Skocz do zawartości
Nerwica.com

Akceptacja?


lukasz84

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety uśmiecham się na siłę, wychodzę z domu. Wiem, że i tak mnie nikt nie zrozumie. Czasem mam ochotę wyć i walić głową w ścianę. Ale się uśmiecham. Gram przed ludźmi ze szkoły, udaję, że jest ok. Tylko przy jednej osobie wspomnę o tym, jak jest mi źle. Ale to tylko gadanie. Wiem doskonale, że mnie nie rozumie.

Co do akceptacji w rodzinie. Kilka osób wie, że mam problemy. Ale tak naprawdę twierdzą, że sobie wszystko wymyślam. Nie zabraniają mi się leczyć, mają to gdzieś :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam po długiej nieobecności :)

Ja zawszę będe nieakceptowana albo traktowana, jak powietrze.

Czuję, że wszystko, co robię jest masą zależności, przymusowych czynności i schematów.

Nie potrafię się do tego dostosować, więc albo zawsze jestem całkiem z boku, albo wogóle mnie nie ma.

Efektem tego jest zanik poczucia własnej wartości, problemy z ustaleniem tego kim ja naprawdę byłam i jestem i brak akceptacji samej siebie. KAżdego dnia coraz bardziej siebie nienawidzę.

 

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też gram i nawet może mi to niezle wychodzi. Ludzie z mojego otoczenia byli by pewnie zaskoczeni gdybym im się wygadał, a prawda jest taka że cierpie od kilku lat i momentami mam wszystkiego dosyć.Chciałbym być człowiekiem silnym nie bać się żadnego wyzwania ale tak nie jest.Pozostaje mi siebie zaakceptować takim jakim się jest choć to trudne.Lae muszę walczyć bo wiem jak przestanę to będzie to mój koniec.Zatem muszę grać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez kilkanascie lat udawalam ze jest wszystko oki. Gdy teraz po leczeniu opowiedzialam o swoim drugim ja przyjaciolce, nie mogla uwierzyc ze to prawda. Nawet maz gdy poprosilam go aby pojechal ze mna do psychologa i psychiatry nie mogl uwierzyc ze jest ze mna tak zle. Teraz ciesze sie ze podjelam decyzje o leczeniu bo jestem innym czlowiekiem. Naprawde zyje a nie tylko udaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe mówie o swojej chorobie. Zdrowi tego nie rozumieją albo odrazu szufladkują człowieka do szpitala psychiatrycznego jako wariata. Kiedyś koleżnaka powiedziała mi - nie rozumiem jak to można mieć myśli samobójcze, to głupota.Nawet nie próbowalam jej tego tłumaczyć-nie zrozumiałaby. Dziewczyna asertywna, dobrze radzi sobie w życiu, umie wyjść z każdej opresji = no to jak może zrozumieć takiego nieudacznika jak ja. No nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzielę ludzi na dwie grupy:

 

1. Osoby bliższe, które lubie, na których mi zależy- przed nimi się odsłaniam i jestem akceptowana, razem z moimi lękami, jazdami itd.Czasami się boję, jest mi trudno pokazać swoje prawdziwe emocje ale pracuje nad tym bo uważam że warto.Chcę żeby te relacje były prawdziwe, szczere

 

2. Dalsze osoby, na których niespecjalnie mi zależy, które mało mnie interesują. Przed nimi się nie odsłaniam, nie oczekuję że zrozumieją. Chcę tylko zeby dali mi święty spokój i prawo do życia własnym życiem.Raczej nie gram, nie udaję ale nie uzewnetrzniam wielu rzeczy bo i po co.

