Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich!


Ketharine

Rekomendowane odpowiedzi

Od kilku dni przeglądam te forum i postanowiłam się zarejestrować. Mój problem polega na tym, że nie widzę sensu w życiu i pomimo tego, że jestem młoda, chciałabym umrzeć. Od samobójstwa powstrzymuje mnie tylko fakt, że moja mama obwiniałaby się za moje samobójstwo. Myślę, że moje życie jest do niczego. Wszyscy wokół śmieją się, mają przyjaciół, znajdują swoje drugie połówki, a ja jestem jakimś dziwadłem, nie pasującym do tego chorego świata. Najgorsze jest to, że wszyscy wokół uważają mnie za nienormalną, dlatego stronią ode mnie. Poza tym w moim życiu dominuje lęk. Boję się niemal wszystkiego; od pójścia samej na zakupy po rozmowę z bliżej nieznaną mi osobą. To mnie niszczy, gdyż nie potrafię już normalnie funkcjonować. Zawalam szkołę, ponieważ chwilami mam wszystko gdzieś, a zaraz potem strasznie się przejmuje, że nie zdam. Opuszczam dni w szkole, gdyż czuję strach przed ludźmi, którzy tam chodzą. Uciekam z zajęć, które wymagają prac zespołowych (np. wf). Jeden rok mam już w plecy przez to. Dłużej chyba nie dam rady tak żyć. Jestem do niczego, nic nie robię w domu oprócz wpychania w siebie ton jedzenia. Myślałam nad pójściem do specjalisty, ale nie wiem gdzie szukać takiej pomocy. Ale też boję się, że psychiatra/psycholog mnie wyśmieje i powie, że przesadzam.

Jeśli to ktoś to przeczytał to dziękuję za to :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój problem polega na tym, że nie widzę sensu w życiu

Też nie widzę. Moje życie nie ma żadnego sensu. Obecnie nie żyję tylko istnieję. Nawet nie awansowałem jeszcze do takiej rangi jak egzystencja ponieważ nie pracuję, a egzystują przeważnie ci co zapieprzają do najgorszej pracy i robią jak robociki, a później tylko jedzenie, sranie, spanie i tak w kółko.

 

Od samobójstwa powstrzymuje mnie tylko fakt, że moja mama obwiniałaby się za moje samobójstwo.

A ja mam jeszcze nadzieje, że znormalnieje.

 

Myślę, że moje życie jest do niczego. Wszyscy wokół śmieją się, mają przyjaciół, znajdują swoje drugie połówki, a ja jestem jakimś dziwadłem, nie pasującym do tego chorego świata. Najgorsze jest to, że wszyscy wokół uważają mnie za nienormalną, dlatego stronią ode mnie.

To moje takie jest. Jestem kosmitą pośród ludzi. Zawsze samotny, spokojny, ułożony, grzeczny, miły, dobry, bezkonfliktowy, na uboczu, nie wadzący, normalnie złoty człowiek. I jak mi kur*a życie wynagrodziło moją dobroduszność? Stałem się jakimś g*wnem, które skończyło już prawie na marginesie nie tylko społecznym ale i życiowym (nie wiele brakuje). Gdzie tu są jakieś zasady? Nikomu nie przeszkadzałem, zawsze chciałem dobrze... Zostałem zgnojony, wyśmiany i wykorzystany.

 

Poza tym w moim życiu dominuje lęk. Boję się niemal wszystkiego; od pójścia samej na zakupy po rozmowę z bliżej nieznaną mi osobą. To mnie niszczy, gdyż nie potrafię już normalnie funkcjonować.

To tak jak u mnie. Boję się praktycznie każdej sytuacji społecznej, nawet głupiej wizyty listonosza, to chore.

 

Zawalam szkołę, ponieważ chwilami mam wszystko gdzieś, a zaraz potem strasznie się przejmuje, że nie zdam. Opuszczam dni w szkole, gdyż czuję strach przed ludźmi, którzy tam chodzą.

