Skocz do zawartości
Nerwica.com

Spamowa wyspa


Etna

Rekomendowane odpowiedzi

ło matko, ale pusto...

 

Witajcie!!!

Fryzjera przetrwałam, ale z ledwością, bo dziś moich boleści i newyspania ciąg dalszy. Siedziałam tam 3 godziny :shock: , ale moja fryzjerka mnie rozpieściła jakimiś magicznymi maskami do włosów. Wróciłam i padłam na wyrko.

Chłopaki zrobili obiad, bo ogłosiłam dziś dzień mojego polegiwania, bardzo tego potrzebuję. Zmobilizuję się tylko do pojechania na zakupy, samych ich nie wyślę, bo budżet domowy mi nadwyrężą. ;)

Mam już sprawny wóz, bo mechaniki - złociaki nasze, pokombinowali, posztukowali i autko pojeździ ( podobno na częśc długo trzeba by było czekac).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, dzisiaj postanowiłem napisać opowiadanie o psychiatryku. Oto początek moich wypocin.

 

-----------------------

 

PSYCHIATRYK

 

Ptaki właśnie rozpoczęły swój poranny świergot. Dochodziła godzina 5 rano. Świtało. Blask świtu wpadał do sali szpitala psychiatrycznego. Średniego wzrostu krótko obcięty blondyn i wszedł do sali i podszedł do pacjenta leżącego tuż przy oknie. Potrząsnął go za ramie po czym zaczął wołać na głos:

- Wojsko! Wojsko! Maszeruje wojsko! – krzyczał w rytm żołnierskiej piosenki.

Obudzony pacjent zezłoszczony podniósł się na łóżku i syknął:

- Spieprzaj stąd! Odbija ci! – krzyknął próbując uderzyć blondyna ręką.

Na wskutek rwetesu obudzili się pozostali trzej pacjenci w sali.

- Ludzie dajcie spać! – zawołał jeden z nich. – Bogdan wypad z sali! – krzyknął do sprawcy zamieszania..

Blondyn nazywany Bogdanem wycofał się z pomieszczenia i wyszedł na korytarz. Uśmiechnął się z zadowoleniem mając poczucie dobrze spełnionego zadania. Wolnym spacerowym krokiem powędrował przez długi na sto metrów korytarz.

Pomimo wczesnej pory życie na palarni kwitło. W tym ponurym pomieszczeniu, którego ściany nie malowane już z 20 lat pokryły się czarnym nalotem z dymu papierosowego, przebywało około ośmiu osób. Cześć z nich paląc siedziała na krzesłach, cześć stała opierając się o ścianę. Byli to pacjenci cierpiący na bezsenność jak i ranne ptaszki, które kładły się spać o dwudziestej pierwszej, by wstać rano z pierwszymi promykami słońca. Palarnie wypełniały kłęby dymu papierosowego i aromat porannej kawy. Ironicznie pomieszczenie to nazywano „wędzarnią”.

Myliłby się ktoś kto by przypuszczał, że panuje tu względny spokój a jedynym dźwiękiem jest gwar rozmów. Otóż w rogu palarni siedziała na podłodze pewna bardzo ładna dwudziestokilkuletnia dziewczyna i słuchając muzyki z radia, głośno śpiewała piosenki mocno przy tym fałszując. Pozostali pacjenci aby się słyszeć musieli ją przekrzykiwać. Zachowanie dziewczyny ogromnie wszystkich irytowało, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że przebywają w szpitalu psychiatrycznym i każdy ma tutaj mniejsze lub większe kuku.

 

Na parapecie rozłożył swój warsztat pewien inwalida bez jednej nogi. Zajmował się produkcją papierosów, które tworzył z nielegalnego tytoniu bez akcyzy. Papierosy rozprowadzał wśród pacjentów po siedem złotych za paczkę i po pięćdziesiąt groszy za sztukę. Umiał też bardzo ładnie rysować i kolejną czynnością, poza robieniem papierosów było przerysowywanie obrazków przedstawiających czaszki, kastety i akty kobiece. Cierpiał od lat na depresje i mimo wielu pobytów w szpitalach nie mógł się z niej wyleczyć. Miał na imię Robert i pochodził z okolic Radomia.

Znajdował się tam także i drugi inwalida nazywany „szamanem”. Mówiono o nim, że ma zryty beret i żeby się z nim nie zadawać ponieważ jest to zaraźliwe. Ot na przykład teraz wstał i namalował kredką na ścianie Matkę Boską.

