Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedy byłam mała miałam dziwne nawyki. Wtedy nie wiedziałam co to, teraz wiem, że miałam natręctwa. Nie leczyłam tego, same ustąpiły a pamiętam jak bardzo się męczyłam. Boję się jednak, że wrócą. Zauważyłam, że zaczynam sprawdzać np. czy gaz jest wyłączony, okno zamknięte po kilkanaście razy, zawsze zwracając wzrok 3 razy... I nic mi nie nie przekona, że wszystko jest w porządku gdy po raz któryś wstaję w nocy by to sprawdzić. To straszne jak to zniewala człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drgoga kruczoczarna,

ja dokladnie przezywam to samo, znam Twoj bol, kiedy zmeczona po calym dniu cos w srodku zmusza mnie, zeby wstac i dziesiaty raz sprawdzic, czy kurki kuchenki sa pozakrecane, czy zamknelam drzwi itd, a wychodzac z domu, przewaznie spozniam sie, bo to strasznie duzo czasu absorbuje ta moja niepewnosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Ciekawe co powiecie na to: moja obsesją jest zdarzenie, które nigdy nie miało miejsca, a ja prawie wmówiłam sobie że to się stało i mało brakowało a zaczełabym w to wierzyc. Tylko powolne i męczące tłumaczenie sobie i argumentowanie pozwola mi jeszcze zachować jasność myśli, ale to argumentowanie też mnie zabija. Nie chcę, bo wiem że nei muszę, że wszystko jest ok, że to się nigdy nie stało a ciągle mam potrzebę argumentowania tego bo inaczej zwariuję. i doszukuję się przyczyny w tym, że może to jednak miało miejsce, chociaż juz nawet osoby które wiedzą jak było mówią że nie. Ale co zrobić kiedy żadne argumenty nie przemawiają...? ciągłe uczucie, że wszyscy mnie okłamują, że ja sama siebie okłamuję, że coś jest nei tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

'Staram sie', tak masz racje jestes mega zajebisty bo masz natręctwa wysokich lotów, darzymy Cie za to wielkim szacunkiem. Musze Cie jednak zasmucic gdyz pomiedzy tym czy masz dotknąc swoje prawe jajo 10 czy 12 razy a jaki system rozwoju duchowego wybrać by osiągnąć oswiecenie nie ma zadnej róznicy. Wszystkie natrectwa sa poprostu ucieczką od prawdziwego zycia. Tez mam obsesje i kompulsje w wiekszosci bardzo wysokich lotów, wiec umierajac powiem sobie: "ch*j z tym ze zmarnowałem zycie wazne ze w swoich ucieczkach od realnej rzeczywistosci byłem bardzo wzniosły" :lol: 3m sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

Bardzo się ucieszyłem, gdy znalazłem to forum. Dobrze, że istnieje tak duża grupa wsparcia w problemach, co do których sam dopiero niedawno zdałem sobie sprawę. Było to zresztą niemałym szokiem dla mnie, gdy dowiedziałem się, że jest coś takiego jak ZOK, natręctwa itp. (chwała Wikipedystom za ich ciężką pracę :-)

Ale i twórcom tego forum należą się wyrazy uznania. Widać, że jest potrzebne, skoro każdego dnia rejestruje się kilka(naście) nowych osób, a w sumie jest Was już 14 tysięcy!

 

Teraz do rzeczy.

Mam mnóstwo mniejszych lub większych natręctw związanych z zamykaniem, zakręcaniem, zabezpieczaniem, a także pozostawianiem rzeczy w różnych miejscach.

Z tego co się już zorientowałem na forum - to chyba typowy ZOK.

 

Czasem chce mi się śmiać, ale częściej ogarnia mnie rozpacz z tego wszystkiego co robię, bo przecież ile razy można zakręcać słoik, albo sprawdzać kurki od kuchenki, albo sprawdzać, czy dana rzecz jest w tym miejscu, gdzie ją położyłem? Zupełnie absurdalne - przecież dobrze wiem, ze tam jest, a jednak męczy mnie ta niepewność. Nawet gdy widzę tą rzecz, to ciągle *nie wiem*, czy ona *na pewno* jest w tym miejscu. Dopiero gdy ją wyjmę/włożę (odkręcę/zakręcę itd.) kilka razy i jeszcze dodatkowo potwierdzę to innymi okolicznościami, to udaje się przerwać to błędne koło. Zresztą pewnie sami wiecie, jak to jest i ile to pochłania czasu i energii...

