Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stosunek do alkoholu


Gość SmutnaTęcza

Rekomendowane odpowiedzi

Moja matka jest alkoholiczką, ale nie uważam się za DDA, bo nigdy z nią nie mieszkałam, więc jej wzorce średnio na mnie wpływały, jednakże też byłam abstynentką do bodajże 20 roku życia. Głównie dlatego, że alkohol mi nie smakował. Również wówczas zauważyłam, że mało kto potrafi bawić sie bez alkoholu, że nie tylko ja jestem uważana za dziwoląga, bo nie piję, jak i ja niezbyt dobrze się bawię w gronie rozemocjonowanych, rozchichotanym, nieskładnie mówiących znajomych. Kiedy jesteś jedynym niepijącym i ludzie zaczynają się upijać nie masz ochoty zbytnio już z nimi siedzieć. Dlatego też nie chodziłam na imprezy czy wiele eventów mnie ominęło.

 

No a potem pojawił się mój chłopak, z podlasia. U niego w rodzinie wszyscy duuuuużo piją, mają mocne głowy i owszem pojawiło się u mnie myślenie, że toż to alkoholizm! No a potem jego mama zrobiła mi drinka, pierwszego jaki mi posmakował. Poczułam to szumienie w głowie, dobry humor... Zrozumiałam o co w tym chodzi. Pokochałam imprezy i wesela, gdzie alkohol był darmowy albo mój chłopak mi stawiał. Przywykłam do smaku wódki itd. I generalnie nie ma u mnie myślenia, że mogę się uzależnić. Pomijając fakt testów na predyspozycje do uzależnień, które sa u mnie zerowe, to po prostu nie lubię uciekać przed problemami, czy pić by zapomnieć. Wolę najpierw się z nimi zmierzyć, a potem pić aby to uczcić :D. Unikam więc największej pułapki uzależnienia psychicznego i w sumie nawet nie robię tego świadomie. Po rpsotu nie wyobrażam sobie bycia zależnym od jakiejkolwiek substancji i nie zamierzam się też stresować, przejmować i martwić na zapas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem czy mój ojciec jest alkoholikiem, ani czy ja jestem DDA.

Jeśli za alkoholizm uznaje się to że ktoś przez to cierpi (jak często? ile razy?)- na pierwsze pytanie odpowiedziałabym tak.

 

A jak u was z odmawianiem? Ja nie mam z tym problemu, od taty wiele razy słyszałam (zwłaszcza po pijaku), że on nie może odmówić, bo nie miał by wtedy znajomości i nie dali byśmy sobie rady...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

seks po alkoholu kojarzy mi się z gwałtem. Tak wiem że nie zawsze tak jest, jednak mi przed oczami od razu staje obraz pijanego, śmierdzącego faceta który bełkocze "no kochasz się ze mną czy nie", fuj.

 

to zależy czy się nawalisz w trupa czy tak tylko trochę dla fantazji i wigoru... :lol:

 

Słowo nawalisz jest jednoznaczne :D nie ważne czy ktoś jeszcze bełkocze czy już nie ma na to sił i śpi (druga wersja bardziej optymistyczna).

Wiadomo, że kieliszek wina czy szampana wcześniej na romantycznej kolacji to coś innego.

Ja pisałam o moim skojarzeniu, pewnie trochę spaczonym, zresztą chodziło mi o coś całkiem innego, np. nawalony mąż wraca do domu... Nie bez znaczenia w przypadku mojej wypowiedzi jest tematyka działu w którym watek się znajduje.

 

Ale to nie watek o seksie :nono:

 

nigdy nie było tak że mąż nawalony wrócił do domu sam... jak już to oboje zygzakiem wracalismy, oboje sobie smierdzielismy i wzajemnie się gwałciliśmy, więc było przecudnie :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alicja_31, myślisz że ja rozumiem? Nie i na razie chyba nawet nie chce rozumieć.

Tutaj nikt się nie pyta tej żony czy ona rozumie ten układ, a jak odpowie że nie to najwyżej film się cofnie a mąż wróci trzeźwy.

Ja pisałam na poważnie o sytuacjach, kiedy wraz z powrotem do domu osoby pijanej wszystko staje się koszmarem...

 

najpierw pijemy razem, potem odwalamy razem głupie rzeczy, a potem razem leczymy kaca - tak jest weselej :pirate:

 

Swoją droga przedstawiony przez Ciebie układ też mnie nie bawi. Ależ ja wybredna jestem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bei, w moim domu rodzinnym takie sytuacje - powroty pijanego ojca - zdarzały się, mamie się nie podobało, więc się rozwiodła i tyle...