Już dawno zawaliłem. Aż sam się dziwię jak ją zdałem. Już w szkole średniej zacząłem rozumieć skalę swojego zaburzenia i doszedłem do wniosku, że moja edukacja tutaj nic nie zmieni, machnąłem na nią ręką, wypaliłem się, załamałem się moim problemem. Kiedyś miałem nawet jakieś szczątkowe plany, że będę studiował, a skończyłem jako zwykły pachoł bez matury.

 

Uciekam z zajęć, które wymagają prac zespołowych (np. wf). Jeden rok mam już w plecy przez to.

W-f? O kurde nie wspominaj mi. Nie lubiłem już od podstawówki. Do dzisiaj nawet nie umiem prawidłowo piłki zaserwować w siatkówce bo przeważnie nie uczestniczyłem w lekcji tylko siedziałem grzecznie na ławeczce. Całe szczęście trafiałem na nauczycieli, którzy mieli przeważnie w dupie czy ćwiczysz czy nie. Przynajmniej dzięki temu do reszty nie zryłem sobie psychiki chociaż potężne blizny pozostały. Nigdy mi nie szło w w-f, zawsze byłem sztywniakiem i wyśmiewano się ze mnie. Jest mi przykro.

 

Myślałam nad pójściem do specjalisty, ale nie wiem gdzie szukać takiej pomocy. Ale też boję się, że psychiatra/psycholog mnie wyśmieje i powie, że przesadzam.

Ja miesiąc temu zapisałem się na pierwszą wizytę u psychiatry i poszedłem. Przedstawiłem mu sporo ale nie wszystko i to wystarczyło, aby na jego twarzy wymalowało się wielkie współczucie i wręcz przerażenie moim stanem zdrowia. Obecnie jestem leczony prawdopodobnie przez jednego z lepszych specjalistów w moim mieście. Uważam, że mój lekarz powinien być dumny, że akurat trafił na taki przypadek jak ja. Jeżeli mnie wyleczy to będzie to coś niesamowitego. Jestem tak pokręcony i zaburzony, że sam nie mam zielonego pojęcia z czym to ugryźć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ketharine, Po pierwsze żaden psychiatra/psycholog Ciebie nie wyśmieje!

Z takimi myślami i lękami potrzebujesz specjalisty. Idź do psychiatry- pewnie przepisze Ci leki i dodatkowo na psychoterapie (od razu bierz skierowanie od psychiatry, może też byc od rodzinnego). Idziesz do Poradni Zdrowia Psychicznego do psychiatry (bez skierowania). W większości PZP jest tak, ze idziesz danego dnia rano, czekasz w kolejce i tego samego dnia Cie przyjmują. Dzwonisz, gdzie sie da (do PZP), żeby zorientować sie w terminach podjęcia psychoterapii (na NFZ). Zapisujesz się. Jeżeli sprawa jest pilna i nie chcesz czekać zostaje Ci psychoterapia prywatna ale to drogi interes. Albo 3 meisieczna terapia grupowa na oddziale dziennym (ja czekałam 2 tygodnie na przyjecie).

Poczytaj dział Psychoterapia. Powodzenia! Wiele osób przez to przechodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso; Dziękuję za Twoją odpowiedź. Ja nie mam już żadnej nadziei na to, że znormalnieje, będzie tylko gorzej. Skończę ze sobą albo wyląduje w psychiatryku. To drugie nawet nie wydaje mi się taką złą opcją. Może tam znalazłabym wreszcie ludzi, z którymi potrafiłabym się dogadać. Tak, jak Ty jestem (a przynajmniej staram się) być dobra, niekonfliktowa, pomagam ludziom, gdy tego potrzebują...Jednak tacy ludzie tacy jak my zawsze dostają po du*** że tak brzydko powiem. Dla mnie inni są mili tylko, jak coś chcą, a tak to się nawet nie odezwą i traktują, jak powietrze.