 

Ale oprócz tych typowych "manualnych" natręctw mam też niepewność dotyczącą poprawnego CZYTANIA (czy przeczytałem dokładnie cały tekst, wszystkie słowa i znaki?) i PISANIA (czy nie zrobiłem błędów), a także problem z szybkim posługiwaniem się KOMPUTEREM (co w zasadzie bezpośrednio wynika z problemu z czytaniem/pisaniem): czy nie usunąłem czegoś przypadkiem, czy na pewno mam najnowszą wersję pliku itp.

Przy czym problemy są głównie w sprawach, o których wiem, że muszą być zrobione porządnie, tzn. dokładnie przeczytane i zrozumiane, podobnie "wersje ostateczne" zapisków, dokumentów, e-maili. Pisanie "wersji roboczych" lub czytanie o mało ważnych rzeczach idzie dość gładko; pewnie dlatego, że nie przywiązuję do nich większej wagi, ale... do momentu aż uznam, że to coś jest jednak godnego uwagi, wtedy czytanie/pisanie potrafi zmienić się w koszmar.

Jestem informatykiem, poza pracą zawodową interesuję się wieloma rzeczami z zakresu informatyki, mam mnóstwo ciekawych tematów do poznania, a równocześnie widzę, jakie mam problemy z podstawowymi czynnościami - czytaniem i pisaniem, i jak mnie to ogranicza.

Pewnie rozumiecie, jakie to uciążliwe i ile czasu pochłania - ciągłe sprawdzanie tekstu (zarówno czytanego i pisanego), dzielenie wyrazów na sylaby, litery i upewnianie się, że nic nie pominąłem... albo: czy nie zrobiłem błędu, czy nie napisałem czegoś głupiego, a zwłaszcza obraźliwego słowa... (oczywiście ten mój post też niestety przeszedł te męczarnie wielokrotnej kontroli)

Powoduje to straszną frustrację i zniechęcenie, no i też obniża moją - i tak niewysoką - samoocenę, bo mam świadomość, że nie powinienem marnować tyle czasu, którego przecież i bez tego wszystkiego stale mi brakuje.

Niedawno doszła szczególna trudność w pisaniu liczb, symboli, skrótów. Wielokrotnie sprawdzam ich poprawność i ciągle nie mogę wyzbyć się niepewności, że nie ma w nich błędu.

Niestety to wszystko ma coraz większy wpływ na wydajność w pracy. Na codzień używam wielu różnych narzędzi i skryptów do porównywania plików, tekstów itd. ale widzę, że i one stopniowo przestają mi wystarczać. I boję się co będzie dalej...

 

A z ostatnio "nabytych" natręctw: podlewałem wszystkie kwiaty w domu, po czym nie mogłem upewnić się, że wszystkie zostały podlane, mimo że kilka razy chodziłem po mieszkaniu i wyliczałem je sobie po kolei, coś strasznego...

 

Zauważyłem, że objawy są silniejsze przy stresie lub czynnikach rozpraszających uwagę (np. włączony telewizor).

 

Mam też trochę lęków ogólnych, np. gdy sam śpię w mieszkaniu, to wydaje mi się, że jakieś "duchy" chodzą i czyhają na mnie, stąd czasem w nocy nie wyłączam światła, albo zostawiam włączony duży komputer, który szumiąc likwiduje złowrogą ciszę.

 

Z istotnych cech psychofizycznych można by wymienić:

- od zawsze miałem problemy z pamięcią (wszystko zapisuję), a także problemy z koncentracją

- od zawsze miałem odruch bezwiednego pozostawiania rzeczy w różnych miejscach (nie pamiętałem, gdzie to zostawiłem i potem traciłem czas na poszukiwania)

- generalnie: nieśmiałość, nieufność wobec ludzi, potrzeba przebywania w samotności, unikanie korzystania z pomocy innych

- kiedyś miałem duże problemy z jąkaniem, co powodowało szereg skutków (m.in. te wyżej wymienione); udało mi się wyjść z tego (głównie z pomocą innych), choć jąkanie nie zniknęło zupełnie

- brak umiejętności pracy w stresie lub dzielenia uwagi na wiele czynności równocześnie

- ostrożność w podejmowaniu ryzyka, znaczna zapobiegliwość

- niewielkie potrzeby materialne, oszczędność w wydawaniu pieniędzy, choć na ich brak póki co nie mogę narzekać

 

Natręctwa męczą mnie od około roku, przy czym pierwsze sygnały pojawiły się jakieś 2 lata temu. Mam wrażenie, że objawy niestety się pogłębiają, bo obejmują coraz więcej spraw codziennych. Jak dotąd ukrywałem to przed innymi, próbowałem sam sobie radzić, tłumaczę i wyjaśniam sobie na wszystkie sposoby, że dana rzecz jest już OK i nie trzeba nic przy tym robić. Niestety, jest mi coraz trudniej.

