Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasz wspólny dzienniczek uczuć! ;-)


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

Wczorajszego wieczoru, gdy wróciłem z uczelni z kolejnym niezdanym egzaminem, matka powiedziała, że nawet nie chce myśleć, co mi ojciec zrobi, gdy się o tym dowie zanim to poprawię i że się jakby co wyprowadzi, bo nie będzie mogła na to patrzeć. Poczułem zagrożenie oraz obawę o przyszłość (następna sesja może być jeszcze gorsza a i do obrony już bardzo dużo czasu nie zostało), naszły mnie także schizowe myśli i chciałem zniknąć.

 

-- 01 lut 2013, 15:35 --

 

Dziś przed południem podczas rozmowy o uczelni bez konkretniejszego powodu naszedł mnie strach i schizowe myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ja tłumię wyrażanie złości.

Też tak mam, ale to podobno niedobrze, bo w końcu miarka się przebiera i następuje wybuch.

 

Ja sobie ostatnio często wybucham, niestety :( bo złość sobie we mnie ciągle buzuje. No i powinnam ją jakoś wyrazić, żeby się jej pozbyć, ale nie wiem jak.

Najlepiej byłoby od podstaw ukrócić przyczynę złości, ale to niemożliwe, więc wygląda na to, że muszę się pogodzić z tym, że przez jakiś czas będę musiała wyrażać złość, a że nie umiem lub nie chcę tego robić na bieżąco to wybucham.

Podobno nie ma złych uczuć, tylko są bardziej i mniej przyjemne, a wszystkie uczucia trzeba wyrażać. Tylko, że jak ja wyrażam złość to krzywdzę swoich bliskich.

 

Moja mama nie wyraża uczuć. Pewnie w tym tkwi problem. Gdzieś czytałam, że jeśli rodzic nie wyraża swoich uczuć, to dziecko nosi je w sobie. Więc ja oprócz swojej złości na rodziców i złości na męża noszę w sobie złość mojej matki na jej zmarnowane życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie ostatnio często wybucham, niestety :( bo złość sobie we mnie ciągle buzuje. No i powinnam ją jakoś wyrazić, żeby się jej pozbyć, ale nie wiem jak.

Ja też nie wiem, jak w miarę normalny sposób wyrazić złość. Ja od razu wpadam w jakby szał myślowy, mam agresywne myśli nierzadko skierowane na rodziców.

 

Najlepiej byłoby od podstaw ukrócić przyczynę złości, ale to niemożliwe, więc wygląda na to, że muszę się pogodzić z tym, że przez jakiś czas będę musiała wyrażać złość, a że nie umiem lub nie chcę tego robić na bieżąco to wybucham.

Podobno nie ma złych uczuć, tylko są bardziej i mniej przyjemne, a wszystkie uczucia trzeba wyrażać. Tylko, że jak ja wyrażam złość to krzywdzę swoich bliskich.

Ja prędko nie wybuchnę, bo mógłbym mieć nieprzyjemności ze strony rodziców. Mnie pozostają agresywne fantazje. Ale przynajmniej nikogo nie krzywdzę. Tylko gdy miałem jakieś 10-11 lat, to trochę w pewnym sensie wybuchałem, gdy byłem u babci poza kontrolą rodziców. Ale potem zmieniłem swoje postępowanie.

 

Moja mama nie wyraża uczuć. Pewnie w tym tkwi problem. Gdzieś czytałam, że jeśli rodzic nie wyraża swoich uczuć, to dziecko nosi je w sobie. Więc ja oprócz swojej złości na rodziców i złości na męża noszę w sobie złość mojej matki na jej zmarnowane życie.

Być może tak jest.