Na palarni przez śpiew dziewczyny przebijała się rozmowa.

- Macie głosy? – pytał pewien młody człowiek ze szramą na policzku. – Bo ja mam.

- Ja też mam – odpowiedział mu czterdziestolatek w okularach. – Wiecie co tak wam szczerze powiem, że bez tych głosów to czułbym się samotny.

Wybuchła głośna salwa śmiechu na skutek tego zwierzenia. Czterdziestolatek mówił dalej: - -- Napijmy się dziś wieczorem. Zalejemy pałę i zrobi się wesoło.

- Dobra, ale jak załatwić alkohol? – odezwał się wysoki brunet o bardzo inteligentnej twarzy.

- Później zadzwonię do znajomego. Zapytam go czy przyniesie – odpowiedział czterdziestolatek. – Ale co zamawiamy, piwo czy wódkę?

- Jasne, że gorzałę – rzekł szaman. – Do tego jakieś sok, zrobimy drinki.

Picie alkoholu było zabronione i ryzykowali karnym wypisem ze szpitala. Karny wypis to nie było nic dobrego. Człowiek wychodził na wolność zupełnie do tego nie przygotowany. Większość pacjentów odczuwała naturalny lęk przed opuszczeniem szpitala. Tutaj mieli wszystko zapewnione: jedzenie, spanie, towarzystwo. Poza szpitalem czekały na nich problemy i zwykłe życie w którym w wielu sprawach trzeba było sobie radzić samemu.

Ni stąd ni z owąd dziewczyna, która do tej pory śpiewała raptem zaczęła płakać i wołać przez szloch:

- Nie wytrzymam. Naprawdę nie wytrzymam! – krokodyle łzy leciały po jej policzkach. – Już nie dam rady.

Wszystkich ogarnęła konsternacja i poczuli autentyczny żal dla tej młodej pięknej dziewczyny o imieniu Ola. Cierpiała ona na chorobę afektywną dwubiegunową, która charakteryzowała się zmianami nastroju. Dziewczyna ta w jednej chwili płakała a piętnaście minut później śmiała się jak gdyby nigdy nic.

Jej płacz wypłoszył z palarni kilka wrażliwych osób. Tymczasem czterdziestolatek, szaman i ów inwalida, który robił papierosy ustalali szczegóły planu przeszmuglowania alkoholu na odział. Nie było to trudne ponieważ nikt nie sprawdzał rzeczy przynoszonych przez odwiedzających.

Dochodziła godzina szósta rano kiedy z zamkniętej izolatki zaczął dobywać się krzyk.

- Raz! Dwa! Trzy! Jebać psy!

Głośny wrzask dobywał się przez metalowe drzwi niósł się po korytarzu. To obudził się pacjent, którego kilka dni temu przywiozła policja. Schwytano go jak palił trawkę pod komisariatem i dostarczono na odział. Rzucał się niesamowicie dlatego związano mu ręce i nogi pasami i ten sposób przypięto do łóżka. Jednak był z niego bardzo sprawny człowiek ponieważ w nocy zdołał się wyswobodzić z pasów.

- Chcę do kibla!!! – wołał. – Kibel!

Niestety ponieważ już pare dni z rzędu zakłócał spokój na oddziale swoim donośnym krzykiem nikt nie chciał z nim współpracować ani mu pomagać. Nawet pielęgniarki, które maiły naprawdę anielską cierpliwość i wyrozumiałość też miały go serdecznie dosyć. Mimo to po około pięciu minutach na oddziale pojawili się pielęgniarze, którzy podeszli do drzwi izolatki.

Pacjenta uznano za na tyle niebezpiecznego, że drzwi do tego pomieszczenia mogły być otwieranie tylko w obecności dwóch pielęgniarzy. Jakież było zdziwienie personelu kiedy okazało się że drzwi do izolatki od wewnętrznej strony całe są wysmarowane gównem. Śmierdziało na całą izolatkę. W kącie widać było kałużę moczu. Niestety żadna kara nie mogła go za to spotkać – wszak jest pacjentem szpitala psychiatrycznego i to co robił przypisywano chorobie. Salowe z niesmakiem wzięły się do czyszczenia drzwi i podłogi.

Około siódmej rano obudził się Pan Marian. Był to pacjent który tego właśnie dnia miał wyjść ze szpitala. Leciwy był z niego człowiek w wieku siedemdziesięciu kilku lat i na dodatek miał zdrowie wyniszczone przez picie alkoholu. Także i jego przywiozła tutaj policja.