Mam czasem lepsze, czasem gorsze dni; najgorzej jest gdy jestem niewyspany lub zmęczony, wtedy zupełnie nie radzę sobie z tym objawami, nie mam siły powiedzieć sobie "już dość, zrobiłem tą rzecz kilka razy i nie będę tego powtarzał"...

Skutki są oczywiste: brak chęci do życia, zero kreatywności, ciągła frustracja marnowaniem czasu itd.

Dzisiaj, kiedy to piszę mam trochę "lepszy" dzień, ale może to dlatego, że znalazłem to forum i nieco powiało optymizmem, kiedy uświadomiłem sobie, że nie jestem jedyny z takimi problemami. Ale równocześnie mam obawy przed ujawnieniem tych problemów. Forum jest w miarę bezpieczne, bo anonimowe, a gorszy problem: jak to wyjaśnić bliskim ? Przecież mnie wyśmieją i potraktują jak psychola.

 

Natomiast powoli dojrzewa we mnie chęć pójścia do jakiegoś specjalisty (chyba psychiatry?), ale ciągle mam opory przed tym, bo nigdy nie myślałem, że będę musiał przyznać się, że "mam coś z głową"...

Mieszkam we Wrocławiu. Może ktoś zna jakiegoś sprawdzonego specjalistę z mojego miasta ?

 

Na forum niewiele znalazłem, ale jeżeli ktoś z Was ma te natręctwa w pisaniu/czytaniu i używaniu komputera, podzielcie się proszę swoimi doświadczeniami.

 

pozdrawiam

M.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam swego czasu natręctwa dotyczące zapamiętywania różnych rzeczy, planu całego dnia, potrafiłam chodzić cały dzień i powtarzać w myslach punkt po punkcie co miałam dzisiaj zrobić. Potem zaczełam to zapisywać, a najlepsze jest to, że zapisywałam wszystko jota w jotę, chronicznie przepisując czasami po kilka razy ten sam punkt. Ale to stwerdziłam było najłagodniejsze z moich natręctw, wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to może być natrectwo...

A teraz skomplikowane łamigłówki myślowe i rozważanie setny raz czy jakieś zdarzenie miało miejsce czy nie i nie można przekonać umysłu że jeżeli się czegoś nie pamięta to nie mogło się wydarzyć. Bo wbrew pozorom pamięć do wydarzeń, dat i szczegółów mam dobrą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem studentem medycyny

 

 

 

Zdiagnozowałem u siebie nerwicę natręctw. Wiem ze leczy sie ja lekami,ale boje sie ze jak pojde do psychiatry i przyznam sie do choroby, to nie bede dopuszczony do zawodu lekarza. Czy moje obawy są słuszne. Co mam robic . Pomozcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pewnie zależy jakie natręctwa Ciebie męczą.

Myślę, że niektóre rzeczywiście mogą przeszadzać w przyszłej, no - jakby nie patrzeć - bardzo odpowiedzialnej pracy. Więc pewnie lepiej spróbować to leczyć (niekoniecznie samymi lekami) i jednak udać się do jakiegoś specjalisty. Sam zbieram się na tę odwagę i widzę, że to chyba nieuniknione (patrz 3 posty wyżej)

 

pozdrawiam

 

M.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam na dwóch spotkaniach z psychologiem... niewiele mi to pomogło. Psycholożka doszukiwała sie moich natręctw i lęków ( bo dodam że moje natręctwa mają podłoże bardzo lękowe) w przeszłości, dzieciństwie i silnym poczuciu winy. To prawda że ciągle się o coś oskarżam a jak nie mam o co to sobie sama wymyślę na siebie haka. Do niczego z nią nie doszłam, do żadnych wniosków, musiałam sama główkować i doszukiwać się przyczyny swojej choroby. A nei o to mi chodziło, poszłam do niej aby zdjagnozowała konkretnie moja chorobę, uspokoiła leki i wytłumaczyła mi że to tylko natręctwa.

