Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amy18

Użytkownik
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amy18

  1. tez to mam,to strasznie meczace jest Mnie głównie martwi że bije za szybko. Jak bije normalnie to nie zauważam, ale jak szybko to odrazu mam taką jakby ściśnietą klatkę piersiową, i bez przykładania ręki czuję i słyszę jak mi wali! Chwilami sie boję że jak będzie mi długo tak walić to w pewnym momencie mi ciśnienie mocno spadnie i zemdleję...na szczęście wystarczy że wezmę sobie melisę i olejek lawendowy i walenie przechodzi.
  2. Amy18

    Fobia szkolna

    Też nie cierpiałam matmy. W I klasie mieliśmy nauczycielkę której bali sie wszyscy bo jak była w złym humorze to sprawdzała piórniki i wstawiała 1 za brak zielonego długopisu albo za pisanie nie w takim zeszycie jak chciała (obowiązkowy był format B1, twardy, i pisaliśmy tylko po prawej stronie). Potrafiła pół lekcji sie wydzierać kto nas do liceum wpuścił ale przynajmniej umiała czegoś nauczyć. W II klasie dostaliśmy nowego nauczyciela którego tez nie cierpieliśmy bo nic nie rozumieliśmy co on gada (a wy byście rozumieli jakby w połowie lekcji zaczął gadać po rosyjsku? ) a jego teksty były dość...nieprzyjemne. Przy oddawaniu klasówek komentował "głąb" "idiotka" "kretynka" "kto cie do liceum wpuścił". Mnie przy odpowiedzi powiedział że po co mi liceum, przecież mogę skończyć szkołę specjalną! Ale z racji że byłam "szkolną gwiazdą" z angielskiego i anglistka wysyłała mnie na wszystkie możliwe konkursy z angielskiego które szły mi całkiem nieźle (2 albo 3 miejsce) to zawsze mnie jakoś wychowawczyni wybroniła. A moim prześladowcom (co mnie cieszy. Wiem że to okrutne ale jednak mnie to cieszy) powodzi sie kiepsko. C. wylądował w poprawczaku o zaostrzonym rygorzem za włamywania sie do samochodów. G. zdał do zawodówki stolarskiej z której go wylali po 3 miesiącach. A P. widziałam 2 lata temu kiedy stwierdził że jest na czarnej liście w liceum bo nie chodzi na zajęcia. Nie chodzi bo nie ma planu. A nie ma planu bo zamiast na rozpoczęcie roku poszedł z G na piwo. Człowieku nerwica, w II gimnazjum celowo sie spóźniałam na zajęcia i celowo wychodziłam wcześniej byle nie stać na korytarzu albo w szatni. Albo łaziłam w pobliżu nauczycieli. Ale i tak mnie dopadali. Za co? Główny powód : miałam podstawówkę i gimnazjum w jednym budynku. Więc klasy gimnazjalne to były mieszanki klas podstawówki. Miałam niestety pecha bo trafiłam do klasy gdzie 3/4 ludzi było z byłej klasy C. Ale ich liderkę przenieśli do innej klasy a na jej miejsce przyszłam ja. I wszystkie te ataki na mnie miały jeden cel : zmusić mnie do odejścia z klasy i przywrócić ich liderkę. W związku z tym byłam wyśmiewana za niemodne ubrania, brak komórki, nie chodzenie na imprezy, obrywałam jak dostałam lepszy stopień niż reszta czy jak nauczyciele mnie pochwalili. Jak lała mi sie krew z nosa to słyszałam "A. c.oty dostała!" A jak oberwałam piłką do kosza to w ramach "przeprosin" usłyszałam "Przepraszam...chciałem mocniej.". Nie wspomnę o wyrzucaniu zawartości plecaka na chodnik, rzucaniu go na samochód, tekstach że mnie zgwałcą, podstawianiu nóg na WF czy popychaniu na schodach. Dali mi trochę "odżyć" jak w III klasie sie wkurzyłam i sama zaczęłam atakować. A moją główną bronią były książki. Zwłaszcze te w twardej okładce albo mające więcej niż 300 stron. Dalej obrywałam ale już sie mniej czepiali, zwłaszcza jak trzymałam grubą książkę :) Chociaż i tak próbowali namówić nauczycieli do postawienia mi nagannego zachowania bo jestem agresywna , biję ich i prześladuję. A przed pójściem do liceum zamęczałam mamę pytaniami a co będzie jak ci ludzie też sie mnie będą czepiać, a co jeśli znowu mnie pobiją a mama przez 2 miesiące mi ciagle odpowiadała że w liceum są przecież już mądrzejsi i odpowiedzialniejsi ludzie. Trochę sie pomyliła. Przez historie z gimku to sie boję chodzić po ulicach jak jest ciemno (a jak muszę iść to sie nonstop rozglądam) i boję sie przechodzić obok ludzi grających w piłkę czy kosza. (żeby nie dostać piłką). A na naszą-klasę nawet sie nie wpisałam. Nie mam po co.
  3. Amy18

    Fobia szkolna

    Pocieszę was...nie było mnie na chyba ponad połowie zajęć. A sesję zdałam bez problemu :) Wprawdzie głównie na 3 (jedna czwórka) ale bez większego problemu :) W tym semestrze już chociaż wiem na co lepiej chodzić a co można (czasami!) odpuścić byle przychodzić na sprawdzian i zaliczać. Właściwie to wykładowcy u mnie są zdania że oni mają program do zrealizowania a czy student zrealizuje w domu czy na zajęciach to wszystko jedno, byle zaliczał sprawdziany. Trochę osób od nas odpadło a rok nie jest zbyt liczny i po cichu mam nadzieję że nas rozwiążą...nie musiałabym sie denerwować przed każdym zjazdem. A jak nas rozwiążą to bym miała idealne wytłumaczenie do siedzenia w domu. A co do historii z gimnazjum - od 5 lat nie przekroczyłam progu mojego byłego gimka. Ludzi praktycznie nie spotykam a jeśli już to bardziej z tych "znośnych" co opowiadają gdzie są na studiach itp. Nie wiem co u reszty ale życzę im jak najgorzej. Rozcinanie zeszytu też przerabiałam. Chociaż bardziej przeżyłam jak w zeszycie i na piórniku wypisali mi wulgaryzmy pod moim adresem. Gimnazjum to zdecydowanie był najgorszy okres w moim życiu, podstawówki praktycznie nie pamietam (w sumie chyba nic sie nie działo, raz tylko oberwałam od jednej dziewczyny za to że nauczycielka spytała mnie a nie ją i to ja dostałam 5).
  4. (wybaczcie rzadkie pisanie, studenci teraz mają sesję ) Mnie najbardziej to kołatanie martwi. Mam wrażenie jakbym miała za ciasną klatkę piersiową! Badanie krwi - ok, EKG - ok, pani doktor rodzinna stwierdziła że nie ma powodu do robienia dodatkowych badań bo mi wali z powodu nerwicy a żadnych absolutnie zaburzeń nie ma. Ale chwilami to ja wręcz słyszę jak mi serce wali! Czasami chodzę cały dzień ze "ściśniętą" klatką piersiową. Chociaz też mam niskie ciśnienie i podobno jak ciśnienie spada to jest absolutnie normalny objaw że serce jakby szybciej bije.
  5. Amy18

