Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zakończenie terapii


L.E.

Rekomendowane odpowiedzi

Prakseda: pewnie takie komunikaty mają na celu otrzeźwienie pacjenta, obuchem w łeb. myślę, że mówiąc coś takiego t. zakłada, że może sobie pozwolić na mówienie, że przesadzam bo co komu mówienie o załamaniu jak sobie popłacze trochę, pomęczy z własną rezygnacją a potem i tak prędzej czy później weźmie się do nadrabiania zaległości.

oczywiście, że ja czuję się wtedy zupełnie nierozumiana i uznaję że ona wyobraża sobie, że jest lepiej ze mną niż w rzeczywistości.

 

czy ktoś z Was tu obecnych kończył terapię na takim poziomie lęku? bo też sobie tłumaczę, że to chyba normalne uczucie. no właśnie. kończenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, po części się zgadzam. to tekst który równie dobrze mogłaby wygłosić moja przyjaciółka która w ten sposób reaguje kiedy mówię że z czymś mi trudno. ucinanie dyskusji. clear cut. odwrót na pięcie.

 

od terapeutki mogłabym wymagać innej reakcji, ale widać taki ma styl odpowiedzi na rzeczy (dla mnie) trudne. racjonalizuję, ze po to że ma mnie otrzeźwić i pozwolić na zmianę perspektywy (?). emocjonalnie jednak wcale nie działa. i tak, powoduje poczucie winy, ze mimo całej pracy jaką wykonałam i terapii jaką ona ze mną prowadziła ja nadal "chcę" zniknąć i nie mierzyć się już z niczym więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie tyle o bezwarunkową akceptację mi chodzi co o potrzebę bycia wysłuchaną i konfrontacje z myślami, które normalnie zostawiam dla samej siebie. jak nie będzie już t. to trochę zabraknie wentyla bezpieczeństwa (co nie oznacza, że o wszystkim jej mówiłam. o myślach s. nigdy wprost. ale też dlatego, że chyba nie ma jak pracować z takimi myślami (?))...więc co stanie się, jak nie będę już miała gdzieś z tyłu głowy możliwości typu "przeczekaj jakoś ten tydzień a potem przegadaj z nią co się stało. może jak wspólnie dojdziecie do odpowiedzi, to przestaniesz wpadać w takie stany"? co się stanie?

 

chyba to co z innymi ludźmi. będę musiała funkcjonować bez wsparcia. ktoś kto to przeszedł, może się podzieli wnioskami z życia po terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fajnie Ci i miło coś takiego przeczytać. chciałabym być na tym etapie, ale chyba sobie nie pozwalam na pożegnanie. w sensie: myślę, że jest całkiem w porządku z moimi emocjami i mogę iść sobie dalej sama a potem nagle tracę kontrolę. dziś szłam we wzglednie dobrym humorze i nagle mnie tak zgieło w pół, że do teraz nie wiem co się stało. mam mnóstwo objawów (chyba?) lękowych nad którymi (chyba?) nie panuję a których wcześniej nie czułam w takim natężeniu. z jednej strony myślę że to żałosne, bo może w ten sposób chcę zatrzymać opiekę t., z drugiej - dociera w głąb tego tunelu w którym jestem to co ona mówi i stwierdzam,że nie powie mi nic nowego i nie pomoże inaczej niż do tej pory. miotam się między niemym wrzaskiem "proszę, pomóż mi" a tak samo niemą;) rezygnacją połączoną ze złością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. , z drugiej - dociera w głąb tego tunelu w którym jestem to co ona mówi i stwierdzam,że nie powie mi nic nowego i nie pomoże inaczej niż do tej pory. miotam się między niemym wrzaskiem "proszę, pomóż mi" a tak samo niemą;) rezygnacją połączoną ze złością.

