Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasz wspólny dzienniczek uczuć! ;-)


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

znalazłam pracę, dziś idę na 2 dzień szkolenia... na kasie w Carrefour... przeraża mnie praca z pieniędzmi, boję się że narobię manko... choć kolejki nie są tak gigantyczne jak w Auchan... tam nie za wiele zagrzałam miejsca, ledwie 4 dni i się rozchorowałam... zawsze to coś, jak nie dam rady zrezygnuję i poszukam czegoś nowego... chcę się dalej uczyć, chcę iść na studia podyplomowe i poszukać pracy w swoim profilu, nie widzę się w dalszych perspektywach na kasie...

 

mdli mnie od miesiąca, cholerne leki... jutro mam wizytę u lekarza, powiem mu o tej senności, zwala mnie jak dziecko o 18tej, potrafię spać kilkanaście godzin na dobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po 2 dniu szkolenia jestem bardzo negatywnie nastawiona do tej pracy, wszystko mi się pierdoliło, nie mogłam nic zapamiętać, do tego gadało mi po nieprzyjemnym komentarzu klienta bo nie mogłam znaleźć kodu na towarze... i tak głosy towarzyszyły mi pół dnia szkolenia... nie mam na szczęście jeszcze umowy... a stawka marna... ręce mi się trzęsły... nie wiem, ja się chyba nie nadaję na kasę... :cry::cry::cry:

 

jak wróciłam to po prostu amba, cały czas klęłam, w głowie kołatały się absurdalne myśli, słyszałam skaner kasowy...

 

weszłam się w spódnicę w którą nie weszłam 1,5 roku temu :D czekała aż schudnę...

 

dziś mam psycholog i lekarza, wszystko pod rząd, od jednego idę do drugiego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malpka bubu - poczekaj, moze sie jakos ulozy, to dopiero pierwszy dzien i masz prawo byc skolowana. Jesli nie bedzie zmiany na lepsze to znaczy, ze ta praca nie dla Ciebie (nic w tym zlego, nie kazdy moze kazda prace wykonywac) i trzeba szukac dalej. Inna rzecz, ze jak jest z praca sami wiemy i bierze sie, co popadnie... Bledne kolo sie zamyka. A jesli sie bedziesz zmuszac to wyjdzie tylko na gorsze bo odbije sie na Tobie i Twoim zdrowiu. Do pracy z ludzmi trzeba miec predyspozycje, niestety - i odpornosc na ich rozmaite humory (ktore nie zaleza od nas ani na nie nie mamy wplywu).

 

U mnie zas po japonsku: jako-tako.

Powinno byc hiper optymistycznie i wogole bo w poniedzialek jade na 10 dni na wakacje (w dupie mam swieta, zrobie cos, znajomi przyjda ale oni zawsze przychodza na sepa wiec niech sie ciesza tym co bedzie, wysilac sie nie zamierzam). Juz jestem spakowana, wszystko gotowe tylko podroz zejdzie mi od 6.30 do 15.30 (pociag, autobus, samolot). Potem na miejscu jakies zakupy i po dniu bo dzien teraz krotszy.

Jade z synem, na wieczory przygotowalam sobie kilka ciekawych seriali do obejrzenia bo raczej nie wyjde a nawet by mi sie nie chcialo. Mnie to juz nie bawi. Wole sobie w spokoju posiedziec.

Zreszta - cale dnie bedziemy w trasie to wieczorem tylko odpoczynek albo polazic po plazy przed snem - plaza jest jakies 1,5 km a to dla nas tyle co dla byka ziemniak ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o naburmuszonych i chamskich klientów - ich spotyka się codziennie, więc pod tym względem się nic nie zmieni, chyba, że małpka zmieni nastawienie do tej pracy i ludzi, podejdzie do tego wszystkiego tak z dystansem, nie będzie brać słów niektórych na poważnie, a to jest trudne. Bo to co złe - zostaje na dłużej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znalazłam inną pracę, jako telemarketerka, jestem po szkoleniu, zaczynam w poniedziałek...

 

jestem u rodziców, zobaczyłam mojego ukochanego braciszka!!! :great:

 

odliczam do ślubu... kocham i jestem kochana... za pół roku staniemy w USC i będziemy składać przysięgę małżeńską :yeah::yeah::yeah: ... kochany dziczek (jak zobaczył dziki w zagrodzie tam gdzie ma być wesele zrobił minę rozbawionego dziecka stąd to... :pirate: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tego dosyć, matka powiedziała, że skoro mieszkamy jak mieszkamy i ona była/jest nieszczęśliwa, to musi na kimś odreagowywać i to oczywiste, że to będę ja. Ona nawet się przed tym nie wzbrania, mówi jak jest - skoro ona "cierpi", to czemu ja mam być szczęśliwa?