    Fobia szkolna

    Ja na wszystkie pytania dlaczego wyszłam, co mi jest etc. odpowiadam ciągle że mam problemy ze zdrowiem i mają nie zwracać na to uwagi. Narazie zwracają i sie dopytują. A ja bym chciałam żeby przestali sie pytać bo oprócz tego że sie martwię że wezmą mnie za wariatkę, to z powodu historii z gimku i liceum wolę jak najmniej mówić o sobie. (moja koffana klasa w gimku kiedyś na przerwie zrobili parodię mojej rozmowy z inną dziewczyną. Co wyglądało tak że ona sie spytała gdzie byłam na wakacjach, ja że nigdzie bo tatę poraził prąd i że praktycznie nie ma władzy w lewej ręce, ona na to że to przykre. Koniec. Wersja "śmieszna" wyglądała tak : Ona : Gdzie byłaś na wakacjach? Niby Ja : Ochhh, nie byłam nigdzie bo tatusia prądzik zjebał i musieliśmy sie nim opiekować więc siedziałam w domku i zajmowałam sie tatusiem. (głosikiem mocno piskliwym)) Wykładowcy...w sumie to podeszli chyba życzliwie. Nie ma problemu z nieobecnościami i odrabianiem (jak pisałam wyżej, liczy sie program a nie obecności.), jak będzie trzeba to mogę spokojnie wyjść z sali (zajmuję miejsce przy drzwiach by zamieszania nie robić), mam raptem jeden tylko sprawdzian do zaliczenia (łacina) a poza tym mam tylko nadrobić zaległości w domu. Tyle dobrze że nie muszę sie martwić czy nie będe miała przy zaliczeniach problemu. Na jakiejś ulgi przy zaliczeniach nie liczę. A na poprawę humoru : co mówił pan od logiki na wykładzie (chyba będzie mi potrzebny oddzielny zeszyt do notowania mądrości profesora M.! Cała grupa notowała co on gadał ) Prof. M. : co ostatnio mieliśmy? My : punktory. Prof. M : Boże jacy my jesteśmy opóźnieni w rozwoju! Prof. M : Humanista co nie zna łaciny i greki albo przyrodnik co nie zna logiki i matematyki to normalnie bezkręgowiec umysłowy! Prof. M : Czasami student mówi "nie pamiętem tego twierdzenia bo go nie rozumiem!". Jak ktoś nie potrafi zapamiętać wzoru to ma chyba impotencję umysłową! I to trzeba leczyć! Prof. M : Dawno dawno temu...była sobie implikacja negacji następników ( nie mamy zielonego pojęcia co to jest ) Prof. M o przykładzie zdania logicznego : Jeśli jestem człowiekiem i nie jestem to kaloryfer jest okrągły kompletnie nie kumamy o co mu chodziło M. : Podajcie teraz przykład zdania logicznego! K. : jeśli jem i piję to żyję. M. : Jeśli jem i piję to żyje. Jeśli żyję to jem i piję. Ale jeśli nie żyję to znaczy że nie jadłem czy nie piłem? Trzeba by ustalić co piłem i o ile przekroczyłem dawkę śmiertelną. M. : Tak to jest na świecie, kobieta nie rozumie ale pamięta a mężczyzna rozumie tylko nie pamięta! Nie wiem co gorsze. L. : Panie profesorze w tym przykładzie jest błąd! M. : Robienie błędów to dowód mądrości człowieka My : M. : Oczywiście pod warunkiem że wiem gdzie jest błąd, dlaczego i co z tego wynika. A wynika z tego że jestem mądrym człowiekiem. M : wy i tak musicie sie uczyć z książki. My tu tylko takie personal meeting organizujemy. M. : I co my biedne kobiety teraz mamy z tym zrobić? (powtórzył to dokładnie 6 razy w ciągu 1.5 godziny!) Od starszych studentów dowiedzieliśmy sie że mamy sie nie dziwić że przez cały wykład pan profesor może gadać o wszystkim poza logiką, że kompletnie nie rozumiemy co on wykłada jeśli już mówi o logice i mamy wrażenie że on też nie rozumie co on wykłada tylko powinniśmy notować co on gada, bo profesor M. jest niemalże idolem wśród studentów którzy mieli/mają z nim zajęcia! I mamy sie nie martwić zbytnio zaliczeniem bo on wstawia dobre oceny przy minimum wiedzy, tylko musisz zrobić dobre wrażenie i udawać że rozumiesz o co mu chodzi i że wiesz coś o logice.
  6. Amy18

    Fobia szkolna

    Dobra, kolejny zjazd za mną. Ciężko było. piątek - przesiedziałam jedną godzinę :/ Tak mnie roztrzęsło że z 40 minut łaziłam po uczelni starając sie jakoś doprowadzić do ładu. Bez efektu. sobota : 6 godzin. Na każdych zajęciach musiałam wyjść z sali żeby nie robić sensacji przy ludziach. Niedziela - 3 godziny. Ale przynajmniej sie dowiedziałam że u mnie nie ma czegos takiego jak "nie zaliczony semestr z powodu nieobecności". Wykładowcy mają PROGRAM. I ten program mamy zrealizować. Czy student go zrealizuje w domu czy na uczelni to jest mało istotne. Jeden wykładowca powiedział że może mi nie zaliczyć jak nie będe chodzić, jeden stwierdził że problem jest tylko wtedy jak na zaliczenie przychodzi student którego on nigdy na zajęciach nie widział, a reszta...że liczy sie program. Nieobecności sie niezbyt liczą tylko mam wziąć notatki/kserówki i nadrobić to co było na zajęciach. Niby wszyscy mówią że można 1-2 razy nie być a potem są problemy, ale to z powodu frekwencji. Jakby powiedzieli że w sumie nie trzeba chodzić tylko można uczyć sie w domu to by nikt nie przychodził na zajęcia nie? Czyli nie musze z indywidualnym już kombinować. Wykładowcy wszyscy zostali uprzedzeni, wiedzą o problemie, nie będą zwracać uwagi na to że mnie czasami nie ma bądź że wychodzę w środku zajęć. Jeszcze żeby tak grupa nie zwracała uwagi...
  7. Amy18

