Skocz do zawartości
Nerwica.com

Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK


Rosa26

Rekomendowane odpowiedzi

Rosa26,
No właśnie. Trzeba ożywić się w tej materii duchowej. A jak próbujesz to robić?

 

spłynęła na mnie boskość pewnego razu, była taka czysta, niespodziewana... wielokrotnie później próbowałem powtórzyć czynność, którą wtedy wykonałem, jednak bez skutku, to tak chyba nie działa ponieważ powtórzenie, odtworzenie, wymusza reaktywno-wysiłkową formę doświadczania, a tu raczej chodzi o pierwotną czystość doświadczenia, stan możliwości, otwarcia, tędy wiedzie droga do świętości...

 

Tak odnośnie tego co piszesz, to Boga czasem można w ogóle nie czuć (mówię w kontekście wyczulenia na Niego, takiego faktycznego, doświadczenia Jego obecności, działania pomimo,że on On zawsze jest przy nas), nawet długo moze trwac taki stan... może być tak, że będziemy mechanicznie przystępować do sakramentów i będzie się to wydawać takie... puste. Mówiły o tym siostry na rekolekcjach Wielkopostnych. Gdzieś link wrzucałam. W każdym razie informacją od nich było,że czasem pozornie ten czas wcale nie jest taki pusty, że może być najbardziej owocny.

Jak miałam to doświadczenie, które próbowałam opisać, to było to takie mocne uczucie. Idealnie w tamtej sytuacji zrozumiałam co znaczy, że Bóg jest obok i chce nam pomóc, ale my musimy dac mu działać. No czułam, ze coś zostało zrobione za mnie, ze działo się poza mną. Jakby... czułam opiekę... Jasne, ze można uznać, że tak sobie to zaprojektowałam... ale takie projekcie się kontroluje... a to... spadło na mnie nie wiadomo skąd... i ni cholery nie da się na siłę spowodować aby znów się pojawiło na życzenie tak silnie odczuwalne. Może to i dobrze, bo jak byśmy przywykli, to byśmy tego nie docenili, albo co gorsza zabrali się za racjonalizowanie. a tu nawet się nie chce tego robić. Po prostu się to wie. I już ;) .

 

Ja teraz kolejny krok zrobię - mam namiary na ksiedza i jutro do niego dzwonię, aby ustalić spotkanie. Czeka na mnie... :zonk::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odnośnie tego tekstu "na dziś" nasuwają mi się takie refleksje, że nie podoba mi się ten szantaż emocjonalny w chrześcijanstwie :-|

uwierz, nic nie stracisz, a możesz tylko zyskać, głód duchowy zostanie zaspokojony, ale musisz uwierzyć.

zostaniesz zbawiony, ale musisz uwierzyć.

tak więc nie tylko sam proces indoktrynacji, ale sam ten wydźwięk wpajanej treści jest bardzo taki grający na emocjach by przeciągnąć na swoją stronę.

to mi się kojarzy niestety z sektą :bezradny:

taka forma nawiązywania relacji z Bogiem wywołuje we mnie opór.

mysle ze sa lepsze formy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sekta manipuluje człowiekiem tak,że ten traci własne zdanie całkowicie, zniewala. A do tego jej cele są negatywne I sekcie zależy na tym aby ściągnąć jak najwięcej "wiernych" dla określonych korzyści, przed wzystkim dla zła. W sekcie nie ma wolności, ani wolnej woli. Tak dopiero można się przekonać, co się stanie jak Ci się odechce bycia członkiem sekty.

Bóg nie mści się kiedy oschodzisz od Niego. Martwi się.

 

No musisz uwierzyć i zaufać, jesli chcesz zobaczyć Boga czy tutaj za życia, czy tam na ziemi.

Ale to nie znaczy, ze jak tu jesteś sceptykiem Bóg ma Cię gdzieś - wysyła azaproszenia do nawrócenia. Jeśli ich nie chce ktoś widzieć, to musi mieć świadomość, że kiedy całkowicie się odwróci od Niego i po śmierci, Bóg nie będzie po prostu mogł siłą kogoś ratować, kiedy czlowiek się od Niego odwróci, ponieważ szanuje nasze wybory. Nie uszczęśliwia na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

nie zrównuje tutaj całego chrześcijaństwa z sektą, chodziło tylko o jeden element.

czy sceptyk odwróciłby się od Boga po śmierci?

