Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego boicie się wizyty u psychiatry?


Ona31

Rekomendowane odpowiedzi

Dlaczego Polska wciąż jest takim zaściankowym krajem w którym pójście do lekarza jest wstydem?

 

No widzisz, np. u mnie w domu wszyscy uważają, że chodzenie do psychiatry, psychoterapeutów, itd. to wstyd. "W ogóle jak mozna dawać sie tak okradać?! Oni żerują tylko na naiwnych ludziach, co to nie umieją sobie z życiem poradzić. Jak ktoś jest słaby to nic w zyciu nie ma i nie osiągnie, a jak ktoś jest świrem to niech go zamkną i tyle." - słowa mojego ojca. Duzo ludzi ma zapewne takie 'wsparcie' u najblizszych, nie chce sie wystawiac na krytyke, "a co ludzie pomysla", itd, itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka myślisz, że jeśli ktoś nie okazuje emocji to znaczy, że jest z nich wyprany?

Z perspektywy czasu myślę, że nie, ale wiesz, wtedy nie wiedziałam co o tym sądzić.... to był pierwszy lekarz psychiatra u jakiego byłam, w sumie jedyny bo nigdy go nie zmieniłam. Wydaje mi się, że to chyba naturalne przystosowanie się do pracy, Jeśli idzie o psychiatrię - wiem, ze on jest specjalistą od CHAD i schizofrenii, ma ogromne doświadczenie więc już wiele go w życiu nie zdziwi ;)

 

-- Wt lip 23, 2013 6:38 pm --

 

Boję się, że to o czym z nim rozmawiam w przyszłości może zostać wykorzystane przeciwko mnie...

dokładnie tak.to będzie zielone światło żeby cie wsadzić na dłużej i to co powiesz będzie się za toba ciągneło jak smród

Skończ już snuć te swoje paranoiczne wizje ok? Trzymaj się tematu i nie strasz innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego bałam się iść do psychiatry? Przede wszystkim dlatego, że bałam się mówić. Bałam się przyznać do słabości, odsłonić swe słabe punkty, bałam się ataku. Poza tym bałam się zawodu. Oczywiście widziałam wszystko w czarnych barwach i byłam niemalże pewna, że psychiatra mnie wyśmieje i mi nie pomoże. Bałam się także zaściankowego myślenia, bałam się, co ludzie powiedzą, bo sama myślałam o sobie, że jestem nienormalna. Ale najbardziej bałam się wyjścia z ukrycia i samej konfrontacji z lekarzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że jak porządnie przyciśnie to biegniemy do psychiatry jak do innego lekarza. Przynajmniej ja tak miałam. Nie ma czego się wstydzić i czego bać, lekarz jak lekarz. A co inni pomyślą to już ich sprawa, jakby musieli to też by biegli ile sił, a że nie muszą... może na razie nie muszą. Mnie lekarka wyciągnęła z długotrwałego uzależnienia od benzo, ustawiła nowe leki i poświęca zawsze 45 minut na rozmowę. Kiedy potrzebuję to dzwonię do niej i zawsze znajdzie dla mnie jakiś termin.

Ludzie, którzy ulegają stereotypom "psychiatry" cóż.. pewnie będzie ich już coraz mniej, wg statystyk WHO za jakiś czas depresją będzie tak częsta jak angina.

A swoją drogą to fakt, że niektórzy potrafią rozśmieszyć swoją "głupotą"

Kiedyś stałam w kolejce w sklepie i jedna pani przekonywała drugą dudniąc do słuchawki, że "ona chodzi do psychiatry, ja ci to mówię!! Ona jest psychiczna.." Ja pomyślałam ze współczuciem "tobie to i psychiatra już nie pomoże :)" I Pani nie była wiekowa, może tak z 30 lat miała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewita1 można się tylko usmiechnąć z politowaniem nad głupotą tej pani :D Myślę, że masz rację. Ci, którzy tak "najeżdżają" na psychiatrów chyba rzeczywiście nie mają na tyle poważnej sytuacji, że musieliby skorzystać z pomocy, wmawiają sobie choroby chcąc zwrócić na siebie uwagę, albo po prostu uwielbiają użalać się nad sobą i pławić się w swoich wyimaginowanych chorobach. Jeśli komuś rzeczywiście coś dolega i jest tego świadomy to wie gdzie szukać specjalistycznej pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Boję się, że to o czym z nim rozmawiam w przyszłości może zostać wykorzystane przeciwko mnie...

dokładnie tak.to będzie zielone światło żeby cie wsadzić na dłużej i to co powiesz będzie się za toba ciągneło jak smród

Skończ już snuć te swoje paranoiczne wizje ok? Trzymaj się tematu i nie strasz innych.

paranoiczne?jeśli to są tylko konsultacje albo pacjent trafia do szpitala bo ma depresję albo się naćpał na kilka tygodni to może i psychiatra w jakiś sposób pomoże i podleczy inaczej to wyglada kiedy pacjent ma leżeć lata w psychiatryku na oddziale sadowym.w najlepszym razie pierwsze pare miesięcy może będzie psychoterapia,rozmowy psychologiczne a potem totalna olewka ze strony personelu i zostanie tylko leczenie biologiczne i głodowe racje żywnościowe a najwięcej leżenia po najmniejszej linii oporu.właśnie tego należy się bać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od jakiegoś czasu próbuję się przemóc i iść do psychiatry. Właściwie to nawet nie wiem, czego się boję (poza standardowymi schizami, które mam zawsze kiedy muszę gdzieś, zadzwonić, popytać, załatwić coś).