W dodatku poszły w ruch moje wspomnienia, zaczęłam jej wypominać co robiła mi w dzieciństwie, to się tego wypiera i wmawia mi urojenia. I tak jest zawsze, nawet jeśli coś zrobiła pięć minut temu, będzie opowiadać jak chora jestem i że wszystko zmyślam. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tego dosyć, matka powiedziała, że skoro mieszkamy jak mieszkamy i ona była/jest nieszczęśliwa, to musi na kimś odreagowywać i to oczywiste, że to będę ja. Ona nawet się przed tym nie wzbrania, mówi jak jest - skoro ona "cierpi", to czemu ja mam być szczęśliwa?

W dodatku poszły w ruch moje wspomnienia, zaczęłam jej wypominać co robiła mi w dzieciństwie, to się tego wypiera i wmawia mi urojenia. I tak jest zawsze, nawet jeśli coś zrobiła pięć minut temu, będzie opowiadać jak chora jestem i że wszystko zmyślam. :roll:

U mnie zas na proby przypomnienia bylo zakrzykiwanie i wypominanie mi moich przewin - prawdziwych lub nie, mniej lub bardziej waznych, niesubordynacji urastajacej do rozmiarow zbrodni - i wpedzanie w totalne, wszechogarniajace poczucie winy oraz niewdziecznosci. Matka, rodzice przeciez tyle dla mnie zrobili a ja jak wogole smiem nawet tak pomyslec (niezgodnie z ich linia) jak smiem podwazac ich zaslugi, jak smiem miec wlasne zdanie (to ostatnie to moj dodatek osobisty)? Dyskusji nie bylo - ba, nawet nie bylo najmarniejszych szans na nia bo matka jak nie miala argumentow to sie darla jak zacieta plyta, potrafila powtarzac jedno zdanie kilkanascie razy w kolko az mnie sie znudzilo przekrzykiwanie i na zasadzie "madry glupiemu ustapi" - ustapilam. Ona uznawala, ze to jej wygrana. I na tym wszelkie proby rozmowy sie konczyly.

 

Dzienniczek uczuc... Jestem przytloczona po powrocie z tzw wakacji (bo dla mnie odpoczynku wielkiego nie bylo, tylko zmiana miejsca) - roboty w sroc. Syn zostawil prania tyle co batalion piechoty, w domu jeszcze karaluchow nie ma ale "koty" kurzu w katach juz widac. Swieta za pasem a tu zadnych dekoracji jeszcze nie ma. Wszystko ku*wa na mojej glowie. I tym jestem zmeczona. Ledwie sobie radze. Syn tlumaczy sie (glupio) egzaminami a gra do rana na kompie. Nie kaze mu robic nie wiadomo czego ale prosze od miesiaca o umycie podworka karcherem i o zniesienie choinki plus ozdoby ze strychu. Oraz o zalozenie lapek na myszy.

Zaraz musze isc na zakupy bo w lodowce swiatlo i troche smrodu (nie moge zlokalizowac przyczyny).

Troche boli mnie noga bo stanelam na czyms ostrym we wtorek na plazy. Nic powaznego, odkazilam.

Na wakacjach nie odpoczelam, zmeczylam sie tylko. Od niedzieli calkowicie stracilam powera. Musze wyjezdzac sama. Tylko wtedy odpoczywam.

 

-- 13 gru 2013, 15:31 --

 

Nie kaze mu robic nie wiadomo czego ale prosze od miesiaca o umycie podworka karcherem

Umyl. Na odpierd*l sie ale umyl. Jakosc gleboko w dupie schowana. OK, OK, juz sie nie czepiam. Mialo byc zrobione - jest.

i o zniesienie choinki plus ozdoby ze strychu. Oraz o zalozenie lapek na myszy.

bedzie zrobione tylko jeszcze nie wiem kiedy :evil: Choinke z przyleglosciami moglby zniesc dzisiaj to bym juz ubrala, zrobila ozdoby okienne i takie tam - byloby z glowy. Jak ja ku*wa nie cierpie liczyc na kogos i byc zalezna od czyjegos widzimisie bo zawsze wychodze na tym jak Zablocki na mydle, najczesciej w konsekwencji sama to robie ale ze strychu nie jestem w stanie niczego wiekszego wytaszczyc.

w lodowce swiatlo i troche smrodu (nie moge zlokalizowac przyczyny)

Zgodnie z zasada: jesli nie mozesz wroga pokonac to sie do niego przylacz, smrod w lodowce zabilam francuskim serem plesniowym (mniam!) i polowa swiezego pstraga (na kolacje).