myslę, że mało kto jeśliby został postawiony przed Bogiem po śmierci by się odwrócił, w życiu jest inaczej, bo samo życie jakoś tak zdaje się nie przystawać, widzimy to wszystko dookoła, widzimy, że "życie to rabunek" i niektórym wizerunek Boga jako dobrego opiekuna patrzącego na nas z góry trąci absurdem. Niektórzy próbują się do niego zwracać, a później czują się jakby gadali do siebie ich życie wydaje sie im być kierowane ich pragnieniami przeciwko opornej prozie życia, a nie odgórnym planem...wg Kalebx tacy ludzie nie mieliby jednak szansy po śmierci się nawrócić, a przecież dopiero wtedy by ujrzeli Boga i właśnie wtedy wydaje się, jest odpowiedni moment na decyzję.

 

dlatego wg mnie ważna jest odpowiednia teologia, bo jeśli nie to Boga będą widzieli w postaci wnikającego ze środowiska potocznego wizerunku:

mniej więcej tak:

 

[videoyoutube=urlTBBKTO68&nohtml5=false][/videoyoutube]

 

i jak? mając taki wizerunek nawiazywać relacje?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten przykład z filmiku... dlaczego ludzie szukają w takich pierdołach, zamiast porządnie zagrzebać się solidnych źródłach i odkryć? No wymyślił ktoś swoją wizję, zobrazował... wiem, ze tak ludzie widzą Boga, bo tez tak go wizdziałam.... no ale na jakiej podstawie właściwie? Na tej z "opinii obiegowej" czyli właściwie żadnej.

 

myslę, że mało kto jeśliby został postawiony przed Bogiem po śmierci by się odwrócił, w życiu jest inaczej, bo samo życie jakoś tak zdaje się nie przystawać, widzimy to wszystko dookoła, widzimy, że "życie to rabunek" i niektórym wizerunek Boga jako dobrego opiekuna patrzącego na nas z góry trąci absurdem.

 

Dlaczego? Przecież On sam tak o sobie mówi? Zamiast filmików wątpliwego pochodzenia, artykułów pisanych jednak ludzką ręką i subiektywną opinią, zerknij np. ma dzienniczek s. Faustyny. Tam jest obraz Boga prawdziwego. W całej okazałości. Dlaczego nikt nie chwyta się za tak pierwszorzędne materiały, tylko chwyta się jakiegoś chłamu? :bezradny:

O ile mi wiadomo s. Faustyna nie miała halucynacji ani choroby psychicznej. Czemu nie chcą ludzie słuchać samego Jezusa, tylko czerpią z czasem wręcz idiotycznych źródeł.... ech...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, skąd się bierze ludziom taki wizerunek?

 

sam się taki nasuwa z kilku kościelnych doktryn, a dokładnie myśle, że takich:

Bóg jest wszechwiedzący, wszędzieobecny i wszechmocny a jednak mamy tyle zła i jeszcze piekło.

Objawił się w postaci książki, która ma w sobie pełno sprzeczności, za niewiare idzie się do piekła, uwierzyć trzeba jednak bez dowodów takich jakie mamy w dniu codziennym, np. jak zobacze ślady psa na piasku to wiem, że szedł pies.

powyższe zsumowane daje ludziom taki właśnie obraz, który wydaje się niewiarygodny a jednocześnie niezgodny z ich poczuciem sprawiedliwości.

 

To wszystko mniej lub bardziej wynika z nauki samego kościoła katolickiego.

 

Nie traktuje Faustyny jako wiarygodnego źródła informacji, czytałem jej opisy piekła i tyle mi wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie mam na myśli jej opisów piekła, tylko to co przekazał jej Jezus.

 

Ludziom bierze się ten wizerunek z powierzchownej znajomości wiary niestety. I będę się tu upierać, bo sama byłam tego ofiarą i wiem, że tak nie jest, że to było błędnie wpojone przekonanie przez ileś tam błędów, poprawionych nie umiejętnym przekazem.

Niezależne od "winnych" sprawy, nie zmienia to faktu, że każdy katolik jest powołany do szukania Boga prawdziwego, pielęgnowania "znajomości" a nie odrzucaniu czegoś na podstawie powierzchownych znajomości.

 

W życiu też się plotkami czy niefortunnymi wypowiedziami kierujesz, czy poznajesz osobę, sprawę sam i potem wystawiasz opinię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

no i ludzie albo odrzucają ten wizerunek, ale z całym teizmem jednocześnie, coś jakby ucinają gałązke razem z drzewem, albo modyfikują, szukają jakiejś alternatywnej wersji, albo przyjmują (podpierając sofizmatami czego pokazy były odstawiane wielokrotnie w temacie religie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, skąd się bierze ludziom taki wizerunek?