    Fobia szkolna

    Skąd ja to znam...też byłam średnio uwielbiana w gimnazjum Raz miałam złamany nos, siniaków nawet nie liczyłam, raz mi chcieli spalić plecak...o obelgach nie wspominając. Celowo sie na lekcje spóźniałam byle nie stać na korytarzu! W liceum było lepiej o tyle, że ludzie mnie nie zauważali. Z powodu nerwicy praktycznie połowę I klasy mnie nie było. Porozmawiaj z rodzicami o problemie, idź do psychiatry i sprawdź czy to nerwica. Jeśli wyjdzie że to faktycznie nerwowe, to będziesz chodziła na psychoterapie, może dostaniesz jakieś leki i będzie lepiej! A co do szkoły, porozmawiaj z wychowawczynią i z panią pedagog. Powiedz na czym polega problem. Mnie obie bardzo pomogły w zaliczeniu jakoś I klasy. Głowa do góry, będzie dobrze! Dobra, jestem tydzień na Rexetinie. Większość objawów ubocznych już przeszła, chociaż pierwsze parę dni było okropne. Teraz tylko trochę boli mnie głowa i jestem zmęczona, ale w sumie czuję sie lepiej. W ten weekend mam zajęcia...zobaczymy co będzie. Iść niestety muszę bo w poprzednią sobotę nie poszłam i teraz zdecydowanie muszę iść, chociaż na parę godzin. Nie sądze żebym od razu wysiedziała od 9 do 20.40 ale może chociaż do 15 wysiedzę.
  8. Ja w sumie z oddychaniem problemu nei mam, tylko właśnie to uczucie "cegieł na klacie". Oddycham normalnie, jak ćwiczę albo coś podnoszę to mi sie nic nie robi, tylko że w całym domu okna otwieram "na wszelki wypadek". Badanie mam w porządku, EKG miałam zrobione i zero problemów, astmy nie mam, papierosów nie palę...ale to jest strasznie męczące. Przechodzi jak wezmę hydroxyzynę albo sie czymś mocno zajmę, a potem znowu wraca...jeszcze to wrażenie "guli w gardle" i że mam strasznie sucho w ustach...okropność :/ Ale pociesza mnie że skoro tyle ludzi ma podobne objawy co ja to faktycznie to chyba tylko nerwowe.
  9. Amy18

    Fobia szkolna

    Sorrow - ja mam dzisiaj i jutro . Dzisiaj powinnam jakoś wysiedzieć ale martwię sie co będzie jutro Chyba pojadę tylko na połowę zajęć...ale przynajmniej mam zaświadczenie od pani psychiatry do pokazania wykładowcom. To może nie będą sie czepiać nieobecności. Indywidualne mam sprawdzić na KULu. Od niedzieli mam brać Rexetin. Kurcze, lekko sie wystraszyłam czytając opinie na temat leku ale podobno to jeden z najskuteczniejszych leków na depresję i nerwice.
  10. Dobra jestem 3 dzień na Rexetinie. Nie jest wcale tak źle jak sie obawiałam Naczytałam sie na forach o skutkach ubocznych a ja prawie nic nie mam poza chodzeniem "jak nakręcona", osłabieniem rano i brakiem apetytu, lekkimi problemami ze snem i "cegłą na klacie". Hydroxyzynę brałam tylko 1 dnia, teraz wystarcza melisa. Zobaczymy co będzie dalej! :)
  11. Amy18

