Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Pisałam na forum już nieraz,ale nie każdy zna "moją historię",więc opowiem ją od samego początku.

Moje problemy z nerwicą zaczęły się w 6 klasie szkoły podstawowej (pod koniec).Zaczęłam się denerwować przed lekcjami,ale było to zdenerwowanie lekkie.Rówieśnicy byli mi obojętni,nie udzielałam się w klasie.

W 1 klasie gimnazjum było ok,połowa mojej klasy to byli koledzy i koleżanki z klasy w podstawówce.

Czułam się osamotniona,bo moja koleżanka,z którą siedziałam poszła do innej klasy i straciłyśmy kontakt.

Rówieśnicy zaczęli mi dokuczać,ale nie brałam tego do siebie.

Zawsze byłam nieśmiała i zamknięta w sobie.Mało się odzywałam.

Zaczęli mi bardziej dokuczać w 2 klasie gimnazjum.Wtedy się tym przejęłam.Cała byłam w nerwach na lekcjach.

Ale jakoś wytrzymałam do końca 2 klasy.W wakacje wyjechałam do Stanów do swojej Cioci.Było super,wyluzowałam się,poprawił mi się nastrój.

Początek 3 klasy to koszmar..

Cała się trzęsłam,miałam drgawki,nerwicę lękową,depresję.Płakałam przed pójściem do szkoły.

Doszły do tego b.widoczne tiki głowy.

W 2 semestrze dostałam nauczanie indywidualne po tym jak wykończyło mnie chodzenie do szkoły.

Było lepiej,ale wciąż ciężko.

W tym roku poszłam do LO.

Miałam iść z kuzynką,ale nie poszłam na rozpoczęcie ze strachu (zemdlałam w aucie z tatą w drodze do szkoły).Nauczyciele przekonywali,zachęcali.Nie dałam rady.

Rodzice złożyli wniosek o nauczanie indywidualne.

Okazało się,że tamto LO nie wyraża zgody,bo nauczyciele nie będą tak daleko dojeżdżać (podobno nie mogę chodzić sama do szkoły,tylko nauczyciele mogą przychodzić do domu).

Przepisałam się z tamtego LO oddalonego od mojego domu o 1,5h jazdy autobusem.

Jestem teraz w LO blisko mojego domu (pół godziny dojazdu).

Mam nauczanie indywidualne.

Z początku chciano abym chodziła z klasą na religię i g.wychowawczą.To był warunek.

Jakoś udało się z religią i mam indywidualnie.

Z g.wychowawczą było gorzej przez wychowawczynie,ale po rozmowie z dyrektorką już jest ustalone,że nie chodzę w ogóle z klasą.

Ale teraz mam problem z chodzeniem do szkoły na nauczanie indywidualne.

Bardzo stresuję się twarzą w twarz z nauczycielem.Nauka nie za dobrze mi idzie.

Boje się,że dostane złą ocenę.Ale nie chce mi się uczyć.

A wiadomo,że nie wszyscy są przychylni.

Dodam,że chodzę do psychologa i psychiatry.Leki mało pomagają,teraz mam zmianę.

Jak mam pokonać tą fobię?

Myślałam o systemie nagród,że np.idę do szkoły,a później za to idę np.na kółko jazdy konnej 1h.

Jeszcze tego nie wypróbowałam.

W dodatku nie wiem skąd u mnie niechęć do nauki.Zawsze dobrze mi szło.

Poza tym stresuję się w drodze do szkoły.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. ja teraz poszłam do liceum. no i zaczęło się właśnie teraz. za pierwszym razem zwiałam z lekcji z płaczem. nikt nie wiedział o co chodzi itd. zaczęłam chodzić do psychologa szkolnego. przypuszczam, żę nie byłą to nerwica, bo biorę już dużo słabsze leki i mniej się denerwuję. ale dalej mam problemy z koncentracją jak się wyłączę na lekcji, to koniec, nie czuję kompletnie co się wokół mnie dzieje, do tego pocenie rąk, zaciskanie zębów, bóle żołądka i nieprzyjemne burczenie w brzuchu :( co mogę ci poradzić? poproś psychologa czy psychiatrę o takie dziwne terapie antystresowe, które pozwolą ci się uspokoić. są dziwaczne, ale pozwalają się uspokoić troszeczkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez chodze do liceum (do 2 klasy) i od tego roku zaczelam cierpie na "fobie szkolna" . czesto uciekam z lekcji, nie umiem na nich wysiedziec, bo wydaje mi sie ze zwymiotuje, albo ze sie udusze... poprostu czuje ze musze wyjsc. mam nudnosci... slabo mi... to naprawde utrudnia mi zycie. im blizej weekendu tym lepiej sie czuje.. a w weekend nic... zero mdlosci, zawrotow glowy, wszystko jest ok. ale juz w poniedzialek rano znowu to samo... w najblizszym czasie wyberam sie do psychologa szkolnego, moze to cos da... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz jestem po studiach(uff wreszcie), ale przyznam sie bez bicia ze 2 razy powtarzalem 1 klase w szkole sredniej(czyli 3 lata robilem1 klase).