 

sam się taki nasuwa z kilku kościelnych doktryn, a dokładnie myśle, że takich:

Bóg jest wszechwiedzący, wszędzieobecny i wszechmocny a jednak mamy tyle zła i jeszcze piekło.

Objawił się w postaci książki, która ma w sobie pełno sprzeczności, za niewiare idzie się do piekła, uwierzyć trzeba jednak bez dowodów takich jakie mamy w dniu codziennym, np. jak zobacze ślady psa na piasku to wiem, że szedł pies.

powyższe zsumowane daje ludziom taki właśnie obraz, który wydaje się niewiarygodny a jednocześnie niezgodny z ich poczuciem sprawiedliwości.

 

To wszystko mniej lub bardziej wynika z nauki samego kościoła katolickiego.

 

Ależ nie bierze się ów wielce paskudny wizerunek z nauki KRK, skądże znowu.

"Kościelne doktryny", o których piszesz powyżej to jest dokładnie "co małemu Jasiowi się wydaje na temat wiary katolickiej", bo po pierwsze mało wie, a po drugie ma liczne obciążenia. Mały Jaś nie jest winien ani swojej niewiedzy ani rzecz jasna temu, ze mu wodę z mózgu dorośli robili ani też temu, że owe obciążenia ma. Niestety nader często dorośli ludzie pozostają w kwestii własnej wiary (nie tylko katolickiej , to samo dotyczy innych chrześcijan, muzułmanów, buddystów i w ogóle wierzących) na poziomie "małego Jasia". Mniej lub bardziej dobrowolnie oraz mniej lub bardziej świadomie. Dorośli w innych obszarach życia , ale w wierze zatrzymani na poziomie dziecinnym.

 

Metodą prawda/fałsz to co napisałeś o "doktrynach kościelnych" wygląda tak:

1. Bóg jest wszechwiedzący, wszędzieobecny i wszechmocny prawda. Zwyczajowo używa się określenia "wszechobecny", ale to kwestia zwyczaju językowego.

2. jednak mamy tyle zła i jeszcze piekło. - prawda. Ten stan rzeczy jest wprawdzie w nauczaniu KRK bardzo spójnie objaśniony, ale to już inna kwestia.

3. Objawił się w postaci książki, która ma w sobie pełno sprzeczności - to jest opinia małego Jasia, nauczanie KRK w temacie Objawienia jest inne czyli - fałsz.

4. za niewiare idzie się do piekła fałsz

5. uwierzyć trzeba jednak bez dowodów takich jakie mamy w dniu codziennym, np. jak zobacze ślady psa na piasku to wiem, że szedł pies. powiedzmy, że prawda. Ale tak uczciwie to kwestia dowodów jest otwarta, bo albo coś się zinterpretuje w ten sposób albo w inny. Jak widzisz ślady psa na piasku wcale nie wiesz, że szedł pies. Ty wnioskujesz iż szedł, bo jest to dla Ciebie najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie widzianych śladów. Osoba, która nie ma pojęcia o istnieniu zwierzęcia zwanego psem będzie widząc to samo co Ty "wiedziała" coś zupełnie innego i zapewne także będzie przekonana, iż wie z całą pewnością. Z psem jest prosto, z "dowodami" trudniej. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, Co by to była za wiara gdybyś Boga widział, mógł dotknąć i znać Jego plany, taka wiara to tak jak jakbyś wierzył w coś lub kogoś materialnie, to żadna sztuka. Za to wierzyć w Boga niewidzialnego i nie znać Jego planów, toku rozumowania, i co miał na myśli dając ludziom wolną wolę, to już jest sztuka której trzeba się nauczyć. Człowiek nie jest w stanie sam z siebie wszystko się nauczyć, dlatego są potrzebne katechezy od najmłodszych młodszych lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, a czy wiara to samo przekonanie o istnieniu Boga?

