zawsze mnie oskarżać po każdej porażce ignorując warunki i okoliczności), że widziała sporo winy po stronie szkoły i podejściu nauczycieli do mnie. Szczególnie później, praktycznie przed samym usunięciem mnie ze szkoły kiedy miałem nasilenie objawów depresji, ale wolała milczeć, aby nie pogarszać mojej sytuacji (co i tak nic nie dało bo w końcu i tak mnie wypieprzyli).

 

Może twoi rodzice też tak mają. Nie znają problemu, nie są zbyt świadomi, czują się bezsilni bo nie wiedzą jak ci pomóc. Spróbuj o tym z nimi szczerze i otwarcie porozmawiać. Wejdź do ich pokoju, wyłącz telewizor i mów spokojnie o wszystkim co ci dolega i jak się z tym czujesz. Możliwe, że będą się wydzierać i wyzywać, ale zachowaj spokój i po prostu wyjaśniaj im... Taka rozmowa pozornie nic nie da, ale może do nich coś dotrze w końcu (lub zasiejesz w nich ziarno niepewności).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa zazwyczaj mi nie idzie...kiedy próbuję im uświadomić jak się czuję to od razu mówią, że wymyślam, a ja zalewam się łzami. Czuję się strasznie z tym, że tak uważają. Zawsze piszę, dzwonię, mówię co mi jest, a oni mówią, że zawracam im głowę i na to nie będą reagować (może się przyzwyczaili, bo czesto to robię?)

 

Mi na początku pomagali, jakoś pocieszali, a teraz rozmowy wyglądają:

- boję się

- oj nie bój się, wszystko będzie dobrze

- ale naprawdę, nie wiem czy dam radę

- K**** wykańczasz mnie, masz iść do szkoły, bo jak nie....!

 

Mówią, że nawet psychiatra stwierdziła, że udaję...(a przepisała mi leki) ja już nie wiem, czy po mnie tego nie widać czy co? Czuję się koszmarnie, nie chce mi się NIC zupełnie, jestem wiecznie przybita i ciągle zestresowana.

 

Boję się z nimi rozmawiać, bo cokolwiek powiem, że robią źle - to wina spada na mnie ("och Ty jesteś taka idealna"). Mówią, że się nie staram, a przecież chodzę do szkoły, ale nie zawsze wytrzymuje. Dzisiaj wytrwałam 2 lekcje, bo złapał mnie taki ból brzucha, że aż mi łzy ciekły - oni nadal uważają, że mi się po prostu nie chce.

Straszą, że mnie wyrzucą. Moja mama ciągle mnie okłamuje w tych kwestiach - a to że się zwalnia z pracy i jedzie do szkoły, a to że mnie wypisze, rózne takie.. Dzisiaj rzekomo dzwoniła do szkoły, gdzie powiedziano jej, że jeszcze 2 godziny i mnie wyrzucą.

Werty, po jak długiej nieobecności Cię wyrzucili, jesli mogę spytać?

 

A zresztą najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni tez mieli lęki...obydwoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę jakbym widział rozmowy (w sumie raczej kłótnie) z rodzicami sprzed lat...

 

A zresztą najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni tez mieli lęki...obydwoje.

 

Mieli lęki w przeszłości, a wykazują zero empatii? :shock:

 

W której klasie jesteś? Jak w trzeciej liceum to trochę szkoda, aby cię teraz wywalili.

W szkole wiedzą o twoich zaburzeniach lękowych?

 

Werty, po jak długiej nieobecności Cię wyrzucili, jesli mogę spytać?

 

To dość skomplikowana sprawa. Pierwszy rok indywidualnego w szkole był niezły. Miałem 15 godzin tygodniowo - i dawałem sobie radę. Niezłe oceny i symboliczną ilość nieobecności na semestr. Pod koniec pierwszego roku sprawy zaczęły mi się nieco gmatwać. Zacząłem naukę indywidualną od 2 semestru pierwszej klasy, miałem sporo do nadrobienia, ale rok zamknąłem przyzwoicie. Dopiero będąc w klasie 2 i 3 opuszczałem więcej, spóźniałem się na zajęcia, mało przykładałem się do nauki. Wiesz mając 12 godzin tygodniowo, gdy opuszczałem dajmy na to 3 godziny lekcyjne to było sporo. W końcu mieli mnie już zupełnie dość i podziękowali mi za współpracę.

Oczywiście spadek formy spowodowany był nasileniem się lęków i depresji.

 

-- Pn gru 17, 2012 3:15 pm --

 

Ja mam ostatnio takie poczucie oderwania, braku związku ze szkołą. Nie ogarniam tego.

 

Sorrow przez to, oraz jeszcze kilka innych rzeczy nasiliły się u mnie objawy i zacząłem zaniedbywać się w obowiązkach szkolnych. To znaczy najpierw przyszły smutne obserwacje, potem wyciągnąłem z tych obserwacji mało motywujące wnioski, a na końcu zaczęło się dziać to co się zadziało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w 2 liceum. No jak to oni stwierdzili "patrzą na mnie przychylnym okiem" GDZIE? KIEDY? Nie odczuwam tego.

Dzisiaj się dowiedziałam, że psychiatra wystawiła mi diagnoże PRZED spotkaniem ze mną (tak mnie dziwiło, że tak mało się wypytywała - od razu dała leki). Oni wszyscy we trójke uważają, że więcej jest w tym mojej gry, niż prawdy....

Ja własnie chcę załatwić sobie indywidualne, ale bez ich wsparcia? Nie widzę tego jakoś.

 

W szkole wiedzą, ale nie chcę się jakoś tym zasłaniać. Jest tylko jedna nauczycielka która naprawdę to rozumie, reszta woli komentować, krzyczeć, przerwacać oczami i sie glupio patrzeć.

 

Nie chcę chodzić do szkoły. Raz już zmieniałam i w tej jest naprawdę o niebo lepiej, ale problem nie tkwi w konkretnej placówce, tylko szkole jako instytucji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×