 

GRACJA nie jesteś nieudacznikiem ale kolezanka jest poprostu głupia. Może ostro ja oceniam ale dla mnie to głupota i to w paskudnym wydaiu- brak inteligencji emocjonalnej.Źle jej nie życzę ale może się kiedyś na tym nieźle przejechać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najgorszą rzeczą jest jak np: w szkole czy pracy ktoś się uwezmie na człowieka a nie mówiąc jakas grupka zaczyna sie ofen wyśmiewać to przewalone jest życie takiego człowieka.Co wtedy zrobić? Nie zawsze jest możliwość nie zwracania uwagi na takie coś.Czasem ma się ochotę dać w morde gościowi w końcu też mamy swoj honor i są granice do których można dopuścić.Co wy na to? Ja nie doznałem jeszcze takiej przykrości ale obawiam się że kiedyś może mnie coś takiego spotkać i co wtedy? Jak wy na to patrzycie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja częśći ludzi pokazuję że jest ok, bo nie chcę, żeby mieli satysfakcję z tego, ze nie moge sobie poradzic ze sobą, wiec mówię o moich najmniejszych chociazby sukcesach i uśmiecham się (na siłę ale podobno tego nie widać), natomiast częśći ludzi mówię, że źle się czuję, jeśli się akurat źle czuję, nie zagłebiam się ale nie udaję szczesliwej, a ludzi którym mogę powiedzieć wszystko o sobie i być naprawadę sobą jest garstka, w tym tylko jedna osoba z "moich okolic" a reszta Polski z którymi nie mam teraz możliwości się spotkać.. :(

lukasz84 ja nie wiem skad sie biorą tacy debile kretyni którzy wyśmiewają się z innych , dla mnie to są zera totalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako tako w miarę jestem akceptowana do momentu kiedy nie przestanę udawać zadowolenia. Nikomu nie mówię o chorobie. Wolę sobie nawet nie wyobrażać co by było. Wiedzą o tym jedynie dwie bliższe koleżanki. Kiedy poczuję się gorzej, zacznę opowiadać o mojej chorobie to jedna próbuje rozmowę sprowadzić rozmowę na inny tor, a druga przeczekuje aż ponarzekam i wraca do swoich fascynujących opowiadań. Dlatego bardzo rzadko się otwieram. Bo wiem, że nie mam po co. W ogóle z ludźmi mało się widuję. Nie lubię wśród nich przebywać. Poza tym daje się odczuć to, że trochę odstaję od reszty. Zresztą zawsze byłam typem samotnika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten typ tak ma..., to znaczy samotnika.

Również chyba nim jestem. Kiedyś jeszcze zależało mi na kontaktach z ludźmi, lubiłam ich. Teraz, gdy wśród nich jestem, myślę wyłącznie o powrocie do domu i malowaniu, czytaniu książek... .

Kocham swoją rodzinę, są moją podporą. Wiem, że nieliczni mają tak szczęśliwe życie wśród najbliższych, ale u mnie coś się w mózgu chrzani i strasznie boję się ich stracić. Ciągle analizuję swoje słowa aby przypadkiem ich nie zranić i co za tym idzie -> aby się ode mnie nie odsunęli. Zdaję sobie sprawę, że to dziwne i nienaturalne, ale ja już nie wiem jak z tym walczyć. Podobnie mam gdy jestem z przyjaciółmi (sztuk dwie =).

Ponadto to coraz bardziej podupada moje poczucie własnej wartości...Gdzie znaleźć klucz do szczęścia ? Nie wiem, nie wiem,nie wiem... .

 

Z ludźmi mam kontakty co najmniej dziwne. Nie boję się ich itp, ale nawet gdy rozmawiam z kimś, kogo w głębi duszy wiem, że nawet lubię, to myślę wyłącznie o tym aby zakończyć rozmowę.

Sama wiem, że robię się alienowata...

 

Wiecie, ale wyciągnęłam jeden ważny wniosek => ludzie tacy jak my są niepowtarzalni. Niektórzy w ogóle nie pomieściliby problemów tej maści, zapytań i niepewności w głowie. Po prostu nie byliby w stanie pojąć tego typu spraw.

 

Pozdrawiam Was =-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od pewniego czasu nie lubie rozmawaic z nikim. Nie to zę się boję ludzi. Bo co to to nie ale... wole byc sama. Tak jakos.. podświadomie. Nie wiem o czym mialabym z nii rozmawiac. Noramlnie zartowac id p mi is enie chce nie czuje sie na silach, ale o chorobie tez nie chce zeby wiedizeli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×