 

Jakaranda, bierze się z wielu spraw. m.in. nauczania kościoła, duży wpływ ma też to co sami katolicy mówią, zwróć uwagę, że większość jednak potwierdziłeś.

zaprzeczyłeś temu, że za niewiarę nie idzie sie do piekła, jednak czy nie taka jest nauka, że trzeba uwierzyć w Chrystusa aby dostąpić zbawienia?

napisałeś też, że Biblia nie jest sposobem objawienia, oczywiście zastosowałem skrót myślowy, chodziło mi o to, że wg kościoła Biblia jest podyktowana przez Ducha Świętego i dlatego jest święta i jest głównym źródłem wiedzy o Bogu dla katolików? nie jest tak?

nie takie jest stanowisko kościoła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jetodik

 

Warto doprecyzować co to jest nauczanie KRK. Odnoszę wrażenie, że nie oddzielasz nauczania KRK od katechezy, homilii, innych wypowiedzi osób duchownych i świeckich, tekstów "na temat" i że tu za chwilę się zrobi zamęt. Ja pisząc "nauczanie KRK" mam na myśli nauczanie w znaczeniu dosyć precyzyjnym, nauczanie oficjalne - a nie wszystko hurtem bez względu na rangę, znaczenie oraz stopień sensowności i zgodności z nauczaniem oficjalnym. Katolik może gadać bzdury, może jak to się ładnie określa kościelnym językiem "błądzić", może też wpaść w herezję i nawet tego nie zauważyć. Nadawanie tej samej rangi nauczaniu oficjalnemu KRK i wypowiedziom poszczególnych wiernych/grup wiernych to kardynalny błąd. Od strony teoretycznej katolik ma prawo oraz obowiązek podchodzić bardzo krytycznie do tego, co czyta i słyszy na temat wiary także od księży czy katechetów. Krytycznie nie krytykancko, to spora różnica. Jeśli nie ma do czynienia z dogmatem wiary rzecz jasna.

 

"Trzeba uwierzyć w Chrystusa by dostąpić zbawienia" jest radykalnym uproszczeniem prowadzącym do przekłamania. Na tym fundamencie buduje się całkowicie niezgodne z nauczaniem KRK przekonanie, że "wszyscy niewierzący za karę hurtem i bez dyskusji lądują w piekle".

 

W oficjalnym nauczaniu KRK nie znajdziesz stwierdzenia, iż "Biblia jest podyktowana przez Ducha Świętego", zapewniam Cię :smile:, to jest sformułowanie z poziomu katechezy dla dzieci małych. Z uwagi na brak czasu to uzupełnię później.

 

A bez związku z tematem, ale w zwiazku z rozmową - ja jestem rodzaju żeńskiego, "ta" Jakaranda, a nie "ten" Jakaranda . :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakaranda, nauka krk to katechizm dla mnie.

 

Czyli bardzo krótkie podsumowanie z najbardziej podstawowym objaśnieniem. Oczywiście bardzo przydatne, ale zdecydowanie posiada cechy solidnego podręcznika zwanego popularnie w czasach mojej młodości "cegłą". Lektura "cegły"jak wiadomo potrafi solidnie zniechęcić do tematu.

Nauka KRK jest zdecydowanie ciekawsza w wersji rozbudowanej :smile:

 

Wracając do tego "dyktowania" Biblii przez Ducha Świętego to sformułowanie da się jakoś przełknąć w odniesieniu do bardzo małego Jasia. Jaś na poziomie licealnym już powinien wiedzieć, że nikt tu nikomu nic nie dyktował, bo to nie dyktando szkolne. Pojęcie natchnienia da sie też takiemu starszemu Jasiowi jakoś przybliżyć.

Wedle nauczania KRK Biblia jest czymś w rodzaju dzieła zbiorowego, posiada oczywiście Autora - Boga, ale swój wkład wnieśli też liczni autorzy ludzcy. Jest zatem także dziełem literackim swoich czasów, ma elementy historyczne, koncepty zapożyczone skądinąd w określonym celu itd - bardzo ciekawy produkt. Także dla osób całkiem niewierzących oraz wierzących w zupełnie coś innego. Z tego prostego powodu, iż jest to zestaw tekstów, który w sposób znaczący wpłynął i nadal wpływa na losy świata oraz rozwój ludzkości. Nawet jeśli by się okopać na pozycji "źle wpływa" nadal Biblia pozostaje zbiorem tekstów intrygujących i ciekawych.