Wf to koszmar! Też nie potrafię porządnie piłki zaserwować i dziewczyny z klasy drą się na mnie. Nauczyciele tak samo. Jestem życiowym nieudacznikiem, któremu nic nie wychodzi. Dobrze, że poszedłeś do specjalisty. Trzymam kciuki aby Ci tam pomogli.

 

tu_i_teraz; Dziękuję za rady. Pójdę na dniach do lekarza rodzinnego, aby dał mi namiary na spacjalistę. Boję się jednak opowiedzieć o swoich problemach. Na terapię grupową w życiu nie pójdę. Nawet jakbym się zdecydowała to znając mnie, godzinę przed umówioną terapią, zrezygnowałabym. Jestem strasznym tchórzem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ketharine, nie musisz iść od razu na terapię grupową, zacznij od indywidualnej.

Nie pozwól, żeby ktokolwiek się na Ciebie darł, nikt nie ma takiego prawa, a nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy muszą umieć serwować. Przecież to głupia gra w siatkówkę, jak się przegra to świat się nie zawali, to tylko durny wf, a nie mistrzostwa świata przecież.

 

Takie lęki rzeczywiście świadczą, że coś jest nie tak, dlatego też radzę Ci, żebyś udała się do specjalisty i zadbała o siebie. Masz całe życie przed sobą, nie marnuj tych lat na cierpienia, choroby, myśli samobójcze. Wydaje mi się, że możesz mieć problem z samoakceptacją, czy się mylę? Jeśli tak jest, to zacznij siebie lubić, szanować, staraj się żyć dla siebie, nie dla innych, nie dla mamy. (hahahah łatwo mi mówić, a sama robię tak samo, żyję dla rodziców, a jakby ich nie było dawno bym to skończyła).

 

Czytając to co napisałaś, miałam bardzo silne wrażenie, że czytam o jakiejś cząstce siebie, bo mam podobnie. Dlatego dobrze, że tu trafiłaś, że dostrzegasz problem i chcesz coś z tym zrobić. Nie niszcz siebie dziewczyno, serce mi pęka, bo Cię rozumiem, wiem jak to jest i do czego to zmierza aż za dobrze. Myśl o sobie, dbaj o siebie, a jak będzie Ci źle to pisz, wspieramy Cię. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veronique: Faktycznie, nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy muszą umieć serwować. Jednak moje "koleżanki" (trudno nazwać je tak, skoro nawet z nimi nie rozmawiam) tego nie rozumieją. Nie wf jest jednak dla mnie najgorszy. Najgorsze są niektóre lekcje, w których trzeba pracować z innymi i samemu trzeba sobie wybierać osoby, z którymi w tej grupie chce się być. Wtedy mi tak głupio, gdyż nikt mnie nie chce. Ale nie dziwię się im.

 

Owszem, mam problem z samoakceptacją. Sama siebie nie lubię (wręcz nienawidzę) i nic dziwnego w tym, że inni też za mną nie przepadają. Chciałabym siebie lubić, naprawdę. Starałam się mieć wyższą samoocenę, myśleć pozytywnie. Przez chwilę nawet mi się to udawało. No ale nie trwało to długo i znowu wracała nienawiść do samej siebie i to na dodatek ze zdwojoną siłą.

 

Może to zabrzmi bardzo samolubnie z mojej strony, ale cieszę się, że nie jestem sama z takimi problemami. Będąc, wśród ludzi nie widzę osób podobnych do mnie. Wszyscy funkcjonują normalnie w społeczeństwie.

 

Dziękuję wszystkim za dobre słowa. To wiele dla mnie znaczy. A mam takie pytanie; z moim problemem lepiej udać się do psychologa, czy psychiatry? Bo sama nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ketharine, jak tak czytam twoje posty, czuję sie tak jakbym czytała o samej sobie.Nie wiem do kogo lepiej sie zgłosic, ale myśle że obojętnie do kogo się zwrócisz(psycholog czy psychiatra) i opiszesz swój problem to on Cie przekieruje do odpowiedniego specjalisty

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam już żadnej nadziei na to, że znormalnieje, będzie tylko gorzej. Skończę ze sobą albo wyląduje w psychiatryku. To drugie nawet nie wydaje mi się taką złą opcją.