Ja miałem w dzieciństwie przez rodziców zakazane okazywanie złości, więc u mnie może to jest przyczyną. Moi rodzice natomiast okazują złość, oboje są nerwowi, ale ojciec bardziej. Złości rodziców, szczególnie ojca zawsze się bałem. W sumie to dziś, gdy rodzice są wkurzeni, szczególnie ojciec, to się czuję jak jakieś... małe wystraszone dziecko, nie wiem czy to normalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też złość była na codzień. Mnie babcia wychowywała i była bardzo nerwowym człowiekiem.To zaś przeniosło się na mnie i sam jestem nerwowy, teraz mniej, bo walczę z tym i pracuję nad sobą. Ale niestety, trzeba się pilnować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już rozmawiacie o złości, to opiszę i swoją złość. Zawsze niszczyłam przedmioty w złości, waliłam w ściany pięściami, kopałam w drzwi, trzaskałam nimi, darłam się na głos (oczywiście gdy byłam sama). Ale jednak najlepiej wyżyć się na dworze, wziąć łopatę i przekopać kawał ogródka, odśnieżyć podwórko, potaczkować drewno do garażu, wsiąść na rower i w szale wjechać na jakieś wzgórze... Coś co zmęczy i wyczerpie. Na samo odstresowanie dobra jest adrenalina, np wspinaczka. Lub szybka jazda samochodem i niebezpieczne wyprzedzanie (nie naśladować). Ale ostatnio jestem dość opanowana, biorę tabletki i najwyraźniej działają. Nie ma impulsywnej nerwowości, żadnych ataków szału z nerwów, rzucania przedmiotami. Dobrze jest, nie denerwuję się byle czym i nie wpadam w szał jak mi kilka pierdół nie wyjdzie pod rząd jednego dnia.

 

-- 03 lut 2013, 00:28 --

 

Jakie to zaskakujące, że człowiek w przeciągu miesiąca może się tak uspokoić dzięki jakimś substancjom chemicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewne smutne przypuszczenie odnośnie organizmu... jestem świadoma swojego ciała... i tak miałam iśc na cytologię i usg... mam przeczucie, że ten obfitszy okres w styczniu który się spóźnił 18 dni i gdy przeciekły mi dwa tampony, gdy zwykle mam skąpe... i tak jutro dzwonię do poradni się na to usg umówic... nawet jeśli, nic nie dałoby się zrobic... nawet jeśli, usg nie pokaże... czytałam, że tak działa natura, nawet wczoraj spaliłam 4 placki ziemniaczane... byc może leki się przyczyniły do tego... co nie zmienia faktu, że mi smutno... :(:(:(

 

dół narasta, od jakiś 2 tygodni prawie z domu nie wychodzę... lęki narosły... miauu... a z drugiej strony stany maniakalne, gdy za wiele w głowie...

 

nie chcę ładowac się kolejną chemią, mam dośc, z lekami czuję się jak narkomanka...

 

nie da się przyspieszyc wizyty u nowego lekarza, skoro ma opinię że dobry w Zielonej Górze i sporo osób u niego, za miesiąc dopiero...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, ważne jest aby swoje emocje uzewnetrzniać nie tłumić w sobie .

Najpierw to musiałbym przede wszystkim zmniejszyć w głowie swoje reakcje emocjonalne, bo chyba niektóre są przesadzone i to grubo i gdybym to uzewnętrzniał, to wyglądałbym (w zależności od okazywanej emocji) mniej więcej jak: beksa, nerwus/dzikus, tchórz, niedorozwinięty. A nie chcę tak wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leaslie, jak to tak razem składasz to może groźnie wyglądać, ale może spróbuj po kolei na to spojrzeć jak na fragmenty. Jak się weźmiesz za jedną rzecz,a później kolejną to tak strasznie może już to nie wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć leaslie :) Też niedawno zacząłem terapię. Wiadomo nie jest łatwo, ale cóż - mi się wydaje, że to jedyna droga, by się w tym życiu wyprostować. Czasem są chwile, że myślę, że już the end. Ale na szczęście to chwilowe. Podnoszę się i ide dalej.. Życze Ci dużo siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lekarka zaprzeczyła moim przypuszczeniom, jednak nie pójdę już do niej bo odczułam dyskryminację ze względu na brak pracy - w Zielonej Górze nie ona jedna tej specjalności...

 

zbieram ostatnio kolczyki - pióra, dziś dorwałam pomarańczowe i czerwone a w rossmanie są jeszcze niebieskie...

 

czekam z niecierpliwością na walentynki - bierzemy udział w akcji One Bilion Rising (Zielona Góra,akcja ogólnoświatowa, tańczenie przeciwko przemocy wobec kobiet), pójdziemy na pizzę, pójdziemy do teatru... miodzio!