 

Wrócę jeszcze do tego, co napisałeś wcześniej w związku z tekstem zalinkowanym przez Rosa26. Pisałeś o szantażu emocjonalnym, który Ci się nie podoba. Zauważ, że szantaż emocjonalny jest toksyczną i szkodliwą relacją międzyludzką. W momencie, w którym szantaż emocjonalny przypisujesz bytowi nie będącemu człowiekiem w sposób oczywisty dokonujesz antropomorfizacji tego bytu. Czyli - "tworzysz Boga" na wzór i podobieństwo człowieka. Dzieci czynią to bo inaczej jeszcze nie umieją. Człek dorosły dzieckiem zasadniczo nie jest i może przynajmniej spróbować unikać tej pułapki uczłowieczania Boga. Jeśli się nie pilnuje, nie wyzwoli się z dziecinnego obrazu Boga jako starca na chmurze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakaranda,

Biblia wg krk jest nieomylna i sama piszesz, ze wg krk Autorem jest Bóg.

więc?

 

Pisałeś o szantażu emocjonalnym, który Ci się nie podoba. Zauważ, że szantaż emocjonalny jest toksyczną i szkodliwą relacją międzyludzką. W momencie, w którym szantaż emocjonalny przypisujesz bytowi nie będącemu człowiekiem w sposób oczywisty dokonujesz antropomorfizacji tego bytu.

 

a kto powiedział, że ten szantaż emocjonalny przypisuje bytowi nie bedącemu człowiekiem? :shock:

właśnie, że tylko i wyłącznie ludziom go przypisuje, którzy głoszą te swoje teorie o piekle i zbawieniu dostępnym wyłącznie na wskazanej przez nich ścieżce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakaranda,

Biblia wg krk jest nieomylna i sama piszesz, ze wg krk Autorem jest Bóg.

więc?

 

Pisałeś o szantażu emocjonalnym, który Ci się nie podoba. Zauważ, że szantaż emocjonalny jest toksyczną i szkodliwą relacją międzyludzką. W momencie, w którym szantaż emocjonalny przypisujesz bytowi nie będącemu człowiekiem w sposób oczywisty dokonujesz antropomorfizacji tego bytu.

 

a kto powiedział, że ten szantaż emocjonalny przypisuje bytowi nie bedącemu człowiekiem? :shock:

właśnie, że tylko i wyłącznie ludziom go przypisuje, którzy głoszą te swoje teorie o piekle i zbawieniu dostępnym wyłącznie na wskazanej przez nich ścieżce.

 

Nie Autorem ale współautorem Biblii jest Bóg. I to czyni wielką różnicę, albowiem oznacza, że czytając Biblię należy oddzielić przekaz Boga od elementów ludzkich pochodzących od ludzkich autorów. Którzy to ludzcy autorzy w sposób oczywisty posiadali całkiem ludzkie ograniczenia żyjąc w określonym miejscu i czasie. Treść, którą im Bóg przekazał zapisywali/opisywali jak umieli, używając języka jaki znali i odnosząc się do rzeczywistości znanej sobie. Na dodatek zaś treść do przekazania mieli teologicznej natury, a jak powszechnie wiadomo język jest mocno niedoskonałym narzędziem komunikacji, zwłaszcza jeśli jest językiem dawnym.

Tak wywnioskowałam z tym szantażem emocjonalnym z tego co napisałeś - jak się potwierdza język nie jest doskonałym narzędziem komunikacji i odkodowałam przekaz nieprawidłowo. :smile:

Czyli jeśli dobrze rozumiem Twój zarzut o stosowaniu szantażu emocjonalnego odnosi się nie do zalinkowanego tekstu Ewangelii tylko do komentarza do tekstu.

Ludzie i owszem, metody różne stosują albowiem ułomni są. Truizm, ale ja tak mam, że czasem lubię truizm napisać tak ot - żeby zaistniał.

Cóż prostszego niż wziąć dany tekst Ewangelii i poszukać innych objaśnień/interpretacji. Ewentualnie poszukać w tekstach dotyczących teologii zbawienia? Takich z wyższego poziomu niż aplikacja do codziennego użytku dla szerokich mas. Lektur Ci sugerować nie będę bez wyraźnego żądania z Twojej strony, ale słowo honoru, wyjście poza "nauczanie dla szerokich rzesz w wykonaniu księdza wikarego" jest przygodą intelektualną wartą rozważenia. To jest bowiem zupełnie zwyczajnie ciekawe :smile: Jest różnica czy czytasz Kanta czy czytasz o Kancie u Tatarkiewicza bądź o Kancie w podręczniku dla liceum ogólnokształcącego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piśmiennictwo jest więcej niż obszerne, przez te setki lat sporo naprodukowano lepszej i gorszej oraz całkiem niedobrej jakości :D

Najogólniej mam na myśli lektury dostosowane do Twojego zapotrzebowania i odnośnie tematyki i odnośnie sposobu przekazu.