    Fobia szkolna

    Swallow : mam dokładnie to samo. Wymarzyłam sobie anglistykę, na dzienną niestety sie nie dostałam (na KUL zabrakło mi 2 pkt, na UMCS 8 ) ale zaoczna w sumie też mogła być. Myślałam że będe chodzić na wymarzone zajęcia i po prostu nie będe miała jak myśleć o nerwicy. Nic z tego. Na ćwiczeniach jest coś trzeba robić ale wykłady to tragedia. Piątek mam 3 godziny, jeszcze jakoś sobie z hydroxyzyną radzę. W niedzielę mam 3 albo 4 i też jakoś sobie radzę. Ale w sobotę mam od 9. do 20. Ani razu nie udało mi sie wysiedzieć. Uciekam z zajęć, wracam do domu, biorę hydroxyzynę i tak gdzieś po 2 godzinach (jak już hydroxyzyna porządnie działa) to sie zastanawiam właściwie dlaczego sobie poszłam. I obiecuję sobie że następnym razem napewno zostanę. I albo znikam wcześniej niż poprzednio, albo siedzę godzine dłużej i znowu uciekam. Nadrobienie zajęć to jeszcze nie jest taki problem, problemem są nieobecności. Jak mi sie nie uda załatwić indywidualnego to chyba po prostu poproszę panią psychiatrę żeby coś napisała że z powodu nerwicy mogę czasami opuszczać zajęcia, żeby wykładowcy nie myśleli że olewam. (u mnie na uczelni jeśli lekarz napisze że uczeń może opuszczać zajęcia z powodu <...> lub coś w tym stylu, to sie absolutnie nikt nie czepia. Ale to musi być od lekarza). W liceum było lepiej...wychowawczyni dostała kartkę od mamy na czym polega problem plus kartkę od lekarza i usprawiedliwiała mi nieobecności i pomagała zaliczać. (a jakby złożyć moje nieobecności w tym czasie, to w sumie ze 3.5 albo i 4 miesiące nie chodziłam). A tu tutaj niby mamy coś takiego jak "pan prowadzący", z tym że on jest raz w tygodniu i to przez 2 godziny (wiadomo co to oznacza na studiach) Nie wiem, może ta opinia od lekarza że opuszczam zajęcia z powodu nerwicy to byłby dobry pomysł? Z załatwieniem indywidualnego nauczania jest podobno problem. Zaległości bym nadrobiła (i tak sie muszę uczyć w domu, książki mam i kontakt z ludźmi co było też mam. Fajni ludzie tylko za bardzo dociekliwi. Bo rozumieją że "jestem chora", jak poproszę to mi skserują notatki tylko ciągle sie dopytują co KONKRETNIE mi jest. A przecież im nie powiem że mam nerwicę!), z zaliczeniem egzaminu nie powinno być problemów (poza tą przekletą logiką), chodzi mi tylko o te nieobecności. A jakbym miała zaświadczenie że mam taki problem, byłoby mi łatwiej powiedzieć wykładowcom. (bo niestety proszenie kogoś o cokolwiek sprawia mi dość spory problem pt. czy oni nie pomyślą że jestem ofiarą która sobie nie umie poradzić/że chcę mieć taryfę ulgową/ że sie obijam i nie chce mi sie zwyczajnie uczyć itp.) O problemie z nerwicą powiedziałam narazie 2 (pani od gramatyki i pani od pisania) z powodu "czy oni sobie nie pomyślą że ja sie obijam i chcę mieć jakąś taryfę ulgową". Niby panie stwierdziły że nie ma najmniejszego problemu i jak sie źle czuję to mam im po prostu powiedzieć i mogę iść do domu a ja i tak sie zastanawiam co one sobie pomyślały. Niestety przy 95% tego co robię i mówię zastanawiam sie czy nie wyjdę na idiotkę, co oni sobie o mnie pomyślą itp. (w rezultacie w większości przypadków sie nie odzywam ewentualnie robię to co innym sie spodoba) Mocno mi to utrudnia życie ale już z tym problemem chodzę do psychologa. a tak na poprawę humoru : Kuzynka która o problemie akurat wie, stwierdziła że zamiast mówić ludziom "mam depresję/mam nerwicę" (jest ryzyko że wezmą cie za nienormalną) powinnam powiedzieć "jestem emo". W końcu emo to są albo ludzie z depresją, albo nerwicą (albo pozerzy). Więc ja niewiele powiem, oni zrozumieją o co chodzi i jeszcze będe trendy! Kaśka uznała że i tak wyglądam i zachowuję sie jak emo, tylko muszą mi włosy podrosnąć i powinnam sobie paznokcie pomalować a napewno mi uwierzą. Oryginalne podejście do problemu.
  12. Amy18

    Fobia szkolna

    My mamy logikę z doktorem nieźle zakręconym (żeby nie powiedzieć kompletnym wariatem). 1. Na wykładzie z logiki mówił o wszystkim tylko nie o logice. 2. Na ćwiczeniach pomylił sie we własnym przykładzie i pół godziny myślał jak go rozwiązać. 3. Przedłużył ostatnie zajęcia w niedzielę o 20 minut bo zastanawiał sie czy prawa logiki mogą istnieć w świecie bez praw. 4. Nie powiedział nam jaką książke mamy kupić tylko kazał sprawdzić u studentów prawa. Moja kumpela na prawie powiedziała że nie wie jaką mamy mieć książke, bo im doktor kazał sprawdzić u starszych studentów! Jego powiedzonka: 1. Dziecko które sie zmoczyło wrzaskiem sie wyraża negację zaistniałej sytuacji. 2. Kiedyś uważano że kobiety od nauki brzydną, ale po was tego nie widać. 3. Metanauka jest to nauka o nauce która czegoś naucza a przynajmniej powinna nauczać. 4. Więcej państwo nie powiem bo zapomniałem ale jak sobie przypomnę to sie z państwem podzielę. 5. Wy i tak musicie uczyć sie z książki (patrz pkt. 4) a my tu jesteśmy tylko jako personal meeting przed egzaminem. A my nawet nie mamy egzaminu z logiki tylko zaliczenie!
  13. Amy18

    Fobia szkolna

    Sebcio, na mnie hydroxyzyna działa nieźle pod warunkiem że biorę tą słabszą. Bo po mocniejszej (25 mg) to byłam kompletnie nie do życia. A słabsza na mnie działa świetnie. Tylko mnie martwi że ma różny czas działania : raz działa przez 6 godzin a raz przez 4. Ludziom z zajęć powiedziałam że mam poważne problemy ze zdrowiem i nie wiem czy nie przejść na indywidualne. Tyle. Niestety dalej sie dopytują co mi jest dokładnie. Zajęcia lubię, całkiem nieźle mi chyba idzie (dostałam 3+ z 1 eseju co podobno jest rewelacją), wykładowcy dziwni ale fajni (poza facetem od logiki, NIENAWIDZĘ LOGIKI! Nic nie rozumiem, a że facet świrnięty i albo myli sie we własnych przykładach albo przerywa wykład 10 razy by opowiedzieć historyjkę jeszcze mi pogarsza sprawę) ale niestety wysiedzieć mi ciężko. W sobotę pojechałam tylko na niemiecki (mimo że jestem teoretycznie grupą zaawansowaną to i tak mamy niższy poziom niż ten co ja miałam na kursie przed maturą. Na ostatnich zajęciach pisaliśmy plan dnia i uczyliśmy sie godzin ) i literaturoznawstwo. Dzisiaj pojechałam na 4 godziny, po wzięciu hydroxyzyny jakoś sobie poradziłam. W sumie powinnam napisać na 3, bo 4 godzina to była logika. Drugiej grupy! Zorientowałam sie że to nie moja grupa dopiero jak zobaczyłam listę obecności!. Jutro idę do pani psycholog. We wtorek albo w piątek idę do psychiatry która leczy moją kuzynkę (i kuzynka bardzo ją chwali). Byłam poprzednio u pani psychiatry w centrum medycznym ale to była kompletna porażka. Siedziałam u niej najwyżej 10 minut, pani psychiatra nie wykazywała kompletnie zainteresowania tym co ja mówię, wogóle miałam wrażenie że ona by chciała bym sobie jak najszybciej poszła. Zadała mi jakieś pytanie do karty, zapisała, dała leki i do widzenia. Na wszelkie pytania o nauczanie indywidualne bądź uprzedzenie wykładowców o problemie reagowała "To już pani prywatna sprawa". W dodatku przepisała mi leki mówiąc że zadziałają do następnego zjazdu (był wtorek a zjazd był w piątek) a w ulotce było napisane że efekty będą po ok. 3 tygodniach! . Kuzynka podobno siedziała u swojej pani psychiatry co najmniej 1.5 godziny, pani sie wypytała o wszystko, wszystko jej wytłumaczyła, odpowiedziała na wszystkie pytania i dokładnie wyjaśniła jak mogą działać przepisane leki. Liczę że jak ja pójdę to będzie podobnie.
  14. Amy18