Humor mi sie poprawil zdziebko ale w chacie nadal jak po przejsciu hordy tatarskiej albo kilkudniowej imprezie z uzywkami. Z wolna ogarniam pranie i odwieczny problem: tyle mozna wyprac ile sie powiesi w goscinnym pokoju, w pracowni juz nie wstawiam suszarki bo nie ma sie gdzie ruszyc (ta opcja tylko pod moja nieobecnosc). I nadal pelny kosz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja matka mnie dziś przytuliła. oczywiście ja jej nie, stałam jak słup i pytałam "co robi", dziwne... musi mieć w tym swój jakiś ukryty cel.

nawet się dziś nie upiła.

widzę się z kuratorem niedługo, ale ona o tym nic nie wie, przynajmniej ode mnie... czy kurator jej coś mówił, że chce się ze mną spotkać... nie mam pojęcia.

czuję się manipulowana

JAK sądzicie ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomina mi się że rodzice na święta kupowali mnie i bratu chałwę choć ja nie cierpiałam i oddawałam bratu i tyle z tego miałam. Kupili nam na spółkę jamnika-magnetofon, to tylko brat mógł słuchać a ja kiedy on był w szkole z resztą to jemu kupowali kasety mi nie chcieli chociaż prosiłam to mówili "po co ci". W końcu nauczyłam się niczego nie wymagać, o nic nie prosić, byłam grzeczną dziewczynką i całkowicie nieważną. To bratu pierwszemu sprawili psa, mi potem trafił się podrzutek, ale tata mi go zabił, mówił że "to psi down",ale ja go kochałam był mój i go broniłam. Kupowali bratu bobo fruty których też nie cierpiałam i oddawałam swój bratu, zamian zostawałam z niczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kompletny atak paniki... dlaczego ojciec ciągle traktuje mnie jak małe dziecko, nie omieszka nawet z głupimi uwagami przy kimś... najlepiej, żebym zawsze była cichutka, uległa i pewnie do tego chudziutka... agresją reaguje na próby zwrócenia mu uwagi że to nie śmieszne... koorwa!!! i dolałam sobie alkoholu do picia, może to mnie uspokoi... :cry::cry::cry::evil::evil::evil:

 

-- 27 gru 2013, 10:09 --

 

niemożliwe, żeby mój pobyt w domu obył się bez kłótni, oni chcą bym przestała się leczyć, mam wrażenie że jest im na rękę utrzymywanie u mnie niskiego poczucia własnej wartości :evil::evil::evil:

 

-- 28 gru 2013, 13:04 --

 

mam dość, dzień w dzień to samo... przyczepili się dziś jakiegoś wpisu nie wiem gdzie w necie... i niszczy się to co z wielkim trudem wypracowuję na terapii... mam dość, najchętniej zasnęłabym i obudziła się 7 stycznia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To moj pierwszy wpis tutaj

nie wiem czy tylko chce pojeczec czy poczuc sie mniej samotna

 

Czuje sie strasznie sama. Objektywnie, moje zycie jest ok

tylko, ze jestm strasznym loserem i mam poczucie, ze to sie nie zmieni, czasami (za czesto) mysle o samobojstwie i boje sie, ze kiedyc cos sobie zrobie... a mam cudowne dziecko i nie chce mu zrobic krzywdy. Ale to jest tak, ze czasem mnie wszystko przerasta, mam wrazenie, ze jestem po prostu samolubem i chce uciec. Kiedys ksiazka albo film byly ucieczka. Teraz wszystko jak krew z nosa.

 

Teraz mam w odwiedzinach mame. Caly czas mi marudzi, ze jestem chora psychicznie i ze musze sie leczyc. Mowie jej, spokojnie, ze probowalam leczenia, ale nikt mi nie pomoze. Bo mam nakickane w glowie. Musze to jakos poukladac sobie. Z czyjas pomoca, ale psychatrzy zawiedli (jedynie wpadlam w nalog z clonazemapem dzieki 'leczeniu').