Ciebie nie znam, zatem na własnym przykładzie : znakomicie mi się czyta Benedykt XVI, natomiast absolutnie nie jestem w stanie czytać Jana Pawła II. Mimo oczywistej początkowej chęci i ciekawości nie przebrnęłam przez więcej niż kilkanaście stron. Mam na myśli oczywiście pozycje książkowe, nie homilie, acz i tutaj ewidentnie z Benedyktem XVI mi bardziej "po drodze" niż z Janem Pawłem II. Jest to sprawa bardzo indywidualna. Duchowość katolicka ma wiele odmian, zdolności literackie piszących są różne, czas w którym coś powstało i jakość tłumaczenia też nie są bez znaczenia - mówię Ci, jest to niesamowita przygoda.

Ponieważ pisałeś o sprzecznościach w Biblii mogę Ci z czystym sumieniem polecić "Rozmowy o Biblii" prof. Anny Świderkówny. Nie jest to oczywiście nauczanie czy wykład, raczej zbiór esejów, które (wiem z praktyki) są z zadowoleniem czytywane także przez nie - katolików. Przyzwoity poziom wiedzy autorki, dobra polszczyzna, brak ciągot indoktrynacyjnych i irytującego "wiem lepiej" . Jest tego kilka części i naprawdę jest poznawczo interesujące. Lektura nietrudna ale na przyzwoitym poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iebie nie znam, zatem na własnym przykładzie : znakomicie mi się czyta Benedykt XVI, natomiast absolutnie nie jestem w stanie czytać Jana Pawła II.
A Giertych jak był ministrem szkolnictwa chciałby żeby encykliki JP II były w każdej szkole. Ciekawe kto by je czytał :mrgreen: . Nie czytałem i nie mam zamiaru ale też wcześniej spotkałem się z stwierdzeniem że są bardzo ciężkostrawne z czytaniu. Dużo lepiej sprzedają się albumy ze zdjęciami z pontyfikatu które ma prawie każdy Polak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to odbyłam wczoraj spowiedź. I w zasadzie po wszystkim nie czułam tego co kiedyś, tej takiej świeżości.. wręcz przeciwnie. Odczułam cały ciężar swych przewinień. Bo właściwie 12 lat życia w sposób tak na prawdę bez sensu (delikatnie mówąc) a tu jedna rozmowa (trwała godzinę), jedno "Odpuszczam Tobie grzechy..." i już? Tak po prostu?

Oczywiście zrozumie mnie mnie ten, kto rozumie ile Bóg dla nas robi, że wszytskie kary bierze na siebie. Nie jesteśmy tego warci...

Żałowałam oczywiście wszystkiego idąc do spowiedzi, miałam świadomość, że coś tam nie było dobre... ale teraz... teraz... nie wiem... pomimo, że ksiądz m.in jako pokutę zlecił obecność na mszy i komunię św. codziennie do niedzieli, to w ogóle nie czuję, że na to zasłużyłam.

Ja bym siebie solidnie sprała (pomimo,że nie jestem za używaniem przemocy, za przewinienia) to bym siebie sprała, że tak w ogóle mogłam wobec Kogoś, kto nie chce rozkminać moich błędów, tylko mówi "Nic się nie stało. Ważne, ze wróciłaś" Tak po prostu. Dał się zabić za to abym ja pomimo moich bezmyślnych wyskoków mogła przyjść i usłyszeć "Idź dalej. Wszystko w porządku."

 

Nie powinnam o tym myśleć, tylko iść dalej, bo sam Bóg tak mówi, ale chyba potrzebuję czasu, aby się "przestawić".... w jakiś sposób "odżałować" . :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że masz lekki niedosyt po tej spowiedzi, pewnie spodziewałaś się, że ksiądz będzie bardziej surowy, albo coś takiego, a za pokutę dał Ci piękną, to przecież na mszy będziesz przeżywać przemienienie darów w ciało i krew Chrystusa i przyjmować go będziesz do swojego serca. Nie możesz się katować, tylko przyjąć z pokorą i godnością tę pokutę, którą dał Ci sam Pan Jezus, bo przecież przez księdza podczas tego sakramentu przemawia, widocznie właśnie na taką pokutę zasłużyłaś. Nie bądź dla siebie taka surowa Jezus wie lepiej wie co dla ciebie dobre i na pewno cieszy się że odzyskał zagubioną duszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×