    Fobia szkolna

    Może wypadałoby poinformować wykładowców że mam taki problem? Bo 4 godziny po wzięciu hydroxyzyny to jeszcze wysiedzę, ale 11 godzin jak narazie nie daję rady. Już opuściłam 2 lektoraty, na samym początku. Sprawdzę w dziekanacie czy i jak można wziać indywidualny tok nauczania (filologia angielska) bo naprawdę jest mi ciężko. Chyba to i dobrze że sie na dzienne nie dostałam, bo skoro na zaocznych nie daję rady to na dziennych byłoby pewnie jeszcze gorzej. A bym chciała w maju poprawić jakoś normalnie maturę i jakoś radzić sobie na tych dziennych. A narazie to sie zastanawiam czy wogóle pójscie na studia to był dobry pomysł.
  15. Amy18

    Fobia szkolna

    A ja nie wiem czy indywidualne to nie byłby dobry pomysł dla mnie. Mam takie silne napady że po prostu nie mogę wysiedzieć na zajęciach i albo sie z połowy zwalniam albo wychodzę co chwilę do łazienki. Grupa już sie zainteresowała co mi jest, niestety odpowiedź "mam problemy ze zdrowiem, nie przejmujcie sie" ich nie zadowoliła i chcą konkretniej wiedzieć co mi jest. A co mam im powiedzieć? Że mam nerwicę? Dzisiaj mam 3 godziny to jeszcze moze jakoś wytrzymam, ale jutro powinnam być od 9. do 20 na zajęciach. Na poprzednim zjeździe wytrzymałam do 14 i uciekłam do domu. Może Indywidualny tryb nie byłby taki zły? Przynajmniej nie byłoby problemu z nieobecnościami.
  16. Nie wiem ale napewno nie było to AŻ TAK widoczne że jest nastawiony na kasę. Ludzie w różnym wieku, różne poglądy, różne pomysły ,czasami było śmiesznie, czasami mniej śmiesznie a o wysyłaniu sms tak głośno nie było. (pomijam że były Sms tylko na "spadaj"). Teraz ludzie są niemal w identycznym wieku (najstarsza osoba ma 30 lat ale zachowuje sie jakby miała 20!), jedyne widoczne osoby to Adrian (który zachowuje sie jakby nie chciał być widoczny), Jola i Tomek. Reszta wtapia sie w tło. Za to średnio co 10 minut (w ciagu pół godzinnego programu widziałam 3 razy!) jest "Głosuj teraz. Kto ma odpaść z domu Wielkiego Brata? Jeśli chcesz by odpadł wyślij SMS na numer . Jeśli ma zostać wyślij sms na numer . I tu nadchodzi część która mnie zdumiała :Pamiętaj! Jeśli chcesz zwiększyć szanse swojego faworyta na zostanie w domu, wyślij sms na TAK pod numer i Na NIE pod numer . Poczytałam trochę na temat tego sposoby i muszę przyznać że nie rozumiem. Oni zbierają SMS na TAK i na NIE. Na każdą osobę w sumie wypadają 2 SMS. Oni to liczą i potem na podstawie jakiegoś dziwnego sposobu wyrzucaja tego kto ma największą różnicę między SMS na TAK i NIE. Co wygląda bardzo dziwnie. Ludzie podejrzewają że oni specjalnie taki dziwny system wymyślili by fałszować wybory. (w sumie, poprzedni był jasny i oczywisty. Ta osoba dostała 80 sms a ta dostała 300. Więc odpada ta co ma 300 głosów. I wszyscy wszystko wiedzieli. Jak do końca działa obecny system nie rozumiem. ). Co do fałszowania to sie dowiemy dzisiaj (czy wyleci Tomuś podnoszący oglądalność którego nienawidzi połowa Polski czy Bartek) ale mnie sie wydaje że to jest po prostu dla kasy. Chyba oczekiwali że to będzie Wielki Sukces i ludzie będą masowo wysyłać sms i zarobia podwójnie. (no to chyba sie przeliczyli ) Kurcze, a miałam sie BB nie interesować ale może lepiej sie interesować zanim go wyrzucą? Bo jeśli oni takie historie robią w 3 tygodniu BB i skoro już teraz mają dużo więcej wrogów niż fanów (więcej ludzi ogląda Taniec z Gwiazdami!!) to raczej do tych 3 miesięcy nie dojdą. Oglądalność spada im szybciej niż fortepian z 10 piętra!
  17. Już chyba 2 miesiące temu były zapowiedzi BB 4 Obejrzałam dzisiaj u babci BB - prosto z domu chyba. 1. Skąd oni tego debilnego prowadzącego wzięli? Bożesz ty mój. Wysłowić sie normalnie nie umie, próbuje być śmieszny ale mu kompletnie nie wychodzi, chyba sam nie ma pojęcia co ma powiedzieć ("Zapraszam na przerwę. Na nią. Oto ona.). Kompletna żenada. A myślałam że najgorsza prowadząca para jaka może być to Kuba Wojewódzki and Ania Mucha. Wojewódzki przynajmniej umie sie wysłowić i chociaż byłoby śmiesznie. 2. Tomek P jest wprawdzie z mojego regionu, ale jednak nie zmienię opinii że to idiota, burak, prostak i cham. A jego przemowa to było dno. Do Partii politycznej z taką przemową a nie do BB! 3. Bartek jest w porządku. Chyba go polubię. 4. Czy Jola musi wszędzie wlec tego konia? I jak ona sobie radzi z takimi szponami? 5. Adrian jakoś sie trzyma. Obawiam sie że niedługo. 6. Co to za facet z czerwono niebieskimi włosami?? Reszty domu niestety jeszcze nie poznaję.
