Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy czuliście się kochani


klarunia

Rekomendowane odpowiedzi

Monar, ja już powoli przestaję. Owszem, dużo zawdzięczam rodzice, szczególnie materialnie (szkoła, terapia itd), ale nie mam siły, by być taka jak oni chcą.

 

A co z innymi ludźmi? Też czujesz się podobnie?

 

I nie myśl, że nie zasłużyłaś. Tak na pewno nie jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyną osobą która, mówiła mi to słowo była babcia. Spędzałam u niej całe weekendy, wakacje. W pewnej chwili traktowałam ją jak matkę i każdy, powrót do domu to były łzy (płakałam sama w pokoju bo nie umiałam okazywać emocji przy innych) bo babcia była w dość podeszłym wieku i zawsze bałam się tego że, jak wrócę do domu, ona umrze a wtedy zostanę sama jak palec, bo tylko przez nią czułam się kochana, akceptowana i chciana.

Ja miałem tak, że bardziej lubiłem przebywać w domu u mojej babci niż z rodzicami. Jakoś czułem się tam lepiej i tak jakby bezpieczniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sophia S., czy czuję się potrzebna innym? W towarzystwie zwykłam dominować, więc czuję się ważna, zatem i potrzebna. Ale to też nie zawsze, zależy jeszcze jaki mam humor, jaki dzień. Jeśli humor zły, to nie czuję się NIKOMU potrzebna. Unikam jakichkolwiek spotkań, zatem - nie dopuszczam do siebie tego, by poczuć się potrzebną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyną osobą która, mówiła mi to słowo była babcia. Spędzałam u niej całe weekendy, wakacje. W pewnej chwili traktowałam ją jak matkę i każdy, powrót do domu to były łzy (płakałam sama w pokoju bo nie umiałam okazywać emocji przy innych) bo babcia była w dość podeszłym wieku i zawsze bałam się tego że, jak wrócę do domu, ona umrze a wtedy zostanę sama jak palec, bo tylko przez nią czułam się kochana, akceptowana i chciana.

Ja miałem tak, że bardziej lubiłem przebywać w domu u mojej babci niż z rodzicami. Jakoś czułem się tam lepiej i tak jakby bezpieczniej.

 

Dokładnie. U babci zawsze było spokojnie, codzienna (aż do znudzenia...) rutyna, zawsze o tej samej kolacja, dobranoc, spanie, wszystko takie normalne i poukładane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, ja z kolei jestem zbyt niepewna siebie, by dominować, przez co wielu ludzi mnie wykorzystuje. Teraz może nie aż na taką skalę, ale zdarza się, że kurczowo się trzymam czegoś, bo może "potem będzie lepiej".

 

 

Kokojoko, ja przez pierwsze lata życia wiele czasu spędzałam z dziadkami - rodzice uczyli się/pracowali, więc u dziadków był drugi, jeśli nie ten pierwszy dom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sophia S., hymmm... ja też jestem niepewna siebie, a jednak to nie przeszkadza mi w dominowaniu. Dziwne.

jak dominuję, to zwiększam swoją wartość, znaczę więcej... tym zwiększam swoją samoocenę.

 

-- 11 kwi 2013, 23:45 --

 

jak są jakieś imprezy, to ja wszystkich rozkręcam, wyglądam tak, jakbym siebie lubiła... może nadal udaję?! sama nie wiem. :roll:

ale ja mam taki charakterek, że lubię kurcze zwracać na siebie uwagę. :bezradny: mam zawsze coś do powiedzenia i to, co mówię, jest świętą prawdą.

kupy się nie trzymam :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, no ja w sumie jestem dość nieśmiała, kiedy znajdę się w grupie ludzi, którym nie ufam. Ale wynika to chyba z tego, że przez długi czas wmawiano mi, że jestem idealna, że nie powinnam zadawać się z "ludźmi gorszymi ode mnie"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sophia S., Ja mam tak jakoś, że jak otaczają mnie nowi ludzie, to zazwyczaj jestem bardzo śmiała, łatwo ze mną złapać kontakt, z natury jestem towarzyska i po prostu jest mi łatwiej. Jestem towarzyska, ale też zagubiona i znienawidzona przez siebie samą. Pomimo to, że nienawidzę siebie, nie akceptuję, to lubię zwracać uwagę, bo wtedy oznacza, że jednak jestem akceptowana przez innych, inni zwracają na mnie uwagę. W domu tego nie miałam. Uwagę mojego ojca skupiali brat i matka. :? Ja się nie liczyłam. Ja się wtedy liczyłam, gdy robiłam coś nad wyraz dorosłego. Np. szłam do pracy będąc dzieckiem, mając 5 lat przechodziłam sama przez ulicę do sklepu np. po piwo dla mamusi. Szłam do pracy, by spędzić z którymś z rodziców czas (mieli dwa sklepy). Nie mieli czasu w domu, a ja szukałam ich uwagi w pracy. Wtedy naprawdę zwracali na mnie uwagę. Albo wiesz, kiedy były najlepsze chwile mojego życia? Gdy trafiałam do szpitala. Ojej... Kocham te czasy. Nie było awantur, jak widziałam matkę, to trzeźwą, rzadko bywali, miałam spokój, ale dzwonili, pokazywali, że im zależy, mimo że i tak czasu dla mnie nie mieli - bo ktoś musiał zarobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomimo to, że nienawidzę siebie, nie akceptuję, to lubię zwracać uwagę, bo wtedy oznacza, że jednak jestem akceptowana przez innych, inni zwracają na mnie uwagę. W domu tego nie miałam.

Ja mam tak, że czuję potrzebę zwracania na siebie uwagi, czasem silną, czasem słabą. Ale tak czy tak, staram się to powstrzymywać i nie robić nic, by się komuś rzucić w oczy. A gdy jednak ktoś zwróci na mnie uwagę, to czuję się jakiś taki... osaczony.

 

Albo wiesz, kiedy były najlepsze chwile mojego życia? Gdy trafiałam do szpitala. Ojej... Kocham te czasy. Nie było awantur, jak widziałam matkę, to trzeźwą, rzadko bywali, miałam spokój, ale dzwonili, pokazywali, że im zależy, mimo że i tak czasu dla mnie nie mieli - bo ktoś musiał zarobić.

Nie znosiłem pobytów w szpitalu. No tylko jedna rzecz mi się podobała, zupa mleczna na śniadanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LATEK50, no to tak jak ja. Tyle, że we mnie jest jeszcze nadzieja, jeszcze są ostatki sił na podjęcie walki, jeszcze trochę... I będzie lepiej.

 

-- 12 kwi 2013, 14:36 --

 

I wiele osób mnie nie zrozumie, ale ja właśnie przez cięcie mam jeszcze siłę. Myślcie sobie co chcecie, mi to pomaga przeżyć. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LATEK50, to że się jest młodszym nie znaczy zawsze,że się ma więcej energii na cokolwiek,młodość to stan ducha więc nadzieja jest zawsze jesli tylko sobie pozwolisz wierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LATEK50, mój terapeuta ma 45 lat a uważa się w kwiecie wieku i że jeszcze więcej niż połowa życia przed nim. a nie za nim... podoba mi się takie podejście, choć sama mając dopiero 19 lat już się wkurzam, że jestem "taka stara". Ci terapeuci to mądrzy ludzie, podziwiam ich wszystkich. Tak dobrze o sobie myślą... Stawiają na rozwój. Czy mają 20, 30, 40, 50 czy 80 lat. Idą i walczą o swoje życie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×