 

kupiłam dwa płyny kawowe do e-papierosa, był lekki a kawowy i truskawkowy to moje ulubione... :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie pomyślę, jakie schizy emocjonalne oraz myślowe mogą mnie czekać przez najbliższe 2 lata (w sumie to już się pomału zaczyna) to mam ochotę sobie "wyciąć" tą część odpowiedzialną za odczuwanie emocji (a i myśli wtedy nie będą dokuczliwe), albo najlepiej zniknąć :hide:

 

-- 26 lut 2013, 14:52 --

 

Czuję chwilowo przykrość, złość przez ojca, z powodu błahostki, jak to w moim przypadku często bywa. Chwilowo, bo jak znam siebie, to za moment nie będę już tego czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lęk, paniczny lęk mnie niszczy, wszędzie widzę zagrożenie - dlaczego opisałam w dziale PTSD... sama nie jestem w stanie wyjść z domu, boję się... boję się z pozoru niewinnego dźwięku domofonu...

 

jestem na etapie buntu, podważam wszystko -

 

z jakiej racji społeczeństwo narzuca mi że jako bezrobotna mam być zgorzkniała? a ja widzę także to, że teraz więcej czasu przebywam z moim narzeczonym... jutro idę na warsztaty krytycznego pisania w stowarzyszeniu kobiecym BABA... dlaczego gdy już jestem w tej pracy mam o niej myśleć cały dzień? nie umiałam na stażu się odciąć, ledwo do domu przyszłam, zjadłam obiad a tu trzeba szykować ciuchy właśnie do pracy dnia następnego...

 

z jakiej racji narzuca mi się że będąc otyłą mam myśleć o dietach by się przystosować do panującego ideału piękna? z jakiej racji spycha się mnie na margines? i cały przemysł medyczny (straszą wszelkimi możliwymi chorobami, okaleczanie - zmniejszanie żołądka), farmakologiczny (różne specyfiki, trucizny na odchudzanie), kosmetyczny (kosmetyki na rozstępy itp.), dietetyczny - wiadomo, kasa...

 

z jakiej racji mając diagnozę choroby psychicznej mam być zależną od lekarzy i rodziny? lekarze zresztą wszelkiej maści nie wiadomo dlaczego zakładają że w każdej rodzinie panuje sielanka i informują o stanie zdrowia nawet wbrew woli pacjenta...

a tu jeszcze czytałam na WP że Donek nam szykuje niespodziankę, że będzie można wsadzać do psychiatryka osoby które nie popełniły przestępstwa http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Powrot-psychuszek-zmiany-w-ustawie-o-ochronie-zdrowia-psychicznego,wid,15370845,wiadomosc.html ... zaj****te pole do nadużyć, niedługo wsadzą wszystkich co myślą inaczej, naprawdę kreatywne i wrażliwe jednostki, naszprycują jakimiś świństwami po których chodzi się jak zombie i niewygodnych ma się z głowy; osoby molestowane których cała rodzina stoi murem za oprawcą tam się znajdą i nigdy nie dojdą prawdy... i cóż z tego że z diagnozą myślenia psychotycznego obroniłam pracę magisterską, że działam w partii, że mam niewyparzoną gębę, mocną stronę która dopiero się ujawnia i wzrasta... cóż z tego że jestem oddana idei...

 

z jakiej racji wchłonęłam i wciąż jest wokół mnie świat który uznaje kobiecość za coś gorszego? wchłonęłam m.in że tam śmierdzę, wchłonęłam przekonanie pt szanuj się w znaczeniu jak cię ktoś dotknie to jesteś łatwa... mówi mi się, że mam być miłą, uległą kobietką, z wiecznie proszącym wyrazem oczu i przepraszającym za to że żyję... szlag mnie trafia gdy słyszę że ofiary przemocy same są sobie winne, o wtórnie wiktymizującym wymiarze sprawiedliwości - debilnych pytaniach na przesłuchaniach i w sądzie... na tych co mówią sama się prosiła rzygam, to totalne dno równe sprawcom... jeszcze powiedzą że prowokuję tym że lubię kolorowe kolczyki - piórka...

 

buntuję się nawet przeciw konieczności prysznica wieczorem - czasami padam na ryj i mam ochotę wykąpać się rano...

 

napotkałam kiedyś na artykuł w którym było pytanie co bym zrobiła, co bym chciała gdybym wyzdrowiała...

 

chciałabym być niezależną, pewną siebie kobietą, odważnie sięgającą swoich celów... coś się nie uda - dzielimy na kilka mniejszych etapów... chcę mieć niewyparzony ryj, wolę etykietkę bezczelnej i pyskatej niż zalęknionej... a jednocześnie będę kochającą partnerką/żoną (to już w przyszłym roku :great: ), matką broniącą dziecka jak lew... chciałabym nadal się uczyć, rbić coś podyplomowo, uczyć się języków... i chciałabym zmienić fryzurę, wbrew temu że mówią że krótkie są niekorzystne dla puszystych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lęk, paniczny lęk mnie niszczy, wszędzie widzę zagrożenie - dlaczego opisałam w dziale PTSD... sama nie jestem w stanie wyjść z domu, boję się... boję się z pozoru niewinnego dźwięku domofonu...