  18. Smutna : strawiłabym jeszcze ten program gdyby przynajmniej starali sie zachować reguły. Najstarsza osoba w domu BB ma 30 lat, większość jest po 20. Panienki to puste laski w większości (poza tą co ma 30 lat ale nawet nie wiem która to!) a faceci to cham i prostak Tomek (któremu życzę aby migiem wyleciał bo nawet mimo że nie mam TV4 tylko czytam artykuły i oglądam fragmenty na Youtube mnie wnerwia!!!) wrażliwy tancerz Adrian a reszta jakby nie wie do której grupy dojść. Sądziłam że projektant Dody będzie robił główne show a on siedzi i jakoś sie wogóle nie wychyla. Mam nadzieję że BB 4 nie przeżyje tych 3 miesięcy. A jeśli cudem przeżyje to że Adrian albo Jola ewentualnie Magda wygrają ten program, a Endemolowi dowalają w sądzie takie odszkodowanie że sie nie pozbierają. I mam nadzieję że już nikt więcej w Polsce nie spróbuje zrobić Big Brother 5. http://www.reality-tv.pl/modules/news/article.php?storyid=708 EDIT : A oto następny dowód na sku*****ństwo (wybaczcie wyrażenie) Endemolu i TV4. http://www.reality-tv.pl/modules/news/article.php?storyid=708 Czy tylko ja mam przeczucie że wiem kto będzie pierwszym do przetestowania i o co będą go pytać?
  19. 1 i 2 edycja były fajne. 3 oglądałam tylko dla jednego faworyta. z 4 oglądam tyle co na Youtube. 4 edycja to klapa kompletna. W tamtych edycjach byli ludzie w różnym wieku, z różnymi poglądami, i czasami dochodziło do starć, ale wiele osób jeszcze dzisiaj jest pamiętanych :Gulczas, Manuela, Klaudiusz, Strażnik Dzięcioł, Frytka z Kenem, "Matka Polka" Alicja...a prowadzący byli kulturalni i sympatyczni. Z tej edycji wątpie czy ktoś zostanie zapamiętany. Może najwyżej Adrian z Jolą. Adrian za ten skandal a Jolka za swoje teksty. (niby pusta laska ale chwilami jest mądrzejsza od tej całej bandy!). O poziomie prowadzących nie chce mi sie nawet wypowiadać. Kuba wojewódzki ma więcej klasy i kultury od tej dwójki. Pomijam brak poszanowania dla regulaminu BB, łamanie wszystkich możliwych zasad (bo jak to możliwe że uczestnicy rozmawiaja spokojnie kto kogo nominował i nikt nie wylatuje z domu?), kompletny brak pomysłu na tą edycję i idiotyczne zarządzanie (z 500 tys. dla zwycięzcy zostało 100. TV4 albo raczej TV$ wydało masę kasy na kamery, które nawet nie współpracują z reszta sprzętu). Ale upokarzanie i poniżanie niewinnego uczestnika na oczach całej Polski, na podstawie nawet nie wiem czego (bo przecież blog Bulonisa nie jest już dowodem) to już nawet nie jest chamstwo tylko celowe okrucieństwo. Ale TV$ cel chyba osiągneło. Ludzie masowo piszą na forach BB licząc że Wielki Brat przeczyta Adrianowi komentarze (czego nie zrobią), z czego część pisze rzeczy typu "Adrian trzymaj sie! Liczę że wygrasz ten program" albo "Jesteś najfajniejszym mieszkańcem w tym domu" a druga część pisze...że Adrian musi być gejem bo żaden prawdziwy mężczyzna nie wie co to za kolor "zieleń pistacji". Albo ze prawdziwy mężczyzna dałby komuś w mordę a nie zaczął płakać. I tu mamy problem "prawdziwego faceta". Jak dotychczas zauważyłam że wg. stereotypu "prawdziwy facet' to taki co pije wódę albo piwo (wino jest dla dziewczyn albo gejów), jak sie wkurzy to wali w mordę, przeklina, chwali sie kolegom ile lasek zaliczył a mięśnie brzucha ma znacznie bardziej rozwinięte od szarych komórek w mózgu. Każdy kto nie pasuje jest gejem. Skąd to sie wzięło? Wiecie po czym widać że obecne BB jest nastawione tylko na kasę? Po tym że są 2 numery SMS : SMS na Tak (ma zostać) i SMS na Nie (wynocha). Na podstawie różnicy między Tak a Nie wyliczają kto ma odpaść. W poprzednich edycjach był tylko jeden numer, na "ma spadać". Plus taki mały drobiazg który sprawdziłam na notsobigbrother.pl (jestem na 90% że tą stronkę piszą ludzie zczuba! To samo poczucie humoru ). Kasia L. najpierw otwarcie (czyt.wulgarnie) mówiła co lubi. Teraz tak samo stwierdziła że lubi chłopaków ale dziewczyny też bardzo lubi. Nawet sie spytała Adriana czy ma siostrę bo jest Bi. I nikt jakoś nic nie mówi. Żadnych komentarzy. Żadnych "ciekawych" artykułów w prasie. Żadnych sensacyjnych dyskusji w TV. Żadnego zainteresowania. Adrian kilka razy powiedział że jest hetero ale mimo tego część dalej uważa go za geja i dalej szuka dowodów. Dlaczego? Mam coraz większe wrażenie że sprawa Adriana została po prostu sprytnie wyreżyserowana przez Endemol i TV4. Że go specjalnie wybrali do tego programu. Że nie mając pojęcia czy Adrian jest gejem (bądź wiedząc ze nie jest) postanowili podnieść oglądalność "małym" skandalem. I że dziwne zachowanie prowadzących jak Adrian wchodził do domu i podczas Ringu, też było dokładnie zaplanowane. Adrian miał być tą osobą która im podniesie oglądalność i zarobi dla nich kasę. Szkoda tylko że główny zainteresowany nic o tym nie wiedział i nawet teraz został okłamany. Oni w domu znają zupełnie inną wersję tej historii. A sam Adrian prawdę pewnie pozna dopiero jak wyjdzie.