Znaleziono go pijanego w parku. Był wtedy w takim stanie, że nawet nie przypomniał sobie jak tutaj trafił. Człowiek ten ledwo chodził i na dodatek niezbyt dobrze kojarzył to co się wokół niego dzieje. Często błąkał się po korytarzu szukając swojej sali albo świetlicy.

Pewnej nocy o godzinie czwartej rano zerwał się i zmaczał krzyczeć:

- Śniadanie! Wstawać wszyscy śniadanie!

Obudził pacjentów i za nic nie dał się przekonać, że nie ma śniadania chociaż była jeszcze ciemna noc a śniadanie dają o ósmej trzydzieści kiedy jest już widno. Teraz także nie za bardzo zdawał sobie sprawę co się z nim dzieje, bo na pytanie gdzie pojedzie po wyjściu ze szpitala odpowiedział:

- Jak to gdzie? Do Afryki!

Wiadomo jednak było, że mieszka na Szczęśliwcach i po wypisaniu ze szpitala jego pasierb zawiezie go do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry niedzielnie!!!

 

U mnie na razie bardzo ładna pogoda, ale oczywiście chmury zaczynają się pojawiac. Dotleniłam się z psiurkiem, zaraz idę popic inkę i zapalic na słoneczku. Nie wiem, jak się dzień rozwinie, ale nie przewiduję żadnych spektakularnych działań, bo nadal fizycznie niefajnie. Zapowiada się domowo, ogródkowo, ale postaram się jakąś drobną przyjemnośc w tym znaleźc.

Kupiłam wczoraj sadzonkę majeranku, jakaś zmutowana odmiana o dużych liściach, zobaczymy jak będzie pachniał w jedzonku. Mam też nasiona fasoli z czerwonymi kwiatkami. Przygotuję tylko skrzynki, tyczki, bo zapomniałam kupic ziemię i dziś nie posieję.

 

Infinity, Ojej kogo widzę! :papa: Co u Ciebie? Mam nadzieję, że wszystko dobrze, dlatego się nie odzywałaś.

 

Miłego dnia!

Mirunia , gdzie jesteś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, hej witam :papa:

A jestem, jestem, właśnie piję kawę, przeglądam forum i zastanawiam się, kiedy przestanie u mnie lać, żeby wybrać się na wybory.

Pewnie po południu to zrobię, albo w przerwie między kroplami. :D

Jak patrzę przez okno, to mam ochotę wskoczyć z powrotem pod kołdrę. :D:bezradny:

 

Dobrze, że chociaż u Ciebie pogoda dopisuje i masz plany, by spędzić czas w ogródkowym plenerze. U mnie niewykonalny jest nawet spacer rekreacyjny. :(

Jestem też jakaś rozbita fizycznie i obolała. Chociaż wczoraj spędziłam miło rodzinne popołudnie. :great: Było sympatycznie.

 

W piątek kupiłam sobie sandałki - cichobiegi, do biegania w upały. Była promocja na wszystkie butki 30%, więc zaszalałam! :mrgreen:

 

Kosmo, a majeranek powinien pachnieć, on chyba lubi słoneczko... będziesz miała świeży, zielony do jedzonka.

 

Infinity, miło Cię widzieć po dłuższej nieobecności! Co tam u Ciebie dobrego?

JERZY1962, witaj :papa:

 

wieslawpas, cześć! Przeczytałam i jestem pełna podziwu, bardzo dobry tekst... widzę wielkie postępy u Ciebie :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Infinity, ja się zastanawiam, kto wybiera osobę i piosenkę na taki konkurs. Przecież Kuszyńska nawet śpiewać zbyt dobrze nie potrafi, a ta jej piosenka była tak mdła, że zapomniałem o niej jeszcze w trakcie słuchania. Nie wiem, może jak dostalibyśmy 0 punktów (czyli nasi rodacy z zagranicy nie oddaliby na nią głosu), to w końcu decydenci poszliby po rozum do głowy. :bezradny:

 

:papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, JERZY1962, mirunia, u mnie w kratkę, ale ogólnie nie najgorzej. Staram się żyć aktywnie, wyszukuje nowych zajęć. Od przedwczoraj zajęłam się ogrodem i wczoraj połamałam noże w kosiarce :mrgreen:

 

bonsai, dokładnie, piosenka zupełne nic nawet nie irytuje jak większość eurowizyjnych utworów. Muszę jednak przyznać, że tegoroczny finał był całkiem niezły. Szwecja kapitalnie choć ma się wrażenie że już się gdzieś to słyszało, ale dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, hej witam :papa:

A jestem, jestem, właśnie piję kawę, przeglądam forum i zastanawiam się, kiedy przestanie u mnie lać, żeby wybrać się na wybory.