 

W końcu udałam się do lekarza homeopaty - irydologa. Na podstawie badania dna oka stwierdził że mam koszmarnie "pobudzony układ nerwowy, który żyje sobie swoim życiem", dlatego nawet umysł, pamięć i mysli wymykaja mi się spod kontroli i tracę panowanie nad myślami. Przepisał mi leki homeopatyczne, które muszę przyznać nawet mi pomogły. Nie czuję się może całkiem zdrowa, ale potrafię wyznaczyć sobie granicę mysli, które dopuszczam, łatwiej mi radzić sobie z nadchodzącymi lękami ii przezwyciążać je, mam też jaśniejsze myśli i myślę bardziej logicznie niż przedtem. I chociaż zdaża sięże lęki wracają pod wpływem jakiejś nieproszonej myśli, łatwiej mi stawić im czoła.

 

Może warto najpierw zasięgnąc rady własnie takiego lekarza? Psychiatra wyśle tylko na testy, naszprycuje psychotropami a często i takie leczenie przynosi niewielkie rezultaty. Homeopatia ponoś świetnie leczy natręctwa, depresje i stany lękowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem studentem medycyny

 

 

 

Zdiagnozowałem u siebie nerwicę natręctw. Wiem ze leczy sie ja lekami,ale boje sie ze jak pojde do psychiatry i przyznam sie do choroby, to nie bede dopuszczony do zawodu lekarza. Czy moje obawy są słuszne. Co mam robic . Pomozcie.

Po pierwsze nn nie jest chorobą tylko zaburzeniem więc nie ma nikt prawa i podstaw do niedopuszczenia do zawodu lekarza. Im szybciej zaczniesz leczenie tym lepiej. Sama pracuję w zawodzie medycznym i nn zaatakowała dopiero po 10 latach pracy i uderzyła przede wszystkim w pracę. Zbyt długo zwlekałam z leczeniem i w tej chwili nie jestem w stanie pracować w zawodzie, bo moje obawy o życie i zdrowie pacjentów i ciągłe wątpliwości czy wszystko dobrze zrobiłam zabijają mnie na raty. Nie śpię po nocach tylko analizuję każdą wykonaną czynność. Wymyślam absurdalne możliwości pomyłki. Brałam leki, byłam na terapii na oddziale dziennym i żadnej poprawy. Chcę zmienić zawód bo już nie daję rady. Lecz to zanim się rozwinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałam pięć róznych leków w tygodniowych odstępach, nazw nie pamiętam, z reszta leki homeopayczne lekarz zaleca indywidualnie po wysłuchaniu całej historii choroby i wszystkich szcegółowych objawów. Najdłużej brałam jednak lek "L 72" firmy leahning. Miedzy innymi działa na depresję, pobudzony układ nerwowy, lęki, i histerie. Bardzo go sobie chwaliłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam wiesz, jak przebiega Twoja nerwica, jakie masz objawy i jak nasilone i sam musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy będziesz w stanie z nn pracować w zawodzie lekarza. Jedno jest pewne, coś z tym trzeba zrobić. Jeśli się boisz iść do lekarza to idź prywatnie lub zacznij od wizyty u psychoterapeuty. Nie wiem, jak Ci pomóc. Sama nie wierzę w wyleczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki.

Prosze, powiedzcie jeszcze mi jakie korzysci plyna z wizyty prywatnej u pszychiatry. Na ile taka wizyta jest intymna? I na ile mozna byc pewnym ze to co powiem prywatnemu psychiatrze nie wyjdzie na zewnątrz w świat?:>

 

 

 

 

 

Czuje sie lepiej..:>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki.

Prosze, powiedzcie jeszcze mi jakie korzysci plyna z wizyty prywatnej u pszychiatry. Na ile taka wizyta jest intymna? I na ile mozna byc pewnym ze to co powiem prywatnemu psychiatrze nie wyjdzie na zewnątrz w świat?:>

 

 

 

 

 

Czuje sie lepiej..:>

 

Prywatna wizyta jest lepsza niż w państwowej przychodni. Po pierwsze, lekarz dostaje forse, i to nie małą, więc lepiej podchodzi do 'pacjęta', wizyta tra trochę łużej, bo i nie ma dużej kolejki i ma z tego zysk. Pozwala się wygadać itp. Ma lepsze podejście do osoby mówiąc krótko.