  20. Nie mam TV4 i miałam wogóle nie interesować sie BB. Niestety widząc to co wyrabia TV4 i Endemol trzeba coś zrobić!!! Przeszłam do porządku dziennego nad plotkami "Czy Adrian jest gejem" ale 3 rzeczy mnie zaszokowały i za te 3 bardzo chętnie bym skopała tych producentów!! http://www.youtube.com/watch?v=2YGErcbRUDM (na tym sie jeszcze śmiałam, zwłaszcza jak odezwała sie wariatka z LPR, ale już miałam wrażenie że coś tu nie w porządku. Jeszcze mniej w porządku było jak sie dowiedziałam że mieszkańcy WIDZIELI ten materiał) http://www.youtube.com/watch?v=7wGYFmRQhvI I http://www.youtube.com/watch?v=EPRm9S9rz3U Kumpele sie popłakały. Ja sie popłakałam dopiero przy tym : http://www.youtube.com/watch?v=_CV1g2DXz8k Jakim chamem trzeba być żeby zrobić młodemu chłopakowi coś takiego? (zwłaszcza wrażliwemu). Gorzej, że oni myślą że Bulonis chciał wejść do BB w zamian za "informacje" o Adrianie. Adrian jest załamany a reszta domu wściekła (albo udaje. Poza Jolką bo ona akurat jest autentycznie wściekła). Producenci już im nie powiedzieli że Kamil napisał oświadczenie że nigdy sie nie spotykał z Adrianem, nigdy z nim nie rozmawiał ani nawet go nie widział , że to baba z Endemolu ZADZWONIŁA do Kamila i zaproponowała mu UDZIAŁ W PROGRAMIE w zamian za "rewelacje" a odmowę Kamila przedstawiła jako szantaż. Kamil poszedł do sądu i mam nadzieję że wygra. Bo to jest po prostu nieludzkie. Ech, gdyby BB był w TVN nigdy by do tego nie dopuścili. Jak był atak na WTC to mieszkańcy sie dowiedzieli dopiero po wyjściu z domu. W obecnym gadają sobie o nominacjach jakby nigdy nic, dostają informacje co za domem...plus w TVN prowadzący byli jacyś bardziej kulturalni. Bo ta dwójka co teraz prowadzi to szczyt chamstwa, braku kultury i jakiegokolwiek poszanowania dla człowieka. A Adriana mi po prostu szkoda. Będzie mu ciężko jak wyjdzie.
  21. Wojtek, a czy ja mówię że nie jestem zazdrosna? Pewnie że jestem. Też bym chciała mieć tyle tupetu, samozaparcia i wiary w siebie co ona. Jak jej coś nie pasuje, to nie odpuści póki nie będzie jak chce. Jak mnie coś nie pasuje, to na wszelki wypadek sie nie odzywam (albo mówię coś co grupie sie spodoba). Zazdrosna jestem i to bardzo. Dla dzieci autystycznych owszem. Zajmowanie sie autystami to oprócz pracy jest jej pasja, interesuje sie wszystkim co mówi o autyzmie i z tego działu naprawde sporo wie i umie to nieźle wykorzystać. Tylko jej sukcesy sie na autystach kończą. Nie chodzi o to że istnieje ktoś kto nam nie współczuje tylko że istnieje ktoś kto uważa że WOGÓLE nie ma takiej choroby jak nerwica tylko to jest zwykłe lenistwo i niechęć do ciężkiej pracy. Albo sie boją że na terapii mi powiedzą że powinnam wyjechać z domu albo wyjechać gdzieś sama i zechcę to wprowadzić w życie. Moja mamuśka miała problem jak powiedziałam że nie chcę iść do liceum naprzeciwko domu tylko do tego w centrum miasta! Jak chciałam jechać na koncert Korna (chociaż wtedy jeszcze Evanescence miało przyjechać) to z 18 prób namówienia rodziców by mnie puścili, poniosłam 18 porażek. ("A czy ty wogóle wiesz jak daleko jest do Katowic?"). Może i trochę sie użalam nad sobą, ale to z powodu że wszyscy podają mi super recepty jak mam sobie poradzić, ale przy próbie zastosowania którejkolwiek trafiam na zdecydowany opór rodzinki, więc odpuszczam.
  22. Dla dzieci autystycznych to akurat jest super, bo autyzm to dla niej prawdziwa ("nie udawana") choroba, więc co do autyzmu naprawdę sie sprawdza (dziecko które sie jakiś czas nie odzywało, powiedziało do niej "Ale ma pani ładne skarpetki!"). Ale to chyba powinna być jedyna rzecz jaką sie zajmuje, bo nerwice i depresje to już uważa za wymysł znudzonego człowieka. Ale w autyzmie jest naprawdę niezła.
  23. Fakt trochę sie machnęłam. Mam nadzieję że sie nie gniewasz :) Teraz jak wiem to napewno będe bardziej uważać a co do posta...no cóż. Jazda na wózku też nie jest argumentem dla pani psycholog. Wydaje mi sie że może by jej klapki na oczach spadły jakby spotkała kogoś jeżdzącego na wózku (Viper, gdzie mieszkasz? ) albo kogoś kto ma ciężką pracę i ma nerwicę. Przepraszam jak kogoś jeszcze postem uraziłam, ale nie da sie wiedzieć wszystko :) A co do toksycznej rodzinki : ile razy ja to słyszałam. Pani psychiatra proponowała terapię rodzinną jak byłam ostatnim razem (rok temu), pani psycholog proponuje ją za każdym razem ale zero reakcji. Jak pani psychiatra wspomniała o terapii rodzinnej to mama pokiwała głową że spróbujemy załatwić, i jakoś to sie rozeszło. O wyprowadzeniu sie nie ma mowy (mamuśka jest mocno nadopiekuńcza i jest problem przy wyjściu z koleżankami na parę godzin! A oprócz nadopiekuńczości to używa argumentu "bo znowu wpadniesz w kłopoty". (2 lata temu po prostu znalazłam sie w złym miejscu, złym czasie i z koleżanką która akurat kradła w sklepie. Nic przy mnie nie znaleźli ale i tak mam wpis. Na szczęście za 2 miesiące już sie zatrze). Więc chyba faktycznie mogę liczyć w leczeniu tylko na siebie i na ludzi tutaj :) (znajomi z reala oczywiście nie mają pojęcia że mam nerwicę. Wzięliby mnie za wariatkę!). A ośrodek terapii grupowej właśnie znalazłam : nawet niedaleko domu. Tylko muszę zadzwonić i sie umówić, moze jakoś pójdzie :)