coż,ja czuję b. podobnie i dlatego następna sesja będzie raczej ostatnią - a po dzisiejszej ,gdzie terapeuta (po prawie dwóch latach rozmów) myślał, że moje dziecko chodzi do przedszkola (a nie szkoły!) poczułam, ze faktycznie zle trafiłam...Czasem, zwłaszcza mając wiedzę na temat terapii/ nurtu etc."usprawiedliwiamy" terapeutów i ich pewne zachowania, bo w końcu ktoś jest niby naprawdę z nami...a myślę, że jak od dłuższego czasu czujemy,że coś idzie nie tak należy rozważyć rezygnację z danego terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acherontia-styx, oczywiście,ze to nie największy błąd (choć wiek dziecka jest akurat istotny w organizacji swojego życia/czasu ; w jakim się jest miejscu w życiu- to bardzo istotne, też dla terapii !), ale tez coś co świadczy o stosunku do pacjenta (wiesz jak ktoś ma słabą pamięć lub przesadza z ilością pacjentów- to kto broni robić notatki ?etc) Ja akurat osobiście nie wyobrażam sobie nie pamiętać faktów o pacjencie (ale to już mój perfekcjonizm ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spodziewałam się,że wejdę w złość. mam nadzieję, że to tylko etap. po raz pierwszy odkąd się znamy byłam niemiła dla mojej t. a teraz mam wyrzuty sumienia. nie wiem jak powinnam postępować - mówić o złości na koniec terapii czy wciąż próbować ruszać nieruszone tematy. chciałabym nie mieć już myśli samobójczych. wracają z całym natężeniem. więc siedzę u niej ledwo kontaktując a ona mi mówi, że świetnie sobie radzę. nic dziwnego w sumie, że się zirytowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, rozumiem. Ciekawa byłam jak to jest, jak człowiek się czuje... T. mówiła Ci, że taka żałoba będzie? Jak długo na terapii przygotowywałaś się do zakończenia?

Na pewno jesteś i trzeba być dzielnym :smile: i czerpać teraz z tego co się dostało, wypracowało. Wydawało mi się jednak, że jak coś to można wrócić na terapię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, ojej, współczuje Ci całej tej sytuacji. Ja właśnie boje się panicznie jak ognia, ze terapeutka zajdzie w ciążę i nagle powie, że musimy kończyć. Muszę jej to powiedzieć i zapytać jakoś tak nie wprost, czy w najbliższym czasie może się coś takiego wydarzyć, że nie będziemy mogły kontynuować terapii. Jestem rozgrzebana, chodzę na terapię przeszło półtorej roku i czuje, że jeszcze sporo przede mną, angażuje się ostatnio bardzo mocno i mam takie lęki. Ja również nowej terapii bym nie zaczynała. Z terapią to trochę jak z związkiem ;) nie prędko chce się wchodzić jeszcze raz w to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapeutka zaszła w ciążę

:mrgreen:

Na szczęście mojej to nie grozi ze względu na wiek.

No ale istnieją jeszcze inne sytuacje gdzie terapeuta może zakończyć terapię, chociażby jego przeprowadzka.

Ja nie mam obaw o swoją terapeutkę. Jest taka stateczna, że wydaje mi się, że tylko jej śmierć mogłaby nas rozłączyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja zakończyłam niedawno swoją terapię, po prawie 2,5 roku.Dokonałam tego w zgodzie ze sobą, wtedy, gdy przyszedł na to czas. Była to moja decyzja bo przyszedł taki dzień, że w końcu poczułam swoją ogromną siłę i gotowość by iść dalej sama, pokochałam siebie, doszłam ze sobą do ładu. Terapeutka przyklasnęła tej decyzji i powiedziała, że jest o mnie spokojna. Zakończenie terapii to był dla mnie chyba najważniejszy moment tego całego terapeutycznego procesu, bo i też całe prawie życie zmagałam się z lękiem przed rozstaniem, odchodzeniem, przemijaniem.Wiecie- takie zetknięcie z demonami. Terapia jednak dała mi siłę i doświadczyłam w końcu dobrego rozstania... Dobre nie znaczy łatwe, a trudne nie oznacza złe- Oprócz pięknego, wzruszającego zakończenia, pełnego bliskości i ciepłych słów przyszedł potem czas żałoby po stracie naprawdę bliskiej osoby. W końcu po takim okresie byłam do T. bardzo przywiązana i miałyśmy super relację. Czas żałoby,bólu, rozrywającej serce tęsknoty i morza łez był mi potrzebny. Dzięki temu, że pozwoliłam sobie na te wszystkie emocje dziś jest mi łatwiej. Tęsknię zdrową tęsknotą i uśmiecham się do siebie na myśl o T. i mojej terapii. Sama sobie daje wsparcie.