 

 

Co do imtymności to nie ma jej nigdzie. Prosiłem lekarza aby o tym o czym rozmawiamy nie wychodziło na zewnątrz. Powiedziałem mu że w domu jestem wyzywany od psychików i nie chciałbym ażeby matka wiedziała zbyt dużo, ale i tak wszystko mówił matce, nawet o moich intymnych rzeczach, które mówiłem mu z mocnym zaznaczeniem że nie chcę by komu innemu o tym mówił. Po za tym jest też opcja że ludzie w poczekalni usłyszą to i owo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem ze natręctwa czasem mijają jak ręka odjoł ale wtedy kiedy jestem pod stresem troche dziwne nie ale ja wogóle jestem jakiś inny

Bo ja wiem, czy inny, ja mam całkiem podobnie. Jak warunki zewnętrzne przynajmniej dość poważnie utrudniają mi (bo uniemożliwiają to za dużo powiedziane) rytuał, to potrafię poczuć się z niego zwolniona i usprawiedliwiona, jakby siła, którą trzeba rytuałem przebłagać, nie była automatycznym fatum, ale siłą rozumną. A kiedy stresuje mnie cos konkretnego, to natrętne myśli prawie wcale nie mają do mnie przystępu.

 

Najgorsze, że to uderza w moich najbliższych, a oni tego, co się ze mną dzieje, nie są w stanie zrozumieć. To samo w sobie jest źródłem ogromnych kłopotów. Z biegiem czasu doszło do tego, że zaczął mnie denerwować już nie tylko katar mamy, ale w ogóle brzmienie jej wiecznie zakatarzonego (w moim odczuciu) głosu. Finał jest taki, że z nerwów z największym trudem z nią rozmawiam, a ona źle moją ukrywaną znosi. Płaci za nią własną, niemałą nerwicą. ... To może tyle, w największym skrócie, o tym, co mi dolega. Moje pytanie jest proste: czy ktoś z Was doświadcza czegoś podobnego? Przeszukałem polską sieć i znalazłem historię jednej jedynej dziewczyny, która boryka się z czymś podobnym, jak ja. To też nienajfajniejsza sytuacja - świadomość bycia w tym syfie całkowicie samotnym i niezrozumianym.

O rany, a myślałam, że ja jestem jakaś dziwna. Tyle, że ja reaguję na inne dźwięki - chyba najbardziej na odgłos przełykania.

Dźwięk głośnego połykania jedzenia to dla mnie tortura!

O rany. Dokładnie to. Tylko mnie to denerwuje wyłącznie u mamy. Nie wiem dlaczego. Po prostu momentalnie tak mi skacze poziom agresji, że mogłabym ją rozszarpać. I irytuje mnie to strasznie, doprowadza do łez, bo bez powodu staję się wtedy dla niej wredna :(

Co do EEG to miałam już jakieś kilkanaście lat temu robione, podobno bez zastrzeżeń. Jedyne, co pani neurolog mi stwierdziła kilka lat temu to nadwrażliwość nerwów obwodowych czy jakoś tak, przesadnie silne odruchy przy klasycznym badaniu młoteczkiem.

Z zainteresowaniem przeczytałam wasze wypowiedzi.A jak reagujecie na swoje własne odgłosy?Nie macie nigdy kataru,nie chrząkacie?Może przyczyny złości należy szukać nie w wyczulonym słuchu,tylko w braku tolerancji dla słabości lub chamstwa innych osób?

Nie, to zupełnie nie to. Tu nie chodzi o jakiś wyczulony zmysł estetyki, smaku, na siorbanie, czy chrząkanie ja na przykład kompletnie nie reaguję, chce ktoś przy mnie głośno dmuchać nos, na zdrowie mu. Tu nie ma nic do rzeczy tolerancyjność, odruch o którym piszę kompletnie nie poddaje się rozumowi. Tolerancja działa okey, mój rozum przyznaje pełne prawo, ale ciało reaguje tak a nie inaczej.