 

jestem na etapie buntu, podważam wszystko -

 

z jakiej racji społeczeństwo narzuca mi że jako bezrobotna mam być zgorzkniała? a ja widzę także to, że teraz więcej czasu przebywam z moim narzeczonym... jutro idę na warsztaty krytycznego pisania w stowarzyszeniu kobiecym BABA... dlaczego gdy już jestem w tej pracy mam o niej myśleć cały dzień? nie umiałam na stażu się odciąć, ledwo do domu przyszłam, zjadłam obiad a tu trzeba szykować ciuchy właśnie do pracy dnia następnego...

 

z jakiej racji narzuca mi się że będąc otyłą mam myśleć o dietach by się przystosować do panującego ideału piękna? z jakiej racji spycha się mnie na margines? i cały przemysł medyczny (straszą wszelkimi możliwymi chorobami, okaleczanie - zmniejszanie żołądka), farmakologiczny (różne specyfiki, trucizny na odchudzanie), kosmetyczny (kosmetyki na rozstępy itp.), dietetyczny - wiadomo, kasa...

 

z jakiej racji mając diagnozę choroby psychicznej mam być zależną od lekarzy i rodziny? lekarze zresztą wszelkiej maści nie wiadomo dlaczego zakładają że w każdej rodzinie panuje sielanka i informują o stanie zdrowia nawet wbrew woli pacjenta...

a tu jeszcze czytałam na WP że Donek nam szykuje niespodziankę, że będzie można wsadzać do psychiatryka osoby które nie popełniły przestępstwa http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Powrot-psychuszek-zmiany-w-ustawie-o-ochronie-zdrowia-psychicznego,wid,15370845,wiadomosc.html ... zaj****te pole do nadużyć, niedługo wsadzą wszystkich co myślą inaczej, naprawdę kreatywne i wrażliwe jednostki, naszprycują jakimiś świństwami po których chodzi się jak zombie i niewygodnych ma się z głowy; osoby molestowane których cała rodzina stoi murem za oprawcą tam się znajdą i nigdy nie dojdą prawdy... i cóż z tego że z diagnozą myślenia psychotycznego obroniłam pracę magisterską, że działam w partii, że mam niewyparzoną gębę, mocną stronę która dopiero się ujawnia i wzrasta... cóż z tego że jestem oddana idei...

 

z jakiej racji wchłonęłam i wciąż jest wokół mnie świat który uznaje kobiecość za coś gorszego? wchłonęłam m.in że tam śmierdzę, wchłonęłam przekonanie pt szanuj się w znaczeniu jak cię ktoś dotknie to jesteś łatwa... mówi mi się, że mam być miłą, uległą kobietką, z wiecznie proszącym wyrazem oczu i przepraszającym za to że żyję... szlag mnie trafia gdy słyszę że ofiary przemocy same są sobie winne, o wtórnie wiktymizującym wymiarze sprawiedliwości - debilnych pytaniach na przesłuchaniach i w sądzie... na tych co mówią sama się prosiła rzygam, to totalne dno równe sprawcom... jeszcze powiedzą że prowokuję tym że lubię kolorowe kolczyki - piórka...

 

buntuję się nawet przeciw konieczności prysznica wieczorem - czasami padam na ryj i mam ochotę wykąpać się rano...

 

napotkałam kiedyś na artykuł w którym było pytanie co bym zrobiła, co bym chciała gdybym wyzdrowiała...

 

chciałabym być niezależną, pewną siebie kobietą, odważnie sięgającą swoich celów... coś się nie uda - dzielimy na kilka mniejszych etapów... chcę mieć niewyparzony ryj, wolę etykietkę bezczelnej i pyskatej niż zalęknionej... a jednocześnie będę kochającą partnerką/żoną (to już w przyszłym roku :great: ), matką broniącą dziecka jak lew... chciałabym nadal się uczyć, rbić coś podyplomowo, uczyć się języków... i chciałabym zmienić fryzurę, wbrew temu że mówią że krótkie są niekorzystne dla puszystych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×