Pewnie po południu to zrobię, albo w przerwie między kroplami. :D

Jak patrzę przez okno, to mam ochotę wskoczyć z powrotem pod kołdrę. :D:bezradny:

 

Dobrze, że chociaż u Ciebie pogoda dopisuje i masz plany, by spędzić czas w ogródkowym plenerze. U mnie niewykonalny jest nawet spacer rekreacyjny. :(

Jestem też jakaś rozbita fizycznie i obolała. Chociaż wczoraj spędziłam miło rodzinne popołudnie. :great: Było sympatycznie.

 

deszcz u was spadywuje?? u mnie ciepło, słońce. byli na wyborach i potem poszlim na spacer co w podkoszulku iść musiał bo za ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mirunia, Hej Kochana!*****Jak leje, to zostaje Ci tylko kocykowanie... :bezradny: Przykro mi , że też jesteś obolała, kurczę ciężko wtedy zadbac o nastrój.

No pachnie niby ten mój majeranek, ale zawsze miałam taki z malutkimi listeczkami, a ten jakiś dziwny... :shock:

Butki wyhaczyłaś - super. :great: Ja sandały na ten sezon mam tylko sportowe, na wycieczki piesze i do chodzenia z psem ( nie liczę tych na obcasie, bo to wiadomo rzadko używane), a tak to chyba znów lato przełażę w tenisówkach i japonkach.

Obiadek masz zrobiony, czy będziesz coś pichcic?

 

Infinity, Cieszę się, że dajesz radę!!!

 

JERZY1962, bonsai, Heloł! :papa:

 

A co naszej piosenki na Eurowizji - no comments. Bo się tylko zdenerwuję...

 

Posiedziałam z kawą, książką i papierosem na ogródku. Taka chwila spokoju i prostej przyjemności... Zjedliśmy drugie śniadanie i idę pogrzebac w ziemi. A potem mykniemy na wybory w ramach rodzinnego spaceru, może na lody... Dziś obiadek na wieczór, bo szkoda takiej pogody na stanie przy garach. Dziś dorsz i warzywa z piekarnika. Lightowo - na mój brzuszek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:papa: Jednak i u mnie rozpogodziło się, nie pada już od 3 godz. więc zaliczyłam długi spacer, byłam już na wyborach i w kościółku.

Zrobiło się ciepło i przyjemnie.

kosmostrada, Właśnie wsadziłam do piekarnika młode ziemniaki i udka kurczaka na pikantno (ciekawe, czy ja to zjem) do tego będzie sałata z pomidorkiem, ziołami i oliwą.

No tak, masz rację... wyhaczyłam fajne sandałki, takie półsportowe, zapinane na rzep pod kostką, na 3 cm lanym obcasie... bardzo wygodne do pracy, do długich zamaszystych spódnic. :D

A typowo sportowe również mam i chadzam w nich do portek na dalsze spacery lub wyprawy rowerowe. Mają dość grubą podeszwę i fajnie amortyzują.

 

Twój obiadek też super smaczny i pożywny, po spacerze będzie jak znalazł na głodne brzuchy :great:

Miłego popołudnia!

 

Nasza reprezentantka nie popisała się :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wieslawpas, Wiesiu ja przeczytałam, gratulowałam Ci nie tylko dlatego, że napisałeś opowiadanie... ;)

 

mirunia, Pyszności robisz... To Ci przesłałam troszku pogody, mogłaś nogę z domu wystawic. ;)

 

Pogoda nadal piękna, ciepełko, czyżby pierwszy dzień od mega dawna bez nagłego zwrotu akcji? :D

Idę umyc jedno okno, bo nie mogę patrzec na nie, frustruje mnie to... Codziennie jedno i będzie ok. Po tych deszczach jakaś masakra, jakbym od lat się nie tykała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Kochani:)

 

Ja własnie robie jedzonko :) Pogoda cudna az chce sie zyc... w koncu przestała mnie bolec głowa... no ale madry Polak po...

Wczoraj bylismy na imprezie rodzinnej mojego. Ponad 30 osób!!! wiekszosci nie znałam i stresa miałam jak cholera> Ale było zayebiscie :) Super ludzie:) Najadłam się jak świnka... grill, sałatki, zimna płyta... i do tego piwko winko i drineczki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×