Moje problemy wynikaly z czego innego, ze wzgledu na swoj wyglad i sposob bycia czesto padalem ofiara kolegow???(bandytow).

Doszlo do tego ze codziennie bylem bity, w domu ciagle mialem awantury ze wagaruje, ale ja sie potwornie balem chodzic do szkoly,jednoczesnie balem sie powiedziec rodzicom jaki jest powod moich wagarow nauczycieli wogole nie obchodzilo co sie dzieje na lekcjach (szczegolnie WF i warsztaty), wynikly oczywiscie problemy z nauka ktorych nie dalo sie juz nadrobic, musialem zmienic szkole na zupelnie inna(spoleczna gdzie jest 12 osob w klasie) wiem ze trudno w to uwiezyc ale do znecania czy wysmiewania nie raz przylaczali sie nauczyciele

przez to wyrobilem sobie straszny strach przed szkola i przed kontaktami z rowiesnikami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dalej mam problemy z koncentracją jak się wyłączę na lekcji, to koniec, nie czuję kompletnie co się wokół mnie dzieje

 

ja mam tak na wykładach, nie umiem sobie z tym poradzić...

z objawów fizycznych: było mi diabelnie zimno i dostawałam drgawek, miałam zimne ręce, nieprzyjemne w dotyku, więc jak ktoś mi na przywitanie uściśnął dłoń, to miał dziwny wyraz twarzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi zawsze robi się gorąco, ale mam zimne ręce, ale jednak spocone. dlatego staram się nie dotykać nikogo, bo mam wrażenie, że ta osoba od razu się do mnie zniechęca przez takie coś ;/ słabo nawiązuję kontakty, a wiadomo na powitanie podaje się rękę :| do tego często mam wrażenie, że nie panuję nad swoim ciałem, często wymyka mi się spod kontroli i zdarza mi się robić coś, czego nie zamierzałam ;/

ciąglę marzę o tym, by już mieć za sobą naukę... ale wolę nie myśleć, co to bedzie w pracy.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:17 pm ]

mi zawsze robi się gorąco, ale mam zimne ręce, ale jednak spocone. dlatego staram się nie dotykać nikogo, bo mam wrażenie, że ta osoba od razu się do mnie zniechęca przez takie coś ;/ słabo nawiązuję kontakty, a wiadomo na powitanie podaje się rękę :| do tego często mam wrażenie, że nie panuję nad swoim ciałem, często wymyka mi się spod kontroli i zdarza mi się robić coś, czego nie zamierzałam ;/

ciąglę marzę o tym, by już mieć za sobą naukę... ale wolę nie myśleć, co to bedzie w pracy.

co do wyokńćzenia fizycznego i psychicznego-w piątki cały dzień potrafię odsypiać. mam wrażenie, że mózg chce mi rozwalić czaszkę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja za to przed wyjsciem do szkoly dostawalem wymiotow, mialem kule w gardle czasem organizm tak sie buntowal ze potrafil symulowac objawy powaznych chorob

 

jak chodziłam jeszcze do liceum, to przed wyjściem z domu czasem tak się źle czułam, że rzeczywiście wyglądało to na coś poważnego.

w szkole przerażał mnie ogromny natłok ludzi, to było coś okropnego iść takim zatłoczonym korytarzem.