Ja gdybym nie miał środków do życia to zastanawiałbym się nad celowym popełnieniem jakiegoś przestępstwa, aby mnie zamknęli do pierdla. Tam przynajmniej miałbym wikt, opierunek, jakieś rozrywki itp.

 

Jestem życiowym nieudacznikiem, któremu nic nie wychodzi.

W całym moim życiu nic mi nie wyszło na żadnym polu. Mówi się, że każdy ma jakieś mocne strony ale dziwnym trafem ja na każdym polu dostawałem po dupie, nie ważne czy nauka, czy sporty, czy związki, czy relacje towarzyskie. Nigdy do niczego się nie nadawałem, byłem i jestem zerem.

 

Na terapię grupową w życiu nie pójdę.

Ja ostatnio zostałem skierowany na konsultację w sprawie terapii grupowej ponieważ wstępnie się zgodziłem. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie takiej terapii z wieluuu powodów. Nie wiem co robić. Gdzie ja tam kosmita do ludzi mam wyjść? Bez przesady.

 

Faktycznie, nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy muszą umieć serwować.

Co do tego serwowania piłki to nie jest tak, że nie umiem. Problem jest taki, że nie wychodzi mi to tylko wtedy gdy jestem wśród innych osób czyli na wf. Wtedy albo krzywo podrzucę piłkę albo źle odbiję. To wszystko z powodu stresu.

 

Może to zabrzmi bardzo samolubnie z mojej strony, ale cieszę się, że nie jestem sama z takimi problemami. Będąc, wśród ludzi nie widzę osób podobnych do mnie. Wszyscy funkcjonują normalnie w społeczeństwie.

A tu się nie zgodzę. W swojej karierze szkolnej widziałem praktycznie w każdej klasie podobne przypadki, nawet gorsze niż ja. Jest ich BARDZO dużo. Ta grupa to tzw. frajerzy.

 

A mam takie pytanie; z moim problemem lepiej udać się do psychologa, czy psychiatry? Bo sama nie wiem.

Jeżeli wyobrażasz sobie rozmowę z psychologiem to do psychologa, jeżeli nie wyobrażasz sobie rozmowy z psychologiem to do psychiatry, aby dał Ci jakieś leki po których wyobrazisz sobie taką rozmowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso: Także do niczego się nie nadaję. Widocznie, są osoby, które mocnych stron nie mają. Co do serwowania piłki...Umiem to robić. Kiedy grałam kiedyś z kuzynowstwem to szło mi całkiem nieźle. Tylko w szkole mi nie idzie. Boję się, że źle odbiję i będą się ze mnie śmiać, dlatego w ogóle piłki nie dotykam. Pogarsza to moją sytuację.

 

Też czuję się, jak kosmitka :)

 

Jakimś dziwnym trafem w mojej szkole wszyscy funkcjonują normalnie oprócz mnie. Może dlatego, że jest ona mała i niewiele ludzi do niej chodzi. W poprzednich szkołach faktycznie widziałam odludków.

 

żabinka: Cieszę się, że nie jestem sama z tym problemem.

 

Dziękuję Wam wszystkim za rady, ale do specjalisty na razie się nie udam. Stwierdziłam, że nie czuję się na to gotowa. Nie potrafiłabym opowiedzieć o swoich problemach. Jestem tchórzem i chyba nigdy się na to nie zdobędę ;( Zresztą psychologowie/psychiatrzy mają gorsze przypadki i tylko zabierałabym miejsce osobom, które naprawdę tego potrzebują. Z drugiej strony tym argumentem chyba tylko usprawiedliwiam swój strach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×