 

Nie chce zwalac winy na nia, ale ona tak to odbiera. Mowie jedynie, ze nasze zycie rodzinne bylo nieudane. 'Jest mnostwo ludzi, ktorzy mieli gorzej'.'Nigdy sobie niczego nie poukladasz, nie ma co wracac do przeszlosci.'

A potem narzeka i wpada w amok na moj temat- wszysto robie zle. Tak bym chciala z niaporozmawiac, ale zwykle konczy sie na obwinianiu mnie o klamstwa (teraz przeczytalam, ze DDA so mistrzami w klamstwach. Czy jest mozliwe, ze klamie az tak, ze sama o tym nie wiem? Moze jestem zupelnie nieprzytomna i zawsze wszystko zle widzialam- ale na milosc Boska, przeciez jakis tam rozumek mam i jakas pamiec tez... o rety.)

 

No nic, probuje kazdy dzien poprawiac chocby troche.

'Probujesz od lat i nic sie nie zmienia'.

No tak, I'm a loser baby

sorry, ze tak jecze nad soba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasami (za czesto) mysle o samobojstwie i boje sie, ze kiedyc cos sobie zrobie... a mam cudowne dziecko i nie chce mu zrobic krzywdy. Ale to jest tak, ze czasem mnie wszystko przerasta

 

...mnie też przerasta.

Nie myślę o samobójstwie w kategoriach, że to zrobię. (Tak myślałam kiedyś)

Nie można czegoś takiego zrobić swojemu dziecku.

Więc to rozwiązanie nie wchodzi w grę.

Ale jest mi czasami bardzo ciężko. Życie, samotność mnie przerasta. Tak jest teraz Od paru dni nie mogę sobie poradzić.

Nachodzą mnie myśli, że już nie chcę tak, nie umiem, mam dość. Ale ostatnim razem jak wykrzyczałam, że chcę umrzeć to wylądowałam na ostrym dyżurze i miałam wrażenie, że Bóg mnie wysłuchał i zaraz umrę. A wtedy nie chciałam umierać, myślałam tylko o tym, że nie chcę zostawiać mojej małej córeczki.

I teraz już wiem, że nie chcę umierać, ale z drugiej strony to życie, ta samotność...nie umiem tego przeskoczyć.

No i chodzę na terapię właśnie po to...między innymi po to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie można czegoś takiego zrobić swojemu dziecku.

Więc to rozwiązanie nie wchodzi w grę.

(...)

I teraz już wiem, że nie chcę umierać, ale z drugiej strony to życie, ta samotność...nie umiem tego przeskoczyć.

No i chodzę na terapię właśnie po to...między innymi po to...

 

Nie, nie wchodzi w gre zaiste...

 

Jestes samotna, bo nie masz nikogo (oprocz coreczki?) czy tak sie czujsz?

Ja sie czuje samotna nawet jak jest ludzi w ducke.

Czasami przypominam sobie moj slub, jak to przyjaciele przyszli i bylo pieknie. Nie wiem jak ta 'samotnosc' funkcjonuje.

Trzymaj sie.

 

No i dobrego Sylwestra, nawet jak ktos nic nie robi, to mam nadzieje, ze z lekka i wesola dusza!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotnosc - no wlasnie? Co to jest? Czy stany depresyjne nie biora sie z niskiego poziomu serotoniny (czyli braku zwyklego, ludzkiego ciepla?).

Mam super znajomych, niech szlag trafi. Nie dosc, ze od wczoraj mam obnizony nastroj to na dodatek dzisiaj zauwazylam, ze samochod jest zarysowany. Robota syna, chyba o mur przy wyjezdzie. Nie przyznal sie i udale glupiego a mnie to wkur*ia bo jestem zdania: najgorsza prawda ale prawda. Nie byloby mi tak przykro i nie dolozyloby sie to do caloksztaltu.

Chcialam sie deczko wygadac - dzwonie do jedynych w tym momencie dostepnych znajomych (przy okazji skladam im zyczenia) a oni na to: moglo sie zdarzyc cos gorszego.

No zesz ku*wa mac!

Moglo. Ale sie nie zdarzylo. Jednemu gowno smierdzi dopiero wtedy, jak stoi w nim po szyje, innemu po kostki.