pamiętam, że nigdy nie odpowiadałam z polskiego jak mnie polonistka chciała zapytać, zawsze poddawałam się i mówiłam że jestem nieprzygotowana, chociaż przeważnie tak nie było. dlatego z bardzo dobrej uczennicy w szkole podstawowej zmieniłam się w bardzo średnią w liceum. egzamin ustny z polskiego to był dla mnie koszmar. z pisemnego miałam mocne 4, a z ustnego wydukałąm na słabe 3.

teraz jest lepiej, jestem na 4 roku studiów, radzę sobie nieźle. może dlatego, że jednak atmosfera jest inna niż w szkole średniej (młodzieżpotrafi być bardzo nietolerancyjna i bezwzględna). a może dlatego, że pomalutku zaczynam sobie radzić z moją chorobą...

 

a macie na to jakies sposoby? jakie leki zazywacie? mi psycholog mowil o jakis terapiach antystresowych... przygotuje mi je w przyszlym tygodniu, ciekawe, czy takie cos pomaga...

 

ja nigdy się nie leczyłam, dałam radę sama odbić się od dna. może zrobiłam błąd, że się nie leczyłam, może wyzdrowiałabym szybciej... nie wiem...

gdy było najgorzej, gdy nie mogłam spać po nocach, miałam straszne lęki, wtedy powinnam była się leczyć, ale nikt mi nie pomógł, bo ten stan głównie zawdzięczam rodzicom, więc na ich pomoc nie mogłam liczyć. uratowało mnie to że jestem na tyle silna, że dałam radę sama...

teraz myślę, że każda próba leczenia jest lepsza niż nie robienie niczego... ja dochodzę do siebie metodą małych kroczków. dużo mi też daje że cieszę się nawet z głupstwa, które mi wyjdzie. zdarzają mi się nadal kryzysy, ale wtedy siadam i piszę tu o swoim życiu, to mi bardzo pomaga. bo tu ludzie mnie rozumieją, moi znajomi pomimo, że są ok, to pewnie nie zrozumieliby moich problemów...

bardzo mi pomaga wiara w Boga, który mnie wspiera i wiele mi wybacza, bo często Mu się obrywa, gdy mam kryzys... z Nim na prawdę szczerze mogę pogadać i wiem, że on we mnie wierzy, że wyjdę z tego do końca...

dobrze jest też znaleźć coś w czymś się jest dobrym i się człowiek wyróżnia, ja robię zdjęcia. wychodzi mi to dość dobrze i to mi daje satysfakcję i duże zadowolenie z siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja strasznie sie boje ludzi na korytarzu. mam wrazenie, ze kazdy chce mnie objechac. nie boje sie przemocy fizycznej, ale psychicznej. gdy ide korytarzem to ze spuszczona glowa, boje sie patrzec ludziom w oczy. w klasie wiele razy chcialabym sie ywpowiedziec, ale ze strachu, ze popelnie gafe z bledu, ze beda sie ze mnie zmia, to sie boje. dlategosiedze cicho na lekcjach..

biore pramolan. antydepresyjny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a w dodatku jak już jestem po lekcjach to czuje się wykończona..i psychicznie,i fizycznie :-|

mam to samo... jak wracam ze szkoly to sie czuje okropnie... O.o nic tylko walnac sie do lozka i spac...

ja jak jestem w szkole to licze sobie ile jeszcze bede musiala siedziec... i to mi troche pomaga... swiadomosc ze jeszcze tylko jedna lekcja i koniec... i mysle sobie o tym co bede robila po szkole... wtedy latwiej mi wysiedziec. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to prawda, na studiach bylo mi lepiej(chwasty zostaly odsiane przez mature), moze dlatego ze na tym kierunku ktory konczylem(prawo) potrzeba nieprzecietnych ludzi, ale jednak tolerancyjnych i otwartych, teraz tesknie za studiami w przeciwienstwie do szkoly sredniej i podstawowej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jak jestem w szkole to licze sobie ile jeszcze bede musiala siedziec... i to mi troche pomaga... swiadomosc ze jeszcze tylko jedna lekcja i koniec... i mysle sobie o tym co bede robila po szkole... wtedy latwiej mi wysiedziec. :smile:

 

hehe,ja jak chodziłam jeszcze z klasą to liczyłam ile minut mi zostało i przeliczałam to na sekundy,i tak co 5 minut :lol:

no a teraz jak mam indywidualne to tylko w myślach modle się,żeby skończył się ten koszmar pytania,narzekania nauczycieli,itp.

a w domu sobie odliczam dni do końca roku. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Socjopatio.