Chyba najbardziej zniechęca mnie świadomość tego, że wiem, że te leki nie rozwiążą moich problemów, stępią tylko objawy (i przy odrobinie pecha i źle dobranych tabletkach parę innych rzeczy...). Poza tym boje się, że przy mojej samodzielności i roztrzepaniu bardzo nie będę potrafił regularnie przyjmować przepisanych leków. Ale od czegoś trzeba zacząć.

Poradnię mam wybraną, wszystko jest, tylko telefon szczerzy kły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leśnik, trzeba trafić na odpowiednią osobę. Niestety psychiatrów z podejściem terapeutycznym do pacjenta ze świecą szukać u mnie we Wrocławiu. Całe szczęście, że trafiłem na mojego guru. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba najbardziej zniechęca mnie świadomość tego, że wiem, że te leki nie rozwiążą moich problemów, stępią tylko objawy (i przy odrobinie pecha i źle dobranych tabletkach parę innych rzeczy...). Poza tym boje się, że przy mojej samodzielności i roztrzepaniu bardzo nie będę potrafił regularnie przyjmować przepisanych leków.

Pomyśl o lekach jak o lasce, na której możesz się wesprzeć póki ci się złamana noga nie zrośnie. Leki nie rozwiążą problemów, ale doprowadzą do takiego stanu że będziesz mógł sam stawić im czoła. A co do regularności brania leków - ja wieczorem biorę dwa plastikowe "kieliszki tabletkowe", wrzucam do jednego mix poranny, do drugiego wieczorny - i nie ma problemu. A jednorazowe pominięcie dawki środków których okres połowicznego rozpadu potrafi sięgać 40 godzin nic złego ci nie zrobi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach przed nowościami. W końcu idzie się do kogoś, komu zaraz tyle o ile opowie się o jakimś problemie. Mnie w sumie sama wieść o pójściu do psychiatry mało obeszła (taki stan, tu-mi-wisizm), ale kiedy już siedziałam na krześle w kolejce, myślałam, że tyłek przykleił mi się do krzesła i ze strachu nie wstanę. Koniec końców było ok, nie powiem, że przyjemnie. Stresująco tylko na początku, ale poszło jakoś i powiedzieć mogę, że nie ma się czego bać. Później zaczęłam wizyty traktować jak wizyty u każdego innego lekarza.

 

Chyba najbardziej zniechęca mnie świadomość tego, że wiem, że te leki nie rozwiążą moich problemów, stępią tylko objawy (i przy odrobinie pecha i źle dobranych tabletkach parę innych rzeczy...).

 

Ja to ugryzłam od tej strony, że pomogą mi pracować nad sobą. O ile bez nich tak średnio mi się chciało (w sumie to wcale), tak przeforsowano u mnie przekonanie, że ten zły stan jest przepustką do czegoś lepszego i te "tabletki szczęścia" otworzą mi bramę do pracy nad własnym stanem.

Leki odstawiłam na własne życzenie i zaczęłam pracę z terapeutą, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

 

Poradnię mam wybraną, wszystko jest, tylko telefon szczerzy kły...

 

Nie ma co zwlekać i zastanawiać się nad tym "dzwonić czy nie". To jest Twój wybór i jeśli się na to zdecydujesz, to powinna rozpierać Cię duma. Poza tym, ja to widzę tak, że w każdej chwili możesz psychiatrę czy terapeutę zmienić, nie podpisujesz z nimi jakiegoś kontraktu, duszy nie sprzedajesz. A tak +10 do doświadczenia.

 

Właściwie to nawet nie wiem, czego się boję

 

Bo to nowe. Nie wiem, jak Ciebie, ale mnie wszystko co nowe mniej lub bardziej przeraża. Najtrudniej wykonać pierwszy krok, później pójdzie z górki. Wpadniesz w wir.

 

Powodzenia :tel2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słowa mojego T: "nie uważa pani, że pójście do terapeuty lub psychiatry nie jest oznaką słabości tylko aktem ogromnej odwagi, próbą podjęcia ciężkiej walki o samego siebie?"
Bardzo dobrze powiedział, zgadzam się z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ona31, jeśli chodzi o treść, przekaz i ogólny sens tych słów, to uważam, że są naprawdę mądre i celne. Jednak jeśli chodzi o mnie do głosu dochodzi negacja i dewaluacja wszystkiego. W efekcie wcale nie uważam, że moje podjęcie leczenia jest aktem odwagi, ale roztrząsam to w kategoriach przegranej, bo nie podołałam i byłam zmuszona rozpocząć leczenie. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto potrafi żyć i podołać egzystencji? Wydaje mi się, że jednak mniejszość, ale wiele osób panicznie boi się poprosić o pomoc. Do tego dochodzą stereotypy na temat psychiatry i terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto się przyczynia? A psychiatrzy. Psycholog to może coś pogadać, najczęściej w sposób kulturalny, a psychiatra może sporo zaszkodzić poprzez swą pochopną farmakoterapię i zdolność do wypisywania orzeczeń lekarskich ze stygmatami typu :"schizofrenia / psychoza". Ma to skutki prawne i społeczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×