 

a w ogóle myślę, że alkoholizm jednego z małżonków często niestety jest poniekąd winą obojga - bo na którymś etapie zabrakło komunikacji i zaczęła się ucieka w alkohol, wiele kobiet jest naiwnych, myślą sobie, że mimo że partner ma milion cech niekompatybilnych, to jakoś to będzie, potem zaczynają się nierealne oczekiwania i nieporozumienie i związek się sypie

inaczej jest, kiedy związek jest oparty na partnerstwie i podziale odpowiedzialności za niego po równo, wtedy razem latamy lub razem brniemy w g...o :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alicja_31, między nami w kwestii stosunku do tych spraw rożni nas pewna rzecz:

moi rodzice nigdy by się nie rozwiedli - kwestia religii. Co do winy obojga to się nie wypowiem, bo nie wiem.

Co do partnerstwa się zgadzam, z tym że dla mnie :wtedy razem latamy i staramy się nie pozwolić drugiej osobie brnąć w g...o :roll:. Wtedy np. w kwestii alkoholu jedna ze stron nie boi się powiedzieć drugiej, że już wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak u was z odmawianiem? Ja nie mam z tym problemu, od taty wiele razy słyszałam (zwłaszcza po pijaku), że on nie może odmówić, bo nie miał by wtedy znajomości i nie dali byśmy sobie rady...

Nie mam problemu z odmawianiem. W szkole średniej byłem jedynym abstynentem w klasie; zawsze odmawiałem, gdy ze strony rówieśników zdarzyły się pytania, czy idę z nimi pić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak u was z odmawianiem? Ja nie mam z tym problemu, od taty wiele razy słyszałam (zwłaszcza po pijaku), że on nie może odmówić, bo nie miał by wtedy znajomości i nie dali byśmy sobie rady...

Nie mam problemu z odmawianiem. W szkole średniej byłem jedynym abstynentem w klasie; zawsze odmawiałem, gdy ze strony rówieśników zdarzyły się pytania, czy idę z nimi pić.

 

Ja nie piłam przed 18-nastką w ogóle ;). Czasami nie jest łatwo odmawiać, nie tyle na zasadzie powiedzenia "nie", tylko żeby do kogoś to dotarło... Nieraz jak ludzie są pijani natrętnie namawiają kogoś innego do picia- nie wiem, może myślą że nie może być tak, żeby tylko oni mieli kaca? Że też im tego alkoholu nie szkoda, przecież jak ktoś nie chce i nie sprawia mu to przyjemności, a wręcz przeciwnie to tak jakby wylać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak u was z odmawianiem? Ja nie mam z tym problemu, od taty wiele razy słyszałam (zwłaszcza po pijaku), że on nie może odmówić, bo nie miał by wtedy znajomości i nie dali byśmy sobie rady...

Nie mam problemu z odmawianiem. W szkole średniej byłem jedynym abstynentem w klasie; zawsze odmawiałem, gdy ze strony rówieśników zdarzyły się pytania, czy idę z nimi pić.

 

Ja nie piłam przed 18-nastką w ogóle ;). Czasami nie jest łatwo odmawiać, nie tyle na zasadzie powiedzenia "nie", tylko żeby do kogoś to dotarło... Nieraz jak ludzie są pijani natrętnie namawiają kogoś innego do picia- nie wiem, może myślą że nie może być tak, żeby tylko oni mieli kaca? Że też im tego alkoholu nie szkoda, przecież jak ktoś nie chce i nie sprawia mu to przyjemności, a wręcz przeciwnie to tak jakby wylać...

Czasem z jednej strony mam ochotę, żeby się upić i bardziej uciec od problemów, ale z drugiej strony pewne rzeczy nie pozwalają mi na alkohol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alicja_31, nie wiem, ja nie ukrywam że sama trochę obawiam się małżeństwa.

Nie wiem czy mama rozpatruje to w ogóle na zasadzie poświęcania się, dla niej rozwód nie istnieje po prostu,

więc w ogóle nie bierze go pod uwagę. Nawet nie wiem czy chciałabym żeby moi rodzice się rozeszli - chyba nie, ale chciałabym żeby było inaczej. Ja też jestem wierząca, więc ma to na pewno wpływ na moje myślenie.

 

Kościoła daje możliwość separacji,dokładnie nie wiem na jakich zasadach, na pewno nie można się wtedy z inną osobą wiązać, dokładniej trzeba by księdza pytać.

Takie coś znalazłam:"Ważnym zadaniem Kościoła jest wyjaśnianie małżonkom, że w obliczu poważnego kryzysu ich związku, należy szukać rozwiązań mądrych i uczciwych, a nie rozwiązań „łatwych”. Oznacza to, że krzywdzony małżonek ma prawo do obrony, do wezwania policji, rozdzielności majątkowej i separacji włącznie, ale nie ma prawa do łamania własnej przysięgi małżeńskiej i do wchodzenia w nowy związek".

 

Czasami też katolicy starają się o uznanie, że małżeństwo od początku było nieważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×