 

Tekst jest dlugi, jak ktos nie lubi takich to nie radze zaczynac.

 

Jutro mijaja rowno 2 lata od kiedy fobia szkolna zaczela rzadzic moim zyciem. W sumie to te dwa lata zlecialy jak z bicza trzasl. Zaczelo sie od tego, iz po skonczeniu gimnazju (o gimnazjum szkoda gadac) zaczalem uczyc sie w szkole, ktra sam sobie wybralem a mozna powiedziec, ze nawet wymarzylem. Klasa byla fajna, nauczyciele niezli, szkola tez ncizego sobie. A tu nagle bach! Chodzilem raptem 2 miesiace (byl to rok szkolny 2005/2006), na lekcjach chwytaly mnie drgawki, bole, dusznosci, mglosci itd. Co prawda juz wtedy od roku mialem stwierdzona nerwice a pewne leki pojawialy sie nawet wczesniej 12-13 lat (a w zasadzie to chyba od zawsze jakies mialem). Zrobilem wtedy najgorsza rzecz, nie powiedzialem nic nikomu, wszystkich oszukiwalem, wychowawczynie tak zakrecilem, ze przez 6 tygodni myslala, iz jestem chory... Podalem nawet falszywy numer tel. Rodzicom caly czas mowilem "jest ok" ojciec nawet lykal, ale mama i brat juz cos podejrzewali. Po tych szesciu nieszczesnych tygodniach, gdy snulem sie po ulciach i nie wiedzialem co mam robic, co sie dzieje, doszedlem do wnisku, ze jedynym rozwiazaniem bedzie jak sie wypisze. Juz chcialem isc cos zalatwiac, jednakze wychowawczyni byla pierwsza. W koncu pojawila sie w moim domu z pedagogiem. Rozpoczal sie cyrk, jakies pogaduchy z psychologiem szkolnym, dyrektorka, pedagogiem i wychowawca. Nic nie dalo przekonywanie i mowienie prawdy, chcoiaz przez te 2 mies. bylem spokojnym uczniem (a sklonnosci do wariowania objawiaja sie juz po pierwszym dniu) to i tak podejrzewali mnie o picie i cpanie (nieslusznie). Dali mi wybor albo zabieram papiery bo psuje frekwencje albo wilczy bilet. Wybralem to pierwsze. Przez 7 miesiecy siedzialem w domu i nikt nawet mnie nie odwiedzil, bylem totalnie sam, no moze nie liczac jednego kumpla i rodzicow oczywiscie. Jakos tak w kwietniu pojawily sie u mnie problemy z chodzeniem (niedotlenienie + nerwica) o czym nawet psialem kiedys na forum. Do tego jakies paranoje, nasilenie lekow itp. Lecz gdy rok szkolny sie skonczyl to odzylem. Mowie wam tak cieple i upalne lato zdarza sie w marzeniach (2006 rok, lato, pamietacie? :) ). cAle dnie rower i wedrowki po lasach i nad jeziorami. Ale nic wiecznie trwac nie moze, rozpoczal sie nowy rok szkolny (2006/2007) myslalem, ze bedzie dobrze, wyszlo zle, ale tym razem otrzymalem pomoc w 100% sprawna. Mam indywidualne na ktore chodze do szkoly. Nic to ze nie znam nawet wlasnej klasy i nikogo ze szkoly przez co czuje sie obcy. Najgorsze jest to ze w tym roku probowalem z nimi pochodzic i udalo sie na tydzien, a potem znowu wrocilo. Ja juz nie mam sily, na razie wystarczy indywidualne.

Juto mijaja rowno dwa lata. Pzywiazuje duza wage do dat. Ciagle pamietam o tym.

