Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obniżony nastrój, nerwowość i brak chęci do czegokolwiek


babol440

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Konto na tym forum założyłem już jakieś 2 tygodnie temu, ale dopiero niedawno do niego powróciłem. Chyba głównie po to żeby się komuś wygadać, może wymienić spostrzeżeniami, ale do sedna.

Jestem studentem psychologii i mam 22 lata. Od lutego zacząłem miewać coś w rodzaju przebłysków w myśleniu, że kierunek, który obrałem, był totalnie nieprzemyślaną decyzją. Będąc w gimnazjum czułem się raczej mocniejszy z przedmiotów humanistycznych, chociaż i ze ścisłymi nie miałem problemu. Jak się przyłożyłem to i z chemii udawało się dostać 5. W każdym razie to przekonanie doprowadziło do tego, że poszedłem do liceum na profil humanistyczny. Pierwsza klasa minęła bez większych problemów. W drugiej zaczęło się moje rozmyślanie nad tym, czy podjąłem słuszną decyzję idąc na ten profil. Zaczynało mnie ciągnąć do medycznych zagadnień, myślałem przede wszystkim czy nie przenieść się na biol-chem, albo przynajmniej robić tyle ile trzeba na swoim, żeby jakoś przejść, a do matury przygotowywać się na własną rękę z biologii, chemii itp. I w zasadzie nie wiem czemu, nic z tym fantem nie zrobiłem. Nie powiedziałem nawet rodzicom o swoich wątpliwościach. Do dzisiaj nie mogę sobie tego wybaczyć, że chociaż nie spróbowałem (bo przecież gwarancji na powodzenie na maturze nikt by mi nie dał). Może się bałem zaryzykować, może nie wierzyłem, że da się coś zmienić? Nie wiem. Nie daje mi to spokoju.

 

W końcu podjąłem decyzję by studiować coś z pogranicza humanistyki i zagadnień medycznych. Padło więc na psychologię. I tu podobnie jak w liceum. Pierwszy rok mi się podobał. Pomyślałem wtedy: "Może w końcu podjąłem właściwą decyzję?". Problemy zaczęły się na II roku. Znów zacząłem dostrzegać, że to nie to. I nie wynika to z faktu, że jest dużo nauki (bo w porównaniu z innymi kierunkami nie ma jej tak dużo), tylko o sam fakt niemożności odnalezienia się w tym środowisku. Teraz, kiedy jest więcej zajęć praktycznych (projekty badawcze), to po prostu mam wątpliwości czy podołam dalej (a jako, że psychologia to studia jednolite, to czeka mnie jeszcze 2.5 roku męki). Zadania, które dla innych nie stanowią problemu, dla mnie są strasznie trudne. Nie widzę siebie dalej na tych studiach, ani tym bardziej w zawodzie. Tym razem podjąłem dyskusję z rodzicami na ten temat, że chciałbym zrezygnować, przenieść się na inny kierunek, jednak spotkało się to z ich odmową. Uważają, że nieważne jaki, ale "papier" trzeba mieć. Tylko co z tego, skoro stan mojej wiedzy i umiejętności będzie niewiele większy (o ile w ogóle) od tego, gdy kończyłem liceum.

Od początku nowego roku akademickiego dopadła mnie apatia. Dręczy mnie bezradność w tej sytuacji i rutyna. Każdy dzień wygląda tak samo: wstaję, odświeżam się, jem, idę na uczelnię, obiad, gapienie się w internet, kolacja, komp, prysznic, sen (który w ostatnich tygodniach zrobił się bardzo trudny, ciężko mi zasnąć, wybudzam się, czasami nawet kilka razy w ciągu nocy, albo budzę się kilka godzin przed zaplanowaną pobudką). Jestem zmęczony już takim trybem, zrobiłem się nerwowy, lękliwy, miałem ostatnio epizod silnego lęku przed schizofrenią (póki co mi przeszło, ale po cichu gdzieś czai się myśl, czy skoro to ignoruję, to może myślę że jestem zdrowy, a tak na prawdę jestem chory, zaprzeczam chorobie?). Wchodziłem na różne strony w poszukiwaniu informacji na ten temat (dzięki temu trafiłem na to forum). Boję się, że dalsza edukacja na tym kierunku, mogłaby mnie psychicznie wykończyć.

 

I oczywiście przybija mnie fakt, że jestem facetem, a od chłopa wymaga się zdecydowania, działania, aktywności, pewności siebie, a nie roztkliwiania się nad swoimi problemami. U mnie gdzieś to zniknęło. Nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Motywacja do studiów zniknęła na dobre. Coraz trudniej mi się zebrać do nauki. Przez długi okres pojawiały się także intensywne myśli samobójcze. Ostatnio (na jakieś 3 tygodnie) zniknęły, ale niedawno zaczęły mnie znowu nachodzić. W tej chwili totalnie nie mam pojęcia co bym chciał robić w życiu. Mam wrażenie, że do niczego się nie nadaję. Boję się, że siedząc na tych studiach i tak odraczam to co dla mnie nieuniknione (bezrobocie, nędza, może jeszcze jakieś inne problemy). Nie marzę o tym by w przyszłości opływać w luksusach. To mi do szczęścia nie jest potrzebne. Marzę o założeniu własnej rodziny, ale w tej sytuacji nawet nie zadaję sobie trudu by szukać dziewczyny (oczywiście nie po to by zaraz się z nią wiązać do końca życia), bo która by chciała wchodzić na niepewny grunt?

 

No. To się wygadałem... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku jest już trochę za późno na taką opcję. Gdybym miał zdawać na kierunek medyczny lub pokrewny musiałbym czekać do września 2013 na możliwość poprawy (a w zasadzie napisania na świeżo matury z biologii, chemii lub fizyki). Czyli na studia bym zdawał w roku 2014. Zakładając optymistyczny scenariusz, studia kończyłbym w 2020 roku, mając prawie 30 lat. Finansowo byłoby dosyć ciężko (bo i pracę zapewne ciężko pogodzić tam z nauką). Natomiast studiowanie kierunku humanistycznego nie wchodzi w grę. Nie chcę zaczynać czegoś, co i tak pewnie nie będzie mi odpowiadać...

Ech wiem... debil ze mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×