  24. Mam identyczny problem. Zanim coś powiem zastanawiam sie ileś razy czy oni mnie nie wyśmieją, nie uznają za idiotkę. Jak idę ulicą i ktoś (nawet obcy) sie śmieje to odruchowo sie rozglądam czy przypadkiem nie śmieje sie ze mnie. Jak już mi sie uda z kimś porozmawiać, to zaczynam później analizować każdą sekundą, czy aby nie zrobiłam z siebie idiotki. Jak koleżanka na propozycję pójścia na spacer sie wykręca, to od razu myślę że po prostu mnie nie lubi bo jestem nudna. Najbardziej mnie dobija jak bliższa rodzina stwierdza coś w stylu "ale wyładniałaś". Wydaje mi sie że mówią tak tylko z uprzejmości. Patrzę w lustro i co widzę? Suche włosy w kolorze nieokreślonym, alergię, okropne uszy, i beznadziejną cerę. Po makijażu wyglądam nawet gorzej (alergia). Ludzie stwierdzają że wyglądam na 12 lat. To wracam do domu i oglądam kolejny program w którym z brzydkich, grubych, nudnych dziewczyn robią królowe piękności z wysoką samooceną i pewnością siebie. Wiem że to wszystko jej od niskiej samooceny, ale 3/4 rzeczy na świecie tylko mi samoocenę pogarsza. Zwłaszcza panienki na plaży w skąpym bikini którego ja włożyć nie mogę bo a. mam alergię skórną (plamy i łuszczyca) b. i tak nie będzie mojego rozmiaru (155 cm i 37 kg. Trochę ciężko coś fajnego na mnie znaleźć.). Dla porównania moja siostra ma samoocenę chyba za nas obie, bo ona sie uważa że geniusza i że wszyscy powinni sie cieszyć że ją znają, a jak sie nie cieszą, to znaczy że są niewarci zainteresowania. Tyle że też nie jest królową piękności i też ma alergię skórną.
  25. Powiedziałaby że jesteś zwyczajnie leniwy i po prostu NIE CHCE CI SIE znaleźć pracy tylko wolisz udawać jaki to jesteś chory i dlatego nie możesz nic zrobić. Z drugiej strony jak tylko wspomniałam o tym że szukam jakiejś pracy żebym sie nie zanudziła na studiach zaocznych, to stwierdziła że i tak sobie nie poradze, bo ludzie pracują CIĘZKO od 8 do 18 (jak ona) a mnie pewnie po 2 godzinach coś odbije i pójdę do domu "bo źle sie czuję" i szybko mnie wywalą. A ja i tak szukam pracy (dorywczej, ostatecznie może być i McDonald, bo chodzi mi tylko o jakieś zajęcie i trochę dodatkowej kasy) Ona i kompleksy? Wątpie. Ona sie uważa że genialną osobę, wspaniałą córkę, niezastąpioną panią psycholog i najwspanialszą siostrę (co prawda, wszyscy którzy ją znają ale z nią nie mieszkali jeszcze ją w tym utwierdzają). W domu nawet mówią że ja mam taką niską samoocenę bo ona dostała za siebie i przez pomyłkę jeszcze za mnie. Więc jej samoocena jest wysoka jak z ziemi do księżyca. Jeśli ktoś sie z nią nie zgadza, to on nie ma racji, bo ona jest genialna i zawsze ma rację. A to że miała same 5 z matury, stypendium na studiach i była wolontariuszką u autystów tylko jej samoocenę jeszcze podnosi. Jak coś jej nie wyjdzie, to napewno jest wina kogoś innego, bo ona sama by to zrobiła perfekcyjnie ale ktoś jej przeszkadzał. Uwaga sie skupia też głównie na niej : znajome mamy najpierw mówią o niej ("ona zawsze była taka mądra, utalentowana i kreatywna") a potem najwyżej zauważają że zdałam maturę. Jestem cholernie o to zazdrosna. Bo ja nic nie powiem jeśli nie przemyślę 10 razy czy napewno powinnam to powiedzieć, czy nie uznają mnie za idiotke, czy mnie nie wyśmieją i w większości przypadków sie nie odzywam (a jak sie odezwę to sie zastanawiam czy oni przypadkiem nie będą sie później ze mnie śmiać a teraz są tylko uprzejmi. Podobno dlatego powinnam iść na terapię grupową.) Ona mówi to co myśli (poza pracą oczywiście) i sie nie przejmuje co oni powiedzą. Ona i tak wie ze ma rację. Też bym tak chciała Wróciłam tak wogóle z sanatorium. Niestety mamuśka jednak wierzy w wersję siostry, i za każdym razem jak mnie napadało to słyszałam że rujnuję jej wakacje, że mi sie nudzi, że ona przyjechała odpocząć i mam sobie nie wymyślać. Jak dostawałam drugiego napadu pt. Jestem najgorszą córką na świecie to dostawałam drugą burę że jeszcze oczekuję pocieszania. Bo mam sobie sama poradzić z tym wymyślaniem a nie męczyć ludzi. I wlokła mnie w góry bo jak sie zmęcze to nie będe miała czasu myśleć. (jak sie bardzo zmęczyłam to myślałam że zemdleję ale tego nie mówiłam). A jak mam sobie sama poradzić wiedząc że rodzina uważa mnie za totalną symulatkę i osobę która sie nudzi więc mam nic nie mówić? No cóż. Radziłam sobie melisą. Albo hydroxyzyną. Po czym pójde do pani psycholog która kolejny raz stwierdzi że mama i siostra powinny iść na terapię grupową to wtedy by sie dało mnie skuteczniej wyleczyć bo obecnie to są szanse ale małe bym sobie przy takim nastawieniu rodziny sama poradziła ale mamuśka ma pracę w szkole i jest zajęta, a moja siostra do TEJ pani psycholog nie pójdzie bo wg. siostry pani psycholog jest niekompetentna bo "tylko ze mną gada" i nie robi żadnych testów/badań a jak już robi to nie chce pokazać siostrze wyników badań! Przecież I. (jako pani psycholog I jako siostra) powinna mieć pełny dostęp do badań i wyników. A pani psycholog jej ciągle odmawia bo "dopóki nie zmieni sie nastawienie siostry do mojej choroby, to że zobaczy wyniki może dać więcej złego niż dobrego". Naprawdę wychodzi na to że jedyny sposób u mnie w jaki mogę sie leczyć to są tabletki. Jak wezmę tabletkę to mi na jakiś czas przejdzie nerwica, a rodzina będe zadowolona bo będzie spokój. Bo próby uspokojenia sie bez tabletek zajmują mi conajmniej godzinę podczas której "irytuję wszystkich". Bez sensu jest to wszystko.
×