Ufff...ale sie rozpisalem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wylądowałem dziś przy tablicy przed zadaniem (piąty z kolei do tego samego zadania - poprzednicy wiedzieli mniej ode mnie), ćwiczeniowiec w ciągu minuty wywołał do tablicy 4 osoby po czym zrobił przerwę w zajęciach, potem wylądowałem ja - co nieco wydukałem, potem mimo usilnych starań zatrzymania mnie przy tablicy przez ćwiczeniowca który widocznie uważał że wystarczająco dużo wiem żeby zrobić zadanie (nie wykluczam że tak było) zjadły mnie nerwy i siadłem do ławki... tak to ja nie chcę :? też tak macie przed tablicą?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To była kiedyś codzienność. Szczególnie na matmie, czy informatyce... Pamiętam jak kiedyś mnie wywołała do tablicy, ja podchodzę, kobieta daje mi zadanie a ja wybiegam do kibla zanim w ogóle skończyła... Wracam po 20 minutach, znowu do tablicy i znowu ta sama akcja. Boże, jak mi było wtedy głupio.

 

Przynajmniej z informy ("programowanie urządzeń mikroprocesorowych" w 5 klasie technikum) załatwiłem sobie zwolnienie... Nieoficjalne. Powiedziałem co jest, bo już tego nie wytrzymywałem (ile można na KAŻDYCH zajęciach połowę spędzać w kiblu?), kobieta powiedziała, że nie wnika, ale ma męża w psychiatryku, rozumie i jak zrobię coś dla pracowni to będę mógł pracować w domu (po to żeby klasa widziała że coś robię a nie jestem zwolniony).

 

Klasa widziała te problemy, ale nikt mi nic nie powiedział, po prostu chyba przyjęli do wiadomości że mam jakiegoś fioła i tyle, z dwoma kumplami z klasy o tym rozmawiałem, ale oni rozumieli i wspierali jak umieli. Inni nic oficjalnie nie wiedzieli (a jak się domyślali to tylko lepiej dla nich).

 

Boże, jak ja się cieszę że mam to już za sobą... Dzisiaj do nocy pisałem konspekt tego co jutro będziemy robili z kumplem z matmy (bo kumpel postanowił w końcu skończyć liceum, zapisał się do jakiejś szkoły dla dorosłych, a z matmy podobno nigdy nic nie kumał, więc obiecałem że mu trochę potłumaczę), przypomniałem sobie trochę, a razem z matmą też tych wszystkich sytuacji... I jestem pewien że gdyby wtedy było tak źle jak jest teraz to nie zdałbym tej cholernej matury. Tak samo z pracą, wątpię czy bym dostał tą pracę dzisiaj, czy bym w ogóle był w stanie tam iść...

 

Bardzo się pogorszyło :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Socjopatio.Mam indywidualne na ktore chodze do szkoly. Nic to ze nie znam nawet wlasnej klasy i nikogo ze szkoly przez co czuje sie obcy. Najgorsze jest to ze w tym roku probowalem z nimi pochodzic i udalo sie na tydzien, a potem znowu wrocilo. Ja juz nie mam sily, na razie wystarczy indywidualne.

Juto mijaja rowno dwa lata.

 

Ja też chodzę na indywidualne do szkoły i nikogo nie znam ze swojej klasy.Niby miałam spróbować iść,bo miałam chodzić raz w tygodniu z klasą na g.wychowawczą,ale nie przemogłam się i nawet na oczy klasy swojej nie widziałam (no może kilka osób).

a jak Ci idzie z nauką na indywidualnym?chodzisz do LO?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak do tego odnosza sie wasi rodzice, ja niestety musialem chodzic "normalnie" przezylem istne pieklo, ale to bylo kilkanascie lat temu, moze takich rzeczy jak nauka indywidualna nie bylo, co ciekawe u mnie problemy tez zaczely wystepowac gdy mialem 13-14 lat, to chyba taki wiek, zeby nie isc do szkoly robilem doslownie wszystko, oszukiwanie klamanie udawanie, zalatwianie zwolnien, w koncu wagarowanie, ze wssystkim sam i rodzice ktorzy nie wyobrazali sobie ze moge nie skonczyc szkoly.Tu akurat jestem troche im wdzieczny inaczej z pewnoscia niczego bym nie ukonczyl, wszystkim mowie aby do studiow tam poznacie normalnych ludzi tolerancyjnych i otwartych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie widzisz, chodze do technikum... I tu jest najwiekszy problem bo praktyki i lekcje zawodowe to wszystko czego indywidualnie nie zalicze. Myslalem o tym by isc do LO ale nie wiem czy jakiekolwiek LO w moim miescie wyraziloby zgode na indywidualne z powodu nerwicy (wielu ludzi nadal uwaza ze depresja, nerwica, fobie to sa czyjes fanaberie...)