I tak sobie uswiadomilam - przeciez wieksza czesc zycia - od dziecinstwa wlacznie - spotykalam sie z taka wlasnie postawa. Nic sie nie stalo, moglo byc gorzej, wyolbrzymiasz, przesadzasz, sama sobie jestes winna bo to czy tamto. I porownywania mojej niedoli do kataklizmow typu wojna swiatowa czy zaraza. Ergo: moje bolaczki nie sa wazne. Nie powinnam odczuwac smutku, zalu, cierpienia bo nie mam powodu. Na prawo do cierpienia trzeba sobie zasluzyc.

I dlugie lata odczuwalam wlasnie tak - ze skarzyc sie to nie pasuje, wstydzilam sie ze jest mi zal czy przykro, ze cierpie. Jest zle, cos boli - czy cialo, czy dusza - to moze faktycznie moja zasluga bo czegos tam nie dopelnilam albo postaralam sie za bardzo. Zreszta - po co sie skarzyc, i tak nikt nie wyslucha a jeszcze zruga czy wysmieje.

Nie okazywalam bolu bo co by to dalo?

 

Mnie - i pewnie wielu innym w podobnej sytuacji - chodzi jedynie o wysluchanie. O walidacje moich odczuc. O bycie przy mnie tu i teraz. Bol minie bo zawsze mija, problemy mozna rozwiazac. I tak sie rozwiaze tylko o ilez latwiej gdy ma sie swiadomosc zyczliwych dusz obok.

I chyba to jest samotnosc, kiedy w potrzebie nie widzimy kogos takiego. Kiedy nie ma tak naprawde do kogo sie zwrocic bez paskudnego uczucia zabierania komus czasu, zawracania glowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja często jestem naprawdę samotna. Dziś np jestem w domu nie z wyboru sama z córką. "Przyjaciele" zawiedli. Zresztą nie pierwszy raz.

Nie mam dziś ochoty udawać, że jest wszystko dobrze. Czuję się potwornie samotna i opuszczona przez wszystkich. Mam żal do wszystkich, a najbardziej do siebie, do losu. Czuję się żałosna. Nie wiem co ze mną jest nie tak:( Żałośnie wręcz użalam się nad sobą.

 

Nigdy nie szukałam powierzchownych relacji. Moja relacja z moim mężem była bardzo emocjonalna, bardzo bliska. Dlatego tak bolało i boli mnie nadal rozstanie z nim. Mam wrażenie, że był jedyną osobą w moim życiu, która mnie rozumiała i starała się zrozumieć. Która była ze mną naprawdę. Do czasu oczywiście.

Moja terapeutka mówi, że zachowuję się jak alkoholik, który tęskni do picia. Coś w tym jest...

Ale ta potworna samotność...

Zaznałam dużo bólu w życiu i fizycznego i psychicznego, ale ta samotność jest gorsza od wszystkiego

 

Mnie - i pewnie wielu innym w podobnej sytuacji - chodzi jedynie o wysluchanie. O walidacje moich odczuc. O bycie przy mnie tu i teraz. Bol minie bo zawsze mija, problemy mozna rozwiazac. I tak sie rozwiaze tylko o ilez latwiej gdy ma sie swiadomosc zyczliwych dusz obok.

I chyba to jest samotnosc, kiedy w potrzebie nie widzimy kogos takiego. Kiedy nie ma tak naprawde do kogo sie zwrocic bez paskudnego uczucia zabierania komus czasu, zawracania glowy.

 

Moja terapeutka zawsze uważnie słucha i zwykle mówi, że rozumie co czuję:). Mi to nie wystarcza:(

Bardzo brakuje mi drugiego człowieka, ale tak naprawdę, nie do powierzchownych relacji. A takich prawdziwych nie umiem stworzyć:(

 

-- 05 sty 2014, 01:52 --

 

Generalnie jestem jakoś w gorszym stanie ostatnio.

Na terapii zastój jakiś. Czuję, że nie dochodzę do żadnych wniosków. Choć może wgłębianie się w terapię jest zbyt bolesne i zbyt powierzchownie do tego podchodzę. Chciałabym już być po:(

W styczniu kolejna sprawa rozwodowa, choć tak naprawdę pierwsza, bo mój mąż ciągle się odwołuje, prosi sąd o odroczenie. Jak rozwód ma się skończyć, skoro nawet na dobre się nie zaczął?

W pracy non stop jak na szpilkach, ale wmawiam sobie, że muszę się cieszyć tą pracą, bo przynajmniej daję jakoś radę utrzymać siebie i córkę. Znów jestem niewdzięczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×