Do czego zmierzam... chciałabym wlać trochę otuchy w osoby, które panicznie boją się końca terapii, zerwania relacji, utraty kontaktu z T... do tego można dojrzeć, a takie pożegnanie naprawdę może być piękne. Trzeba dać sobie czas. Tego Wam życzę- czasu i sprzyjających okoliczności niezaburzających Waszego procesu. Pozdrowienia dla Wszystkich w terapii, po terapii lub myślących o podjęciu jej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakończenie terapii? Boję się tego od pierwszej sesji. Wtedy myślałem, że do końca jeszcze kawał czasu, a tu minęło jak z bicza strzelił.

Czuje,że zbliżam się nieuchronnie do końca i już wiem, że jestem od wizyt u niej całkowicie uzależniony. Pomimo dość ciekawego i intensywnego życia towarzyskiego, żyje od sesji do sesji. Gdyby najlepszy kumpel powiedział mi że wyjeżdża na stałe i , że się nigdy nie zobaczymy to spłynęło by to po mnie jak po kaczce. Jeśli chodzi o moją psychoterapeutkę jest zgoła odmiennie. Czasami zastanawiam się czy nie cierpię na Zespół Munchausena, bo czuje, że jest we mnie jakiś wewnętrzny sabotażysta, który tak na prawdę nie chce stanąć na nogi,tylko zwrócić na siebie uwagę. Tak sobie teraz myślę, że nie potraktowałem terapeutki jako człowieka który pomógł by mi w wewnętrznej przemianie, lecz jako ostatecznego powiernika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że jeśli boję się zakończenia terapii, to może lepiej przejąć stuprocentową kontrolę nad tym i po prostu po następnej sesji bez słowa tą terapie przerwać i z niej zrezygnować. Na spokojnie zadaje sobie pytanie. Co mi ta terapia dała? Od samego początku było ze mną coraz gorzej. Zrobiłem się płaczliwy, melancholijny, taki jakiś zobojętniały, później doszedł epizod nerwicowy ( nawrót po kilku latach), teraz mam myśli o dość, mówiąc eufemistycznie, nie ciekawej treści! Gdybym wiedział, że tak będzie to bym nawet nie zaczynał tej całej terapii. Lubię doszukiwać się we wszystkim drugiego dna i ukrytych motywów, i podejrzewam, że totalnie podświadomie, chciałem tą terapią napisać pamiętnik, przekazać komuś wszystkie moje myśli, uczucia,emocje i wydarzenia z mojego życia i tym samym przyklepać pewną decyzję, która we mnie gdzieś tam skrycie od małego dzieciaka siedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leptosomatyk, Terapia to proces podczas którego następuje w sposób zupełnie naturalny pogorszenie stanu. Pacjent odnosi wrażenie, że jest w gorszym stanie, niżeli przyszedł na terapię. Takie stany trzeba przetrwać informując o tym stanie rzeczy terapeutę. Gdyby można było przedstawić Twoje samopoczucie w trakcie całego procesu terapeutycznego jako linię, to wyglądałaby jak sinusoida... dołki naprzemiennie z górkami.

Może dlatego zrobiłeś się bardziej wylewny bo nigdy nie pozwalałeś sobie na takie emocje? A może po prostu nie miałeś w nikim oparcia?

Cierpliwości, wszystko ułoży się, a teraz czerp jak najwięcej z tych wizyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×