A z nauka idzie mi niezle, mam mozliwosc blizszego zapoznania sie z nauczycielem i to procentuje. Sa takie przedmioty, ktorych nienawidze i sie nie przygotowuje i albo czuje sie glupio albo sciemniam (i tu lezy pies pogrzebany bo wtedy czuje sie jak szmata; mglosci i jakies kolatanie serca). Powiem Ci jeszcze, iz wielu nauczycieli traktuje mnie powazniej niz innych tzn. wiecej wymagaja i rzadziej stawiaja dobre oceny niz gdybym byl w klasie (moglbym dac kilka przykladow, ale nie wiem czy nie czyta tego jakis znajomy nauczyciel, ktory to skojarzy ze mna). Inni znowu traktuja mnie jak opoznionego w rozwoju (ci starsi profesorowie) no comment... A jeszcze inni calkiem neutralnie. Dwoje czy troje z moim profow nawet mnie lubi.

 

Aha no i wiesz, takie planowanie, ze jutro pojde na jedna lekcje albo na wiecej by posiedziec, nie ma sensu. Wiem to z doswiadczenia. Albo wbijasz sie z marszu albo nic z tego nie bedzie. Ja na ten przyklad w zeszlym roku to potrafilem stac przed kazda klasa gdzie moi mieli lekcje i godzinami sie zastanawiac czy wejsc czy nie. Nie raz potrafili skonczyc a ja smutny i ponizony wrcalem do domu.

 

Najgorszy w tym wszytkim jest ten cholerny smutek. Ciagle mnie to meczy, ze nie moge wejsc i ze jestem nikim. Poza tym ludzie z mojej klasy maja do mnie przyjazne podejscie i nigdy nic zlego mi nie zrobili. Mimo tego, ze mam taka klase nie ejstem w stanie nic zrobic. Mam za duzo wolnego czasu i stanowczo za duzo sie zastanawiam. A znudzony umysl jest gorszy niz bomba atomowa :)

 

EDIT

 

Sebcio: Wiesz no, z pcozatku bylo ciezko ale wyjasnilem im, ze nie dam rady i nie mieli wyjscia musieli sie zgodzic. Czasami mi matak mowila, ze jestem bezuzyteczny i zebym "w**ierd**al" z domu. Potem sie wszystko zmienilo na lepsze. Truja mi, ze za malo sie ucze ale to chyba norma?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie wiem czy indywidualne to nie byłby dobry pomysł dla mnie. Mam takie silne napady że po prostu nie mogę wysiedzieć na zajęciach i albo sie z połowy zwalniam albo wychodzę co chwilę do łazienki. Grupa już sie zainteresowała co mi jest, niestety odpowiedź "mam problemy ze zdrowiem, nie przejmujcie sie" ich nie zadowoliła i chcą konkretniej wiedzieć co mi jest. A co mam im powiedzieć? Że mam nerwicę?

Dzisiaj mam 3 godziny to jeszcze moze jakoś wytrzymam, ale jutro powinnam być od 9. do 20 na zajęciach. Na poprzednim zjeździe wytrzymałam do 14 i uciekłam do domu. Może Indywidualny tryb nie byłby taki zły? Przynajmniej nie byłoby problemu z nieobecnościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja jeszcze mailem inny doping, wojsko sie o mnie upominalo, nie wiem tylko czy byloby dobrym pomyslem dac mi bron doreki, klasy swpojej w wiekszosci nienawidzilem, do szykan czesto przylaczali sie nauczyciele np osmieszajc mnie przy tablicy, raz nawet doszlo do tego ze jedna z nauczycielek ktoa bardzo mnie nie lubila probowala napuscic na mnie kolegow z mojej klasy(dokladnie sprowokowac jakis konflikt miedzy mna aludzmi z klasy aby cos mnie zrobili)

Najleprzy numer ze tak sie w zyciu zlozylo ze ta sama nauczycielke spotkalem w innej szkole w innych okolicznosciach, jak sie dowiedziala ze chodze do tej szkoly i ma mnie ucyzc natychmiast zrezygnowala z nauczania najpierw mojej klasy a potem szkoly

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×