 

Zaczyna się od domykania okna, kilka klamek ukręconych , bo trzeba dobrze domknąć, bo przeciąg, zamykamy drzwi do domu, sprawdzamy kilka razy, klucz jeden ukręcony, wchodzę do pokoju sprawdzam czy wyłączone w całym domu światło

Witaj w klubie. Ja mam na koncie rozwalające się framugi drzwi w domu i w pracy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy powiem ze naucylem sie sobie radzic ze swoimi natrectwami. Mysle ze gdybym bral leki na psyche zupelnie bylbym zaleczony. Moim zdaniem tylko ciezka nieleczona nn wyklucza z praktyki lekarskiej. W przypadku lekkiej, zaleczonej nn nie mozna tego zrobic. Poza tym mysle ze gdybym sie wyleczyl z nn to jako psychiatra pomogl bym wieku ludziom>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko podejmować jest mi własne decyzję, często mój wybór zależy od natręctw np. chce kupić jakaś rzecz (pojawia się myśl, że będzie tragedia jak to kupie) to chcę kupić inna rzecz itd.) zero zdecydowania, to bardzo utrudnia życie. Ale jak mam coś wykonać skoro dostaję impuls myślowy, że to się stanie wtedy coś złego? Podejmowanie decyzji w moim przypadku jest bardzo trudne. Nawet na tym forum piszę jakiegoś posta i jednak robię "wstecz" bo pojawia się impuls. I tak ze wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja historia była taka:

Chodziłem do szkoły gdzie wręcz roiło się od dzieciaków z patologicznych rodzin. Byłem spokojny z charakteru. Ta grupa ludzi zaczęła się ze mnie nabijać, ja się dawałem i dostałem obraźliwe przezwisko...

Po paru latach oględałem film o raku i też zaczęłem bać siętej choroby.

eraz mam lęki eklezjogenne ta temat egzorcyzmów. .... Byłem u psychiatry, przepisał mi leki, po tygodniu znowu one powróciły... Nie wiem czy się wywinę z tej choroby. Robię wszystko żeby się nie poddać... Czasem wymiękam i nie daję rady .:(

Jeszcze pojawiły się kompulsje . :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. MAsz problem o ktorym beda realizowane Rozmowy w toku tvn-u. Moze byłabys zainteresowana wzieciem udziału w tym programie i podzieleniem sie z innymi swoimi problemami. W studiu bedzie specjalista ktory na pewno bedzie chciał Ci pomoc, zastanów sie i jesli sie zdecydujesz to pisz: magma000@op.pl:):) ja tez mam takie problemy. Trzymaj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mozna się poddawać -NIGDY!!!

Kurde czuje się jak "kaznodzieja" ale weźcie ludzie tyłki w troki i zostawcie te wasze problemy Bogu - kto was lepiej zrozumie???????? Mam na mysli szczere zostawinie Bogu wszystkiego, w sercu i zaufanie Mu. Koronka do Miłsierdzia działa, ale nie jak różczka Harrego Pottera i to że czasem chwilowo się pogarsza nie oznacza że jest gorzej - paradoks ale tak bywa. Tu chodzi o Wasze życie!!! Walczcie le nie sami - tylko z Tym który Was kocha njbardziej na świecie!!! Szukajcie pomocy chociaż mielibyście odwiedzić 10 psychiatrów, iść tysiąc razy do spowiedzi!!! To jest trudne wiem samam się męczę - raz idzie lepiej raz gorzej ale z całej siły starajmy sie nie poddawać!!! I to nie prawda że juz zawsze tak będzie - Bóg może wszystko!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, u mnie dominuja obsesje, takie "mordercze", natrętne mysli o treści, hmm, mocno wulgarnej. Zaczęło sie to od takich myśli na temat Boga, potem poszło jak lawina. Pojawiały się w myslach wyzwiska na bliskie mi osoby, potem na mniej bliskie, a znane z widzenia. Teraz wystarczy, że o kimś pomyślę, a w mojej głowie kłębią sie niecenzuralne myśli. Im osoba jest dla mnie milsza, tym te wyzwiska są dosadniejsze w treści. Ostatnio poraziły mnie takie mysli na widok mojego najukochańszego psa, łącznie z tym, że mogłabym cos mu zrobić. Idiotyczne to jest. Czasami próbuję je zignorować, wtedy zmieniaja sie na np takie, ze nie wytrzymam napięcia zwiazanego z tymi myslami i coś sobie zrobię, nie wiem dokładnie co, ale takie mysli budzą we mnie przeogromny lęk i totalne wyrzuty sumienia. Paskudne to jest. Borykacie sie z czyms takim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×